Get your own Digital Clock

środa, 30 września 2009

Opowiadanko Myszonicy 21 cz. - 30 cz.

21.


Marek siedział w palmiarni. Nie potrafił wysiedzieć w firmie, to co dzisiaj się wydarzyło to musiał byc jakiś głupi koszmar. Nie potrafił się pogodzic z faktem że właśnie ten człowiek miał go zastąpić. Że właśnie on ma to wszystko czego Marek tak pragnął a jak za sprawą niewidzialnej wiedżmy stracił.
Tak chochliki miały teraz ubał. Mogły się śmiać dowoli z tego jaki był głupi i z jaką łatwością oddał wszystko co było istotne i ważne. Miał ochote płakać jednak nie pozwalała mu na to męska duma. Cała wojna rozgrywała się w środku. w jego sercu. w jego duszy. Wiedział że nie powinien tu przychodzić, z tymi cudownymi wspomnieniami przychodził ból i tęsknota za Ulą. Te chwile mimo że same w sobie takie proste to były cudowne. Były wszystkim czego teraz pragnął, d czego tak tęsknił. Wszystko co w swoim życiu przeżywał było bezwartościowe, teraz zdawał sobie z tego sprawę. To Ula potrafiła sprawić że najprostsze rzeczy były ogromnym wydarzeniem. Walentynki razem Ulą w palmarni przy lampce szampana były o niebo lepsze niż te spędzone w najdroższej restauracji choćby w Paryżu. Nie ważne było miejsce, kiedy ona była w pobliżu nic się nie liczyło. Czuł się jakby wlaśnie zdobywał szczyt najwyższej góry, serce trzepało skrzydłami miłości ze szczęścia a żołądek na sam jej widok podchodził do gardła. Rozum odpływał w dalekie podróże. Nic się nie liczyło. Nic, w zupełności. Nie zwracał uwagi na to że wszyscy dookoła się śmiali. To on powinien śmiac z nich że sa na tyle ślepi że nie dostrzegali w jego Uli tego wewnętrznego piękna. Teraz każdy patrzył na nią z podziwem a wcześniej? Ile obelg musiała znieść? Różnie była nazywana. Przeciesz ona nie jest brzydulą!!!- krzyknął nie potrafiąc ukryć swojego cierpienia.- ona jest moją cudowna Ulą, najcudowniejszą , najpiękniejszą, najdelikatniejszą jak płatki róży..- powiedział cichutko i zaszlochał z nadmiaru buzujących w nim emocji.


22.


Ula siedziała wygodnie w fotelu ogrodowym odpoczywając, Maciek wszystko pozałatwiał. Wszystko według jej planu. Mineły już dwa miesiące odkąd wróciła do
Polski. Nie mogła już występowac w sesjach promujących ubrania. Póki co zwolniła tempo. Wiedziała że nadszedł czas na dokończenie innych spraw.
Maciek zrobił wstęp teraz kolej na nią. Jasiek ubrany w garnitur czekał już na nią. Nie mogła się napatrzeć na swojego brata. Tak wydoroślał. Była z niego dumna.
Mama także by była.Miała nadzieję że ze swojego szkraba także kiedyś będzie miała okazję. Ruszyła powolnym krokiem w stronę brata. Jasiek zrobil prawo jazdy i jak lubił mówić miał wypasioną brykę.
Na szczęście mając na uwadze jej stan nie jeżdził z nią szybko. Wsiadła do samochodu i zatopiła się w miękkim fotelu. Jaś zamknął jej drzwi i szybko przebiegł żeby usiąść za kierownicą.
Momentalnie wspomnienia wróciły. Tylko jeszcze jedna osobą tak ją traktowała. Wtedy odbierała to za oznaki miłości, oddania i szacunku dla niej teraz wiedziała że były to pokazy błazna
ktory musiał publike bawić żeby za szybko nie uciekła z pod namiotu cyrkowego. Jechali do F&D. Bardzo bała się tej wizyty. Nie bez przyczyny tak dlugo z nią zwlekała.
Nie wiedziała jak zareaguje na widok Marka, jak on zareaguje na jej widok. Jak zareaguje Paula? czy ona o wszystkim wie? Nie wiedziała jak to przetrzyma.
Najboleśniejsze z tego wszystkiego jednak będzie ujrzec na jego palcu obrączkę. Być może brzuch Pauli także będzie już zaokraglony. Te wszystkie dylematy,
cala ta aura tajemniczości co do dzisiejszego dnia nie wpływała dobrze na jej nastrój. Była podirytowana faktem że musi przekroczyć jeszcze raz progi tej firmy.
Jeszcze tak nie dawno oddała by wszystko by móc siedzieć za swoim biureczkiem i poprostu wypelniać swoje obowiązki. Teraz nie wyobrażałaby sobie tego. Każdy kąt tej firmy przypominał jej będzie konkretne sytuacje.
Nie potrafiła się torturować. Nie teraz, nie dzisiaj.
-Jesteś gotowa?
-Tak, chodżmy
-Ula wiesz że nie musisz tego robić?- Jasiek zapytał dla pewności po raz ostatni- Ja to zrozumiem, zresztą wszyscy to zrozumieją
-Jasiu no chodźmy, trzeba się w koncu z tym zmierzyć- Odkąd dowiedzieli się że jest w ciąży byli bardzo opiekuńczy.
Ojcu jedynie bardzo ciężko było przełknąć fakt że Marek potrafił się tak dobrze bawić kosztem jego córki.
Cały tata zawsze był szczery i mówił prawdę nawet tą najbardziej bolesną i tak też wychowywał całą trójkę. Niestety ludzie z różnych rodzin wychodzą i
różne zwyczaje z nich wynoszą. Tak jak i w tym przypadku. Wysiadła z samochodu i czekała aż Jasiek weźmie ją pod ręke. Czuła się nie swojo,
jak pierwszoklasista który idzie nieświadomy swego losu pierwszy dzień do szkoły. Oparcie brata było jej bardzo potrzebne bo wiedziała że jak tylko otworzy
drzwi F&D i wejdzie do środka nie będzie owrotu a swoje rany po starciu zwłaszcza z jednym pracownikiem będzie musiała lizać miesiącami jak nie latami..


23.


Ula przekroczyła próg F&D. Na posterunku stał pan Władek. Poznał ją od razu, wiedziała jednak że to nie dlatego że sie nie zmieniła. W normalnych warunkach nikt nie zwracał by na nią uwagi, teraz kiedy jej przemiana była dodatkowo rozgłoszona w mediach każdy chciał ją znać. Dziwne uczucie. Władek pochwalił jej wygląd i zajął się swoją pracą. Nic po za zwykłą uprzejmością. Nie zdziwiło jej to, z tej samej gliny byli ulepieni. Nie zamierzał się jej przychlebiać tylko dlatego że

teraz jest osobą publiczną. Tymbardziej szanowała go za to. Przeciesz nie była wcale od nikogo lepsza, wcale się tak nie czuła. Wsiedli do windy i wcisneli piąte piętro.
Przed oczami staneła jej scna jak mówiła Markowi że odchodzi bo go kocha. Nią targały sprzeczne emocje a on miał taki dziwny, niezrozumiały wtedy dla niej wzrok.
Zapewne właśnie wtedy stwierdził że nadchodzą kłopoty bo zakochana kobieta może ich przysporzyć wiele. Mimo że bardzo chciała to nie potrafiła tych wspomnień od siebie odepchnąć. Drzwi windy się otworzyły a ona zobaczyła tak znajomy szum w firmie. Każdy gdzieś się spieszył, każdy gdzieś biegał gonił. Dopiero jak wyszli z windy wszyscy obrócili sie w jej stronę. Sekundy trwały wieczność a ona speszona nie wiedziała jak ma się zachowywać. Poprawiła swój strój pospiesznie i nie trzymając sie już Jaśka
pewnym krokiem ruszyła w strone gabinetu “prezesa”.
- Aniu dzien dobry, sama go poinformuję- powiedziała widząc że ta podnosi słuchawke przyglądając sie jej w niemym zachwycie.
Ruszyli razem, za plecami słychać było szepty. Weszli do jej dawnego miejsca pracy, lekko się zachwiała. Czuła się jakby jej ktoś przywalił w tył głowy. Emocje były góra. Musiała się jednak z tym zmierzyć.
-Prezes jest zajęty – Viola szybko zareagowała na wejście gości.
- Nie idę do prezesa, idę do Marka.- Powiedziała obracając się do niej twarzą. Viola otworzyła usta i nie była w stanie nic wypowiedzieć. Wskazała tylko ręka gabinet Marka i kiwneła głową. Ula cofneła się do tylu i przepuściła Jaśka przodem. Brat otworzył drzwi i razem weszli do gabinetu Marka..

24.

Marek nie mogł uwierzyć że o to po tylu dniach poszukiwań, po tylu nieprzespanych nocach. Po miesiącach cierpień i rozpaczy ona stoi oto właśnie w jego drzwiach.
To musial być sen. Nie wierzył że po tylu niepowodzeniach, po czasach kiedy chmura nie uciekała z nad jego głowy możliwe jest aby słońce zaświeciło wlaśnie dla niego.
Wyglądała cudownie. Ciemne spodnie podkreślały jej smukłe nogi, kremowa tuniczka nadawała niewinności tak pasującej do Uli. Uli jaką znał, jaką pamietał. Czerwone buciki nie musiały byc na obcasie żeby prezentowała się dobrze.
Mała koturenka była idealna, delikatna a zarazem gustowna. Ula bardzo dużo nauczyła się o modzie. Tak niewiele brakowało jej żeby się przemieniła z brzydkiego
kaczątka w łabędzia. Wstal szybko i chciał jej pomóc usiąśc jednak jego dotyk sparaliżował ją. Odsunela sie jakby ją pażył.Nie bała się go, wiedział o tym. Ona się go brzydziła. Widzial jej pogardę w oczach.
Czego on się spodziewał? że przyjdzie do niego i żuci mu się na szyję? Spuścił głowę jak zbity pies i wtedy zauważył coś niesamowitego. To dlatego tak promieniała. Aura szczęścia która się wokół niej rozchodziła nie była wynikiem ich wspólnego spotkania. Ula byla w ciąży!
Jego Ula nie była już jego. Był największym głupcem na świecie. wrócił za biurko i usiadł. Nie mógł znieść tej myśli że ktoś inny ją tknął. Że z kimś innym ma dziecko i to tak szybko.
Ból był nie do zniesienia. schował twarz w dłoniach i nie słyszał co do niego mówili. Już nic nie było ważne, chciał umrzeć. Po co przyszła? po to żeby mu pokazac
że nie jest najważniejszy? przecież on o tym wiedział. Już dawno zruzumiał że jego priorytety były śmieszne. Dzięki niej zrozumiał. Był egoistą i nie widział nic po za czubkiem swojego nosa. Kiedy choryzonty mu się
poszerzyły i poczuł smak innego życia tak szybko wrócilo wszystko do normy. Było to niewyobrażalnie bolesne. Nie był w stanie opisać tego słowami.

Ula weszła do gabinetu Marka i serce wyrywało się jej do niego. Nie potrafiła nic powiedziec nic zrobić. Patrzyla na niego i przyglądała się. Nic się nie zmieniło. Jego włosy były jak zawsze zadziornie poukładane.
Ledwo powstrzymała się żeby nie podejść i nie przecesać mu ich ręką. Twarz była radosna chociaż nie umkneło jej że miał pod oczami cienie. Napewno nic się nie
zmieniło. Imprezy do samego rana, póżniej szybko wymyślone kłamstwa w które Paula uwierzy i życie w kłamstwie toczy się dalej. Nic się nie zmienił. Była głupia,
myślała że jej miłość go uzdrowi. Myślala że dla niej moze się zmienic. Jak ślepa była. Ucieszył się na jej widok. Myślał że zapomniała jakie jej świństwo robił?
nie potrafił się zmienić w kanarka. Napewno nie dla niej i nie wybaczy mu nigdy że oczekując od niej szczerości ja potrafił tylko oklamać. Czy uważał że jej uczucie do niego coś zmieni.
Wolałaby tysiąc razy przykra prawdę niz te najpiekniejsze kłamstwa.Podszedł do niej i chciał pomóc usiąść ale aż ją wzdrygneło gdy musnął ja swoja reką. Dreszcz przeszedł
przez całe jej ciało. Nie spodobało mu sie to. Chyba nie sądził że ma dalej na nią wpływ, że jest na tyle naiwna żeby znowu dać mu się zranić. Był,może smutny.
Było jej przykro, nie zamierzała go ranić specjalnie, tak wyszło. Jednak to ona była ofiara w tej bajce nie on. Przeciesz wszystko było robione pod niego i dla niego.
To on wyszedł obronną reka z tej niemiłej sytuacji. Usiadł za biurkiem i wiedziała że przyjemności się skończyły. Treaz pokaże swoja prawdziwa twarz. On tymczasem gdy zauważył że jest w ciąży schował głowe w dłoniach i nic nie powiedział.


25.


Informacja kto jest nowym prezesem zaskoczyła wszystkich, nikt się tego nie spodziewał. Marek przedewszystkim. Kiedy Maciek powiedział że jest chwilowym wysłannikiem właściciela udziałów Marek miał cichą nadzieję że to znowu Ula przyjdzie mu na ratunek. Sądził że jest jeszcze zabardzo roztrzęsiona po wydarzeniach jakie jej zafundował tymczasem ona pewna siebie wchodzi do niego do biura i przedstawia mu nowego prezesa. Jana Cieplaka. Jak osoba bez doświadczenia, tak młoda i nie znająca zasad rządzących w takiej firmie ma przejać to stanowisko. Nie chodziło o to że był lepszy od niego, prawda była taka że był doświadczony równie mało jak i Jasiek. Miał jedynie nadzieję że firmą pokieruje osoba kompetentna która wyprowadzi ich z dołka finansowego. Na szczęście dla firmy i przedewszystkim dla Marka Ula postanowiła pomóc na początku Jaśkowi. Marek czuł że jest to dla niego wielka szansa. Musiał jednak najpierw ustalić kto jest ojcem dziecka Uli. Nie ważne że miala miec nie jego dziecko. Pokocha je tak jakby było jego byle Ula by mu na to pozwoliła. Miał nadzieję że nie zwiazała się z nikim. W zasadzie jakie miał prawo tak myśleć? Przeciesz wiedział jaka jest Ula.
Jeżeli nie kochałaby to nie zgodziłaby się pójść z nikim do łóżka. Nie należała do osób które tego typu zbliżenie traktowały jak sport. Doskonale o tym wiedział jednak miał nadzieję. Przecież zawsze ją trzeba miec. Ula go tego nauczyła. Miał nadzieję że była dobrym prorokiem i jego nadzieja nie okaże się płonna.

Ula wyszła z gabinetu Marka. Oparła głowę o jego drzwi. Było jej ciężko. Spotkanie z nim było dla niej tak pełnym wrażeń przeżyciem że teraz trzesła się jak galareta. Nie potrafiła opanowac drżenia nóg, drżenia rąk a wargi poruszały się same jakby chciała lecz nie mogła złapac powietrza. Violetta szybko podbiegła do niej. Pierwszy raz cieszyła się że Viola jest tak wścibska.Nawet nie miała na kim się wesprzeć. Jasiek został w gabinecie żeby omówić szczegóły i zostawił ją samą. Na szczęście osoba z którą panicznie się bała zostać sam na sam zostala za zamkniętymi drzwiami. Wiedziała że Viola nie chciała jej pomóc dla samego faktu pomocy. Chciała wiedziec co wydarzyło się za tymi drzwiami.
- Kochaniutka usiądz tutaj. Jestes biała jak ściana. Przytyło ci się czy jesteś…. o do cholewki ty jestes!!
- Violetta daj spokój
- no coś ty! ale afera dasz wiarę- wymachiwała rękami i dawała popis jakby miała ze sobą przynajmniej dwudziestoosobową widownię.- Marek jest ojcem?
- Viola oszalałaś?- ula udała oburzenie. W głebi serca jednak panicznie się bała że skoro Viola tak pomyślała to co powiedzą inni.
- no tak, tak wiem. Powiem ci że niezła z niego świnia. Sama też nie chciałabym go znać. Nie dziwie ci się.
- Viola o czym ty mówisz?
- Nie udawaj niewiniątka, cała firma wie jak było. Paula wpadła w szał jak się dowiedziała że się z tobą spotykał.- zaczeła się śmiać, trzymając się za brzuch.
-Viola co cie tak śmieszy- Ula prubowała ją uspokoić ale na prózno, dopiero po paru minutach śmiechu Viola zdołała wypowiedzieć jakieś słowa
- żebyś ty ją widziała, dała niezłą pokazówke całej firmie. Biegała jak opetana, rozżucała wszystko po podłodze co tylko wpadło jej w ręce. Niezły cyrk był.- opowiadała śmiejąc się jednocześnie
-Ale jak.. Viola jak ona się dowiedziała
- no jak? jak? glupio pytasz…- w tej chwili z gabinetu Marka wyszedł Jasiek wziął ją pod reke i wyprowadził. Pomachała na odchodne Violi i ruszyła za Jaśkiem…


26.


Źle się czuła. Przez ostatnie dni miała mocne bóle w krzyżach. Nigdy nie była zbytnio chuda jednak to ile przytyła dawało jej się we znaki. Czasem miała wrażenie że nogi już dalej jej nie poniosą i że będzie musiała troche zwolnić. Spacerowała teraz po parku. Cieszyła się ostatnimi ciepłymi dniami jakie dawała im jesień. Kolorowe liście spadały z drzew ale nie potrafiła już z takim entuzjazmem się im przyglądać. Szalone tańce i wirowania kolorowych już zasuszonych liści nie robiły już na niej takiego wrażenia. Świat przestał być piekny i kolorowy kiedy koło niej zabrakło Marka. Jedynej osoby na której naprawde jej zależało. Kochała tatę, rodzeństwo. Kochała tez i potrzebowała bliskości znajomych. Ala choć przeciesz tylko znajoma tyle dla niej zrobiła. W tych ciężkich chwilach zastępowała jej matkę której Ula teraz potrzebowała jak nigdy. Jednak miłość do Marka była inna. Mimo że swoimi krętactwami i kłamstwami ją skrzywdził ona nie potrafiła go przestać kochac. Maciek tyle razy prosił ją żeby zapomniała o Marku, żeby znalazła sobie kogoś. Żartował wtedy że jakby chciała to i on jest chetny. Ona jednak nie potrafiła. To było dla niej zbyt bolesne. Bolesne było rozstanie tymbardziej bolesne było przebywanie w jego towarzystwie. Kochała go nad życie i wiedziała że pragnie być tylko z nim, wiedziała jednak równiez że nie może byc z nim bo rola kochanki jej nie wystarczała a on nie ma dla niej w swoim życiu więcej miejsca jak tylko na krótkie epizody w biurze, w parku w palmiarni. Wszędzie w ukryciu aby nie stracić Pauli. Paula, tak łatwo było zapomniec o jej istnieniu kiedy była w jego ramionach, tymbardziej bolesny był upadek z nieba kiedy w tych samych ramionach widziała zaraz jego narzeczoną.
Bo to ona była najważniejsza. Nie potrafiła być z nimm także ze względu na niego samego. On ją lubiał szanował a mimo to oszukiwał i kłamał. Nie potrafiła być z człowiekiem który nie chciał lub nie umiał być szczery nawet przed sobą. Wiedziała zatem że przed nią tymbardziej nie potrafił się
otworzyć. Milczał lub mówił rzeczy których poźniej żałował bo nie potrafił być szczery a tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.
- Nie Marek…- wyszeptała i ruszyła przyśpieszonym krokiem aby nikt nie widział jej łez. Przechodziła koło zbiorowiska ludzi i mineła by je gdyby nie usłysząła lamentu jakiejś kobiety.
- Moje dziecko! moje dziecko – Ula odwróciła się w jej stronę i zobaczyła zapłakaną kobietę ktora tuliła małe dziecko w ramionach.
Chłopiec był przemarznięty ale najprawdopodobniej nic mu nie będzie. W najgorszym razie dostanie zapalenia płuc albo się prziębi. Współczuła kobiecie. Wyobrażała sobie ile strachu kobieta musiała się najeść widząc że jej dziecko się topi, że jest w wodzie i nie może się z niej wydostać. Ona już żyła w strachu że jej dziecku byc może czegoś brakować, że nieodpowiednio się odżywia że może mieć to w póżniejszym czasie konsekwencje. Spytała kogoś obok czy wezwano karetkę. Musiał chłopca obejrzeć lekarz, ściagneła swój sweter i nażuciła go na niego. Ktoś z tłumu krzyknął żeby lepiej zostawiła ten sweter dla męzczyzny który ratował dziecko. Ktoś inny krzyknął że pewnie już żaden sweter nie będzie potrzebny że raczej nada się worek foliowy. Wszystko to docierało juz do niej w zwolnionym tempie bo ona znała wybawiciela chłopca. Znała tak dobrze tą twarz, wypowiedziała tylko jego imię i osuneła się na ziemię tonąc w ciemnym tunelu smutku.


27.


Ula siedziała w fotelu w sali szpitalnej. Wiedziała że nie ma prawa. Wiedziała że to nie jej miejsce. To było miejsce Pauli.
Przez ostatnie dwie godziny zastanawiała sie co Marek robił w tym parku. W ich parku. Czyżby wspólnie spedzony czas w tym miejscu dla niego także był miłym wspomnieniem? Tak by tego pragneła wiedziała jednak że nie ma takiej możliwości. Widocznie było to dla niego także miłe miejsce na chwilowe oderwanie się od pracy.Ula podała dane kogo mają powiadomić wiedziała że na nią już czas, że powinna już wyjść jednak nie potrafiła. Jego twarz była biała jak ściana,
jego włosy były czymś wymazane liczne opatrunki i bandaże na głowie były przerażające. To całe zdażenie było przerażające. Wiedziała jednak że ta bezinteresowność jaką pokazał w parku była podobna do tego co chciała widziec. Przecież tym razem nie robił tego na pokaz. Nie robił tego dla weksli. Zrobil to dla tego chłopca który potrzebował w danej chwili pomocy. To było piekne, wiedziała że byłby dobrym ojcem. Pokazał to już chociażby przy dzieciach Borubara, z Betty też się dogadywał. Nawet się lubili. Ule zapiekło w sercu, cóż z tego że byłby nawet najlepszym ojcem skoro jej dziecko na tym nie skożysta. Jej dziecko będzie odsuniete przez konwenanse. Paula nigdy nie zgodzi się na wizyty Marka z dzieckiem. Wiedziała że dla niej było by to ciężkie do zniesienia ale dziecko zasługuje na obydwóch rodziców. Choćby nie mieli mieszkać razem. Przeczesała ręką jego ciemne włosy i poczuła się jak w niebie. To było takie cudowne. Dotknąć jego dłoń jego włosy. Miała ogromną ochote go przytulić. Ktoś chrząknął. Szybko zerwała się z krzesła po czym tak samo szybko na nim usiadła. Zakręciło jej się w głowie. Oparła na chwilę głowę na ręce i odczekła
aż wszystko wróci do normy, aż podłoga się ustabilizuje i obrazy nie przestaną jej pływać przed oczami. Spojrzała do góry i zobaczyła rodziców Marka i zniesmaczoną Paulę.
- to jest szczyt beszczelności, kto ja wogule poinformował.
- Paulinko spokojnie pani napewno już wychodzi- Krzysztof popatrzył na Ule znacząco więc ta powoli wstała i ruszyła do wyjścia. Gdy przechodziła koło nich Paulina chwycila ją za ręke.
- jezeli myślisz że złapiesz go na dziecko to się grubo mylisz – syczała wściekła przez zęby. Do pokoju weszła pielęgniarka.
- A pani tutaj, powinna pani leżeć. Nie wolno się pani denerwować – spojrzała na Pauline która do bialości ściskała ręke Uli.
- Prosze nie siedziec długo
-Dobrze- Paulina przybrała miłą maskę aby oczarować pielęgniarkę- Bardzo proszę aby tej kobiety nie wpuszczać więcej do pacjenta, nie wiem kto wpadł na pomysł żeby ją poinformować- Paulina kiwała z niedowierzaniem głową
- Pani Urszula była przy wypadku, to właśnie dzięki niej poinformowaliśmy panią i rodziców bo rozpoznała pacjenta – powiedziała chłodno i wyprowadziła z sali Ule pozostawiając Paule w oslupieniu.


28.

Marek się obudził. Nie widział gdzie jest i .. kim jest. Co to za pomieszczenie? Kim jest ta kobieta na fotelu obok? Była piekna. Cudownie piekna, jak anioł. Może umarł i jest w niebie?Sen zmożyl go ponownie. Tak było co moment.
Jego sny mieszały się z żeczywistością, koło niego krzątały się na przemian nowe pielęgniarki. Godziny mijały. Ból głowy nie. Po trzech dniach w końcu udało mu się trochę dłużej nie spać. Musiał się dowiedzieć co się dzieje. Pielęgniarka nie była mu w stanie wytłumaczyć kim jest wiedziała jedynie że ma na imie Marek i że miał poważny uraz głowy.Marek. Ma na imię Marek, jakie to dziwne. Nie czuł się Markiem nikim innym także. Nie wiedział kim był co robił, gdzie pracował i czy miał jakąkolwiek rodzinę. Do pokoju weszła jakaś kobieta, chyba włoszka i dwoje już starszych osób. Pewnie to rodzice, może teściowie? zastanawiał się.
- Kochany jak się czujesz?- kobieta podeszła do niego i chciała go przytulić ale on sie odsunął
- Kim jesteś? – Marek był zdezorientowany, nie czuł się z nią związany. Nie chciał aby go przytulała.
- Marco? Nie poznajesz mnie? – Paula roztrzęsiona uroniła pare łez, wyciągneła dłonie ku jego twarzy i uchwyciła ją.- Marco jestem twoją narzeczoną, jestem twoją przyszłą żona, matką twoich dzieci
- Ja cie nie znam- Marek odsunął jej ręce- nie znam cie – przerażony patrzył na kobiete która przytłaczała go swoją miłością, swoim oddaniem. Spojrzał na pozostałe osoby w pomieszczeniu. Kobieta spuściła głowę. Czuł że to sa jego rodzice. Matka chyba nie akceptowała jego narzeczonej.
Widział wyraznie jak patrzy na nią z dezaprobatą. Jakby z naganą.
- Wy jesteście moimi rodzicami prawda? – kobieta uroniła łze. Podeszła do niego i przytuliła jego dłonie do swojej twarzy. Krople jej łez spływały po jego rękach. Wzruszył się.Wiedział że z matką musiała łączyć go wyjątkowa więż. Napewno byli zżyci.
-Tak synku. Kochany tak się ciesze że żyjesz tak się baliśmy. Tak cie kochamy.- Czuł że musi przytulić tą kobietę. Swoją matke. Po jego twarzy rownież popłyneły łzy. Nie wiedział jak wygląda, jak przebiega jego życie, czy faktycznie kobieta która podaje się za jego narzeczona nia jest. Wiedział jednak że kobieta którą przytula jest w jego życiu bardzo ważna. Pielęgniarka wyprosiła gości z pokoju. Musiała coś zmienić, dac zaszczyki, leki.
- Czy często miałem gości?
- o tak- dziewczyna uśmiechneła się- pana narzeczona przesiadywała tutaj całymi dniami. Musicie się bardzo kochać
- nie wiem nie pamietam jej, chciałbym ale nie pamiętam – zasmucony oparł się o poduszki i myślał o kobiecie którą widział. Może to był sen? Może to ktoś z rodziny, nurtowało go to…

29.

Jego narzeczona przychodziła codziennie w odwiedziny.Paula przynajmniej tak twierdziła że jest jego narzeczoną. Otaczała go miłościa i troską aż czasem go
od tego mdliło. Nie czuł się z nią związany.Nie potrafił sobie także przypomniec tej osoby. Lekarz twierdził że tak może być. Czasem człowiek sam odżuca pewne mysli i wspomnienia. Nikt jednak nie mógł mu nic mówić wszystko musiał sobie przypomniec sam. Takie były zalecenia lekarza. Był tym okropnie oburzony. Chciał mieć odkrytych chociaz kilka puzli aby za pomoca nich mogł ukladac całą układankę jaką było teraz dla niego jego życie. Mijały dni tygodnie a on nic nie pamiętał. Na szczęście nadszedł czas kiedy mógł wyjśc już z tego okropnego miejsca. Nie potrafił tu przebywac czuł się jak w więzieniu. Potrzebował czegoś lecz nie potrafił przypomniec sobie czego. Czasem w snach widział siebie biegnącego w ciemnościach i szukającego kogoś lub czegoś. To było niesamowicie irytujące. Budził się wtedy cały mokry i zdyszany jakby faktycznie przemieżal te wszystkie kilometry które pokonywał w snach. Przepuszczał że to co szuka w swych snach to prawda na swój temat.

Paula pomogła mu wstać z łóżka. Ubrany był w garnitur. Tak dziwnie sie czuł. Czy on naprawde był osoba sztywną codziennie biegającą w garniturku ząłatwiającą na obiadkach i lunchach sprawy firmowe? Nie chcialo mu sie w to wierzyć. Czuł jakby wszedł w skorę,w życie kogoś innego. Najchętniej wżuciłby t-shirt i dżinsy. Paula jednak twierdziła że nie zabardzo mogła coś takiego w jego szafie znaleść. Nie bywałe. Nie miał dżinsow. Kobieta wyprowadziła go ze szpitala i pomogła wsiąść do samochodu. Chciała aby pojechali do ich wspólnego mieszkania ale on na razie był ostrozny. Chciał jechac do rodziców. Widział ile troski wkłada w opieke nad nim. Widział jak go kocha i też chciałby ją kochac ale w tym momencie był zdezorientowany.
Chciał aby uczucia do Pauli w nim na nowo sie rozpalily ale nie potrafił sobie przypomniec chocby jednej chwili jaką razem przeżyli. Paula była piękną kobietą. Jednak na razie nie potrafił odwzajemnić jej uczuć. Nie chcial jej ranić więc w duchu modlił się aby wszystko sobie przypomniał. Przeciesz taki stan nie może trwac wiecznie. Paula chciała z nim założyć rodzinę i on napewno też będzie chciał niech tylko sobie wszystko przypomni. Nie będzie już wtedy taki zagubiony i niepewny siebie. Jechali przez miasto, nawet nie wiedział jakie. Chyba to była Warszawa. Rozglądał się przez okno łapiąc każdy szczegół. Taksówka jechała powoli więc pozwalało mu to na dokładne śledzenie trasy ze szpitala do domu rodziców. Do Heleny i Krzysztofa. Samochód zatrzymal się na skrzyżowaniu a on ujrzał plakat. To była kobieta z jego pokoju.Pamiętał ją dokładnie, to ona siedziała na fotelu koło jego łóżka. To ten jego anioł stróż. Rozbolała go głowa. Nie potrafił tego opanować miał ochotę wysiąść z samochodu i uciec z tego szumu i gwaru. Ścisnął mocno głowę dłońmi i skulił się na siedzeniu. Ból był nie do zniesienia ale chciał więcej. Widział jakieś miejsce. Było mu one tak znajome,
to była jakaś migawka z przeszłości i pragnął aby się nie urywała aby przypomniał sobie jak najwięcej. Życzenie sie nie spełniło zarówno ból u nasady czaszki jak i wspomnienie ulotniły się tak szybko jak i go napadły. Widział miejsce, jakieś pomieszczenie. Było tam mnóstwo roślin. Nic więcej nie widział. Nie miał pojecia co to było i gdzie to było. Nie wiedział także czemu to miejsce właśnie się mu przypomniało.
Paulina przytulała go do swojej piersi i pocieszała że wszytsko będzie ok. Że nie długo będzie w porządku. Uspokoił się i zapomniał zapytac Paulę czy znają kobietę z plakatu…


30.


Ula jechała do szpitala, odeszły jej wody. Zaskoczyło ją to podczas zakupów. Musiała przeciesz zrobić swojemu maluszkowi wyprawkę. Kobieta ze sklepu wezwała taksówkę i pomogła jej wsiaść do niej. Jechala sama. Serce jej się ściskało. Nigdy nie pomyślałaby że kiedyś życie spłata jej takiego psikusa. Martwiła się o Marka, powinien być teraz przy niej. Tymczasem ona nie wiedziała co się z nim dzieje i czy wszystko już wróciło do normy. On powinien ją teraz wspierac i dbac o nia i ich wspolne dziecko. Miała żal lecz nie do Marka, do siebie. Za to że nie zauwazyła od razu z kim ma do czynienia, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Że to nie jej świat. Taksowkarz jej pomógł. Weszła obolała do budynku. Pielęgniarki posadziły ją na wozku i wywiozły do jakiejś sali. Lezało tam wiele kobiet. Każda oczekiwała na poród. Przy kilku byli mężowie. Czuła sie niekomfortowo.
Miała wrażenie że nia nią patrzą z pytaniem w oczach gdzie jest jej maż. Czemu na jej palcu nie ma obrączki. Wiedziała że to tylko wymysly jej wyobrażni jednak czuła sie inna na tej sali. Pielęgniarki podpinały jej różne aparatury, słyszała serduszko swojego dziecka. To była tak piekna chwila, wiedziała że zapamieta ją na całe życie. Pielęgniarka jednak nie rozczulała się nad tym odglosem. W pierwszej chwili sądziła że ta kobieta poprostu ma to na codzień i już na niej to nie robi wrażenia. Pielęgniarka wsłuchiwała się w odgłos po czym wyszla z sali nie mowiąc nic. Ula położyla się wygodnie na poduszcze. Musiała chwilę odetchnąc za nim da znac rodzinie że juz przyszedł czas na rozwiązanie. Do sali weszła pielęgniarka chyba z położną. Wtedy Ula poczuła że coś jest nie tak. Coś powaznego musiało się dziac z jej dzieckiem. Mimo że spytala nie uslyszała odpowiedzi. Nie uspokoilo jej to, wrecz przeciwnie. Cała w nerwach odruchowo skubała rożek koca ktorym została nakryta. Kobiety znowu wyszły z sali pozostawiając ją bez słowa wytłumaczenia w niepewności. Patrzyła w sufit nie wiedząc co ze soba zrobić. Minuty uciekały jej przez palce niezauważalnie. Co moment patrzyła na zegarek, koło jej łóżka ciągle tylko przechodziły nowe osoby, lekarze, pielęgniarki, polozna. Coś sprawdzali, zapisywali i odchodzili. Ula tymczasem odchodziła od zmysłów walcząc ze swoim przeczuciem. Przeciesz wszystko musi byc dobrze, nie może stracic tego dziecka. Nie wytrzymała by tego. Jej serce by tego nie wytrzymało. Już dość cierpienia. Ona nie jest tak silna aby nieść tak ciężki krzyż przez życie.
-Musimy zrobic cesarkę, czy pani się zgadza?
-jeżeli trzeba to tak oczywiście- Ula popatrzyła na wchodzącą do sali lekarke, w koncu przyszedł do niej ktoś kto raczył ja poinformować co sie dzieje z jej dzieckiem- chciałabym jednak wiedzieć co się dzieje i jakie mam szanse
-pani dziecko jest bardzo slabe, może nie przeżyć naturalnego porodu. Bicie serduszka jest dwa razy szybsze będe szczera to nie wróży dobrze…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz