No więc, no więc. Była Ula w przedszkolu [3cz] , ciąg dalszy 159odc też był już [17cz + epilog] no, a że strasznie lubie pisać myślałam co by tu jeszcze oryginalnego wyskrobać… Może nie będzie to najlepsze wykonanie ale nie chciałam zgapiać pomysłów więc coś takiego wyszło…
Miłego czytania:
- Ej kochana, coś ty chyba żartujesz taki łach na siebie włożysz? Zero poczucia stylu w tej pełnej makówce. – trajkotała jak zwykle biednej dziewczynie nad uchem.
- Viola. Przestań. Jaki łach, jaki łach? Gdzie tu widzisz coś z kategorii: szpargałów? – dramatyzowała przyjaciółka.
- Ulka, bo ty nie masz czerwonego pojęcia o modzie. – tłumaczyła dobitnie Kubasińska.
- Chyba zielonego. – prychnęła z wyższością.
- O! O! No właśnie! Zielony jest zupełnie nie trendy w tym sezonie. – pochwyciła gorący temacik owa Violetta przez ‘V’ i dwa ‘t’. – A poza tym któż lepiej Ci doradzi w wyborze ciuszków niż ja? – zrobiła maślane oczka ,a rece wyrzuciła w góre ukazując gest zwycięzcy na podium.
- Pshemko. – droczyła się Cieplak.
- No wiesz? Porównujesz mnie z tym jakże nadętym histerykiem z czekoladą w ręku? Chyba żartujesz. Po pierwsze przecież się przyjaźnimy no nie? I musisz być lepsza od tej Febo jak kolwiek jej na imie. Wiesz jak ona się nadyma? Ostatnio zabrała mi ‘Team styl’ dasz wiare? Bo podobno jakiś łaszek wpadł w jej mroźne oko! – wrzeszczała oburzona kobieta.
- Violka! Pshemko to mistrz trendów, a ta jak nazwałaś ją ”jakkolwiek się nazywa” była twą przyjaciółką do nie dawana. – przypominała Ula.
- Ty to zawsze sprowadzasz człowieka na ziemie. Ale my to przyjaciółki nie, no nie? Powiedz że tak – kręciła się wokoło Cieplak jak pszczoły do ulu.
Dziewczyna właśnie otwierała usta kiedy Viola przekładając sprytnie torebeczke w panterke z prawej ręki do lewej zatkała jej usta.
Pochyliła się nad Ula i wysyłając perskie oko dokończyła cichym tonem:
- Zresztą nie ważne. Jesteśmy. Wiem to.
Wyswobodziła z ”buziwego uścisku” koleżanke – stop, wróć – przyjaciłóke i wracając do pozycji stojącej zaczęła przewertowywać wieszaki pełne różnych kreacji.
Ulka nie zdażyła wyjść z szoku gdy owa Kubasińska zabrała jej – jak to wcześniej nazwała- łach i podała turkusową sukienke wraz z białym aksamitnym szaliczkiem.
Cieplak przyłożyła kreacje do swego codzinnego ubrania i skrzywiła twarz w grymasie.
- Co? Nie podoba się? – spytała zdziwiona Violetta.
- Wiesz, że to nie dla mnie…
Już miała zacząć monolog kiedy tuż przed jej nosem -ni stać ni zowąd- pojawił się Marek.
Potarł obie rece- tak jak to się robi gdy człowiekowi jest zimno – i z powaga odrzekł:
- No, no. Ula śliczna sukienka. Jestem ciekaw jak byś w niej wyglądała.
Po rozstaniu z Paulą i po odejściu Aleksa, Marek powrócił do flirtu, ale jedynie ze swą przyjaciółką – Ulą.
Pierwsza odezwała się plotkara tzn. Viola :
- No to jej przemów do rozumu! Może cie posłucha. Toż to bezguście boi się wyglądać jak – zamyśliła się – jak guście!
Dokończyła wypowiedź i wyszła w strone baru.
- Ekhm- odchąknął Marek.
Dziewczyna ledwo się opamiętała widząc jego dołeczki.
- No, no cześć ? – nie wiedziała co powiedzieć.
- Heej – podszedł bliżej i zamruczał Cieplak do ucha.
Nie było tajemnicą to, że młody Dobrzański od dawna podrywał Ulke. A dokładnie po tym jak ją zranił a potem zerwał z Paulą.
Objął ją w pasie i zbliżył swą twarz w kierunku jej zarumienionych Polików.
Musnął delikatnie wargami miejsce pod uchem Uli tak, że dziewczyna gdyby została w tej chwili puszczona z objęć mężczyzny na pewno by się przewróciła. Potem zjechał szlakiem do ust dziewczyny. Pomału aczkolwiek namiętnie zaczął rozwierać jej wargi i poddał się ruchowi swych ust.
Ula oddała się pieszczocie.
Trwało to chwile w końcu znajdowali się w miejscu publicznym. Oddalił się od Cieplak na krok a wtedy coś huknęło o posadzke butiku. Ulka otrzeźwiała po hałasie. Okazało się że to jedynie metalowy wieszak z sukienką spadł na ziemie. Marek szybkim ruchem odwiesił kreacje na miejsce i złapał dłoń Uli kierując się w strone baru.
- Pan chce mnie zabić! – tego krzyku nie można mylić z żadnym innym.
- Viola – stwierdzili oboje wpatrując się w zawstydzonego kelnera, który właśnie ścierał kałuże brązowego płynu z posadzki i panterkowych legginsów Kubasińskiej.
Razem podbiegli do przekrecaczki słów i zakłopotanego chłopaka.
- Co się stało? – spytała rzeczowa Ula.
- No nie widzisz!? Toż to jakieś nie wyrachowane zwierze , a nie kelner tak znanego baru! Wstyd i chaos! Nic więcej! Zobacz jak ja wyglądam?! No jak! Będziesz Pan płacił mi za pralnie – zwróciła się do ścierającego mężczyzny – Zero, zero, zero gracji w tej marnej restauracji.
Takim oto rymem dokończyła zdanie i wyszła wymahując rękoma na taksówke.
- Proszę się nie martwić, ona tak zawsze.- tłumaczył Marek.
- Dziękuję. – opowiedział chłopak i zwinął się z pakietem do sprzątania na zaplecze.
- No to co? – zapytała Ula nie wiedząc nawet czego dotyczyło to zapytanie.
- Co? – zamyślił się Dobrzański – ah porwałem Cię więc .. muszę Cię zabrać tam gdzie już zawsze powinnaś ze mną być.
Szarpnął reke dziewczyny, a chwile potem już zmierzali w kierunku… no właśnie jakim kierunku?
- Marek, gdzie my jedziemy?
- Do naszego raju – uśmiechnął się zawiadzko.
- Acha, interesujące. Ale nadal nie wiem gdzie jedziemy. – odparła najbardziej lekkim tonem na jaki było ją stać.
Jej oczom ukazał się wielki, stary dom. Wydawał się taki… wykwitny, miał to coś. Zapraszał historycznym wyglądem i bijącym ciepłem. Nie zdążyła bardziej przyjrzeć się budynkowi gdyż Dobrzański pochwycił ją na ręce i wniósł do środka. Przeszedł korytarz i zatrzymał się przy pokoju z napisem ‘’sypialnia” wyjął sprytnie kluczyk z kieszeni i otworzył drzwi. Nadal trzymając Ulke w ramionach przekroczył próg i dopiero odstawił Dziewczynę na ”ląd”. Następnie zamknął zamek.
- Oto nasz dom. – Skwitował.
- co? Co? Czekaj wróć, jaki nasz dom? – pytała zagubiona.
- Mieszkasz sama, ja też. A oboje wiemy, że miedzy nami to nie przyjaźń, a miłość. Ula przecież ja cię kocham. – pochwycił dziewczyne i namiętnie całując położył na łóżko.
Ulka nie była obojętna. Ten czas był ich. Byli wolni ale jedynie w swej przestrzeni. Ich ciała tańczyły jakiś arcytrudny układ tak jakby robili to od zawsze – razem.
W tym samym czasie ktoś był równie zajęty, ale czymś zupełnie innym…
- Słucham?- Zapytał, zimny, surowy głos w słuchawce telefonu.
- Paulinka kochanie – pieszczotliwie zaczęła Violetta która po wyjściu z taksówki udała się do ”Ogrodu smaków”.
- Wiesz coś? – rzeczowo parsknęła.
- Nasz plan działa. BrzydUla nadal myśli że my nie utrzymujemy kontaktów i że nie jesteśmy tymi no.. jak to się mówi…
-Do rzeczy! – krzyknęła kobieta nazwiskiem Febo.
- No nie wie że jesteśmy przyjaciółkami no… a nawet mi to wypominała toż to – tłumaczyła leniwie gdy jej przerwała Paula
-Nie o to chodzi! Idio… – zawahała się – Idiotycznie retoryczne pytanie nieprawdaż? My jesteśmy bardzo bliskie przyjaciółki.- zakończyła słodko. – A teraz mów co wiesz ?!
- No Twój Marek nadal do niej ten teges- trajkotała jak zwykle o tym co było wiadome.
- Jakbym nie wiedziała. I? – próbowała wycisnąć z Violki ostatnie krzty rozumu.
- Dobra dobra. I… a co ty chcesz w ogóle wiedzieć? – zapytała niwinnie.
- No czy oni już razem na poważnie?! I ta druga sprawa. – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Violetta zrobiła wielkie oczy przypominając sobie co ona jeszcze obiecała Paulince sprawdzić tudzież wyszpiegować. Zamyślona nie zauważyła kiedy zderzyła się z wahadłowymi drzwiami restauracji.
- Ała! – wrzasnęła z bólu.
O dziwo komórke nadal kurczowo trzymała przy uchu.
- Coś ty znów zrobiła?! – na ziemie sprowadził ją ostry ton Febo.
- Nic, nic. Nie ważne. Mniejsza o mnie. Zastanawiam się co ja ci miałam jeszcze – przerwała gdyż nie wiedziała jak pieszczotliwie nazwać wertowanie w czyimś życiu prywatnym , ale dodała – wynaleźć?
A oni tak na poważnie raczej.
- Violetta! – Paula była u granic wytrzymałości nerwowej jak i psychicznej. – Chodzi o sprawe z tym nowym asystentem Marka wiesz że BrzydUla nie pełni obu funkcji! I jak czy oni idą ku sobie ? Zrobiłaś cokolwiek w tym kierunku?!
- Nie, nie. Jeszcze nie. – brzdąkała biedaczka.
- Przecież mówiłam Ci że to pilne! BrzydUla musi mieć kogoś innego. Dobrzański jest mój. Klasa wyższa nie należy do Rysiowa.- dodała chytrze.
- Czyli? – spytała zagubiona Viola.
- Nie Twoja sprawa kochana ty się zajmij swoim zadaniem. – radośnie wyrecytowała. – Ciao. – i sygnał komórki Pauli znikł z zasięgu telefonu Kubasińskiej.
” Boże czy ona nie da spokoju tej Ulce? A ten biedak ten przystojny asystent… Paula to żmija!”rozmyślała. Dopiero po chwili zorientowała się że siedzi pod obrotowymi drzwiami jak zaklęta z podkulonymi nogami i torbką bez jej zawartości, która zajmowała miejsce nieco dalej od niej samej. Wstała. Otrzepała ubrania i pozbierała swoje ”perełki rzeczowe”. I zagłębiła się we wnętrzu restauracji ”Ogród smaków” przewertowując menu.
Ula i Marek obudzili się nazajutrz w swych nagich, pełnych miłości objęciach.
- Nienawidzę Cię za to co mi zrobiłeś, ale kocham Twoją bliskość. Jak tu pogodzić obie sprzeczności? – ziewając zaczęła rozmowe na jeden z trudniejszych tematów.
Marek pochylił się i ucałował kobiete swego serca w czoło.
-Bądź przy mnie. Nie zranie cię już. – ukazał zabójcze dołeczki.
-Zaraz powiesz :Tylko mnie kochaj? – zaśmiała się nerwowo.
-Ale nie bede tak słodki jak ta dziewczynka w tym filmie. – Wplótł dłonie w jej włosy.
-Wystarczy że jesteś. – wielki rumieniec oblał jej twarz.
Pochylila się i zachłannie pocałowała Marka.
Nie lada zdziwienie nieprawdaż?
W końcu to on zawsze ją całował pierwszy. Czy coś się zmieniło? A może to przypadek? Czy coś się dzieje co potem okaże swe skutki?
A może tak miało już być, zostać? Może poczuła się odważniejsza?
Jeszcze nie wiedzieli że lada moment coś miało się wydarzyć.
Coś czego najtwardsze serce nie przeżyje….
Tego dnia zostali w ICH mieszkaniu. No nie do końca….
A w tym samym czasie Viola polowała na asystenta.
Wyskoczyła niczym lew z pomieszczenia socjalnego rzucajac sie na szyje biednemu Łukaszowi.
- Mam Cię lovelasie – krzyknęła.
- A ja cie? – spytał.
Mrugnęła i znaleźli się w niebezpiecznej odległości, co dziwne w punkcie kserowania dokumentów.
Co było dalej lepiej nie wiedzieć.
Drukarka tego nie przezyła. A tusz lał się na ściany niczym rozpryskujący się wodospad o skały.
Tak oto Viola namawiała asystenta Marka na BrzydUle…
Nagle zadzwonił telefon Kubasińskiej. Odsunęła się mimowolnie od partnera i odbrała :
- Taaa? – zapytała z przekąsem.
- Viola! Jestem w Warszawie przy nowym mieszkaniu Marka i co widze? Przy kuchennym oknie siedzi BrzydUla! Miałaś się zając asystentem. – krzyczała.
-No zajmuje, zajmuje. – Odpowiedziała.
- W jaki sposób? – zaintrygowała sie Paula
- Oj kochana, w ostry, lepiej niż napalone Włoszki – powiedziała i ugryzła się w jezyk – wiesz o co mi chodzilo nie? – słodko dodała.
- Co?! Miałaś z BrzydUla
- Ej ja nie zmieniam tej no rejestracji seksualnej – wycedziła zbulwersowana Viola.
- IDIOTKA !- i się rozłączyła.
-Kto to? – zapytał Łukasz.
-Nikt ważny. – Powiedziała to szczerze.- na czym skończyliśmy?
….
Podczas dnia Ula i Marek toneli w swych objęciach.
Po czym przebrani udali się na mały spacer a z nimi nie oczekiwany gość… Paula.
Śledziła – znów.
Ten dzień miał być ostateczny.
Usłyszeli kroki.
Pierwszy odwrócił się Marek.
Wielki huk.
I serce Uli przestało bić opadając w wieczne objęcia śmierci na boku Marka….
- ULA ! Coś ty zrobiła do cholery ?! – krzyczał panicznie.
Stracił anioła.
Czy mozna stracić anioła?
Teraz wie, że tak.
Jego cześć – najważniejsza część została odlączona, a wszystko co na tym budował zburzone.
Jeden dzień tyli byli razem.
Czy tak można?
Czy to legalne?
Zakończyć miłość jednym przereżającym dzwiękiem.
Nagle dziewczyna dostała drgawek i ostatnim tchem rzuciła:
- Jej wybacza. A Cię kocham.
I odeszła.
Stąd.
Z ziemi.
Z Warszawy.
Ale nie z jego serca.
To było nie możliwe.
To było niczym labirynt który nie jest rozbudowany do końca, bez rozwiązania, bez wyjścia.
Jej wnetrze odważne, skore do kochania zamknęło szufladke z uczuciami na zawsze.
Od dziś każdy sygnał odbierała inaczej…. z góry.
”Coś czego najtwardsze serce nie przeżyje”. I nie przezyło.
- Ula, kocham cię.
Łzy.
Tylko tyle zdołal wydusić ze swej duszy.
Nie czuł nienawiści do Pauli.
Co to da?
Stracił świat więc stracił siebie.
Jak można kogoś nienawidzić nie istaniejąc?
- Ja… ja…. ja… nie chciałam – wydukała spraliżowana swym wyczynem.
- Teraz nie chciałbym istaniec. Zabij mnie. – mówił to szczerze. Wziął martwą a jednak tetniącą miłością dusze Uli w postaci ciała, wtulił się w nią i wstał.
- Marrrek co ty gadasz? – Nie wiedziała co mysleć.
- Zrób to, to ostatnie moje zycznie.
Wystrzeliła.
Ich ciała osunęły się na ziemie, ona stała obok przygladając się sytuacji niemal z najgorszego filmu świata…
Wyrzuciła broń za siebie… a sama pobiegła naprzód.
A oni….
Oni byli razem.
tam….
szczęśliwi.
Zakochani
Na wieczność.
Nierozłączni.
Kocham cię – czy to ważne jak mocno? Dwa słowa naszlachetniejsze ze wszystkich, mające głębie samą w sobie, zrozumiałe dla każdego kto je poczuł…. poczuć słowa? Tak. To są te dwa…
Te wyjątkowe.
Te jedyne.
Te które wyryte w sercu nie zrosną się w mozaike – nigdy.
Wyłączyła telewizor.
- Skarbie, widzisz jaka romantyczna i tragiczna historia? – zapytała.
- Tak, ale mamuś oni są już razem tam w niebie , tym błękitnym jak łza w oceanie? – piękne, wielkie lazurowe oczy spojrzały na urodziwą, schorowaną kobiete.
- Tak Julciu. Tak. Są razem. – ucałowała córcie a ta poleciała do łózeczka spać….
- Kochanie? – wszedł małżonek.
- Tak?
- Julcia jest naszą wiecznością i tymi slowami… – odrzekł poważnie tuląc Eulalie.
- Tak, Arielu. Kocham Cię. – złożyli pocałunek na swych zmarszczałych, przepełnionych miłością ustach…
Bo czy horror nie może skończyć się najpiękniejszym snem?
Czy sen może być najpiękniejszym horrorem?
**Kocham to nie czuć oddechu a jedynie woń uczucia
Być rozgwiazdą miłości, kwitnąć, być szczerym bez zatrucia.
Być tym czym pragnie druga strona
uczucia nie obierzesz w slowa
Być marzeniem, ich dokładnym odzwierciedleniem
Być wszystkim, a człowiekiem, być dobrym kochając zło
to niemożliwe, to co czujesz, to jak interpretujesz, to właśnie to.
MIŁOŚC kocha bo takie jej zadanie
lecz miłość to nie tylko kochanie.
Kocham Cię.
** własnego autorstwa, więc prosze o wyrozumiałość
I JAK
PROSZE O OPINIE
Miśka3
Opowiadanie zawdzięczam
-Lucynie – która pomogła mi dlaczego się nie wstawia bo słowo wymachując jest niedozwolone
-loose, Pantomimie, magdalenie -orginals, markoholiczce, Małgosi i Słonecznej ich opowiadania czytałam nie wiem po ile razy i w krytycznej chwili to właśnie one mi pomogły.
Dziękuję ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz