Marek siedział za biurkiem lecz nie w głowie mu była praca,jego mysli wciąż krążyły wokół Uli.Gdzie mogła zniknąć,tak bardzo za nią tęsknił.Pragnął jej widoku,wciąż potrafił przywołać w pamięci jej śmiech.Zamknął oczy.Wciągnął powietrze jakby wdychał jej zapach.
-Ula...-wyszeptał cicho pragnąc by tu była
Cierpiał,wiedział że ona już mu nie zaufa.Minął miesiąc a ból stawał sie jeszcze większy.Zranił ją tak bardzo...ale przecież to nie tak miało być!!!Mieli być razem!Na zawsze razem!...Zniszczył to jednak,okłamał ją!Nie wiedział tez jak ma się wyplątać ze starego związku,był tchórzem!Odeszła,zabrakło jej cierpliwości by czekać.Odeszła...bez jednego słowa.Uderzył pięścią w biurko i wysyczał wściekle
-Cholerny dureń!Głupi,bezmyslny dureń!
Tak właśnie myslał o sobie,ból jaki czuł po jej stracie rozdzierał mu serce.Tak późno zrozumiał że to miłość,tak wiele czasu stracił.Stracił o wiele więcej...miłość,szczęście i istotę która to wszystko tak ufnie mu ofiarowała.Zerknął na pocztę e-mailową,nadal nic.Nie było nawet maleńkiej wiadomości od Uli.Oparł łokcie o blat i skrył w nich twarz,czuł się tak bezgranicznie nieszczęśliwy.Pukanie do drzwi uprzytomniło mu że czas wrócić do rzeczywistości.
-Proszę-warknął nie podnosząc głowy
-Marek?...
Ten głos przeszył jego ciało jak prąd.Miał wrazenie że śni, sprawił że krew zaczęła żywiej krążyć w jego zyłach.Spojrzał w kierunku drzwi i oniemiał.To była Ula a jednak nie ta sama.Zmieniła się...stała przed nim piękna i elegancka kobieta biznesu.Poczuł się jak małe dziecko bezbronny i taki słaby.Patrzył na nią z takim zdziwieniem że Ula aż się roześmiała
-Dobrze sie czujesz-w jej głosie słychac było troskę
-Ula...jak...jesteś taka piękna-jakał sie zdenerwowany pocierając dłonią czoło
Wolno podniósł sie z fotela i zbliżając do niej wyciagnał rekę.Pragnął dotknąć jej twarzy lecz cofnęła sie o krok do tyłu.Uśmiech zgasł na jego twarzy,dłoń zawisła w powietrzu jak sparalizowana
-Tak jestem inna,zmieniłam się-mocniej zaakcentowała ostatnie słowa
Patrzył w jej oczy w których zobaczył juz tylko obojętność.Zabolało go to bardzo,to nie była jego Ula,ta kobieta była zimna jak lód
-Wróciłam do pracy,chciałam ci tylko zakomunikować że jestem
Patrzył na nią jakby nie rozumiał jej słów
-W razie ważnych spraw wiesz gdzie mnie szukać
Jej głos był taki obcy.Odwróciła się i zanim zdążył zareagować zniknęła.
Stał jeszcze długą chwilę wpatrując się w zamknięte drzwi.Nie wiedział co czuje,był ogłuszony.Wróciła...lecz nie do niego!Te zimne oczy przerażały go,mówiły nie zbliżaj sie do mnie!Gdzie sie podziała cała jego pewność siebie?!Gdzie ten facet który tak doskonale radził sobie z kobietami?!Zabiła go miłość,zmienił się i dobrze wiedział że tamten Marek nigdy już nie wróci.Wlał sobie szklaneczkę koniaku i wychylił do dna,oparł ją o czoło.Chłód szkła dał chwilową ulgę rozpalonej głowie.Musi coś zrobić,nie może pozwolić jej na to by stała się kimś obcym!Czas się otrząsnąć i zacząć działać.Z tą myslą wyszedł z gabinetu.
Bardzo fajny rozdział, czekam na dalsze części z niecierpliwością.Zapraszam też do siebie na www.do-raju-furtki-trzy.blog.onet.pl moja własna wersja historii Uli i Marka:]
OdpowiedzUsuń