Rano Marek wstał pierwszy. Przygotował śniadanie dla Uli, i obudził całusem.
-Hmm, jak miło..-Ula szepneła.
-Podoba Ci się?
-Jasne-pocałowała go.
-A co tak ładnie pachnie?
-Jajecznica dla Ciebie, chodź, zjesz.
Doszli do stołu:
-Wiesz, gdy spałaś, przeglądałem katalog. Znalazłem już bardzo ładne wyposażenie pokoju dla dziecka – dla chłopca lub dziewczynki.
-Jejku, Marek, jak ty o wszystkim myślisz..
-Który to miesiąc wiesz już?
-Pierwszy.
-Ustalamy datę ślubu?
-Kiedy?
-Dzisiaj?
-Dobrze. Tylko muszę się ubrać, i założyć wygodne buty, przejdziemy się..
-To kawał drogi! Nie będziesz chodziła tyle w takim stanie!
-Jakim?
-W ciąży! Nie dam Ci się przemęczać, zjedz, ubierz się, i jedziemy, dobrze?
-Dobrze.
Pojechali, ustalili datę ślubu. Na lipiec, w lato, mieli nadzieję że dopisze im pogoda.
Minęło kilka miesięcy, Uli zaokrąglił się brzuszek, kilka razy pojawiła się w firmie. Wszyscy gratulowali, Pshemko uszył suknię ślubną, wszystko było dopięte na ostatni guzik. Ula była w 7 miesiącu ciąży.
Nadszedł dzień ślubu.Ula wyglądała pięknie w sukni ślubnej, zdobionej śliczną falbanką, a welon zdobiły kwiaty.
Wypowiadali przysięge malżenską. Ula powiedziała ‘tak’ już po raz drugi – w kościele, i gdy Marek się jej oświadczał. Pocałowali się, wszyscy bili brawa, wyszli z kościoła, obsypani ryżem, Ula rzuciła welon. Złapała go Kinga. Marek rzucił krawat. Chyba domyślacie się kto go złapał? Jasiek! Wszyscy byli tacy szczęśliwi..
Ula z Markiem udali się w podróż poślubną do Paryża. Zwiedzali, itp.
-Jak tu pięknie-zachwycała się Ula.
-Cieszę się, że Ci się podoba.-odpowiedział równiez zachwycony.
Dobiegł koniec, musieli wracać do domu.. Spędzili cudowny miesiąc w Paryżu, nie chciało im się wracać.
Ula i Marek siedzieli sami w samolocie, nikt obok nich. Marek siedział przy oknie, Ula obok, wtulona w jego ramię. Marek czule głaskał ją po głowie.. Ula zasneła. Marek także. Nagle Marek poczuł, że Ula się zrywa.
-Marek!-krzyknęła.
-Tak? Co się stało?
-Chy..chy..chyba się zaczyna! Dziecko!
Super scenariusz ;))
OdpowiedzUsuń