Get your own Digital Clock

środa, 19 sierpnia 2009

NIE ZAPOMNIJ, ŻE KOCHASZ cz.1 wg Pantomimy

Od autorki :


^^ Wszelkie przekształcone bądź dopisane fakty zmieniono na potrzeby opowiadania ^^



Życie non stop płatało im jakieś figle jednak wyszły im one na dobre. Teraz gdy Marek zerwał zaręczyny i miał przy sobie tylko ukochaną Ule świat stał się piękny i bardzo kolorowy. Minęło pół roku odkąd Paulina w zgodzie rozstała się z Markiem i razem ze swoim ukochanym bratem i jego pieskiem postanowili poszukać szczęścia we Włoszech. Nie było już osoby, która kopała dołki pod prezesem, więc ten tym bardziej był szczęśliwy. Co dziwne nawet Adam przeszedł na stronę dobra. A Violetta? Poza tym, że zaręczyła się z Sebastian zaszła jeszcze w ciąże. Nie, nie… tym razem naprawdę. Oprócz tego, że zrobiła się okropnie złośliwa i nieco okrąglutka to nic się nie zmieniło. O przepraszam… z pomidorów przerzuciła się na ogórki.
Opowieść zaczyna się gdy… a zresztą co ja wam będę tłumaczyć. Przeczytajcie sami

Był wieczór, godzina 20.31 gdy Pan Dobrzański i Pani prawie Dobrzańska, ale jeszcze Cieplak wrócili do domu. Dwa miesiące wcześniej postanowili razem zamieszkać. Tego dnia czekała ich pierwsza kłótnia

- I to moja wina?!- krzyknęła Ula rzucając torebkę na sofę
- Ja tego nie powiedziałem!- tłumaczył się
- To ona ze mną zaszła w te ciąże czy z Twoim przyjacielem?!
- Faktem jest, że nie mam już żadnej sekretarki!
- Od trzech miesięcy wiedziałeś, że niebawem odejdzie!
- Gdybyś nie została dyrektorem finansowym nie miałbym teraz takiego problemu!
- O przepraszam! To ty zaproponowałeś mi to stanowisko!

Weszła do kuchni by zrobić kolacje. Marek zaś poszedł za nią

- Wiem, ale mogłabyś pomyśleć co mam teraz zrobić!
- Ja? To Twój problem!
- Dzięki wiesz! Na Ciebie zawsze mogę liczyć!- krzyczał z ironią
- Będziemy sobie teraz wypominać!

Wybiegła z kuchni, nie miała ochoty kontynuować rozmowy. Marek usiadł przed stołem na którym leżały niedokończone jeszcze kanapki. Zaczął myśleć co teraz ma zrobić, ale nic nie przychodziło mu do głowy.

- Pustka!-krzyknął głośno

Ula, która właśnie przechodziła z praniem na balkon bardzo się zezłościła.

- Pustak?!- krzyknęła- Czyli teraz jestem pustaczką?!
- Nic takiego nie powiedziałem!

I zaczęli znowu. Rodzina Adamsów dzisiejszego wieczora odpadała w przedbiegach.

‘- Nikt od dłuższego czasu mnie tak nie obraził!

Wstał od stołu by do niej podejść jednak ta szybko uciekła

- Ja nic takiego nie powiedziałem!
- Nie rób ze mnie idiotki! Przecież słyszałam!
- Nie robię!
- Śpisz na kanapie!- krzyknęła zatrzaskując za sobą drzwi
- Ale Ula!
- Teraz Ula?! Już nie pustaczka?!
- Ja nic takiego nie powiedziałem!- powtórzył

Usłyszał jak idzie w jego kierunku. Początkowo pomyślał, że wygrał pojedynek jednak… wychyliła się zza drzwi i rzuciła w niego krótkie spodenki w kratkę.

- Twoja piżama- po czym znowu zatrzasnęła drzwi.

Ta noc była okropna. Brakowało mu wygodnego łóżka, a przede wszystkim Uli… jego Uli. Słyszał jak płacze do poduszki, ale nie miał odwagi znowu podejść. Przecież on nic takiego nie powiedział! Był zły na nią, ale jeszcze bardziej na siebie samego. Bezsilność- najgorsze co mógł teraz odczuwać.

Rano z zapuchniętymi oczami weszła do łazienki. Ubrała się elegancko- tak jak przystało na Panią dyrektor i dziewczyne Pana Prezesa- i weszła do kuchni. Siedział tam ubrany i popijał kawę. Zobaczył, że nie jest już zła, ale bardzo smutna.

- Dalej jesteś zła?- zapytał ostrożnie zważając na każde słowo

Nic nie odpowiedziała. Usłyszał tylko, że wychodzi. Szybko pobiegł za nią. Otworzył jej drzwi do auta po czym sam wsiadł i ruszyli w stronę firmy. Małe korki drażniły wszystkich kierowców, ale on jedyny nie przejmował się sznurem aut tylko przygnębioną miną ukochanej. Włączył radio w nadziei, że usłyszy jakąś wesołą piosenkę. Niestety pomylił się jednak z uwagą słuchał tekst

* Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurz
Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać

Gdy ktoś kto mi jest światełkiem
Gaśnie nagle w biały dzień
Gdy na drodze za zakrętem
Przeznaczenie spotka mnie
Czy w bezsilnej złości łykając żal
Dać się powalić
Czy się każdą chwilą bawić
Aż do końca wierząc że
Los inny mi pisany jest

Płyniemy przez wielki Babilon
Dopóki miłość nie złowi nas
W korowodzie zmysłów możemy trwać
niepokonani
Nim się ogień w nas wypali
Nim ocean naszych snów
Łyżeczką się odmierzyć da

Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym
Wśród tandety lśniąc jak diament
Być zagadką, której nikt
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas

Ona też słuchała dogłębnie analizując zaistniałą wczoraj sytuację. Jednak bez słowa wysiadła z auta i weszła do budynku skutecznie uniemożliwiając mężczyźnie by złapał ją za rękę. Przywitali się z Panem Władkiem(, który od razu wyczuł, że coś nie tak) i wsiedli do windy. Oboje patrzyli sztywno w jakieś niewidzialne punkty na drzwiach. Winda otworzyła się na trzecim piętrze. Gdy już miała wychodzić zatrzymał ją i wcisnął piąte.

- Nie możemy się kłócić o prace- powiedział spokojnie
- Nie możesz mnie obrażać

Winda otworzyła się na piątym piętrze.

- Nie wysiadasz?- zapytała gdy zobaczyła, że chłopak się nie rusza
- Nie- odpowiedział po czym wcisnął 3

Winda znowu ruszyła

- Przepraszam, ale…

Zobaczył, że winda znowu dojeżdża na 3 piętro, więc szybko wcisnął STOP

- Co, ale?- mówiła ciągle spokojnie- Nie ma, ale
- Ja nie powiedziałam pustak tylko pustka. To różnica

Ciągle nie patrzyła w jego stronę choć on dwoił się i troił żeby zwrócić jej uwagę.

- Yhymm- jęknęła bez optymizmu i wcisnęła START
- Musiałaś źle usłyszeć
- Zrób ze mnie jeszcze głuchą

Winda znowu zatrzymała się na 3 piętrze, a Marek kolejny raz skierował ją na 5 piętro. W czasie gdy zatrzymywał kobietę wszyscy na korytarzu patrzyli na nich jak na co najmniej obłąkanych.

- Ula proszę Cię przestań mnie ignorować
- Od kiedy interesuje Cię uwaga pustaczki

Miał powoli dość. Z braku pomysłów postanowił zaatakować ze strony od której na pewno polegnie. Uklęknął przed nią.

- Wybacz mi!- krzyknął gdy drzwi windy otworzyły się na 5 piętrze
- Marek wstań!- zawołała i wcisnęła 3 piętro
- Błagam! Nie chciałem Cię urazić! Powiedziałem pustka!- krzyczał smutnym litościwym głosem

Sytuacja powtórzyła się kilka razy. Jeździli z trzeciego na piąte piętro i z powrotem. Cała firma dowiedziała się już, że prezes Dobrzański klęczy przed Urszulą Cieplak w windzie błagając o wybaczenie.

- Uwierz- poprosił
- No dobrze, wierzę- powiedziała po czym mężczyzna podniósł się z kolan i namiętnie pocałował wybrankę serca

Nikt nie wiedział co się dzieje gdy para po prawie 20 minutach jeżdżenia w górę i w dół wysiadła na trzecim piętrze i trzymając się za ręce i uśmiechając kroczyła w stronę gabinetu dyrektora finansowego.

- Pa- powiedział smutno mężczyzna stojąc przed drzwiami- Niech się Pani dyrektor nie przemęcza- pocałował ją
- Pa- miała już wejść do środka, ale on znowu ją do siebie przyciągnął

Pocałowali się już kolejny dzisiaj raz.

- Do zobaczenia na lunchu- szepnął jej do ucha
- Tak- odpowiedziała

Po kilku godzinach ciężkiej pracy, którą jeszcze pogarszał Marek, który upierdliwie co 15 min. dzwonił pytać o samopoczucie swojej kobiety w końcu wybiła godzina lunchu. Siedzieli właśnie przy jednym ze stolików.

- I wymyśliłeś- upiła łyk kawy- co z tą sekretarką?
- Jeszcze nie- skrzywił się- A nie znasz nikogo kto by się nadawał?

Ula właśnie miała zaprzeczyć gdy rozbrzmiał dźwięk telefonu.

- Przepraszam- powiedziała po czym wcisnęła zieloną słuchawkę

~~~~~~~

-***
- Cześć
-***
- Na co zdążyłaś?
-***
- Żartujesz? Nie ma mowy!
-***
- To nie możliwe!
-***
- Kiedy?
-***
- Świetnie- powiedziała bez optymizmu
-***
- Pa

~~~~~~~~
Odłożyła słuchawkę.

- Marek. Musimy porozmawiać

****

* Perfect- Niepokonani

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz