Get your own Digital Clock

wtorek, 18 sierpnia 2009

"Brzydula – jak zniszczyć i odnaleźć miłość." - cz.14 - OSTANIA!!! PLANY NA PRZYSZŁOŚĆ wg Iwony

Przylecieli do Polski, na ich powitanie zebrał się spory tłum przyjaciół i rodziny. Dzięki niezawodnej Violetcie wszyscy już wiedzieli, że Ula z Markiem zostali porwani, a on sam załatwił na cacy pół bandy oprychów, sam odnosząc ledwie kilka zadrapań.

- Wiecie co, ja tylko wciąż nie wiem, co oni widzą w tych jednorożcach, ani to się na futerko nie nadaje, ani na obiadek też chyba nie za bardzo, prawda misiaczku? – Violka zawisła na ramieniu Seby.

- Nosorożcach, Viola, jakie futerko i obiadek, oni polują na nie dla rogu, proszek z rogu nosorożca to afrodyzjak – wyjaśnił żonie Sebuś.

- O…, a ty skąd wiesz? Próbowałeś? Z kim? Kiedy? Marek też próbował?

- Uspokój się kobieto. Nie próbowałem okej, nie potrzebuję.

- Sebuś, a może załatwimy troszkę, co? Tak dla pieprzu z solą – mrugnęła do niego.

- Viola, bo jak ci dosypię pieprzu, to ….

- O!!!. Są, zobaczcie przylecieli.

Ula i Marek przeciskali się do wyjścia. Zdziwili się widząc taki tłum na powitanie i to z transparentem „Witamy Ulę i Marka - jej rycerza” oraz z kwiatami. Chcąc, nie chcąc musieli przywitać się ze wszystkimi po kolei i opowiadać o szczegółach ich wyprawy. Oglądano Marka blizny i resztki siniaków na głowie. Potem, Ulę zabrali Józef z Alą i Beatką, a Marka zatroskani rodzice.

Późnym wieczorem, Marek zadzwonił do Uli.

- Cześć, jesteś już w domu?

- Tak już mnie puścili, ale nie było łatwo. A ty?

- Właśnie jadę do siebie. Matka chciała mnie zatrzymać, ale pomyślałem sobie ..., no nie chciałbym ci się narzucać, ale może zostawię tylko bagaże i przyjadę do ciebie, co?

- Ja się teraz będę kąpała, a potem idę do łóżka.

- No, ty to zawsze wiesz jak mnie rozpalić, zaraz będę.

Zostawiła nie zamknięte drzwi i poszła do łazienki. Zapaliła delikatne światło, włączyła płytę z nastrojową muzyką i weszła do aromatycznej kąpieli. Rzeczywiście, Marek zaraz był. Ula nie zdążyła nawet wyjść z wanny. Łazienka była cała zaparowana od gorącej wody. Marek rozebrał się i wszedł do niej.

- O jak dobrze, że masz dużą wannę. W ogóle cię nie widać w tej pianie – stwierdził z żalem.

- Ja cię widzę bardzo dobrze – uśmiechnęła się zaczepnie.

- Daj, umyję ci plecy.

- Już umyłam, ja umyję tobie.

Ula wzięła gąbkę, usiadła za Markiem i umyła mu plecy, potem sięgnęła do przodu i delikatnie myziała jego idealnie umięśniony tors i brzuch.

- Nie boli?

- Nie kochanie, nie boli. To bardzo miłe. Czuję twoje piersi, podniecasz mnie. Chodź, ty mnie umyłaś, to ja ciebie wytrę.

Wyszli z wanny. Marek wziął miękki, ogromny ręcznik i owinął ich razem. Wycierał Ulę dokładnie i metodycznie: plecy, piersi, brzuch. Potem uklęknął i wytarł jej pośladki i nogi.

- Jesteś piękna, wszystko masz piękne.

Potem wziął ją na ręce, a ona objęła jego szyję. Zaniósł ukochaną do łóżka. Pocałował ją, zanurzył dłonie i twarz w jej włosy. Potem zachłannie lecz delikatnie kąsał jej wargi, błądził ustami i językiem po pełnych piersiach. Ula namiętnie oddawała mu pieszczoty. Znali erotyczną mapę swoich ciał i prześcigali się aby dać drugiemu coraz więcej i więcej przyjemności. Czuli, że się pragną, a to podniecało ich do granic wytrzymałości. Ich ciała poruszały się w doskonałej harmonii, doprowadzając się wzajemnie na szczyty rozkoszy.

- Ula, kocham cię. Z żadną kobietą nie było mi tak dobrze jak z tobą.

- Też cię kocham, ty wiesz, że żaden facet na mnie tak nie działa jak ty.

Zasnęli razem, przytuleni. Rano znów się kochali, nienasyceni.

Przy śniadaniu zdecydowali, że zamieszkają razem. Postanowili sprzedać swoje mieszkania i kupić niezbyt duży dom pod Warszawą. Snuli plany na przyszłość:

- To będzie dla mnie wymarzony dom – powiedział Marek – radosny, przyjazny i ciepły, bo będziesz w nim ty i nasze dzieci.

- Chcesz mieć dzieci?

- No pewnie, już od jakiegoś czasu o tym myślę, ale czekałem na ciebie. Ty chyba też chcesz?

- No tak oczywiście, teraz tak, bo wcześniej myślałam, że już nie będę miała dzieci, że jest za późno.

- Nie jest, zobaczysz.

Minęły trzy miesiące, Marek realizował ich marzenie, a Ula dzielnie mu pomagała. Mieli śliczny domek z ogrodem. Urządzili go wygodnie, z prostotą i smakiem. Na każdym kroku widać było w nim rękę Uli. Co wieczór, a czasem też w czasie lunchu, czy po południu pilnie starali się o dzidziusia. Na razie bez efektu, ale nie przejmowali się tym, co się odwlecze to nie uciecze.

W ich firmach również świetnie się układało. Febo & Dobrzański odnosiło kolejne sukcesy. Odważnie wchodzili z FD Sportivo i innymi kolekcjami na zagraniczne rynki. Kontakty nawiązane podczas pamiętnej imprezy w RPA okazały się w tym bardzo pomocne. Wspólnie z zarządem, no może za lekką namową Uli, postanowili przekształcić się w spółkę akcyjną i zadebiutować na giełdzie.

Natomiast firma, którą prowadziła Ula na dobre zakorzeniła się na polskim rynku i cieszyła się wielkim zaufaniem w swojej branży. Rzeczywiście kilku pośredników w handlu materiałami nie wytrzymało konkurencji, bo BGFC – Polska przewyższała ich jakością i profesjonalizmem. Ula zrezygnowała z funkcji vice-prezesa w Hamburgu, musiała trochę zwolnić tempo, aby cieszyć się życiem.

Pani redaktor Iwona Sowa odniosła kolejny sukces. Udało jej się umówić na wywiad z prezesem Febo& Dobrzański - Markiem Dobrzańskim. Nie poznała go wcześniej osobiście i była bardzo ciekawa jaki on jest. Znała go z prasy, tej poważnej i brukowej, a ostatnio znowu pisano całkiem sporo o nim i Uli Cieplak. Jechała właśnie na spotkanie z nim, do siedziby firmy. Czekał na nią.

- Witam panią, proszę siadać. Czego się pani napije?

- Dzień dobry. Poproszę kawę – poprosił o dwie kawy dla nich.

Przyglądała mu się. Był niezwykle przystojny. Wysoki, szczupły brunet. Skończył już co prawda 35 lat, ale ciągle miał chłopięcy czar, dzięki wesołemu spojrzeniu, zniewalającemu uśmiechowi i tym sławnym dołeczkom. Męskości dodawała mu seksowna blizna na łuku brwiowym.

- Myślałem, że pracuje pani dla „Kobiety Sukcesu”, kiedyś czytałem pani wywiad - zagadnął Marek.

- Tak to prawda, ale piszę też na zlecenie do innych gazet, ten wywiad jest dla „Czasu Businessmana”, to co zaczynamy, będę nagrywała, dobrze?

Marek skiną głową, na znak, że się zgadza.

- Prezesie Dobrzański proszę nam opowiedzieć o otwarciu Febo&Dobrzański na zagraniczne rynki.

- Od ostatniego kwartału eksportujemy naszą sztandarową kolekcję FD-Sportivo do Niemiec, Holandii, Rosji, Czech i kilku innych krajów. Dużym zainteresowaniem cieszą się również krótkie i ekskluzywne kolekcje naszego mistrza – Pshemko. Prezentujemy je na pokazach we Francji i Włoszech. Nie ukrywam, że cieszą się powodzeniem u eleganckich i bogatych kobiet.

- Ostatnio mówi się dużo o planowanych zmianach organizacyjnych w Pana firmie. Proszę przybliżyć nam te sprawy.

- Tak. Już minęło sporo czasu od poważnych zmian własnościowych oraz w zarządzie naszej firmy. Obecnie Pan Febo pozbywa się reszty swoich udziałów w Febo& Dobrzański, na moją rzecz. W związku z tym zamierzamy zmienić nazwę na „Dobrzański Style”. Zamierzamy również przekształcić się w spółkę akcyjną.

- To następnym krokiem będzie giełda, tak?

- Prawdopodobnie tak, ale to są na razie tylko plany. Dość zaawansowane plany.

- A jaki firma ma pomysł na rozwój?

- Zamierzamy dalej rozwijać eksport oraz zwiększać udział w krajowym rynku odzieżowym. Planujemy wprowadzenie na rynek kolejnej marki, będzie to elegancka kolekcja, ale bardziej popularna. Taka aby każda kobieta mogła sobie pozwolić ubrania sygnowane przez Pshemko.

- Ostatnio prasa ponownie rozpisuje się o pańskim bujnym życiu prywatnym. Proszę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić naszym czytelnikom czy jest pan w stałym związku?

- W stałym? TAK w jak najbardziej stałym. Jestem w bardzo szczęśliwym, stałym związku.

- Podobno zrezygnował Pan z uroków nocnego życia w Warszawie i wyprowadził się na wieś.

- Z tak zwanych uroków nocnego życia zrezygnowałem już dość dawno. Wiele plotek na mój temat było zupełnie wyssanych z palca, ale rzeczywiście swoim życiem dawałem niejednokrotnie powody do nazywania mnie pijakiem, playboyem czy po prostu męską świnią. Tamtego Dobrzańskiego już nie ma, dorosłem i zdołałem odnaleźć miłość mojego życia. A co do mieszkania na wsi, to nie jest to wieś tylko spokojne przedmieścia Warszawy. Idealne miejsce do szczęśliwego życia we dwoje, a później do wychowywania dzieci.

- Dziękuję za szczerość, proszę tylko rozwiać szeroko opowiadane plotki i zdradzić czy pańska wybranka to Pani Urszula Cieplak?

- To ja jestem jej szczęśliwym wybrankiem i codziennie się staram aby zasłużyć na nią.

- Dziękuje za rozmowę i życzę państwu z całego serca powodzenia.

Marek jechał do domu i myślał o ukochanej. Właściwie to wciąż o niej myślał. Był z nią szczęśliwy tak naprawdę. Nie dlatego, że ją zdobył, ale dlatego, że ją po prostu kochał i wiedział, że ona kocha jego. Nie musieli sobie już nic udowadniać. Jeszcze tylko jedno, pięć lat temu nie zdążył, ale teraz zamierzał się jej oświadczyć. Co prawda kiedyś już o tym rozmawiali i powiedziała, że liczy się prawdziwe uczucie, a nie papier. Ale wiedział, że nie do końca mówiła szczerze. Pamiętał jak kiedyś mówiła o puzzlach, z których składa się życie, ślubie, białej sukience, wspólnym domu, planach i marzeniach. Chciał jej to wszystko dać. Chciał żeby była jego żoną i czuł, że Ula powie mu dzisiaj - TAK.

Gdy nie bawi cię już
Świat zabawek mechanicznych
Kiedy dręczy cię ból niefizyczny
Zamiast słuchać bzdur
Głupich telefonicznych wróżek zza siedmiu mórz
Spytaj siebie czego pragniesz
Dlaczego kłamiesz, że miałaś wszystko
Gdy udając że śpisz
W głowie tropisz bajki z gazet
Kiedy nie chcesz już śnić
Cudzych marzeń
Bosa do mnie przyjdź
I od progu bezwstydnie powiedz mi
Czego chcesz
Słuchaj jak dwa serca biją
Co ludzie myślą - to nieistotne
Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie namiętnie tak
Jakby świat się skończyć miał
Swoje miejsce znajdź
I nie pytaj czy taki układ ma jakiś sens
Słuchaj co twe ciało mówi
W miłosnej studni już nie utoniesz
Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak zapalniczka płomień
Jak sucha studnia wodę
Kochaj mnie
Kochaj mnie
Kochaj mnie nieprzytomnie
Jak księżyc w oknie śmiej się i płacz
Na linie nad przepaścią tańcz
Aż w jedną krótką chwilę
Pojmiesz po co żyjesz

Wykorzystane teksty:

r. 9 Edyta Bartosiewicz – Ostatni

r.11 Joe Cocker - You are so beautiful

r.13 Anna Maria Jopek Upojenie (kilka wersów)

r.14 Perfect - Kołysanka dla nieznajomej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz