Po wyjściu Marka Ula długo nie mogła dojść do siebie. Targały nią sprzeczne uczucia. Z jednej strony czuła radość i spełnienie, a z drugiej niepewność i strach. Zdrada ukochanego przestała być tak ważna wobec upływu czasu, a przede wszystkim tego, co jej powiedział. Nigdy nie zapomni o tym co zaszło, ale nie bolało już tak bardzo. Jednak czas goi rany. Wyznanie Marka poruszyło ją do głębi, kochał ją, desperacko szukał zapomnienia i nie znalazł. Pragnął jej, wyczuła to wyraźnie od pierwszej chwili kiedy się zobaczyli. Wiedziała, że jej uczucie też nie wygasło, wiedziała, że Marek działa na jej ciało i zmysły jak żaden inny mężczyzna, wiedziała, że spotykając się z nim igrała z ogniem, własnym ogniem. Gdy zobaczyła go w drzwiach, gotowego na wszystko by ją zdobyć, nie wytrzymała. Obiecywała sobie, że do tego nie dopuści, że będzie silna, a w rzeczywistości uległa mu z entuzjazmem, o jaki nawet Edward jej nie podejrzewał. Rozum kazał się bronić, a serce i ciało pragnęło Marka, jak nikogo na świecie. Bała się tego. Już przecież byli ze sobą i co? Czy zmienili się wystarczająco, czy on znów jej nie zrani? Rozumiała już, że Marek nie jest bezpieczną inwestycją w przyszłość. Nie powinna tak ryzykować. Powinna go unikać dla własnego dobra. Tylko czy ona to zniesie. Sama też się zmieniła, chciała być szczęśliwa, wiedziała, że na to zasługuje, a jej szczęście to był Marek. Co on teraz zrobi? Czy będzie o nią walczył, czy teraz byłby jej wierny sercem, duszą i ciałem? Nie znała odpowiedzi na te pytania. Chyba nikt ich nie znał.
Marek czuł się jak zbity pies. Nie rozumiał jej, dlaczego nie pozwoliła mu zostać? Przecież też tego chciała. Wiedział to, czuł. Przecież mogła go powstrzymać, nie był aż taką świnią by zrobić cokolwiek wbrew jej woli. Zmieniła się. Kiedyś ich rozmowa byłaby inna. Oczekiwałaby od niego aby otworzył przed nią serce, sama też być może powiedziałaby mu co teraz czuje, wtedy małymi kroczkami może poszliby dalej. A dziś wysłuchała jego wyjaśnień, zrozumiała, zgodziła się z nimi. Powiedziała mu, że sama też mogła inaczej postępować wobec niego. Dała mu tym samym cień nadziei. Być może nawet wybaczyła mu. Na tym chciała przerwać, nie pozwoliła powiedzieć co do niej czuje, że o niej marzy. A on musiał jej to powiedzieć, pokazać. Właściwie to nie wiedział na co tak naprawdę liczył, gdy poszedł za nią. Otworzyła mu drzwi w samej bieliźnie i rozpiętej bluzce, a to co zobaczył w jej oczach to na pewno nie był wstyd. Jej oczy mówiły za nią, nie mógł się mylić, pragnęła go tak samo jak on jej. Zaskoczyła go, chyba nigdy nie przestanie go zaskakiwać. Zawsze było im dobrze gdy się kochali, jednak ich relacje zmieniały się. Na początku ich burzliwej miłości, była skrępowana przez poczucie winy wobec Pauliny i własnych zasad. Musiał używać podstępów, żeby zaciągnąć ją do łóżka. Potem gdy byli parą, oddawała mu się namiętnie i z radością. Ale dzisiaj było jeszcze inaczej. Po raz pierwszy czuł, że Ula straciła głowę, chciała go i nic nie mogła na to poradzić. To było niesamowite, nigdy wcześniej taka nie była. Tylko dlaczego nie chciała by z nią został. Chciał ją pieścić i tulić do rana. Jednym co rozumiał w pełni było to, że musi ją odzyskać. Nie było dla niego innej drogi, tylko przy Uli czuł, że żyje, teraz wiedział już to na pewno. Kochał ją i pragną jej, tylko jej. Kompletnie nie wiedział co ma teraz zrobić, jak ją przekonać by dała mu kolejną szansę.
Natrętny budzik, dzwonił już któryś raz, a ona zasnęła tak niedawno, może małe wagary? Wiktor jest taki kompetentny, poradzi sobie. Chciała troszkę poleniuchować w łóżku. Obudziła się w lepszym humorze niż wczoraj. No i co z tego, że nie zdołała mu się oprzeć, przecież było jej dobrze, cudownie, życie jest takie kruche, trzeba cieszyć się każdą jego chwilą. Szczególnie taką chwilą. Nic nie będzie robiła, wyjaśniała czy uciekała. Zobaczymy co przyniesie życie. Nie zawsze szczęście, nie zawsze pech.
Nagle zadzwonił dzwonek. To był kurier, przyniósł jej bukiet czerwonych róż, w środku był bilecik z taką samą dedykacją jak kiedyś, pod nią Marek dopisał:
„Dziękuję Ci za te piękne chwile i przepraszam, jeżeli zrobiłem cokolwiek wbrew Twojej woli. Kocham cię”. Ula uśmiechnęła się na ten widok.
Sebastian przyszedł do gabinetu Marka od samego rana.
- Cześć Marek. Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi z tą Afryką, bo nie mogę dogadać się z moją żoną od wczoraj?
- Co, z jaką znowu Afryką?
- No, to ty mi powiedz, podobno Ula zaprosiła nas do Afryki?
- A, o to chodzi. Jaszcze nic nie wiadomo, podobno jej firma urządza w RPA doroczną imprezę dla kontrahentów z całego świata. Ula powiedziała wczoraj, że przyśle nam zaproszenie, to znaczy członkom zarządu i ich żonom, tj. w naszym przypadku – Violce.
- Acha rozumiem wreszcie, no a jak wasze sprawy, pogadaliście sobie?
- No i nie tylko … skończyliśmy w łóżku.
- Naprawdę?! To świetnie, ty to jednak zawsze dopniesz swego, nawet z Ulką.
- No chyba jednak nie. Wyrzuciła mnie potem.
- Żartujesz sobie.
- Nie, kazała mi sobie pójść, nic z tego nie rozumiem, poza tym, że ją kocham.
- No ale co się stało, nie wyszło wam, czy jak?
- Nie, było nam wspaniale. Najpierw byliśmy w restauracji, zjedliśmy kolację i porozmawialiśmy. Wyjaśniłem jej dlaczego zrobiłem to, przez co mnie zostawiła. Ona zrozumiała, sama zresztą doszła do podobnych wniosków i mało tego, tak jakby wzięła część odpowiedzialności za to, że nam nie wyszło na siebie. Powiedziałem jej, że wciąż ją kocham. Wydawało się, że mi wybaczyła. Wtedy chciałem jej powiedzieć co czuję i o czym marzę, ale ona mi przerwała i kazała odprowadzić się do domu. Powiedziała dobranoc i poszła. Zostałem tam i wyczaiłem które mieszkanie jest jej. Postanowiłem pójść do niej, wydawało mi się, że może jednak pogadamy jeszcze, albo no wiesz.
- Wiem stary, wiem i co dalej.
- Otworzyła mi drzwi prawie w samej bieliźnie. Nic nie powiedziała, ja wszedłem i pocałowałem ją, potem się kochaliśmy. Gdy skończyliśmy, to kazała mi sobie iść. Rozumiesz coś z tego?
- Może ona wcale nie chciała, a ty ją …
- Zwariowałeś. Ona tego chciała tak samo jak ja, jestem pewien, widziałem to w jej oczach, czułem. Było nam cudownie. Zresztą powiedziała mi, że było jej dobrze i potem kazała iść.
- A ty co?
- Próbowałem pytać czemu, ale nie chciała rozmawiać, więc poszedłem. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
- No stary, ja też nie bardzo wiem. Moje kobiety nigdy nie były takie skomplikowane, do Uli powinna być dołączona instrukcja obsługi.
- Nie żartuj sobie, ja ją naprawdę kocham.
- No dobra pomyślmy. Dogadaliście się, co do powodów waszego rozstania, tak?
- Wyjaśniliśmy sobie dlaczego zniszczyłem nasz związek.
- Zrozumiała i wybaczyła, tak?
- Chyba tak, załóżmy, że tak.
- Była zła?
- Nie.
- Mogła wyczuć, że kochasz i chcesz żebyście byli razem?
- Myślę, że tak.
- I wtedy skończyła z tobą gadać?
- Tak.
- Wiesz co, wydaje mi się, że gdyby nie chciała tego, to powiedziałaby ci. Skoro przerwała twoje wyznania, to znaczy nie chciała żebyś to powiedział, bo wtedy wyszłoby, że jej też zależy. To, że ci uległa mimo, że próbowała nie dopuścić do takiej sytuacji, tylko to potwierdza. Stary po mojemu, to ona cię jeszcze kocha, tylko pewnie boi się, że znowu coś odwalisz.
- Żeby to była prawda.
- Musisz spróbować się z nią umówić, dzwoń do niej.
- Wysłałem jej rano kwiaty, czerwone róże z B52, dopisałem, że jej dziękuję, przepraszam i kocham.
- No świetnie. Zobaczysz jeszcze będziecie szczęśliwi.
- Dzięki Seba.
Było już po południu, kiedy dostał sms-a, od Uli.
„Dzięki za przepiękne kwiaty i wiersz ;) Nie zrobiłeś niczego, czego sama bym nie chciała. Pozdrawiam – Ula”
Zadzwonił do niej natychmiast.
- Cześć Ula,
- Witaj.
- Wczoraj tak niespodziewanie skończył się nasz wieczór. Może dasz się dziś wyciągnąć na spacer lub gdziekolwiek, proszę?
- Mam dzisiaj, dużo pracy, nie mogę. Jutro wyjeżdżam na kilka dni do Hamburga. Wracam w najbliższy piątek. W sobotę będę na balu charytatywnym, na pewno masz też zaproszenie. Może tam się zobaczymy? A jak nie to zadzwoń jeszcze.
- Będę na pewno, przyjechać po ciebie?
- Zobaczymy się na miejscu.
- Przyjedziesz sama?
- Nie wiem jeszcze, ale nie chcę żebyś po mnie przyjeżdżał, ktoś mógłby pomyśleć, że jestem twoją kolejną zdobyczą. To do soboty, cześć.
- Cześć.
- Oj coś mi się wydaje, że to nie ty jesteś moją zdobyczą, tylko ja twoją – powiedział już do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz