Get your own Digital Clock

niedziela, 11 października 2009

Opowiadanko Myszonicy 46 cz. - 50 cz.

46.


Marek jeszcze raz spojrzał na dedykacje. Dla Uli , od Marka. Nie wiedział jak ten zeszyt znalazł się w jego posiadaniu dziękował jednak Bogu za to że teraz go posiadał. Nie zawaha się go użyć. Jeżeli tylko ten pamiętnik pomoże mu w odnalezieniu i odzyskaniu Uli to przeczyta go nawet tysiąc razy. Powrócił do czytania
„Po tym wszystkim to wszystko?” Przypomniał sobie jak do domu przerywając im spotkanie weszli Jasiek z ojcem Uli. Nagle doznał olśnienia. Przecież Jasiek był teraz prezesem firmy. Jan Cieplak. Sebastian mu go przedstawił jak byli kiedyś razem w firmie. Powiedział wtedy że to jest brat Uli Cieplak. Boże czy ona mogła się aż tak zmienić? Czy dlatego powiedziała że zabił tamtą Ulę? Czy mówiła o sobie? Cieszyło go jedno, ona coś nadal do niego czuła skoro się zgodziła na spotkanie. Widział jak na niego patrzyła. Może ona go jeszcze kochała. Przecież była dobrą osobą. Przecież właśnie to piękno wewnętrzne go oszołomiło a nie powłoczka. Wyciągnął jeszcze raz dokumenty z teczek. Wszystko już teraz pamiętał. Przypomniało mu się dlaczego zranił Ulę. Wszystko mu się mieszało w głowie. Nie był masochistą jednak musiał przeczytać ten pamiętnik. Musiał sobie wszystko uporządkować.
„Nie chcę resztek ze stołu! Nie chcę tak. Nie mogę. Już wszystko wróciło do normy. Marek wrócił do narzeczonej. Ja wróciłam na ziemię. Pora zacząć twardo po niej stąpać. Przypadkiem jesteś związany z Pauliną. A ja przypadkiem poszłam z Tobą na randkę… To nie ma sensu. Przecież On zaraz bierze ślub. Nowy pamiętnik, od Marka. Nowy toster… Wszystko zaczyna się od nowa? Najpierw chciałam, potem nie. Potem zaprosiłam go na truskawki, a on… Powiedział, że jestem wyjątkowa… Ale jednak mnie nie pocałował. Wciąż nie wiem, gdzie to wszystko zmierza. Co On tak naprawdę o mnie myśli.” Te zdania przelatywały mu przed oczami. Jak bardzo ją ranił. Jak ona musiała przez ten cały czas cierpieć. Ranił ją, zwodził a ona w ślepo mu wierzyła. Bo kochała szczerze a wtedy wierzy się bezgranicznie. Wierzy się że druga osoba nie zrani. Wierzy się że druga osoba też kocha i jest tak samo szczera jak my, a co Marek jej za to zaserwował? Ciągłe kłamstwa, zwodzenie i oszukiwanie. Ciągłą niepewność co będzie dalej, kogo wybierze bo przecież wiedział że w gruncie rzeczy ona marzyła o tym aby kiedyś byli razem. Marzyła o tym o czym on teraz. Tęskniła do niego każdej jednej nocy, każdego jednego wieczora kiedy był z inna nie z nią. Kiedy opuszczał ja po to aby oddać się w ramiona narzeczonej. Ona zdawała sobie z tego sprawę mimo że milczała.
„Nic nie działa jak powinno. Zawsze jest coś, co przeszkadza. Albo ktoś… Szkoda, że nie ma instrukcji obsługi Marka. A może nie będzie tak źle? Innym się udaje. Dlaczego nam ma się nie udać?” Przeczytał te słowa na głos i zapłakał. Płakał nad swoją nie świadomością i nad tym że dzień po dniu ranił ją. Ranił osobę na której mu najbardziej w świecie zależało. Nie chciał dalej czytać jednak nie potrafił też przestać. „Pojutrze dzień zakochanych. Dzień, który powinno się spędzić z ukochaną osobą. Okaże się w końcu, czyj to będzie dzień, miesiąc, rok. Marek się przecież nie rozdwoi. Wybierze ją albo… nie ją. Ja wybrałabym Marka. Zawsze.
Kurde blaszka. Muszę jakoś przeżyć do jutra. Pojutrze choćby potop. Koniec świata. Koniec wszechświata. Ale jutro… Jutro mam… dzień zakochanych z Markiem. A raczej wieczór zakochanych. Muszę Mu coś podarować. Coś, czego jeszcze nikt nigdy Mu nie podarował.” Marek wciągnął powietrze, kolejne kłamstwa i oszustwa. To, to zdarzenie widział w palmiarni. To tam zabrał ja wstydząc się przed wszystkimi że on i Ula się spotykają. Tylko tam spokojnie mogli spotykać się bez widzów. Dla niego choć miłe spotkania to jednak były ukradkowe, dla niej to było wszystko. Te chwile spędzone z nim był utwierdzeniem jej w myśli że jest jej. Tak jest jej, teraz jest tylko jej i nie będzie już nigdy nikogo innego. Tylko jej dotyk potrafi go rozbudzić, tylko przy niej potrafi być szczęśliwy. Tak naprawdę w pełni szczęśliwy. Teraz jest wtedy jeszcze nie, wtedy kłamał. Boże daj jej siłę aby mi wybaczyła, poprosił w duchu i czytał dalej.
„Nie daje jej prezentów. Nawet małych. A gdyby tak Paulina jednak z Lwem? Lew i Lwica pośród drogich prezentów. A wtedy Marek mógłby… ułożyć sobie życie z kimś innym.” Po raz już setny westchnął nad zapełnioną kartka zeszytu. Jak proste i skromne miała życzenia i marzenia. Tylko jego pragnęła a on jak ślepiec jej nie dostrzegał. Nie chciała zranić Pauliny, taka właśnie była. Mimo iż nie jedna nazwałaby ją swoja rywalką ona chciała aby obydwie zaznały szczęścia. Ula z nim a Paula z Lwem. Tak ciężko mu było kontynuować czytanie tych wpisów. Te zdania jak nóż wbijały mu się w serce, były ostrzejsze niż nie jedno słowo jakie w gniewie się wypowiada. Były boleśniejsze bo płynęły prosto z serca i Marek o tym doskonale sobie zdawał sprawę. Przełożył kartkę i wyciągnął zwiniętą pomiędzy nimi pocztówkę. Koperta zaadresowana dla niego. W środku była walentynkowa karta.
„Dziwnie się czuję pisząc do Ciebie. Bo to święto nie moje i Ty też jesteś nie mój. Nigdy nie byłeś i może nigdy nie będziesz. A jednak jestem szczęśliwa, bo jesteś trochę mniej nie mój niż jeszcze całkiem niedawno temu.” To przepełniło Czar goryczy i żalu. M usiał na chwile przerwać. Pamiętał jak wzruszył się pierwszy raz kiedy to przeczytał. Podszedł do otwartych drzwi balkonowych i zaczerpnął świeżego powietrza. To były Walentynki. Zastał Ule w biurze. Coś myszkowała przy jego biurku. Wiedział że nie otwarła jego skarbnicy prezentów przygotowanych dla niej przez Sebastiana bo miała wciąż dobry humor. Chciała schować walentynkę i jej się nie udało. Podała mu i wyszła. To było dziwne, tak prosto to napisała a tak prawdziwie. Rozumieli się bez słów. Najdelikatniejsza struna w jego sercu wtedy drgnęła. Nie chciał jej okłamywać dalej, jednak nie potrafił jej tez rozczarować swoją wersją prawdy.
„No to już nie ma odwrotu. On też myślał o mnie. Czekoladki… Słodki Marek. Marek podarował mi pudełko w kształcie serca z czekoladkami. Tylko gdzie startujemy? Dziś na randkę. A jutro? Pojutrze? Cel podróży nieznany. Jedno jest pewne: we trójkę nie zalecimy daleko. Zabrał mnie do palmiarni. Tropiki, szampan i brak zasięgu. Prawdziwa randka. Chciałam Ci podziękować. Za walentynkę. I za książkę, za pamiętnik, za kwiaty, za to, że przyjąłeś z powrotem Elę… I za to, że jesteś.” Nie chciał wyjść na nie przygotowanego wiec dał jej czekoladki. Jak dziękował w duchu wtedy Sebastianowi że zestaw awaryjny znajdował się w jego biurku. Jak potrafiła się różnić od Pauli. Całą twarzą uśmiechała się wtedy do niego. Zwykłe pudełeczko czekoladek ale wiedział że to nie dlatego się cieszyła. Cieszyła ją świadomość że pamiętał, że poszedł specjalnie do sklepu choć drobiazg to kupił coś dla niej. Przygotował się. Oh w jakim błędzie żyła. Dzięki niemu żyła w świadomości że jest kochana, że ktoś ją pragnie że chce z nią spędzać czas tylko dla niej samej nie dla innych powódek. Nie miał dla siebie szacunku, gardził sam sobą za to co jej uczynił, za to jak ją zranił.


47.


Paulina wchodziła do restauracji. Była kompletnie rozbita. Bez Marka, bez F&D nie miała co ze sobą zrobić. Spotkania ze śmietanką towarzyską nie miały najmniejszego sensu. Nie miała ochoty wszystkim opowiadać czy raczej tłumaczyć dla kogo zostawił ją narzeczony. Sama nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przy wejściu podała nazwisko. Poinformowano ją że ktoś już na nią czeka. Aleks za wszelką cenę próbował ją wyciągnąć z domu gdzie oddawała się swojemu cierpieniu. Podeszła do stolika który wskazała jej kelnerka. Zobaczyła Lwa. Szybko wstał żeby się z nią przywitać. Nie miała ochoty się kłócić. Westchnęła i nie witając się z nim usiadła przy stoliku. Miała już dość upokorzeń, jej brat widząc co się z nią dzieje postanowił najwyraźniej znaleźć godnego zastępcę Marka. Oparła głowę na ręce. Była wyczerpana , pozbawiona jakichkolwiek emocji i uczuć.
-Dobrze się pani czuję- zmartwiony Lew przysunął się do jej krzesełka
-Nic nie jest dobrze, nic się nie układa- Paulina pierwszy raz straciła kontrole nad swoim życiem. Nie mogła powiedzieć żeby jej się to podobało. Pierwszy raz znajdowała się w sytuacji z której nie widziała wyjścia, czy wiele oczekiwała od życia? Chciała kochać i być kochana
- chodźmy stąd- podał jej rękę a ona po chwili zastanowienia przyjęła ją. Czuła się zagubiona i być może ten mężczyzna wskaże jej co ma robić. Nie miała nic do stracenia.
Lew był szarmancki, pomógł jej wstać, przytrzymał drzwi kiedy wychodzili z lokalu. To było takie miłe. Był wyjątkowo kulturalnym mężczyzną. Prawdziwy dżentelmen. Pomógł jej wsiąść do ekskluzywnego ciemnego samochodu. Wygodnie zatopiła się w miękkim fotelu i oczekiwała dalszego rozwoju zdarzeń.

Ojciec wszedł kiedy był w trakcie dalszego czytania pamiętnika Uli.
- czy ty nie wiesz gdzie twoja matka od tylu miesięcy znika dzień w dzień?
- Nie mam pojęcia…
- Martwię się, czasem mi się zdaję że pomimo tych wszystkich lat nie znam jej w ogóle. Gdybyś nie stracił pamięci może potrafiłbyś mi doradzić czy matka może mnie zdradzać. – zamyślił się, jego twarz wyglądała na zmęczoną i postarzałą.- przez ostatnie miesiące znika codziennie przynajmniej na kilka godzin. Już dawno jej nie widziałam tak ożywionej i tak szczęśliwej.- Marek wzruszył ramionami, cóż mógł mu na to odpowiedzieć.
- No tak, wiedziałem. Ty nigdy nic nie wiesz- miał wrażenie że ojciec ma do niego pretensje. Przecież nawet jeżeli matka była nieszczęśliwa przy ojcu to tylko sobie mógł to zawdzięczać a nie nikomu innemu. Ojciec wyszedł i zostawił go w swojej rozpaczy. Każdy miał jakieś problemy, te sercowe były najbolesniejsze. Wrócił do swojej lektury, do podsumowania jego grzechów.
„Marek i Bartek bili się. Zabrali ich na komisariat. Musze ratować Marka! Nie mogę go tak teraz zostawić. To przeze mnie ta cała chryja, gdyby nie obronił mnie przed Bartkiem. Tak właśnie wygląda koniec dnia zakochanych w Rysiowie. Na każdą namiętność znajdzie się paragraf…Tym razem trudno mu będzie ukryć nasze spotkanie. Może wreszcie powie Paulinie prawdę? Tylko co wtedy ze mną? Najchętniej zostałabym w domu i przeczekała to wszystko. Zamiast romantycznych wspomnień zostanie mu tylko kilka mało romantycznych siniaków. A ja nawet nie mogę mu powiedzieć, jak mi przykro…Nie tak miała wyglądać nasza randka w dniu zakochanych. W takim dniu wybrał mnie. Czy to znaczy, że mógłby mnie wybrać jutro… I pojutrze… I we wszystkie inne dni. Już na zawsze?” Dla niej ten dzień był tak ważny, a dla niego? On uważał to za kolejną rozgrywkę w walce o swoje weksle. Przecież cały czas tylko o to mu chodziło. Ona mu ufała a on dzień po dniu się coraz bardziej pogrążał w kłamstwach i tracił jej zaufanie. Wydawało mu się że buduje z nią nic porozumienia tymczasem on rozbierał most który do niej prowadził. Deseczka po deseczce, dzień po dniu. Bo przecież na kłamstwie nie da się nic zbudować.


48.


Lew przywiózł ją do swojego domu. Było ekskluzywnie i zarazem wygodnie. Nie spodziewała się takiego gustu po nim. Wprowadził ją do olbrzymiego salonu a w nim główne miejsce zajmował olbrzymi kominek. W pokoju było ciepło, kolana tliły się w kominku. Przechodziła koło mebli i delikatnie gładziła ciemne meble. Podobało jej się tutaj. Lew wszedł do pokoju z dwoma szklankami z napojami. Obróciła się do niego słysząc za sobą jego kroki. Dopiero teraz zauważyła że na ścianie za nią powieszony był obraz który od niego dostała , na chwilę się zachwyciła. Ten obraz wywoływał w niej dreszcze.
-zostawiłeś go pan?
-proszę mówmy sobie po imieniu- speszona bez pośredniością kiwnęła głową – tak, zostawiłem go. -Stanął koło niej i przyjrzał się obrazowi. – miałem nadzieję że jeszcze go ode mnie przyjmiesz, Paulino.- jej imię tak miękko wypowiedział że ponownie poczuła dreszcze. Przestała panować nad swoimi odczuciami i reakcjami organizmu ledwo przekroczyli próg jego domu. Imponowało jej że zabiega o jej względy, że szanuje ją i jej odczucia. Że zależy mu na sprawianiu jej przyjemności. Nie wiedziała skąd ale on wiedział co lubiła, czego chciała czego pragnęła. Dotknął delikatnie jej karku. Zmroziło ja to jednak nie zaprotestowała. Pieścił jej szyję. Poddała się temu dotykowi. Spragniona czułości sama siebie nie poznawała. Przecież ona nie zna tego człowieka. Jednak jej reakcje na niego były dziwne. Była jednak spokojna. Nie czuła się ośmieszona, znieważona. Odwrotnie. Czuła się doceniona. Lew przyciągnął ją do siebie. Patrzył jej prosto w oczy a ona miała wrażenie że serce wyskoczy jej z piersi. Trochę się go bała ale to zaostrzało jej apetyt. Uchwycił jej podbródek i przybliżył się do jej twarzy. Czuła jego oddech , był przyśpieszony tak jak bicie jej serca. Pocałował ją. Nie był to zwykły pocałunek, jego usta delikatnie muskały jej. Delikatnie smakował smaku jej ust, doznanie było wyjątkowe ale nie sycące jej pragnienia. Oderwał się na chwilę od niej przytrzymując ją za ramiona. Nie miała na to ochoty. Chciała dalej czuć jego bliskość.
-Paulino, przepraszam ja nie chciałem cię urazić
-ciii, nie przepraszaj- tym razem to ona przylgnęła do jego ust

„Naprawdę jestem z Tobą na sto procent. Sto procent Marka, sto procent Uli. Sto procent prawdy. Marek- moja miłość nieszczęśliwa… Szczęśliwa? Sama nie wiem. Ile jeszcze mam udawać? Udaję, że to nic. Ale nie jestem, aż taka twarda. W końcu i tak będę musiała powiedzieć. Bo i tak ktoś w końcu się dowie. Powiedział: Ula… jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Ciągle mnie ratujesz. Prostujesz, jak coś schrzanię, ochrzanisz, jak czegoś nie wyprostuję. Dobrze się ze sobą czujemy. Rozumiemy się, ufamy sobie. To coś więcej niż znajomość. Więcej niż przyjaźń. To…”
Helena zastała Marka w jego sypialni. Chciała wiedzieć jak się czuje po spotkaniu z Ulą. Miała nadzieję że coś mu się przypomniało. Nie spodziewała się tego co zastała. Jego pokój wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan. Był zalany łzami, jego włosy miał całe zwichrzone jakby chciał je sobie wyrywać. Szybko do niego podbiegła ale on nie przyjął jej pomocnej dłoni. Nie potrafiła mu pomóc.
-Mamo dlaczego, dlaczego byłem takim draniem.- płakał jak dziecko- mamo ona mi tego nigdy nie wybaczy. Dlaczego nikt nie powiedział mi że postępuje źle, czy nikt nie potrafił mi otworzyć oczu? Nikt?
-była jedna osoba , ale otwarły ci się oczy dopiero jak ją straciłeś..
-Ula?
-Tak Ula
-Moja Ula- zapłakał nad swoim nędznym losem- moja Ulcia- przytulił jej pamiętnik do serca. Matka nie potrafiła patrzeć na jego krzywdę, nie widziała go jeszcze w takim stanie. Nie wiedziała co on czuje, mogła się jedynie domyślać.
-Mamo czy ona mi zdoła wybaczyć?
-już ci wybaczyła, ale takich rzeczy nie zapomina się z dnia na dzień.
-ja zapomniałem- zaśmiał się jednak na jego ustach nie zagościł uśmiech- szkoda że to mnie spotkała amnezja nie ją.


49.


„Jest zazdrosny, ale też się martwi o mnie. Wolałby, żeby Bartek trzymał się z daleka i denerwuje Go, że nic nie może z tym zrobić.
To jeszcze może być udany wieczór. Pod warunkiem, że zapomnę również o tej pierwszej, oficjalnej narzeczonej. Nawet jeśli o niej zapomnę, to czy ona zapomni o nas?
Dziś moje urodziny. Nic na dziś nie planuję. Tylko wyjątkową niespodziankę Marka.
Moje najpiękniejsze urodziny. Najpierw rodzina, przyjaciółki. A potem On… Mój gość specjalny. Mój najlepszy prezent urodzinowy.
Tata, Beti, przyjaciele i On… „Dobrze jak nie za dobrze”. A jak jest tak cudownie? To chyba niedobrze. Coś się może popsuć
Moje życzenie urodzinowe? Myślałam o Tobie. To znaczy, o nas… żeby nasza znajomość przetrwała jak najdłużej.
Powiedział, że dziś liczę się tylko ja. Czyli kto? Asystentka? Wspólniczka? Przyjaciółka? Czy druga narzeczona?
To miały być najpiękniejsze urodziny w moim życiu. Najbardziej niezapomniane. I na pewno szybko o nich nie zapomnę. Gdybyśmy mogli spotykać się otwarcie, nie byłoby tych wszystkich problemów. Tajemnice nie są romantyczne. Każą kłamać, bać się, uciekać. Nawet ze sobą nie możemy być szczerzy.
To były najgorsze urodziny w moim życiu. Na szczęście mam je już za sobą. I szczęście też już mam za sobą.” Helena czytała pamiętnik Uli który podał jej Marek. Kochała już tą dziewczynę jak własną córkę i zastanawiała się czy naprawdę Marek jest wart tego aby Ula mu przebaczyła? Owszem jest jej synem ale nie ma prawa tak krzywdzić Uli. Gdy czytała z jakim zaufaniem dziewczyna oddawała mu serce z dnia na dzień to ból ściskał jej własne. Kochała Marka ale nie wiedziała czy to co czuje do Uli jest na tyle trwałe i szczere aby już nigdy jej nie skrzywdził. Nie miała prawa ingerować w relacje pomiędzy nimi a to co opowiedziała Uli było właśnie taką ingerencją. Nie wiedziała teraz czy dobrze zrobiła. Marek był kobieciarzem. Ula zwabiła go swoją świeżością, naturalnością . Nie takie dziewczyny znał do tej pory. Czy to mu się nie znudzi? Nie potrafiła narażać ponownie Ule na rozczarowanie a właśnie tak mogła się zakończyć znowu ta znajomość, tym razem jednak Ula ryzykuje już nie tylko swoje szczęście ale także dzieci.
Pauline obudziły promienie słoneczne delikatnie centymetr po centymetrze zalewające pokój. Nie za bardzo docierało do niej to gdzie się znajduję i dlaczego śpi w obcym łóżku. Podniosła głowę i zobaczyła koło siebie śpiącego nagiego mężczyznę lekko okrytego atłasowym prześcieradłem. Przeraziła się, to nie był Marek. Nie wiedziała , boże nie miała pojęcia jak to się stało że wylądowała w łóżku z obcym mężczyzną. To przecież nie było do niej podobne. Dotknęła obolałej głowy próbując sobie cokolwiek przypomnieć. Mężczyzna lekko się poruszył a ona nie wiedziała co ma zrobić, gdzie ma schować swoje nagie ciało. Cała jej garderoba leżała porozrzucana na podłodze, i nie było by problemu gdyby wiedziała jak ma ją pozbierać nie zauważona. Delikatnie się poruszyła na łóżku aby ześlizgnąć się bezdźwięcznie jednak jak na złość materac stylowego łóżka zaskrzypiał. Zamarła na chwile nie oddychając nawet. Pierwszy raz nienawidziła antyków. Kto coś takiego wymyślił? Dużo lepsze było by jakieś badziewie z Ikei. Zaryzykowała, podniosła się całkiem na łóżku i ześlizgnęła na podłogę jedną nogę która również jak na złość zaskrzypiała. Co za dom! Mężczyzna na łóżku obrócił się i przylgnął do niej całym ciałem. Jego ciepło było nie do wytrzymania. Jego ręce oplatały ją jak bluszcz trujący, wędrowały po jej nagim ciele jakby doskonale znały każdy nawet najdrobniejszy zakątek. Mężczyzna sprawiał wrażenie jakby jej ciało do niego należało ta myśl była okropna. Nie potrafiła wytrzymać nawet sekundy dłużej. Zaczęła krzyczeć, zdarła z niego prześcieradło i nie patrząc nawet na jego twarz wybiegła z pomieszczenia okrywając się delikatnym materiałem.


50.



Helena chodziła jak w amoku. Nie cieszyło jej nic, nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Po tym co przeczytała w pamiętniku Uli czuła się okropnie. Nie chciała tego czytać ale Marek ją o to prosił. Była zdruzgotana tym co przeczytała i usłyszała. Było jej żal ich obojga, Ula kochała ale nie potrafiła już zaufać, Marek zrozumiał że ją kocha dopiero wtedy jak stracił. Z zamyśleń wyrwał ją Krzysztof. Wystraszona upuściła grabeczki którymi spulchniała ziemie wokół kwiatków.
-Wystraszyłeś mnie
-A o czym ty tak myślisz intensywnie?
-O niczym szczególnym..
-Helenko powiedź mi czy przyjmiesz moje zaproszenie na kolacje do restauracji?
-Krzysiu- wstała i pogłaskała go wierzchem dłoni po policzku- Nie powinniśmy teraz zostawiać Marka samego, zjemy w domu.
-nie daj się prosić Marek jest już dorosły i sobie poradzi- Helena popatrzyła mężowi głęboko w oczy, zobaczyła w nich niepokój. Nie rozumiała tego przecież kryzys firmy zażegnany, ich jedyne dziecko żyje i zaczyna odzyskiwać pamięć. Czego chcieć więcej. Życie jest za krótkie aby przejmować się błahostkami, trzeba żyć dniem dzisiejszym i przyjmować co nam przyniesie jutro.
-Krzysiu czy coś się stało?- zaniepokojenie jednak wzięło górę.
-Czy coś się musi dziać żebym chciał cię zaprosić na kolacje?
-Nie, przepraszam, jestem chyba przemęczona i coś sobie wymyślam. Miałam wrażenie że coś cię gnębi.
- Heleno ciągle jesteś zmęczona. Nie wiem co się z tobą dzieje. Niby jesteś radosna pełna energii jednak jak proponuje ci wyjście do restauracji to nagle jesteś zmęczona. To mnie gnębi. Chce wiedzieć co się z tobą dzieje
- a co ma się dziać? Ja nie zauważyłam żadnych zmian..
-nie? To ciekawe jak mi wytłumaczysz ciągłe znikanie w ciągu dnia. Nie ma cię godzinami, wracasz szczęśliwa i zmęczona a ja odchodzę od zmysłów gdzie ty się podziewasz..
-Krzysztof jesteś zazdrosny?- zdziwiona przystanęła i patrzyła mu w twarz.
- tak jestem zazdrosny- mężczyzna spuścił wzrok. Było to dla niej tak śmieszne że w końcu nie wytrzymała i wybuchła śmiechem, jacy ci mężczyźni są dziwni.
-Krzysiu owszem zdradzam cię- wybałuszył oczy zdziwiony że tak bezpośrednio powiedziała mu o tym nad czym zastanawiał się od kilku miesięcy. – zdradzam cię i to nie z jedną osobą a nawet z dwoma – uśmiechała się tajemniczo a on nie wierzył własnym uszom. Jego żona go zdradzała.
-Krzysiu, wiem że to się wyda dziwne ale chciałabym żebyś poznał te osoby- przyłożyła dłoń do jego policzka a on w geście nienawiści jaką ujrzała w jego oczach szarpnął ją i odsunął się od niej.
- jak możesz, jak mogłaś mi to zrobić i teraz pójdziemy przedstawisz mi swoich kochanków i jak mnie nazwiesz. To jest właśnie ten którego dla was zostawiłam. To ten któremu przyprawiłam rogi? – rozgoryczenie było silniejsze od miłości jaką ją darzył.
-proszę cię tylko o to czy to naprawdę tak wiele?- mimo że obrócił się gotowy do odejścia od niej słysząc jej rozgoryczenie w głosie zatrzymał się i powiedział- dobrze skoro tak wiele to dla ciebie znaczy i tylko to się teraz dla ciebie liczy to zrobię to. Upokorzę się za naszą miłość która niestety minęła.
-Dobrze więc bądź gotowy za godzinę.

Paulina wybiegła z sypialni i biegła korytarzami. Wszędzie były porozrzucanie części jej garderoby. W pośpiechu lapała je i biegła dalej. Nie pamiętała drogi, gubiła się w tych ciemnych korytarzach i miała wrażenie że krąży jak po labiryncie w kółko. Spanikowała. Kurczowo trzymała materiał bojąc się aby przypadkiem nie upadł odkrywając jej nagość. W reszcie po kilkunastu minutach biegu znalazła jakieś drzwi z tego długiego zakręconego korytarza. Wbiegła do salonu i już wiedziała z kim spędziła noc. Nie wiedziała czemu nie pamiętała teraz jednak wszystko było świeże. Na samą myśl o tym z jaką pasją oddawała się Lwowi wczorajszej nocy zalała się zimnym potem. Tak nie zachowywały się damy lecz prostaczki. To jednak jak na nią działał nie było od niej uzależnione. Wpadła w pułapkę. Pułapkę namiętności i miała nadzieję że w przyszłości miłości. Bo nikt nigdy przedtem jak i zdawała sobie sprawę z tego że już nikt nigdy po tym nie rozpali w niej takiego ognia jaki udało się temu ruskowi. Zaśmiała się pod nosem na samą myśl o tym z kim planowała w tym momencie przyszłość i z kim przeżywała rozkoszne chwilę jeszcze parę godzin wcześniej.
-tutaj jest moja księżniczka – do salonu wszedł Lew opatulony w eleganckim szlafroku- co się stało miałaś zły sen?
-tak jakiś koszmar ale już w porządku, obudziłam się
- to dobrze – przytulił się do niej. Zagotowało w niej, chciała jego bliskości. Chciała aby ją dotykał. Chciała sprawdzić że to nie wczorajsze zmęczenie czy kilka drinków sprawiło że czula się jak w niebie. Przytuliła się do niego mrucząc czułe słówka. Nie czekał długo, wziął ją na ręce, i zaniósł z powrotem do sypialni. Wiedziała że nie ma odwrotu, już jest jego wczoraj, dziś i na zawsze, bez jego miłości i czułości spali się jak suchy liść w ognisku. Wiedziała także że to co było z Markiem było marne i nie prawdziwe. Jeżeli Marek czuł się tak samo przy Uli to wiedziała że to nie było od niego zależne. W tym momencie go rozumiała i wybaczyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz