Ula siedziała w swoim mieszkaniu, niedługo miała jechać w odwiedziny do Rysiowa. Pewnie znowu będą ją pytać o narzeczonego, plany na przyszłość, rozmowa zejdzie na Marka. Znała ten schemat, zawsze tak było. Jej rodzina nie wiedziała co takiego zaszło pomiędzy nią i Markiem, że zdecydowała się na tak drastyczny krok i wyjechała na tak długo. Wolała im nie mówić, wstydziła się, wiedziała że to głupie, ale jednak nie chciała żeby myśleli źle o Marku. Wystarczy, że ona myślała o nim źle. To znaczy wtedy myślała o nim źle.
Gdy ją zdradził i wyjechała, to nie mogła znieść bólu serca i chciała umrzeć. Sama, z dala od bliskich, dużo nie było trzeba i sięgnęła po opakowanie tabletek. Tylko cudem przeżyła, po prostu zapomniała zamknąć drzwi i weszła do niej ciekawska sąsiadka. W szpitalu zrobili jej płukanie żołądka i udało się ją uratować. Drugi raz już nie próbowała, chodziła na terapię. Tam właśnie poznała Edwarda, był tak samo pokręcony jak ona. Zaprzyjaźnili się. Rozmowy w grupie wsparcia dużo jej dały. Nikt jej tam nie znał i nie znał Marka, mogła więc otworzyć zbolałe serce i wszystko opowiedzieć o sobie, o Marku, o ich dobrych i złych dniach. Zrozumieli jej ból, pocieszyli. Sami też potrzebowali pocieszenia. To właśnie nowi przyjaciele z grupy, na czele z Edwardem mieli pomysł na odpowiedź na nurtujące ją wciąż pytanie - dlaczego to się stało? Twierdzili, że to właściwie przez nią, bo była dla Marka zbyt idealna, była aniołem stróżem, głosem, a właściwie wyrzutem sumienia. Była wymagająca i miała wobec niego ogromne oczekiwania. Stawiała przed nim zadania do wykonania i dylematy do rozwiązania. Z kimś takim fajnie jest pogadać, poprosić go o radę, ale nie da się z nim żyć. Wyidealizowała sobie Marka, a on nie był w stanie sprostać jej wyobrażeniom, bo zapewne wiedział, że wcale nie jest taki dobry. Kochał ją na pewno, starał się, nie chciał jej zawieść i to właśnie był jego problem. Gdy nadarzyła się okazja uległ instynktowi, ciągnęło go do kobiety która nie wymagała, nie oceniała, nie oczekiwała właściwych decyzji, przy której mógł się zapomnieć i dać się ponieść gorszemu ja. Nie chciała uwierzyć w taki punkt widzenia. Pytała ich czy to źle, że chciała aby zmądrzał, był lepszy? Nie to nie było złe, ale z niczym nie można przesadzać. Nawet ze zbawianiem drugiego człowieka, bo jesteśmy tylko ludźmi, a nie aniołami. Mało tego dobrze nam z drugim człowiekiem z jego zaletami, ale też wadami. To dało jej do myślenia. Dużo czasu minęło, aż w końcu z trudem ale przyznała im rację. Być może naprawdę to zniszczyło ich związek.
Kiedyś, gdy byli z Edwardem sami powiedział jej, że powinna była pozwolić Markowi trochę się odanielić, pobrudzić białe skrzydełka, zajrzeć na drugą stronę, zaszaleć, stracić kontrolę. Bo w związku trzeba dawać i nie bać się brać co się da dla siebie. Gdyby pokazała Markowi, że kocha go takiego jakim jest i nie chce zmienić lwa w baranka, to byłby jej w 100 % i nie spojrzałby na żadną inną kobietę. Edward trochę ją sprowadził na ziemię, to była jej terapeutyczna przyjaźń, chwilowo łączył ich też niezobowiązujący sex.
Terapia jej pomogła. Dużo zrozumiała, o ludzkich słabościach i pragnieniach. Pomogła jej też praca, w której odnosiła sukces za sukcesem. Spotkała tam ludzi życzliwych, ale też takich którzy źle jej życzyli. Jak w życiu. Głęboko w środku nadal była tą samą dziewczyną z Rysiowa, pełną ideałów i wiary w ludzi, ale na zewnątrz nosiła gruby pancerz. Przez te lata gdy tyle jeździła po różnych krajach poznała wielu mężczyzn, jedni ją podrywali bo im się podobała, inni chcieli załatwić coś sobie, jeszcze inni chcieli ją wykorzystać dla swoich celów, na tle wielu z nich Marek to był kanarek. Żałowała, że wtedy nie była taka mądra.
Nie związała się na dłużej z żadnym mężczyzną, miała kilka przelotnych romansów, ale nikomu nie udało się odmrozić jej serca. Żaden mężczyzna nie działał na nią tak jak Marek. Wiedziała o tym i dlatego bała się spotkania z nim. Teraz gdy chyba zrozumiała dlaczego im nie wyszło, bała się dopuścić do głowy natrętną myśl, że gdyby znowu spróbowali to może byłoby lepiej. To dlatego wspomniała w wywiadzie, że kogoś ma. Nie miała, no chyba, że liczyć Edwarda. Ich przyjaźń ciągle trwała przez wszystkie te lata. Pocieszał ją po każdym skończonym romansie, rozśmieszał, dopingował. To on ją przekonał, że musi zobaczyć się z Markiem, porozmawiać, dać sobie i jemu drugą, czy tam trzecią szansę. Znał Marka tylko z jej opowieści, ale lubił go. Lubił ludzi niejednoznacznych, w których grały różne emocje.
Było już późno, w domu już pewnie czekali na nią, obiecała, że przyjedzie na kolację. Zebrała się szybko, wsiadła w swoją kochana toyotę i pojechała.
Jak zwykle było bardzo miło. Józef i Ala tworzyli bardzo udana parę. Ala i Beatka kochały się jak matka i córka. Jasiek to już był dorosły facet, właśnie skończył studia na politechnice i zaczynał nową pracę, powoli kończył udaną karierę modela. Dzięki tej dorywczej pracy zarobił już na swoje mieszkanie. Ciągle byli z Kingą.
Podczas kolacji oczywiście Józef kładł jej do głowy, że musi znaleźć męża, bo już najwyższy na nią czas. Poza tym chciałby wreszcie zostać dziadkiem. Śmiała się z niego. Ale w sercu czuła żal, że nie ma prawdziwego domu i rodziny. Kariera jej nie wystarczała.
Po kolacji poszły z Alą do ogrodu.
- Alu widzę, że wszystko w domu pod kontrolą. Nie pomyśl sobie czegoś złego, ale powiedz mi co się dzieje w Febo & Dobrzański.
- Znaczy u Marka, tak?
- No tak, ale ogólnie też.
- Czytaliśmy wywiad z tobą w „Kobiecie Sukcesu”, świetny.
- Marek też czytał?
- Tak, ale nie wiem jak zareagował. Ula posłuchaj, ja nie wiem co się wtedy między wami stało, ale będę szczera, myślę, że nadal miedzy wami jest miłość. Marek na pewno zasłużył na to, że go zostawiłaś, ale wydaje mi się, że cierpicie oboje. Nie wiem czy zdołacie sobie wszystko wyjaśnić i wybaczyć, ale jeżeli to prawdziwa miłość to warto. On bardzo dziwnie się zachowywał po twoim wyjeździe. Źle się zachowywał, jak jakiś opętany. Ale już chyba mu przeszło. Ty też na pewno dużo przeżyłaś. Może dojrzeliście oboje do czegoś nowego. Ula przecież nie masz nikogo prawda? To o czymś świadczy, on też jest sam.
- Opowiedz mi wszystko co wiesz.
Ala opowiedziała Ulce o szaleństwach Marka, po jej wyjeździe. O piciu, dziewczynach, imprezach. O tym, że Aleks prawie zniszczył firmę i jak to się skończyło. Powiedziała jej też, że teraz jest inaczej. Być może Marek spotyka się z kimś od czasu do czasu, ale nigdy nie miał i nie ma stałej partnerki, mieszka wciąż sam.
Wizyta w Rysiowie, szczególnie rozmowa z Alą znowu przyprawiły ją o ból serca. Czy musiał aż tak odreagowywać ich związek? Ale czego właściwie oczekiwała, że będzie wierny wspomnieniom o niej, przecież nie był wierny nawet jej samej. Edward skwitowałby to krótko. – Dobry Marek topił żal po tobie i własną głupotę w alkoholu, a wtedy zły Marek imprezował i chodził na dupy. Ty za to w tym czasie poznałaś ciemniejsze strony swojej anielskiej duszyczki, prawda? - Prawda. Co było to było, skończony rozdział. Jestem silna, jestem silna. Z tymi słowami w głowie zasnęła. A w nocy przyszedł do niej Marek, ten dobry, czuły i kochający. Znowu była szczęśliwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz