- Nienawidzę go – powiedziała śliczna dziewczyna ze łzami w oczach. Była bardzo efektowna, wysoka szczupła, z rudawymi, długimi włosami.
- Joaśka, Joaśka przecież to nieprawda, ty go kochasz – powiedziała jej przyjaciółka.
- Nie, kochałam, dałabym się pokroić na kawałeczki za niego, ale teraz go nienawidzę.
- Zawsze mnie dziwiło to, jak blisko jest od jednego z tych uczuć do drugiego – powiedziała ze smutkiem i przytuliła Joaśkę.
- Nie płacz Asia, on nie jest tego wart. Tacy faceci nie są dla nas, a właściwie to my jesteśmy dla nich za dobre. Pieprzony gnojek z szerokimi plecami, gdyby nie kasa tatusia byłby nikim. Już ja takich znam.
- Masz rację, tylko co ja teraz zrobię? Jak on mógł tak mnie potraktować. Jeszcze wczoraj mówił, że zostawi dla mnie tę swoją… narzeczoną, że mnie kocha i co? Wystarczyło, że podniosła brew, pogroziła palcem i jestem na bruku. Nienawidzę jej, jego i całej tej cholernej firmy. Gdyby nie Krzysztof to dawno słuch po Febo& Dobrzański by zaginął.
- Krzysztof? – zapytała. – Nigdy wcześniej o nim nie mówiłaś.
- Nie? No tak, dla mnie istniał tylko Marek, z jego uśmiechem, cudnymi dołeczkami …. Jaka ja byłam łatwowierna. On mnie po prostu zaliczył i wyrzucił, kiedy Paulina zaczęła się domyślać, nic dla niego nie znaczyłam, nic. Zresztą on tak zawsze – Joaśka znowu zaczęła płakać.
- Opowiedz mi o Krzysztofie i firmie – przyjaciółka chciała choć troszkę odciągnąć jej myśli od tego wrednego faceta i tego jak ją potraktował.
- Krzysztof, to Marka ojciec i prezes Febo&Dobrzański, trzyma firmę twardą ręką, wszyscy go szanują. Ma duże oczekiwania w stosunku do syna i do Aleksa Febo – syna jego tragicznie zmarłego wspólnika. Obaj starają się zasłużyć na jego akceptację, ale Markowi to słabo wychodzi. Junior woli imprezy, alkohol i dziewczyny, niż ciężką pracę. Co innego Aleks, ten skupia się tylko na pracy. Marek i Aleks się nie znoszą, nie wiem dokładnie dlaczego, bo to chodzi chyba o coś więcej niż względy Krzysztofa. Narzeczona Marka – Paulina, to na dodatek siostra Aleksa. Podobno Krzysztof zamierza przekazać prezesurę któremuś z nich. Na razie Marek zajmuje się marketingiem a Aleks finansami.
- A ten cały Marek, dobry jest?
- Jeszcze jak… , no przecież nie będę ci tu opowiadać jak my…
- Kurde blaszka, ty tylko o jednym. Pytam czy to kompletny matoł, czy może dla odmiany jest rozgarnięty, sprawdza się w pracy?
- Acha… No, jest inteligentny i wykształcony, ale to leń. Przez te kilka miesięcy nie widziałam go przy spokojnej i systematycznej pracy. To znaczy gdy się już paliło, to potrafił się spiąć i jakoś dawaliśmy radę. Ale to były działania chaotyczne, bez planu, zawsze na ostatnią chwile lub na wczoraj, cyrk. W sumie to ciężko się z nim pracowało. Ty na moim miejscu, to chyba byś go zabiła.
- Typowy playboy, złoty chłopak. Jak ty mogłaś się w nim zakochać – popatrzyła na przyjaciółkę z dezaprobatą.
- Ula przestań, nie dobijaj mnie. Ty też byś się zakochała, gdyby ciebie podrywał, nie widziałaś go, nie słyszałaś. On potrafi być taki…. cudny, miły, dowcipny, szalony, podniecający, .…
- No, jak śliczne jabłuszko, na wierzchu czerwoniutkie i błyszczące, a w środku zgniłe i robaczywe. Wystarczyło, że na ciebie spojrzał i wymiękłaś. To było chore, fatalne zauroczenie, a nie miłość.
- Fakt, ty może nie straciłabyś głowy, po Arturze się uodporniłaś na takie typy.
- Nie przypominaj mi tego… nie będę się wyrażać. Tak, ja już wiem, że jak się ma dobre serce to trzeba mieć twardy tyłek. Szczególnie z takim wyglądem i kieszenią jak my. Jak ja nie cierpię takich gości.
- Ulka, biedna Ulka, nie zapomniałaś, prawda?
- Nie, ty straciłaś tylko kilka miesięcy życia i pracę, a ja…. marzenia – dziewczynie przygasły oczy na wspomnienie jej miłości.
Przytulała łkającą przyjaciółkę, głaskała po plecach, a przed oczami stanął jej Artur. Tacy byli szczęśliwi, zakochani. To nie była chwilowa znajomość, tylko kilkuletni związek, jak z bajki. On - przystojny, inteligentny, oczytany z tzw. dobrego, bogatego domu i ona – najlepsza i najładniejsza na roku, a przy tym lubiana, taka dobra dusza, uczynna, koleżeńska, do tego mądra. Miała jednak jedną wadę – była tylko dziewczyną z Rysiowa, a jej ojciec był zwykłym rzemieślnikiem. Nie ta bajka, czy raczej liga. Gdy ją zostawił dla lepszej, ze swojego środowiska, cierpiała i to bardzo. Teraz jest silna, już żaden gnój jej nie skrzywdzi, prędzej roztrzaska się o jej tarczę.
- Nieważne. Co teraz będzie z tobą?
- Już mi trochę lepiej. Nadal go nienawidzę. Chcę, żeby cierpiał, żeby stracił to na czym mu zależy. Ula pomożesz mi?
- Zawsze, zostałaś mi tylko ty i Maciek – uśmiechnęła się przez łzy.
- Coś wymyślimy, zemsta będzie słodka.
- Ale nie planujesz mordu ani kastracji prawda? Widziałam kiedyś taki film – rzuciła z ironią.
- Nie, no co ty, wystarczy jak zostawi go Paulina lub zawiedzie ojca.
- To nie będzie takie łatwe. Przecież ta jego, pożal się Boże, narzeczona miała tyle powodów by go zostawić i nie zrobiła tego, a ojciec, to przecież – ojciec, kocha go.
- Wiesz co, ty przecież znowu szukasz pracy, musisz się tam wkręcić, poznasz wszystko od podszewki, Marek na pewno cię polubi. Masz takie świetne pomysły i wzbudzasz zaufanie, a potem zobaczymy.
- Aśka przecież jak on mnie zobaczy, to nie będzie chciał opowiadać o swoich tajemnicach tylko … wiesz, każdy tak reaguje, no może z wyjątkiem Maćka. Nie zobaczy we mnie człowieka, tylko kolejne trofeum do kolekcji.
- Fakt, będzie tak jak ze mną. Chociaż z drugiej strony, gdybyś mu się oparła, to może zakochałby się. Gdyby Paulina dowiedziała się i go zostawiła, a potem ty byś go rzuciła, to byłby ukarany. Jak myślisz?
- Nie, nie mam ochoty na takie historie, żadnego zakochiwania. Zresztą taki facet nie zakocha się w panience, która go oleje. On taką by zniszczył, zranione ego playboya, to ostatnie czego bym chciała. Poza tym, z tego co mi mówiłaś wynika, że dla niego liczy się ładna buzia i tyłek, ale w towarzystwie grubego portfela. On nie zostawi Pauliny Febo, chyba, że dla drugiej takiej samej. Byłabym tylko przygodą na kilka wieczorów, tak jak ty. Wykluczone. Znajdź sposób, żeby dał mi spokój, to wtedy znajdę jego słaby punkt i będzie cierpiał za siebie i za Artura.
- Wiem, mam pomysł. Zrobimy z ciebie brzydulę. Będziesz się koszmarnie ubierać i czesać, założysz najgorsze okulary, jakie znajdziemy, przestaniesz się malować i regulować brwi. Masz jeszcze swój śliczny aparacik na ząbki z liceum?
- Mam. Ale Aśka, to się nie uda, przecież on się połapie. Zresztą wiesz, ja nie wiem, czy potrafiłabym zrobić coś na wskroś złego – Ula zaczęła wątpić.
- No przecież nie będziesz łamać prawa. Twoje CV jest prawdziwe, a nawet, powiedziałabym, za skromne. Nie jest tam napisane, że jesteś skończoną pięknością, równie dobrze możesz być brzydka. Normalnie staramy się być ładniejsze, a ty będziesz robiła na odwrót, kodeks pracy tego nie zabrania. Uda się, Ula zgódź się, proszę. Zamieszasz mu trochę w życiu, to wszystko – Joaśka nie dawała za wygraną.
- Jutro zdobędę rekwizyty i zrobimy próbę.
Nazajutrz Aśka przyszła do Uli i zaczęła ją zmieniać. Przyniosła torbę ciuchów z lumpeksu, bluzeczki w kwiatki, spódniczki w kratkę, workowate swetry. Ula przebrała się szybko. Przyjaciółka uczesała piękne i gęste włosy Uli w warkoczyk, grzywkę uformowała w idealny poziomy lok. Na świeżą i promienną cerę nałożyła ziemisty podkład. Potargała jej brwi. Ula wyciągnęła z zapomnianego pudła okulary, w których chodziła dziesięć lat temu. Obecnie używała szkieł kontaktowych. Na koniec włożyła na zęby swój stary aparat ortodontyczny. Joaśka przyniosła go od zaprzyjaźnionego ortodonty, który przerobił go na atrapę, aby dało się go swobodnie zdejmować i zakładać. Gdy stanęła przed lustrem, nie było już pięknej, zawsze skupiającej na sobie męskie spojrzenia Uli Cieplak, była Brzydulą.
- O kurde blaszka, to ja? – Ula nie wierzyła własnym oczom.
- No i co? Dla mnie bomba, w tobie nawet garbaty stróż nocny się nie zakocha, a co dopiero Marek Dobrzański.
- Nie obrażaj garbatych, ale co ja powiem w domu?
- Coś wymyślisz. Żeby tylko cię przyjęli.
- Wiesz co, jak się tak zastanowić, to jest świetny pomysł. Brzydula vs. playboy. Ciekawe co z tego wyniknie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz