Get your own Digital Clock

czwartek, 17 września 2009

Opowiadanie Zizu cz.7 - na podst. seriale.com.pl

Ula! Obudź się! Myśl trzeźwo! Sama siebie karciła w myślach. Miałaś mu coś powiedzieć, wytłumaczyć! Musisz mu to wytłumaczyć! Wiedziała, że tylko w ten sposób może samą siebie przekonać do działania. Pewnym ruchem chwyciła jego dłonie. Zdjęła je ze swojej twarzy, ale nie puszczała. Czuła, że w ten sposób zachowuje nad nim jakby kontrolę, a samą siebie uspokaja. Widziała, że już otwiera usta, żeby dalej ciągnąć myśl. Weszła mu w słowo. Przecież po to tu przyjechał, żeby mogli sobie to wszystko wyjaśnić. Teraz nadszedł ten moment.
- Marek… Starała się, żeby zabrzmiało to łagodnie, ale zdecydowanie. Nic nie powiedział. Poczuła, że chce żeby kontynuowała.
- Paulina… Nie zdążyła pociągnąć tej wypowiedzi dalej bo zabrał dłonie i chciał wejść jej w słowo. Nie mogła na to pozwolić. Szybko zasłoniła mu usta dłonią i poskutkowało. Wiedziała, że jeżeli jej przerwie, to nie wypowie tego, co bezskutecznie układała w głowie przed jego przyjazdem. Musiała to z siebie wyrzucić. Musiała wiedzieć na czym stoi, choć jeszcze przed minutą wydawało jej się, że wszystko się zmieniło. Ale czy na pewno…? Narastały w niej niepewności. Póki jeszcze była na tyle silna, musiała wykorzystać okazję. Szybko wylewała z siebie słowa.
- Paulina jest Twoją narzeczoną. Za kilka tygodni bierzecie ślub. Te słowa ją bolały, ale sprawiały jednocześnie, że sama zaczęła się nakręcać na dalsze. Oderwała od niego oczy, czuła, że tak będzie jej łatwiej powoli zagłębiać się w swoich obawach i cierpieniu. Chciała pokazać mu jak wygląda jej świat.
- Ja nie potrafię postępować w ten sposób. Nie potrafię świadomie jej ranić. Wiem, że tak naprawdę krzywdzę siebie. Nie mam do Ciebie żadnego prawa. I ta świadomość mnie wykańcza. Załamał jej się głos. W jej myślach ukształtowało się kolejne zdanie, które jeszcze przed chwilą sprawiało jej tyle bólu – Ja nie potrafię być Twoją kochanką. Powiedziała to prawie szeptem. Zdziwiła się, że tak łatwo jej idzie. Nie płakała. To było już sporym osiągnięciem, bo z każdym słowem ogarniały te same obawy, które wcześniej ją przygniotły. Gdy sobie to uzmysłowiła, nie dała rady, spojrzała w jego oczy szukając ukojenia. Na te oczy zawsze mogła liczyć i tym razem też jej nie zawiodły. Patrzyły na nią zatroskane, wyrywały się do niej jakby chciały ją ratować.

Na te słowa musiał zareagować. Jak ona mogła pomyśleć w ten sposób!? Chociaż gdzieś w głębi zdał sobie sprawę, że miała do tego pełne prawo. To sprawiło to jedynie większy ból, że do tego doprowadził.
- Nawet tak nie myśl! Nigdy nie byłaś i nie będziesz moją kochanką! Teraz już wiedział, że nie mógłby do tego dopuścić. Nawet jeśli… Na chwilę się zapomniał… Nie, nie. Potrząsnął głową, jakby to miało pomóc otrącić te myśli. Skup się! Skarcił się w myślach. To określenie przecież zupełnie do niej nie pasowało. Przecież ona była czymś znacznie więcej, w tej chwili była całym jego światem. Światem, który chciał chronić przed wszystkimi, o który był gotów walczyć ze wszystkimi.
- Nigdy nie traktowałem Cię jak kochankę. Dobrze o tym wiesz… Wiesz, prawda? Ostatnie zdanie zadał sobie błagalnie w myślach, przyglądając się jej twarzy szukając odpowiedzi. To co dostrzegł było satysfakcjonujące, tak to dobre słowo – satysfakcjonujące. Z jej oczu zniknęła gdzieś ta straszna mgła, choć nie wyrażały tego czego szukał i co tak bardzo chciał w nich ujrzeć. Choć dwa zaszklone błękity zaczęły go hipnotyzować, nie dał się zbić z tropu. Przecież musiał jej to wytłumaczyć! Nadal trzymali dystans, ale w tej chwili czuł, że mu to pomaga składniej wypowiadać myśli. Delikatnie chwycił ją za ramiona, żeby złapać punkt odniesienia. Zachować bezpieczną odległość i dodać sobie pewności.
- Jesteś dla mnie najważniejsza. Gdy jesteśmy razem mam wrażenie, że mogę wszystko. Ty jedyna dajesz mi nadzieję, że to wszystko wokół nas ma sens. Starał się dokładnie analizować to co mówi. Chciał mówić prawdę. W miarę możliwości, zastanawiał się czy jest pewien wypowiadanych słów. Mówił wolno, ale pewnie, z satysfakcją stwierdzając, że tak rzeczywiście jest. Widział, że ona też tak myśli, że jej oczy jaśnieją. Czuł, że mu wierzy. Przecież było to dla niego takie ważne, najważniejsze. Bez niej, bez jej wiary nic nie znaczył. Nieświadomie zaczął się delikatnie uśmiechać.
- Ula, razem poradzimy sobie ze wszystkim. Tylko proszę bądź przy mnie. Powoli i delikatnie ją przytulił, chciał poczuć to ciepło, które dawało mu pewność.

Słuchała w milczeniu. To milczenie było dosłowne, bo całe jej ciało i umysł były nastawione wyłącznie na chłonięcie tego co emanowało od niego. Pewność. Wiedziała, że mówi prawdę. Tak łatwo potrafił zabić w niej wszystkie negatywne myśli i emocje… Ale przecież to nie zmienia faktu, że…! Delikatnie wyswobodziła się z jego objęć.

Wyrwało go to z błogiego stanu w jaki znowu wpadł. Przecież wcale nie zamierzał przerywać. Wiedział, że do niego należą tłumaczenia, bo przecież z jej strony wszystko było jasne. Szybko zebrał myśli i starał się przypomnieć o czym mówiła. Paulina… w tej chwili ta myśl dotarła do niego jakby z obrzydzeniem, więc szybko chciał zamknąć ten temat.
- Paulina nic dla mnie znaczy. Był tego już zupełnie pewien. Chyba nawet nie był już na nią zły. Teraz chciał się jej jedynie pozbyć. Sprawić, że chociaż jedna z tych wszystkich czarnych chmur, które nad nim zawisły gdzieś zniknie.
- Chcę być tylko z Tobą. Wpatrywał się w nią z taką intensywnością jakby chciał siłą spojrzenia przelać w nią swoje emocje.

Wierzyła mu. Bezgranicznie mu ufała. Tak, zdecydowanie potrafił odgonić od niej wszystkie złe myśli. Nie potrafiła nawet zdobyć się na myśl, czy to jej wystarcza, Nie chciała o tym myśleć… Wystarczała jej ta bliskość. Jego oczy mówiły wszystko. Z przejęcia przygryzła wargę. Jego twarz była tak blisko. Czuła jego przyspieszony oddech na swoich ustach, wręcz smakowała tego ciepła. Czuła, że zaczyna się rozpływać w tym iskrzącym lodowcu. Ostatnie co dostrzegła, to, to jaką wywołała w nim reakcję…

Boże, jak ona na niego działała! Nie mógł się nadziwić, że takie subtelne reakcje mogą wywoływać taki ogień. Zapatrzył się na jej usta. Z każdą sekundą rosło w nim napięcie i wiedział, że jeżeli zaraz nie znajdzie ujścia dla tych emocji to wybuchną. A może właśnie na to czekał widząc, że ona czuje dokładnie to samo. Zalała go fala ciepła, wzdłuż kręgosłupa poczuł przyjemne mrowienie. W tej samej chwili łapczywie choć delikatnie zgniatał jej usta. Nawet nie zorientował się kiedy jego język zaczął czule wodzić po jej wargach. Zaspokoiło to trochę jego zachłanność. Jego ręce znaczyły szlaki na jej plecach. Wiedział, że powinien się pilnować, choć tak bardzo nie chciał, jego podświadomość podpowiadała mu, że to wszystko na co może sobie pozwolić. Zaskoczyło go, że wcale mu to nie przeszkadza, że wystarcza to, co ma w tej chwili. Nie chciał przerywać. Czuł, że mógłby ją tulić i całować bez przerwy. Smakowała tak dobrze. Ich wargi poruszały się płynnie, sprawiały sobie nawzajem tyle przyjemności, pasowały do siebie idealnie, jakby były dla siebie stworzone…
Z tego błogiego stanu wyrwał ich natarczywy dźwięk. Początkowo oboje nie mogli sobie uzmysłowić co to może być. Dopiero po dłuższej chwili zdali sobie sprawę, że dzwonił telefon. Oboje pomyśleli dokładnie to samo… Czy zawsze ktoś musi im przerywać? Czy w końcu będą mogli w spokoju nacieszyć się tymi zbyt krótkimi wspólnymi chwilami…?
Dźwięk powracał z irytującą regularnością…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz