Get your own Digital Clock

wtorek, 1 września 2009

"Brzydula vs. playboy" - ROZDZIAŁ VI - KONTRAKT Z REPREZENTACJĄ - BEZCENNE - wg Iwony

- Ula, jakie cudne kwiaty. Od kogo dostałaś? – Violetta nie mogła przeżyć, że na jej biurku nie ma bukietu.
- Nie wiem. To chyba jakaś pomyłka – odpowiedziała Ula.
- Poszukaj bileciku. No dalej, na co czekasz? Nie gap się na nie jak sroka na malowane wrota.
- Nie ma bileciku. To chyba jakiś żart.
- Cześć dziewczyny. O, Ula widzę, że masz jakiegoś cichego wielbiciela. Nie znałem cię od tej strony. – Do rozmowy włączył się Dobrzański, który właśnie przyszedł do biura i z zainteresowaniem przysłuchiwał się ciekawskiej Violce i najwyraźniej zakłopotanej Uli.
- Nie mam żadnego cichego ani głośnego wielbiciela, ślepego też nie. To musi być jakaś pomyłka lub żart. Ty Marku nie masz z tym czegoś wspólnego?
- Ja nie, chociaż właściwie chyba powinienem, w podzięce za twoje wysiłki aby FD Sportivo ujrzało światło dzienne i miało dobrą prasę.
- No widzicie, Ulka masz jakiegoś amatora…. – zaczęła Violka.
- Adoratora – poprawił ją Marek ze śmiechem.
- Amatora czy adoratora, co za różnica, ważne, że sponsora i do tego romantycznego. Bo wiecie ten mój bramkarz to od razu się za strzelanie goli brał, jak jakiś napastnik.
- A właśnie Violetta, nie zapomniałaś nam czasem czegoś przekazać po twoich ostatnich hotelowych występach z reprezentacją Polski w piłce nożnej. Nazwisko Zarzycki coś ci mówi? Bo wydzwania do mnie od wczoraj i twierdzi, że łączą nas jakieś interesy i świetlana przyszłość.
- No wiesz Mareczku, nie chciałam się chwalić przedwcześnie, ale upolowałam dla nas żyłę złota. Wyimprezowałam świetny kontrakt. Maryś przygotował umowę, a ty musisz tylko podpisać.
- Violetta! Co ty znowu namieszałaś? Do mnie proszę i wszystko po kolei opowiedzieć. Ja przez ciebie wyłysieję i osiwieję, albo na odwrót.

Ula nie miała pojęcia komu zawdzięcza miłą, lecz kłopotliwą niespodziankę. Nie podejrzewała nikogo, a już z pewnością nie Aleksa Febo. Ten z kolei biedził się nad zrozumieniem, o co może chodzić Uli Cieplak? Miał nadzieję, że dobrze dedukuje uważając, że udawanie Brzyduli to zasłona dymna przed atakiem wroga, czyli w tym wypadku Marka. Przemawiały za tym: znajomość z Kamińską, złe doświadczenia z bogatymi przystojniakami oraz molestowaniem w poprzedniej pracy. Aleks był pewien, że zatrudniając się w Febo&Dobrzański bez kamuflażu, Ula w ciągu pięciu minut znalazłaby się na celowniku Marka i musiała zdawać sobie z tego sprawę. Skoro jednak podjęła tu pracę, to z pewnością po to, by Markowi coś udowodnić. Podejrzewał, że może chodzić tylko i wyłącznie o babską vendettę. Lubił za to Ulę jeszcze bardziej. Tylko dlaczego to tak długo trwa? Przecież było już kilka świetnych okazji aby Dobrzański leżał na deskach i błagał o litość. Chyba, że pierwotny plan uległ zmianie, bo znów zadziałał urok prezesa Dobrzańskiego. Byłaby to niepowetowana strata. Niestety nie było sposobu aby się tego dowiedzieć. Mógł ujawnić Uli wprost swoją wiedzę i podejrzenia, lecz bał się, że spłoszy dziewczynę. Było to zbyt ryzykowne. Na razie, zdecydował się na obserwację i adorowanie dziewczyny z ukrycia. Ciekawy był jak potoczy się ta gra. Czy Ula pokaże w końcu pazurki, czy odda Markowi serce. Innego rozwiązania nie dostrzegał. Tymczasem próbował odgadywać jej nastroje. Najczęściej udawało mu się doganiać ją rano w windzie, bo ustalił jakim autobusem najczęściej jeździ do pracy. Czasami znajdywał jakiś pretekst aby zajść do sekretariatu. W ostateczności wpadał do bufetu podczas przerwy kawowej Uli. Dbał o to aby nie domyśliła się, że traktuje ją w sposób szczególny i starał się dyskretnie zorientować czy ma udany dzień, czy może jest smutna. W tym drugim przypadku pannę Cieplak niezwłocznie odwiedzał kurier z kwiatami, czekoladkami lub krówkami. Ulę te sytuacje niezmiennie wprawiały w zakłopotanie, ale jednocześnie miło głaskały jej romantyczną naturę, leczyły serce i złe nastroje.

W ciągu kolejnych dni firma żyła dwiema sensacjami: Brzydulą i jej tajemniczym wielbicielem oraz sławnym, jak FD długie i szerokie, kontraktem z reprezentacją.

Tylko dwie osoby rozumiały, że ten nieszczęsny, wyimprezowany przez postrzeloną Violkę kontrakt, to w rzeczywistości stryczek dla firmy. Ula z Markiem starali się dyskretnie wycofać z obietnic Kubasińskiej, ale w efekcie niefortunnego rozgłosu wokół tej sprawy stało się to bardzo trudne. Zrobili co się dało aby ograniczyć koszty, nie na wiele się to zdało. Liczyli na pomoc ze strony Start Sportu, ale niet Lwa Korzyńskiego skończyło sprawę. Wobec braku najmniejszych szans na wyjście chociażby na zero, postanowili definitywnie wycofać się z tego biznesu. Niestety na przeszkodzie temu stanęły oczekiwania Krzysztofa Dobrzańskiego wobec syna. Wmawiał Markowi, że problemem jest tu jego brak odwagi i chęci współpracy z Aleksem. Takie argumenty powodowały u niego poczucie winy i bezsilność. Był bliski rezygnacji z funkcji prezesa. Było to niesprawiedliwe i budziło sprzeciw Uli. Nagle drugorzędne dla niej stało się odegranie na Marku. Czuła się wtedy tylko i wyłącznie jego przyjaciółką i bardzo chciała mu pomóc.
- Marek, ale przecież rozumiesz, że twój ojciec nie ma racji. Gdyby był na twoim miejscu, też by odpuścił. – Ula próbowała tłumaczyć Markowi, co jej zdaniem, powinien zrobić.
- No właśnie, ale on oczekuje ode mnie, że będę lepszy od niego. – Dobrzański nie dawał za wygraną.
- Oczekuje cudu. To jest ekonomia, a nie czary. Nie daj sobą manipulować. Musisz być twardy, nie dawać się podpuścić Aleksowi. Ojciec teraz będzie miał do ciebie żal, ale z czasem zrozumie.
- Nie każdy ma takiego ojca jak ty. Mój nie zrozumie. Jak sobie coś wbije do głowy to koniec. Ula wymyśl coś, żeby mnie uratować, bo inaczej będę zmuszony złożyć rezygnację.
- Marek, zastanów się, co jest dla ciebie, jako prezesa FD, naprawdę ważne. To żeby nie zawieść ojca, to żeby nie dać Aleksowi satysfakcji, czy to żeby twoja firma przetrwała, rozwijała się nawet powoli ale bezpiecznie. Dobry biznesmen nie może kierować się osobistymi względami w tak trudnej sytuacji.
- Ula zrozum, mój ojciec jest chory. Nie mogę go dobijać, nie teraz. Muszę wejść w ten cholerny kontrakt, nawet jeżeli będzie to mój ostatni. – Marek nie dał się przekonać.
- Źle robisz. Ale dobrze, pomogę ci jak potrafię. Może się uda, a jeśli nie, to będziesz musiał znaleźć sobie nowe źródło utrzymania. Ja zresztą też. A tak w ogóle, to myślałeś kiedyś o tym, co mógłbyś robić, gdybyś nie prowadził Febo&Dobrzański. W czym byś się dobrze czuł? Zakładam, że na karierę kierowcy Formuły1, tenisisty i modela już jesteś za stary. Mógłbyś być kiperem lub łowcą talentów dla agencji reklamowych. Jak myślisz?
- Niezłe, niezłe. Jak byłem mały to rzeczywiście marzyłem, żeby zostać sportowcem, ale nie pozwolili mi. Wiesz, że nie wiem, co mógłbym robić, w czym tak naprawdę jestem dobry. To straszne.
- A giełda? – podsunęła mu pomysł.
- Nie, to nudy. To dla Aleksa. – Marek skrzywił się na samą myśl.
- No tak, ty to tylko imprezy i kluby nocne, a w dzień sportowe. – Ula pokiwała głową z rezygnacją.
- To jest myśl, Ula jesteś genialna. Otworzę kiedyś klub, ale taki super, całodzienny. Wiesz, z jednej strony restauracja i ekskluzywny klub nocny, a z drugiej klub sportowy, siłownia, fitness. Fajne, skoro ja mógłbym z takiego miejsca nie wychodzić przez 24 godziny, to myślę, że znalazłoby się więcej takich facetów jak ja. A właściwie nie tylko facetów. To byłoby miejsce przyjazne dla wszystkich, kobiet również. Co ty na to?
- Ciekawe, w twoim stylu. Ale kto wie może to by się udało. Azyl dla snobów. No cóż, każdy chce żyć.
- Fajnie pomarzyć, ale mówiłaś, że masz jakiś pomysł – przypomniał sobie Dobrzański.
- Myślałam o kolejnym kredycie, z którego zapłaciłbyś tę karę umowną. W moim banku proponowali mi skorzystanie z preferencyjnej oferty. Pro-S to dobry klient i dostałabym naprawdę korzystne oprocentowanie.
- Powrót tajemniczej inwestorki. Ula chciałbym, ale nie mogę. Co będzie jak nie będę w stanie spłacać tego kredytu? Jesteś cudowna, ale nie mogę cię narażać.
- Pomyśl o tym. Może coś ci przyjdzie do głowy. Moja oferta jest poważna i przemyślana.
- Ula czemu to robisz, czemu mi pomagasz, ryzykując własną firmę, a nawet więcej?
- To skomplikowane, długo by mówić. Kiedyś wszystko ci wyjaśnię. Po prostu cię lubię, nie przypuszczałam, że mogłabym zaprzyjaźnić się z kimś takim jak ty. Nadal uważam, że lepiej byś zrobił rezygnując z tego kontraktu, ale jeżeli to jest niemożliwe, to chcę ci pomóc, jak przyjaciel przyjacielowi. Kiedyś mi się zrewanżujesz.
- Wiesz, że do tej pory tylko Sebę uważałem za mojego przyjaciela, ale on nie byłby w stanie postąpić tak jak ty, zresztą nie pierwszy raz. Jesteś niezwykła, a ja jestem szczęściarzem, że los mi cię zesłał.
- Tak, obyś nigdy nie zmienił zdania. Marek cokolwiek się kiedyś stanie, to pamiętaj o tej rozmowie.
- Kusi mnie, żeby skorzystać z twojej propozycji. Żebym tylko miał cokolwiek, co mógłbym ci dać jako zabezpieczenie – powiedział i zamyślił się.
Ula pogrążyła się w niewesołych myślach. Co jej przyjaciel powie za jakiś czas, kiedy się dowie, że jest oszustką. Kiedyś przecież trzeba będzie z tym wszystkim skończyć.
- Wiesz co, jest coś. Właśnie przyszło mi do głowy co ci dać. Rodzice przekazali mi niedawno swoje udziały w firmie, dam ci je jako zabezpieczenie kredytu. Tylko wtedy nasza cicha spółka będzie mogła powstać.
- No nie wiem. Jesteś w stanie tak mi zaufać?
- Tak, tobie tak, jesteśmy przyjaciółmi – powiedział patrząc jej w oczy.
- Zgoda.

Ula podpisała umowę, pieniądze przekazała Markowi. On z kolei wystawił odpowiedni weksel i dał jej jako zabezpieczenie. Kontrakt z reprezentacją mógł zostać zawarty bez dalszej zwłoki. Był wieczór, kiedy Marek w towarzystwie Seby świętował ugaszenie kolejnego pożaru w swojej firmie.
- Ty to masz fart. Jesteś po prostu w czepku urodzony – powiedział Seba wznosząc toast.
- No, a największe moje szczęście nazywa się Ula Cieplak. Seba zostałeś zdetronizowany. To Ula jest moim najlepszym przyjacielem. Za Ulę Cieplak – odpowiedział mu unosząc szklaneczkę.
- Tak? Jak możesz, będę płakał. A tak poważnie, to co się stało, że tak ją wielbisz.
- To Ula mi pomogła, jest moją tajemniczą inwestorką, moim przyjacielem. Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy.
- No wiem, że wzięła dla ciebie kiedyś kredyt. Znowu to zrobiła? – Sebie nie mieściło się to w głowie.
- No tak. Dlatego jeszcze jestem prezesem. – Marek nie krył radości.
- I co, tak na ładne oczy dostałeś tę kasę? Coś kręcisz stary.
- No nie na ładne oczy. Nie tym razem. Dałem jej porządne zabezpieczenie. Wystawiłem jej weksel na moje udziały w FD. – Marek spojrzał na Sebę, który prawie spadłe stołka.
- Odbiło ci? Przecież ona może przejąć firmę. Już po tobie. Po mnie też. – Sebastian był przerażony wyjaśnieniem Marka.
- Co ty za bzdury wygadujesz? Ula nie jest taka. Zrobiła to, bo mnie lubi i uważa za swojego przyjaciela.
- Zwariowałeś, jak długo ją znasz? Pół roku. Przyszła znikąd i tak samo może zniknąć, razem z połową twojej firmy. Nic o niej nie wiesz.
- Nie znasz jej tak jak ja. To uczciwa dziewczyna. Pomaga mi bezinteresownie. – Marek próbował tłumaczyć.
- Czy ty siebie słyszysz? Ona cię zaczarowała. Stary jeżeli ona tego nie wykorzysta sama, to powie o tym komuś ze swojego otoczenia i tyle będziesz widział te swoje udziały. Żeby to chociaż była twoja dziewczyna, ktoś kto ciebie kocha, to bym zrozumiał.
- Akurat moja dziewczyna. Nawet moja narzeczona się na mnie wypięła, kiedy trzeba było zastawić dom.
- Marek to jest rozwiązanie. Przyjaźnicie się, okej. To idealna podstawa do czegoś więcej. Ona musi się w tobie zakochać. Wtedy będziesz miał na oku swój interes, znaczy swoje udziały. – Seba był dumny ze swojego polotu i inteligencji.
- Nie, nie mógłbym tego zrobić.
- No wiem, nie będzie łatwo, to w końcu Brzydula, ale teraz już nie masz wyjścia. Musisz w to wejść. Niedługo święta, prezenty, świąteczny nastrój. Przecież nie musisz z nią iść do łóżka, takiej jak ona wystarczy kilka całusów, romantycznych spotkań. Zobaczysz dasz radę. Pomogę ci, na kumpla możesz liczyć.
Marek nic nie powiedział, ale ziarno niepewności zostało zasiane i padło na żyzną glebę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz