Get your own Digital Clock

piątek, 18 września 2009

"Marek- wczoraj świnia, jutro kanarek” cz.6

Temperatura dochodziła do 12 stopni poniżej zera. Tej nocy lepiej nie
spędzać na świeżym powietrzu. Zakapturzeni ludzie szli właśnie w kierunku
przystanku autobusowego. Powolnym krokiem przybliżali się do celu.

- Ale wypaliłem z tą córką- skrzywił się chłopak
- Jasiek zawsze mnie tak drażni. Każdy się nabiera- odpowiedziała z
uśmiechem
- Wstyd mi
- To ja mogłam czuwać, a nie zostawiać Cie z nim samego. Jeszcze się z
nim policzę- zaśmiała się
- Dziękuje, że nie zostawiłaś mnie na tym mrozie- zmienił temat
- Nie ma sprawy. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić, podróżnych w
dom przyjąć- zaczęła wyliczać
- umarłych grzebać. Jak wrócę do domu to rodzice mnie zabiją
- Nie będzie tak źle.

Autobus pojawił się na zakręcie

- To twój. Wysiądź na ul. Polmowskiej bo później wraca do Rysiowa
- Ul. Polmowskiej, polmowskiej…-powtarzał
- To do jutra

Stanął w kolejce do autobusu. Dużo ludzi wychodziło i wchodziło. Jedni
zapewne wracali, a inni jechali do pracy. Ulka odeszła kilka kroków.
Chciała mu jeszcze pomachać i wrócić do domu jednak kolejka była tak długa, a
powietrze tak zimne, że pomachała zanim wsiadł i zaczęła zmierzać w
własnym kierunku.

- To pa- zawołała jeszcze

Odeszła kilka metrów gdy usłyszała szybkie kroki, odwróciła się w
stronę skąd dochodził dźwięk. To Marek szedł za nią

- Dzięki- jęknął i pocałował ją w policzek
- Nie ma sprawy- powiedziała zszokowana

Wszyscy podróżni już wsiedli więc i on pobiegł w stronę pojazdu i
wszedł do środka. Czekała aż autobus zniknie w ciemności, a gdy tak się
stało ruszyła w stronę domu. Cały czas trzymała się za policzek na którym
przed chwilą chłopak złożył pocałunek. Z wielkim uśmiechem weszła do
domu. Czuła się jakby podarował jej gwiazdkę z nieba, a przecież on
witał się i żegnał w ten sposób z każdą dziewczyną. Wbiła sobie do
głowy, że to było coś wyjątkowego, zresztą zawsze gdy jej wybranek
zbliżał się do jakiejś dziewczyny ona odwracała wzrok by nie patrzeć na dalszy
tok zdarzeń. Skąd więc miała wiedzieć, że to było jego normalne
zachowanie?
Bez słowa, jak zaczarowana weszła do pokoju w którym nieznośny brat i
mała siostrzyczka oglądali bajki. Na widok uśmiechniętej szyderczo buźki
nastolatka szybko wróciła na ziemie

- Z tobą jeszcze nie skończyłam- powiedziała po czym szybko ruszyła w
stronę brata
- Nie!- zdążył tylko krzyknąć po czym wybuchnął śmiechem

Łaskotała go kilka minut aż wreszcie chłopak zmęczony nie zwracał
uwagi na tortury. Posprzątała po kolacji, przebrała się w piżamę,
ułożyła rodzeństwo do snu i sama położyła się do łóżka. Chwilę zachwycała
się tym pocałunkiem aż w końcu z wielkim uśmiechem na ustach
zasnęła.
Następnego dnia obudziła się dość późno, za późno. Biegała po domu
w jednym czasie ubierając się, pakując i myjąc zęby. Wybiegła z domu w
niezasuniętej kurtce i rękawiczkach ubranych na złą stronę. W ostatniej
chwili zdążyła na autobus, który jak na złość był pełen po brzegi.
Przez 20 min stała w zatłoczonym pojeździe i już zmęczona dniem
wysiadła na dworcu. Nie jadła śniadania i przechodząc obok budki z zapiekankami
była na skraju załamania nerwowego. Jeszcze chwila , a rzuciłaby się na
sprzedawce. Szybko przeszła przez pasy i pobiegła w kierunku szkoły.
Zdyszana usiadła na ławce przed budynkiem. Miała 15 min. Sztafeta na tyle ją
rozgrzała, że teraz nie czuła zimna, a poranek nie należał do
najchłodniejszych.
Po chwili jej uwagę przyciągnęło zbiorowisko na parkingu. Kilkanaście
dziewczyn piszczało na widok nadjeżdżającego samochodu. Wyglądało to tak
jakby jakiś gwiazdor przebywał w owym pojeździe. Dziewczyny rozstąpiły
się by przywitać i przepuścić przodem przybysza. Oczom Uli ukazał się
Marek, który z dumą otworzył drzwi i wysiadł witając się z
“fankami”. Każdą przytulił i ucałował w policzek. Na ten gest Ula posmutniała.
Zrozumiała, że nie była wyróżniona, zauważyła nawet, że jej nie
przytulił. Załamana weszła do zatłoczonej uczelni.
Cały dzień unikała go jak ognia. Biła się w myślach za to jaka była
głupia i naiwna. Przez całą noc wyobrażała sobie najpiękniej chwile, a
teraz okazała się tylko wybrakowanym towarem. Ukryła się w bibliotece
pewna, że tam go nie spotka. Ściągnęła z półki książkę o rynkach
krajowych i zaczęła czytać notując ważniejsze informacje. Minęło 15 min.
zanim oderwała się od myślenia o NIM i poważnie zajęła czytaniem.

- No weź mi coś w końcu zdradź- usłyszała męski głos na drugim
końcu pomieszczenia
- Ale o co Ci chodzi?- odezwał się dobrze jej znany mężczyzna

Wychyliła głowę zza książki i zobaczyła go. Siedział przy stoliku ze
swoim przyjacielem i skutecznie omijał temat

- Nie denerwuj mnie tylko gadaj- powiedział Seba szturchając przyjaciela
- No ale co?! - jęknął głośniej chłopak
- No jak tam było z tą Ulką?
- A jak miało być? Posiedzieliśmy, pogadaliśmy…
- I?
- Co I? Co i?- zbulwersował się- Poszedłem do domu
- Nie ściemniaj mi tutaj.
- No tak, a co miało być?
- Marek znamy się nie od dziś
- Aaa o to ci chodzi- zrozumiał chłopak- Nie, nie to nie
- Nie? Nie poznaje Cię
- Za kogo ty mnie masz?
- Za luzaka, kobieciarza…
- Skończ, zrozumiałem- przerwał- Ulka jest inna
- Inna? Inna to może być małpa w zoo, a nie kobieta. One wszystkie są
takie same
- Stary jak mówię Ci, że inna to inna
- Od kiedy ty jesteś taki tajemniczy?- dopytywał pogardliwie Seba
- Powiedziałem Ci już wszystko. Posiedzieliśmy, pogadaliśmy i wróciłem
do domu
- Kim jesteś i gdzie przetrzymujesz Marka?- śmiał się przyjaciel

Ulka była chętna do dalszego podsłuchiwania jednak dźwięk zegarka
poinformował, że na nią już czas. Szybko ominęła chłopaków skutecznie
chowając swoją twarz wyszła z pomieszczenia. Nie zauważyli jej. Zresztą
pochłonięci rozmową nawet nie zauważali, że podsłuchuje ich cała
biblioteka. Kierowała się w stronę sali gdy na jej drodze stanął znienawidzony
przez nią mężczyzna.

- Cześć kochanie- powiedział
- Bartek?- jęknęła zdziwiona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz