Get your own Digital Clock

środa, 30 września 2009

Smerfetkowe opowiadanie cz.5

Widział, że Paulina, co kilka chwil nerwowo rozgląda się dookoła, szukając dla siebie ratunku. Może czekała na kogoś? Ale, na kogo? Wiedział, że kilka sekund dzieli go od popełnienia największego błędu w życiu. I nie tylko swoim, lecz także Pauliny. Koniec, muszę to przerwać…

- Paulina musimy porozmawiać.- Powiedział na tyle głośno, że goście to usłyszeli. Byli zszokowani. Jak tak można przerywać, nagle, w czasie ceremonii…Skandal…
- Dobrze.
Zdziwiło go jej zachowanie. Jeszcze nie dawno za takie coś nakrzyczałaby na niego, narobiła hałasu, nie zrozumiała by nic z tego, co by jej powiedział, a na końcu obraziłaby się na całego. Rzeczywiście coś się z nią stało, nigdy taka nie była… Usiedli…
- Paulina nie kocham cię, nie będzie ślubu. Nie będzie naszego ślubu… Gdybym się zgodził i powiedział: tak, wyrządziłbym ci największą krzywdę, a twoje życie zamieniłoby się w koszmar, piekło… Widzisz byłbym z tobą tylko miesiąc, dwa, najwyżej pół roku. Potem nabrałbym pewności siebie i znalazłbym sobie inne. Najgorsze byłoby to, że w myślach nazywałbym je nie tobą a Ulą. Bylibyśmy razem, ty ze mną a ja z innymi. Przerwijmy to tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Teraz wróć tam, pozwól się kochać tak jak ja nigdy nie potrafiłem. Bądź szczęśliwa…- wstał, z zamiarem wyjścia.
Przytrzymała jego dłoń, miała w oczach łzy…
- Dziękuję Marek, co teraz zrobisz?
- Nie wiem, Paulina, naprawdę nie wiem…
-A Ula?
- Nie chce mnie znać, nieważne. Wracaj, czeka na ciebie. Szkoda psuć taką ładną zabawę…

Wszystko w domu ją denerwowało. Gdzie nie spojrzała widziała jego. Czuła jego zapach, a przecież nie było go tu już cały tydzień. Cały tydzień bez Marka i całe życie bez Marka. Teraz jest jej i tylko jej na wieki wieków…
Postanowiła wyjść gdzieś, gdzie nic nie będzie jej przypominało Marka. Wybrała się do Warszawy, do parku, ale innego niż ten, w którym była częstym gościem. Tamten zostawiła razem z kaczkami, marzeniami i wspomnieniami. Spacerowała alejkami, spoglądała na drzewa, widziała tam i ówdzie ławki, tylko kaczek brakowało… Wszystko tutaj było obce… Bez niego czuła się bezbronna, i tak bardzo osamotniona… Tak jest dobrze. Muszę się nauczyć żyć bez niego. Zapomnę o nim, jego dotyk, słowa. Zapomnę? Przecież tego wszystkiego nie można tak po prostu wymazać, ot jak pstryknięcie palca i już nie ma. To jest i nadal będzie tkwić we mnie, w mojej pamięci. Czy kiedykolwiek jeszcze kiedyś kogoś pokocham? Zaufam? Wiem jak czuł się Aleks, kiedy Julia zdradzała go z Markiem i okłamywała go? Ja jednak mam łatwiej, wiedziałam o narzeczonej. Nie znałam tylko reguł, zasad gry, w którą zagrałam na ślepo, stawiając wszystko w ostatecznej rozgrywce. Przegrałam. A nagrodę, którą myślałam, że jest przeznaczona dla mnie odbiera teraz inna. Widzę to, cieszy się… Kto by się nie cieszył… Nawet pogoda składa życzenia…Pięknie, tylko dlaczego mi jest tak smutno…
- Przepraszam, nie zauważyłam pana.- Powiedziała, gdy wpadła na kogoś.
Co on tu robi? Dlaczego nie jest na ich ślubie?
- Nie szkodzi, to ja przepraszam. Zamyśliłem się i nie zauważyłem pani.
- Też byłam gdzieś indziej myślami.- Nigdy z nim nie rozmawiała. A przynajmniej nie w taki sposób, w firmie były to typowo służbowe uprzejmości. Teraz jego głos był łagodny, nie miał w sobie tego chłodu i tej klasy, co tam. – A dlaczego nie jest pan na ślubie?
- Nie chciałem brać udziału w tej tragedii. Paulina pewnie się nawet tego nie spodziewa, a ja wiem, że Marek zaraz znajdzie sobie inną, albo już kogoś ma. Zresztą są dorośli i wiedzą, co robią.- Był dziwnie blady.
- Nie ma nikogo. To znaczy miał, ale tydzień temu to się rozpadło.
- No widzi pani, miałem rację. Marek nigdy się nie zmieni, zawsze będzie taki sam. A zna pani tą kobietę, z którą się rozstał?
- Tak to ja nią jestem.- Nie ukrywała tego. Sama się zdziwiła, że to właśnie jemu o tym powiedziała.
- Pani?- Nie dowierzał.
- Tak ja. Byłam kochanką Marka podobnie jak Klaudia, Domi, Mirabella. Trwało to… Widzi pan, nie jestem w stanie powiedzieć ile, a byłam pewna, że zapamiętam każdy dzień z nim spędzony, każdą rozmowę, gesty… I nie pamiętam. Może wszystko zaczęło się od walentynek, a może później… Nie pamiętam, nie chcę pamiętać…
- To pani z nim zerwała?- Nie chciał być natrętny, samo jakoś tak wyszło. Teraz już nie cofnę pytania. Odpowie albo nie…
- Tak, gdy dowiedziałam się o czymś bardzo ważnym, dotyczącym mojej posady w F&D.
Opowiedziała mu wszystko od samego początku. Nie zastanawiała się, dlaczego to robi, dlaczego mówi o najboleśniejszym dla niej czasie, o jej wielkiej, pełnej tajemnic, kłamstw, przekrętów miłości. Uczuciu, które powinno było coś budować, zostawiło tylko ruiny i zgliszcza. Płakała i śmiała się na przemian, nie obchodziło jej, co zrobi z tymi wiadomościami, które miał zaszczyt usłyszeć… Tak naprawdę nie obchodziło ją już nic.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz