- Ula,zajrzyj do mnie,chciałem z Tobą porozmawiać - powiedział Marek wchodząc do biura bez powitania. Pani dyrektor finansowa rozmawiała z jego sekretarką.
- TO SIĘ DOBRZE SKŁADA,BO JA TAKŻE CHCIAŁAM Z TOBĄ POMÓWIĆ,PANIE PREZESIE - głos Uli nabrał oficjalnego tonu.
Marek zdziwił się,po czym spojrzał na dziewczynę znacząco i wyraźnie posmutniał.
- A wam co się stało? - spytała Viola,gdy tylko za Markiem zamknęły się drzwi,a właściwie zatrzasnęły o wiele za głośno. Ula nie odpowiedziała. Energicznie skierowała do gabinetu Dobrzańskiego.
Violetta zaś popędziła do kuchni,gdzie spotkała Sebastiana.
- Violuś,co ty jesteś taka zdenerwowana od rana?
- Prezesik i dyrektoreczka finansóweczka mają cesję od rana. Dasz wiarę? Pomidora,księstwo za pomidora!
- Chyba scysję? Co się dzieje?
- A myślisz,że mi powiedzieli? Ja nic nie wiem,ja! Ja,która zawsze wszystko w.. yy to znaczy nie mieli czasu mi o tym powiedzieć,no i.. Sebastian położył palec na ustach Violetty i przytulił dziewczynę.
- Uspokój się. Sprawię,że będziesz czuła się wyjątkowo. Po pracy zabieram cię do restauracji,a potem...
- Sebuś,my razem na jedzenie?
- MY RAZEM... fajnie brzmi,co?
- To znaczy,że ty chcesz...? - zawiesiła głos.
- Chcę,pragnę - odpowiedział Sebastian i delikatnie musnął swoimi wargami usta Violetty.
Tymczasem w gabinecie prezesa Dobrzańskiego.
- Ula,powiedz coś proszę!
- Marek,ja wiedziałam o tym. Od paru dni podejrzewałam,że jest coś nie tak i moje przypuszczenia się sprawdziły...
- Jak to?! Ula podniosła się z kanapy i wolnym krokiem podeszła do jego biurka. Nie miała siły być stanowcza. Tak jak się tego spodziewała - to ją przerosło.
- Marek,wiem,co jest w tej szufladzie - wyjęła z niej kilka błyskotek.
- Ula,ja...
- Tak,wiem też,że nie wiesz co teraz powiedzieć. Wyjaśniłeś mi wszystko,przyznałeś się do winy. Doceniam to,ale... - głos jej się załamał.
- Ale...?
- Chyba sam rozumiesz,że w tej sytuacji... po prostu nie mogę dłużej pracować w tej firmie. Oszukałeś mnie i poniżyłeś! Nawet jeśli prawdą jest to,że żywisz do mnie jakieś głębsze uczucia to i tak ci więcej nie zaufam! Nie wierzę w miłość. Dzięki tobie nie wierzę już w nic! Nie zatrzymuj mnie,tylko pozwól mi odejść... -
Urszula Cieplak była nadzwyczaj spokojna. Nie potrafiła powiedzieć mu tego,co sobie wcześniej zaplanowała. Serce pękało jej z bólu i nie potrafiła już powstrzymać łez. Nie mogła być dłużej silna.
- Ula,kocham cię. Nie mogę pozwolić ci odejść. Wiem,że spieprzyłem,że zawiniłem,ale mamy jeszcze szansę wszystko uratować
- Marek podchodził żółwim tempem do biurka,gdzie stała Ula.
- Marek,stój,nie zbliżaj się tu... - ale mężczyzna jej nie słuchał.
- Ula... dzisiaj uporządkuję moje sprawy,zrobię to co powinienem już dawno zrobić.
- Właśnie,dawno,a teraz... teraz jest już za późno - głośno przełknęła ślinę i szybko chciała wyminąć Marka. Nie udało jej się,gdyż wpadła w jego ramiona.
- Zwariowałeś?! Czy ty nic nie rozumiesz? Teraz zachowujesz się jak egoista! Wcale nie liczysz się z moimi uczuciami! Jak możesz?! Nie zdajesz sobie sprawy z tego co mi zrobiłeś! Myślisz,że tak od razu trzeba wybaczać?! Nie zasługujesz na wybaczenie! Nie zasługujesz na moją miłość! Jesteś... jesteś... jesteś beznadziejny Marek! - odepchnęła go i wybiegła z gabinetu.
Marek krzyknął z rozpaczy na całe gardło:
- ULA,KOCHAM CIĘ!!! BŁAGAM,NIE ZOSTAWIAJ MNIE!!!
Osunął się załamany na podłogę i w takim stanie zastała go... Paulina.
- Ula,skarbie,Ula,wróciłaś?!
- Ty podły draniu!
- Daj mi spokój,jesteś ostatnią osobą,którą chciałbym teraz widzieć.
- Gorzko tego pożałujesz. Ślubu nie będzie.
- I tak by nie było! Jedną lodówka w moim domu wystarczy!
Paulina Febo zaczęła wrzeszczeć na Marka,'obdarowując' go uderzeniem w policzek,po czym wybiegła z jego gabinetu kierując się do windy.
Pierwszy raz firma F&D była świadkiem furii narzeczonej prezesa. Byłej narzeczonej.
CDN...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz