Get your own Digital Clock

sobota, 5 września 2009

Opowiadanie Markofilki cz.4 "To jest Brzyd... tzn. Ula?! Niemożliwe!!"

- Dobra Marek jedziemy, pewnie została w barze. A zresztą to już nie nasza sprawa.
Marek spuścił tylko głowe, mruknął coś pod nosem, poczym wszedł do samochodu.

Sebastaian jednak nie miał racji. Uli nie było w barze. Chciała uniknąć widoku 'pakowania' Marka do samochodu i wyszła tylnymi drzwiami. Akurat zdążyła na ostatni autobus do Rysiowa. Weszła do domu, wszyscy już spali.
Udała się do pokoju i włączyła radio aby się odstresować.
Do jej uszu doszły słowa piosenki:

Odkąd nie ma nas
Ziemia nadal się obraca
Słońce znika i powraca
Nie stanął w miejscu czas
Odkąd nie ma nas
Myślą, słowem, choćby gestem
Chciałem zmienić lecz jestem ten sam
Jakby nigdy nic serce nie przestało bić

A jednak coś się stało, dwie dusze, jedno ciało
Nie wierzyłem że może skończyć się tak źle wspólny spacer po niebie
Bo nic już nie zostało, przepraszać to za mało
Tak potraktowane serce nie pokocha nigdy więcej

Wściekłość na Marka zamieniła się nagle na żal i smutek. Ula uświadomiła sobie jak ta piosenka przypomina sytuacje jej i Marka.
'A jeśli on mnie naprawde kocha? I chce być ze mną? Bez sensu! Przecież jest z Paulą. Ją kocha. No to po co mnie dręczy? Przecież oddałam mu te weksle. Nie, nie muszę zapomieć o Marku. Nawet gdybym mu wybaczyła nie umiałabym z nim być. Nie miałabym do niego zaufania. A przecież zaufanie to w związku podstawa. Jak zapomnieć o kimś kogo sie tak bardzo kochało. Kurde blaszka! To wszystko jest takie trudne.'
Rozmyślała tak jeszcze przez godzine i zasnęła.
*
Marek spał u Seby. Godzina 8.30.
-Mareeek! Wstawaj! Spóźnimy się do pracy.
-Ja nigdzie nie idę.
-Stary, spieprzyłeś sprawę z Ulą, przynajmniej firmę ratuj. Masz, powinien pasować. (mówiąc to podał Markowi swój garnitur) I wypji to . (tu wskazał na szklanke soku pomidorowego)
-Dzięki Seba.
Marek uwinął się szybko, po 15 minutach byli już w firmie.
Prezes siedział w gabinecie ze swoim przyjacielem, przeglądali jakieś faktury.
Aż tu nagle:
Puk! Puk!
- Proszę. mruknął Marek
We drzwiach ukazała się dziewczyna z długimi brązowymi włosami.
- O co chodzi? - Spytał Seba.
Dziewczyna wyciągneła jakąś fotografię i spytała:
-Gdzie znajde tą dziewczyne?
-Nie przypominam sobie, żeby ona tu pracowała. - powiedział obojętnie Marek.
-Ale ona na pewno tu pracuje. Nazywa się Ula Cieplak.
-To jest Brzyd.. tzn. Ula?! Niemożliwe!!- prawie wykrzyczał Seba.
Rzeczywiście dziewczyna ze zdjęcia wcale nie przypominała Uli.
Nie miała okularów, aparatu na zębach. Była ładnie ubrana i umalowana. Jednym słowem była piękna.
Marek był oszołomiony. Zapytał nieznajomą:
-A pani to właściwie w jakiej sprawie?
-Nazywam się Martyna Adamska. Mam wiadomości o mężu Uli.
-To ona ma męża?!- równocześnie wykrzyczeli Seba z Markiem.

*
Piosenka która została uzyta na potrzeby opowiadania to 'Spacer po niebie' wykonana przez Łukasza Zagrobelnego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz