Marek otworzył oczy,poświata księżyca otaczała łóżko na którym spał.Zastanawiał się gdzie jest to nie było przecież jego mieszkanie.Poczuł,że ktoś jest tuż obok.Ten zapach odurzał go i sprawiał,że serce biło jak oszalałe.
- Ula - wyszeptał jak modlitwę
Odwrócił głowę i zobaczył ją,spała a na jej twarzy widać było błogość.Wyciągnął rękę i delikatnie odsunął kosmyk włosów ze spoconego czoła oparł sie na łokciu by patrzeć na uśpioną cudowną kobietę.Nie mógł się oprzeć,delikatnie zbliżył twarz do jej twarzy i musnął ustami jej usta.Dreszcz przeszył jego ciało.Była tu a wiec mu wybaczyła i kocha go.Jak cudowna była ta świadomość.Zbliżył się jeszcze raz by delikatnie smakować jej wargi.Była dla niego ambrozją,nektarem bogów,wpijał się coraz mocniej i nagle poczuł,że odpowiada mu pocałunkiem na pocałunek
-O boże Ula jak ja marzyłem o tej chwili-drzał wypowiadając te słowa
-Ja też...bardzo-wyszeptała
Otoczył ją ramionami i przytulił do siebie.Szczęście prawie rozdzierało jego pierś.Ula,jego marzenie i miłość.Jego Ula jest tu i teraz!
-Kochaj się ze mną…-zapraszała szeptem
Jak oszalały zaczął całował jej ciało,znał każdy jego skrawek lecz teraz czuł jakby odkrywał je na nowo.Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.Zapraszała go swoim ciepłem a jej dłonie uspokajająco gładziły mu plecy.Nie mógł dłużej się opierać.Uchyliła mu niebo więc podążał tą drogą ku spełnieniu.Ich ciała nienasycone,spragnione bliskości tańczyły,tuliły i pożądały siebie na wzajem.Słyszał jej głos szepczący mu w ucho słodkie słowa miłości.Tak bardzo ją kochał!Tak bardzo,że to aż bolało.Czuł jakby jego serce nie było w stanie pomieścić więcej.
-Ula...najdroższa...kocham cię… tak bardzo...
-Wiem -szeptała-nie przestawaj...kochaj mnie
Jak cyklon ich uczucia dały upust wszystkim pragnieniom.Kiedy już opadli z sił spojrzał na nią tak tęsknym spojrzeniem,że aż pieszczotliwie pogładziła go po twarzy
-Nie smuć się ukochany -jej głos był dla niego najpiękniejszą muzyką
-Umierałem teskniąc za tobą,nic już nie miało sensu.Tylko ty możesz przywrócić mi szczęście.Powiedz,że mi wybaczyłaś...proszę.Powiedz,że nic już nas nie rozdzieli-błagał
-Marek!
Ten głos był jak zgrzyt
-Marek!
Rozejrzał się nie wiedząc co to za głos
-Marek obudź sie musimy porozmawiać!
Otworzył oczy.Był we własnym łóżku,ujrzał nie Ulę a pochyloną nad nim Helenę
-Synu obudź się ,musimy poważnie porozmawiać
-Nieeeeeeee!!!-wydarł się z jego gardła przeraźliwy krzyk
-Boże! Nieeee...-zakrył twarz dłońmi i rozpłakał się głośno.
Tłumiony żal,bół i rozczarowanie po przebudzeniu dały upust łzom.
Szlochał jak małe dziecko w ramionach matki która tuliła go nie wiedząc co się z nim dzieje
-Mareczku co się stało,powiedz mi synu!-jej głos rwał się,widząc jego rozpacz nie potrafiła ukryć współczucia
-Mamo ona odeszła...na zawsze odeszła!-łkał
-Kto?Paulina?
-Nie!-wrzasnął aż ją przeraził-Ula... mamo moja Ula.Cudowna istota którą zraniłem,skrzywdziłem.Kocham ją mamo,tak bardzo ją kocham!Nie potrafie bez niej żyć… mamo!-jeszcze nigdy Helena nie widziała Marka w takim stanie.Nie rozumiała nic ale wiedziała jedno,jej syn cierpiał i miało to coś wspólnego z Urszulą Cieplak.Musiała dowiedzieć się o co chodzi,lecz nie teraz.Teraz musiała ukoić bół syna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz