-Maa…AAAAA!-krzyknęła.
-Oddychaj..zaraz wezwę pomoc.
Marek poszedł po pomoc, itp. Samolot wylądował, Ula urodziła jednak w samolocie. Poród odbierał lekarz, który akurat wracał z wczasów. Ula miała szczęście. Marek cały czas przy niej był.
-Kochanie, jesteś dzielna! Zobacz jaką śliczną mamy córeczkę!
-Śliczna jak jej tatuś. Jak jej damy na imię?
-Coś z Ulą..
-Nie, nie..z Markiem.Hmm, Marysia!
-Ale ja chcę żeby było skojarzone z Tobą.
-Teraz przyznasz mi rację. A więc.. po pierwsze ja chcę Marysię, bo jest podobna do Marek. Po drugie, nie podoba mi się żadne imię podobne z Ulą, o ile takie jest.
-No..no dobrze.
-No! -pocałowała go.
Po powrocie pojechali do szpitala na obserwację. Po tygodniu, Ula i Marysia wróciły do domu.
Ula nakarmiła Marysię, Marysia zasnęła.
-Jestem taki szczęśliwy, że jesteście tutaj obie..-przytulił ją.
-Ja cieszę się, że mam Ciebie i Marysię. Wiesz, jakim jesteś dla mnie cennym skarbem. Najcenniejszym, jak Marysia. Jesteście dwiema najważniejszymi osobami w moim życiu!
-Ula..Kocham Cię, i naszego skarba Marysię, nigdy was nie zostawię, pamiętaj.
-Wiem o tym…-pocałowała go.
Ula z Markiem cieszyli się szczęściem. Józef i Ala się pobrali, zostali dziadkami, tak samo jak rodzice Marka.
Na tym kończy się moja opowieść, oczywiście happy end
Słoneczna pisz dalej
OdpowiedzUsuń