Po pamiętnym tygodniu na Mazurach, Marek nie kontaktował się z Ulą. Myślał o niej przez cały czas, jednak wolał poczekać, aż spotkają się na jego urodzinach. W głębi duszy bardzo odpowiadało mu towarzystwo dziewczyny, chciał już trochę wydorośleć, a ona mu w tym pomagała. Ojciec powtarzał , że kiedyś to on-jego jedyny syn przejmie fotel prezesa w Febo&Dobrzański i będzie go godnie zastępował. W liceum choć było mu ciężko, to z trudem opierał się zalotom swoich koleżanek, zazwyczaj znajomości kończyły się jednorazowymi całusami. Postawił sobie za punkt honoru, że nie pójdzie do łóżka z dziewczyną, którą nie kocha.
Nadszedł czwartek, Dobrzański upewnił się czy wszyscy znajomi przyjdą i poinformował ich, że do Giżycka dostaną się prywatnym busem, którego wynajęli rodzice Marka.
Państwo Dobrzańscy, wyjechali i nie mogli pojechać z synem, jednak wierzyli, że Maryla będzie czuwała nad ich bezpieczeństwem.
Marek razem z Robertem pojechali już w piątek, aby dopilnować przygotowań.
Siedząc w pociągu rozmawiali zajadając się ciastkami przygotowanymi przez panią Zosię- gosposię
-Stary, no to się szykuje impreza, tylko jedno mnie dziwi, czemu kazałeś się ubrać elegancko ?- zapytał Robert biorąc do buzi kolejne ciastko
-To jest moja osiemnastka, jak chce się na oglądać dziewczyn w miniówkach i facetów w dresach to mogę iść na dyskotekę do szkoły, tutaj ma być totalnie inny klimat- rzekł stanowczym głosem patrząc na zaskoczonego kumpla
-Wiesz co, ja nie wiem co jest w tym Giżycku, ale mam nadzieję, że mnie się nie rzuci to na mózg, zachowujesz się jak nie Marek, Baśka zaprosiła cię na poster party,a ty nic, Werka…- Robert nie skończył, bo Marek mu przerwał
-Może po prostu mam już ich dosyć- odrzekł i odwrócił głowę w stronę okna
Po godzinie dojechali na miejsce, biorąc bagaże poszli na przystanek autobusowy i ruszyli w stronę pensjonatu.
Robertowi podobała się okolica, kiedy stanęli przy domku Maryli, ta szybko wyszła do nich
-Witaj Marku- podbiegła do chłopaka i ucałowała go
-Witam , pani Marylo to mój przyjaciel, Robert- wskazał na kolegę stojącego obok
-Dzień dobry- uśmiechnął się
-Przyjechaliśmy dzisiaj, żeby wszystko przygotować- odrzekł Marek biorąc klucz do pensjonatu
-Ale Mareczku, nie ma takiej potrzeby, dobry duch się wszystkim zajął-uśmiechnęła się tajemniczo, prowadząc chłopców do pensjonatu
-Jak to ?- zapytał zdziwiony Dobrzański
Marek włożył klucz do zamka, przekręcił klucz dwa razy zamilkł zaskoczony, widząc wnętrze
-Ula, się wszystkim zajęła. Mam nadzieję, że taka miała być koncepcja- zapytała cicho Maryla widząc zaskoczonego Marka
-Taak.. jest zupełnie tak jak chciałem- odpowiedział z uśmiechem, patrząc na wystrój pokoju. Mówił Uli o tym jakby chciał, aby udekorować pensjonat, ale nie spodziewał się, że sama się wszystkim zajmie.
-Aaa, gdzie jest Ula ?- zapytał Marek
-Musiała jechać do domu, ale jutro będzie- uśmiechnęła się kobieta-Zostawiam was-rzekła i wyszła
-Noo, przyznaj się co to za Ula co za ciebie całą robotę odwaliła?- zapytał z chytrym uśmiechem Robert
-Świetna dziewczyna, szukać takich ze świecą- odpowiedział rozmarzony
-Chodż na górę, musimy wyznaczyć pokoje, żeby nie było później zamieszania- rzucił do Roberta i udali się na górę.
Dzięki Uli, nie mieli nic do roboty, więc wypożyczyli kajaki i pływali do wieczora.
Następnie zmęczeni, zasnęli regenerując siły przed imprezą.
Około godziny 8 obudzili się, jedząc szybkie śniadanie, ostatni raz udali się na kajaki, po czym około południa zaczęli przygotowania do urodzin.
Obaj wystroili się w garnitury
-Wyglądam jak pingwin- narzekał Robert
-To ubierz tą niebieską koszulę, a nie białą- rzekł Marek idąc do salonu
Nagle zauważył trzy dziewczyny, które krzątały się przy szwedzkim stole, żadna z nich nie przypominała Uli, smutny zszedł do nich i przywitał się
-Cześć dziewczyny- powiedział uśmiechnięty
-Heej..my tu.. tylko..- zaczęła mówić rudowłosa panienka
-Tak, wiem widzę, że świetnie wam idzie- uśmiechnął się, przyprawiając je o zawroty głowy
-Aaa tak w ogóle, wiecie gdzie mogę znaleźć Ule ?- zapytał drapiąc się w głowę
-Miała być, ale jej siostrzyczka zachorowała, możliwe, że przyjedzie- odrzekła szatynka i wróciła do składania serwetek
O godzinie 16, przyjechali znajomymi Marka, każdy udał się do swojego pokoju, aby się odświeżyć po podróży, po czym o 18 zaczęli świętować. Na początek szampan i kilka słów od gospodarza, a następnie istne szaleństwo.
-Mareczku, świetna impreza naprawdę- rzekła uśmiechnięta Majka ciągnąc lekko pijanego Grześka za krawat i kierując go do pokoju na górę.
Dobrzański uśmiechnął się pod nosem , nagle poczuł ciepłe dłonie na swoich plecach, odwrócił się, ku jego zdziwieniu stała za nim …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz