Nastała sobota, ulewna pogoda sprzyjała drzemkom i głębokim snom, w jednym z Warszawskich mieszkań na ziemi obok siebie leżało dwóch mężczyzn, jeden trzymał w obu rękach butelki po piwie, a drugi tulił do twarzy zgrabną butelkę whisky. Po chwili Marek wstał i poszedł do łazienki, obmył twarz lodowatą wodą i z bólem głowy poszedł do kuchni. Wyjął z lodówki kefir i za jednym razem wypił całą zawartość kartonowego opakowania. Następnie posprzątał bałagan, który panował z salonie po czym zostawiając Sebie kartkę wyszedł z mieszkania.
Postanowił przejść się, szedł do domu wolnym krokiem myśląc o Uli, postanowił porozmawiać z nią na spokojnie po czym utwierdzić ją w przekonaniu, że zerwie z Paulą. Zrobił małe zakupy w pobliskim sklepie po czym, wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił do ukochanej.
-Słucham- usłyszał w słuchawce głos, od którego w jego sercu zawsze robiło się ciepło i za którym tak bardzo tęsknił
-Cześć tu Marek- powiedział cichym tonem, aby ją nie wystraszyć
-Ahh, masz do mnie jakąś sprawę?- zapytała obojętnym głosem
-Tak, chciałbym się spotkać i porozmawiać, proszę to bardzo ważne- rzekł błagalnie, kopiąc pobliskie kamienie
-Jestem teraz w Rysiowie, nie mogę się spotkać, z resztą nie wiem czy nie zostanę tu do wtorku, Betty poważnie się rozchorowała, a mój tata wraca z sanatorium dopiero w piątek, więc nie wiem czy Jasiek sobie sam poradzi- rzekła spokojnie, robiąc kanapki.
-Ula może mógłbym przyjechać do Rysiowa, pomógł bym ci i od razu byśmy porozmawiali, dawno tam nie byłem, pewnie nasze kaczki i górka się za nami stęskniły- Marek mimowolnie się uśmiechnął, czuł, że na twarz Uli też wkradł się uśmiech.
-Kaczki są i górka też, nawet chyba od czasu do czasu ktoś tam zagląda- mówiła Ula, nie zdając sobie z tego sparwy, dopiero po chwili otrząsnęła się- Nie musisz przyjeżdżać, porozmawiamy w Warszawie.
-Naprawdę mogę przyjechać i nie sprzeciwiaj się, jest między nami jak jest, ale w głębi duszy zalążki naszej przyjaźni zostały, więc do zobaczenia- zaśmiał się Marek i szybko rozłączył.
Ula tylko westchnęła ciężko i kładąc kubek z herbatą na tacę poszła do siostry.
Na schodach spotkała Jaśka
-A gdzie ty się wybierasz ?- zapytała chłopaka
-Korzystam z okazji, że ty jesteś i idę do Robsona robić referaty z Gegry i Wosu- powiedział pakując zeszyty do plecaka, jak coś to dzwoń, będę pewnie dopiero około 18.Narazie- rzucił i wyszedł z domu.
Dziewczyna tylko przewróciła oczyma i weszła do pokoju Betty
-I jak się czujesz ?- zapytała głaszcząc ją po głowie
-Boli mnie gardło i brzuszek- powiedziała cicho zachrypłym głosikiem
-Moje maleństwo, tu masz lekarstwa- podała jej tabletki- Teraz proszę to grzecznie zjeść- powiedziała podając jej talerz z kolorowymi kanapkami.
Kiedy dziewczynka zjadła przeczytała jej bajkę po czym przykrywając ją kołdrą poszła na dół.
Z racji, że Marek miał przyjechać przebrała się, zmieniła dres na szarą tunikę i czarne legginsy. Postanowiła zrobić coś pożytecznego, więc wyciągnęła stolnicę i zaczęła robić pierogi.
Tymczasem Marek wszedł do domu
-Nareszcie jesteś- powiedziała Paula siedząc na kanapie i piłując paznokcie
-Tak, kupiłem świeże pieczywo- rzekł ściągając koszulę i udając się do łazienki
-I jak tam problemy Seby na pewno śmiertelnie poważne- odrzekła sarkastycznie przeczesując włosy
-Zgadłaś, słuchaj idę pod prysznic, bo na cały dzień jadę gdzieś odpocząć, może pojadę nad jakiś zalew- rzucił do Pauli
-Świetnie, pojedźmy razem- podeszła do niego i zaczęła głaskać jego tors dłońmi
-Jadę sam, muszę odpocząć, wszystko przemyśleć- powiedział stanowczym tonem, zamykając drzwi do łazienki.
Po chwili relaksu pod prysznicem udał się do sypialni nie zastając tam Pauli, ubrał dżinsy, ciemną koszulę i trampki po czym poszedł do kuchni zjeść śniadanie.
-Mówiłem ci, żebyś zaprosiła Violę- powiedział do narzeczonej, która naburmuszona stała przy oknie z filiżanką kawy i nie odzywała się ani jednym słowem.
-Będę wieczorem- rzekł przegryzając ostatnio kęs bułki i całując kobietę w skroń. Wyszedł z domu szybkim krokiem, podjechał jeszcze do kwiaciarni po czym z bukietami kwiatów ruszył w stronę Rysiowa z wielkim uśmiechem na twarzy.
Po czterdziestu minutach Marek dotarł do Rysiowa, z racji że zarówno bramka jak i drzwi były otwarte bez problemu wszedł do środka. Przez chwilę opierając się o futrynę przypatrywał się Uli, po chwili podszedł do niej od tyłu i lekko całując w policzek stanął z nią twarzą w twarz
-Ale mnie wystraszyłeś- powiedziała łapiąc oddech
-Przepraszam nie chciałem, proszę to dla ciebie- wręczył jej ogromny bukiet czerwonych róż, a to dla Betty, podobno słoneczniki pomagają wrócić do zdrowia-Dziękuję są piękne- uśmiechnęła się, wstawiając kwiaty do wazonu zapytała Marka- To o czym chciałeś rozmawiać ?
-Ogólnie- rzekł siadając na krześle
-Aha, to może napijesz się herbaty ?- zaproponowała
-Z dzikiej róży?- uśmiechnął się zawadiacko pokazując dołeczki
-Tylko i wyłącznie- odrzekła z dumą
-Wybacz ale muszę skończy te pierogi- powiedziała stawiając przed Markiem kubek z herbatą i wracając do lepienia pierogów.
-Brakowało mi tego widoku- rozmarzył się-Pierogów też- zaśmiał się upijając łyk naparu.
-Jeżeli mnie znów nie wyprowadzisz z równowagi to może ci jednego dam- puściła do niego oczko i zaczęła sklejać setnego pieroga.
-Ula słuchaj, ja sobie wszystko przemyślałem, chcę się rozstać z Paulą naprawdę, zaczynam szukać mieszkania i przygotowuję się do zerwania zaręczyn- powiedział jednym tchem patrząc na nią wyczekująco.
-Marek naprawdę cenię to, jak się poświęcasz dla mnie, dla naszego uczucia, ale nie widzieliśmy się dziesięć lat, może najlepiej będzie jeżeli zaczniemy od początku, poznamy się na nowo, ja chcę wiedzieć o tobie wszystko, co robiłeś, gdzieś byłeś, kiedy mnie nie było obok, chcę żebyśmy znów wiedzieli o sobie wszystko, byli prawdziwymi przyjaciółmi, a z czasem pogłębiali się w tym…- zaczęła kładąc swoją dłoń na jego policzku.
-Ula, oczywiście- uśmiechnął się perliście całując lekko wnętrze jej dłoni, nagle podszedł do niej i objął ja lekko w pasie- Mam nadzieję, że to nie zaszkodzi nowej kolekcji- powiedział smutnym głosem- Wiesz może, na razie powiem Pauli, że musimy od siebie odpocząć i wyprowadzę się do rodziców, później do nowego mieszkania, a jak minie zamieszanie z prasą to za około dwa tygodnie z nią zerwę- rzekł wtulając twarz w jej włosy-Dobry pomysł- szepnęła ściągając jego dłonie ze swojej talii-Wszystko w swoim czasie- uśmiechnęła się lekko patrząc na nie tęgą minę Marka.
Przez około trzy godziny rozmawiali i śmiali się opowiadając sobie co działo się w ich życiu przez te dziesięć lat, było wiele momentów w których łza się w oku kręciła, gdy zjedli pierogi przenieśli się do dużego pokoju.
Nagle usłyszeli głośne krzyki i jęki
-Co to ?- zapytał przerażony Marek
-Betty!!!- zawołała Ula i pobiegła szybko na górę, a za nią Marek
-Kochanie co się dzieję?- zapytała widząc rozpaloną siostrę, która wierzgała rękami i nogami na łóżku
-Ula musimy jechać do szpitala- powiedział Marek starając się zachować zimną krew, wezmę ją do samochodu, a ty zabierz potrzebne rzeczy
-Taaak.. .wiem- powiedziała zapłakanym głosem dziewczyna i biorąc książeczkę zdrowia, torebkę i gruby koc pobiegła do samochodu.
Po godzinie byli w szpitalu.
Marek siedział na szpitalnym korytarzu trzymając twarz w dłoniach, gdy zobaczył idącą w jego stronę Ulę, poderwał się z miejsca i podbiegł do niej
- I co ?- zapytał chwytając ją za ramiona
-Nie dość, że ma grypę to jeszcze będzie miała wycinany wyrostek- powiedziała Ula ścierając ostatnie łzy i mimowolnie wtulając się w Marka, ten natychmiast ją objął i zaczął gładzić rękoma jej plecy.
-Ciii… na pewno wszystko będzie dobrze- szepnął do jej ucha.
-Za godzinę będzie operacja, mógłbyś ze mną zostać?- zapytała patrząc na niego spod ciemnych rzęs.
-Oczywiście- powiedział cicho po czym lekko się uśmiechając objął ją ramieniem i usadził na krześle- Wiesz pójdę po kawę, zaraz wracam- rzekł i pobiegł do automatu, który mieścił się na parterze.
Nagle przy windzie spotkał …
Kogo spotkał?! KOGO?! Loose pisz szybko!!!!! :D
OdpowiedzUsuń