Get your own Digital Clock

wtorek, 18 sierpnia 2009

BrzydUla - odcinek 159 - cz.14 wg Miśki3

Tu rozmyślenia się urwały, bowiem Ula, jak i Marek już się najedli.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
M - Ula?
U - Tak?
M - Wyglądasz pięknie.
Speszyła się.
U - Dziękuje Panie Dobrzański.
Marek podszedł do niej. Wziął na ręce i zakręcił kółko.
Ula śmiała się jak mała dziewczynka na karuzeli.
M - Ależ nie ma, za co, Pani Dobrzańska, to tylko prawda.
Po czym puścił ją i ugryzł się w język. Co on powiedział?
Pani Dobrzańska? No nie Ulka się domyśli. Jego plan diabli wzięli.
U - Ee… czy mi się przesłyszało?
M – Tak, tak zapewne. - zrobił minę w stylu wykładowcy profesora.
U - Marek, co ty wymyśliłeś?
M - Oj nic, nic. Tak powiedziałem.
U - Niech ci będzie.
M - To jak, przebieramy się w stroje i idziemy do jacuzzi?
U – Dobra, będę za 5 minutek.

Wyjęła z torby strój - dwu częściowy i wbiegła do toalety się przebrać.
Wyszła tak szybko jak mówiła.
M - Gotowa?
U - Tak.

Marek złapał ją za rękę i opuścili pokój, biegiem, jakby zaraz miał wybuchnąć pożar.
Choć to możliwe, żar ich miłości rozniecał iskierki namiętności.
Zbiegli po schodach i weszli do pomieszczenia pełnego od świeczek, płatków czerwonych i białych róż, a na środku stało jacuzzi w kształcie serca z pięknie buzującymi bąbelkami.
Ula zdjęła spodenki i tunikę zostawiając sam strój. Marek uczynił to samo ze swoją garderobą, pozostając w bokserkach.
Spojrzał na nią wzrokiem kłusownika:
M - Ula jesteś…
U - Nie kończ.
Przyłożyła palec wskazujący do jego ust, po czym on, objął ją ramieniem i weszli
do ‘krainy relaksu’. Marek zbliżył swoje usta do jej i zaczął całować tak namiętnie, że Ula aż westchnęła.
Jego dłonie błądziły po jej nogach, brzuchu, plecach, ramionach i szyi. Odbywały podróż po ciele.
Ula uczyniła to samo. Jej ruchy były mniej odważne i delikatniejsze. Czuł to za każdym dotknięciem.
Oddech przyspieszył, zrobiło się gorąco.
Marek mógł tu w tej chwili się z nią kochać, ale Ula to Ula.
Odsunęła się pomału.
U - Marek…
M - Rozumiem.
Pocałowała go delikatnie.
M - Ula?
U - Hmm?
Wziął jej twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w jej cudowne oczy.
Za każdym razem miał inne doznanie, gdy w nie patrzył. Coraz bardziej był oszołomiony ich pięknem.
M - Kocham cię.
Ula nie wytrzymała po policzkach popłynęły jej łzy.
M - Co się dzieje? - Objął ja.
U - Nic, jestem taka szczęśliwa.
Wtuliła się w jego tors i zamknęła oczy.
Marek poczuł ukłucie gdzieś głęboko w swej duszy.
Wyrzuty sumienia przypomniały o swej obecności.
Tak bardzo cierpiał przez to, że mógł ją tak okłamywać.
Nie wiedział jak to odplątać. Im dalej się w to brnie tym gorzej jest zawrócić.
On chyba zaszedł za daleko i był w pułapce. ‘Nie mogę jej tego powiedzieć, nie teraz’ powtarzał to sobie zawsze.
Wszystko było ważniejsze od tej cholernie zagmatwanej prawdy, która zabolałaby Ule najbardziej.
Siedzieli tak jeszcze w pianie z pół godziny.
Pierwsza ocknęła się Ula:
- Marek nie powinniśmy już iść?
M - Ach tak, oczywiście. Ale przebierasz się, a obiad to niespodzianka jak już mówiłem.
U – A, no tak. Dobrze będę gotowa Panie tajemniczy.
Wyskoczyła szybko z jacuzzi, wytarła się ręcznikiem i po chwili już jej nie było.
Marek został sam.
Ta cisza i bulgotanie wody go dobijały.
Nagle została tylko cisza i jego oddech.
‘Co się stało?’ – myślał.
M - No tak idioto, wykupiłeś czas na godzinę. - powiedział sam do siebie.
Wyszedł, nałożył dżinsy, trampki i białą koszule i udał się w kierunku restauracji. Musiał sprawdzić czy, aby na pewno wszystko jest gotowe.

W tym samym czasie Ula zdążyła po przymierzać wszystkie możliwe kompozycje
ubrań na tak wyjątkowy obiad. Czemu wyjątkowy? Bo z Markiem… No cóż nie miała zresztą
wielkiego wyboru. Ciuchy za małe, niemodne, po prostu nienadające się na randkę.
‘Jaką randkę? Ulka on ci tylko chce zrobić niespodziankę! Ale w takim razie, po co zrywał z Pauliną? Czyli
czy to spotkanie można nazwać…’ Nie skończyła rozmyślań, bo przerwał jej Marek:
M - Gotowa?
U - Ee… jeszcze chwila.
M - Okey, czekam.
U - Dzięki.
M - Oj te kobiety - powiedział bardziej do siebie niż do Uli. Po czym zostawił ją samą w pokoju i udał się w kierunku baru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz