Get your own Digital Clock

poniedziałek, 12 października 2009

"NIEUDANE PRÓBY"... czyli odcinek 183 wg interpretacji Martham

Nastał nowy dzień. Ula wyciągała ubrania z torby by wrzucić je do prania. Sprawdzała kieszenie wszystkich spodni. Wzięła do ręki również te w które była wczoraj ubrana. Włożyła rękę do kieszeni dżinsów i wyciągnęła z niej kartkę. Kartkę którą zostawił jej Piotr. Rozłożyła i spoglądając na nią usiadła na łóżko, po czym skierowała wzrok na sufit. Błądziła przez chwilę po nim oczami, a następnie po raz kolejny zerknęła na ową kartkę i nie składając wyrzuciła ją do wiklinowego kosza.

Violetta z pośpiechem weszła do firmy, a następnie stanęła przy recepcji.

- Są takie gigantyczne korki. Marek u siebie? – spytała Anię próbując złapać oddech.

- Jeszcze nie. – odpowiedziała recepcjonistka.

- To po co się tak spieszyłam? – jęknęła Viola i powolnym krokiem ruszyła w stronę swojego stanowiska.

- Viola! – zawołał Wojtek widząc ją na korytarzu.

Kubasińska rozpoznając głos chłopaka nagle zaczęła przed nim uciekać próbując nie potknąć się o swoje nogi.

Marek wszedł do swojego gabinetu, swoją aktówkę rzucił na kanapę, zdjął marynarkę i usiadł za biurkiem. Po chwili do gabinetu weszła Helena.

Violetta stała przy biurku i poprawiała sobie biustonosz. Nie zauważyła w którym momencie obok niej pojawił się syn Pshemko i zaczął rozkosznie wpatrywać się w jej biust.

- A! – krzyknęła gdy tylko podniosła wzrok.

- Jeżuniu, chcesz mnie o zawał doprawić?! – ganiła sekretarka.

- Przepraszam, nie chciałem cię przestraszyć. – powiedział miedzianowłosy.

- Chciałeś, nie chciałeś. Czego tutaj? – rzuciła panna Kubasińska.

- No bo wiesz. Ostatni nam jakoś nie wyszło, to nasze spotkanie. Więc umówmy się może w taki dzień w który nie będziesz umówiona do kosmetyczki. – zasugerował Wojtek.

- A co, nie podobało ci się wczoraj? – dociekała Violetta kładąc ręce na biodrach.

- Nie no, było bardzo fajnie. Tylko że nie doszliśmy do obiadu, a co dopiero czekać na deser. – mówił rozpalony podchodząc do niej bliżej.

Ona skrzyżowała na piersi ręce, wystraszona chciała zrobić krok do tyłu lecz nadziała się o kant biurka.

- Aua! – krzyknęła.

- Ojej, bardzo boli? – spytał troskliwie Wojtek łapiąc ją za obolałe udo.

- Co ty robisz? – spytała zszokowana zbijając jego rękę i odpychając.

Marek ugościł swoją mamę na kanapie.

- Sama nie rozumiem, jak po tylu latach, tak nagle… - zaczęła Helena.

- Mamo, proszę… Naprawdę tak jest lepiej. – przerwał jej syn.

- Dla kogo lepiej? – spytała.

- Dla wszystkich. Lepsza najgorsza prawda niż kłamstwo, prawda? – tłumaczył młody Dobrzański.

- To piękne frazesy, synu, tylko że… - przerwała na chwilę. - Byliście… jesteście z Pauliną stworzeni dla siebie.

- Dlatego, że mamy razem firmę? – mówił podirytowany wstając z kanapy i siadając na fotelu.

- Dlatego, że jesteście do siebie podobni. – stwierdziła.

- Nie jesteśmy podobni do siebie. Naprawdę tego nie widzisz? – ciągnął swoje nadmiernie gestykulując rękoma.

- Po prostu mi powiedz, co się stało – poprosiła Helena.

- To nie miało sensu.

- Zrozumiałeś to na tydzień przed ślubem? – zdziwiła się.

- Lepiej tydzień przed niż tydzień po. – zauważył Marek. - Mamo… w moim życiu pojawił się ktoś inny… - dodał już nieco spokojniejszym tonem.

- Inny…? Kto?

- Ula. – wyznał.

- Jaka znowu Ula? Chyba nie… ta… To nie jest wystarczający powód, żeby marnować sobie życie.

- Mamo, nie rozumiesz, mnie naprawdę na niej zależy… - mówił patrząc jej głęboko w oczy.

- Teraz tak ci się wydaje. Ale za jakiś czas zrozumiesz, że to wszystko jest… jakimś nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności. Może mieliście z Pauliną gorszy czas, może coś się nie układało i wtedy pojawił się ktoś trzeci… - oceniła Helena.

- Ula. – poprawił matkę brunet.

- Ula. Tak. Pojawiła się Ula. I może wydarzyło się między wami coś… Co przez pomyłkę wziąłeś za miłość. Tak się czasami zdarza w życiu. Jeszcze będziecie się z Pauliną z tego śmiać…

- O czym ty mówisz? Chyba sama w to nie wierzysz. – roześmiał się.

- Marek, kochanie, nie przekreślaj swojego szczęścia z powodu jakiejś przelotnej…

- To nie jest przelotne! I to nie jest pomyłka! Zrozum, mamo. Nigdy na nikim mi tak nie zależało. Będę walczył jak tylko mogę, żeby to uratować. To jest dla mnie teraz najważniejsze. – wybuchnął Marek wstając z fotela i kierując się w stronę biurka.

- Widziałem cię wczoraj z tym asystentem Pshemko, to ten twój ofiarodawca? – dopytywał się siedzącej za biurkiem Violki z uśmiechem Sebastian.

- Seba, o czym ty mówisz? Ja? – udała zdziwienie.

- Nie rób ze mnie kretyna, widziałem jak jechałaś z nim wczoraj samochodem jego tatusia. – mówił zgryźliwie.

- Może nim jesteś. – skwitowała biorąc do ręki pilniczek i zaczynając piłować paznokcie.

- Jesteś naprawdę śmieszna. Myślałaś że was nie zauważę? – podniósł głos.

- No, no. Tylko nie tym tonem. A śmieszny to sam jesteś. Z tą twoją zazdrością. – oceniła panna Kubasińska.

- Ja zazdrosny? A niby o co? Chyba nie o ten twój sylikonowy biust. – odezwał się wkurzony i poszedł sobie.

- O wypraszam sobie. Sylikonowe to jedynie mam uszczelni. Do okna. – rzuciła oburzona i z obrażona miną skrzyżowała ręce na piersiach.

Ula gotowała w kuchni obiad dla rodziny. Dodała do gotującej się w garze zupy szczyptę pieprzu, zgarnęła ze stołu łyżkę i chciała jej skosztować. Nagle na stole zaczął wibrować jej telefon. Wystraszyła się i niechcący oblała się łyżką zupy którą trzymała w ręku.

- Aj. – rzuciła patrząc na plamę na spódnicy.

Jedną ręką sięgnęła po komórkę, a drugą po ręcznik by wytrzeć plamę.

- Słucham. – wydukała.

- Ula. – zawołała Iza z entuzjazmem w głosie.

- Iza. – odpowiedziała jej tym samym Cieplakówna. – Coś się stało że do mnie dzwonisz?

- Nie, nic. Chciałam się tylko spytać jak co tam ciekawego u ciebie na Mazurach. – odparła.

- Właściwie to już wróciłam. – wyznała Ula.

- I nic nie mówisz? Będziesz musiała nas odwiedzić. Tyle się w firmie zmieniło. Począwszy od tego odwołanego ślubu. – mówiła jak najęta.

- Iza, jakiego odwołanego ślubu? – zdziwiła się dziewczyna i usiadła przy kuchennym stole.

- No bo podobno Paulina odwołała ślub bo dowiedziała się że Marek ma znowu z kimś romans. Tym razem się doigrał. – tłumaczyła koleżance Izabella.

Wtedy Ula na korytarzu zauważyła uśmiechającego się do niej Marka. Oniemiała na jego widok. Powoli się rozłączyła i odłożyła telefon.

-Violetta dobrze że cię widzę. – odparł Aleks łapiąc ją w pokoju socjalnym.

- Nie wiem czy ja się mam cieszyć. – odpowiedziała ciężko przełykając ślinę.

- Nie masz się czego bać. – wyznał Febo puszczając jej swój chytry uśmieszek.

- Mam do ciebie interes. – przeszedł do rzeczy.

- Ja już nie nagrywam rozmów. – rzuciła nerwowo Violka podnosząc ręce w geście niewinności.

Aleks popatrzał na nią spode łba.

- Dyktafon mi się zepsuł. – dodała.

- Nie ważne. – oznajmił. – Nie będzie ci w bufecie potrzebny.

- Jak to w bufecie? – zdziwiła się Kubasińska.

- Dobrze słyszysz. Masz jutro dyżur w bufecie. – powiedział rozbawiony brunet.

- Chyba sobie jaja kroisz. – odezwała się zbulwersowana.

- Nie Violetta. Bufetowa jest na urlopie i ktoś musi ją zastąpić. – wyznał i poszedł dalej.

- Ale dlaczego ja? – wołała jeszcze za nim blondynka.

- Nie powinieneś być w Mediolanie? – zapytała do Marka Cieplakówna. - Dzisiaj ślub…

- A ślub… tak, nie odbędzie się. Myślałem, że wiesz… - odparł wchodząc do kuchni z bukietem kwiatów w ręku.

- Nie, nie wiem. – skłamała.

- Odwołałem ślub, bo… - próbowała się wytłumaczyć.

- Nie, Marek! Nie wiem, czy chcę tego słuchać. A raczej wiem, że nie chcę. – wybiegła z kuchni i wybiegając z domu trzasnęła drzwiami.

On po chwili wybiegł za nią. Zatrzymał ją przy furtce łapiąc ją za rękę.

- Nie mogę poślubić kogoś, kogo nie kocham. – kontynuował.

- Marek, przestań, proszę cię! – wołała wyrywając się.

- Ula, musisz uwierzyć, że nie chcę być z nikim innym. Tylko z tobą. Nie wierzysz mi…

- Nie. – odpowiedziała Cieplakówna ze łzami w oczach.

- A jednak to prawda. – powiedział pod nosem.

- Zjawiasz się tu nagle nie wiadomo skąd, z kwiatami, z tymi… deklaracjami, a ja mam tak po prostu uwierzyć?! – krzyknęła drżącym głosem i pobiegła na ganek.

- Powiedziałem tylko to, co od dawna chciałem ci powiedzieć. To i tak dużo. Mogę cię prosić tylko o jedno? Pomyśl o tym, co powiedziałem, dobrze? Pomyśl, czy… czy mogłabyś mi uwierzyć. – zawołał w jej stronę i ta zatrzymała się. Jednak się do niego nie odwróciła. Stała z wzrokiem wlepionym w ziemię. On powolnym krokiem podążył w stronę samochodu i wsiadł do niego.

1 komentarz: