Get your own Digital Clock

sobota, 31 października 2009

Opowiadanko Myszonicy 59 cz. - 62 cz.

59.


Helena wracała właśnie z obiadu z Krzysztofem. Pokaz ciuszków dziecięcych zaprojektowanych przez Pshemko był cudowny. Miała co świętować z mężem. Już widziała wnuki w tych odświętnych ubrankach. Widziała także że Ula pogodziła się z Pauliną, nie umknęło to także uwadze Krzysztofa. Obydwoje się z tego cieszyli. Ula potrafiła sobie zjednywać ludzi. Dobrze się stało że to ona kierowała firmą. Była do tego stworzona. Helena aby ją odciążyć zaproponowała że wezmą dzieci na spacer do parku. Przywitała się z sekretarką i spytała czy Ula jest u siebie
-Pani Heleno jest u pani prezes pani syn
-Marek?- zdziwiona spytała jakby miała więcej dzieci. Sekretarka nie zdążyła odpowiedzieć bo z gabinetu Uli wybiegł Marek. We własnej osobie. Był zdenerwowany, nawet jej nie zauważył.
-Marek co się stało? Obrócił się słysząc matkę jednak powiedział „daj mi spokój ” i wybiegł z firmy. Pewnie by za nim pobiegła gdyby nie nagły hałas w gabinecie Uli. Coś uderzyło w drzwi. Wbiegła tam szybko i zauważyła zapłakaną Ulę. Dziecko przytulone do niej także płakało. Nie wiedziała co się tutaj wydarzyło jednak musiało dojść do dość ostrej wymiany słów pomiędzy nimi. Zamknęła drzwi i dopiero wtedy zauważyła na podłodze rozwalony zeszycik. Dobrze go pamiętała. Marek nie jeden dzień nad nim płakał. Podniosła go z ziemi i poukładała w nim kartki które się rozsypały przy drzwiach. Do pomieszczenia wszedł również Krzysztof.
- Co tu się dzieje?
- Ula chyba rozmawiała z Markiem
- Co znowu nasz syn nabroił, ile można czy on kiedykolwiek dorośnie?- zadał pytanie nie oczekując jednak na nie odpowiedzi.
Nie potrafili jej pomóc. Musiała sama się z tym wszystkim zmierzyć. Helena oderwała od niej dziecko które nie przestawało płakać widząc zapłakaną matkę. Tak jak zamierzali wybrali się spacer pozostawiając Ulę samą. Helena wiedziała że teraz nic nie zmienią. Żadne słowa ani czyny nie zatrą jej bólu. Miała nadzieję że dogadają się że w końcu będą rodzina. Niestety dziś straciła jakąkolwiek nadzieje na to.

Ula była zdruzgotana. Kiedy dostała od niego pamiętnik i powiedział jej że jako darczyńca ma wgląd do pamiętnika sądziła że żartował. Nigdy nie posądziła by go o to że może przeczytać jego zapiski. Jednak mógł. Gardziła nim w tym momencie. Przeniosła się z sofy na wygodny fotel koło biurka i bawiła się przesuwając pamiętnik z jednej ręki do drugiej. W głowie cały czas kołatały się myśli jak mógł? To było tak wstrętne że aż brakowało jej słów. Kiedy zorientowała się że pamiętnik znikł nie pomyślała nawet że mógł trafić w jego ręce. Przesunęła ponownie zeszycik i wyślizgnęła się z niego czerwona kartka.
- Tego tutaj nie było- powiedziała sama do siebie. Otwarła zeszycik i jej oczom ukazała się jej walentynkowa karta z życzeniami dla Marka. Pogniotła ją i wyrzuciła do kosza na papier. Nie mogła znieść myśli jakie ją teraz otaczały. Gdyby pismo Marka nie przykuło jej uwagi to pamiętnik także wylądował by w koszu. Zaczęła kartkować czerwony zeszycik. Parę kartek po jej ostatnim wpisie rozpoczęły się wpisy Marka. Zaczęła czytać. Wiedziała że robi to samo co on ale nie potrafiła się opanować. Była ciekawa co tam napisał.


60.


„Zostawiła mnie, nie dziwie się jej. Kiedy rozmawiałem z Sebastianem ani on ani ona nie potrafili zrozumieć co chce przekazać. Przecież ja ją kocham. To chciałem powiedzieć Sebastianowi i to miała usłyszeć ona. Ula to dobra kobieta, naprawdę wierzyłem że może nam się udać. Teraz nie ma to znaczenia, nie chciała słuchać. Zraniłem ją i tylko to się liczy musze za to odpokutować. Do tego wszystkiego Paulina wywiera nacisk na dalszą organizację ślubu. Czy ona nie rozumie że odeszła Ula? Przecież cóż wart jest ślub kiedy nie ma przy mnie tej jedynej?” Oczy jej się zaszkliły. Tak bardzo ją ranił a ona i tak nie potrafiła się mu oprzeć. Nie wątpiła już że ja kocha. Jednak czy wszystko co robił musiało być takie nie paradne. Czy nigdy nie kochał szczerze aby nauczyć się jak postępuje się z ukochaną osobą?

„Minął tydzień a jej nadal nie ma. Odchodzę od zmysłów. Ojciec, brat, przyjaciel- wszyscy milczą. Cały jej zgrany babski klub z bufetu patrzy się na mnie jak bym ją zabił i tak właśnie się czuje. Zabiłem jej część co mam jednak zrobić kiedy bez niej tez obumieram. Nie wytrzymam tego dłużej. To jest nie do zniesienia, ta świadomość że ona mogła tu być, koło mnie. Dla mnie. Jednak odeszła. Każda by odeszła. No może modelki nie uznały by tego za obrazę, ale Ula jest wyjątkowa. Dlatego ją kocham.” „Sebastian twierdzi że oszalałem. Mam piękna Paulinę koło boku a pragnę Brzydulę. Odbija mi ale dostał ode mnie w mordę za tą brzydulę. Przecież to Ula, moja najpiękniejsza Ula”

„Zerwałem z Pauliną. Nie było to łatwe ale musiałem. Nie wytrzymywałem kiedy w kółko mówiła o naszym przyjęciu weselnym. Kto by pomyślał że jeszcze kilka miesięcy temu nie marzyłem o niczym innym. Dziś kojarzy się mi to tylko z moim upadkiem. Nie potrafię unieszczęśliwić kolejnej kobiety. Wystarczy że zraniłem Ule. Pauliny już nie muszę. Chciała ze mną być, powiedziała że wybacza ten romans z Ulą, mimo że zszargałem jej imię to wybaczy mi to. Ja jednak nie potrafię być z nikim innym jak z Ulą. Ona albo żadna inna.”

„Znowu noc spędzona w klubie. Ile trzeba wlać w siebie alkoholu aby zapomnieć o bólu? Mnie jeszcze się to nie udało wcześniej skończę w AA niż zapomnę o Uli i o tym co jej zrobiłem. Spotkałem Mirabelle. W ogóle się nie różni od innych, co ja w niej widziałem? Taka sama jak pozostałe. Już każda będzie szara bo Ula postawiła wysoką poprzeczkę. Wiedziała że zerwałem z Paulina. Ponoć wszystkie gazety o tym piszą, nie wiem nie mam głowy do czytania bzdurnych plotkarskich gazet. Zdziwiła się gdy odmówiłem odwiezienia jej do apartamentu. Wiedziałem czego chciała. Zdziwiło ją że ja już nie chciałem.”

„Ojciec jest zły, narzeka że rujnuje sobie życie i że zrujnowałem życie Pauliny. Nie znosi Uli. Mówi że to wszystko jej wina. Urszulko moja gdzie jesteś? Nie mogę cie znaleść. Ala odeszla z firmy, chyba nie mogła już na mnie patrzeć. Jak to jest że jedni kochają i dają tego oznakę a inni kochają i zadają ból. Jestem destrukcyjny. Przepraszam cię Kochanie. Teraz bym już umiał o ciebie walczyć. Wbrew rodzinie, wbrew przyjaciołom, wbrew ogólnej opinii.”

„Marcel przyniósł jej zdjęcia. Była z jakimś mężczyzną. Jak zobaczyłem jak ją obejmuje to miałem ochotę wyskoczyć przez okno. Pozwalała mu na to i była uśmiechnięta. Wystąpi dla FF, taki cios. Mści się na mnie a ja nie potrafię być zły bo przecież mi się to wszystko należy. Jestem zrozpaczony bo mimo że wiem że jest gdzieś niedaleko to nie mogę jej odnaleźć.”

„Byłem w palmiarni. To śmieszne, wiem o tym ale miałem nadzieję że ją tam spotkam. To miejsce przybliża mi ją. Wspominam wspólne chwile w tym miejscu i już nie cierpię tak mocno. Tak bardzo ją kocham i nie mam nawet okazji jej o tym powiedzieć. Gdzie ona jest? ”

„Widziałem ją. Przyszła z Jaśkiem. Myślałem że przyszła do mnie. W pewnym sensie w sumie przyszła. Oznajmiła że jej brat będzie prezesem i poszła. Jest w ciąży. Pewnie z tym facetem od FF. Już mnie nie kocha, nie zależy jej na mnie. Czy ona mnie kochała? Ja jej nie mogę wyrzucić ze swoich myśli a ona tak szybko zapomniała? Oddała się obcemu facetowi, będzie miała z nim dziecko. Dla mnie miejsca już tu nie ma.”

„Byłem w Rysiowie. Nie pierwszą noc spędziłem w aucie wypatrując jej w oknie. Jej nie ma, jest Jasiek, Betti. Przychodzi Kinga i Ala ale Ulki nie ma. Jest tylko moja cicha rozpacz i świadomość że już nigdy nie będę miał okazji się do niej zbliżyć i z nią porozmawiać.”

„Jasiek faktycznie chce być prezesem, pomaga mu Maciek. Obydwoje nawet na mnie nie spojrzą wiec jak mam ich spytać o Ulę? To już jest koniec nie ma już mnie, nie ma nas. Jest Ula i ojciec jej dziecka. Moje serce pęka z rozpaczy ale to nie ważne. Cieszę się że potrafiła komuś zaufać po tym co jej zrobiłem i że będzie szczęśliwa. To będzie dobra matka.”

Ula nie potrafiła czytać dalej. Jej twarz była zalana łzami. To co pisał. To było szczere. Dostała swoje sto procent prawdy. Nie potrafił jej tego powiedzieć więc jej to napisał. Pisał wszystko dzień po dniu, opisywał dni rozpaczy kiedy ją stracił. Wzruszyło to jej nieugiete do tej pory serce. Mur który sam wybudował, rozpadł się za sprawa jego słów. Wzięła sweter i wiedziała gdzie musi pojechać. Wybiegła z biura i wyszła z firmy żegnając się Anią. Wsiadła do swojego samochodu. Jechała zatłoczoną Warszawą. Serce jej podpowiadało że jest tylko jedno wyjście z tej sytuacji.


61.

Przepuszczała że go tutaj znajdzie, tym bardziej to że tutaj był i że miała racje cieszyło ją. Dał jej kolejny powód do tego żeby uwierzyła w niego. Mógł iść na piwo, mógł pojechać z Sebą na tenisa lub dziewczynki. Marek wolał być tutaj w ich zacisznym miejscu. W palmiarni. Skradała się cicho nie chcąc się zdradzić swoją obecnością. Nadepnęła na wysuszony listek i Marek wystraszony szybko się obrócił. Tym razem na jego twarzy nie zagościł uśmiech. Ula wiedziała że po rozmowie w jej gabinecie nie oczekuje już nic dobrego.
-Marek nadal tutaj przychodzisz?
- To głupie ale odkąd cię straciłem to zawsze jak tutaj przychodziłem to miałem nadzieję że..
- że ja też tutaj będę. – dodała znając fragment z jego wpisów
- tak, byłem głupi. Nie było cię tutaj nigdy.
- Teraz jestem
- Niby tak, ale tak naprawdę to nie ma cię tutaj. Jesteś myślami daleko stąd
- Właściwie moje myśli nigdy tak daleko nie odlatywały
- Ula po co tutaj przyszłaś?
- Nie chcesz ze mną już porozmawiać?
- Ty nie chcesz mnie słuchać, nie to co mam ci do powiedzenia
- A gdybym teraz dała ci szansę wytłumaczenia się?
- Nie będziesz przerywać?- popatrzył na nią z nadzieją a ona kiwnęła w zgodzie głową
- Nie będę- zadowolony obrócił się do niej twarzą i wpatrywał się w jej oczy. Zaczął opowiadać wszystko to co ona już przeczytała w pamiętniku.
- Nie no nie mogę już tego słuchać
- Wiedziałem,- oburzony wstał z ławeczki i przechadzał się nerwowo po palmiarni- po co kazałaś mi to mówić
- Bo myślałam że wytrzymam ale nie mogę już tego słuchać przepraszam – wstała i podeszła do niego – Marek ja to wszystko wiem- uniosła się na palcach i pocałowała go w usta.- Kocham cię nie potrafię bez ciebie żyć. -Marek był oszołomiony tym wyznaniem i że teraz kiedy najmniej się tego spodziewał jego ukochana go całuje i wyznaje miłość. Podniósł ją do na ręce i kręcił się razem z nią ze szczęścia. Jego marzenia się właśnie spełniły. Był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
- Wariacie postaw mnie natychmiast na ziemi
- Nie mogę , Ula powiedz mi że to nie sen, że to prawda że ty tutaj naprawdę jesteś i mówisz mi że mnie kochasz.
- Tak kocham cię ale proszę cię – Marek jednak jej nie postawił. Wybiegł z nią przed palmiarnię i dopiero wypuścił ją z uścisku kiedy mogła usiąść wygodnie w jego samochodzie.
- Zabieram cie gdzieś
- Marek nie mogę, musze wracać do domu. Do dzieci
- A z kim je zostawiłaś?- Z Marka opadło całe szczęście
- Z twoimi rodzicami
- Z moimi?
- Tak
- Żartujesz chyba, przecież ojciec cie nie znosi
- No cóż może mnie jakoś toleruje natomiast dzieciaki kocha jak swoje. Nie miłosiernie ich rozpuszczają. –Marek wyciągnął telefon z kieszeni i wykręcił numer matki. Szybko załatwił nocleg dzieciaków u dziadków i oznajmił z zadowoleniem Uli że mają całą noc dla siebie. Była zła. Dopiero co się pogodzili a jemu jedno w głowie. Zachmurzyła się jednak nie chciała dać tego po sobie poznać. Czas pokaże co się stanie. Chciałaby aby pokazał jej że warto mu było zaufać i że jej złe przeczucia były bezpodstawne.

62.

- Marek ty wariacie to jest porwanie!- rozbawiony głos Uli wypełniał wnętrze samochodu. Tak bardzo cieszył się że są razem, że może być z nią teraz i że wie że będzie dobrze. Nie może jej spłoszyć, musi pokazać że na prawdę zasłużył na to by była z nim. Nie może jej zranić i zawieść kolejny raz bo tego by mu już nie wybaczyła a świat może się kręcić jeżeli ona będzie przy nim. Inaczej umrze z tęsknoty.
- Nie wierć się bo nie założę i będziemy mieć problem
- Ty będziesz miał problem – jej śmiech dźwięczał mu w uszach jak najpiękniejsza melodia. Próbował zawiązać jej swój krawat na oczach tak aby nie widziała gdzie jadą. Przecież to miała być niespodzianka. Złośliwy śliski materiał jednak ciągle spadał z oczu dziewczyny.
- Ale ty jesteś niezdarny
- Ula to może przyrzekniesz że nie będziesz patrzeć a ja zajmę się jazdą?
- No dobrze może mi się uda …- odparła z ociąganiem. Na jej twarzy znów gościł uśmiech i Marek był zadowolony że przeszedł jej zły humor. Widział że dziwnie zareagowała na wzmiankę o „wspólnie spędzonej nocy”. Nie ukrywał że miał ochotę wziąć ją w ramiona, tulić i całować całą noc jednakże jeszcze nie dziś. Dziś trochę po wspominają.

Helena zadowolona schowała telefon. Jej syn chyba udobruchał Ule. W jego głosie usłyszała tyle szczęścia co jeszcze nigdy. Był szczęśliwym mężczyzną bo obok niego zapewne była kobieta jego życia. To dzięki niej pojawiał się uśmiech na twarzy jej syna. To właśnie dzięki temu pokochała tą dziewczynę. Była wyjątkowa bo zmieniła jej syna i pokazała co to prawdziwe życie. Niedaleko pada jabłko od jabłoni pomyślała. Marek był jak ojciec i potrzebował także tego samego do szczęścia. Ona tez była kiedyś taką Ulą Cieplak. To własne że była taka inna, zwykła i skromna spowodowało że Krzysztof w ogóle zwrócił na nią uwagę. Rodzice Krzysztofa prowadzili tą firmę od wielu lat. Jej mąż jako prezes zaryzykował i wpuścił do spółki rodzinę Febo. Ona dziewczyna z poza miasta chciała zrobić karierę. Obiecała sobie dawno przed laty że wyjdzie z biedy i nigdy jej już nie zazna. Nie pozwoli także aby jej dzieci miały kiedyś z nią styczność. Nawet największą miłość potrafi zabić brak pieniędzy. Tak było z jej rodzicami. Ojciec nie mogąc podołać utrzymaniu rodziny odszedł od matki. Kobieta starała się jak mogła jednak pogodzenie wszystkich obowiązków z wychowaniem małego dziecka nie było łatwe. Była przerzucana z jednego domu do drugiego wciąż opiekowała się nią inna koleżanka mamy która akurat miała czas. Szybko dorosła i nauczyła się dbać o siebie. Matka była z niej dumna kiedy skończyła studia. Wiedziały tylko one ile matkę to kosztowało wyrzeczeń. Pracowała na dwie zmiany aby móc utrzymać córkę przez te wszystkie lata. Nie jednokrotnie łapała się każdej nadążającej oferty choćby w nocy. W dzień w swoim fachu w nocy jako sprzątaczka. Zawsze wtedy powtarzała że żadna praca nie hańbi i że jest szczęśliwa że może uczciwie własnymi rękami zarobić na chleb. Była taka przepracowana że nie potrafiła się już cieszyć szczęściem córki. Nie doczekała jej ślubu z Krzysztofem. Umarła nie długo po tym jak Helena zaczęła pracować. Trafiła wtedy do firmy Dobrzańskich. Krzysztof przejmował prezesurę i starał się o fuzję z Febo. Jako pomocnica na stażu nie miała zbyt wiele do powiedzenia. Jednak Krzysztof uważał że ma dobre pomysły i chciał je wykorzystywać. Alicja nie była tym zadowolona. Na początku owszem kiedy Helena ją wyręczała miała więcej czasu, mniej pracy ale kiedy Krzysztof zaczął się interesować stażystką uprzejmości odeszły na bok. W pewnym momencie nawet o mało nie straciła pracy oskarżona o kradzież. Krzysztof ją obronił. Zaczęli się spotykać. Alicja poszła w odstawkę ostateczne Krzysztof zerwał z nią zaręczyny. Zaręczył się za Heleną i pobrali się wkrótce. Nie długo później przyszedł na świat Marek ich oczko w głowie. Alicja spadła ze stołka dyrektora finansowego zajął je Febo, nowy udziałowiec. Tak do tej pory zajmuje się kadrami i chyba jest szczęśliwa. Nie wybaczyła im nigdy tego co zrobili przed jej nosem natomiast pogodziła się już z tym. Helenie było jej żal. Kochała na tyle Krzysztofa że nie potrafiła odejść z firmy. Z dnia na dzień coraz bardziej oczywisty stawała się fakt że Alicja jest starą panną. Nie potrafiła już nikomu zaufać i nikogo obdarzyć takim uczuciem jak Krzysztofa. Do czasu. Ile to dobrych rzeczy wprowadziła do ich firmy Ula. Dla wszystkich było szokiem kiedy Alicja i Józef się pobrali. Zaproszono także i ją z Krzysztofem na tą uroczystość. Zdecydowali jednak że swoją obecnością mogli by tylko zepsuć nastrój tej ceremonii. Ślub odbył się w urzędzie stanu cywilnego. Nic hucznego. Tak bardzo doświadczona przez los Alicja stałą się skromną i o dziwo pogodną osobą. Teraz przy Józefie promieniała. Helena nie raz widziała ją przebywając z wizytą u bliźniaków. Stare urazy poszły w niepamięć. Helena wiedziała że teraz mając u boku Józefa nie rozpamiętywała starych dziejów i brała garścmi życie chcąc nadrobić stracony czas. Miała nadzieję że Ula z Markiem nie zepsują tej szansy która dał im los po raz drugi. Że oni też będą mieć swoje pięć minut szczęścia.


6 komentarzy:

  1. Bardzo podobają mi się Twoje opowiadania.Są świetne. Czekam z niecierpliwością na dalsze części!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie Twoje urocze opowiadanie? Czekam z niecierpliwością na c.d. Cześć! pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. KIEDY POJAWI SIE COŚ NOWEGO TWOJEGO AUTORSTWA

    OdpowiedzUsuń
  4. Droga Myszonico! napisz czy to już koniec Twojego opowiadanka? Szkoda ponieważ tak jakoś nujako się skończyłata fajna opowieść! Proszę o dalsze części!!! Anonimowa

    OdpowiedzUsuń
  5. tak się to skończyło

    OdpowiedzUsuń
  6. Natrafiłam przez przypadek na twoją stronę.Piszesz wspaniale.Doszłam do końca tej części i powiem szczerze bardzo się zawiodłam. Tak naprawdę to trudno sobie wyobrazić koniec.Wiele jest pytań na które powinnaś w tym opowiadaniu odpowiedzieć.Mnie nurtuje cały czas,że Marek nie widział swoich dzieci,ich spotkanie sprowadziłaś do spotkania w hotelu jakby to było ważniejsze.Ma Ula mieszkanie więc po co gdzieś indziej się spotykają. Może kiedyś wrócisz do tego opowiadania i dodasz jeszcze kilka odcinków ,aby zakończyć to happy endem.

    OdpowiedzUsuń