Ula załatwiła już wszystkie sprawy służbowe w Hamburgu. Jutro wróci do Warszawy, pójdzie na dawno umówiona imprezę – bal na rzecz dzieci z domów dziecka. Zapewne będzie trochę nudnawo, ale liczy się cel. No i spotka tam Marka. Ciekawe co z tego wyniknie. Dyskutowała właśnie na ten temat ze swoim terapeutycznym przyjacielem - Edwardem. Wspólnie postanowili podkręcić trochę atmosferę i pójść tam razem.
Marek nie bardzo lubił tego typu okazje, owszem jego firma przeznaczała jakieś fundusze na cele charytatywne, licytowali serduszka Owsiaka itp., ale bal? No cóż, ważne, że Ula tam będzie. Może potem przeniosą się na jakąś prawdziwą imprezę. Żeby było mu raźniej postanowił zabrać ze sobą Sebę z Violką. Odpowiednim datkiem załatwił z organizatorami, że mieli miejsca przy wspólnym stole. Okazało się, przy okazji, że Ulka wykupiła podwójne zaproszenie, co oznaczało, że z kimś przyjdzie. Zastanawiał się z kim, tak naprawdę to przecież nic nie wiedział o jej obecnym życiu.
Przyjechali punktualnie. Uli jeszcze nie było. Na szczęście nie kazała długo na siebie czekać. Weszła na salę w towarzystwie młodego, lecz niezbyt przystojnego mężczyzny, trzymała go jednak za rękę i wyglądali na bardzo zżytych. Ula wyglądała olśniewająco w turkusowej sukience na cieniutkich ramiączkach, która odkrywała jej ramiona i delikatnie opływała ciało.
Skierowali się do właściwego stolika.
- Dobry wieczór – przywitała się z uśmiechem z Violką, Sebastianem i Markiem.
- Poznajcie mojego przyjaciela z Hamburga – Edwarda. Oprócz niemieckiego, zna świetnie angielski, więc chyba dogadamy się jakoś.
- Cześć – Edward i reszta towarzystwa przeszli na ty.
- Przyjaciele Uli są automatycznie również moimi przyjaciółmi, znam was z jej opowieści, szczególnie ciebie Marku.
- O, a ja nigdy o tobie nie słyszałem – odpowiedział Marek i spojrzał na Ulę.
- No wiesz Marku, nie widzieliśmy się od pięciu lat, nie licząc oczywiście naszego miłego spotkania przed tygodniem, ale mieliśmy sporo innych tematów do omówienia, prawda? – Ula mrugnęła porozumiewawczo, a on umilkł zaskoczony jej reakcją.
- Zobaczcie, prasa tu jest, właśnie robią nam zdjęcia, uśmiechnijcie się – Violetta rozglądała się po całej sali z zainteresowaniem.
- Miejmy nadzieję, że będziemy się wspólnie dobrze bawić – skończył temat Seba.
Po chwili, gdy zebrali się już wszyscy goście, prowadzący przyjęcie powitał wszystkich, podziękował za hojne datki na rzecz dzieci i życzył wszystkim smacznego i dobrej zabawy.
Ula bawiła się świetnie, była w bardzo dobrym humorze. Dużo tańczyła z Edwardem, Markiem i Sebastianem. Plotkowała z Violettą, która była w swoim żywiole. Śmiała się wesoło z dowcipów przyjaciela, często zagłębiali się w dyskusje po niemiecku. Marek czuł się nieswojo, liczył na to, że jak zwykle oczaruje Ulę bez trudu, a tu nagle okazało się, że nie jest to takie proste. Tańczyli, rozmawiali, ale widział, że jego wysiłki nie robią na niej większego wrażenia. Może gdyby byli sami byłoby inaczej, gorąco mu się robiło na jej wspomnienie sprzed tygodnia. Szczególnie kiedy trzymał ją w tańcu, tak zmysłową i delikatną. Najchętniej porwałby ją na ręce i zabrał daleko. Natomiast Ula zdawała się w ogóle nie pamiętać o ich niedawnym szaleństwie. Zaczynał już podejrzewać, że nie było to dla niej ważne. Nagle zabrzmiała nastrojowa piosenka.
Zatańcz ze mną jeszcze raz
Otul twarzą moją twarz
Co z nami będzie? - za oknem świt
Tak nam dobrze mogło być
Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się
W nicości trwam
Gdy kiedyś odejdziesz
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też
Zatańcz ze mną jeszcze raz
Chcę chłonąć każdy oddech twój
Co z nami będzie? - uwierz mi
Tak jak ja nie kochał nikt
Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się…
W salonie wśród ciepłych świec
Już nigdy nie zbudzisz mnie
Już nigdy nie powiesz mi
Jak bardzo kochałeś mnie
Kochałeś mnie, kochałeś mnie
Czy słyszysz jak tam daleko muzyka gra?
Zatańcz ze mną jeszcze raz.
Gdy ciebie zabraknie i ziemia rozstąpi się...
Zatańcz ze mną ostatni raz.
Nas już nie będzie i siebie nie znajdziesz też.
Przytulił ją mocno do siebie i tańczyli zasłuchani jakby byli jednością. Nagle Ula wyszeptała mu do ucha:
- Wiele nocy przepłakałam przy tej piosence, przez ciebie. Obiecałam sobie wtedy, że już to się nie powtórzy. Ostatnio straciłam kontrolę nad sobą, ale nie myśl sobie, że to oznacza, że jestem twoja. Zrozumiałam co było między nami nie tak, wybaczyłam ci Klaudię, ale to nie oznacza, że będzie tak jak kiedyś, to jest niemożliwe. Nie jesteśmy tacy sami, ja nie jestem.
- Kocham cię Ula, pozwól mi tylko, a zasłużę na ciebie. Byłem taki głupi, będę żałował do końca życia, że tak cię skrzywdziłem. Wiem, że się zmieniłaś, ale kocham cię tak samo, a może nawet jeszcze bardziej. Nie mogę zapomnieć wyrazu twoich oczu, wtedy kiedy zapukałem do twoich drzwi. Jesteś taka cudowna. Nie odbieraj mi nadziei.
- Marku, nie wiem co z nami będzie, nie potrafię przewidzieć jak ułoży się nasze życie. Ja nie mogę ryzykować kolejny raz. Po tobie już nikomu nie pozwoliłam się skrzywdzić. Zostawmy to na razie. Bawmy się.
- Ula nie poddam się bez walki o ciebie.
Tańczyli dalej w milczeniu, potem odprowadził ją do stolika.
Ula przywołała na twarz pogodny uśmiech. Mimo smutku jaki ją ogarnął czuła się na tym balu jak ryba w wodzie, widać było, że bywała przez ostatnie lata na wielu tego typu imprezach. Poza tym panna Cieplak nie była tu anonimowa, co chwilę podchodzili do nich jacyś ludzie, jedni znajomi przedstawiali kolejnych. Uwagi Marka nie uszło, że byli to właściwie sami mężczyźni. Widać było, że chętnie zajęli by miejsce przy jej boku. Edward uśmiechał się tylko pod nosem i wcale nie był zazdrosny. Co innego Marek, krew się w nim burzyła, gdy widział jak na nią patrzą, komplementują, proszą do tańca, dotykają jej szczupłej talii przez zdecydowanie zbyt cienki materiał, całują w rękę. Nie spuszczał z niej wzroku ani na chwilę, zły, że nie ma nawet prawa do zazdrości.
Ula widziała co się z nim dzieje, mimo, iż różni mężczyźni próbowali zwrócić na siebie jej uwagę. Dobrze pamiętała, że zawsze był o nią zazdrosny. W końcu usiadła przy stoliku, chciała napić się czegoś i odsapnąć po szybkim tańcu z marnym partnerem.
- Co pijecie? Edwardzie mógłbyś mi podać mojego drinka – pocałowała go niewinnie w policzek.
- Proszę moja piękna. Nie masz za grosz litości dla tych wszystkich facetów. Biedaki nie wiedzą, że nie mają u ciebie szans.
- Nie maja szans? Dlaczego? – Dopytywał się Marek.
- To ty nie zauważyłeś, że ona ma zamiast serca sopel lodu - Edward zaczął się śmiać.
- To nieprawda, nie słuchaj go, moje serce jest gorące jak lawa i Marek dobrze o tym wie – przekomarzała się Ula.
- Tak czy siak, lód czy lawa, kontakt grozi zamrożeniem lub spaleniem. Wielu już poległo i świat o nich zapomniał.
- Zostawiam was moi kochani, idę, jak to się ładnie mówi, przypudrować nosek – puściła do nich oko i zniknęła w tłumie.
Marek z Edwardem rozmawiali dalej.
- Jesteście z Ulą parą – Marek zapytał w końcu wprost.
- Parą? Właściwie nie, no może kiedyś, parę lat temu. Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi.
- Widać, że macie świetny kontakt. Czemu wam nie wyszło?
- My nie byliśmy w związku, tak jak ty to rozumiesz, wyszła nam przyjaźń i to się liczy. Wiesz, my niedoszli samobójcy, chcemy nadrobić stracony czas i bierzemy z życia garściami.
- Niedoszli kto?
- O fuck, mam za długi jęzor po alkoholu, Ula mnie ukatrupi.
- Ula próbowała się zabić?
- Tak, poznaliśmy się pięć lat temu, po jej próbie samobójczej, na terapii. Nadal się wspieramy. Nie mów jej, ze ci powiedziałem, to tajemnica. Sam jej się wytłumaczę, chociaż z drugiej strony może powinieneś wiedzieć. Widzisz ja wiem o was wszystko, wiele nocy przegadaliśmy na twój temat. Dobrze wam życzę, ale nie wiem czy potrafisz dać jej prawdziwe szczęście. Ona raczej w to nie wierzy, ale ja myślę, że powinieneś spróbować. Ona nie potrafi ułożyć sobie życia z nikim innym.
Edward wstał i poszedł poszukać Uli.
Marek był w szoku. Ula chciała się przez niego zabić. To dlatego tak się zmieniła i wspominała mu o swojej ciemnej stronie. On jej nigdy nie będzie w stanie wynagrodzić tego bólu. Postanowił do nich pójść. Zobaczył ich w hallu, widać było, że się kłócili. Edward coś jej tłumaczył, a ona słuchała go zrezygnowana. Chyba ją przeprosił, bo uściskali się po przyjacielsku. Wtedy do nich podszedł.
- Przepraszam, nie przeszkadzam.
- Nie, Marku my już pójdziemy – nie patrzyła mu w oczy.
- Edward zatrzymał się u mnie, a ja straciłam ochotę do dalszej zabawy, więc już się pożegnamy.
- Cześć Marku, jutro wracam do Hamburga. – Edward podał mu rękę.
- Cześć, Ula zadzwonię jutro.
- Cześć, pożegnaj w naszym imieniu Sebastiana i Violettę – nadal nie patrzyła mu w oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz