Get your own Digital Clock

poniedziałek, 28 września 2009

"BRZYDULKA - co nigdy się nie zdarzy, a zdarzyć się mogło" cz.3 wg martham

- Paulina! - zawołał za panną Febo Marek po czym pobiegł za nią.

- Wszystko widziałam. - warknęła.

- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić. - wołał młody Dobrzański.

- Moje krzaczory chyba z miesiąc nie goliłeś, a cudzymi się zajmujesz. - mówiła zbulwersowana.

- Moja wina że używasz preparatu na porost włosów? - pytał. - Zresztą to tak jednorazowo.

- A Joaśka? - rzuciła Paula.

- Joaśka to inna historia. Miała takie kołtuny, że trzeba było uruchomić kosiarkę.

Marek poszedł do swojego gabinetu a w nim zastał siedzącego na kanapie ojca, Krzysztofa Dobrzańskiego.

- Coś słabo wyglądasz. - odezwał się ojciec.

- Całą noc pracowałem. - odparł Marek.

- Czyżby? A twojego raportu nadal nie widać. - zasugerował Krzysztof. - Zajmuj się tym w końcu. - ganił go. - A po drugie chciałbym żebyś szanował Paulinę.

- Szanuję. - odpowiedział syn.

- A co to jest? - spytał senior Dobrzański wyciągając zza łóżka wielki, żelazny pas cnoty.

- Paseczek? - odpowiedział pytająco. To chyba jedna z naszych sprzątaczek zapomniała. Na pewno go oddam. - wyznał Mareczek i ojciec opuścił jego gabinet.

Marek siedział za biurkiem i robił kolorowe branzoletki.

- Przesłuchujesz teraz kandydatki? - spytała radosna jak skowronek Ania.

- Nie teraz. Pracuję. - powiedział młody Dobrzański skupiając się by powlec na nitkę kolejny koralik.

- Niestety źle trafiłaś. - powiedziała do Cieplakówny recepcjonistka.

- Nie no dobrze trafiłam. To tu. Febo i Kółko Różańca Świętego. - odezwała się Ula.

- Nie. Mam na myśli, że zły czas. - tłumaczyła Ania.

- To co? Mam czekać na Księdza Rydzyka? - zapytała dziewczyna z Rysiowa.

- Może pojedź windą na trzecie piętro do kadr, do pana Olszańskiego. - zaproponowała.

Windą jechały Dominika i Patrycja, modelki Febo&Dobrzański.

- Wiesz Pati jadę do Mediolanu na Szmatex Week w przyszłym tygodniu. - pochwaliła się Domi. - A ty gdzieś jedziesz?

- Tak. Do Tokio. - odparła Patrycja.

- Do Tokio? - zdziwiła się Domi. - Rany. Ale ci zazdroszczę. A w Japoni to są te dziewuchu co tak wywijają tymi pupami na prawo i lewo? - spytała.

- Nie. To są koreanki. - tłumaczyła blondynka.

- Aaaa. - rzuciła gdy do windy weszła Ula.

- No i jeszcze euro nie kupiłam. - oznajmiła Patrycja.

- Jakie euro? Euro? Tam są dolary. - poprawiała ją Domi.

- Jaka ty głupia jesteś, Domi. Dolary to w Stanach. - roześmiała się modelka.

- W Stanach są amerykańskie dolary. W Japoni są japońskie dolary. - szła w zaparte koleżanka.

- Jeny. - odezwała się Cieplakówna.

- Co jeny? - powiedziała do Uli blondynka.

- Jakie wy tępe jesteście. W Japoni są franki. - tłumaczyła im dziewczyna z Rysiowa. - Finlandzkie oczywiście.

Następnie gdy tylko otworzyły się drzwi windy Ula wyszła, a modelki potakiwały glowami.

- Pani by chciała pracować u nas? - spytał Cieplakówny zdziwiony Sebastian.

- Tak. Bardzo mi na tym zależy. - przyznała dziewczyna.

- Dyplom wzorowej tancerki GoGo, staż w Domu Wariatów w Szczebrzeszczynie, puchar Małego Talent za najgłośniejsze beknięcie. No, no. Nieźle. - mówił czytając jej CV.

- Sebastian mamy nowego szpiega na Marka? Wrrrróć. Nową sekretarkę dla Marka? - spytała Paulina, która weszła do gabinetu z długonogą blondynką.

- Nie. Jeszcze nie. - odpowiedział.

- To przyprowadziłam ci jedyna kandydatkę.

- Grubasińska. Znaczy się Viola Kubasińska. - przywitała się dziewczyna.

- Sebastian vel kichot. - ucałował ją w rękę.

- To do pani zadzwonimy. - poinformował Ulę Olszański.

Marek i Sebastian rozmawiali w gabinecie.

- Masz dla mnie jakąś wykrztałconą i pracowitą? - spytał Marek nawlekając wciąż ten sam koraliczek.

- Była tu taka ale brzydka. - powiedział Olszański robiąc na drutach wełniany sweter.

- Strasznie brzydka? - zmarszczył czoło Dobrzański.

Seba nic nie odpowiedział tylko zrobił głupią minę.

Ula szła do domu zmarnowana gdy nagle zadzwonił jej telefon.

- Tak słucham. - powiedziała odbierając.

- Proszę przyjść jutro o 9:00. - mówił po drugiej stronie słuchawki kadrowy.

- Naprawdę, naprawdę, naprawdę? - pytała rozradowana.

- Naprawdę. - odpowiedział.

- Aaaaa! - wrzesneła do słuchawki i niczym Rocky biegła przez ulicę z groźną miną i ruszając pięściami w powietrzu, a następnie niczym mistrz wbiegła schodami na ganek i w zwycięstwie uniosła do góry ręce.

1 komentarz: