Get your own Digital Clock

niedziela, 30 sierpnia 2009

"BRZYDULKA - co nigdy się nie zdarzy, a zdarzyć się mogło" cz.2 wg martham

Marek pomógł Uli wstać i zaprowadził do Władka.

Sam zaś poszedł na tył budynku.

Nagle w tylnym wyjściu pojawiła się Klaudia.

- Kręcą mnie te nocne schadzki. - odparła całując go w usta. - Tylko dlaczego musimy to robić w ksero przy portrecie Violetty Villas?

- Chodź do samochodu. - odrzekł Dobrzański otwierając jej drzwi do czerwonego, sportowego auta.

Gdy byli w środku zabrała mu kluczyki od auta.

- Oddaj. - zawołał brunecik.

- Ponegocjujmy. Pododobno twoja rodzina ma głowę do interesów. Daj całusa. - uściściła kochanka.

- Nie tutaj, bo Paulina zaraz wyjrzy zza okna i zaczne krzyczeć, żę coś często robie wszystkim usta usta. - oznajmił.

- To może... - rzuciła rozchylając sukienkę i wrzucając kluczyk do majtek.

- Haaaaa - zawołał Marek po czy zaczął grzebać w bieliźnie.

Po 5 minutach odezwał się:

- Klaudia, może byś mi tak pomogła? Ja tu się z tymi krzaczorami do świąt nie wyrobię.

Ula w towarzystwie Władka dojechałą windą do pustej recepcji.

- Wsssssssszyscy będę o 9. - powiedział stróż.

Ulka zdjeła okulary i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Osoba Władka ciągle mnożyła jej się przed oczami.

- No co?! Nigdy nie nie nie widziała pani jąkającego się faceta? - rzucił zbulwersowany i zniknął gdy tylko otworzyły się drzwi windy.

Wtedy przetarłą przekrzywione okulary i ponownie je założyła. Chwilę rozglądała się po firmowym korytarzu.

Na stole zauważyła portret Marka.

- Jaki ty śliczny. - powiedziała do siebie, wysynełą język i zaczełą go oblizywać. Gdy już skończyła wylizywać przeszłego szefa, powiesiłą jego obraz na ścianie. A spływały z niego kilkogramy śliny.

- No teraz jesteś czyściutki. - odparła dumna .

- Aaa - ziewnęła po czym położyła się na kanapę.

Ula stanełą przed siedzibą FeboDobrzański, a przed wejściem zauważyła Marka.

- Marek! - krzykneła radośnie Cieplakówna.

- Co ty tu robisz? - spytał zadowolony jej widokiem Dobrzański.

- Jestem. - wyjaśniła.

- Jesteś. - powtórzył zachwycony.

Po czym podbiegł do niej, złapał w ręce i zaczął ją obkręcać.

- Pani genia, ale ja byłem ostatnio cicho. A Paulina zawsze tak głośno jęczy jak ma głowę za oknem. Ale podobno tak lubi. - wyznał.

- Co? Jaka Genia? - zdziwiła się Ula.

- No Genia, sasiadka z 4 piętra, co nie? - odezwał się zadowolony.

Ula była w bardzo głębokim śnie, przed nią staneła Ania.

- Obudź się. - zawołała recepcjonistka szturchając śpiocha.

- Wskakuj mały, chodź do windy. Może będzie fajnie. - majaczyłą Cieplakówna.

Po chwili dziewczyna z Rysiowa ockneła się, uśmiechneła i zawołąła:

- Cześć.

- Dlaczego śpisz na kanapie? - zapyta Ania.

- No wygodnie, a rezerwacji nie było to się chwile zdrzemnełam. A która godzina?

- 17. - oświadczyła.

- Aha. No to dłuższą chwilę. - wywamrotała.

- A pani do kogo? - ciągneła.

- Ja przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. - oznajmiła Ula.

- Do sprzątaczek na parter. - pokierowała recepcjonistka.

- Ale jako asystentka dyrektora do spraw reklamy. - uściśliła.

Wtedy do lady podszedł młody Dobrzański.

- Witaj Aniu. Jak tam się czujesz po przedwczorajszej nocy? Może było za ostro, co? Ludzie w kinie się na nas tak dziwnie patrzyli. - szeptał.

- A tam ostro. Ja lubie jak jest ostro. - wyznała.

- Yhym. - mrukneła Ula.

- Ta pani do ciebie. - skazała na Ulkę Ania.

- Nareszcie. - oznajmił Marek. - kibel w męskiej jest zapchany na amen. Ktoś strasznie naświnił.

- To trzeba było nie wyrzucać prezerwatyw do muszli tylko do kosza na śmieci, to by nie była zapchana. - zasugerowała Cieplakówna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz