Nie wiedziała co sie stało,czuła tylko ciepło ramion które ja otaczały.Nie otwierała oczu było jej tak dobrze nie chciała by to uczucie znikło.
-Ula najdroższa otwórz oczy błagam-słyszała przerażony głos Marka-Ula proszę spójrz na mnie
Czuła jak gładził delikatnie jej twarz całe jej ciało reagowało na ten dotyk.To była tak magiczna chwila, która mogłaby trwać wiecznie wielkim oporem otworzyła oczy,tuż obok była twarz Marka.Był przerażony i blady.
-Co sie stało?-jej głos był ochrypły i jakiś dziwny
-Zemdlałaś,dobrze że byłem tak blisko by cię złapać
-A gdzie Krzysztof i ...-rozglądała się sie nie rozumiejąc dokładnie co sie wydarzyło
-Csssiii...nic nie mów-wziął ją w ramiona i zaniósł do swego gabinetu, układał ją delikatnie na kanapie jakby bał się sie ze zrobi jej krzywdę.
W jej głowie zapaliło sie czerwone alarmujące światełko
-Czuję sie już dobrze możesz mnie puścić!-wyrywała mu sie coraz bardziej stanowczo
-Ula nie bądź głupia,zemdlałaś i musisz chwilę odpocząć.Wiem, że mnie nienawidzisz, więc przysięgam ci, że już cie nie dotknę tylko proszę odpocznij jeszcze odrobinę jesteś taka blada
Wiedziała, że Marek ma rację,jesli go nie posłucha wyląduje na podłodze uspokoiła się więc.Nie chciałaby znowu musiał sie do niej zbliżać,nie była w stanie panować nad sobą ,mogłaby jeszcze rzucić mu się w ramiona i błagać by ją przytulił.Leżała więc spokojnie wsłuchując sie w jego oddech.Wiedziała ze patrzy na nią.Ta cisza była taka krepująca ale wolała to niż słyszeć jego głos który sprawiał ze jej serce trzepotało jak schwytany w pułapkę ptak.
-Ula...chciałbym wyjaśnić kilka rzeczy-jego drżący głos zbliżał sie do niej
Udawała że nie słyszy,zamknęła oczy zaciskając je by nie spojrzeć na niego
-Ula ty wiesz że to nasze rozstanie nie było dobre dla nas obojga
-Marek nie chcę tego słuchać!-uniosła sie na łokciach by wstać i uciec stąd jak najszybciej.Jego słowa bolały.Usiadła czując wciąż zawroty głowy
-Ula dlaczego nie chcesz mnie wysłuchać?
-Pytasz dlaczego?!A dlatego że kiedy cie słuchałam słyszałam tylko same kłamstwa
Marek ukląkł obok jej kolan próbując objąć jej dłonie które cofnęła natychmiast
-Wiesz że moje uczucia do ciebie nie są kłamstwem.W Spa zdałem sobie w pełni sprawę jak bardzo cię kocham.Od dawna cię kochałem ale byłem zbyt głupi by zrozumieć,że to juz nie przyjaźń i sympatia a miłość
-Przestań!-krzyknęła-nie mogę tego słuchać!Zraniłeś mnie ,oszukiwałeś z premedytacją a teraz mówisz mi o miłości!Ty nie wiesz co to miłość,ty umiesz tylko mówić wielkie słowa które nic nie znaczą!Zostaw mnie wreszcie w spokoju!
Ruszyła w kierunku drzwi zostawiając go oszołomionego,klęczacego wciąż obok kanapy.Nie odwróciła się,wyszła pospiesznie kierując sie ku swemu gabinetowi.Płakała,płakała głośno nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia.
-Uciec stad jak najszybciej-to zdanie huczało w jej głowie.Wzięła swoją torebkę i skierowała w kierunku windy.
-Ula co sie stało?-Ania z troską w głosie podbiegła do niej
-Nic,źle sie tylko czuję.Boli mnie okropnie głowa-mówiąc to wsiadła do windy.Musiała uciec,nie miała sił na walkę.Serce kochało ale rozum kazał wątpić w jego słowa.Otworzyła torebkę by wyjąć chusteczki musiała wziąć się w garść.Zauważyła kopertę.
-Co to jest,jak…skąd…?-myslała
Otworzyła ją i wiedziała już że to list od Marka,zbyt dobrze znała to pismo.Nie miała sił by teraz czytać,zrobi to później.Zastanawiało ją jedno,jak ten list znalazł się w jej torebce?Kto był posłańcem?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz