Violetta spokojnie czekała, minął już tydzień od dnia kiedy czytali wywiad z Ulką. I nic. Nie, tak być nie może.
- Sebulku kochany i co Marek coś ci mówił? – Usiadła na kolanach swojemu misiaczkowi.
- Ale o czym serduszko? – Seba próbował nadal oglądać film.
- No jak to o czym? No o Ulce przecież.
- Nie nic mi nie mówił, ten temat lepiej omijać.
- Czyś ty z osła spadł, jak to omijać? Wcale nie omijać. Przecież oni się kochają.
- Taka jesteś pewna? No Marek chyba tak, ale ona – nie sądzę. Wiesz jaki Marek potrafi być. Myślę, że musiał jej zrobić coś strasznego wtedy, inaczej by nie wyjechała.
- No jasne, że jej zrobił, faceci to prosiaki. No z jednym wyjątkiem, mój ty misiaczku.
- Lepiej nie mieszajmy się do tego.
- Ona też go kocha, jestem pewna. Bo zobacz handluje materiałami no nie, a czemu nie … cementem na przykład? Gdyby go nienawidziła, to handlowałaby cementem, albo bronią. No i nie ma rodziny. Co ty myślisz, taką śliczną dziewczynę na pewno podrywało mnóstwo facetów, skoro nie ma jeszcze męża i dzieciaczków, to dlatego, że cały czas myśli o Marku. Ja ci to mówię, a jak mówię to wiem. Jutro biorę się za nich.
Na drugi dzień rano Violetta poszła do dyrektora finansowego.
- Adam, jest sprawa – usiadła naprzeciwko zaskoczonego mężczyzny i spojrzała mu znacząco w oczy.
- No jaka sprawa. Przecież wszystko jest OK – Adam, zaczął nerwowo przekładać papiery na biurku.
- Nie, wcale nie jest OK. Chodzi o prezesa i Ulę.
- A, no tak. Nieszczęśliwa miłość, niebezpieczny związek – rozmarzył się Adam.
- Musimy ich spotkać, ten, to jest … połączyć. Pomożesz mi no nie.
- Jasne, ale super. No ale jak, masz jakiś pomysł?
- To na początek przygotuj zestawienie, że niby takie drogie te materiały które kupujemy w… no sam wiesz gdzie, a ja ściągnę ofertę z tej firmy Uli ABC czy jakoś tam. Wtedy będzie się musiał z nią spotkać, no nie? Znaczy dla dobra firmy.
- Tak, dla dobra firmy, jasne.
Tego samego dnia Wiktor zapukał do gabinetu swojej szefowej. Ula pozwoliła mówić mu do siebie na ty. Uwielbiał ją, była od niego trochę starsza, ale żadna inna nie mogła się z nią równać, podziwiał ją, podkochiwał się w pani prezes.
- Ula, mogę na chwilę.
- Tak jasne, wejdź, o co chodzi?
- Mam na linii, jakąś Violettę Olszańską, asystentkę prezesa w Febo & Dobrzański, mówi, że cię zna. – Wiktor spojrzał na nią pytającym wzrokiem.
- Tak, znamy się, kiedyś razem pracowałyśmy, o co jej chodzi? – Ula zbladła kiedy usłyszała nowinę.
- Prosi, żeby przesłać jej naszą ofertę, nie pytałbym cię, ale ona jest jakaś dziwna.
- Tak cała Violka. Wyślij jej wszystko, wykaz dostępnych produktów, terminy dostaw, cenniki, informację o naszej firmie, wszystko. Acha wyślij też próbki, ich projektant to Pshemko, słyszałeś o nim chyba, jest bardzo wymagający. Informuj mnie na bieżąco.
Marek wyszedł na chwilę ze swojego gabinetu i zdziwił się bardzo. Przed jego najważniejszą asystentką piętrzyły się papiery, zamiast kolorowe pisemka, rozmawiała przez telefon nie o zakupach, tylko o jakiejś ofercie handlowej. Zaniepokoił się lekko, ale nic nie powiedział. Nie był to koniec dziwnych zdarzeń na ten dzień. Po południu przyszedł do niego Adam. Pokazał mu jakieś zestawienia, z których wynikało, że strasznie przepłacają za sprowadzane z Rosji materiały. Podetknął mu też przed nos ofertę BGFC. Od razu zorientował się, że to ta Ulki firma. Adam nie dopuszczał go do głosu.
- Marek, prezesie, musimy w to wejść, to nam da 20% oszczędności w ciągu roku. Musimy – dla dobra firmy, koniecznie.
- Ale Adam, przecież Pshemko się nie zgodzi. Nie wiemy jakie to materiały.
- Zgodzi się, sam go zapytaj. Kurier przyniósł próbki. Mistrz je zaakceptował.
- No, w takim razie, nie mam wyjścia – Marek niepewnie uśmiechnął się pod nosem. To tylko spotkanie w interesach i dla dobra firmy - pomyślał.
Było już po południu kiedy Wiktor powiedział Uli, że jutro po lunchu umówił spotkanie z prezesem Febo & Dobrzański i jego asystentką. Wiadomość ta wytrąciła ją lekko z równowagi. Poleciła Wiktorowi aby wszystkiego dopilnował i poszła do domu.
A więc to jutro, zobaczy Marka, będą rozmawiać o interesach, ale potem… No co potem, przecież nie zaprosi go na kolację ze śniadaniem. Przecież w końcu on ją zdradził. Musi być silna i muszą po prostu porozmawiać.
Zadzwoniła do Edwarda. Rozmowa z nim jak zwykle dobrze na nią podziałała. Jego męski punkt widzenia poprawił jej humor. Powiedział jej, że Marek będzie myślał na tym spotkaniu o wszystkim tylko nie o biznesie. Śmiał się, że gdyby podsunęła mu do podpisu umowę na zostanie jej podnóżkiem zamiast kontrahentem, to też by podpisał. Kazał jej pójść na całość. Wariat, jest silna nie straci kontroli, po prostu porozmawiają i wyjaśnią sobie wszystko. Potem przygotowała sobie ubranie na jutro. Długo nie mogła się zdecydować. W końcu wybrała lekko połyskliwy beżowy komplet - spódnicę przed kolana z wysokim stanem, która uwydatniała jej kształty oraz krótki żakiet, do tego dobrała czerwoną bluzeczkę ze stójką i fajnym dekoltem, w formie głębokiego pęknięcia. Do tego założy czerwone pantofle na obcasie. Później zrobiła sobie relaksacyjną kąpiel i wzięła tabletkę na sen. Nigdy nie wiadomo przecież, co się człowiekowi przyśni.
Marek też musiał z kimś pogadać, denerwował się strasznie. Siedzieli razem z Sebą w biurze.
- Stary, jutro mam spotkanie z Ulą, w interesach, dasz wiarę?
- No widzę, że moja żoneczka nie próżnowała dzisiaj.
- Tak coś czułem, że to jej robota, skumała się z Adamem. Ale z drugiej strony, mają rzeczywiście konkurencyjną ofertę. Spotykam się z nią dla dobra firmy.
- Jasne stary, tym lepiej, tylko nie zapomnij papierów na to spotkanie dla dobra firmy. Podpiszecie umowę i dalej jakoś pójdzie. Zobaczysz będzie dobrze. A wiesz, że Violka uważa, że Ula nadal cię kocha.
- Wątpię, nie po tym co się między nami stało…
- Dobra nie chcę wiedzieć, ale Viola mówi, że skoro wybrała pokrewną branżę, a nie handel bronią i nie ma jeszcze rodziny to znaczy, że nie zapomniała. Spróbuj stary, co ci szkodzi.
- Wiesz, ja wciąż za nią tęsknię. Nie mogę odżałować, że taki byłem głupi.
- Wiem, Ula to wspaniała kobieta, a te wszystkie laski to była tylko próba czy da się o niej zapomnieć.
- No, nie da się… Myślisz, że ona wie o tym co ja wyczyniałem.
- Nie wiem, ale jeżeli chciała wiedzieć, to na pewno jej ktoś powiedział.
- No pięknie, to mi z pewnością nie pomoże, jestem beznadziejną świnią.
Myślał o niej całą noc. Wymyślał najróżniejsze scenariusze i zawsze dochodził do tego miejsca, kiedy trzeba będzie jej powiedzieć, że nie jest taki jak myślała, że jest łajdakiem, który ją zawiódł. To będzie katastrofa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz