Get your own Digital Clock

piątek, 28 sierpnia 2009

"BRZYDULKA - co nigdy się nie zdarzy, a zdarzyć się mogło" cz.1 wg martham

„ Dobrze jak jest dobrze

nie zaszkodzi a polepszy

jak tylko można wytrzymać

na głupi sposób swój ”

Kurde blaszka! Chyba coś przekręciłam. – pomyślała leżąca w łóżku Ula łapiąc się za głowę.

- Jutro przede mną ważny dzień. Od niego zależy czy zostanę w Polsce czy też będę musiała wyjechać z Maćkiem za granicę. Nie powiem, praca tancerki w nocnym klubie Bartka jest bardzo kusząca. Tylko dlaczego mam znowu występować przed zgrają ślepych emerytów? No, ale chociaż Maciek jest ze mną zgodny. W końcu to on wyznał, że teraz ludzie nie potrafią docenić prawdziwej kobiecej urody. – powiedziała do siebie siadając na łóżku, rozczochrując już dość bujną fryzurę.

- Ula! Nie majacz tylko idź sobie zaparz tej meliski! – odezwał się głos dochodzący z innego pokoju. Była to mała Beatka. Ula posłusznie zwlekła się z łóżka i powędrowała do kuchni, a tam zobaczyła śpiącego na krześle Józefa, który trzymał w ręce szklankę z herbatą. Przed nim na stole leżał stos pudełek z herbatą o różnych smakach. Ula przyczaiła się i cichutko do niego podeszła.

- Tato! – krzyknęła mu głośno do ucha.

Ten obudził się natychmiast i będąc lekko ospały zapytał:

- Może herbatki?

Ula spojrzała na stół i z przerażeniem w głosie odpowiedziała:

- Ja dziękuję.

- To może kawy? – spytał ojciec.

- Chętnie. – odparła Ula zasiadając przy stole.

Józef wstał z krzesła i otworzył górną szafkę, a z niej wysypało się kilkadziesiąt paczek. Gospodarz schylił się i podniósł dwie z nich.

- Amerykańską, kolumbijską, filipińską, etiopską, włoską, mongolską czy mrągowską? – spytał ojciec.

- Tato, skąd to masz? – spytała zaskoczona córka.

- Od takiej miłej pani, którą spotkałem na granicy wracając z Ukrainy. No biedaczka nie miała co z tym zrobić. – wyjaśnił

Ula zabrała ojcu z ręki jeden kartonik i otworzyła.

- Tato, to nie kawa. Kawa nie jest biała. To narkotyki. Przemyciłeś narkotyki! – rzuciła przerażona.

- Co ty córcia gadasz? Przecież to kawa. Sam próbowałem. Pobudza jak nie wiem.. Dzisiaj wysprzątałem cały dom w 20 minut. Aż lodówka zaczęła się do mnie uśmiechać, a kanapa biła brawo. Lepiej się połóż bo musisz wstać na tą rozmowę kwalifikacyjną.

Ula grzecznie powędrowała do łóżka, a Józef co rusz zaparzał sobie białą kawę i cieszył się do lodówki.

Rano Cieplakówna weszła do zatłoczonego autobusu prowadzącego do Warszawy. Na samym jego końcu zauważyła wolne miejsce siedzące. Usiadła wygodne i przypatrywała się ludziom przez okno. Nagle poczuła, że coś ją uderzyło w głowę. Odwróciłą się i zauważyła stojącą obok niej staruszkę z torebką w ręku.

- Aua! Za co to? – spytała zdezorientowana dziewczyna.

- Za brak kultury! Krzyknęła złośliwa babcia.

Panna z Rysiowa wstała potulnie, a wtedy z za nóg babci wyłonił się mamy psiak.

- Guciu siadaj no tu kochany. – powiedziała do niego staruszka i położyła go na miejscu siedzącym.

Gdy stałą czekając na swój przystanek obok niej stanął niezbyt przyjemnie pachnący pijaczek. Uśmiechnęła się do niego ukazując przy tym swój aparat nazębny, gdy ten zmierzył ją wzrokiem.

- Ma pani puszkę? – wycedził pijaczyna.

- Nie. – odpowiedziała.

- To niech pani mi chociaż pożyczy ten wykrywacz metalu. – zadrwił wskazując palcem na jej zęby.

Ula stanęła przed siedzibą Febo-Dobrzański.

Uśmiechnęła się szeroko, wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę biura. Niestety na swojej drodze napotkała przeszkodę. Walnęła głową w szklane drzwi tak mocno, że przewróciła się na chodnik i przekrzywiły się jej okulary. Nic przez nie nie widziała.

- Kto to? Tak ze mną pogrywasz?! – krzyczała rozłoszczona Ula siedząc na chodniku i wymachując pięściami.

Wtedy z budynku wyszedł zaspany Marek i zatrzymał się przy wejściu.

- Chcesz się bić? Chcesz się bić? No dalej!. – kontynuowała Ciplakówna utrzymując pięści w powietrzu.

Dyrektor spojrzał się na nią rozbawiony i spytał:

- Pomóc pani?

- Tak. Niech pan mu nastuka. – oznajmiła.

Dobrzański rozejrzał się dookoła i odpowiedział:

- Już sobie poszedł.

- I dobrze, jeszcze bym mu zrobiła krzywdę.

Ula wystawiła rękę i błądziła w poszukiwaniu jego dłoni. Wymacała jego stopy, nogi a następnie złapała za krocze.

- Ups…to chyba nie ręka. – wydukała, a ten się spojrzał na nią z przerażeniem...

4 komentarze:

  1. WoW boskie hehehehehehehe

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha :) bravo

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na czesc 2 a Ula zlapała na krocze a to zrobiła mu przyjemnosc ! Hehehe !

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjnie kochana! Bardzo mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń