- Paulina! - zawołał za panną Febo Marek po czym pobiegł za nią.
- Wszystko widziałam. - warknęła.
- Pozwól mi to wszystko wyjaśnić. - wołał młody Dobrzański.
- Moje krzaczory chyba z miesiąc nie goliłeś, a cudzymi się zajmujesz. - mówiła zbulwersowana.
- Moja wina że używasz preparatu na porost włosów? - pytał. - Zresztą to tak jednorazowo.
- A Joaśka? - rzuciła Paula.
- Joaśka to inna historia. Miała takie kołtuny, że trzeba było uruchomić kosiarkę.
Marek poszedł do swojego gabinetu a w nim zastał siedzącego na kanapie ojca, Krzysztofa Dobrzańskiego.
- Coś słabo wyglądasz. - odezwał się ojciec.
- Całą noc pracowałem. - odparł Marek.
- Czyżby? A twojego raportu nadal nie widać. - zasugerował Krzysztof. - Zajmuj się tym w końcu. - ganił go. - A po drugie chciałbym żebyś szanował Paulinę.
- Szanuję. - odpowiedział syn.
- A co to jest? - spytał senior Dobrzański wyciągając zza łóżka wielki, żelazny pas cnoty.
- Paseczek? - odpowiedział pytająco. To chyba jedna z naszych sprzątaczek zapomniała. Na pewno go oddam. - wyznał Mareczek i ojciec opuścił jego gabinet.
Marek siedział za biurkiem i robił kolorowe branzoletki.
- Przesłuchujesz teraz kandydatki? - spytała radosna jak skowronek Ania.
- Nie teraz. Pracuję. - powiedział młody Dobrzański skupiając się by powlec na nitkę kolejny koralik.
- Niestety źle trafiłaś. - powiedziała do Cieplakówny recepcjonistka.
- Nie no dobrze trafiłam. To tu. Febo i Kółko Różańca Świętego. - odezwała się Ula.
- Nie. Mam na myśli, że zły czas. - tłumaczyła Ania.
- To co? Mam czekać na Księdza Rydzyka? - zapytała dziewczyna z Rysiowa.
- Może pojedź windą na trzecie piętro do kadr, do pana Olszańskiego. - zaproponowała.
Windą jechały Dominika i Patrycja, modelki Febo&Dobrzański.
- Wiesz Pati jadę do Mediolanu na Szmatex Week w przyszłym tygodniu. - pochwaliła się Domi. - A ty gdzieś jedziesz?
- Tak. Do Tokio. - odparła Patrycja.
- Do Tokio? - zdziwiła się Domi. - Rany. Ale ci zazdroszczę. A w Japoni to są te dziewuchu co tak wywijają tymi pupami na prawo i lewo? - spytała.
- Nie. To są koreanki. - tłumaczyła blondynka.
- Aaaa. - rzuciła gdy do windy weszła Ula.
- No i jeszcze euro nie kupiłam. - oznajmiła Patrycja.
- Jakie euro? Euro? Tam są dolary. - poprawiała ją Domi.
- Jaka ty głupia jesteś, Domi. Dolary to w Stanach. - roześmiała się modelka.
- W Stanach są amerykańskie dolary. W Japoni są japońskie dolary. - szła w zaparte koleżanka.
- Jeny. - odezwała się Cieplakówna.
- Co jeny? - powiedziała do Uli blondynka.
- Jakie wy tępe jesteście. W Japoni są franki. - tłumaczyła im dziewczyna z Rysiowa. - Finlandzkie oczywiście.
Następnie gdy tylko otworzyły się drzwi windy Ula wyszła, a modelki potakiwały glowami.
- Pani by chciała pracować u nas? - spytał Cieplakówny zdziwiony Sebastian.
- Tak. Bardzo mi na tym zależy. - przyznała dziewczyna.
- Dyplom wzorowej tancerki GoGo, staż w Domu Wariatów w Szczebrzeszczynie, puchar Małego Talent za najgłośniejsze beknięcie. No, no. Nieźle. - mówił czytając jej CV.
- Sebastian mamy nowego szpiega na Marka? Wrrrróć. Nową sekretarkę dla Marka? - spytała Paulina, która weszła do gabinetu z długonogą blondynką.
- Nie. Jeszcze nie. - odpowiedział.
- To przyprowadziłam ci jedyna kandydatkę.
- Grubasińska. Znaczy się Viola Kubasińska. - przywitała się dziewczyna.
- Sebastian vel kichot. - ucałował ją w rękę.
- To do pani zadzwonimy. - poinformował Ulę Olszański.
Marek i Sebastian rozmawiali w gabinecie.
- Masz dla mnie jakąś wykrztałconą i pracowitą? - spytał Marek nawlekając wciąż ten sam koraliczek.
- Była tu taka ale brzydka. - powiedział Olszański robiąc na drutach wełniany sweter.
- Strasznie brzydka? - zmarszczył czoło Dobrzański.
Seba nic nie odpowiedział tylko zrobił głupią minę.
Ula szła do domu zmarnowana gdy nagle zadzwonił jej telefon.
- Tak słucham. - powiedziała odbierając.
- Proszę przyjść jutro o 9:00. - mówił po drugiej stronie słuchawki kadrowy.
- Naprawdę, naprawdę, naprawdę? - pytała rozradowana.
- Naprawdę. - odpowiedział.
- Aaaaa! - wrzesneła do słuchawki i niczym Rocky biegła przez ulicę z groźną miną i ruszając pięściami w powietrzu, a następnie niczym mistrz wbiegła schodami na ganek i w zwycięstwie uniosła do góry ręce.
Jakie głupie ! Ogarnij się
OdpowiedzUsuń