Paulina niespodziewanie szybko wróciła z Mediolanu. Teraz siedziała w bufecie, wygodnie opierając się o krzesło i popijając gorącą kawę. Jej twarz promieniała. Z łatwością można było się zorientować, że wyjazd do Mediolanu poprawił jej humor. W jej głowie migały jeszcze świeże wspomnienia związane z pobytem za granicą. Rozmyślania panny Febo przerwały odgłosy dochodzące zza jej pleców.
- Słyszałaś, że Marek wrócił już ze SPA? - spytała ładna długonoga blondynka siedząca przy stoliku.
- Nie. A co, a raczej jaka zdobycz tym razem upolował? - dopytywała się śliczna szatynka o kręconych włosach.
- Mi nic na ten temat nie wiadomo. - odpowiedziała modelka zauważając na sobie wzrok Pauliny, która spoglądała na nią zza ramienia.
Ula już kończyła układać swoje rzeczy do pudeł. Violetta przyglądała się jej ze smutkiem wmiedzyczasie piłując paznokcie.
- Jak ja ci zazdroszczę. - westchneła. - teraz bedziesz miała kącik tylko dla siebie. Normalnie żyć i umierać.
- Nie ma co zazdrościć. - odpowiedziałą Ula robiąc pauzę i zwracając swój wzrok na drzwi gabinetu Marka. Viola również na nie spojrzała i zmarszczyła czoło. Ula otrzeżwiała i dodałą:
Dwny gabinet Aleksa jużchyba zawsze mi będzie się z nim kojarzył. No, ale co zrobić.
Viola zerwała się z krzesła i staneła na proste nogi. W jej głowie pojawiła sie kolejna ''genialna'' myśl.
- Ula -rzuciła z entyzjazmem w głosie sekretarka - Sluchaj. Mam pomysł.
Viola nachyliła się w stronę panny Cieplak, a Ula zrobiła to samo w jej stronę.
- Bo wiesz. Ja mam takie dosyć duże doświadczenie w urządzaniu wnętrz. Na przykład raz u Sebulka... tu Ula spojrzała na nia ze zdziwieniem kiedy ta przerwała.
Viola zorientowała się, że to nie najlepszy pomysł by mówić jej o nieudanej próbie wprowadzenia azjatyckiego klimatu do mieszkania Sebastiana.
- ...A zresztą nieważne. Posłuchaj. Ja mam fankszuj w jednym palcu. Jak chcesz to urządzę ci taki gabinet, że do swojego taty będziesz mówiła dziadziu.To jak?
Ula stałą jak zahipnotyzowana gubiąc się gdzieś w połowie paplaniny Violetty. Otrzęsneła się i odpowiedziała:
- Wiesz co Violetta? Ja sobie chyba jakoś poradzę. - wymigiwała się nowa dyrektor.
- Ale co powiedzałam nie tak? - pytała zmartwiona Kubasińska robiąc smutny dziubek.
- Nie, nic. Poprostu chyba jednak wole bardziej przytulną wizję mojego ''kącika''. - tłumaczyłą Cieplak układając jedno pudło na drugim i chwytając je w ręce.
- No, ale nie ma sprawy. Może być przytulnie. - zagaiła - Kolorowe serwetki, mogą być firanki, bujany fotelik, jakiś malutki czajniczek, kanapa w wielkie kwiatki. Taka miła przytulna przestrzeń. - fantazjowała mówiąc to dość ironicznie.
- Niech lepiej jednak zostanie zwykłe biurowe wnętrze. - zasugerowała Ula.
- Nie ma sprawy. Nie musisz się o nic martwić. Ja się wszystkim zajmę. - oznajmiłą Violetta z werwą w głosie opierając ręce na biodrach.
Iza weszła do pracowni z filiżanką kawy w ręku i zastała tam Pshemko i sporą grupę młodych chłopaków ustawionych w rządku.
- Ty tutaj. A ty tu. - mówił projektant przesuwając stojących na baczność panów.
Ta cała powaga ''żołnierzyków'' Pshemka była tak komiczna, że nawet głowna asystentka nie pozostałą obojętna. Staneła jak wryta a nastepnie wybuchnełą śmiechem zasłaniając przy tym buzię ręką.
- Z czego Izabella się śmieje? - spytaj zdziwiony Pshemko odwracajać się w jej stronę.
Iza spoważniała i odparła:
- Z niczego panie Przemysławie.
- Śmieszę Izabelle? - zwrócił się do niej.
- Ależ skądże. Pan Przemysław? - odpowiedziała zmieszana.
- To z czego się śmieje?
- Niech pan Przemysław spojrzy jacy oni wystraszeni. - mówiła spoglądając na szóstkę facetów.
Jeden z nic nadwyraz się wyróżniał. Był spokojniejszy i wyglądał na o kilka lat starszego. Miał lśniące czarne włosy i lekki zarost. Był dość wysoki smukły i nawet się uśmiechnął po słowach asystentki. Pshemko odrazu zwrócił na niego uwagę. Projektant stanął przed nim i przyglądał mu się uważnie z pod okularów.
- Ten zostaje. - wskazał palcem na bruneta - a reszta wynocha.
Mężczyzna połknął ślinę ze strachu. Iza spoglądała na nich z zaciekawieniem.
- Jak osoba ma na imię? - spytał Pshemko.
Iza za plecami gestykulowała rękami, tłumacząc by podjął rozmowę.
- Lucjusz - odpowiedział brunet.
Iza ponownie parkneła śmiechem mając w ustach kawę.
- Przepraszam, przepraszam. - tłumaczyła się gdy panowie spojrzeli na nią.
- Lucjuszu, jutro o 9:00. - mówił powoli projektant.
Po sekundzie mężczyzny juz nie było. Pshemko obrócił się w stronę Izy i uśmiechnął się delikatnie. Ta odpowiedziała mu tym samym.
Marek zapukał w drzwi i wszedł do należącego do Uli gabinetu.
- Mogę? - spytał.
- Jasne. - odpowiedziała stojąca za biurkiem i rozkładająca rzeczy Cieplakówna.
- Chciałem ciebie spytać czy masz po pracy jakieś plany.
Ula wyszła zza biurka i staneła przy oknie, po czy oparła się o regał.
- Nie mam żadnych planów. - odparła spoglądając na stojącego przed nią Marka.
Gdy ujżała w jaki sposób on na nią patrzy jej kąciki ust uniosły się w górę i na policzkach zagościły rumieńce.
- W takim razie chciałbym cię zaprosić w pewne wyjątkowe miejsce. - kontynuował unosząc dłonie w kierunku jej twarzy i delikatnie zdejmując okulary.
- Co ty na to? - spytał podchodząc do biurka i odkładając na nim okulary.
- Chętnie. - odpowiedziała - A jakie to miejsce? - dociekała zaintrygowana propozycją.
- Ula! - zawołąła Violetta, która bez pukania wparowała do gabinetu.
Widząc Ulę i Marka stojącego blisko niej, którego dłonie odgarniały włosy Cieplakówny zaniemowiła przez chwilę.
- Marek? Nie wiedziałam, że tu jesteś. - odezwałą się zmieszana sekretarka.
- Przyniosłąm kwiatki. - oznajmiła Kubasińska wyciągając mały wazonik z kwiatkami w ich stronę.
Przez moment wszyscy stali i wpatrywali się w siebie nieruchomo.
- To ja położę je na stoliku. Ale możesz je położyć gdzie zechcesz. - oświadczyła odwracajac się do dwojga plecami. - Może nie są zbyt duże, ale za to świeże. - mówiła odwrócona plecami i układająca każdy kwiatek znajdujący się w wazonie.
Ula i Marek czuli się bardzo niekomfortowo. Ula poprawiała włosy, a Marek drapał się po szyi robiąc przy tym nietęgą minę.
Violetta wyprostowałą się i zwróciła w ich stronę.
- To ja już pójdę. - powiedziała. - A ty Marek, idziesz? - spytała.
- Zaraz przyjdę. Muszę jeszcze coś uzgodnić z Ulą. - odezwał się speszony.
Po tych słowach Violetta wyszła z gabinetu.
- To jak? Po pracy w parku? - kontynuował prezes opierając rękę o regał.
- W parku. - zgodziła się Ula uśmiechając się do niego.
Violetta siedziała za biurkiem i przeglądała plotkarskie czasopismo. Na korytarzu zauważyła Paulinę.
Podniosła się na raz i staneła na jej drodze.
- Paulina! Jak miło cię widzieć. Kiedy wróciłaś? - mówiła uradowana Kubasińska niczym z prędkością światła.
- Violetta, przecież my już się nie przyjaźnimy. Nie pamiętasz? - oznajmiła Paulina ze złoscią.
- A nie chcesz dowiedzieć się gdzie ostatnio przebywał twój narzeczony? - spytała uśmiechając się złowieszczo, odwacając sie od panny Febo i spoglądając na swoje paznokcie.
- Co wiesz na ten temat? - dociekała zaintrygowana tym pytaniem podążając za Violą.
Violetta zatrzymała się przy swoim biurku i oparła o nie.
- Twój narzeczony podczas twojej nieobecności wyjechał do SPA.
- Tyle to wiem. - burkneła. - To znaczy usłyszałam. W bufecie. - poprawiła się Paula.
- No tak. Ludzie nie mają o czym plotkować. Dasz wiarę? - odparła Viola z pogardą.
- Violetta! - odezwała się zdenerwowana Febo.
- A tak. To Marek pojechał tam z Ula. - oznajmiła.
- Z Ulą? - zdziwiła się Paulina.
- Tak. On zapewne bedzie się tłumaczył, że wyjechał tam w sprawach służbowych, ale ja coś czuję, że on tam pojechał spotkać się z kochanka. - mówiła sekretarka.
- Myślisz, że z tą inwestorką? - spytała szeptem rozglądając się na boki.
- Właśnie! - zawołała, po czym zeszła z tonu. - On mógł się tam z nią spotkać. - przyznała Kubasińska.
- Tylko po co by brał Ulę? - zdziwiła się.
- Może ona coś wie. - zaskoczyła. - Widziałam jak dzisiaj w jej gabinecie Marka, wyglądał jakby chciał ją jakoś przekabacić. A jak weszłam tam to się od niej od razu odsunął.
- Myślisz, że ona go kryje? - spytała zszokowana Paulina.
- Kto wie. - odparła Violetta.
W tym momencie ze swojego gabinetu wyszedł Marek.
- Paulina? - spytał zdziwiony.
- Zaskoczyny? Wróciłam trochę wcześniej. Chciałąm ci zrobić niespodziankę. - mówiła uśmiechnięta delikatnie całując narzeczonego w policzek.
- Trochę. - odpowiedział oszołomiony. - Ale coś się stało? - dociekał z nietęgą miną.
- Nie. A co miało się stać Marco? - oświadczyła z nieznikającym z jej twarzy uśmiechem. - Stęskniłam się za tobą głuptasku. - odezwała się namiętnym głosem chwytając za jego krawat. - Mam nadzieję, że nie masz planów na dzisiaj bo zamówiłą nam stolik w "Ogrodzie smaków".
- Yyy...Nie! - odparł nieco speszony.
- To dobrze. Bo chciałabym spedzić z tobą trochę czasu sam na sam. To widzimy się w po pracy przed budynkiem. Pa. - oznajmiła dając mu cmoka w usta.
Marek ani drgnął. Nie potrafił odmówić Paulinie, ale także Uli. Zastanawiał się jak teraz wyplątać się z tego spotkania. Nie miał już na to nawet ochoty.
Maciek jechał windą. Zanim otworzyły się drzwi ręką zgarnął wlosy do tyłu i poprawił swój kołnierzyk w bluzce polo. Gdy otworzyły się drzwi zauważył Anię stojącą za ladą recepcyjną. Ona też go spostrzegła i jego widok szeroko się uśmiechneła.
- Cześć. - powitała go z entuzjazmem.
- No hej. - odpowiedział Maciek.
- Ula jest u siebie. To znaczy w swoim nowym gabinecie. - powiadomiła go recepcjonistka.
- Ale ja nie do Uli. - oznajmił - Tak wogóle to przyszedłem do ciebie. - wydukał opierając się o ladę.
Ania zarumieniła się, poczuła się mile skrępowana.
- To bardzo miło. - oświadczyła - A w czym mogę ci pomóc?
- Pomogłabyś mi gdybyś zgodziła się na to bym zabrał ciebie na kolację. - powiedział Szymczyk z pewnością i flirtem w głosie.
- Tak poprostu? - spytała.
- A coś powiedziałęm nie tak? - zdziwił się.
- Nie. I chetnie pojdę z toba na kolację. - wyznała.
- To może po ciebie przyjadę o 19? - spytał Maciek.
- Dobrze. To masz mój adres. - odpowiedziała wypisując dane na kartke papieru.
- To dozobaczenia. - pożegnał się zaskoczony obrotem sprawy wspólnik PRO S.
- Narazie. - odpowiedziała uśmiechnięta Ania.
Wtedy niezdarny Maciek podążając w stronę windy nie zauważył stojącego przed nim stolika. I potknął się. Ania zachichotała.
- Nic ci nie jest? - spytała rozbawiona.
- Nie. Nie. - zawołał wstający na nogi Maciek.
Zdezorientowany Sebastian po nieudanych próbach znalezienia Marka w firmie kszątał się po korytarzu. Nagle zauważył nadchodzącego prezesa.
- Marek. Wkońcu cię znalazłem. - powiedział kadrowy łapiąc go ramię.
- Co się stało? - spytał Dobrzański.
- Ty się pytasz co się stało? To ja powinienem cię spytać co takiego robiłeś w tym SPA. - drążył.
- Seba, o co ci chodzi? - spytał śmiejąc się drwiąco.
- Co takiego robiłeś z tą Cieplak, że Adam musiał to wszystko udokumentowac? - ciągnał zdenerwowany Sebastian.
- Że co?! - krzyknął Marek.
- Właśnie to. Adam był tam podczas waszego pobytu i robił wam zdjęcia. - oświadczył szeptem Seba poprawiając krawat i patrząc czy nikt ich nie podsłuchuje.
- Nie, to niemożliwe. - powiedział ironicznie prezes z uśmiechem na ustach.
- To co niby teraz przegląda Aleks? - przekonywał kumpel.
Markowi nie było już śmieszno, nagle spoważniał, a nawet zaniepokoił.
- Myślisz, że pokaże zdjęcia Paulinie? - spytał Dobrzański po chwili niekomfortowej ciszy.
- Nie wiem co jest na tych fotkach, ale to jest bardzo prawdopodobne. - odpowiedział kadrowy.
Marek zamyślił się i nerwowo przygryzał wargę.
- Dzięki stary. - dodał.
- Nie ma za co. Wkońcu jestem twoim kumplem. - odparł Sebastian i ruszył w stronę swojego biura.
Aleks i Paulina zauważyli się na firmowym korytarzu.
- Aleks. - zawołała radośnie Paulina wyciagając ręce.
- Bella. - powitał ją Aleks z uśmiechem na twarzy.
Paulina położyła ręce na barkach brata i go mocno ucałowała.
- Co ty tu robisz? - spytała nadal szcześliwa że go widzi.
- Przyszedłem do ciebie. - skłamał.
- A skąd widziałeś, że ja będę? - spytała zaskoczona Paula.
- Nie cieszysz sie? - spytał brat.
- Jasne, że się cieszę. Ale skąd wiedziałeś? - drążyła siostra.
- Telepatia. - zbył ją Aleks. - A co tam u ciebie? Jak było w Mediolanie?
- Cudownie. - mówiła ze słodyczą w głosie.
- To wspaniale. Przepraszam. Pójdę jeszcze na chwilę coś załatwić i widzimy się w bufecie.
- Dobrze. Tylko nie za dlugo. - zakomenderowała panna Febo.
- Oczywiście. - odpowiedział.
Na rozmowę prowadzoną przez rodzeństwo natrafił Sebastian.
Z tym co usłyszał skierował się natychmiast do Marka.
Tymczasem młody Dobrzański delikatnie uchylił drzwi do księgowości. Wejrzał do środka przez szparę by sprawdzić czy ktoś jest w środku, lecz nikogo tam nie zastał. Powoli otworzył drzwi szerzej i wszedł do środka na paluszkach rozglądając sie przy tym na boki. Wkońcu gdy był pewny, że wszyscy pracownicy są na lunchu począł poszukiwać aparatu. Okazało się to nie takie trudne jak myślał. Już po otarciu pierwszej szuflady jego oczom ukazał się elegancki aparat cyfrowy. Marek chwycił go w ręce i zaczął oglądać zdjęcia. Na pierwszych Adam w stanie upojenia alkoholowego wypinał odsłonięty brzuch i zadowolny wytykał język. Na następnych księgowy robił zeza. Marek nie wytrzymał i parknął smiechem, ale po chwili się powstrzymał zdając sobie sprawę z tego, że to nie najlepszy moment na żarty. Po kolejnych zdjęciach trafił na te z pobytu ze SPA. Kasował wszystkie pokolei. Najpierw ich pocałunki, zdjęcia na których trzymali się za ręce. Zatrzymał się na jednym z nich. Na nim widac było jak oboje patrzą sobie w oczy. Z zadowoleniem na twarzy wspominał niezapomniany weekend. Nagle usłyszał chałas dobiegający z korytarza i chłośne podmiewywanie. Wyłączył aparat i włożył do szuflady biurka. Krzątał się po księgowości szukając sobie miejsca w którym mógłby się skryć. Ostatecznie schował się pod jednym z biurek księgowych. Drzwi do księgowości zaskrzypiały, a do pomieszczenia weszło dwóch mężczyzn.
- He he. No to tu masz te fotki. Mówisz, że już za chwilę... - powiedział Adam kończąc gestem jakby ścinał głowę.
- Po Marku. - skwintował.
- Zabawny jesteś. - oświadczył Febo szydząc ze swojego pomocnika.
Po chwili obaj wyszli. Prezes zrozumiał że opuścili pomieszczenie orientując się po ciszy jaka nastała. Chciał się podnieść, lecz trafił na opór i uderzył głową o blat biurka. Z bólu skrzywił się i złapał za głowę. Po czym powoli wychodził z pod biurka.
- Tutaj jesteś. - powiedział do Marka zdyszany Sebastian opierający się o jego bark.
- Co jest? - spytał zdziwiony prezes. - Znowu Aleks?
- Taaa. - odpowiedział powoli, łapiąc oddech. - I Paulina. On chce pokazać te fotki Paulinie. Musisz szybko coś wymyśleć bo zaraz mają się spotkać. - kontynuował przejęty Olszański.
- Gdzie? - spytał Dobrzański.
- W bufecie. - oznajmił Sebastian.
- Spokojnie. - odparł, po czym ciągnął szeptem. - Byłem już u Adama.
- Jak to? Tak poprostu weszłeś i pozwolił ci skasować te zdjęcia? - spytał zaskoczony.
- Nie, no coś ty. Wszedłem do księgowości podczas lunchu, kiedy nikogo nie było. - burknął Marek.
- I wykasowałeś wszystko?
- Nie wiem. - wymamrotał speszony prezes.
- Jak to nie wiesz? - pytał zbulwersowany Seba.
- Nie wiem. - powtórzył Dobrzański podnosząc głos. Był zdenerwowany i miał rozbiegane oczy. - Gdy kasowałem te zdjęcia do pokoju weszli Adam i Aleks. - dokończył opierając ręce na biodrach.
- Widzieli cię? - spytał kadrowy.
- Naszczęście nie.
- Dobrze. - skwitował Seba. - Miejmy nadzieję, że odało ci się wszystko skasować. - dodał Olszański wskazując palcem na Marka.
Aleks wszedł do bufetu i podszedł do siedzącej przy stoliku siostry, która przegryzała pączka.
- Aleks. Siadaj, zamówiłąm ci kawę. - zawołąłą radośnie Paulina.
- Może chodźmy na spacer. - zaproponował brat.
- No dobrze. - zgodziła się panna Febo spoglądając na niego z zaniepokojeniem. - Coś się stało?
- Nie. Skądże. - odpowiedział z uśmiechem.
Po chwili oboje znaleźli się w "Ogrodzie smaków".
- Co chcesz mi powiedzieć? Masz jakieś kłopoty? - drążyła Paulina ledwo usiadłszy na krześle.
- Ja nie. - wyznał z szyderczym uśmieszkiem, gdy podszedł do nich kelner. - Co ci zamówić?
- Nic, dziękuje. - oznajmiła i Aleks pokazał kelnerowi ręką by sobie poszedł. - Co masz na myśli? Kto ma kłopoty? - dociekała.
- Paula. Chcę ci coś pokazać. - oświadczył wyciągając aparat cyfrowy.
- Co to? - spytała zaskoczona.
- Sama zobacz. - przekonywał brat przesuwając przedmiot w jej stronę.
Paulina wzieła go w ręce i zaczeła oglądać zdjęcia.
- Co ty mi tu pokazujesz? - spytała zdziwona przeglądając zdjęcia wypinającego się Turka.
Aleks podniósł sie z krzesła i wziął od niej aparat.
- Nie to! - krzyknął. - To. - rzucił pokazając zdjęcie Marka obejmującego Ulę.
- Widzisz to? - spytał ją brat.
- Tak. To Marek. Ostatnio mówił, że ta Brzydula ma jakieś kłopoty. - oświadczyła nadąsana.
- Będzie je miała jak zobaczysz resztę. - wyznał Febo.
Po czym gdy chciał pokazać resztę zdjęć ukazywały mu się tylko poprzednie.
- Ale jak to? - pytał sam siebie zbulwersowany. - To niemożliwe.
- Co jest niemożliwe? - dociekała zaintrygowana Paula.
