Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że dzwoni jej telefon. W pierwszej chwili nawet ją ta myśl ucieszyła, znaczyło to bowiem, że nie dzwoniła Paulina. Szybko ją ta radość opuściła… Zdała sobie sprawę z tego jak musi być późno. Odsunęła się od Marka i zaczęła gorączkowo szukać telefonu. Tata na pewno zaczął się już o nią martwić…
- Cześć Tato. W odpowiedzi usłyszała zdenerwowany głos
- Córcia gdzie Ty jesteś…? Wiesz, która jest godzina?
- Przepraszam Cię Tato. Zasiedziałam się w pracy. Dopiero zdałam sobie sprawę jak zrobiło się późno. Zaraz wracam.
- Ty się przepracowujesz… i jeszcze po nocy się będziesz włóczyć sama…
- Tato nie martw się. Wiedziała, że musi go uspokoić… Wyczuła w jego głosie jak bardzo był zdenerwowany. – Marek mnie odwiezie. W tym momencie spojrzała na Marka, żeby potwierdzić swoje słowa. Od razu poczuła się lepiej. Delikatnie uśmiechnęła się do niego. Podszedł i otoczył ją ramieniem. Wolnym krokiem skierowali się w kierunku samochodu. – Niedługo będę.
- No dobrze. Porozmawiamy w domu.
W pierwszej chwili poczuł irytację, poczuł się oszukany, jak dziecko któremu właśnie zabrano lizaka. Z każdym jej słowem uczucie to zaczęło słabnąć. Wpatrywał się w nią, była taka spokojna. Wiedział, że bardzo troszczy się o ojca i z tym nie miał prawa konkurować, nie miał prawa chcieć jej tylko dla siebie. Jednak zdawał sobie sprawę, że nieubłagalnie zbliżał się moment, w którym będą musieli się rozstać. Chciałby to odciągnąć jak najdłużej, ale przecież nie było sensu, nie mógł oszukać czasu. Podszedł do niej i delikatnie przytulił. Teraz chciał nacieszyć się jej obecnością jakby na zapas. Skoro jeszcze może, wykorzysta każdą daną mu chwilę. W milczeniu doszli o auta. Nie czuli potrzeby żeby się odzywać. To był ich moment, a słowa były zupełnie niepotrzebne. Mogłyby jedynie zagłuszyć szumiące wokół nich emocje, energię wyczuwalną w spojrzeniach, oddechach, gestach… Droga do Rysiowa upłynęła zdecydowanie zbyt szybko.
Wiedziała, że zobaczy go jutro. Wiedziała, że ten cudowny wieczór już dobiegł końca. Wbrew pozorom wcale nie było jej tego żal. Czuła, że wydarzyło się już tyle, że kolejne słowa, emocje są zbyteczne. Cieszył ją niedosyt, który widziała w jego oczach. Wiedziała, że jej spojrzenie wyraża dokładnie to samo. Chciała aby ten wieczór i jego wspomnienia pozostały dokładnie takie jak w tej chwili.
- Dobranoc. Do zobaczenia rano. Powiedziała z uśmiechem błogo wpatrzona w dołeczki. Dostrzegła w jego twarzy tęsknotę. Wiedziała, że dłużej nie jest w stanie się powstrzymywać… ale podjęła decyzję. Odwróciła głowę i nacisnęła na klamkę. Jej wzrok szybko skierował się na rękę, którą pospiesznie chwycił.
- Słodkich snów. Usłyszała. Poczuła ciepły oddech na dłoni i wilgotne, rozgrzane usta. Kiedy tylko poczuła, że uścisk się zwalnia, pobiegła do domu. Nie musiała się odwracać. Wiedziała, że patrzy… Oparła czoło o drzwi. Musiała się uspokoić. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Dopiero po chwili usłyszała dźwięk odpalanego auta.
Wiódł za nią wzrokiem, aż nie zniknęła w ciemnościach. Odchylił głowę do tyłu, oparł o zagłówek i zamknął oczy. Nie chciał opuszczać tego miejsca. Nie chciał odrywać się od tego co jeszcze przed chwilą go otaczało. Czuł jej zapach. Delikatnie wciągał powietrze nosem. Zobaczy ją rano. Przecież to już niedługo. Dzielące ich godziny musi tylko przespać… Otworzył okno, otrzeźwiło go mroźne powietrze. Wracał do domu… nawet ta myśl nie była w stanie popsuć mu humoru. Jedyne czego pragnął, to aby ten wieczór skończył się tak pięknie jak się zaczął. Dojechał do domu, wszystko wokół pogrążone było w mroku. Nie mogło być lepiej. Uśmiechnął się sam do swoich myśli. Wszedł do pokoju gościnnego. Rozebrał się szybko i położył na kanapę. Doskonale wiedział, co mu się przyśni i jak tylko mógł przyspieszał ten moment.
Gdy dźwięk odjeżdżającego samochodu zupełnie umilkł, delikatnie nacisnęła klamkę. Wiedziała, że tata na nią czeka, więc starała się przybrać pozę na tyle zmęczoną na jaką tylko była w stanie się zdobyć. Choć wcale nie chciało jej się spać, jedyne o czym marzyła to łóżko, w którym będzie mogła śnić na jawie. Mimowolnie przypomniała jej się Viola, co wywołało uśmiech. Jej plan diabli wzięli…
- A co ty taka radosna Córcia? Głos ojca ściągnął ja na ziemię.
- Nic, nic… Jestem po prostu zmęczona. Wiedziała, że teraz jej tłumaczenie brzmi irracjonalnie, ale Tacie chyba to nie przeszkadzało. Popatrzył na nią zatroskany.
- Martwiłem się o Ciebie. Nie dobierałaś telefonów…
- Przepraszam Tato. Niepotrzebnie się denerwujesz… A tak w ogóle to powinieneś już spać, jest bardzo późno. Tak to był dobry sposób na odwrócenie od siebie uwagi.
- Nie mogłem spać. Jasiek mnie zdenerwował i jeszcze Ty nie odbierałaś…
- Tato. Dobrze wiesz, że nie powinieneś się denerwować… Co zrobił Jasiek?
- Pokłóciliśmy się… Ja naprawdę nie wiem co się z nim dzieje. Powiedział, że się wyprowadzi…
- Co? Ale dlaczego?
- Była Pani Dąbrowska i tak jakoś od słowa do słowa… on mnie w ogóle nie słucha.
Ula już teraz też się zdenerwowała, ale wiedziała, że musi uspokoić jakoś ojca.
- Spokojnie tato. Jutro z nim porozmawiam. Wszystko będzie dobrze.
- No nie wiem, nie wiem… On się w ogóle nie chce uczyć, tylko zabawa mu w głowie. Nie wiem już jak mam do niego trafić.
- Tato… Jest już naprawdę późno… Zostaw to mnie. Jutro się tym zajmę. To mądry chłopak. Dobrze go wychowałeś… Zobaczysz wszystko się ułoży. Jeszcze sam przyjdzie i Cię przeprosi. Przytuliła się do ojca. Spojrzała na zatroskaną twarz. – Teraz kładź się spać. Jutro będzie nowy lepszy dzień.
- Masz rację córcia. Dobranoc.
Skierowała się do swojego pokoju. Czy na pewno jutro będzie lepszy dzień? Czy może zdarzyć się coś lepszego niż dzisiejszy dzień? Czuła, że nic nie jest w stanie popsuć jej humoru. Na chwilę jej myśli skierowały się w stronę Jaśka… Ja mu dam, tak denerwować Ojca. Na chwilę zawładnęła nią złość, ale bardzo szybko wyparła ją wszechogarniająca błogość. Ale to jutro… tak jutro zdecydowanie będzie dobry dzień. Uśmiechnęła się do swoich myśli i wtuliła w kołdrę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz