Get your own Digital Clock

niedziela, 6 września 2009

"ABSURDALNE PODEJRZENIA"...czyli odcinek 168 wg interpretacji Martham

Ula zaniemówiła. Wstała od stolika i zwróciła się do siedzącej i trzymającej w ręku kopertę Pauliny:

- Mojego zaufania nie da się kupić. Przykro mi nie mogę pani pomóc.

To tych słowach wzięła torebkę i opuściła swoją rozmówczynie.

Panna Febo była oburzona zachowaniem Cieplakówny, lecz nie odezwała się ani słowem. Siedziała nieruchomo. Dawno nie spotkała na swojej drodze obcej osoby, która by ją tak potraktowała. Która by jej w ogóle nie słuchała. Dla niej była to duża obelga. Jak ktoś taki, brzydula, mogła ją tak po prostu zbyć, obrazić?

Ula wracając do swojego nowego gabinetu spotkała Maćka stojącego przy ladzie recepcyjnej, czekającego na Anię.

- Hej. A ty co tu robisz? Czekasz na mnie? - zaczepiła Szymczyka nowa pani dyrektor.

- Nie, nie. Ja właściwie przyszedłem do Ani. - odpowiedział kolega.

- Do Ani? - zdziwiłą się.

- Tak. Miałem ją wcześniej zabrać z pracy. - wyznał skrępowany.

- Ale jak to?

- No mieliśmy iść razem do teatru. - oświadczył zawstydzony.

- To wy?.. - zwiesiła się szeroko uśmiechnięta Ula. - Ty podrywaczu. - dodała mile zaskoczona. - Ale wogóle od kiedy...no ty i Ania. Dlaczego ja nic nie wiem? - dopytywała się i popychała drocząc się z nim.

- No wiesz... - odpowiedział skrępowany. - Tak jakoś wyszło.

- Wyszło, jakoś wyszło. - kontynuowała. - Ładnie to tak mieć tajemnice przed koleżanką? - śmieła się.

- Oj tam. Nie chciałem zapeszać. A jak by nie wyszło? - tłumaczył się Rysiowianin.

- Dlaczego by nie miało się udać? Wkońcu fajny z ciebie facet. - skwintowała uderzając lekko piąchą w jego klatkę piersiową.

- O Maciek. - rzuciła nadbiegająca recepcjonistka widząc swojego towarzysza w hallu.

- To ja już uciekam. - powiedziała Cieplakówna puszczając oczko w stronę przyjaciela, gdy Ania miała głowę w papierach.

- Poczekasz jeszcze chwilę? Muszę jeszcze coś załątwić. - spytała zabiegana recepcjonistka.

- Jasne. - odpowiedział Maciek.

Pshemko wszedł do bufetu i zaczął się rozglądać. Gdy dojrzał Izę i Wojtka podszedł do ich stolika i poprosił:

- Czy Izabella mogłaby zostawić nas samych?

- Dobrze. - odparła wstając z krzesła i opuszczając bufet.

Pshemko siadł obok młodego miedzianowlosego chlopaka i poprawiając okulary zaproponował:

- Możesz tu zostać.

- Naprawdę? - krzyknął radośnie młodzieniec.

- Tylko jest jeden warunek. - ciągnął projektant.

- Ja wszystko. - wyznał Wojtek.

- Nie może się wydać, że jesteś moim synem. Zostaniesz moim nowym asystentem. - uściślił ojciec pochylając się w stronę chlopaka.

- Nie ma sprawy tatku! - zawołał szczęśliwie Wojtek.

Pshemko spojrzał na niego z pode łba.

- Znaczy się ojcze wszystkich zbłąkanych asystentów, wielki twórco znakomitych kreacji. - poprawił się wysoki niebieskooki młodzieniec rozglądając się dookoła.

- No. To teraz przejdźmy do pracowni. - switował pan Pszemysław.

Viola siedziała przy swoim biurku, a Ula przed gabinetem Marka, stojąc przy regale skrzętnie czegoś szukała.

- Viola? Nie wiesz może gdzie jest taka niebieska teczka w białe paski? - spytała pani dyrektor.

- Niestety nie. - odezwała się asystentka prezesa, po czym oczy wlepione w monitor komputera skierowała w stronę recepcji.

- Zamiast szukać tej teczki lepiej byś się zajełą swoimi gośćmi. - wymądrzała się Kubasińska.

- Jakimi gośćmi? - zdziwiła się Cieplakówna przekładając sekatory.

- Maciek czeka na ciebie na recepcji. - zasugerowała kładąc nogę na nogę.

- Maciek?

- No chyba nie jestem ślepa jak ryś. - oświadczyła blondynka.

- Aaa... - rzuciła Ula. - Maciek nie przyszedł do mnie tylko do Ani. Zabiera ją do teatru?

- Do teatru? Mnie to nigdy nie zabarał do teatru. - mamrotała coś pod nosem Violetta.

- Co mówiłaś? - zapytała zajęta Rysiowianka.

- Nie, nic. No proszę. Kto by pomyślał. Ania i Maciek. Dasz wiarę? - mówiła uśmiechnięta Kubasińska.

- Też się cieszę. Maciek to bardzo miły facet. Porządny, wychowany, prowadzi całkiem nieźle rozwijający się interes, do tego wie jak dobrze traktować kobiety. Zasługuje na szczęście. - wyznała panna Cieplak poprawiając okulary.

Viola przysłuchujac się koleżanki zerkała w stronę recepcji, a dokładniej w stronę Maćka i przypatrywała się mu uważnie z żalem w oczach.

- No tak, tak. - odparła radośnie asystentka wyrywając się ze swoich rozmyślań i rzucuła Uli promienny uśmiech.

Ula znajdując właściwą teczkę powędrowała do swokego gabinetu, a Violetta jeszcze raz popatrzała w stronę recepcji gdzie znajdowała się już Ania. Recepcjonistka wzieła ze sobą torebkę. Maciek wziął ją pod ramię i powędrowali do windy.

- Tak fajnie ci cieszyć się z cudzego nieszczęścia? Aniu, jeszcze mnie popamiętasz. - mówiła do siebie Kubasińska.

Pshemko w towarzystwie nowego asystenta wkroczył do pracowni, w której siedziała Izabella.

- To jest właśnie moje królestwo… - powiedział młodziakowi. - A Izabella jest tu prawdziwą królową.

W tym momencie asystent okazał piramidalne zdziwienie, a Pshemko zaczął się plątać we własnych zeznaniach.

- Znaczy nie, że my coś, coś… Po prostu ona nad wszystkim panuje. Taka jakby ochmistrzyni czy też… dama dworu… No, nieważne. Izabello, oto mój nowy asystent. - powiedział siadając na stole obok krawcowej.

- Wojtek Bażant – przedstawił się chłopak.

- Następny do odstrzału? – zapytał ironicznie Izabella patrząc na mistrza.

- Dowcip nie jest mocną stroną Izabelli – oświadczył mocno zdegustowany Pshemko. – Niech Izabella zajmie się czymś pożytecznym, zamiast tracić energię na słabe żarty. Niech przekaże Wojciechowi obowiązki, wprowadzi go w temat…

Violetta w porze lunchu weszła ukradkiem do gabinetu Sebastiana. Sebastian był w tedy w bufecie. Przeszukiwała jego biurko by znaleźć jakiegoś haka na Anię. Już zamierzała się poddać gdy zauwazyła na biurku pewną kartkę papieru. Było to zwolnienie lekarskie jednej z pracownic. Wtedy w głowie Kubasińskiej zaświtał pewien pomysł. Skserowała je zmieniając przy tym daty i imię pracownika, po czym złapała za leżący na biurku dyktafon i na grałą się:

- Misja wykonana. Zwolnienie podrobione. Oj Aniu, Aniu. Lepiej uważaj.

Aleks i Adam wpadli na siebie na korytarzu.

- Cześć Aleks. - powiedział radośnie Turek klepiąc byłego szefa po ramieniu. - Jak tam twoja siostra? Pewnie miała niezłą minę po tym co jej pokazałeś.

- Ta, była bardzo zaskoczona. - mrunął Aleks.

- To co teraz zrobisz? Ja na twoim miejscu pokazał bym to jego rodzicom. - oświadczył. - Albo nie, pewnie twoja siostra się już tym zajęła. No wiesz, wyrzuci brzydulę i zostawi Marka. - poprawił się księgowy.

- Nic z tych rzeczy. - wyznał były dyrektor.

- Jak to? - zdziwił się Adam.

- Tych zdjęć nie ma.

- Jak to nie ma? Przecież sam je robiłęm, a ty je widziałeś. - tłumaczył się.

- Wyparowały. Znikneły. Już ich nie ma.

- Nieee...to nie możliwe. To nie ja. - mówił zmieszany Turek.

- Skoro nie ty to kto inny mógł to zrobić? - oznajmił Febo po czym nasza mu pewna myśl.

- Myślisz, że?... - drążył księgowy.

- Tak, bo kto inny? Marek musiał się jakoś zorientować i nas ubiec. - przyznał Aleks.

Viola szukała Pauliny po całęj firmie, wkońcu trafiła do pokoju socjalnego gdzie zastała poszukiwaną.

- Paulina, dobrze że cię widzę. Wszędzie cię szukam. - powiedziała zdyszana Kubasińska.

- Co tym razem wymiśliłaś? Znowu masz dla mnie jakąś 'niesamowitą' historyjkę? - mówiła drwiąco panna Febo biorąc z ekspresu dzbanek z kawą i nalewając sobie gorący napój do filiżanki.

- Dokładnie. Nawet nie wiesz jaką mam dla ciebie niespodziankę. - wyznała przejęta blondynka. - Wiem kto jest kochanką Marka. - oświadczyła kładąc ręce na biodrach.

- Że niby kto? - pytała nieprzejęta wypowiedzią koleżanki Paulina.

- Że kto, że kto? Ania. - rzuciła przejęta Kubasińska.

W tym momencie Febo ją wyśmiała.

- I z czego się tak śmiejesz? - pytała onieśmielona asystentka prezesa. - To jest sama prawda. Mam na to dowody. O proszę, proszę. Tu jest jej zwolnienie. A data pokrywa się z terminem wyjazdu Marka. - ciągneła już pewna siebie koleżanka.

- Faktycznie. - przyznała zaskoczona Paulina, trzymając w ręku kartkę.

- Sama widzisz. - skwitowała dumna z siebie dziewczyna z Pomichówka.

Paulina wparowała do gabinetu Sebastiana wściekła jak osa.

- Masz natychmiast zwolnić kochankę Marka. - powiedzała stanowczo do siedzącego za biurkiem Sebastiana.

Akurat obok gabinetu przechodziła Ula i przystaneła słyszac dochodzące z tamtąd krzyki.

- Słucham? - spytał zaskoczony Olszański.

- Zwolnisz Anię. I to teraz. - zarządała wysoka brunetka.

- Ania kochanką Marka? To jakiś absurd. - oznajmił Seba.

- Ona myśli, że Ania jest kochanką Marka? - rozmyślała Ula.

- Violetta już mi o wszystkim powiedziała. Nie musisz go kryć. - warknęła.

- A więc to Violetta. - pomyślała Ula. - Ciekawe co tym razem wymyśliła.

- Masz ją zwolnić już dzisiaj. Nie chcę jej tu więcej widzieć. - dokończyła Paulina i wyszła mijając w drzwiach Cieplakównę.

Złowrogo mierzyła Ulę wzrokiem. Jakby chciała powiedzieć, że już nie potrzebuje jej łaski. Sama wzieła sprawy w swoje ręce i zrobi wszystko by mogła dopiąc swego.

Panna Febo wychodząc z gabinetu Sebastiana uda zdecydowała udać się do swojego narzeczonego. Ula widząc zamykające się za nią drzwi, postanowiła znaleźć coś co pomogłoby Ani wyplątać się z tych absurdalnych podejrzeń. Skorzystała z tego, że Violetty nie było na swim posterunku i przeszukała jej biurko. Na widoku leżało prwdziwe zwolnienie jednego z pracowników firmy, a obok dyktafon.

- Marek, jak mogłeś? - mówiła zawiedziona Paulina wchodząc do gabinetu Marka.

Dobrzański skrzywił się.

- Jak mogłeś mnie tak oszukiwać? Jak możesz mieć kochankę? - kontynowała.

Marek otworzył szeroko buzię ze zdziwienia. Mysłał, skąd Paulina wie o Uli, jak się o niej dowiedziała.

- Wybaczyłam ci za wszystkie inne, ale Ania? Te niemądre dziewcze z recepcji? - ciągneła zbulwersowana.

- Że co? - zdziwił się jeszcze bardziej. - Ty myślisz, że ja i ona? - roześmiał się wstając od biurka.

- Nie drwij ze mnie. Tu mam dowód. Zwalniała się w tych samych dniach kiedy ty siedziałeś w tym całym SPA. - krzyczała pokazując mu papier.

- Z kąd wiesz? - spytał zaskoczony narzeczony.

- Od Violetty. - odpowiedziała.

- No tak. To wszystko jasne. - skwitował.

- Wybaczę ci to wszystko. Będziemy mogli wszystko zacząć od nowa, ale musisz się jej pozbyć. - oświadczyła Paulina.

- Ja nie mam z tym nic wspólnego. Ania nie ma z wyjazdem nic wspólnego. To był wyjazd służbowy. - mówił nerwowy Dobrzański.

- Ona ma zniknąc. Nie chce jej tu widzieć. Zniszczyła nasz związek. To przez nią musimy się teraz kłócić. - naciskała.

W tym momencie do gabinetu weszła Ula.

- Przepraszam. - odezwała się była asystentka.

- Nie widzisz, że rozmawiamy? - warknęła Febo.

- Widzę i ja właśnie w tej sprawie. - oświadczyła Cieplakówna. - To zwolnienie, które wręczyła pani Voletta jest podrobione. Oto prawdziwe zwolnienie. - kontynuowała odważnie wręczając parze kartkę. A dowodem na potwierdzenie tego jest to nagranie. - powiedziała dumna z siebie Ula właczając dyktafon i wręczając go Markowi: "Misja wykonana. Zwolnienie podrobione. Oj Aniu, Aniu. Lepiej uważaj."

Po przesłuchaniu oboje wpatrywali się w Ulę z zaskoczeniem. Nie potrafili wydobyć z siebie słowa. Po chwili panna Cieplak zwróciła się do Pauliny:

- Może być pani spokojna. Marek jest niewinny. - po tych słowach odwróciła się do drzwi i wyszła.

Marek skrzyżował ręce i spojrzał na narzeczoną.

- Marek, przepraszam cię. - płaszczyła się przed nim Febo. - Mam nadzieje, że mnie rozumiesz. Jak się o tym dowiedziałam to się strasznie zdenerwowałam. Nie chciałam uwierzyć, że ty i... - tłumaczyła się głaskając go po głowie.

- Ale uwierzyłaś...Violeccie. - wypominał.

- Nie wiem jak to się stało. - kontynuowała.

- Nie. To ja cię przepraszam. - przełamał się Marek. - Powinieniem był to przewidzieć. - wyznał.

- Marco. - rozczuliła się Paulina i pocałowała go w usta.

- Co powiesz na taki mały późny lunch przeprosinowy? - zaproponował.

- Z tobą zawsze. - wyznała

- To zaraz po ciebie wpadnę. - dodał.

Gdy wyszła wykręcił numer do Violi.

- FeboDobrzański. Mówi Violetta Kubasińska, asystentka prezesa. W czym mogę pomóc? - usłyszał w słuchawce Marek.

- Poproś Ulę by do mnie przyszła. - oznajmił wkurzony na Kubasińską prezes.

Gdy Marek chował swoje rzeczy ktoś zapukał do drzwi.

- Mogę? - spytała wychylając się zza drzwi Cieplakówna.

- Wejdź. - odpowiedział. - Mam coś dla ciebie. - wyznał brunet.

- Ale Marek... - mówiła zarzenowana.

- Ula, znowu mnie uratowałąś. I to dzieki tobie Ania nie zostanie wyrzucona na bruk.

Wtedy się zarumieniła. Marek otworzył szufladę gdzie trzymał skarby, które dostał od Sebastiana i wyjął z niej piękną, błyszczącą bransoletkę.

- To dla ciebie. - powiedział spoglądają na nią ze swoim szarmanckim uśmiechem i błyskiem w oku.

- Ja nie mogę tego przyjąć. - ciągneła już lekko omotana siadając na kanapie.

- Jasne, że możesz. - naciskał siadając obok niej.

Wziął od niej bransoletkę i zapiął jej na ręku.

- Marek. Musiamy porozmawiać. - zpoważniała.

- O czym? - spytał widząc jej minę.

- O nas. To znaczy...nie możemy tego dłużej ukrywać. - wyznała ze smutkiem w głosie.

Marek oniemiał.

- Musiamy z tym skończyć zanim to się wyda. - uściśliła. - Dzisiaj widziałeś jak Paulina zareagowała. Ona nie zniesie tego, że mógłbyś z inną...

- Ula! To nie jest dla mnie ważne. Ona nie jest już dla mnie ważna. - przerwał jej.

Ula uspokoiła się nieco i zmieniła temat.

- Wychodzisz? - spytała widząc, że Marek ma wszystko pochowane.

- Tak. Jadę na spotaknie biznesowe. - skłąmał.

- A. No to ja już pójdę. Mam masę roboty. - również skłamała.

Drzwi do gabinetu Uli były szeroko otwarte.

- Puk, puk. - powiedział Maciek przechodząc przez próg.

- Cześć! - krzykneła uradowana Ula.

- Nie przeszkadzam pani DYREKTOR ? - roześmiał się kolega.

- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. - skwitowała.

- Mam dla ciebie kilka papierków. - powiedział wręczając jej teczkę.

- A co ty taki wystrojony? - spytała Ula spoglądając na Maćka. - Znowu randka?

- Chcemy się z Anią wybrać na spacer. - wyznał Szymczyk.

- A jak ja chodziłam z tobą na spacer to nigdy się tak nie odstawiałeś. - droczyła się Cieplakówna.

- A z kąd masz taką śliczną branzoletkę? No chyba nie powiesz mi że od nowego adoratora? Coś przegapiłem? - psocił się Maciek.

- Nie. To od Marka. - odpowiedziała. - Prezent za drobną przysługę.

- A co to za dokumenty?

- To raport za zeszły miesiac. - wyjaśniła.

- Uuu...niezbyt dobrze to wygląda. I co teraz?

- Nie wiem. Będę musiała coś wykąbinować. - odparła.

- No ładnie. To ja już wiem z jakiego powodu ten twój Mareczek zaproponował ci to stanowisko. Szukał jelenia, który by się zajął jego problemami. - rzucił Rysiowianin.

- Firmy. Problemami firmy. - poprawiła wstając z krzesła i oparła się o biurko.

- Firmy, nie firmy. To cię w to chce wpakować. Liczy na twoją pomoc bo wie, że się naiwna na to zgodzisz. A potem podaruje ci kolejną błyskotkę i wypróbuje na tobie kolejny tandetny uśmieszek. - zarzycał.

- Jaką kolejną błyskotkę?! O czym ty mówisz? - dociekała drąc się na niego ze złosci.

- No, a nie? Jak tylko będzie chciał ci kolejny raz za coś podziękować to znowu coś wyczaruje z tej swojej szuflady. Dziewczyno, proszę cię oprzytomniej. Cześć. - powiedział i zostawił ją ze swoimi myślami.

Ula była bardzo zaskoczona. Nie miała pojęcia z kąd on to wie, ale faktycznie. Za każdym razem gdy Marek coś jej dawał był to prezent z prezesowej szuflady. Książka, czekoladki na walentynki.

- Może Maciek ma rację i Marek się mną bawi. Nie. Co ja mówię. Marek? Przecież my możemy mieć do siebie zaufanie w każdej sytuacji. Ja mu ufam. - pomyślała siedząc na krześle i bawiąc się długopisem.

- Jest może Marek? - spytała piszącą na komputerze Violę Ula.

- Nie. Jest z Pauliną na lunchu. - odpowiedziała. - Coś przekazać?

- Nie. - odewała się nowa pani dyrektor.

Ula poczuła się kolejny raz oszukana.

- Daj klucz do biurka. - powiedziała Cieplakówna.

- Nie dam ci mojego klucza. - odpowiedziała zbulwersowana Kubasińska.

- Nie do twojego. Do Marka biurka. - uściśliła.

- A po co ci? - spytała ciekawa asystentka.

- Miałam wziąść od Marka pewne dokumenty. - skłamała Cieplakówna.

- Masz. - rzuciła Viola wręczając jej klucz.

Ula weszła do gabinetu i zamknęła za sobą drzwi.

Para Dobrzański i Febo siedzieli przy jednym ze stolików w "Ogrodzie smaków" jedząc sałątkę grecką.

- Marco, jeszcze raz przepraszam cię za tą bezsensowną kłótnię. Wiesz, że bardzo cię kocham. - mówiła Paulina gładadząc go po twarzy i dając mu buziaka.

- Wiem. - odpowiedział krótko kończąc ten temat.

- Co zamierzasz zrobić z Violettą? - spytała ciekawa narzeczona przegryzając sałatkę.

- Porozmawiam z nią. Jeżeli zrozumie co zrobiła to dam jej szansę. - wyznał Marek.

- Ale jak to? Po tym co zrobiła? - pytała zbulwersowana Paulina. - Powinieneś odrazu ją zwolnić.

- Paula, ale ja tak nie mogę. Niech spróbuje się najpierw wytłumaczyć, a potem zdacyduje co mam dalej robić. - tłumaczył spokojnym głosem.

Ula otworzyła kluczem górną szufladę biurka, a w środku zobaczyła mnóstwo różnych drobiazgów. Kolczyki, naszyjniki, bransoletki, czekoladki.

Zakluczyła biurko i wezwiednie siadła na kanapie.

- Maciek mówił prawdę. Jestem naiwna. - pomyślała w duchu śmiejąc się ze swojej naiwności. - Byłam głupia. Ufamy sobie nawzajem. A ja ślepo. Te ślepe zaufanie doprowadziło mnie do tego, że wszystkich oszukuje, kolegów, bliskich...siebie. - myślała odpinając branzoletkę.

Wyszła z gabinetu Marka i oddała błyskotkę Violeccie mówiąc:

- Masz. Może chociaż tobie przyniesie szczęście.

- Kubasińska zdziwiła się tym, że Ula tak bez okazji wręcza jej prezent. Obejrzała uważnie branzoletkę, by byc pewną, że nie daje się oszukać, lub w coś wplątać.

Marek wracając z lunchu zauważył na jej ręku mieniącą się błyskotkę.

- Z kąd to masz? - spytał zaskoczony.

- Od Uli. Dała mi ją w prazencie. Prawda, że piękna? - mówiła zachwycona asystentka.

Dobrzański zaniepokoił się tym zachowaniem Cieplakówny i poszedł do jej gabinetu.

- Cześć, możemy porozmawiać? - odezwał się prezes wchodząc do niej bez pukania.

- Przecież rozmawiamy. - oznajmiła siedząca i wlepiona w monitorpani dyrektor.

- Ale nie tak. Moglibyśmy pójść do parku? - prosił Marek.

- A nie możemy tego załatwić tutaj?

- Nie, chciałbym porozmawiać z tobą w cztery oczy. Proszę. Bardzo mi na tym zależy. - naciskał stojąc przy jej biurku i opierając o nie ręce.

- Dobrze. - odpowiedziała zimno kierując swój wzrok na Dobrzańskiego.

Ula i Marek znaleźli się w parku. Słońcę rozjaśniało zieleń trawy i okolicznych drzew. Wszędzie było słychać radosne śpiewy ptaków i kumkanie siedzących w trawie żab. Niestety malowniczy obraz nie koił nerwów. Dwie niespokojne dusze krzątały się po tętnicym życiem parku.

- O czym chciałeś porozmawiać? - spytała chłodno Ula.

- Dlaczego oddałaś Violetcie brazoletkę? - dociekał Marek.

- Nie potrzebuję jej.

- Wytłumacz mi dlaczego. - drążył.

- Nie! Nienawidzę cię! - wybuchneła Cieplakówna i pobiegła kawałek.

- Ale U u ula poczekaj. - wołał Dobrzański biegnąc za nią i stawając na jej drodze.

- Miałeś odwołać ślub! - wypominała.

- Mówiłem ci, że nie mogę. - tłumaczył się brunet.

- Tak! I wiem że tego nigdy nie odwołasz! - krzyczała zdenerwowana. - Teraz wiem, no bo poprostu...nie miałeś takiego zamiaru!

- Ula posłuchaj. Już niedługo z nią zerwę. - próbował ją przekonać, gestykulując przy tym rękoma.

- Nie! Nie pogrążaj się! - krzyczała coraz głośniej, czując przy tym wielką niechęć do swojego towarzysza. - Znalazłam prezenty w gabinecie.

Po chwili dodała:

- I nie chcę cię znać! - biegła dalej.

- Zaczekaj. Nie rozumiesz? - próbował się usprawiedliwiać.

- Co? Tylko mnie oszukałeś, okłamałeś! Tak, już rozumiem. - mówiła roztrzęsiona.

Ty razem Marek jej nie zatrzymywał. Ula biegła przed siebie, chciała uciec jak najprędzej, być jak najdalej od niego. Gorzkie łzy leciały jej po porcelanowych policzkach. Kryła w sobie tyle emocji. Żal, gniew, ogromny ból z którym nie potrafiła się pogodzić. Znalazła się gdzieś po drugiej stronie parku. Stanęła i zaczęła wycierać łzy z twarzy. Wzrok bez konkretnego powodu wlepiła w ziemię i przysłoniła jedną ręką usta. Nadal była w głębokim szoku. Miała nadzieję, że jej się to wszystko śni. Że to tylko zwykły senny koszmar.

Dialog Iza-Wojtek-Pshemko zaczerpnięty z seriale.com.pl

Dialog Ula-Marek zaczerpnięty z youtube.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz