Get your own Digital Clock

wtorek, 11 sierpnia 2009

Opowiadanie Mei cz.16 - "PRZEMINĘŁO Z WIATREM,ULECIAŁO NAGLE.. NO I CO?"

Pierwsze promienie słońca wpadły do sypialni w apartamencie Uli Cieplak. Nie spała od kilku godzin nieustannie wpatrując się w śpiącego Marka. Oddychał miarowo ,a po jego twarzy błąkał się uśmiech. Wreszcie mógł spać spokojnie od jakiegoś czasu. Nawet przez sen było widać jak emanowało z niego szczęście. Ula patrząc na mężczyznę,którego tak bardzo kochała, postanowiła przemyśleć sobie wszystko jeszcze raz. Tej nocy coś w niej pękło. Obudziła się w niej dawna Ula. Niespodziewanie Marek przemówił.
- Kochanie... czuję,że mnie obserwujesz,nad czym tak dumasz?
- Marek,bo ja dużo teraz myślałam.. i.. ii... ZACZNIJMY WSZYSTKO OD NOWA,zapomnijmy,wyrzućmy z pamięci to co było,dotarło do mnie,że ja nie mogę Cię stracić. A skoro nam zalezy,żeby się udało,to przecież musi się udać,prawda?
Marek zaskoczony aż usiadł na łóżku.
- Mówisz poważnie?
- Czy ja wyglądam na kogoś kto żartuje?
- Ula,jestem zaskoczony!
- A ja myślałam,że będziesz zadowolony...
- Jestem! Jestem najszczęśliwszym facetem pod słońcem! KOCHAM CIĘ ULKA! KOOOOCHAAAAM!

***

- Witam, pani prezes....
- O,pan prezes... dzień dobry. - odpowiedziała Ula,po czym oboje z Markiem wybuchnęli niekontrolowanym śmiechem.
- Skarbie,tyle się napracowaliśmy ostatnio,nie uważasz ,że przydałoby się nam trochę odpoczynku? - uśmiechnął się Marek ukazaując swoje boskie dołeczki mrucząc przy tym zabawnie.
- Wyobraź sobie,że tak uważam.
- Oooo.... Ty nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać. Niespodzianka czy jakiś konkretny cel?
- Teraz to ty mnie zaskocz,nieważne gdzie,byle z tobą.
- Jesteś niemożliwa,lecę pozałatwiać formalności. Szaleję za tobą.
- Ja za tobą bardziej.
- Wariatka.
- Czubek.

***

- Halo?
- Witam cię Mareczku...
- Aśka? To znowu ty? długo się nie odzywałaś...
- Ale zapowiedziałam ci,że jeszcze z tobą nie skończyłam.
- Przykro mi,ale Uli nie zaskoczysz niczym. Już po świętach.
- Co?! Jakich świętach?
- To znaczy po ptokach. - roześmiał się Marek.
- Jesteś nienormalny!
- Ja? Byłem,zgadzam się,ale teraz jestem jak najbardziej normalny. Dzięki MOJEJ Uli. Coś jeszcze?
- Ty kretynie! Pożałujesz!
- Aśka... to wszystko?
- Spadaj.
- Ku twojej rozpaczy jeszcze długo sobie polatam... na skrzydłach miłości. - ale tego mściwa sekretarka już nie słyszała...

***

Gdzieś w Meksyku jakiś czas później.
- Ula,kochasz mnie?
- Co to za pytanie w ogóle?
- Kochasz czy nie?
- No pewnie,że tak!
- To wyjdź za mnie?
- To są oświadczyny?
- W pewnym sensie.
- Nie rozumiem?
- Zaraz zrozumiesz,chodź...
Marek złapał Ulę za rękę i pobiegli do najbliższej kapliczki.
Kazał poczekać dziewczynie w ławce i poszedł szukać księdza. Miał wyjątkowe szczęście,bo księdzem okazał się polski misjonarz. Dla niego nie stanowiło żadnego problemu udzielenia ślubu zakochanym. Marek cofnął się po Ulę.
- Ula... tu i teraz.
- Jesteś pewny?
- Jak niczego innego. Kocham cię.
- Ja ciebie też! - szepnęła wzruszona. Dziarskim krokiem ruszyli w stronę księdza przygotowującego się przy ołtarzu do udzielenia ślubu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz