Przez niemal dwa tygodnie nie działo się nic nadzwyczajnego. Marek był zadowolony z pracy Viktorii. Kobieta była bardzo dokładna, oddana pracy jak również bardzo szybka. Wszystko wykonywała w przeciągu kilkunastu minut co bardzo szokowało, a zarazem cieszyło Marka. Papiery itp. nie były jednak najważniejsze. Markowi najbardziej podobał się fakt, że parzyła najpyszniejszą kawę w Polsce, a nawet na świecie. Ula bardzo cieszyła się z sukcesów kuzynki, wiedziała, że jej luby bardzo ją polubił. Viktoria czasami odwiedzała ich w domu, sprawiała wrażenie kobiety, która cieszy się ze szczęścia drugiej osoby. Dobrzański koniecznie chciał poznać męża jego asystentki. Próby kończyły się jednak niepowodzeniem. Kobieta zaraz po pracy znikała w czarnej BM-ce i pojawiała się dopiero następnego dnia. Nigdy nie zastał ich w domu, a gdy zapraszał do siebie Viktoria zawsze mówiła ,, już niebawem się poznacie”. Co dziwne Ula zawsze na te słowa bladła i po cichym ,,przepraszam” wychodziła do innego pomieszczenia. Oprócz tych kilku sytuacji wszystko było nadzwyczaj normalne, aż do tego dnia…
Tego dnia wszystko było jakieś inne. Jeden z najcieplejszych dni Października, słońce oświetlało cały budynek biurowca. Przez okna przedzierały się ogromne pokłady wesołych promieni. Godzina 8.15. Państwo prawie Dobrzańscy właśnie przyszli do pracy. Nauczyli się przychodzić przed resztą pracowników, to była ich firma, byli “rodzicami” swoich “dzieci”. Ula często śmiała się i mówiła, że musi przygotować dla nich “śniadanie”. Wjechali właśnie na 5 piętro, tym razem Ula miała odprowadzić ukochanego. Kroczyli korytarzem śmiejąc się i dogadując gdy ich uwagę przykuł pewien dziwny obraz. Ula nie była nim tak bardzo zdziwiona, wydawała się być przestraszona.
- Viktoria!- krzyknął zdziwiony Marek
- No cześć- odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna- Przyszłam wcześniej, bo w domu nie mogłam znaleźć dla siebie miejsca
- Ale co ty masz na sobie?- dopytywał dalej mężczyzna
Kobieta siedziała przed komputerem w grubym czerwonym golfie, długich czarnych spodniach i czerwonych butach do kolan. To jednak nie było najdziwniejsze. Na rękach miała czarne skórzane rękawiczki, a jej długie czarne włosy przykrywały całą szyje.
- Nie rozumiem
- Dzisiaj jest dość ciepło, a w budynku dosłownie duszno, a ty siedzisz tutaj ubrana jak w trakcie wyprawy na Syberię
- A tak!- krzyknęła Ula- Jak się czujesz?
Marek skierował wzrok na ukochaną.
- Dobrze, dziękuje
- Marek zapomniałam Ci powiedzieć, że Viktoria się przeziębiła. Oj biedna, a prosiłam żebyś została w domu
- Strasznie tu zimno- z miną męczennicy narzekała kobieta- ale w domu jeszcze gorzej
- Rozumiem. Twój mąż mnie zabije- zaśmiał się mężczyzna- Bardzo mi przykro, że chcesz pracować w takim stanie. Może wpuśćmy tu trochę światła- zaproponował
Powolnym i zdecydowanym krokiem przybliżał się do żaluzji, które teraz były szczelnie zasunięte
- Nie!- krzyknęła Viktoria
- Dlaczego?
- Bo… świeci mi w monitor i nic nie widzę. Straszne, okropne słońce. Nic nie widzę- jęczała
Marek spojrzał pytająco na Ule ta tylko wzruszyła ramionami i weszła do gabinetu. Gdy zamknęli drzwi Marek nie wytrzymał
- Ona chyba naprawdę źle się czuje. Jest jakaś taka dziwna
- Wydaje Ci się. Chyba całą noc nie spała to pewnie dlatego
- Może niech idzie do domu? Poradzę sobie
- Znam Viktorię od lat i wiem, że na pewno się nie zgodzi
- Skoro tak mówisz
- Nie pozwalaj jej się przemęczać i tyle
- Dobrze. A co z tymi rozliczeniami? – zmienił temat
**************
- Czas na lunch!- krzyknęła Ula stając w progu gabinetu Marka
- Kochanie mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Pójdziesz sama?- zapytał podchodząc do niezadowolonej kobiety
- No dobrze, ale…
- Odpokutuje to- dokończył
Wymienili kilka pocałunków i gdy wreszcie oderwali się od siebie i Ula miała wychodzić po głośnym PUK PUK w gabinecie pojawiła się Viktoria
- Panie prezesie- posłała mu piękny uśmiech- Mogę iść na lunch?
- Oczywiście, nawet dobrze się składa bo Ula nie musi iść sama
- Świetnie- powiedziała rozradowana Viktoria- Porozmawiamy sobie kuzynko
- Tak- odparła mniej zadowolona i wyszły
****
Siedząc w bufecie…
- Ale piękna pogoda- zaczęła rozradowana Viktoria
- Przecież właśnie słońce zaszło- powiedziała sztywno Ula siadając przy jednym ze stolików
- No właśnie! Nie lubię słońca
- Widzę, że już Ci lepiej- dogadywała Cieplakówna
- Taa- prychnęła Viktoria- To kiedy zamierzasz ze mną porozmawiać?- dopytywała kobieta zmieniając z uśmiechniętej na śmiertelnie poważną minę
- Viktoria to nie jest takie proste- jęknęła Ula momentalnie chowając głowę w dłoniach
- Wiem Ulka, wiem- podeszła do niej i ją przytuliła- Zrozum kochana, że nie mamy za wiele czasu
- Wiem- szepnęła ocierając zapłakane łzy- Ja przecież jestem pewna- spojrzała wyczekującym wzrokiem na kuzynkę
- Ale my niestety nie. Gdybyśmy nie mieli powodów przecież by mnie tu nie było
- Stanie się coś- stwierdziła
- Stanie
Nie zauważyły, że właśnie do bufetu wbiegł uradowany Marek, któremu udało się oderwać od papierów i cały w skowronkach biegł do ukochanej. Powolnym krokiem przybliżał się do kobiet… chciał im zrobić niespodziankę. Te jednak nie wiedziały, że ktoś ich słucha, przynajmniej Ula nie wiedziała…
- Ale co ja mam zrobić?- jęknęła
- Chyba ty wiesz najlepiej. Pamiętaj, dwa tygodnie
- Tak, mało czasu- załamała się Ula
- Dużo… bardzo dużo- poklepała ją po ramieniu
- Cześć dziewczyny!- krzyknął Marek dosiadając się do stolika- Udało się! Jestem.
- Super- ucieszyła się Viktoria
- Ula coś się stało?- zaniepokoił się widząc smutną twarz kobiety
- Nie, nie- odparła z udawanym uśmiechem- Pogoda się zmieniła i jakaś senna się zrobiłam
- Aha- ożywił się momentalnie- A ty Viktoria nic nie jesz?
- Już zjadłam. Pożeram wszystko w przeciągu kilku sekund- żartowała- Wiecie co… zostawię was samych… nacieszcie się sobą, bo jeszcze 3 godziny pracy. Pogadamy innym razem- powiedziała jakby do siebie
Z gracją podniosła się z krzesła i po chwili zniknęła za drzwiami.
- Kocham Cię- szepnęła mu do ucha Ula po czym ucałowała usta i mocno wtuliła się w jego ramiona
- Ja Ciebie też, bardzo
To smutne…bardzo smutne. Nie dawno zaczęta miłość miała się tak szybko zakończyć? Przeżyli razem wiele wzlotów i wiele upadków, ale nie wiedzieli, że z tego upadku mogą się już nie podnieść…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz