Aleks Febo się zakochał. Nie zdawał sobie jeszcze w pełni z tego sprawy, ale taka była prawda. Po spotkaniu z panną Cieplak był bardzo zadowolony. Nie mogło być lepiej. Świetnie się z sobą czuli. Rozumieli się tak, jakby znali się od dawna. Rzeczywistość przerosła nadzieje. Dziewczyna była wspaniała – mądra, dowcipna, piękna i zmysłowa. Niezwykle rzadkie, idealne połączenie. Wiedział już, że nie pozwoli jej zniknąć ze swojego życia. Zrobi wszystko, żeby ją zdobyć i zatrzymać u swojego boku. Byli do siebie trochę podobni. Oboje po nieudanych związkach, wymagający wiele od siebie i partnera. Długo czekał na taką kobietę. Zaczął nawet wątpić, czy istnieje ona w rzeczywistości, a nie tylko w jego fantazjach. Będzie cierpliwy, poczeka na nią tyle, ile będzie trzeba. Nie spał tej nocy. Pogrążał się razem z Ulą w świecie marzeń.
Ula z kolei uspakajała rozszalałe z emocji serce. Bała się rozbudzać w sobie nadzieję, że oto drugi raz w życiu spotkała miłość. Od rozstania z Arturem minęły dwa lata. Czy to dużo, czy mało? Mierząc uczuciem, jakim go darzyła – mało. Rozum nakazywał ostrożność i rozwagę, ale pobudzone serce wyrywało się na wolność. Jedno wiedziała, pierwsze wrażenie, jakie wywarł na niej Aleks, gdy go spotkała pół roku temu, potwierdziło się dzisiaj. Był taki, jaki jej zdaniem powinien być prawdziwy mężczyzna – inteligentny, silny, zdecydowany, stały w uczuciach, a do tego przystojny. Wiedziała, że jej rozsadek nie wygra z uczuciem do Aleksa, cieszyło ją to. Po dzisiejszym spotkaniu miała nadzieję, że są siebie warci. Myśli o nim ukołysały dziewczynę do snu i nie opuściły jej do rana.
Kolejny dzień w biurze nie był łatwy. Ula nie mogła się skupić na pracy. Świadomość, że w każdej chwili może gdzieś go spotkać, nie pomagała jej. Na dodatek Violetta zaczęła być odrobinę podejrzliwa.
- Ula, ULA, mówi się! Chora jesteś, czy się zakochałaś? Gdzie schowałaś notes z telefonami?
- Co? Co mówiłaś? Przepraszam zamyśliłam się.
- Gdzie jest notes? Wszystko dobrze? Wyglądasz jakoś inaczej, oczy ci błyszczą. A co u twojego pana od kwiatów?
- Nic. Dzisiaj nic nie dostałam.
- A powinnaś. – Marek pojawił się nie wiadomo skąd i włączył do rozmowy. Spojrzał w Uli oczy.
- Rzeczywiście błyszczą jak gwiazdy. Skoro cichy wielbiciel cię zaniedbuje, to może kto inny ma szansę? – Mrugnął do niej porozumiewawczo.
- Dzień dobry. Ja do pani Cieplak. – Wszedł kurier, który pamiętał już drogę do biurka Uli, podał jej bukiet czerwonych róż. – Proszę pokwitować.
- A pan znowu tutaj? – Marek był coraz bardziej zazdrosny o asystentkę.
Ula uśmiechnęła się szeroko i podpisała. Widać było jaką przyjemność sprawiły jej otrzymane kwiaty.
Gdy wreszcie została sama, odczytała bilecik – „Dziękuję za wczoraj. Nie mogłem przez Ciebie zasnąć, myślałem i marzyłem. Cierpliwy”. Odpisała mu sms-em – „Piękne kwiaty, jak zawsze. Dziękuję. Ja zasnęłam, ale śniłeś mi się. To był miły sen. Ula”.
Po powrocie do domu zamknęła się w pokoju. Próbowała się skupić, musiała przecież wymyślić sposób, jak załatwić problem kredytu, który wiązał ją z Markiem. Aby zdyscyplinować myśli, pożyczyła sobie od Jaśka grę w strzałki. Do tarczy przymocowała zdjęcie Marka, które wcześniej wydrukowała w tym celu z galerii na firmowej stronie internetowej. Przy okazji zleciała jej mała godzinka na studiowanie zdjęć Aleksa Febo. Celowanie i rzucanie strzałkami prosto w Marka oczy, było bardzo skuteczną metodą. Nie minęły dwie godziny i plan był gotowy. Rzucała jednak dalej, spodobało jej się to zajęcie, tym bardziej, że osiągała coraz lepsze wyniki. Czekała na Maćka, z którym miała omówić swój pomysł.
- Cześć Ula. Ocho, widzę, że masakrujesz Dobrzańskiego. Dobrze ci idzie.
- Cześć. Chcesz spróbować?
- Nie dziękuję. Ja, to musiałbym sobie przyczepić Ryśka. I co, pomogło?
- Pewnie. Siadaj, mam ostatnią. – Celnie umieściła strzałkę pomiędzy pięknymi oczami szefa.
Maciek usiadł. Ula dołączyła do niego.
- Wymyśliłam. Największym problemem jest to, że Pro-S to moja firma. Dlatego proponuję ci przekształcenie jej w spółkę. Bylibyśmy wspólnikami, a ty zostałbyś prezesem. Ja pozostałabym tylko zwykłym udziałowcem. Zaraz możemy spisać umowę, a jutro od rana załatwić sprawy w sądzie. Na tym oczywiście nie koniec. Zamierzam oddać Markowi ten przeklęty weksel i musimy mieć inne zabezpieczenie. Dlatego prezesi Pro-S i Febo& Dobrzański podpiszą umowę o współpracy, zgodnie z którą Pro-S pożyczy FD pieniądze na rozwój i promocję, ze szczególnym uwzględnieniem sponsorowania reprezentacji Polski w piłce nożnej. Kwota pożyczki, to oczywiście tyle ile wzięliśmy z banku i na taki sam okres. FD będzie spłacać pożyczkę w ratach zgodnych z harmonogramami spłat kredytów. Dodatkowo wpiszemy do kontraktu prawo do końcówek wszystkich kolekcji. Oczywiście za zerwanie umowy przewidzimy kary umowne, tak aby FD nie mogło się wycofać. Co o tym myślisz?
- Pomysł jest dobry. Pytanie tylko, czy naprawdę chcesz wejść ze mną w spółkę i czy Marek się zgodzi na takie rozwiązanie?
- Tak Maćku, chcę wejść z tobą w spółkę i ślubuję ci wierność i uczciwość wspólniczą oraz to, że cię nie opuszczę aż do plajty. – Ula śmiała się ze skrupułów przyjaciela.
- No dobrze. A Dobrzański?
- Dobrzański, to niech się cieszy, że to się tak skończy, bo przecież wcale nie musiałabym oddawać mu tego weksla. Mogłabym spokojnie poczekać, aż będzie niewypłacalny i przejąć połowę firmy. O cholera i byłabym wspólniczką Aleksa, byłoby Febo&Cieplak – pomyślała.
- No to w takim razie się zgadzam. – Maciek wyciągnął rękę do Uli. – Wspólniczko.
- Prezesie – odpowiedziała. – Świetnie, myślę, że w ciągu tygodnia uda się nam pozałatwiać wszystko. A potem Marek Dobrzański pozna drugą twarz swojej asystentki. A mogliśmy być przyjaciółmi. Dupek.
Marek, podburzany przez Sebastiana, który wciąż gadał o wekslu i udziałach, oraz zazdrosny o tajemniczego wielbiciela Uli, wciąż próbował zdobyć jej przychylność. Codziennie zapraszał ją na randki, był dla niej przemiły, wykorzystywał każdą okazję, by być blisko niej. Ula jednak konsekwentnie mu odmawiała. Dobrzańskiego bardzo ta sytuacja stresowała. Jeszcze nigdy żadna kobieta tak mu się nie opierała. Odbijało się to niekorzystnie na jego związku z Pauliną. Poświęcał jej coraz mniej czasu, był oschły i obojętny. Czarę goryczy dopełnił fatalny raport, podsumowujący wstępnie wynik finansowy za ubiegły rok. Firma pod rządami Marka radziła sobie coraz gorzej. Oczywiście powodów było kilka, ale największy wpływ na tę marną sytuację miał katastrofalny wynik sprzedaży FD Sportivo.
- Ula widziałaś raport i sprawozdania? Jest źle. Na najbliższym zarządzie Aleks zażąda mojej głowy. – Siedzieli w Marka gabinecie i przeglądali dokumenty.
- Faktycznie źle to wygląda. To wszystko przez światowy kryzys, błędy w realizacji projektu i fatalny czas, jaki przypadł na wprowadzenie tej marki na rynek. Za pół roku może być zupełnie inaczej.
- Tak, to prawda. A gdyby nie twoja pomoc, to byłoby sto razy gorzej. Moja Ula – uśmiechnął się do niej – może jakoś się wybronię. Wiesz co, wpadł mi wczoraj wieczorem do głowy świetny pomysł. Muszę jechać do naszych szwalni i magazynów na kontrolę, pojedziesz ze mną, bo musisz mi pomóc. Zajmie to nam jeden lub dwa dni zależy jak się uda. Nocować będziemy w takim super hotelu spa. Odpoczniemy sobie razem, no wiesz, zabiegi, masaże, basen, sauna. Należy się nam. Ostatnio tyle pracujesz, a ja się czuje taki zestresowany, że właściwie to my musimy tam jechać, dla zdrowia.
- Ale Marek, możesz jechać sam, tak jak zawsze.
- Nie, nie mogę. Nalegam, a właściwie to jest polecenie służbowe. Wyjeżdżamy za trzy dni.
Ula już nic więcej nie powiedziała. Pomyślała sobie, że do tego czasu załatwią z Maćkiem formalności i doszlifują umowę o współpracy FD i Pro-S. Wtedy, podczas tego wyjazdu, pokaże Markowi jaka jest naprawdę, co o nim myśli i co ma mu do zaproponowania.
Marek natomiast postanowił, że podczas wizyty w spa, zrobi wszystko co w jego mocy i zdobędzie w końcu Ulę Cieplak, zapewniając jednocześnie bezpieczeństwo swoim udziałom.
Pojechali wczesnym rankiem. Rzeczywiście odwiedzili dwie szwalnie i jeden magazyn. Kontrole ograniczyły się do wypicia kawy z kierownikami i zlecenia skserowania odpowiednich papierów. Uwinęli się do obiadu, który zjedli w drodze na Mazury. Przybyli na miejsce około szesnastej. Czekały na nich pokoje. Marek zarezerwował im dwie sąsiadujące jedynki. Hotel był położony w lesie, nad jeziorem.
- I co, jak ci się podoba? – zapytał Marek.
- Pięknie tu. Śliczna okolica. Ośrodek wydaje się bardzo nowoczesny, a mój pokój jest bardzo wygodny.
- No to się cieszę. Co chcesz robić przed kolacją?
- Nie mam pojęcia. A ty?
- Myślę, że na początek pójdziemy na masaże, a potem na basen. Co ty na to?
- Ale tak razem na te masaże mamy iść? – Ula wyraziła sprzeciw.
- Szkoda, ale nie. Spotkamy się na basenie.
Masaż był bardzo miły i rozluźnił Ulę. Na basenie natomiast dziewczyna mogła podziwiać kunszt pływacki Marka, który prężył przed nią każdy mięsień. Z kolei Ula w stroju kąpielowym i bez okularów zrobiła na Marku piorunujące wrażenie. Bardzo chciał patrzeć na jej twarz, gdy dzielili się wrażeniami, ale wzrok uciekał mu wciąż na jej pełny biust i kuszące biodra. Podobało mu się, że potrafi czerpać radość z pływania, skakania do wody i zjeżdżania z ogromnej zjeżdżalni. Wspólnie skorzystali też z jacuzzi. Po basenie musieli wrócić do pokoi, aby przygotować się do kolacji.
Zjedli w restauracji, a potem Marek namówił Ulę na wizytę w tak zwanym piekiełku i barze. Tu właśnie postanowił przejść do zasadniczej części swojego planu. Na początek wypili po drinku i poszli tańczyć. Głośna muzyka nie sprzyjała konwersacji, ale Marek nie narzekał. Większość kawałków była wolna i nadawały się idealnie do zmysłowej mowy ciała. Przytulał Ulę, błądził dłońmi po jej talii i plecach, robił nawet wycieczki w stronę bioder. Zupełnie nie myślał o firmie i kłopotach. Ula zaprzątała 100 % jego uwagi. Jednak nie był do końca zadowolony, bo dziewczyna, co prawda, nie opędzała się od niego, jak od natrętnej muchy, ale nie udawało mu się wykrzesać z niej zaangażowania. Po kilku tańcach wrócili do baru.
- Fajnie tańczysz. Nie mieliśmy wcześniej okazji tańczyć razem, prawda?
- Tak, ale może już pójdziemy?
- Dokąd? Na spacer jest za zimno. Chyba, że do minie. Co ty na to?
- Nic. Myślałam raczej, że ja pójdę do siebie, a ty do siebie.
- Ależ wykluczone. Ula wyluzuj się, jest tak miło. Przecież trochę zabawy jeszcze nikomu nie zaszkodziło. – Marek pomyślał, że skoro dotychczasowe sposoby działają raczej marnie, to może pomocny okaże się alkohol. Kupił im kolejne drinki.
Ula świetnie rozumiała do czego Marek próbuje doprowadzić. Jednak, gotowy jest pójść z Brzydulą na całość, myśląc, że w ten sposób zdobędzie jej uczucia. Jest gotowy na wszystko, żeby kontrolować sytuację. W tej chwili zadzwonił telefon Marka, przeprosił ją na chwilę. Wtedy Ula zagadnęła barmana.
- Mam do pana prośbę.
- Słucham – mężczyzna przyjrzał się uważnie dziwnie wyglądającej dziewczynie.
- Jak pan widzi, mój towarzysz nie wylewa za kołnierz. Posiedzimy u pana jeszcze trochę, ale pod warunkiem, że do moich drinków nie będzie pan wlewał alkoholu, tylko sam sok lub tonik. Za to do drinków mojego kolegi może pan wlewać procenty podwójnie, oczywiście zależy, co zamówi. Zgoda?
- No nie wiem.
- Proszę – wsunęła mu w rękę banknot.
- Zgoda.
Marek wrócił po chwili.
- To był Seba. Już nikt nam nie będzie przeszkadzał, bo wyłączyłem telefon. O widzę, że barman się postarał, co pijesz?
- Gin z tonikiem, tu jest dla ciebie – uniosła szklaneczkę. – To w takim razie za nas.
Markowi oczy rozbłysły na taki toast. Przyjął go bowiem za zgodę na zbliżenie. Dalej poszło już łatwo. Ula przedłużała ich pobyt w barze. Uparła się aby popróbować różnych drinków. Po pięciu wzmocnionych kolejkach Marek miał dosyć. Był kompletnie pijany. Ula była pewna, że jutro nic nie będzie pamiętał.
- Ula, kochanie, jaka ty jesteś piękna, jakie masz oczy….usta. – Próbował ją pocałować, ale Ula zgrabnie się wywinęła.
– A twoja figura, to po prostu marzenie, te wszystkie…. No po prostu uwielbiam cię. – Tym razem próbował złapać ją za kolano i o mało nie spadł ze stołka.
- Marku chodź, już pójdziemy.
Ula postanowiła odprowadzić szefa do pokoju. Gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, Marek zaczął ją gorąco całować. Próbował zdjąć jej bluzkę. Trudno było wyrwać się z jego objęć, ale w końcu udało się.
- Marek, może weźmiesz prysznic? Mówiąc szczerze śmierdzisz alkoholem.
- O przepraszam. Oczywiście masz rację zaraz wracam.
Gdy Marek się kąpał, Ula uciekła do siebie. Po kilkunastu minutach Marek zaczął dobijać się do jej drzwi.
- Marek przestań, idź spać.
- Nie, miałaś na mnie czekać, jak możesz mnie tak zostawiać. Otwórz ULA!!! – Krzyczał na całe gardło.
- Ciszej, zaraz otworzę, muszę się ubrać. – Ula szukała nerwowo sposobu na spacyfikowanie kochasia. Nagle przypomniała sobie o środkach nasennych, które miała w torbie. Włożyła je do kieszeni szlafroka. Złapała jeszcze dwie małpki z podręcznej lodówki. Otworzyła drzwi. Marek stał za nimi w samym ręczniku na biodrach.
- Po co te krzyki, zobacz co mam. Idziemy do ciebie. – Marek znowu zapatrzył się na Uli dekolt i grzecznie poszedł za nią.
W pokoju przytulił się do dziewczyny.
- Już myślałem, że zmieniłaś zdanie. Chodź już wreszcie do mnie, nie uciekaj. Doprowadzasz mnie do szaleństwa.
- Tak, jeszcze tylko toast za tę niezapomnianą noc. Wskakuj do łóżka zaraz przyjdę.
Szybko nalała drinki do szklanek. Do markowej wrzuciła tabletkę nasenną i zamieszała.
Przyszła do niego do łóżka, usiadła obok i podała mu drinka. Wypili. Marek nie czekał ani chwili dłużej. Zaczął rozwiązywać szlafroczek Uli, pod nim miała tylko bieliznę. Ręcznik zsunął mu się z bioder.
- Jesteś taka gorąca – szepnął… i zasnął.
- Wreszcie – westchnęła z ulgą. – Dobranoc prezesie. Jutro poznasz Ulę Cieplak.
Wstała z łóżka i poszła do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz