Get your own Digital Clock

wtorek, 18 sierpnia 2009

BrzydUla - odcinek 159 - cz.15 wg Miśki3

Ulka pełna niepokoju chodziła z jednego kąta pokoju do drugiego.
‘Co ja włożę? Kurde blaszka! Ula czemu ty nie myślisz?! Mogłaś przed wyjazdem na zakupy pójść!
Za głupote trzeba płacić jak to powiedział Marek’ wyjęła portfel i ruszyła do sklepu z odzieżą
umieszczonego- na jej szczęście- w hotelu. Weszła i od razu zaczęła przeżucać garderobe.
‘To nie! Za dużo odkrywa!’
‘Nie,to przecież za kuse!’
‘A w życiu przecież to niewygodne!’
i wiele innych uwag wmawiała sobie podczas przeglądania. Gdy nagle zaczepiła ją sprzedawczyni:
S-W czymś Pani pomóc?
Ula wahała się, ale co na tym straci? Kobieta napewno dobrze jej doradzi, przecież się na tym zna.
U- W sumie to przydałoby się.
S- Oczywiście. A czego Pani poszukuję tak zawzięcie?
U- No bo… -’ Co mam powiedzieć? ja nawet nie wiem czy można to nazwać randką? A jak tak to z kim ? z szefem?!’
S-Przepraszam. Słyszy mnie Pani?
U- Tak, tak. Zamyśliłam się.
S-Więc?
U- Strój na obiad.
S-Z narzyczonym?
Ulka nie chciała wyprowadzać jej z błędu,no ale…
S-A może to?
Głos dziewczyny sprowadził Cieplakówne na ziemie.Spojrzała na rzecz, a dokładnie sukienke, która
sprzedawczyni trzymała w ręku. Była ona zwiewna,czarna do kolan , na ramiączkach.Ule to przeraziło:
U- Nie, to nie w moim stylu. Nie będzie do mnie pasować.
S-Proszę przymierzyć. Nie urażając Pani uważam ,że bedzie pasować idealnie. Podkreśli sylwetke i
wzmocni kolor oczu, optycznie je powiększy i doda wyrazistości.
U-Ah tak. No dobrze- powiedziała z lekką niepewnością w głosie.
Lecz wzięła sukienke i weszła do przymierzalni. Ku jej zdziwieniu strój nawet nieźle się prezntował.
Spojrzała na zegarek powieszony w środku przymierzalni , jeszcze chwila i się spóźni. Nie miała
czasu na inne przymiarki. Włożyła tą, swoje ciuchy wrzuciła do torebki co za szczęście że się zmieściły
i zapłaciła sprzedawczyni. Pobiegła do pokoju. Stanęła przed lustrem i zaczęła przygotowania ostateczne.
Dobra czasu nie ma, więc tylko puściła włosy luzem. Podkreśliła usta lekkim różem i rzęsy czarnym tuszem.
Na tyle tylko było ją stać.Nagle do pokoju wszedł Marek :
M- Kochanie, nie chce cię pośpieszać ale już?
U- Tak,już idę. Poczekaj na dole tak? Bo to w restauracji prawda?
Nadal siedziała w łazience nie pokazując się ukochanemu. Tak naprawdę się wstydziła.
M- Skarbie zmieniłem plany, przy fontannie na zewnątrz czekam.
U- Okey.
Gdy wyszedł , dziewczyna odszukała w stercie ubrań swoją małą czarną torebeczkę.
Kiedyś mama dała jej ją w prezencie.Jeszcze raz spojrzała w lustro i wybiegła.
Wychodząc na zewnątrz umysłowiła sobie, że zapomniała okularów ale było za późno Marek siedział
za stolikiem tuż przy fontannie uważnie jej się przyglądając.
Podeszła.
Marek jak przystało na dżentelmena odsunął damie krzesło i pomógł usiąść. Chwile potem
sam zajął swoje miejce.
Nie mógł wyjąkać słowa wpatrywał się w cudowny okaz diamentu tzn. ludzkiego diamentu którym
dla niego była Ula.
Jej włosy unosił wiatr, a niektóre loki muskały delikatnie zaróżowione poliki.
Sukienka podkreślała, to co miała i prócz tego piękną, naturalną karnacje skóry Uli.
Do tego jej spojrzenie… Marek siedział wpatrzony w nią jak zaczrowany, a Ulka z każdą sekundą coraz bardziej się peszyła.

‘Boże! Czemu on się tak dziwnie na mnie patrzy ? Może jestem brudna? o kurde blaszka albo rozmazałam tusz!?’
U- Marek?
Lecz on nadal siedział osupiały jakby był posągiem a jedynym jego zadaniem było przyglądanie się Uli.
U-Marek!
M- Co ? Co! Coś sie stał!?
Marek aż wstał z krzsła.
U- Nie . Wporządku . Usiądż. -śmiała się Ulka.
M- Więc czemu mnie budzisz z tak przyjemnego transu?
Ula zaniemówiła. Więc nie była brudna, nie o to chodziło. On się jej przypatrywał bo ..podobała mu się!
To odkrycie zaparło Uli dech w piersiach.
M-Ula! Oddychaj.
U- Ah no tak .- uśmiechnęła się.
Zjedli obiad w spokoju a potem ruszyli szlakiem w kierunku jeziora trzymając się za ręce.
Żadne z nich nie przerywało ciszy ale Marek musiał ją zakończyć:
M-Ula, może i miałem okazje ale chce ci powiedzieć że wyglądasz rewelacyjnie.
U-Dziękuję Prezesie Dobrzański.
M-Proszę, mówię prawdę Pani Dobrzańska.
U- Słucham?
M- Miałem się nie wygadać ale jest mi trudno.
U- Marek o czym ty..
M- Ula, ciii. Proszę cię daj mi coś powiedzieć.
U-Mhm.
M-Ile jesteś w stanie mi wybaczyć.?
Zastanowiła się chwile.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz