Sprawy w Febo&Dobrzański układały po myśli Uli-BrzydUli. Dzięki jej prezentacji Marek został prezesem, za co był jej bardzo wdzięczny. Stała się dla niego lekiem na całe zło – asystentką prezesa. Mało tego, Aleks, który nie mógł przeboleć, że Markowi znowu się udało, został w firmie i jako dyrektor finansowy, dbał aby mieli pod górkę.
Aleks poczuł ukłucie zazdrości. Nowa prezentacja, co do której był pewien, że jest autorstwa Tej Cieplak, rzuciła go na kolana. Żałował bardzo, że los nie dał mu prezentu w postaci takiej asystentki. Gdyby mogli połączyć siły i razem realizować ten projekt, to w ciągu pięciu lat Febo&Dobrzański byłoby światową firmą, notowaną na giełdzie. Z Turkiem u boku mógł tylko o tym pomarzyć. Sama Ula również go intrygowała. Nie dała się kupić, to był pierwszy plus. Nie bała się go, to było już niezwykłe. Wszystkie kobiety w firmie zapominały języka w gębie, gdy się do nich zwracał. Niektóre były takimi idiotkami, że próbowały go poderwać na odważny dekolt czy krótką tą, no, spódniczkę. Natomiast Cieplak rozmawiała z nim spokojnie i rzeczowo. W lot łapała jego myśli. Wyglądała przeciętnie, widać było, że nie stać jej na efektowne ciuchy. Mimo to nie sprawiała wrażenia specjalnie speszonej tym faktem. Coś w sobie miała, jakąś tajemnicę. Postanowił ją sprawdzić. Papiery były w porządku, świetne CV. Nie chciało mu się jeździć na SGH, by szukać jakichś śladów jej bytności na tej szacownej uczelni. Głupio mu było obdzwaniać obce firmy z pytaniami o szeregowego pracownika. Spróbował ją znaleźć na naszej klasie. Założył w tym celu fałszywe konto. Udało się, niestety nie miała zdjęcia przy nazwisku, a profil był częściowo ukryty. Nie miał dostępu do galerii, ale przejrzał sobie jej znajomych. Bingo! Była wśród nich Joanna Kamińska. W pierwszej chwili nie skojarzył nazwiska, ale jej twarz pamiętał. Poprzedniczka Uli na stanowisku sekretarki Dobrzańskiego była jej znajomą, ba chodziły razem do liceum. Postanowił zachować tę wiedzę dla siebie i spokojnie obserwować rozwój wydarzeń. Był pewien, że pojawienie się Uli Cieplak w jego firmie nie było przypadkowe.
Kilka dni po Marka triumfalnym awansie, zaczęły się schody.
Zaplanowali już szczegóły wprowadzenia na rynek nowej marki - FD Sportivo. Pierwszym krokiem było pozyskanie funduszy na sieć sklepów. Aleks pokazał wtedy pazury.
Marek właśnie od niego wracał.
- Cholera jasna, nie zgodził się. – Marek z wściekłością rzucił teczkę na biurko.
- Kto i na co? – zapytała Ula.
- No Aleks. Nie zgodził się na zaciągnięcie kredytu na sieć sklepów dla Sportivo.
- O kurde blaszka, to leżymy i kwiczymy. – Miała łzy w oczach, a głowie – Don Aleks, masz u mnie wódkę, znaczy chianti, cafe espresso czy macchiato, cokolwiek. Jesteś boski.
- Myśl Ula, musimy coś wymyślić i to już.
Ula szła do domu i myślała o Marku i Aleksie. Ciekawe co tak naprawdę ich poróżniło. Marek wspominał kiedyś, że jako dzieci i nastolatki bardzo się lubili, a Aleks był zupełnie inny niż teraz. Marka dawno już rozgryzła. Był niepoprawnym imprezowiczem i kobieciarzem. Mózgu, bo takowy jednak posiadał, używał tylko w stanie wyższej konieczności. Życie mu na to dotąd pozwalało. Wszystko miał zawsze podstawione pod nos. O nic nie musiał zabiegać. Właściwie jedynym jego problemem i zgryzotą był kłopot z dorównaniem ojcu. Tego właśnie wszyscy od niego oczekiwali, że dogoni i nawet prześcignie ojca. On natomiast zamiast szukać własnej drogi życiowej, miotał się próbując go naśladować. Zdaniem Uli nie nadawał się na prezesa. Wszyscy bardzo go lubili i dobrze mu życzyli, ale był po prostu za miękki. Niedawno doszła do wniosku, że pozbawiając go stanowiska prezesa odda mu przysługę. Zupełnie nie był w jej typie. To dobrze, bo tym trudniej byłoby jej go skrzywdzić. Jedno ją w nim wkurzało. Mimo że była nieatrakcyjna, on najwyraźniej i tak próbował na niej swoich sztuczek. Uśmiechy, powłóczyste spojrzenia, przypadkowe dotknięcia, wszystko to czemuś służyło. Podejrzewała, że Dobrzański chce ją rozkochać w sobie. Tylko po co? Co tak naprawdę nim kierowało? Czy nie potrafił przepuścić żadnej kobiecie? Nie chyba nie, Brzydula nie była dla niego atrakcyjna w ten sposób. Coś w tym było i ona dowie się co. Natomiast Aleks stanowił dla niej wyjątkowo atrakcyjną zagadkę. Już przy pierwszym spotkaniu uderzyło ją, że jest piekielnie inteligentny. Nie miała mu za złe, że chciał ją przekupić. To było proste i skuteczne rozwiązanie problemu, jaki stworzyła mu, pojawiając się na jego terytorium. Teraz już wie, że jest nieprzekupna i więcej nie będzie próbował. Nasłał na nią tego matoła, Turka. Tym ją troszkę wkurzył. W końcu ukradł jej prezentację. No tak, punkt za skuteczność. Gdyby nie wygadała Violce hasła, nic by nie wskórał. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. No i teraz szlaban na kasę. Mistrzowskie posunięcie, Aleks umiał grać w te klocki. Byłby świetnym prezesem. Ludzie, co prawda, go nie lubili, ale prezes, w końcu, nie jest do lubienia, tylko do rządzenia. Imponował jej, tak jak kiedyś Artur. Kurde blaszka, do tego wszystkiego jeszcze był niesamowicie przystojny. Żadne tam dołeczki, dupeczki. Po prostu kawał mężczyzny. Miękło jej serce gdy na nią patrzył. Dobrze, że nie musi często chodzić do niego. Wielka szkoda, że nie poznała go w innych okolicznościach. Może jej serce ożyłoby na nowo. Ta sytuacja komplikowała ich intrygę. Teraz nie może pokazać nikomu, że ewidentnie ma do niego słabość. Gdyby Marek się połapał, to koniec z ich planem. A gdyby Aleks się połapał, że działa na Brzydulę, to pewnie by ją wyśmiał.
Marek jednak niczego nie podejrzewał. Nie mieściło się w jego głowie, że jakakolwiek kobieta może pozostawać obojętną na jego względy i myśleć o innym, gdy on był w pobliżu. Najgorsze było to, że to właśnie kobiety go tego nauczyły. Właściwie odkąd pamiętał koleżanki zabiegały o jego uwagę. Chciały siedzieć z nim w jednej ławce, gdy był chory na wyścigi nosiły mu lekcje. Później podrywały go, licząc na wzajemność. Początkowo miał z tym problem. Upłynęło trochę czasu zanim nauczył się radzić sobie z nadmiernym zainteresowaniem pań. A z czasem zaczął to uwielbiać. Miał narzeczoną, ale nie był to dla niego wystarczający powód do rezygnowania z innych kobiet. Paulina niby z tym walczyła, ale od dawna wiedział, ze wybaczy mu każdą, byleby w porę i bez gadania z nią zerwał. I tak to się toczyło z kolejnymi kochankami. Wiedział jak działa na kobiety i wykorzystywał to bez najmniejszych skrupułów. Ulę Cieplak bardzo lubił. Dostrzegał jej ciężką pracę i wiedział, że taka asystentka to skarb. Jednak doświadczenie podpowiadało mu, że zakochana asystentka jest lepsza od niezakochanej. Nie chciał jej absolutnie zaciągnąć do łóżka, nie był amatorem tak ekstremalnych wrażeń. Chciał po prostu mieć ją w garści. Jednak coś tu nie działało tak jak zawsze. Była dyspozycyjna, wykonywała wszystkie polecenia, zawsze doskonała i dyskretna. Jednak nie było w jej oczach podziwu i tego czegoś, co zawsze widział w oczach dziewczyn. Ula była inna od wszystkich kobiet, jakie dane mu było poznać.
Jednak poradzili sobie, ku niemałemu zdziwieniu zarówno Uli, jak i Aleksa. Marek nie zamierzał poddać się bez walki. Skorzystał z rady ojca i zdobył wspólnika do dystrybucji kolekcji. Proste i w miarę tanie rozwiązanie.
- To co, Ula. Musimy uczcić nasz sukces. Zapraszam cię na drinka po pracy. – Marek był szczęśliwy po podpisaniu umowy ze Start-Sportem.
- Nie, nie mogę. Mój ojciec jest chory i muszę zająć się rodzeństwem, obiad i te sprawy – odpowiedziała Ula.
- No to jak nie możesz po pracy, to wyjdziesz odpowiednio wcześniej, a ja przyjadę po ciebie o dziewiętnastej. Godzinkę chyba wykroisz dla szefa, co? Bez ciebie nie udałoby się podpisać tego kontraktu, proszę.
- Chyba nie mam wyjścia?
- Nalegam. To umówieni? – Uśmiechnął się do Uli, co miało wzmocnić siłę jego argumentów.
- Dobrze, skoro nalegasz.
Marek przyjechał punktualnie. Drzwi zastał otwarte, jak zwykle w Rysiowie.
- Dobry wieczór – krzyknął wchodząc.
- Dobry wieczór panie Marku. Proszę wejść – odpowiedział pan Józef.
- Ja do Uli, jesteśmy umówieni.
- Tak wiem, mówiła. Właśnie kładzie Beatkę spać. Jasiek, zrób panu Markowi herbatę – pan Józef krzyknął do syna.
- Proszę nie robić sobie kłopotu, my i tak zaraz wychodzimy.
- Widzi pan mamy tu mały szpital, przepraszam, że nie wstanę.
- To ja może poczekam u Uli w pokoju? – Marek zaproponował szybko.
- Proszę, na pewno nie będzie miała nic przeciwko – pan Józef odparł z ulgą.
Marek wszedł do pokoju Uli. Był tu pierwszy raz. Uderzył go przemiły klimat tego miejsca. Czuł się jak w pokoju nastolatki. Na prostych półkach stało mnóstwo książek, w większości noszących widoczne ślady wielokrotnego czytania. Było tu sporo kwiatów. Na łóżku leżały maskotki i poduszki. Stało tu jeszcze biurko z komputerem i mnóstwem rozłożonych papierów. Na ścianie wisiało kilka zdjęć. Rozpoznał młodego pana Józefa z jakąś piękną kobietą, pewnie mamą Uli. Z kolejnego śmiała się Betty z Jaśkiem. Nigdzie nie widział Uli. Nagle jego uwagę przykuło zdjęcie stojące w kącie, na półce z książkami. Była na nim piękna dziewczyna z chłopakiem, stali objęci i wyglądali na zakochanych. Przyglądał się dziewczynie, była podobna do Uli, miała chyba takie same oczy, ale dużo krótsze włosy. Śmiała się wesoło, miała zniewalający uśmiech i iskry w oczach.
- Cześć Marku. Dobrze, że tu czekasz. Mój tata miał niedawno operację i musi teraz leżeć – powiedziała Ula wchodząc do pokoju.
- Cześć, nie ma sprawy. Rozumiem, mój też choruje na serce. Bardzo tu miło u ciebie.
- Dzięki, zwykły pokój.
- Nie, niezwykły. Dawno nie byłem w takim ciepłym pokoju. Ula, kto jest na tym zdjęciu? – Wskazał na zdjęcie Uli i Artura.
- A na tym. To moja kuzynka, którą kocham ja jak siostrę, ze swoim byłym. Właściwie to powinnam go odciąć i spalić. – Była zła na siebie, że tego nie schowała.
- Aż tak, dlaczego?
- Bo złamał jej serce i zabrał marzenia. Nie zostało jej już nic – powiedziała ze smutkiem.
- No co ty, pozna kogoś nowego i się znów zakocha. – Marek uśmiechnął się lekceważąco.
- Co ty wiesz? Kochałeś kiedyś kogoś tak, że zrobiłbyś dla niego wszystko? Bardziej niż samego siebie, bardziej niż życie? Nie sądzę. Więc nie mów mi, że tak po prostu znów się zakocha, jakby to zdarzało się co dzień.
Markowi mina zrzedła, zrobiło mu się głupio.
- Czemu nie są razem, skoro to była TAKA miłość?
- Bo on przekreślił uczucie, które ich łączyło kilka lat, wspólne młodzieńcze marzenia, plany podboju świata. Dlaczego? Bo nie pasowała do jego dorosłego świata, a raczej światka, pełnego póz, bogactwa, zobowiązań i zakłamania. Światka, w którym nie ma miejsca dla wolnej miłości. A już na pewno nie do dziewczyny bez pozycji i pieniędzy.
- Nie lubisz go?
- Kogo?
- Tego chłopaka, który tak potraktował twoją prawie siostrę.
- Nienawidzę takich facetów. Mężczyzn, którzy bawią się kosztem uczuć innych ludzi, bo kobiety to też ludzie. Albo takich, którzy nie mają odwagi przeciwstawić się rodzinie, środowisku i poświęcają szczęście dla wygody – powiedziała patrząc mu w oczy.
Marek poczuł się tak, jakby ktoś dał mu w twarz. Jakby Ula mówiła o nim.
- Zmieńmy lepiej temat. Obiecałam ci świętowanie. To dokąd zabierasz swoją niezrównaną asystentkę, prezesie?
Pojechali do klubu. Marek wybrał taki, do którego zwykle nie chodził. Rozmawiali o kolekcji. O tym, że to prawdopodobnie dopiero początek kłopotów. Marek był jednak poruszony słowami Uli. Dotarła do niego, oczywista dla reszty świata prawda, że miłość to nie są żarty. Pomyślał, że nigdy nikogo tak naprawdę nie kochał. A o Uli pomyślał, że nie chce, aby myślała o nim tak, jak o tym chłopaku ze zdjęcia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz