Była już 15.00. Dotarli do biura BGFC. Marek wolałby zabrać ze sobą Karolinę lub Roberta, ale Violka się uparła, że to jej pomysł i musi go dopilnować. Niespodziewanie dołączył też do nich Pshemko.
Powitał ich Wiktor, który następnie zaprosił ich do niewielkiej salki konferencyjnej. Przyniesiono im napoje, słone paluszki i orzeszki. Po chwili przyszła Ula. Na jej widok Violka rzuciła się jej prawie na szyję. Natychmiast zaczęła trajkotać jak to Ula świetnie wygląda, jaką zrobiła oszałamiającą karierę, jak się cieszą, że wróciła. W międzyczasie Ula wymieniła powietrzne całusy z Pshemko. Marek stał z boku i przyglądał się jej. Zrobiła na nim oszałamiające wrażenie, podziwiał jej świetną figurę i piękną twarz. Pragnął wziąć ją w ramiona i pocałować. Na szczęście opanował się. Ula podeszła do niego i podała mu rękę
- Witaj Marku - powiedziała cicho.
- Ula – wyszeptał Marek i pocałował jej dłoń, zanim zdążyła go powstrzymać.
- Miło was wszystkich widzieć, to jest mój asystent Wiktor, siadajcie – wskazała im miejsca za stołem.
- Droga Urszulo, tak się cieszę, że postanowiłaś powrócić do nas i niesiesz na nasz skromny rynek tak ekskluzywne materie dla naszych ukochanych dzieł. Widziałem, widziałem, dotykałem, gniotłem i rozciągałem są doskonałe – rozczulał się Pshemko.
- Tak, tak właśnie – dodała Violetta.
- Bardzo mi miło to słyszeć mistrzu, staramy się. – odpowiedziała Ula tłumiąc śmiech.
- Przejdźmy do rzeczy, wasza oferta bardzo nam odpowiada i chcielibyśmy nawiązać stałą współpracę – Marek w końcu się pozbierał i przejął na chwilę inicjatywę.
Rozmawiali o materiałach, terminach, cenach. Ula opowiadała im o patentach, produkcji, jakości. Marek mógłby tak jej słuchać w nieskończoność, skupiony na jej oczach, ustach, ruchach. W końcu Violka i Pshemko mieli już dosyć.
- Wspaniale, jesteśmy zdecydowani – powiedział w końcu Marek.
- To świetnie, jeśli chcecie to możemy podpisać umowę już teraz, jej wzór przekazał wam wczoraj Wiktor, jeśli nie macie zastrzeżeń to zaraz wydrukujemy ją na czysto i możemy finalizować – zaproponowała Ula.
- Tak oczywiście – stwierdził bez zastanowienia, patrząc na jej usta nieświadomie oblizał wargi.
- Wiktor przygotuj papiery my tu poczekamy – poleciła asystentowi Ula i zaśmiała się w duchu, rzeczywiście podpisałby dziś wszystko co by mu podsunęła.
Asystent Uli z ulgą poszedł przygotować umowę. Co to za dziwaczne towarzystwo. Ta Violetta to jakaś postrzelona idiotka, prezes nie interesuje się umową, tylko ślini się na widok Uli, a ten cały Pshemko dziwnie mu się przygląda i chyba do niego mrugał. Natomiast pani prezes chyba dobrze się bawi. Po pół godzinie z gotowymi umowami wszedł ponownie do sali konferencyjnej. Zgromadzeni rozmawiali w najlepsze o jakimś Aleksie. Podał Uli papiery i usiadł na swoim miejscu.
- Proszę Marku, potrzebujesz chwilę aby w spokoju przeczytać?
- Tak już przeglądam – Marek zaczął kartkować umowę ale nie mógł się na niej skupić, wzrok uciekał mu wciąż z nudnych kartek na Ulę, jej nogi i biodra wyraźnie rysujące się pod dopasowaną spódnicą, bo na nieszczęście na chwilę wstała i przeszła się po sali w kierunku okna i z powrotem.
- I co, wszystko pasuje? – Zapytała po chwili.
- Tak, zresztą nikomu nie wierzę tak jak Tobie. Gdzie mam podpisać?
Ula podeszła do niego blisko i wskazała mu właściwe miejsce, sama też podpisała, nachylając się nad jego ramieniem i uśmiechając promiennie. Marek poczuł, że odpływa do krainy marzeń. Są sami, jego ukochana siada mu na kolanach i przytula do siebie, a potem namiętnie całuje. Zrobił maślane oczy i westchnął cicho, ale tak, że Ula usłyszała.
- Marek? Marku proszę to twój egzemplarz umowy, dobrze się czujesz, może wody?
Jej głos przywołał go do rzeczywistości.
- Dziękujemy Urszulo, zapraszam cię do mojej pracowni, mam świetny pomysł na suknię dla ciebie, szafirowo – błękitną jak ocean twoich oczu – wtrącił Pshemko ratując sytuację.
- Tak Ula, wpadnij koniecznie, wszyscy za tobą tęsknimy, prawda prezesie?
- Tak oczywiście.
- Dzięki, a wiecie co? Mam pomysł. Nasza firma, ta główna w Hamburgu, za miesiąc urządza doroczną imprezę dla kontrahentów z całego świata, połączoną z targami tekstylnymi. Zaprasza się na takie imprezy zarządy głównych partnerów handlowych, zawsze jest to jakieś fajne miejsce, bogaty program dodatkowy. W tym roku zdaje się, że odbędzie się to w RPA. My w Polsce dopiero zaczynamy i bez wątpienia jesteście jednym z naszych głównych klientów. Przyślę wam zaproszenie i program.
- Super Ulka, a żony członków zarządu też mogą jechać? – Przymilnym głosikiem odezwała się Violka.
- No jasne – śmiała się Ula.
Rozmawiali jeszcze chwilę, Wiktor i pozostali pracownicy poszli już do domu. Ula i jej goście też zaczęli się żegnać, było już dobrze po osiemnastej. Marek zdobył się na odwagę i zapytał Ulę
- Ula bardzo chciałbym z tobą porozmawiać dasz się zaprosić na kolację? – Z napięciem wpatrywał się w jej oczy.
- Tak rzeczywiście powinniśmy porozmawiać, no dobrze, to kiedy?
- Najlepiej teraz - powiedział z nadzieją.
- Zaczekaj tu na mnie pójdę po torebkę.
Dziwnie się poczuła, kiedy znalazła się w jego samochodzie. Jakby cofnęła się w czasie. Marek pozwolił wybrać jej restaurację. Zamówili jedzenie.
- Ula, wiesz o czym chcę z Tobą porozmawiać, prawda? Czuję, że muszę ci wyjaśnić swoje zachowanie, wtedy pamiętasz?
- Jeśli chodzi ci o …. epizod z Klaudią, to oczywiście, że pamiętam. Bardzo dużo o tym myślałam w ciągu tych lat – powiedziała ze smutkiem w głosie.
Marek zmieszał się na te słowa, ale tak jak sobie obiecał ciągnął dalej.
- To nie był epizod, to było świństwo z mojej strony. Nie myśl, że chcę się usprawiedliwiać, ale pragnę bardzo żebyś mnie zrozumiała.
- Mów Marku, chętnie posłucham, ja też mam swoją teorię na ten temat.
- Widzisz Ula ja nie jestem wcale taki jak myślałaś - dobry, łagodny, prostolinijny i ceniący prawdę ponad wszystko. To ty taka jesteś. Ja byłem przy tobie jak Księżyc, świeciłem odbitym światłem, twoim światłem, bo ty byłaś moim Słońcem i moją Ziemią. Miałem też ciemną stronę, nadal mam, tę gdzie mieszkają złość, zazdrość, chęć dominacji, narcyzm, gwałtowność, chęć niszczenia i jeszcze kilka innych. Klaudia znała mnie właśnie z tej strony i umiejętnie mnie podeszła. Ja oczywiście powinienem był jej się oprzeć, ale nie zdołałem, a nawet za bardzo nie próbowałem. To było takie łatwe, ona chciała tego gorszego mnie, tego którego tak bardzo chciałem przed tobą schować i zapomnieć, że istnieje. Poszedłem z nią wtedy mimo, że cię kochałem jak Księżyc kocha Ziemię, której nie jest w stanie opuścić ani zbliżyć się do niej tak do końca, jakby chciał. Byliśmy ze sobą, ale ja czułem, że prędzej czy później nie zdołam pokonać poprzeczki, którą postawiłaś tak wysoko. To mnie drążyło od środka, bałem się, że cię zawiodę. Zasłużyłem o stokroć, żebyś mnie zostawiła, ale nigdy nie przestałem cię kochać. Nawet kiedy traciłem kontrolę nad swoim życiem piłem i łajdaczyłem się. Rozumiesz mnie Ula?
- Tak teraz rozumiem. Wtedy nie rozumiałam, nie mieściło mi to się w głowie. Cierpiałam przez ciebie i to, co się stało. Dopiero pod wpływem pewnych zdarzeń i ludzi zaczęłam powoli pojmować. A to, co tak pięknie mi powiedziałeś potwierdza w pełni moje przypuszczenia. Rzeczywiście, oczekiwałam od ciebie, że jak już zrozumiałeś co jest w życiu ważne i jak należy postępować, to życie zgodnie z tym to już będzie pestka. Nic bardziej błędnego. Wiedzieć to nie znaczy zawsze postępować zgodnie z tą wiedzą. Najgorsze jest w tym wszystkim to, że ja przecież pokochałam cię mimo twoich wad, które przecież świetnie znałam. Moim błędem było, że zapomniałam ci powiedzieć, że kochałam cię takiego jakim byłeś, mimo wad, że nie przestałabym cię kochać nawet gdybyś postąpił w moim rozumieniu niewłaściwie, podjął jakąś błędną decyzję. Może wtedy Księżyc i Ziemia staliby się jednością. Może wtedy nie szukałbyś łatwej akceptacji i spełnienia u innej kobiety. No i jeszcze jedno, ktoś mi uświadomił, że z aniołem żyć się nie da, że powinnam była skorzystać z okazji, że nam takiego świetnego przewodnika i zajrzeć na chwilę na własną ciemną stronę.
- Ula przecież ty nie masz ciemnej strony.
- Mam, jestem normalnym człowiekiem, a nie jakimś chodzącym ideałem. Na świecie nie ma idealnych ludzi, wszyscy mamy gorszą stronę, widocznie mojej jeszcze nie poznałeś.
- A ty ją poznałaś?
- Tak, … jest tam chociażby strach, autodestrukcja, zawiść, zwątpienie, chęć kontrolowania życia innych, skrywane pragnienia, tłumione potrzeby, fałszywa skromność.
Zamilkła, przez dłuższą chwilę nic nie mówili. Oboje myśleli o tym samym. Co dalej dzisiaj i jutro. Ula rejestrowała, że powiedział, że nigdy nie przestał jej kochać. Marek myślał o tym, że nie powiedziała, że już go nie kocha, po tym co się stało. Nie robiła mu wyrzutów.
- Dziękuję, że powiedziałeś mi to wszystko, to dla mnie bardzo ważne.
- Ja też jestem ci wdzięczny, ze chciałaś mnie słuchać po tym wszystkim. Jesteś kochana, jedyna taka na świecie.– złapał ją za rękę.
- Ula ja chciałem o tobie zapomnieć i mi się nie udało. Musisz wiedzieć…
- Zrobiło się późno, odprowadź mnie do domu, mieszkam tu niedaleko – Ula delikatnie zabrała dłoń.
Marek zrozumiał, że liczył na zbyt wiele. Szli w milczeniu. Powiedzieli sobie dużo, ale jeszcze więcej przemilczeli. Dotarli na miejsce.
- Dobranoc Marku – powiedziała nie chcąc przedłużać tej dwuznacznej sytuacji.
- Dobranoc – odpowiedział z nieukrywanym żalem.
Ula zniknęła w drzwiach apartamentowca. Marek został sam. Przeszedł na drugą stronę ulicy i obserwował okna. Po chwili zapaliło się światło na drugim piętrze, w oknie mignęła mu postać Uli, opuściła żaluzję. Stał pod jej oknami i gorączkowo myślał. Jego serce i każda cząstka ciała pragnęły pobiec do niej i pokazać jak bardzo jej pragnie. Rozum odnajdywał ślady miłości w jej słowach. Zaczęło padać, nie czuł deszczu na swojej twarzy.
Ula pobiegła do mieszkania, jaszcze chwila i zapomniałaby się. Gdy ujął jej dłoń zapragnęła by wziął ją całą. Nie tak miało być, ale to właśnie czuła i wiedziała, że Marek też tak czuje. Zdjęła marynarkę i spódnicę, nagle zaczęły jej przeszkadzać.
Wtedy usłyszała pukanie do drzwi, wiedziała już, że to on. Otworzyła, w drzwiach stał Marek, mokry od deszczu, w jego lodowych oczach czaiła się gorączka. Cofnęła się przed nim, a on nie czekając na zaproszenie wszedł do środka. Korytarz był wąski, czuła go tuż przy sobie, dotknęła delikatnie jego twarzy. Objął ją mocno i pocałował delikatnie, ostrożnie. Przez chwilę stała jak sparaliżowana, potem oddała mu pocałunek. Nie padło ani jedno słowo. Ula wzięła go za rękę i poprowadziła do swojej sypialni. Kochali się gwałtownie i szybko, jakby ktoś miał ich za chwilę rozdzielić. Po wszystkim Ula tylko wyszeptała
- Było mi cudownie, zostaw mnie samą.
Marek nie rozumiał
- Ale kochanie, dlaczego?
- Po prostu idź już, nie pytaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz