Marek pomógł Uli wstać i zaprowadził do Władka.
Sam zaś poszedł na tył budynku.
Nagle w tylnym wyjściu pojawiła się Klaudia.
- Kręcą mnie te nocne schadzki. - odparła całując go w usta. - Tylko dlaczego musimy to robić w ksero przy portrecie Violetty Villas?
- Chodź do samochodu. - odrzekł Dobrzański otwierając jej drzwi do czerwonego, sportowego auta.
Gdy byli w środku zabrała mu kluczyki od auta.
- Oddaj. - zawołał brunecik.
- Ponegocjujmy. Pododobno twoja rodzina ma głowę do interesów. Daj całusa. - uściściła kochanka.
- Nie tutaj, bo Paulina zaraz wyjrzy zza okna i zaczne krzyczeć, żę coś często robie wszystkim usta usta. - oznajmił.
- To może... - rzuciła rozchylając sukienkę i wrzucając kluczyk do majtek.
- Haaaaa - zawołał Marek po czy zaczął grzebać w bieliźnie.
Po 5 minutach odezwał się:
- Klaudia, może byś mi tak pomogła? Ja tu się z tymi krzaczorami do świąt nie wyrobię.
Ula w towarzystwie Władka dojechałą windą do pustej recepcji.
- Wsssssssszyscy będę o 9. - powiedział stróż.
Ulka zdjeła okulary i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Osoba Władka ciągle mnożyła jej się przed oczami.
- No co?! Nigdy nie nie nie widziała pani jąkającego się faceta? - rzucił zbulwersowany i zniknął gdy tylko otworzyły się drzwi windy.
Wtedy przetarłą przekrzywione okulary i ponownie je założyła. Chwilę rozglądała się po firmowym korytarzu.
Na stole zauważyła portret Marka.
- Jaki ty śliczny. - powiedziała do siebie, wysynełą język i zaczełą go oblizywać. Gdy już skończyła wylizywać przeszłego szefa, powiesiłą jego obraz na ścianie. A spływały z niego kilkogramy śliny.
- No teraz jesteś czyściutki. - odparła dumna .
- Aaa - ziewnęła po czym położyła się na kanapę.
Ula stanełą przed siedzibą FeboDobrzański, a przed wejściem zauważyła Marka.
- Marek! - krzykneła radośnie Cieplakówna.
- Co ty tu robisz? - spytał zadowolony jej widokiem Dobrzański.
- Jestem. - wyjaśniła.
- Jesteś. - powtórzył zachwycony.
Po czym podbiegł do niej, złapał w ręce i zaczął ją obkręcać.
- Pani genia, ale ja byłem ostatnio cicho. A Paulina zawsze tak głośno jęczy jak ma głowę za oknem. Ale podobno tak lubi. - wyznał.
- Co? Jaka Genia? - zdziwiła się Ula.
- No Genia, sasiadka z 4 piętra, co nie? - odezwał się zadowolony.
Ula była w bardzo głębokim śnie, przed nią staneła Ania.
- Obudź się. - zawołała recepcjonistka szturchając śpiocha.
- Wskakuj mały, chodź do windy. Może będzie fajnie. - majaczyłą Cieplakówna.
Po chwili dziewczyna z Rysiowa ockneła się, uśmiechneła i zawołąła:
- Cześć.
- Dlaczego śpisz na kanapie? - zapyta Ania.
- No wygodnie, a rezerwacji nie było to się chwile zdrzemnełam. A która godzina?
- 17. - oświadczyła.
- Aha. No to dłuższą chwilę. - wywamrotała.
- A pani do kogo? - ciągneła.
- Ja przyszłam na rozmowę kwalifikacyjną. - oznajmiła Ula.
- Do sprzątaczek na parter. - pokierowała recepcjonistka.
- Ale jako asystentka dyrektora do spraw reklamy. - uściśliła.
Wtedy do lady podszedł młody Dobrzański.
- Witaj Aniu. Jak tam się czujesz po przedwczorajszej nocy? Może było za ostro, co? Ludzie w kinie się na nas tak dziwnie patrzyli. - szeptał.
- A tam ostro. Ja lubie jak jest ostro. - wyznała.
- Yhym. - mrukneła Ula.
- Ta pani do ciebie. - skazała na Ulkę Ania.
- Nareszcie. - oznajmił Marek. - kibel w męskiej jest zapchany na amen. Ktoś strasznie naświnił.
- To trzeba było nie wyrzucać prezerwatyw do muszli tylko do kosza na śmieci, to by nie była zapchana. - zasugerowała Cieplakówna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz