poniedziałek, 31 sierpnia 2009
KOCHANI !!!
SZKOLNE CZASY cz.16 - twórczość loose
Ula z przerażeniem spojrzała na Marka i odłożyła kieliszek na nocną szafkę
-Kto to może być?- zapytała szepcąc
-Nie wiem, mówiłem Pauli, że się wcześniej kładę- powiedział delikatnie wstając z łóżka
-Widziałam ją, jak wychodziła kilka minut temu z pokoju Aleksa, po paru drinkach-rzekła Ula robiąc dziwną minę.
-Zobaczę kto to- szepnął podchodząc na palcach do drzwi-Cholera- przeklnął
-Co jest?- zapytała stając obok niego
-To Aleks, dobra udajemy, że nas nie ma- powiedział biorąc dziewczynę za rękę i prowadząc ją w stronę łóżka.
-No to mam zostać tu na noc?- ze zdziwieniem spojrzała w głąb jego oczu.
-Chciałbym ci przypomnieć, że jedną noc już mamy za sobą- zamruczał jej do ucha, po czym położył ją delikatnie na łóżku i ułożył się obok niej.
-Było wtedy cudownie- zaczęła wodzić palcami po jego torsie
-Cudownie, byliśmy młodzi, szaleńczo zakochani- mówił Marek mając przymknięte oczy
-Teraz jesteśmy trochę starsi, ale chyba wciąż… zakochani- zaczęła niepewnie Ula nieznacznie przytulając się do mężczyzny.
-Bardzo cię kocham, mimo upływu lat…- rzekł całując ją-A tak w ogóle to może chrzanimy ten nasz układ, nie mam siły traktować cię jak przyjaciółki, biorę cię od razu całą- Ula w tej chwili zaśmiała się na głos, nie wiedząc jak wielki zrobiła błąd.
Popatrzyli się na siebie znacząco, po czym znów utonęli w pocałunkach…
-Aleks może pójdę po Marka, zawsze ten Włoski klimat tak na niego wpływał- mówiła Paula przegryzając rogalika.
-Na pewno zaraz przyjdzie, ciekawy jestem co z Ulą- mruknął do siebie, wciąż mając przed oczami widok Uli wychodzącej w koszuli Marka z jego pokoju o 5 nad ranem.
-Dzień dobry- powiedziała wesoło Ula
-Witaj- uśmiechnęła się szczerze Paula- Ojj nie ubrałaś nic czerwonego- upomniała ją Włoszka, lustrując jej ubiór, który składał się z niebieskich szortów i białego podkoszulka.
-Nie posiadam czerwonych ubrań, zresztą przy tobie w czerwieni wypadłabym marnie- zaśmiała się i wzięła szklankę soku.
-Jak spałaś?- zapytał Aleks, patrząc na nią podejrzliwym wzorkiem.
-Bardzo dobrze, kelner przyniósł mi przez przypadek włoskie wino, wypiłam trochę za dużo i dlatego się spóźniłam, zaspałam- powiedziała marszcząc w dłoniach serwetkę.
-Ojj my też wczoraj wypiliśmy kilka drinków, mam nadzieję, że Marek zaraz zejdzie- westchnęła głęboko Paula.
-Już jestem- powiedział Marek kładąc dłonie na ramionach Pauli, usiadł naprzeciwko ukochanej i zaczął obdarzać ją czułym spojrzeniem, który doprowadzał ją do czerwonych rumieńców.
-Jest piękna pogoda, teraz możemy iść na plażę, a o siedemnastej mamy spotkanie z tymi sponsorami- powiedział Aleks wycierając usta serwetką.
-Świetnie, w takim razie po śniadaniu przebieramy się w stroje i idziemy na plażę- rzekła wesoło Paula- Ja już się najadłem- Powiedział Marek zjadając szybko kajzerkę.
-W takim razie chodźmy wcześniej i zajmiemy miejsca naszym panią- uśmiechnął się perliście do Uli i poszedł z Markiem do windy.
-Nie masz żadnych skrupułów- powiedział ostrym głosem Aleks, gdy drzwi windy się zamknęły.
-O co ci chodzi ?- zapytał Marek
-Widziałem Ulę, jak wychodziła z twojego pokoju nad ranem- powiedział patrząc mu z mordem w oczach w twarz.
-Owszem, była u mnie. Zatrzasnęły jej się drzwi do pokoju, była w samej piżamie, więc wstydziła się iść do recepcji i przyszła do mnie. – powiedział normalnym tonem
-Nie sądziłem, że nawet jej nie odpuścisz?- prychnął
-Słuchaj Aleks, Ula to jest moja przyjaciółka, wspominałem z nią stare czasy, nigdy nie zaciągnął bym jej do łóżka- rzekł stanowczo i wyszedł z windy
-Wiem, że kiedyś przez ciebie cierpiała, nie rób jej nadziei, człowieku za miesiąc się żenisz- zawołał, gdy Marek stał przy drzwiach.
-Zobaczymy- rzucił i wszedł do swojego pokoju.
Po godzinie Paula i Marek leżeli już na leżakach.
Nagle podszedł do nich Aleks
-Idę popływać…- zaczął jednak nie dokończył, ponieważ oniemiał na widok, Uli, która zmierzała do nich ubrana w bikini o kolorze czekolady, na które zarzuconą miała jedynie prześwitującą jasną koszulkę.
-Przepraszam, ale miałam pilny telefon z firmy- powiedziała ściągając koszulkę i wygodnie siadając na leżaku.
-Aleks, zasłaniasz mi słońce- powiedziała do Aleksa, który stał przed nią z rozdziawioną buzią.
-Ahh.. sory… to ja ten no … idę- powiedział po czym kilka razy zerkając na Ulę, poszedł w stronę morza.
Marek siedział i napajał się widokiem ukochanej, wyglądała zupełnie inaczej niż Paula. Mimo tego, że była niższa, wyglądała rewelacyjnie i o wiele razy seksownej niż panna Febo, na jej krągłych biodrach znajdowały się sznureczki, które podkreślały zgrabne uda, jej szczupły brzuch, nie taki kościsty jak Pauli, prosił się o obdarzanie go pocałunkami, następnie uśmiechnięta twarz muśnięta jedynie tuszem i błyszczykiem uśmiechała się błogo.
Z rozmyślań wyrwał go głos Pauli
-Marco idę do pokoju, zapomniałam pomadki ochronnej- powiedziała Paula, zarzucając pareo na biodra i idąc w stronę hotelu.
Marek natychmiast podszedł do Uli
-Wyglądasz tak kusząco, że nie mogę się na niczym skupić- szepnął Marek
-Może zamknij oczy i po prostu ciesz się tą błogą chwilą- powiedziała roześmiana, głaszcząc jego dłoń, która teraz spoczywała na jej rozgrzanej nodze
-Ula, dlaczego ty mi to robisz ?- mruknął, na co ona się zaśmiała
-Marek, masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór ?- zapytał patrząc przed siebie
-Myślę właśnie- mówił gładząc jej skórę i lekko się uśmiechając, gdyż czuł, że przechodzi ją dreszcz, bardzo się cieszył, że nawet taka pieszczota sprawiała jej przyjemność- Wiesz, Aleks cię wczoraj widział, jak rano wychodziłaś z mojego pokoju- rzekł cichym głosem
Ula natychmiast otworzyła oczy.
-Jak to ?- spojrzała na niego przerażona.
-Spokojnie, rozwiałem jego wątpliwości, teraz musimy być bardziej ostrożni-odrzekł z uśmiechem
-Chciałem cię wziąć na romantyczny spacer w świetle gwiazd- rozmarzonym wzorkiem patrzył w jej oczy.
-Marek… dzisiaj jest tam na dole przyjęcie… same szychy może pójdziemy tam, kiedy Paula i Aleks wkręcą się w towarzystwo my pójdziemy zaczerpnąć świeżym powietrzem- powiedziała cichym głosem z chytrym uśmiechem.
-Bajeczny pomysł- powiedział muskając ustami jej rozgrzane ramię- Paula idzie…ehhh- rzekł smutnym głosem i przesiadł się na swój leżak
-Słuchajcie nie uwierzycie, kiedy szłam przez hol, zaczepiła mnie urocza para, od razu się na mnie poznała. Chwile rozmawialiśmy, po czym zaprosili nas na przyjęcie, cudownie prawda, nie ma nic przyjemniejszego niż przyjęcie na plaży po nudnym spotkaniu- powiedziała błogo Paula zakładając okulary przeciwsłoneczne na nos.
Marek popatrzył znacząco na Ulę po czym posyłając jej powietrznego całusa poszedł popływać.
Rymowanki Oshin cz.4
Marek ze strachu trzęsie się
Ula właśnie zbliża się
Paula o kochankę pyta
Ula wyda, czy nie wyda
Że kochanką jego jest
Z nią całuje ciągle się
A ostatnio nawet sypia
Ula wyda, czy nie wyda
Ula nic nie powiedziała
Znikła trauma z jego ciała
Tylko mu alibi dała
Anię też uratowała
Niby w Maćku kocha się
Jutro też spotkają się.
Marek znowu pewny siebie jest
Znowu cały pręży się
Mówi „widzisz Paulina
Viola znowu coś zmyśliła”
SZKOLNE CZASY cz.15 - twórczość loose
Po godzinie dojechali taksówką do hotelu.
-Marco ten hotel jest cudowny- Powiedziała wesołym głosem Paula chcąc pocałować Marka, jednak ten szybko od niej odskoczył i pobiegł bez słowa do recepcji ,a następnie przychodząc z czterema kluczami.
-Słuchajcie, w tym hotelu odbywa się impreza, rocznica czy coś, i mieli większość pokoi pozajmowanych, ale udało mi się zarezerwować cztery jedynki-powiedział jednym tchem, prowadząc ich do windy. Nie chciał im dawać jeszcze kluczy, ponieważ wiedział, że dwa pokoje są na tym samym piętrze, chciał więc aby te pokoje trafiły do niego i Uli.
-Marek, mogliśmy zmienić hotel- powiedziała ostrym głosem Paula
-Ten jest świetny, nie przesadzaj będzie fajnie- uśmiechnął się tajemniczo, już chciał przejrzeć klucze, kiedy jeden wyrwał mu Aleks.
-Ja wysiadam tutaj 5 piętro pokój hmm… 56, super- warknął i poszedł wzdłuż korytarza.
-No to ja biorę ten, przynajmniej jedyny ma wypolerowany numer- powiedziała do siebie Paula
-No to ja wezmę ten – powiedziała cicho Ula- 6 piętro pokój 69, w takim razie zaraz wysiadam- odpowiedziała biorąc walizkę
-Ja jadę na 7 piętro, możemy najpierw podjechać do mnie ?- zapytała, chociaż dla Uli i Marka brzmiało to jak zdanie twierdzące.
-Kochanie, umawiamy się w restauracji za czterdzieści minut,- szepnęła do narzeczonego, po czym zwróciła się do Uli- Uleńko ubierz coś czerwonego, Włosi uwielbiają ten kolor, zwłaszcza Aleks- powiedziała ze znaczącym uśmiechem po czym udała się do swojego pokoju.
-Jak dobrze, że nic nie wzięłam czerwonego- powiedziała Ula oddychając z ulgą,
Marek w tym czasie się zaśmiał i lekko ją objął.
-Chciałem mieć pokój z tobą na tym samym piętrze, ale Aleks gwizdnął twój klucz, więc jestem skazany na niego- rzekł z zawiedzioną miną
-I tak ciekawie wymyśliłeś z tymi pokojami- zaśmiała się
-Słuchaj teraz idziemy do swoich pokoi, rozpakuj się i odśwież, po kolacji pójdziemy na spacer, a później z ogromnym bólem głowy i bardzo zmęczony odwiedzę cię w pokoju z butelką najlepszego włoskiego wina- zamruczał jej do ucha Marek, przyprawiając ją o dreszcze
-Nie wiem czy otworzę panu drzwi- powiedziała dziewczyn patrząc mu w oczy, Marek już chciał coś powiedzieć, ale przerwał mu jakiś Włoch nerwowo machając rękami.
-Uups, chyba minęliśmy nasze piętra, to w takim razie do góry- rzekł Marek przepraszającym wzrokiem patrząc na Włocha, a potem znów przybliżając się do Uli.
-Czekaj na mnie o dwudziestej pierwszej- szepnął całując ją w policzek po czym wysiadł zmierzając ku swojemu pokojowi.
Ula oparła się o ścianę w windzie i z rozmarzeniem patrzyła przed siebie. Wydawało jej się nie wiarygodne, wszystko co się działo wokół niej, ale jakie to było romantyczne. Zakochany Marek odrzucający narzeczoną i bądź co bądź zauroczony Aleks ściągający maskę i pokazujące drugą twarz.
Po kolacji udali się na spacer wzdłuż morza.
Kiedy Aleks prowadził z Ulą bardzo ciekawą konwersacje Paula podeszła do Marka i chwyciła go za rękę.
-Kochanie, wiem, że mieszkamy w osobnych pokojach z pojedynczymi łóżkami, ale to nie oznacza, że musimy spędzać noce osobno- powiedziała wtulając się w jego ramię
-Paula bardzo boli mnie głowa i naprawdę wolałbym się dzisiaj wcześniej położyć- powiedział uwalniając się z jej uścisku.
-Zrobię ci masaż, albo u mnie jest wielka wanna, wspólna kąpiel na pewno poprawi twój humor- powiedziała zarzucając mu ręce na szyje
-Wątpie, naprawdę nie najlepiej się czuję- rzekł z bladym uśmiechem i ruszył w stronę Uli i Aleksa.
-To co idziemy na drinka?- Zaproponował Febo
-Ja odpadam, głowa mi pęka, wezmę jakieś proszki i idę się położyć- powiedział Marek przykładając dłoń do czoła i znacząco patrząc na Ulę
-Ale ty Ula się nie wywiniesz-rzekł Febo obejmując ją w pasie
-Ja muszę zadzwonić do domu, jak się czuję Betty, jest po operacji i w ogóle, muszę do taty zadzwonić, jeżeli będę miała siły to przyjdę, ale zobaczę jeszcze- uśmiechnęła się i weszła do windy
-Ojj, no to chodź braciszku my się napijemy- powiedziała Paula i ciągnąc Aleksa za rękę ruszyli w stronę baru.
Ula weszła do pokoju, po czym idąc do łazienki, starannie umyła zęby, poprawiła włosy i makijaż. W między czasie zadzwoniła do taty i Jaśka, porozmawiała z ciotką. Była bardzo zniecierpliwiona, ponieważ Marek miał być o 21, a było już grubo po 22. Była ubrana jedynie w kusą koszulkę, wyszła na bosaka na korytarz zobaczyć czy Marek przypadkiem nie idzie, a tu nagle przeciąg sprawił, że drzwi do jej pokoju zatrzasnęły się.
-Kurde blaszka- siłowała się z klamką co nie dawało niestety efektów.
Rozglądnęła się czy ktoś nie idzie po czym obciągając koszulkę, uciekła do windy.
Pojechała na 5 piętro, zapukała do drzwi Marka, najpierw cicho, później coraz głośniej,
Po chwili usłyszała głos Pauli nabiegający z pokoju Aleksa, schowała się za wielką paprocią w doniczce i czekała aż wstawiona lekko panna Febo odjedzie windą. Po chwili znów zaczęła pukać.
Zrezygnowana odeszła od drzwi i zaczęła myśleć co robić, nagle usłyszała znajomy, lecz lekko zaspany głos.
-Pani do mnie ?
Odwróciła się i zobaczyła roześmianą twarz Marka, ten natychmiast chwycił ją za rękę i wciągnął do środka
-Co ci przyszło do głowy, żeby paradować po hotelu w czymś takim?- zamruczał jej do ucha
-Zatrzasnęły mi się drzwi do pokoju, kiedy na ciebie czekałam- powiedziała z wyrzutem
-Ula, właśnie do ciebie wychodziłem- powiedział z rozbawieniem-Jest dopiero piętnaście po dziewiątej
-Ooo kurde blaszka, musiał mi zegarek stanąć- rzekła rumieniąc się
-No ale, skoro już jesteśmy razem, to może skosztujemy tego pysznego wina- powiedział Marek sadzając ukochaną na łóżku
-To za co pijemy?- zapytała przygryzając dolną wargę
-Za nas…- szepnął lustrując ją wzrokiem
Po chwili musnął delikatnie jej usta, po czym wstał z łóżka i podał jej swoją koszulę
-Przeziębisz mi się jeszcze
-Dzięki, to prawda, klimatyzacja tutaj to zmora- opatuliła się koszulą i oparła się o wezgłowie łóżka, kiedy Marek układał się wygodnie obok niej, ktoś zapukał do drzwi…
niedziela, 30 sierpnia 2009
Miśka3 - opowiadanko
No więc, no więc. Była Ula w przedszkolu [3cz] , ciąg dalszy 159odc też był już [17cz + epilog] no, a że strasznie lubie pisać myślałam co by tu jeszcze oryginalnego wyskrobać… Może nie będzie to najlepsze wykonanie ale nie chciałam zgapiać pomysłów więc coś takiego wyszło…
Miłego czytania:
- Ej kochana, coś ty chyba żartujesz taki łach na siebie włożysz? Zero poczucia stylu w tej pełnej makówce. – trajkotała jak zwykle biednej dziewczynie nad uchem.
- Viola. Przestań. Jaki łach, jaki łach? Gdzie tu widzisz coś z kategorii: szpargałów? – dramatyzowała przyjaciółka.
- Ulka, bo ty nie masz czerwonego pojęcia o modzie. – tłumaczyła dobitnie Kubasińska.
- Chyba zielonego. – prychnęła z wyższością.
- O! O! No właśnie! Zielony jest zupełnie nie trendy w tym sezonie. – pochwyciła gorący temacik owa Violetta przez ‘V’ i dwa ‘t’. – A poza tym któż lepiej Ci doradzi w wyborze ciuszków niż ja? – zrobiła maślane oczka ,a rece wyrzuciła w góre ukazując gest zwycięzcy na podium.
- Pshemko. – droczyła się Cieplak.
- No wiesz? Porównujesz mnie z tym jakże nadętym histerykiem z czekoladą w ręku? Chyba żartujesz. Po pierwsze przecież się przyjaźnimy no nie? I musisz być lepsza od tej Febo jak kolwiek jej na imie. Wiesz jak ona się nadyma? Ostatnio zabrała mi ‘Team styl’ dasz wiare? Bo podobno jakiś łaszek wpadł w jej mroźne oko! – wrzeszczała oburzona kobieta.
- Violka! Pshemko to mistrz trendów, a ta jak nazwałaś ją ”jakkolwiek się nazywa” była twą przyjaciółką do nie dawana. – przypominała Ula.
- Ty to zawsze sprowadzasz człowieka na ziemie. Ale my to przyjaciółki nie, no nie? Powiedz że tak – kręciła się wokoło Cieplak jak pszczoły do ulu.
Dziewczyna właśnie otwierała usta kiedy Viola przekładając sprytnie torebeczke w panterke z prawej ręki do lewej zatkała jej usta.
Pochyliła się nad Ula i wysyłając perskie oko dokończyła cichym tonem:
- Zresztą nie ważne. Jesteśmy. Wiem to.
Wyswobodziła z ”buziwego uścisku” koleżanke – stop, wróć – przyjaciłóke i wracając do pozycji stojącej zaczęła przewertowywać wieszaki pełne różnych kreacji.
Ulka nie zdażyła wyjść z szoku gdy owa Kubasińska zabrała jej – jak to wcześniej nazwała- łach i podała turkusową sukienke wraz z białym aksamitnym szaliczkiem.
Cieplak przyłożyła kreacje do swego codzinnego ubrania i skrzywiła twarz w grymasie.
- Co? Nie podoba się? – spytała zdziwiona Violetta.
- Wiesz, że to nie dla mnie…
Już miała zacząć monolog kiedy tuż przed jej nosem -ni stać ni zowąd- pojawił się Marek.
Potarł obie rece- tak jak to się robi gdy człowiekowi jest zimno – i z powaga odrzekł:
- No, no. Ula śliczna sukienka. Jestem ciekaw jak byś w niej wyglądała.
Po rozstaniu z Paulą i po odejściu Aleksa, Marek powrócił do flirtu, ale jedynie ze swą przyjaciółką – Ulą.
Pierwsza odezwała się plotkara tzn. Viola :
- No to jej przemów do rozumu! Może cie posłucha. Toż to bezguście boi się wyglądać jak – zamyśliła się – jak guście!
Dokończyła wypowiedź i wyszła w strone baru.
- Ekhm- odchąknął Marek.
Dziewczyna ledwo się opamiętała widząc jego dołeczki.
- No, no cześć ? – nie wiedziała co powiedzieć.
- Heej – podszedł bliżej i zamruczał Cieplak do ucha.
Nie było tajemnicą to, że młody Dobrzański od dawna podrywał Ulke. A dokładnie po tym jak ją zranił a potem zerwał z Paulą.
Objął ją w pasie i zbliżył swą twarz w kierunku jej zarumienionych Polików.
Musnął delikatnie wargami miejsce pod uchem Uli tak, że dziewczyna gdyby została w tej chwili puszczona z objęć mężczyzny na pewno by się przewróciła. Potem zjechał szlakiem do ust dziewczyny. Pomału aczkolwiek namiętnie zaczął rozwierać jej wargi i poddał się ruchowi swych ust.
Ula oddała się pieszczocie.
Trwało to chwile w końcu znajdowali się w miejscu publicznym. Oddalił się od Cieplak na krok a wtedy coś huknęło o posadzke butiku. Ulka otrzeźwiała po hałasie. Okazało się że to jedynie metalowy wieszak z sukienką spadł na ziemie. Marek szybkim ruchem odwiesił kreacje na miejsce i złapał dłoń Uli kierując się w strone baru.
- Pan chce mnie zabić! – tego krzyku nie można mylić z żadnym innym.
- Viola – stwierdzili oboje wpatrując się w zawstydzonego kelnera, który właśnie ścierał kałuże brązowego płynu z posadzki i panterkowych legginsów Kubasińskiej.
Razem podbiegli do przekrecaczki słów i zakłopotanego chłopaka.
- Co się stało? – spytała rzeczowa Ula.
- No nie widzisz!? Toż to jakieś nie wyrachowane zwierze , a nie kelner tak znanego baru! Wstyd i chaos! Nic więcej! Zobacz jak ja wyglądam?! No jak! Będziesz Pan płacił mi za pralnie – zwróciła się do ścierającego mężczyzny – Zero, zero, zero gracji w tej marnej restauracji.
Takim oto rymem dokończyła zdanie i wyszła wymahując rękoma na taksówke.
- Proszę się nie martwić, ona tak zawsze.- tłumaczył Marek.
- Dziękuję. – opowiedział chłopak i zwinął się z pakietem do sprzątania na zaplecze.
- No to co? – zapytała Ula nie wiedząc nawet czego dotyczyło to zapytanie.
- Co? – zamyślił się Dobrzański – ah porwałem Cię więc .. muszę Cię zabrać tam gdzie już zawsze powinnaś ze mną być.
Szarpnął reke dziewczyny, a chwile potem już zmierzali w kierunku… no właśnie jakim kierunku?
- Marek, gdzie my jedziemy?
- Do naszego raju – uśmiechnął się zawiadzko.
- Acha, interesujące. Ale nadal nie wiem gdzie jedziemy. – odparła najbardziej lekkim tonem na jaki było ją stać.
Jej oczom ukazał się wielki, stary dom. Wydawał się taki… wykwitny, miał to coś. Zapraszał historycznym wyglądem i bijącym ciepłem. Nie zdążyła bardziej przyjrzeć się budynkowi gdyż Dobrzański pochwycił ją na ręce i wniósł do środka. Przeszedł korytarz i zatrzymał się przy pokoju z napisem ‘’sypialnia” wyjął sprytnie kluczyk z kieszeni i otworzył drzwi. Nadal trzymając Ulke w ramionach przekroczył próg i dopiero odstawił Dziewczynę na ”ląd”. Następnie zamknął zamek.
- Oto nasz dom. – Skwitował.
- co? Co? Czekaj wróć, jaki nasz dom? – pytała zagubiona.
- Mieszkasz sama, ja też. A oboje wiemy, że miedzy nami to nie przyjaźń, a miłość. Ula przecież ja cię kocham. – pochwycił dziewczyne i namiętnie całując położył na łóżko.
Ulka nie była obojętna. Ten czas był ich. Byli wolni ale jedynie w swej przestrzeni. Ich ciała tańczyły jakiś arcytrudny układ tak jakby robili to od zawsze – razem.
W tym samym czasie ktoś był równie zajęty, ale czymś zupełnie innym…
- Słucham?- Zapytał, zimny, surowy głos w słuchawce telefonu.
- Paulinka kochanie – pieszczotliwie zaczęła Violetta która po wyjściu z taksówki udała się do ”Ogrodu smaków”.
- Wiesz coś? – rzeczowo parsknęła.
- Nasz plan działa. BrzydUla nadal myśli że my nie utrzymujemy kontaktów i że nie jesteśmy tymi no.. jak to się mówi…
-Do rzeczy! – krzyknęła kobieta nazwiskiem Febo.
- No nie wie że jesteśmy przyjaciółkami no… a nawet mi to wypominała toż to – tłumaczyła leniwie gdy jej przerwała Paula
-Nie o to chodzi! Idio… – zawahała się – Idiotycznie retoryczne pytanie nieprawdaż? My jesteśmy bardzo bliskie przyjaciółki.- zakończyła słodko. – A teraz mów co wiesz ?!
- No Twój Marek nadal do niej ten teges- trajkotała jak zwykle o tym co było wiadome.
- Jakbym nie wiedziała. I? – próbowała wycisnąć z Violki ostatnie krzty rozumu.
- Dobra dobra. I… a co ty chcesz w ogóle wiedzieć? – zapytała niwinnie.
- No czy oni już razem na poważnie?! I ta druga sprawa. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Violetta zrobiła wielkie oczy przypominając sobie co ona jeszcze obiecała Paulince sprawdzić tudzież wyszpiegować. Zamyślona nie zauważyła kiedy zderzyła się z wahadłowymi drzwiami restauracji.
- Ała! – wrzasnęła z bólu.
O dziwo komórke nadal kurczowo trzymała przy uchu.
- Coś ty znów zrobiła?! – na ziemie sprowadził ją ostry ton Febo.
- Nic, nic. Nie ważne. Mniejsza o mnie. Zastanawiam się co ja ci miałam jeszcze – przerwała gdyż nie wiedziała jak pieszczotliwie nazwać wertowanie w czyimś życiu prywatnym , ale dodała – wynaleźć?
A oni tak na poważnie raczej.
- Violetta! – Paula była u granic wytrzymałości nerwowej jak i psychicznej. – Chodzi o sprawe z tym nowym asystentem Marka wiesz że BrzydUla nie pełni obu funkcji! I jak czy oni idą ku sobie ? Zrobiłaś cokolwiek w tym kierunku?!
- Nie, nie. Jeszcze nie. – brzdąkała biedaczka.
- Przecież mówiłam Ci że to pilne! BrzydUla musi mieć kogoś innego. Dobrzański jest mój. Klasa wyższa nie należy do Rysiowa.- dodała chytrze.
- Czyli? – spytała zagubiona Viola.
- Nie Twoja sprawa kochana ty się zajmij swoim zadaniem. – radośnie wyrecytowała. – Ciao. – i sygnał komórki Pauli znikł z zasięgu telefonu Kubasińskiej.
” Boże czy ona nie da spokoju tej Ulce? A ten biedak ten przystojny asystent… Paula to żmija!”rozmyślała. Dopiero po chwili zorientowała się że siedzi pod obrotowymi drzwiami jak zaklęta z podkulonymi nogami i torbką bez jej zawartości, która zajmowała miejsce nieco dalej od niej samej. Wstała. Otrzepała ubrania i pozbierała swoje ”perełki rzeczowe”. I zagłębiła się we wnętrzu restauracji ”Ogród smaków” przewertowując menu.
Ula i Marek obudzili się nazajutrz w swych nagich, pełnych miłości objęciach.
- Nienawidzę Cię za to co mi zrobiłeś, ale kocham Twoją bliskość. Jak tu pogodzić obie sprzeczności? – ziewając zaczęła rozmowe na jeden z trudniejszych tematów.
Marek pochylił się i ucałował kobiete swego serca w czoło.
-Bądź przy mnie. Nie zranie cię już. – ukazał zabójcze dołeczki.
-Zaraz powiesz :Tylko mnie kochaj? – zaśmiała się nerwowo.
-Ale nie bede tak słodki jak ta dziewczynka w tym filmie. – Wplótł dłonie w jej włosy.
-Wystarczy że jesteś. – wielki rumieniec oblał jej twarz.
Pochylila się i zachłannie pocałowała Marka.
Nie lada zdziwienie nieprawdaż?
W końcu to on zawsze ją całował pierwszy. Czy coś się zmieniło? A może to przypadek? Czy coś się dzieje co potem okaże swe skutki?
A może tak miało już być, zostać? Może poczuła się odważniejsza?
Jeszcze nie wiedzieli że lada moment coś miało się wydarzyć.
Coś czego najtwardsze serce nie przeżyje….
Tego dnia zostali w ICH mieszkaniu. No nie do końca….
A w tym samym czasie Viola polowała na asystenta.
Wyskoczyła niczym lew z pomieszczenia socjalnego rzucajac sie na szyje biednemu Łukaszowi.
- Mam Cię lovelasie – krzyknęła.
- A ja cie? – spytał.
Mrugnęła i znaleźli się w niebezpiecznej odległości, co dziwne w punkcie kserowania dokumentów.
Co było dalej lepiej nie wiedzieć.
Drukarka tego nie przezyła. A tusz lał się na ściany niczym rozpryskujący się wodospad o skały.
Tak oto Viola namawiała asystenta Marka na BrzydUle…
Nagle zadzwonił telefon Kubasińskiej. Odsunęła się mimowolnie od partnera i odbrała :
- Taaa? – zapytała z przekąsem.
- Viola! Jestem w Warszawie przy nowym mieszkaniu Marka i co widze? Przy kuchennym oknie siedzi BrzydUla! Miałaś się zając asystentem. – krzyczała.
-No zajmuje, zajmuje. – Odpowiedziała.
- W jaki sposób? – zaintrygowała sie Paula
- Oj kochana, w ostry, lepiej niż napalone Włoszki – powiedziała i ugryzła się w jezyk – wiesz o co mi chodzilo nie? – słodko dodała.
- Co?! Miałaś z BrzydUla
- Ej ja nie zmieniam tej no rejestracji seksualnej – wycedziła zbulwersowana Viola.
- IDIOTKA !- i się rozłączyła.
-Kto to? – zapytał Łukasz.
-Nikt ważny. – Powiedziała to szczerze.- na czym skończyliśmy?
….
Podczas dnia Ula i Marek toneli w swych objęciach.
Po czym przebrani udali się na mały spacer a z nimi nie oczekiwany gość… Paula.
Śledziła – znów.
Ten dzień miał być ostateczny.
Usłyszeli kroki.
Pierwszy odwrócił się Marek.
Wielki huk.
I serce Uli przestało bić opadając w wieczne objęcia śmierci na boku Marka….
- ULA ! Coś ty zrobiła do cholery ?! – krzyczał panicznie.
Stracił anioła.
Czy mozna stracić anioła?
Teraz wie, że tak.
Jego cześć – najważniejsza część została odlączona, a wszystko co na tym budował zburzone.
Jeden dzień tyli byli razem.
Czy tak można?
Czy to legalne?
Zakończyć miłość jednym przereżającym dzwiękiem.
Nagle dziewczyna dostała drgawek i ostatnim tchem rzuciła:
- Jej wybacza. A Cię kocham.
I odeszła.
Stąd.
Z ziemi.
Z Warszawy.
Ale nie z jego serca.
To było nie możliwe.
To było niczym labirynt który nie jest rozbudowany do końca, bez rozwiązania, bez wyjścia.
Jej wnetrze odważne, skore do kochania zamknęło szufladke z uczuciami na zawsze.
Od dziś każdy sygnał odbierała inaczej…. z góry.
”Coś czego najtwardsze serce nie przeżyje”. I nie przezyło.
- Ula, kocham cię.
Łzy.
Tylko tyle zdołal wydusić ze swej duszy.
Nie czuł nienawiści do Pauli.
Co to da?
Stracił świat więc stracił siebie.
Jak można kogoś nienawidzić nie istaniejąc?
- Ja… ja…. ja… nie chciałam – wydukała spraliżowana swym wyczynem.
- Teraz nie chciałbym istaniec. Zabij mnie. – mówił to szczerze. Wziął martwą a jednak tetniącą miłością dusze Uli w postaci ciała, wtulił się w nią i wstał.
- Marrrek co ty gadasz? – Nie wiedziała co mysleć.
- Zrób to, to ostatnie moje zycznie.
Wystrzeliła.
Ich ciała osunęły się na ziemie, ona stała obok przygladając się sytuacji niemal z najgorszego filmu świata…
Wyrzuciła broń za siebie… a sama pobiegła naprzód.
A oni….
Oni byli razem.
tam….
szczęśliwi.
Zakochani
Na wieczność.
Nierozłączni.
Kocham cię – czy to ważne jak mocno? Dwa słowa naszlachetniejsze ze wszystkich, mające głębie samą w sobie, zrozumiałe dla każdego kto je poczuł…. poczuć słowa? Tak. To są te dwa…
Te wyjątkowe.
Te jedyne.
Te które wyryte w sercu nie zrosną się w mozaike – nigdy.
Wyłączyła telewizor.
- Skarbie, widzisz jaka romantyczna i tragiczna historia? – zapytała.
- Tak, ale mamuś oni są już razem tam w niebie , tym błękitnym jak łza w oceanie? – piękne, wielkie lazurowe oczy spojrzały na urodziwą, schorowaną kobiete.
- Tak Julciu. Tak. Są razem. – ucałowała córcie a ta poleciała do łózeczka spać….
- Kochanie? – wszedł małżonek.
- Tak?
- Julcia jest naszą wiecznością i tymi slowami… – odrzekł poważnie tuląc Eulalie.
- Tak, Arielu. Kocham Cię. – złożyli pocałunek na swych zmarszczałych, przepełnionych miłością ustach…
Bo czy horror nie może skończyć się najpiękniejszym snem?
Czy sen może być najpiękniejszym horrorem?
**Kocham to nie czuć oddechu a jedynie woń uczucia
Być rozgwiazdą miłości, kwitnąć, być szczerym bez zatrucia.
Być tym czym pragnie druga strona
uczucia nie obierzesz w slowa
Być marzeniem, ich dokładnym odzwierciedleniem
Być wszystkim, a człowiekiem, być dobrym kochając zło
to niemożliwe, to co czujesz, to jak interpretujesz, to właśnie to.
MIŁOŚC kocha bo takie jej zadanie
lecz miłość to nie tylko kochanie.
Kocham Cię.
** własnego autorstwa, więc prosze o wyrozumiałość
I JAK
PROSZE O OPINIE
Miśka3
Opowiadanie zawdzięczam
-Lucynie – która pomogła mi dlaczego się nie wstawia bo słowo wymachując jest niedozwolone
-loose, Pantomimie, magdalenie -orginals, markoholiczce, Małgosi i Słonecznej ich opowiadania czytałam nie wiem po ile razy i w krytycznej chwili to właśnie one mi pomogły.
Dziękuję ;*
Rymowanki Oshin cz.3
chciałabym napisać wiersz wesoły
gdzie na łące słychać brzęczenie pszczoły
gdzie ptaki latają wysoko
gdzie słońce świeci jaśniutko
a strumyk płynie wolniutko
gdzie zbieram kwiaty pachnące
a ty przytulasz mocno mnie
i szepczesz – kocham cię
chciałabym lecz
deszcz pada za oknem
chyba dzisiaj znów zmoknę
żarówka się przepaliła
ciemnica w domu się zrobiła
nikogo nie ma dziś ze mną
kwiaty w wazonie więdną
ciebie nigdy nie było
i nie zapukasz do mych drzwi
chyba więc się położę
me ciało na łożu złożę
zamknę oczy i będę śnić
o świecie gdzie
gdzie na łace słychać brzęczenie pszczoły
gdzie ptaki latają wysoko
gdzie słońce świeci jaśniutko
a strumyk płynie wolniutko
gdzie zbieram kwiaty pachnące
a ty przytulasz mocno mnie
i szepczesz – kocham cię
POCAŁUNEK by Oshin
Przed ołtarzem zakochani
On ma smoking
Ona w bieli
On przysięgę jej już składa
Wierność, miłość i tak dalej
Ona słucha cała blada
Potem też powtarza słowa
Które ksiądz jej zaraz podał.
A gdy już się połączyli
Gdy prawnie z sobą złączyli
Pocałunek złożyć trzeba
Lecz nie prosta to jest sprawa
Marek by jej było raźniej
Do dentysty poszedł z rana
I na zębach, tak jak Ula
Teraz Marek ma aparat
Lecz próbują, raz i drugi
Tłum w napięciu cały czeka
Pocałunek strasznie długi
Kiedy wreszcie się oderwą
Wreszcie, gdy już się zmęczyli
Usta swoje rozłączyli
Lecz nie mogli się oderwać
Aparaty się szczepiły
Czy to wieczny pocałunek
Myślą gapie w wielkim tłumie
Czy Marek już nie przesadza
Wszak to kościół a nie plaża.
SZKOLNE CZASY cz.14 - twórczość loose
Po chwili Ula przyszła do kuchni, Aleks siedział bez koszulki przy stole
-Proszę ubierz to- powiedziała skrępowana i podała mu T-shirt.
-Dzięki- odpowiedział Febo, wstając z krzesła i prężąc przed nią swoje muskuły. Aby przerwać ciszę Ula odezwała się odrywając wzrok od widoku zza okna.
-Może napijesz się herbaty ?- zapytała od wracając się wreszcie z jego stronę, nie wiedząc jaki to był błąd, ponieważ mężczyzna stał centralnie za nią
-Chętnie bym się napił, ale mam naprawdę bardzo dużo spraw do załatwienia, a muszę jeszcze jechać do domu- rzekł kładąc dłoń na jej talii
Dziewczyna skierowała najpierw wzrok na jego dłoń, a następnie na jego twarz
-W takim razie do jutra- uśmiechnęła się lekko
-Do jutra- szepnął i pocałował ją w policzek, kiedy był przy drzwiach rzucił- Czekamy na ciebie jutro po południu w firmie- po czym już go nie było.
Ula przymknęła oczy, biorąc szklankę wody, poszła się na chwilę położyć.
-Marco już nie mogę się doczekać tego wyjazdu- mówiła wesołym głosem Paula przeczesując włosy.
-Nie wiem co ci strzeliło do głowy, żeby teraz jechać- warknął Marek wtulając głowę w poduszkę
-Kochanie, wypocznie i zrelaksujemy się, a przy okazji poszukamy sponsora, mówiłam ci, że umówiłam nas z kilkoma Włochami- powiedziała Paula siadając obok narzeczonego-Dlatego pomyślałam, że Aleks mógłby z nami jechać, a jeżeli on by jechał, to może pojechałaby też ta Ula- rzekła Paulina patrząc znacząco na bardzo zdziwionego Marka
-Chyba oszalałaś- natychmiast zerwał się z łóżka i poszedł do łazienki
-No co, Marek naprawdę tylko byśmy załatwili te sprawy służbowe, a później my byśmy spędzali czas osobno, a oni osobno
-Paula, nie będę karać tej biednej dziewczyny tygodniowym towarzystwem twojego apodyktycznego brata- powiedział głośno Marek biorąc prysznic
-No wiesz, na pewno będziemy się świetnie bawić, idę zadzwonić do Aleksa i Uli- odrzekła stanowczo Paula i wyszła szybkim krokiem z sypialni
Marek wyszedł z łazienki w samym ręczniku
-Paula, nie rób tego- zawołał zrezygnowany, gdy zorientował się, że jest za późno po wrócił do łazienki.
Nadeszło poniedziałkowe po południe Ula z niepewną miną szła w kierunku firmy, kiedy wchodziła do windy poczuła znajome ręce na swojej talii
-Boże, jak ja tęskniłem- szepnął Marek wprost do jej ucha, całując je i szybko wciągając ją do środka-A teraz mów czemu Aleks był u ciebie w domu i po jaką cholerę był mu potrzebny ręcznik ?- zapytał zdenerwowany Marek patrząc na zdziwioną Ulę
-Po pierwsze ja też tęskniłam- powiedziała słodko kładąc dłonie na jego ramionach- A po drugie skąd wiesz, że Aleks był u mnie w domu?- zapytała z groźnym wzorkiem
-Odebrał twój telefon i …- zaczął jednak Ula położyła palec na jego ustach
-Marek, on mnie tylko przywiózł, zmokliśmy na deszczu i pożyczyłam mu koszulkę, tyle, nie mówmy o tym, lepiej powiedz co Paulina wymyśliła za wyjazd ?- powiedziała odsuwając się od niego na bezpieczną odległość, gdyż drzwi powoli zaczęły się otwierać.
-Nie wiem, z dnia na dzień wymyśliła nam wczasy, a wczoraj dopowiedziała, że chcę wziąć ciebie i Aleksa, żeby dokończyć swatanie- rzekł prowadząc dziewczynę do swojego gabinetu
-Marek, to jest żenujące, nigdzie nie jadę, na pewno nie z nią- szepnęła wskazując na Włoszkę, która siedziała z Aleksem już w gabinecie.
-A ja bym cię chętnie zobaczył w bikini, słuchaj zgódź się, a obiecuję ci, że nie doprowadzę do tego, abyśmy chociaż na godzinę się rozstawali- powiedział przyprawiając ją o lekkie rumieńce.
-Marek, to nie będzie łatwe, Aleks wie, że między nami kiedyś coś było i , że teraz…- mówiła cicho smutnym głosem.
-Uluś, spokojnie mam plan, nie przejmuj się nimi, dobrze ?-odrzekł z uśmiechem wchodząc z nią do gabinetu.
-Jesteśmy już- rzucił i usiadł razem z Ulą na kanapie
-Urszulo mam nadzieję, że zgodzisz się z nami pojechać, nawet nie chcę słyszeć odmowy- powiedziała stanowczo Włoszka, Ula w tym czasie spojrzała na Aleksa, który przyglądał się jej z zadziornym uśmieszkiem.
-Nie wiem czy jestem tam potrzebna- powiedziała nieśmiale
-Oczywiście, że jesteś potrzebna jako przedstawicielka Fashion&Mode- rzekła głośno Aleks
Marek, który do tej pory się nie odzywał, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce
-Ula będzie dobra zabawa, oprócz spotkań ze sponsorami pokażemy ci ojczysty kraj Pauli i Aleksa- rzekł zwracając wzrok na Pauline, która od razy wyszczerzyła ząbki, co znaczyło, że bardzo jej się podobał pomysł- I w ogóle wreszcie odpoczniemy i wyimprezujemy się- zaśmiał się Marek , puszczając Uli oczko.
-No, dobrze, skoro tak stawiacie sprawę- uśmiechnęła się blado i spojrzała na Marka, w którego głowie czyhał również jeszcze jeden plan.
-W takim razie wy przeglądnijcie te papiery, a ja za dzwonie zamówić hotel i bilety- powiedział Marek i wyszedł z gabinetu.
Ula, Paula i Aleks w tym czasie przeglądali ostatnie umowy ,a po piętnastu minutach rozeszli się.
-Hej moja droga dokąd to- powiedział wesoły Marek łapiąc Ule za ramie i przyciągając ją za wieszak z ubraniami, który stał na korytarzu.
-Jadę do firmy wziąć sobie tygodniowy urlop, spakować się i w ogóle- powiedziała patrząc z rozbawieniem na Dobrzańskiego okrytego piórkami Boa.
-Słuchaj, tam będzie totalny upał weź same skąpe ciuszki- szepnął jej do ucha Marek wodząc palcami po jej plecach.
-Marek, pamiętasz o naszej umowie- pogroziła mu palcem z uśmiechem- A co z tym planem ?
-Dowiesz się na miejscu, nie martw się, będziemy się świetnie bawić… we dwoje. Jutro o 8 na lotnisku. Pa- pocałował ją w nosek i poszedł.
Ula wieczorem pakowała walizkę, zapakowała kilka przewiewnych sukienek, dwa nowe kostiumy kąpielowe oraz komplet seksownej bielizny, nie wiadomo co może się wydarzyć, chociaż w tym momencie skarciła się myślach, po chwili zadzwoniła do rodziny i powiedziała im, że jedzie na służbowy wyjazd do Włoch.
Nadszedł dzień wylotu, rodzeństwo Febo razem z Markiem czekali przy wejściu.
-Ooo Ula idzie- powiedział uśmiechnięty Aleks, widząc Ula, która ubrana w biało-szarą sukienkę szła do nich ciągnąc za sobą dużą czarną walizkę
-Witam- uśmiechnęła się
- Witaj, no to w takim razie panowie biorą bagaże, a my idziemy- rzekła Paula biorąc Ulę pod ramię i idąc w stronę odprawy.
Ula siedziała przy samym oknie w samolocie, ku nie zadowoleniu zarówno Pauli jak i Aleksa, obok dziewczyny usiadł Marek, moim próśb z ich strony mężczyzna nie chciał się wymienić miejscem z Aleksem.
Gdy Paula zasnęła, a pan Febo złe samopoczucie zatapiał w rockowej muzyce, Marek postanowił zagadać do Uli
-Ula…Ulaaa- szepnął Marek gładząc dziewczynę po dłoni
-Hmm…- odwróciła twarz w jego stronę i zatopiła się w głębi jego stalowych oczu
-Naprawdę zrobię wszystko, żebyśmy mogli spędzić czas tylko we dwoje, zobaczysz- powiedział bardzo cicho do jej ucha i musnął wgłębienie przy jej szyji.
-Chciałabym…-zamruczała gładząc jego dłoń.
Wtem samolot zaczął lądować…
SZKOLNE CZASY cz.13 - twórczość loose
-Aleks co ty tu robisz ?- zapytał zdziwiony Marek
-Mógłbym zapytać o to samo szwagrze- powiedział z sarkazmem
-Przyjechałem tu z Ulą, jej siostra będzie miała operację- rzekł spokojnym głosem Dobrzański po czym mijając Aleksa wszedł do windy, nagle Febo przytrzymał drzwi i wślizgnął się do środka.
-Jak to , ale to coś poważnego ?- zapytał patrząc na Marka i starając się zachować obojętny ton.
-Nie wiem, dlaczego cię to interesuje- powiedział ostrym tonem.
-Ciebie tym bardziej, chyba powinieneś być teraz z moją siostrą, dzwoniła do mnie rano, że wyjechałeś nad jakiś zalew, właśnie widać- obdarzył go groźnym spojrzeniem Febo.
-To nie twoja sprawa- warknął i kiedy drzwi windy się otworzyły wyszedł z nich szybko w kierunku Uli.
Aleks wolnym krokiem poszedł za nim, gdy zobaczył Ulę aż coś mu stanęło w sercu, nie była w eleganckiej sukience ani szpilkach, tylko w szerokiej tunice, balerinach i niedbale zawiązanych włosach, na ramiona miała narzucony sweter Marka, na twarzy miała wyrysowany smutek, a spod ciemnych od rozmazanego tuszu rzęs spływało kilka łez, podszedł bliżej i przywitał się z dziewczyną
-Cześć Ula- uśmiechnął się szczerze
Podniosła głowę i ze zdziwieniem spojrzała na mężczyznę
-Co ty tu…- zaczęła jednak ten nie dał jej dokończyć, usiadł na krześle obok ignorując Marka, który siedział po drugiej stronie Uli i kurczowo trzymał ją za rękę i powiedział.
-Sama mówiłaś, że powinien zobaczyć to lekarz- pomachał jej przed nosem zabandażowaną ręką- Więc posłuchałem cię- zaśmiał się.
-Lepiej późno niż wcale- rzekła upijając łyk kawy
-I jak z twoją siostrą?- zapytał czule, co wywołało u Marka iskrę zazdrości.
-Trochę lepiej, właśnie trwa operacja- powiedziała smutno-Pójdę do łazienki, musze się trochę odświeżyć-rzekła obdarzając mężczyzn uśmiechem i opuszczając ich,
Kiedy zostali sami nie było już tak miło
-Możesz już jechać- powiedział Marek opierając się plecami o krzesło
-Chyba ty, już musisz jechać- odpowiedział niemiłym tonem Aleks- Paula na pewno tęskni-ironia w jego głosie była wyczuwalna na kilometr.
-To jedź do niej i powiedz, że się spóźnię-rzekł nadzwyczaj spokojnie.
-Nigdzie się stąd nie ruszam- powiedział Febo siadając wygodnie na plastikowym krześle
-Ja tym bardziej- rzekł Marek i wypatrywał ukochanej
Po pięciu minutach dziewczyna wróciła, usiadła między mężczyznami i wyciągnęła telefon
-Już późno może pojedziecie do domu- powiedziała cicho patrząc przed siebie
-Ula obiecałem ci, że z tobą zostanę- szepnął jej do ucha obejmując ją ramieniem, tym samym dając do zrozumienia Aleksowi, że jego obecność jest tu zbędna, Aleks wstał i podszedł do oknaa.
-Marek, ja zostanę z Ulą, a ty jedź do Pauli, kiedy u niej byłem nie czuła się najlepiej- rzekł Febo patrząc porozumiewawczo na Marka, ten tylko przymknął powieki i tak, aby Aleks nie usłyszał szepnął do ucha ukochanej.
-Aleks, chce powiedzieć Paulinie, że spędziłem ten dzień z tobą
-Jedź, nie potrzebujemy więcej kłopotów-powiedziała bardzo cicho, wdychając cudowny zapach jego koszuli
-Ale ja chcę zostać z tobą- upierał się Marek
-Spotkamy się jutro- uśmiechnęła się
-Miej przy sobie telefon będę pisał do ciebie co jakiś czas, czyli przypuśćmy co minutę- szepnął całując ją w skroń i wstając z krzesła.
Febo ciągle stał przy oknie i z zazdrością przyglądał się temu jak wielką sympatią darzy Ula Marka, po chwili do nich podszedł
-To w takim razie idę, jak coś to dzwoń- powiedział czule Marek, całując dziewczynę w czoło i wymieniając z Aleksem groźne spojrzenie.
Minęła godzina, Ula zdążyła coś zjeść w bufecie, zadzwonić do Jaśka i odpisać Markowi na około dwadzieścia SMSów.
Po pewnym czasie powiedziała do Aleksa
-Wiesz może pojedziesz do domu, wiesz sobotni wieczór, a ty tu siedzisz…- powiedziała nieśmiale patrząc mu w oczy
-Ula ja wiem, że wolałabyś być tu z Markiem, ale on jest zaręczony z moją siostra, a ja bardzo chcę być dla ciebie kimś więcej niż tylko partnerem biznesowym…- rzekł kucając przed nią-Bardzo mi na tobie zależy i wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć, zawsze…- szepnął i chwycił jej dłoń w swoją i lekko musnął.
Ula uśmiechnęła się do niego i popatrzyła zza okno, cieszyła się, że jej zwykłej dziewczynie udało się przełamać serce najmroźniejszego człowieka w całej Warszawie, jednak wzięła sobie do serca słowa Marka i ufała mu, nie chciała dawać Aleksowi nadziei, więc wstała i wyrwała dłoń z jego uścisku po czym podeszła do drzwi Sali operacyjnej, z której po chwili wywieźli małą Betty.
Około 5 nad ranem Ula z Aleksem wyszli ze szpitala
-Pojedziesz do domu, odpoczniesz i jutro rano mogę z tobą przyjechać- powiedział Aleks
-Cco mówiłeś ?- zapytała wyrwana z zamyślenia
-O której po ciebie przyjechać jutro?- zapytał uśmiechnięty otwierając jej drzwi do samochodu
-Nie dzięki Aleks, ale jadę do mojego brata do Rysiowa, jutro z nim tu przyjadę- rzekła wsiadając do samochodu
-Ahha jasne- odrzekł z niezadowolona miną znów pogrążając się we własnych myślach.
Kiedy dojeżdżali do Rysiowa, dziewczyna wreszcie zaczęła rozmowę
-Aleks, będę w Warszawie w poniedziałek po południu, dzięki uprzejmości mojej cioci, która przyjedzie zaopiekować się Betty, mogę wrócić do pracy- powiedział dziewczyna spokojnym głosem.
-To dobrze, w takim razie we wtorek podpiszemy ostatnie papiery, no i później będzie przynajmniej na dwa tygodnie spokój- odetchnął z ulgą- Jakby co to kontaktuj się ze mną, bo Paula z Markiem w poniedziałek wyjeżdżają.
-Jak to ? A dokąd ?- zapytała przybierając obojętny ton głosu.
-Na Rodos podobno, wiesz muszą odpocząć, ostatnio nie mają dla siebie czasu i w ogóle, a ślub tuż tuż – rzekł ponurym głosem zerkając na smutną Ulę- Jesteśmy chyba na miejscu- uśmiechnął się do dziewczyny i przybliżając się pogłaskał ją dłonią po policzku-Proszę nie przejmuj się tak Markiem, on nie jest ciebie wart i tak już nie mogę patrzeć jak moja siostra marnuje sobie z nim życie- szepnął
-Aleks…- wyjąkała jedynie i wysiadła z samochodu, mężczyzna wyszedł za nią, wykorzystując jej chwilową bezradność, przytulił ją mocno. Ula wtuliła się w niego, Aleks z wielkim uśmiechem zaczął ją delikatnie głaskać po plecach. Nagle rozpadał się deszcz, szybkim krokiem pobiegli do domu.
-Akurat teraz musiała być ta ulewa- powiedział Aleks wyciskając sweter z wody
-Poczekaj dam ci jakąś koszulkę Jaśka, nie będziesz w tej mokrej chodził- rzekła i poszła do pokoju brata.
Nagle zadzwonił telefon Uli, Aleks zobaczył, że na wyświetlaczu widniało imię Marek, odebrał natychmiast
-Witaj szwagrze- powiedział ironicznie
-Aleks ? Czemu odebrałeś telefon Uli? Gdzie ona jest?- Marek zasypywał go pytaniami
-Już wróciliśmy ze szpitala i jesteśmy u Uli w domu- powiedział z dumą Febo
W Marku gotowała się zazdrość, po chwili ciszy usłyszał w słuchawce głos Uli
-Aleks, przynieść ci ręcznik ?
W gardle poczuł gule, jego serce kruszyło się na milion kawałków, nie wiedział co powiedzieć, jego Ula i Aleks ? Nie to niemożliwe.
Bez słowa rozłączył się i rzucił telefonem o ścianę.
"BRZYDULKA - co nigdy się nie zdarzy, a zdarzyć się mogło" cz.2 wg martham
Marek pomógł Uli wstać i zaprowadził do Władka.
Sam zaś poszedł na tył budynku.
Nagle w tylnym wyjściu pojawiła się Klaudia.
- Kręcą mnie te nocne schadzki. - odparła całując go w usta. - Tylko dlaczego musimy to robić w ksero przy portrecie Violetty Villas?
- Chodź do samochodu. - odrzekł Dobrzański otwierając jej drzwi do czerwonego, sportowego auta.
Gdy byli w środku zabrała mu kluczyki od auta.
- Oddaj. - zawołał brunecik.
- Ponegocjujmy. Pododobno twoja rodzina ma głowę do interesów. Daj całusa. - uściściła kochanka.
- Nie tutaj, bo Paulina zaraz wyjrzy zza okna i zaczne krzyczeć, żę coś często robie wszystkim usta usta. - oznajmił.
- To może... - rzuciła rozchylając sukienkę i wrzucając kluczyk do majtek.
- Haaaaa - zawołał Marek po czy zaczął grzebać w bieliźnie.
Po 5 minutach odezwał się:
- Klaudia, może byś mi tak pomogła? Ja tu się z tymi krzaczorami do świąt nie wyrobię.
Ula w towarzystwie Władka dojechałą windą do pustej recepcji.
- Wsssssssszyscy będę o 9. - powiedział stróż.
Ulka zdjeła okulary i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Osoba Władka ciągle mnożyła jej się przed oczami.
- No co?! Nigdy nie nie nie widziała pani jąkającego się faceta? - rzucił zbulwersowany i zniknął gdy tylko otworzyły się drzwi windy.
Wtedy przetarłą przekrzywione okulary i ponownie je założyła. Chwilę rozglądała się po firmowym korytarzu.
Na stole zauważyła portret Marka.
- Jaki ty śliczny. - powiedziała do siebie, wysynełą język i zaczełą go oblizywać. Gdy już skończyła wylizywać przeszłego szefa, powiesiłą jego obraz na ścianie. A spływały z niego kilkogramy śliny.
- No teraz jesteś czyściutki. - odparła dumna .
- Aaa - ziewnęła po czym położyła się na kanapę.
Ula stanełą przed siedzibą FeboDobrzański, a przed wejściem zauważyła Marka.
- Marek! - krzykneła radośnie Cieplakówna.
- Co ty tu robisz? - spytał zadowolony jej widokiem Dobrzański.
- Jestem. - wyjaśniła.
- Jesteś. - powtórzył zachwycony.
Po czym podbiegł do niej, złapał w ręce i zaczął ją obkręcać.
- Pani genia, ale ja byłem ostatnio cicho. A Paulina zawsze tak głośno jęczy jak ma głowę za oknem. Ale podobno tak lubi. - wyznał.
- Co? Jaka Genia? - zdziwiła się Ula.
- No Genia, sasiadka z 4 piętra, co nie? - odezwał się zadowolony.
Ula była w bardzo głębokim śnie, przed nią staneła Ania.
- Obudź się. - zawołała recepcjonistka szturchając śpiocha.
- Wskakuj mały, chodź do windy. Może będzie fajnie. - majaczyłą Cieplakówna.
Po chwili dziewczyna z Rysiowa ockneła się, uśmiechneła i zawołąła:
- Cześć.
- Dlaczego śpisz na kanapie? - zapyta Ania.
- No wygodnie, a rezerwacji nie było to się chwile zdrzemnełam. A która godzina?
- 17. - oświadczyła.
- Aha. No to dłuższą chwilę. - wywamrotała.
- A pani do kogo? - ciągneła.
- Ja przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. - oznajmiła Ula.
- Do sprzątaczek na parter. - pokierowała recepcjonistka.
- Ale jako asystentka dyrektora do spraw reklamy. - uściśliła.
Wtedy do lady podszedł młody Dobrzański.
- Witaj Aniu. Jak tam się czujesz po przedwczorajszej nocy? Może było za ostro, co? Ludzie w kinie się na nas tak dziwnie patrzyli. - szeptał.
- A tam ostro. Ja lubie jak jest ostro. - wyznała.
- Yhym. - mrukneła Ula.
- Ta pani do ciebie. - skazała na Ulkę Ania.
- Nareszcie. - oznajmił Marek. - kibel w męskiej jest zapchany na amen. Ktoś strasznie naświnił.
- To trzeba było nie wyrzucać prezerwatyw do muszli tylko do kosza na śmieci, to by nie była zapchana. - zasugerowała Cieplakówna.
piątek, 28 sierpnia 2009
Rymowanki Oshin cz.2
Przed ołtarzem zakochani
On ma smoking
Ona w bieli
On przysięgę jej już składa
Wierność, miłość i tak dalej
Ona słucha cała blada
Potem też powtarza słowa
Które ksiądz jej zaraz podał.
A gdy już się połączyli
Gdy prawnie z sobą złączyli
Pocałunek złożyć trzeba
Lecz nie prosta to jest sprawa
Marek by jej było raźniej
Do dentysty poszedł z rana
I na zębach, tak jak Ula
Teraz Marek ma aparat
Lecz próbują, raz i drugi
Tłum w napięciu cały czeka
Pocałunek strasznie długi
Kiedy wreszcie się oderwą
Wreszcie, gdy już się zmęczyli
Usta swoje rozłączyli
Lecz nie mogli się oderwać
Aparaty się szczepiły
Czy to wieczny pocałunek
Myślą gapie w wielkim tłumie
Czy Marek już nie przesadza
Wszak to kościół a nie plaża.
SZKOLNE CZASY cz.12 - twórczość loose
Nastała sobota, ulewna pogoda sprzyjała drzemkom i głębokim snom, w jednym z Warszawskich mieszkań na ziemi obok siebie leżało dwóch mężczyzn, jeden trzymał w obu rękach butelki po piwie, a drugi tulił do twarzy zgrabną butelkę whisky. Po chwili Marek wstał i poszedł do łazienki, obmył twarz lodowatą wodą i z bólem głowy poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki kefir i za jednym razem wypił całą zawartość kartonowego opakowania. Następnie posprzątał bałagan, który panował z salonie po czym zostawiając Sebie kartkę wyszedł z mieszkania.
Postanowił przejść się, szedł do domu wolnym krokiem myśląc o Uli, postanowił porozmawiać z nią na spokojnie po czym utwierdzić ją w przekonaniu, że zerwie z Paulą. Zrobił małe zakupy w pobliskim sklepie po czym, wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do ukochanej.
-Słucham- usłyszał w słuchawce głos, od którego w jego sercu zawsze robiło się ciepło i za którym tak bardzo tęsknił
-Cześć tu Marek- powiedział cichym tonem, aby ją nie wystraszyć
-Ahh, masz do mnie jakąś sprawę?- zapytała obojętnym głosem
-Tak, chciałbym się spotkać i porozmawiać, proszę to bardzo ważne- rzekł błagalnie, kopiąc pobliskie kamienie
-Jestem teraz w Rysiowie, nie mogę się spotkać, z resztą nie wiem czy nie zostanę tu do wtorku, Betty poważnie się rozchorowała, a mój tata wraca z sanatorium dopiero w piątek, więc nie wiem czy Jasiek sobie sam poradzi- rzekła spokojnie, robiąc kanapki.
-Ula może mógłbym przyjechać do Rysiowa, pomógł bym ci i od razu byśmy porozmawiali, dawno tam nie byłem, pewnie nasze kaczki i górka się za nami stęskniły- Marek mimowolnie się uśmiechnął, czuł, że na twarz Uli też wkradł się uśmiech.
-Kaczki są i górka też, nawet chyba od czasu do czasu ktoś tam zagląda- mówiła Ula, nie zdając sobie z tego sparwy, dopiero po chwili otrząsnęła się- Nie musisz przyjeżdżać, porozmawiamy w Warszawie.
-Naprawdę mogę przyjechać i nie sprzeciwiaj się, jest między nami jak jest, ale w głębi duszy zalążki naszej przyjaźni zostały, więc do zobaczenia- zaśmiał się Marek i szybko rozłączył.
Ula tylko westchnęła ciężko i kładąc kubek z herbatą na tacę poszła do siostry.
Na schodach spotkała Jaśka
-A gdzie ty się wybierasz ?- zapytała chłopaka
-Korzystam z okazji, że ty jesteś i idę do Robsona robić referaty z Gegry i Wosu- powiedział pakując zeszyty do plecaka, jak coś to dzwoń, będę pewnie dopiero około 18.Narazie- rzucił i wyszedł z domu.
Dziewczyna tylko przewróciła oczyma i weszła do pokoju Betty
-I jak się czujesz ?- zapytała głaszcząc ją po głowie
-Boli mnie gardło i brzuszek- powiedziała cicho zachrypłym głosikiem
-Moje maleństwo, tu masz lekarstwa- podała jej tabletki- Teraz proszę to grzecznie zjeść- powiedziała podając jej talerz z kolorowymi kanapkami.
Kiedy dziewczynka zjadła przeczytała jej bajkę po czym przykrywając ją kołdrą poszła na dół.
Z racji, że Marek miał przyjechać przebrała się, zmieniła dres na szarą tunikę i czarne legginsy. Postanowiła zrobić coś pożytecznego, więc wyciągnęła stolnicę i zaczęła robić pierogi.
Tymczasem Marek wszedł do domu
-Nareszcie jesteś- powiedziała Paula siedząc na kanapie i piłując paznokcie
-Tak, kupiłem świeże pieczywo- rzekł ściągając koszulę i udając się do łazienki
-I jak tam problemy Seby na pewno śmiertelnie poważne- odrzekła sarkastycznie przeczesując włosy
-Zgadłaś, słuchaj idę pod prysznic, bo na cały dzień jadę gdzieś odpocząć, może pojadę nad jakiś zalew- rzucił do Pauli
-Świetnie, pojedźmy razem- podeszła do niego i zaczęła głaskać jego tors dłońmi
-Jadę sam, muszę odpocząć, wszystko przemyśleć- powiedział stanowczym tonem, zamykając drzwi do łazienki.
Po chwili relaksu pod prysznicem udał się do sypialni nie zastając tam Pauli, ubrał dżinsy, ciemną koszulę i trampki po czym poszedł do kuchni zjeść śniadanie.
-Mówiłem ci, żebyś zaprosiła Violę- powiedział do narzeczonej, która naburmuszona stała przy oknie z filiżanką kawy i nie odzywała się ani jednym słowem.
-Będę wieczorem- rzekł przegryzając ostatnio kęs bułki i całując kobietę w skroń. Wyszedł z domu szybkim krokiem, podjechał jeszcze do kwiaciarni po czym z bukietami kwiatów ruszył w stronę Rysiowa z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po czterdziestu minutach Marek dotarł do Rysiowa, z racji że zarówno bramka jak i drzwi były otwarte bez problemu wszedł do środka. Przez chwilę opierając się o futrynę przypatrywał się Uli, po chwili podszedł do niej od tyłu i lekko całując w policzek stanął z nią twarzą w twarz
-Ale mnie wystraszyłeś- powiedziała łapiąc oddech
-Przepraszam nie chciałem, proszę to dla ciebie- wręczył jej ogromny bukiet czerwonych róż, a to dla Betty, podobno słoneczniki pomagają wrócić do zdrowia-Dziękuję są piękne- uśmiechnęła się, wstawiając kwiaty do wazonu zapytała Marka- To o czym chciałeś rozmawiać ?
-Ogólnie- rzekł siadając na krześle
-Aha, to może napijesz się herbaty ?- zaproponowała
-Z dzikiej róży?- uśmiechnął się zawadiacko pokazując dołeczki
-Tylko i wyłącznie- odrzekła z dumą
-Wybacz ale muszę skończy te pierogi- powiedziała stawiając przed Markiem kubek z herbatą i wracając do lepienia pierogów.
-Brakowało mi tego widoku- rozmarzył się-Pierogów też- zaśmiał się upijając łyk naparu.
-Jeżeli mnie znów nie wyprowadzisz z równowagi to może ci jednego dam- puściła do niego oczko i zaczęła sklejać setnego pieroga.
-Ula słuchaj, ja sobie wszystko przemyślałem, chcę się rozstać z Paulą naprawdę, zaczynam szukać mieszkania i przygotowuję się do zerwania zaręczyn- powiedział jednym tchem patrząc na nią wyczekująco.
-Marek naprawdę cenię to, jak się poświęcasz dla mnie, dla naszego uczucia, ale nie widzieliśmy się dziesięć lat, może najlepiej będzie jeżeli zaczniemy od początku, poznamy się na nowo, ja chcę wiedzieć o tobie wszystko, co robiłeś, gdzieś byłeś, kiedy mnie nie było obok, chcę żebyśmy znów wiedzieli o sobie wszystko, byli prawdziwymi przyjaciółmi, a z czasem pogłębiali się w tym…- zaczęła kładąc swoją dłoń na jego policzku.
-Ula, oczywiście- uśmiechnął się perliście całując lekko wnętrze jej dłoni, nagle podszedł do niej i objął ja lekko w pasie- Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi nowej kolekcji- powiedział smutnym głosem- Wiesz może, na razie powiem Pauli, że musimy od siebie odpocząć i wyprowadzę się do rodziców, później do nowego mieszkania, a jak minie zamieszanie z prasą to za około dwa tygodnie z nią zerwę- rzekł wtulając twarz w jej włosy-Dobry pomysł- szepnęła ściągając jego dłonie ze swojej talii-Wszystko w swoim czasie- uśmiechnęła się lekko patrząc na nie tęgą minę Marka.
Przez około trzy godziny rozmawiali i śmiali się opowiadając sobie co działo się w ich życiu przez te dziesięć lat, było wiele momentów w których łza się w oku kręciła, gdy zjedli pierogi przenieśli się do dużego pokoju.
Nagle usłyszeli głośne krzyki i jęki
-Co to ?- zapytał przerażony Marek
-Betty!!!- zawołała Ula i pobiegła szybko na górę, a za nią Marek
-Kochanie co się dzieję?- zapytała widząc rozpaloną siostrę, która wierzgała rękami i nogami na łóżku
-Ula musimy jechać do szpitala- powiedział Marek starając się zachować zimną krew, wezmę ją do samochodu, a ty zabierz potrzebne rzeczy
-Taaak.. .wiem- powiedziała zapłakanym głosem dziewczyna i biorąc książeczkę zdrowia, torebkę i gruby koc pobiegła do samochodu.
Po godzinie byli w szpitalu.
Marek siedział na szpitalnym korytarzu trzymając twarz w dłoniach, gdy zobaczył idącą w jego stronę Ulę, poderwał się z miejsca i podbiegł do niej
- I co ?- zapytał chwytając ją za ramiona
-Nie dość, że ma grypę to jeszcze będzie miała wycinany wyrostek- powiedziała Ula ścierając ostatnie łzy i mimowolnie wtulając się w Marka, ten natychmiast ją objął i zaczął gładzić rękoma jej plecy.
-Ciii… na pewno wszystko będzie dobrze- szepnął do jej ucha.
-Za godzinę będzie operacja, mógłbyś ze mną zostać?- zapytała patrząc na niego spod ciemnych rzęs.
-Oczywiście- powiedział cicho po czym lekko się uśmiechając objął ją ramieniem i usadził na krześle- Wiesz pójdę po kawę, zaraz wracam- rzekł i pobiegł do automatu, który mieścił się na parterze.
Nagle przy windzie spotkał …
"BRZYDULKA - co nigdy się nie zdarzy, a zdarzyć się mogło" cz.1 wg martham
„ Dobrze jak jest dobrze
nie zaszkodzi a polepszy
jak tylko można wytrzymać
na głupi sposób swój ”
Kurde blaszka! Chyba coś przekręciłam. – pomyślała leżąca w łóżku Ula łapiąc się za głowę.
- Jutro przede mną ważny dzień. Od niego zależy czy zostanę w Polsce czy też będę musiała wyjechać z Maćkiem za granicę. Nie powiem, praca tancerki w nocnym klubie Bartka jest bardzo kusząca. Tylko dlaczego mam znowu występować przed zgrają ślepych emerytów? No, ale chociaż Maciek jest ze mną zgodny. W końcu to on wyznał, że teraz ludzie nie potrafią docenić prawdziwej kobiecej urody. – powiedziała do siebie siadając na łóżku, rozczochrując już dość bujną fryzurę.
- Ula! Nie majacz tylko idź sobie zaparz tej meliski! – odezwał się głos dochodzący z innego pokoju. Była to mała Beatka. Ula posłusznie zwlekła się z łóżka i powędrowała do kuchni, a tam zobaczyła śpiącego na krześle Józefa, który trzymał w ręce szklankę z herbatą. Przed nim na stole leżał stos pudełek z herbatą o różnych smakach. Ula przyczaiła się i cichutko do niego podeszła.
- Tato! – krzyknęła mu głośno do ucha.
Ten obudził się natychmiast i będąc lekko ospały zapytał:
- Może herbatki?
Ula spojrzała na stół i z przerażeniem w głosie odpowiedziała:
- Ja dziękuję.
- To może kawy? – spytał ojciec.
- Chętnie. – odparła Ula zasiadając przy stole.
Józef wstał z krzesła i otworzył górną szafkę, a z niej wysypało się kilkadziesiąt paczek. Gospodarz schylił się i podniósł dwie z nich.
- Amerykańską, kolumbijską, filipińską, etiopską, włoską, mongolską czy mrągowską? – spytał ojciec.
- Tato, skąd to masz? – spytała zaskoczona córka.
- Od takiej miłej pani, którą spotkałem na granicy wracając z Ukrainy. No biedaczka nie miała co z tym zrobić. – wyjaśnił
Ula zabrała ojcu z ręki jeden kartonik i otworzyła.
- Tato, to nie kawa. Kawa nie jest biała. To narkotyki. Przemyciłeś narkotyki! – rzuciła przerażona.
- Co ty córcia gadasz? Przecież to kawa. Sam próbowałem. Pobudza jak nie wiem.. Dzisiaj wysprzątałem cały dom w 20 minut. Aż lodówka zaczęła się do mnie uśmiechać, a kanapa biła brawo. Lepiej się połóż bo musisz wstać na tą rozmowę kwalifikacyjną.
Ula grzecznie powędrowała do łóżka, a Józef co rusz zaparzał sobie białą kawę i cieszył się do lodówki.
Rano Cieplakówna weszła do zatłoczonego autobusu prowadzącego do Warszawy. Na samym jego końcu zauważyła wolne miejsce siedzące. Usiadła wygodne i przypatrywała się ludziom przez okno. Nagle poczuła, że coś ją uderzyło w głowę. Odwróciłą się i zauważyła stojącą obok niej staruszkę z torebką w ręku.
- Aua! Za co to? – spytała zdezorientowana dziewczyna.
- Za brak kultury! Krzyknęła złośliwa babcia.
Panna z Rysiowa wstała potulnie, a wtedy z za nóg babci wyłonił się mamy psiak.
- Guciu siadaj no tu kochany. – powiedziała do niego staruszka i położyła go na miejscu siedzącym.
Gdy stałą czekając na swój przystanek obok niej stanął niezbyt przyjemnie pachnący pijaczek. Uśmiechnęła się do niego ukazując przy tym swój aparat nazębny, gdy ten zmierzył ją wzrokiem.
- Ma pani puszkę? – wycedził pijaczyna.
- Nie. – odpowiedziała.
- To niech pani mi chociaż pożyczy ten wykrywacz metalu. – zadrwił wskazując palcem na jej zęby.
Ula stanęła przed siedzibą Febo-Dobrzański.
Uśmiechnęła się szeroko, wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę biura. Niestety na swojej drodze napotkała przeszkodę. Walnęła głową w szklane drzwi tak mocno, że przewróciła się na chodnik i przekrzywiły się jej okulary. Nic przez nie nie widziała.
- Kto to? Tak ze mną pogrywasz?! – krzyczała rozłoszczona Ula siedząc na chodniku i wymachując pięściami.
Wtedy z budynku wyszedł zaspany Marek i zatrzymał się przy wejściu.
- Chcesz się bić? Chcesz się bić? No dalej!. – kontynuowała Ciplakówna utrzymując pięści w powietrzu.
Dyrektor spojrzał się na nią rozbawiony i spytał:
- Pomóc pani?
- Tak. Niech pan mu nastuka. – oznajmiła.
Dobrzański rozejrzał się dookoła i odpowiedział:
- Już sobie poszedł.
- I dobrze, jeszcze bym mu zrobiła krzywdę.
Ula wystawiła rękę i błądziła w poszukiwaniu jego dłoni. Wymacała jego stopy, nogi a następnie złapała za krocze.
- Ups…to chyba nie ręka. – wydukała, a ten się spojrzał na nią z przerażeniem...SZKOLNE CZASY cz.11 - twórczość loose
Marek dostał wiadomość od Sebastiana o następującej treści
,,Stary mam problem, mógłbyś do mnie przyjechać’’
Marek miał i tak już dużo problemów, problemów tu jeszcze Seba zawraca mu głowę, jednak postanowił tam pojechać, czuł, że on też musi się komuś wygadać, wziął z barku butelkę whisky i rzucił do Pauli.
-Paulina muszę jechać do Seby, ma jakieś problemy- powiedział ubierając buty
-Znowu problemy?- wzruszyła rękoma i popatrzyła na niego złowrogim spojrzeniem
-No tak bywa, pewnie wrócę dopiero rano, a ty sobie zrób babski wieczór z … Violą- powiedział na odchodnym, po czym szybko całując ją w policzek wyszedł z domu.
Paula rzuciła na ziemię trzymany w rękach ręcznik i ze złością poszła do sypialni.
Ula miała nadzieję, że jej rozterki wreszcie się skończą, wciąż w jej sercu był Marek, chciała tylko wiedzieć czy to jest ten Marek, którego pokochała i z którym była. W jej głowie, wciąż były słowa Aleksa, że już wiele dziewczyn przez niego cierpiało. Ona by tego drugi raz nie przeżyła, wzięła długą kąpiel, po czym odziana w skąpy szlafroczek poszła pakować się na weekend do Rysiowa. Kiedy jej walizka była już po same brzegi wypełniona ubraniami i innymi potrzebnymi akcesoriami, postanowiła się wcześniej położyć, nagle usłyszała pukanie do drzwi, z nie tęgą miną zwlekła się z łóżka, narzuciła szlafrok na ramiona i otworzyła drzwi.
-Aleks, co ty tu robisz ?- zapytała zdziwiona
-Przepraszam, że cię nachodzę o tej porze, ale tak szybko wyszłaś z kolacji...więc pomyślałem, że przyjadę i zobaczę czy wszystko porządku- powiedział zmieszanym głosem, lekko przygryzając wargę.
-Tak wszystko porządku, tylko moja siostra zachorowała i z samego rana jadę do niej- powiedziała z uśmiechem, zdając sobie sprawę, że stoi przed Aleksem w skąpej koszulce i niewiele więcej zasłaniającym szlafroczkiem.
-Ahh.., to dobrze, bo już myślałem, że to przez Marka- rzekł patrząc głęboko w jej… oczy.
-Aleks…- westchnęła głęboko- Ty zawsze robisz z igły widły?- zapytała śmiejąc się i tym samym pokazując rządek śnieżnobiałych ząbków.
-Owszem, jeżeli chodzi o kogoś na kim mi zależy- odrzekł poważnym tonem przyprawiając Ule o rumieniec- Dobra, na mnie już czas, szerokiej drogi i napisz jak dojedziesz- uśmiechnął się szczerze.
-Dobrze- szepnęła zakrywając się szczelnie szlafrokiem i patrząc na rozanielonego Aleksa- Dobranoc- uśmiechnęła się zalotnie i zamknęła drzwi.
Febo stał jeszcze przez chwilę przed jej drzwiami po czym z triumfalnym uśmiechem pobiegł do samochodu.
Tymczasem u Seby w mieszkaniu trwało zalewanie smutków w kilkuletniej whisky.
-Marek, ja nie wiem czemu, ale się w niej zakochałem, to jest strasznie, wiem…ale nic na to nie poradzę- wyjęczał Seba pijąc wielkimi łykami alkohol.
-No kiedyś musiałeś się zakochać- powiedział zamyślony Marek
-Noo, ale jestem młody chciałem jeszcze pożyć, a tu ten cholerny Amor mnie trafił. Weź normalnie- schował twarz w dłoniach i biorąc głęboki oddech spojrzał na Marka- A tobie to co?- zapytał robiąc sobie kolejnego drinka
-Daj spokój, jestem w czarnej dupie- powiedział tonem cierpiętnika i kładąc się na kanapie zaczął- Ta kobieta z Fashion&Mode z tej firmy, która stworzy z nami wiosenną kolekcję, to moja pierwsza miłość, poznaliśmy się na moje osiemnastce…- przerwał i napił się piwa po czym znowu kontynuował opowieść-… rodzice wynajęli na Mazurach pensjonat, pojechałem tam wcześniej, żeby wszystko przygotować, ona tam pomagała swojej ciotce i w ogóle często ze sobą rozmawialiśmy, spędzaliśmy razem czas i później buch … zdałem sobie sprawę, że ją kocham. Po moich urodzinach byliśmy razem przez kilka miesięcy…- nagle Seba do niego podszedł i usiadł obok na ziemi, o dziwo słuchając z zainteresowaniem historii miłosnej kumpla-było mi z nią cudownie, mimo, że pochodziliśmy z dwóch różnych światów to była dla mnie wszystkim.
-No to z nią przeżyłeś…ten…no, wiesz- zaczął mówić Seba wywracając oczami
-Tak, ale tego na pewno ci nie opowiem, to była najpiękniejsza rzecz jaka mnie spotkała- rozmarzył się- Od tamtego czasu z żadną mi nie było tak dobrze, Ula miała tą moc, ta siłę miłości, którą przekazywała mi za każdym razem kiedy była obok- Po chwili jego uśmiech zniknął z twarzy-No ale to co dobre szybko się kończy, ojciec wpadł w problemy finansowe i z dnia na dzień musieliśmy lecieć do Włoch do rodziców Aleksa, w ogóle jeszcze nie dość, że Paula była wciąż zła, że z nią zerwałem to jeszcze Aleks był jakiś dziwny, chyba też był ofiarą nieszczęśliwej miłości- Marek wziął do ręki szklankę i zaczął ją obracać w dłoniach-No i tak dziesięć lat się nie widzieliśmy, dla niej rzuciłem kiedyś Paule, jak ona się o tym dowie to zabije Ulkę, a przy okazji mnie, a do tego Ula spasowała jej na szwagierkę i chcę moją miłość zeswatać z Aleksem, a najgorsze w tym jest to, że chcę znowu być z Ulą…- opróżnił szklankę z whisky podniósł się z kanapy patrząc na Sebę- Co ja mam robić?
-Powiem ci tyle, jesteś w czarnej dupie- powiedział i chwiejnym krokiem poszedł do kuchni.
Marek znów opadł na poduszkę i przymykając oczy wciąż myślał o swojej ukochanej.
Następnego dnia Ula już wczesnym rankiem była w Rysiowie. Spędzała czas z rodziną.
Kiedy ułożyła chorą Betty do łóżka, postanowiła zrobić coś co robiła zawsze gdy miała chandrę, a mianowicie razem z kubkiem gorącej herbaty z dzikiej róży udać się nad staw i pokarmić kaczki.
Kiedy wykruszyła cały chleb postanowiła zadzwonić do Aleksa, który właśnie wylegiwał się jeszcze w łóżku
-Tak słucham- powiedział oschłym tonem
-Witam, ja też się cieszę, że cię słyszę- zaśmiała się Ula
-Ooo wybacz, myślałem, że to ktoś inny, dojechałaś cała ?- uśmiechnął się i wstając z łózka podszedł do okna
-Tak dojechałam, właśnie karmię kaczki i oddycham świeżym powietrzem, odpoczywając od… Warszawy- powiedziała siadając na zalesionym wzgórku.
-Odpoczywaj- szepnął jej czule, po chwili jednak dopowiedział- Od poniedziałku mamy dużo pracy, więc musisz mieć dużo siły.
-No tak, w takim razie do poniedziałku-rzekła spokojnym głosem i rozłączyła się.
Przez chwile jeszcze siedziała nad po czym wróciła do domu.