Get your own Digital Clock

piątek, 30 października 2009

"Wybacz mi..." cz.10 wg Małgośki

Marek spał już, lecz ona nie potrafiła zasnąć.Była szczęśliwa, bo należał do niej,kochał ją i była tego po stokroć pewna.Jej ciało zmęczone miłością wciąż nosiło na sobie jego slady.Czuła pocałunki i ten czuły delikatny dotyk.Nie pamięta by wcześniej się tak kochali, jak straceńcy, którzy za chwile muszą oddać zycie.Pogładziła go po zarumienionej twarzy jej dotyk sprawił, że uśmiechnął się sie przez sen wzmocnił uścisk tuląc ja jeszcze bardziej.Jego zapach odurzał ją i sprawiał ze pragnęła go znowu.Musnęła ustami jego usta zamruczał cicho.Ponowiła próbę i tym razem odwzajemnił pocałunek. Bezwiednie pogłębiał go coraz bardziej a jego dłonie odnajdywały cudowne zakamarki ciała, które sprawiały, że pożądanie Uli wzrosło. gładziła jego nagie plecy ramiona, uwielbiała dotyk jego skóry,zapach.Marek jeszcze senny wpił się w jej usta prosząc błagając a wkrótce żądając o więcej,pieścił ją dłońmi.Zespoleni w jedno ciało dawali i brali z siebie na wzajem wszystko, co mogli sobie ofiarować.Ula nie mogła opanować oddech uczuła się jakby pędziła ku zatraceniu.Marek otoczył ja tak silnie ramionami, że miała wrażenie jedności z jego ciałem.Wargi pulsowały od namiętności pocałunków, miłość sprawia ze tracili kontakt z rzeczywistością.Zmeczeni,spoceni nie potrafili przerwać uścisku ramion tulili się do siebie nadal

-Umarłam… -dziwnym głosem powiedziała Ula

-Nie kochanie zaczynasz dopiero żyć

Uśmiechnęła się do niego przekornie i ucałowała czule jego nos

-Przy tobie…na zawsze…

Marek uśmiechał się cały czas nieświadomy tego,że jego oczy lśniły szczęściam.Violetta to jednak wspaniała intrygantka, bez niej nie był w stanie pojednać się z Ulą

-Violettcie należy się podwyżka- zarechotała Ula jakby czując, o czym myślał

-O tak,wieelka premia-śmiał się głośno

-A teraz może się zdrzemniemy,co?-jej głos był zmęczony

-A, jeśli znikniesz?-Zapytał

-Nie ma takiej opcji kochany

Marek objął ja ramieniem a ona objęła go w pasie i tak zasnęli szczęśliwi i zmęczeni

-//-

Kolejny dzień był ich ostatnim dniem uwięzienia korzystali, więc z niego ile się tylko dało.

Śniadanie przygotowywali razem, lecz Marek wciąż ją całując przedłużał tę czynność głód dawał o sobie znać a pora śniadania nie miała nastapić.Kiedy Ula próbowała wbić jajka na patelnię Marek złapał ja nagle w pół i zaczął wirować nieszczęsne jajka wyładowały na podłodze.Nie przejęli się tym tylko chichotali jakby to była wspaniała zabawa.Marek posadził ja na stole ostrzegając, że jest tak głodny a ona taka apetyczna, że nie sposób się oprzeć.Kochali się nie myśląc o jedzeniu, straciło ważność.Śniadanie zjedli 2 godz później.Ogladali potem telewizję tzn może i mieli taki zamiar, lecz kanapa była zbyt wygodna a Ula chichocząc nie oponowała przed jego pieszczotami. Godzina za godziną umykały szybko a oni nie tracili czasu na drobiazgi.Kochali się wiele razy pocałunkom nie było końca, lecz gdy nadszedł późny wieczór oboje posmutnieli.Zdali sobie sprawę, że pora wracać do rzeczywistości a nie mieli na to ochoty.

-Szkoda ze Violetta jutro rano nas uwolni –burknął Marek

-Tak wielka szkoda…

-A może poprosimy jeszcze o tydzień-Marek śmiał się zadowolony z pomysłu

-Pomysł dobry, lecz niemożliwy muszę wracać do domu…O boże oni się tam martwią gdzie zniknęłam

-Ula, Violetta zadbała o wszystko twój ojciec wie ze jesteś ze mną

-To dobrze –pogładziła go po twarzy-to najcudowniejsze dwa dni mego życia.

Marek zamyślił się chwilę

-Możemy je powtarzać codziennie

-Jak? Wiesz ze to niemożliwe

-Zostaniesz Ula Dobrzańską-patrzył jej w oczy oczekując reakcji

Dopiero po chwili dotarły do niej jego słowa oczy zaszły jej łzami

-Chcesz bym za ciebie wyszła?-Powiedziała to niepewnym głosem

-Pragnę tego…bardzo-nie spuszczał z niej wzroku

Ula rozejrzała się po pokoju a z jej oczu płynęły łzy

-A, jeśli to tylko chwila zapomnienia i przestaniesz mnie kochać, i pożałujesz tej chwili?

-Ula spójrz mi w oczy-ujął w dłonie jej twarz-To nie chwila to moje serce od dawna jest pewne, że to dobra decyzja najlepsza ze wszystkich, jakie w życiu podjąłem!

-A, jeśli…-zajakneła się Ula

-Nie ma jeśli!Kochasz mnie prawda?

-Tak

-To, po co się zastanawiasz oszalałem na twoim punkcie i nigdy nikogo nie kochałem tak bardzo jak ciebie a teraz ty nie chcesz byśmy byli razem?

-Chcę, ale boję się, że kiedyś tego pożałujesz

-Nigdy!-Jego usta wpiły się w jej usta, drżał z obawy i niepewności

Kiedy przerwał pocałunek zobaczył w jej oczach ze jest już pewna odpowiedzi

-Urszula Dobrzańska brzmi pięknie, chociaż Cieplak tez było dobrze-śmiała się szczęśliwa, bo uwierzyła, że mają szansę być razem.

Marek na chwilę wypuścił ja z ramion po to tylko by wyjąć coś z nocnej szafki. Otworzył małe satynowe pudełeczko i wyjął z niego pierścionek. Diament skrzył się a ona nie mogła oderwać od niego oczu.Marek ukląkł przy łóżku tuż przy jej stopach wziął jej dłoń w swoją zaczął przemowę

-Nie byłem Ciebie wart, lecz ty mnie pokochałaś nauczyłaś, co to ciepło, miłość i zaufanie.Wspierałaś mnie w trudnych chwilach, za co ja odpłaciłem ci bólem.Nie wyrzuciłaś mnie jednak ze swego serca.Pokochałem cie tak bardzo ze prawie oszalałem na myśl, że cie straciłem, ale teraz jesteś przy mnie i kochasz mnie a ja jak wariat kocham ciebie. Wyjdź za mnie… chociaż nie jestem ciebie wart, ale ty nauczysz mnie wszystkiego co dobry człowiek wiedzieć powinien.Zostań matką moich dzieci i kochaj mnie i nigdy nie przestawaj!

Wsunął na jej palec pierścionek i pocałował jej dłoń a potem spojrzał w jej oczy oczekując odpowiedzi.

Płakała.Płakała ze szczęścia, bo spełniło się jej wielkie marzenie.On kochał ja i prosił by za niego wyszła. Otarł jej czule łzy z twarzy.

-Wyjdę za ciebie, dlatego ze cie kocham i dlatego ze zawsze byłeś i będziesz dobrym człowiekiem.Nikt inny nie mógłby być ojcem moich dzieci…tylko ty

Przytulił ja do siebie i złożył na jej ustach pocałunek.Szczęście rozpierało jego serce.Połozyli się spać z nadzieją na dobre i piękne jutro.A wspólna przyszłość stała przed nimi otworem.Świtało już prawie, gdy zapadli w sen.A rano wolnym krokiem skradała się do sypialni Violetta.Cichutko otworzyła drzwi i ujrzała ich śpiących w swoich ramionach. Wycofała się z pokoju i głośno powiedziała do siebie

-Violetta jesteś boska-zaklaskała w dłonie chichocząc

Zostawiła na stoliku telefony, klucze od mieszkania i wyszła tak cicho jak weszła.Nie chciała ich budzić. Przecież to ona ich połączyła chciała, dać im jeszcze trochę czasu w samotności.

3 komentarze:

  1. Fantastyczne opowiadanie!!!!
    Proszę o więcej,dużo więcej :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest piękne ;)
    Jeszcze nie czytałam tak wspaniałego opowiadnia jak twoje Małgośka ;)
    Masz talent! ;D

    Asiol ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe :D normalnie zachciało mi się płakać ;D !

    OdpowiedzUsuń