Get your own Digital Clock

niedziela, 25 października 2009

"Wybacz mi..." cz.8 wg Małgośki

-Violetta ja nie chcę słuchać o twoich pomysłach!

-O ludki, ale ty jesteś uparty... ale tylko posłuchaj! Obiecuję ze to dobry plan

Tłumaczyła mu zawzięcie gestykulując przy tym w taki sposób ze Marek robił, co raz uniki by nie zostać uderzonym

-Ale Violetta...

-Nie Violetta,nie Violetta tylko zastanów się

-To takie dziecinne...-zawyrokował

-A masz lepszy pomysł?

Zastanawiał się chwilę

-No nie

-A widzisz! Nie będzie miała możliwości by uniknąć rozmowy z tobą

Wahał się,ten plan był zwariowany ale miał swoje plusy Ula będzie musiała go wysłuchać,nie będzie miała innego wyboru

-A więc dziś zrób porządne zakupy a jutro zaczynamy!

Patrzył przez chwilę na jej szczęśliwą twarz

-No!...I...i...i...no Marek,no i co?

-Dobrze zgadzam się ale jeśli ona nas zabije to nie miej do mnie pretensji-zaśmiał się

-Eeeee nie będzie tak źle,Ulka nie jest zawzięta a poza tym będziesz miał 2 dni na to by ją przekonać

Twarz Marka nabrała łagodnych rysów,zniknęła zmarszczka na czole a usta uśmiechały się lekko.Dwa dni,brzmiało cudownie.

-Do dzieła!-wrzasnęła Violetta-jestem wielka,to mój najlepszy plan dasz wiarę-chichotała

-Tak Violetta,jesteś wielka

Zerwał się z kanapy i ucałował z radości Violettę w czoło.Zarumieniła się zaskoczona i zamruczała do siebie

-Violetta Kubasińska zbawca świata-nadęła się przy tym jak balon-ale jestem cwana hihihi

Marek słyszał jej chichot jeszcze za zamkniętymi drzwiami.Pędził realizować jej plan a jutro... jutro okaże się czy zwycięży czy polegnie,lecz był dobrej myśli

-//-

-Violetta co się dzieje?!-Ula z telefonem przy uchu próbowała zrozumieć o co tez jej chodzi-Violetta nie płacz... podaj mi tylko adres...za godzinę będę

Stała zdezorientowana zaspana jeszcze,taka poranna pobudka nie była miłą ale Violetta potrzebowała jej pomocy nie miała więc wyboru.Ubierała się szybko

-Ula a ty gdzie się tak rano wybierasz,jest dopiero 7-Józef był zdziwiony zachowaniem córki

-Violetta zadzwoniła do mnie zapłakana,muszę jechać

-Oj Ula kiedy ty dziecko zaczniesz myśleć o sobie a nie o innych

-Niedługo tato,niedługo

Twarz miała bladą przez wspomnienie snu,śniła o Marku.Wciąż słyszała jego wyznania miłości a usta jeszcze czuły smak pocałunków.To był taki piękny sen i taki bolesny.Wyjrzała przez okno,taksówka już czekała,wyszła więc pospiesznie.Zastanawiała się co też za okropny problem miała Violetta o tak wczesnej porze,pewnie jak zwykle wpadła w jakieś tarapaty.

-Och ta Violetta-westchnęła głośno

Podała taksówkarzowi adres.Była zaskoczona gdy dojechali na miejsce była to dzielnica apartamentowców.Co ta Violetta znowu nabroiła.Wysiadła i zaraz zobaczyła czekającą na nią zapłakaną kobietę.

-O jeżu Ula jak dobrze ze jesteś,tak się bałam ,że mi nie pomożesz

-Co się stało?-Ula próbowała przerwać ten potok słów

-Zobaczysz na miejscu-chlipała Violetta-ale Ula nie złość się dobrze.

Ula była zdziwiona tym co słyszy

-Za co?

-A nie ważne,zobaczysz...o boże Ula jak dobrze że jesteś

Wsiadły do windy i pojechały na 6 piętro.Violetta grzebała przez chwilę w torebce w poszukiwaniu kluczy

-No gdzie one są?!-sapała zniecierpliwiona-O...są!Aaaa Ula mam jeszcze prośbę,pożycz mi na chwile telefonu

-Po co?-Ula spojrzała podejrzliwie

-Mój mi padł a ja muszę jeszcze zadzwonić do mamy,tak się martwi biedulka

Ula podała jej z wahaniem telefon.W tym czasie Violetta otwierała już drzwi apartamentu.

-Czuj się jak u siebie w domu-zapraszała Violetta

Ula weszła pierwsza.Podskoczyła zaskoczona gdy drzwi się za nią zatrzasnęły i usłyszała zgrzyt zamka

-Bawcie się dobrze!-usłyszała przytłumiony głos Violetty

Ula złapała klamkę i zaczęła ja szarpać

-Violetta otwieraj do cholery ,co to za głupie żarty!-wrzeszczała lecz winowajczyni już uciekła.

Poczuła się jak w potrzasku,o co tu chodzi?Co ta Violetta znowu wymyśliła i dlaczego zamknęła ja w tym mieszkaniu?Wciąż szarpała drzwi lecz te nie miały zamiaru jej wypuścić.Oparła o nie czoło,nie miała już sił

-Ula...-ten głos jak delikatny pieszczotliwy przywrócił ją do rzeczywistości

Odwróciła się przerażona

-Marek!

-Tak to ja

-Co tu się dzieje do cholery?!-jej głos był piszczący ze zdenerwowania

-Uspokój się zaraz ci wyjaśnię

-Otwieraj te drzwi!-wrzasnęła

-Nie mogę,przepraszam-zwiesił smutnie głowę widząc jej niezadowolenie

-Jak to nie możesz,to jakiś głupi żart!

-Violetta ma wszystkie klucze

-Coooooooo?!-wrzasnęła przerażona

-No tak,zabrała wszystkie klucze więc jesteśmy tu uwięzieni-jego głos był spokojny

Ula miotała się od drzwi do okna

-Co robić,co mam robić? -huczało w jej głowie

-Ula wiem ze to niemiła dla ciebie sytuacja ale proszę usiądź i uspokój się

-Jak mam się uspokoić kiedy wy robicie mi takie kawały-miała łzy w oczach

-Ula-próbował podejść do niej by ją pocieszyć

-Czyje to mieszkanie i co tu robisz?!Nie zbliżaj się-ostrzegła

-Usiądźmy zaraz ci wszystko wyjaśnię

Wiedziała ze nie ma wyjścia ale była tak przerażona.Spojrzała wreszcie na Marka i zobaczyła jego smutek.Co mogła zrobić,usiadła i tak nie miała innego wyboru.

-Mów-warknęła siadając w fotelu

Usiadł na przeciwko niej,jego nerwowe ruchy świadczyły o jego wielkim zdenerwowaniu

-To moje mieszkanie a pomysł na uwięzienie nas był Violetty , nie miałem wyboru

-Jak to nie miałeś wyboru?

-Nie dałaś mi szans na wyjaśnienia

Patrzyła na niego zdziwiona tonem jego głosu.To nie był ten dumny Marek,to był głos pokonanego i załamanego człowieka

-Dobrze wysłucham cię ale zadzwoń do Violetty by przyszła i uwolniła nas

-Nie mogę,telefon też mi zabrała

Zrozumiała teraz wszystko,nie mogli stąd wyjść,nie mieli kontaktu ze światem.Violetta zrobiła jej głupi żart,nie wiedziała nawet jak straszny żart.

-Kiedy nas uwolni?-jej głos świadczył o tym ze wzburzenie już mija

-Za dwa dni

-Cooooooooooooo??!!!

Wzruszył ramionami w geście bezsilności

-Taki miała plan

-Mamy tu zostać razem na dwa dni?To absurd!

-Nie Ula to fakt

-Jak mogłeś,Marek jak mogłeś?!

-Mówiłem ci nie dałaś mi wyboru a ja nie wiedziałem co mam robić.To moja ostatnia szansa-mówiąc to patrzył na swoje drżące dłonie.Zauważyła to.Był bardzo zdenerwowany,może nawet bardziej niż ona.

-Skoro wiem już na czym stoimy nie mam wyboru-zdjęła płaszcz,odłożyła torebkę i rozsiadła się w fotelu

-Mów! -te słowa były jak strzał bata,Marek skulił się jakby go uderzyła

Zaczął opowiadać wszystko od początku o tym jak to poczuł do niej sympatię i przyjaźń,o planie Sebastiana i o tym jak bardzo bolało go to ze musiał ja oszukiwać.Opowiedział jej jak zaczęła się rodzić w nim miłość i o chwili kiedy zdał sobie z niej sprawę.Słuchała oniemiała a na jej twarzy uczucia zmieniały się jak w kalejdoskopie.Była na niej odraza,złość,niedowierzanie ale potem ustąpiły smutkowi i... no właśnie przez chwile wydawało mu się ze widział znowu to kochające spojrzenie.

-Ula to ja zerwałem z Pauliną chociaż ona mówiła coś innego jej duma nie pozwalała na to by inni poznali jej upokorzenie.Wiem ,że to co robiłem i mówiłem wcześniej świadczy przeciwko mnie i masz prawo mnie nienawidzić ale Ula na miłość boską to że cie kocham jest prawdą.Każda chwila bez ciebie jest torturą.I błagam cię wybacz mi, ukaraj ale wybacz.

Płakał a Ula była tym wstrząśnięta.Jego ból był jej bólem a widok płaczącego Marka był ponad jej siły

-Marek...-głos jej zachrypł-skrzywdziłeś mnie...

-Wiem i nie ma dla mnie wytłumaczenia ale... błagam Ula wybacz mi

Patrzyła na niego i wiedziała ze jej walka dobiegła końca, kochała go i nie była w stanie dłużej patrzeć na jego cierpienie.Wybaczyła mu i wiedziała że tym razem to było 100%prawdy.Wstała i czekała by podszedł do niej ale on nie miał śmiałości.Wiedziała ze to przez jej wcześniejsze zachowanie.Podeszła więc do niego a on zerwał się z fotela i stanął skruszony oczekując wyroku.Wyciągnęła dłoń i delikatnie pogładziła jego twarz.Spojrzał na nią z niedowierzaniem,był przygotowany na walkę a tu taka niespodzianka.Patrzył w jej oczy i ujrzał w nich to o co tak błagał

-Kocham cię-wyszeptała-i nie mam wyboru-zaśmiała się szczęśliwa

Złapał ja w ramiona a jego usta szukały jej ust .Od tak dawna jej pragnął chciał zanurzyć twarz w jej włosach i chłonąć ich zapach,dotykać jej jedwabistej skóry,kochać się z nią do utraty tchu i słuchać jej oddechu kiedy śpi tuż obok.

Patrzyła na niego tak wymownie że złapał ja na ręce i zaniósł do sypialni.

-A teraz... -zaczął szczęśliwy

-A teraz zapomnimy o wszystkim i wszystkich... chodź do mnie-wyciągnęła do niego ramiona

cdn :-D


2 komentarze:

  1. Boże Małgośka!! Jesteś wielka! Te twoje opowiadania są wspaniałe!! ;) Ale jak możesz robić nam coś takiego i kończyć w takim momencie??!!? Masz może swojego bloga?? ;D
    Pisz pisz ;) Czekamy ;** A przynajmniej ja czekam z niecierpliwością ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety nawet nie miałabym czasu na swego bloga,ale cieszę się że potrafiłam wpłynąć na twoje odczucia :-D Małgośka

    OdpowiedzUsuń