- Nie ważne. - odpowiedział zmieszany brat. - Choćmy już z tąd. - zasugerował.
Skończył sie już czas pracy. Ula niecierpliwiła się czekając na Marka w parku, dlatego postanowiła poczekać na niego naprzeciw siedziby Febo&Dobrzański po drugiej stronie ulicy.
- A może on nie przyjdzie. - pomyślała Ula chodząc w tą i spowrotem po wąskim chodniku. - Tylko po co by mnie wtedy zapraszał. - głowiła się. - Albo coś się stało. - pomyślała stanąwszy w miejscy. - Może przebiegając przez ulicę wpadł prosto pod koła jadącego naprzeciw auta. - w tym momencie wyjełą z torebki komórkę. Zawachałą się wpatrując się w aparat telefoniczny. - Nieee...pewnie zaraz przyjdzie. Wyjdzie, przybiegnie, rzuci swój zawadiacki uśmiech i będzie przepraszał za spóźnienie bo miał ważne spotkanie.
Wtedy z budynku wyszli Marek i zadowolona Paulina, która złapałą narzeczonego pod pachę. Panna Febo przystaneła i pocałowała go w policzek, ten uśmiechnął się jakby z przymusu. Później boje weszli do auta. Cieplakówna przyglądała się wszystkiemu z daleka. Ani Marek, ani Paulina jej nie zauważyli. We dwójkę odjechali z pod siedziby FD.
- Zapomniał. - pomyślała smutna Ula spoglądając na odjeżdzającą parę.
- Teraz najważniejszy jest ślub. Paulina. - myślała idąc w stronę domu ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w chodnik bezwiednie wymachując torebką. W pamięci miałą te cudowne chwile spędzone w SPA. Marek chwytający dłońmi jej twarzy i delikatnie calujący jej wargi. To wszystko było tak blisko, a tak daleko.
Na zewnątrz robiło się już szaro. Ania i Maciek chodzili po parku. Ania miała na sobie piękną czerwoną satynową sukinkę, a Maciek odświętną czarną koszulę i beżowe sztruksowe spodnie.
- Dziękuję ci za miło spędzoną kolację. - odezwała się speszona Ania niewinnie spoglądając na towarzysza.
- Nie. To ja dziękuję. Że przyjełaś moje zaproszenie. - powiedział zadowolony Szymczyk.
- Jedzenie było naprawdę pyszne. A rozmowa z tobą jeszcze przyjemniejsza. Miło było wkońcu cię bliżej poznać. - odparła ściskając w ręku długą czerwoną różę.
- Jeśli mówisz, że ci sie tak podobało, to może miałabyś chotę jeszcze się gdzieś ze mna wybrać? - zasugerował gdy staneli w miejscu.
Ania oblała się rumieńcem i odpowiedziała:
- Ale chyba nie dzisiaj? Bo jestem już trochę zmęczona.
- Nie! - zaprzeczył Maciek. - Jutro? Pojutrze? Za tydzien? Dwa? - pytał proszącym głosem.
- Jutro, bardzo chętnie. - oświadczyła Ania.
- Pozwolisz, że odprowadzę cię do domu. - odparł Szymczyk i oboje ruszyli z miejsca.
Ula otworzyła drzwi do domu i na wejściu usłyszała krzyki.
- Będę robił co mi się żywnie podoba. To moje życie. - oświadczył głośno Jasiek.
- Jeśli tak to proszę bardzo. Tylko żebyś później tego nie żałował. - pouczał go pan Józef.
Ktoś trzasnął drzwiami i koło Uli przeleciał brat, który szedł stanowczym krokiem po schodach do góry. Cieplakówna rozdziawiła buzię ze zdziwienia i weszła do pokoju na dole.
- Co się stało? - spytała ojca siedzącego na kanapie.
- Nic się nie stało. - burknął pan Józef.
- Przecież widzę. - odparła troskliwym głosem Ula zdejmując z ramienia torebkę i siadając obok ojca.
- Za tydzień matura. A on nic się nie uczy. Tylko mu imprezy i pokazy w głowie. - wyznał zdenerwowany pan domu.
- Może z nim pogadam. - zaproponowała córka.
- To nic nie da. Jest uparty jak osioł. Nie wiem jak on zda tą maturę.
- Spokojnie. Coś wymyślę. Porozmawiam z Pshemko. Może da mu trochę luzu.
- Oj córcia. Czemu on jest taki jak ty? - skwintował smutny ojciec kładąc swoją rękę na ramieniu Uli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz