Get your own Digital Clock

poniedziałek, 14 września 2009

"Brzydula vs. playboy" - ROZDZIAŁ XI - PRAWDA - wg Iwony

Ula powinna iść spać i wypocząć przed jutrzejszym dniem, ale była zbyt wytrącona z równowagi. Analizowała to co się stało. Zastanawiała się, czy aby nie przesadziła. Po jaką cholerę postanowiła go upić? Trzeba było po prostu iść do siebie i go zostawić w tym barze. Marek wkurzył ją tym, że próbował wprowadzić w życie zasadę - pij, będziesz łatwiejsza. Ohyda. Dostał za swoje. Ale jednak ma mocną głowę, lata praktyki robią swoje. Te tabletki nasenne to była ostateczność.

A co jak się przekręci? Cholera jasna. Co ja zrobiłam? Fundować mu śmierć godną gwiazdy rocka lub show biznesu.

Doszła do wniosku, że jednak przegięła, no przecież nie życzyła mu śmierci, tylko kaca. Po godzinie postanowiła pójść i sprawdzić, czy Marek żyje. Cicho weszła do niego. Leżał goły na łóżku, tak jak go zostawiła. Chrapał jak smok.

Żyje. Co za ulga. Jednak złego diabli nie biorą.

Przykryła go kołdrą i uspokojona wróciła do swojego pokoju. Teraz już bez przeszkód zasnęła.

Dla Dobrzańskiego to był ciężki ranek, bardzo ciężki ranek. Obudził go tak potworny ból głowy, że w pierwszym momencie nie wiedział gdzie jest. Po chwili przypomniał sobie.

SPA, Ula, bar, alkohol. O do jasnej dupy, co się wczoraj działo?

Powoli, ograniczając ruchy do niezbędnego minimum, zwlókł się z łóżka. Dobrnął najpierw do stołu, na którym stała woda. Napił się.

O, jak dobrze.

Potem sięgnął do bagażu. Zawsze przezornie woził aspirynę. Nie na przeziębienie, tylko na takie właśnie okazje.

Dobrze, że jestem taki przewidujący.

Połknął dwie. Ponownie położył się na łóżku. Czekał, aż lekarstwo zacznie działać. Powoli mózg zaczął ponownie funkcjonować.

Cholera, jestem goły. Kto mnie rozebrał i położył do łóżka? Ula? No to czemu jej tu nie ma?

Zauważył dwie buteleczki i szklanki na stole.

Musiała tu być. Co się stało? Poszliśmy do łóżka? Że też nic nie pamiętam. Ciekawe jak było? Całkiem fajna z niej dziewczyna. Usta ma cudne i oczy też. A figura – super. Na basenie dopiero zauważyłem, że ma fajny biust. Aż się chce dotknąć. A biodra i pupa – marzenie. Jak u Jennifer Lopez. Modelki to jednak deski. Jak się człowiek przytuli, to się kości wrzynają. Ciekawe czy jej się podobało? Ale mnie ten łeb napieprza. Kurczę, po wielkości kaca, muszę przyznać, że musiałem wczoraj przeholować. A ona? O matko, a jak się nie sprawdziłem? Po pijaku różnie to bywa.

Spojrzał z niepokojem w dół, na swojego przyjaciela.

Cześć tygrysie. Co taki zdechnięty jesteś? Zupełnie jak nie ty. A wczoraj co było? Chyba nie przyniosłeś mi wstydu? Poznałeś moją nową koleżankę - przytulankę? Szkoda, że nie chcesz ze mną gadać?

Poleżał jeszcze pół godzinki, głowa bolała, ale już nie tak mocno. Poszedł do łazienki i doprowadził się do porządku. Prysznic dobrze mu wpłynął na pamięć.

A może nic z Ulą nie było? W końcu ona taka porządna. Ostatnie, co pamiętam z wczoraj to, że dzwonił Seba. Potem wyłączyłem telefon i wróciłem do baru. Chciałem ją rozmiękczyć alkoholem i chyba przeholowałem. Coś mi świta, że całowaliśmy się, tak na poważnie. Była cudowna… Potem nie pamiętam. Aha i jeszcze chyba waliłem pięściami w jej drzwi, otworzyła i potem poszliśmy znowu do mnie. Wtedy już na dobre urwał mi się film. Muszę ją delikatnie wybadać. Głupio tak nie pamiętać pierwszej nocy z dziewczyną. Nie wiadomo, czy warto dalej się starać. No ale w przypadku Uli tak, czy siak, warto, bo udziały. Ale, chyba powinienem ograniczyć picie. Mam luki w pamięci i przez to omijają mnie najciekawsze wspomnienia.

Postanowił zadzwonić, żeby sprawdzić, czy Ula wstała.

- Cześć Ula.

- Cześć. Jak tam głowa. Mam pewnie mówić pół tonu ciszej?

- Jak ty mnie znasz. Mam strasznego kaca. Jak się czujesz? Wszystko dobrze?

- Tak dobrze. Dlaczego miało by być inaczej?

- No… wiesz. Wczoraj chyba razem trochę przesadziliśmy w barze.

- No, ty na pewno. A ja trochę też, ale wszystko pamiętam. A ty?

- Ja? No, wiesz… Właściwie też pamiętam, ale nie wiem czy nie myli mi się sen z jawą.

- Zostawmy to lepiej. Idziesz na śniadanie?

- Tak.

- To weź mi kawę. Ja skończę się ubierać i zaraz przyjdę. Mam dla ciebie dzisiaj kilka niespodzianek.

Marek nie czuł się za dobrze, ale postanowił zjeść śniadanie. Przyniósł do stolika dwie kawy. Poprosił obsługę o kefir. Spojrzeli na niego ze zrozumieniem. Jadł powoli, gdy ktoś się dosiadł.

- Przepraszam panią, to miejsce jest zajęte. – Powiedział do pięknej nieznajomej i pożałował, że jest dzisiaj w takiej kiepskiej formie.

- Cześć prezesie. Nie poznajesz swojej najmądrzejszej, najwspanialszej i jedynej w swoim rodzaju asystentki. – Ula uśmiechnęła się do Marka promiennie, ukazując śliczne i równiutkie ząbki oraz zamrugała, spoglądając mu głęboko w oczy.

Marek, który właśnie podnosił do ust kawę, zamarł. Nieświadomie przechylił filiżankę i kawa się rozlała. Nie zauważył tego i wpatrywał się w Ulę, nic nie rozumiejąc.

Zamachała mu dłonią przed oczami.

- Marku, halo ta ja Ula.

- Ula? Moja Ula? – Wydusił z siebie, nadal nic nie rozumiejąc.

- Ula Cieplak, pamiętasz Ulę?

- Ale… Ale jak? – Miał trudności ze skleceniem pełnego zdania.

- Co jak?

- No jak ty wyglądasz?! – Wydukał w końcu.

- A co nie ładnie? A tak się starałam. Jesteś okrutny. – Nabijała się z niego, zachowując powagę.

- Ale gdzie twoje okulary? A aparat na zęby? – Pytał z bezradnością w głosie.

- No dobra. Widzę, że mogę czekać do wiosny, a ty i tak nie wymyślisz nic mądrego. Jedz i słuchaj. Tylko postaraj się już nic nie rozlewać. Skup się na moich słowach. Dasz radę, postaram się używać prostego języka.

Marek kiwnął głową. Ula kontynuowała.

- Powinnam teraz powiedzieć, ze jedna noc z tobą i przemieniłeś mnie za dotknięciem swojej czarodziejskiej różdżki, ale to nieprawda. Prawda jest taka, że Ula-Brzydula nie istnieje i nigdy nie istniała. Ula Cieplak wygląda tak jak widzisz. Oszukiwałam cię od pierwszego dnia w mojej nowej pracy. Zastanawiasz się pewnie dlaczego? Otóż dlatego, że przebranie się za Brzydulę pozwoliło mi poznać Cię takim, jakim jesteś. Zamiast takim, za jakiego chcesz uchodzić wobec podrywanych kobiet. Chociaż nawet Brzyduli postanowiłeś nie przepuścić, ale o tym potem. Chciałam cię poznać, aby lepiej przygotować zemstę. Za co zapytasz? Początkowo tylko za to, co zrobiłeś Joaśce Kamińskiej i pewnie niejednej przed nią. Joaśka to moja najlepsza przyjaciółka. Potem doszło jeszcze to, co chciałeś zrobić Brzyduli. Ale po kolei, chcę żebyś dobrze nie zrozumiał. Wszystko w porządku?

- Nie, nie jest w porządku. Jak mogłaś zrobić mi coś takiego?! – Marek czuł narastającą wściekłość.

- Ale co? Przebrać się? Żartujesz, przecież to jeszcze nic. Udawanie Brzyduli to niewinna zabawa. I powiem ci szczerze, że był taki moment, kiedy gotowa byłam, aby na tym poprzestać. Ale okazałeś się taką męską świnią, że będzie inaczej. Jak? To zależy poniekąd od ciebie. Słuchaj więc i nie gadaj mi tu głupot. Zaliczyłeś Joaśkę i wyrzuciłeś jak zużytą zabawkę. Ona cię kochała, ale ty nie jesteś w stanie tego pojąć. Dla ciebie uczucia innych nic nie znaczą. Liczy się tylko chwilowa przyjemność i władza. Za to właśnie postanowiłyśmy się na tobie zemścić. Jak wiesz pracowałam sumiennie i wielokrotnie uratowałam ci tyłek. Tylko dzięki mnie zostałeś prezesem Febo& Dobrzański. Jedną rzecz zrobiłam tak, aby była dla ciebie pułapką. Dałam ci prezentację – brzytwę, której chwyta się tonący. Napisałam ją tak, że ani ty, ani nawet tzw. eksperci nie mieli do niej zastrzeżeń. Powiem ci tylko, że zdolny biznesmen, prezes, powinien zauważyć, że jest zbyt idealna. Przyjęłam w niej najlepsze z możliwych założeń, pominęłam wiele zagrożeń, a ty przyjąłeś ją bez mrugnięcia okiem. Eksperci też, z pewnymi niesprecyzowanymi obawami, ale trudno im się dziwić, to byli akademicy, a nie praktycy. Ten projekt nie może się udać, nigdy nie wypracuje założonych zysków. Teraz po pierwszym półroczu już to widać. Chociaż muszę przyznać obiektywnie, że i tak nieźle nam idzie. To dlatego, że w pewnym momencie zaczęłam go ratować. Znowu powinieneś zapytać dlaczego? Dlatego, że polubiłam cię. Kiedy wreszcie przestałeś mnie kokietować i zacząłeś traktować normalnie, dostrzegłam w tobie obok wad – zalety. Do pewnego stopnia zrozumiałam, że jesteś takim, jakim stworzyła cię twoja rodzina, otoczenie i same kobiety. Te nasze rozmowy o życiu były prawdziwe. Zaczęło mi zależeć abyś zrozumiał, że źle postępowałeś i że możesz to zmienić. To właśnie wtedy wzięłam dla ciebie pierwszy kredyt. To nas zbliżyło do siebie. To znaczy w moim pojęciu. Zaczęłam uważać się za twoją przyjaciółkę, a ciebie za przyjaciela. Nie było w tym z mojej strony żadnego podstępu, ani fałszu. Wtedy nastąpił czas kontraktu z reprezentacją i drugiego kredytu. Postanowiłam wówczas, że jak najszybciej wyznam ci prawdę o sobie. Myślałam, że zmieniłeś się na tyle, aby nie krzywdzić już kobiet w taki sposób, nie manipulować ich uczuciami dla swojej przyjemności czy korzyści. Myślałam, że powiem ci prawdę i będziemy razem się z tego śmiali, jak przyjaciele. A potem staniemy na głowie i uratujemy FD Sportivo. Urealnimy prognozę zysku, przedstawimy zarządowi sytuację i może się uda. Ale niestety musiałeś wszystko zepsuć. Ten nieszczęsny weksel stanął pomiędzy nami. To znaczy może dobrze, bo wyszło z ciebie jaki jesteś naprawdę. Po co mi go dawałeś? Wystarczył moment i piękna przyjaźń prysła jak bańka mydlana.

- Nieprawda, Ula nadal możemy być przyjaciółmi. – Był zły na dziewczynę, ale zaczynał rozumieć, że to poważna sprawa i musi robić dobra minę do złej gry.

- Marek nie kłam. Słyszałam rozmowę twoją i Sebastiana. Siedziałam obok ciebie w Klubie 69 i wiem, co tobą kieruje. Nawet nie przypuszczałam, ze możesz być taki perfidny. Kto ma Brzydulę ten ma udziały. Rozkochać, uzależnić, wykorzystać i wyrzucić. Nie wiem, czy ty wiesz, co by było, gdyby ona istniała naprawdę? Prawdopodobnie zakochała by się w tobie po pierwszym głębokim spojrzeniu i uśmiechu ukazującym dołeczki. Byłaby gotowa zrobić dla ciebie wszystko. A ty bezlitośnie wziąłbyś od niej wszystko, dając złudzenie miłości. A kiedy zorientowałaby się wreszcie, jaka była naiwna, już więcej by cię nie zobaczyła. Co wtedy zrobiłaby taka Brzydula? Załamałaby się, resztki godności i wiary w siebie wyparowałyby bezpowrotnie. Pewnie skończyłaby z sobą. Jesteś przedstawicielem najgorszego typu faceta jaki chodzi po Ziemi. Dobrze, że nie jesteś psychopatą, bo mielibyśmy seryjnego mordercę nad Wisłą, zamiast seryjnego złodzieja uczuć. Jestem pełna podziwu dla twojej wytrwałości i determinacji. W końcu BrzydUla to nie modelka. Właśnie po to mnie tu zabrałeś, a ja przyjechałam po to, aby w końcu to zakończyć. Mam już ciebie i tej gry dosyć.

Zapadła cisza. Marek nie wiedział co powiedzieć. Nie mógł zaprzeczyć.

- Ula, ja nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.

- A powinieneś był.

- Co teraz?

- No właśnie. Mam propozycję, ale zanim ci ją przedstawię, omówię inne opcje, abyś miał pojęcie jakie są możliwości.

Po pierwsze, nie robię nic. Czekam, a ty w ciągu pół roku staniesz się niewypłacalny. Wtedy przejmuję twoje udziały w FD. To twój scenariusz, tak mie oceniłeś. Może powinnam tak właśnie zrobić.

Po drugie, mogę powiedzieć wszystko na najbliższym zarządzie. O mojej intrydze, kredytach, wekslu. Zobaczymy, co zdecyduje zarząd. Pewnie mnie spłacą, a ty na zawsze pożegnasz się ze stanowiskiem prezesa.

Po trzecie, mogę pójść do Pauliny i jej wszystko powiedzieć. Niech kobieta wie, że twoja miłość do niej mierzy się głosami w zarządzie. I wolisz święty spokój nawet za cenę jej wierności. Ciekawe co zrobi? Wierzę w nią, to taka kobieca solidarność.

Po czwarte myślę, że w swojej naiwności, nie zdajesz sobie sprawy, że to co mi fundowałeś w biurze i w podróży służbowej ma swoją nazwę i paragraf. To jest molestowanie seksualne i jest karane. Mogę sprawę kontynuować w sądzie i na łamach prasy.

Po piąte…

- Rozumiem, dotarło to do mnie. – Marek miał już dosyć na samą myśl, o tym do czego Ula mogłaby się posunąć. – Przejdź już do swojej propozycji.

- Proszę bardzo. Jedno czego nie chcę, to wykorzystywać przeciw tobie kredytów i weksla. To, że dopuściłam do takiej zależności finansowej, to był mój błąd i chcę się z niego wycofać. Od wczoraj nie jestem już właścicielką Pro-S. Obecnie jest to spółka, jej prezesem jest Maciek, a ja jestem zwykłym udziałowcem. Oddam ci weksel pod warunkiem, ze zgodzisz się podpisać z Maćkiem umowę o współpracy, zgodnie z którą Pro-S pożyczy FD pieniądze na rozwój i promocję, ze szczególnym uwzględnieniem sponsorowania piłkarskiej reprezentacji Polski. Kwota pożyczki, to oczywiście wartość mojego kredytu. Umowa będzie obowiązywała, aż do całkowitej spłaty zadłużenia. FD będzie spłacać pożyczkę w ratach zgodnych z harmonogramami spłat kredytów. Dodatkowo zagwarantujesz Pro-S prawo do końcówek wszystkich kolekcji. Oczywiście za zerwanie umowy będą kary umowne, tak aby FD nie mogło się wycofać. Jeżeli zgodzisz się na takie rozwiązanie, odejdę z firmy. Ty z kolei wiedząc, jak się sprawy mają z FD Sportivo, będziesz mógł sam przedstawić sytuację zarządowi, który zdecyduje, czy dać ci drugą szansę. Wybieraj.

- Właściwie nie mam wyboru. Jestem w głębokim szoku. Myślę, ze dopiero za jakiś czas dotrze do mnie to wszystko. Mam jeden warunek. Podpiszę tę umowę i powiem wszystko o słabych wynikach na zarządzie, ale nie odejdziesz z firmy, przynajmniej jeszcze nie teraz. Dopiero jak zrealizujemy projekt. Nikt go nie zna tak jak ty, jego słabych i mocnych stron. Co się stało, to się nie odstanie, ale bez ciebie lub z kimś nowym, nie mam najmniejszych szans na uratowanie Sportivo.

- Po tym wszystkim chcesz abym dalej ratowała ci tyłek?

- Nie mój tyłek, tylko projekt.

- Zastanowię się. A ty masz tu umowę, zapoznaj się z nią.

- Jesteś niesamowita. Wiedziałaś, że będę musiał się zgodzić.

- To jest najlepsze wyjście z tej sytuacji. Ostatnia deska ratunku dla ciebie. Teraz spokojnie przemyśl sobie to wszystko. Ja też pomyślę o twoim warunku. Przy obiedzie porozmawiamy o tym.

- Ula powiedz mi jedno. Czy my wczoraj… No wiesz, spaliśmy ze sobą? – Marek znowu zaczął o tym myśleć.

- Mareczku, mogę cię zapewnić, że gdybym kochała się z tobą, to pamiętałbyś. A jeżeli przeszkadzają ci luki w pamięci, to polecam hipnozę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz