Get your own Digital Clock

niedziela, 27 września 2009

"Wybacz mi..." cz.5 wg Małgośki

Marek otworzył oczy,poświata księżyca otaczała łóżko na którym spał.Zastanawiał się gdzie jest to nie było przecież jego mieszkanie.Poczuł,że ktoś jest tuż obok.Ten zapach odurzał go i sprawiał,że serce biło jak oszalałe.

- Ula - wyszeptał jak modlitwę

Odwrócił głowę i zobaczył ją,spała a na jej twarzy widać było błogość.Wyciągnął rękę i delikatnie odsunął kosmyk włosów ze spoconego czoła oparł sie na łokciu by patrzeć na uśpioną cudowną kobietę.Nie mógł się oprzeć,delikatnie zbliżył twarz do jej twarzy i musnął ustami jej usta.Dreszcz przeszył jego ciało.Była tu a wiec mu wybaczyła i kocha go.Jak cudowna była ta świadomość.Zbliżył się jeszcze raz by delikatnie smakować jej wargi.Była dla niego ambrozją,nektarem bogów,wpijał się coraz mocniej i nagle poczuł,że odpowiada mu pocałunkiem na pocałunek

-O boże Ula jak ja marzyłem o tej chwili-drzał wypowiadając te słowa

-Ja też...bardzo-wyszeptała

Otoczył ją ramionami i przytulił do siebie.Szczęście prawie rozdzierało jego pierś.Ula,jego marzenie i miłość.Jego Ula jest tu i teraz!

-Kochaj się ze mną…-zapraszała szeptem

Jak oszalały zaczął całował jej ciało,znał każdy jego skrawek lecz teraz czuł jakby odkrywał je na nowo.Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście.Zapraszała go swoim ciepłem a jej dłonie uspokajająco gładziły mu plecy.Nie mógł dłużej się opierać.Uchyliła mu niebo więc podążał tą drogą ku spełnieniu.Ich ciała nienasycone,spragnione bliskości tańczyły,tuliły i pożądały siebie na wzajem.Słyszał jej głos szepczący mu w ucho słodkie słowa miłości.Tak bardzo ją kochał!Tak bardzo,że to aż bolało.Czuł jakby jego serce nie było w stanie pomieścić więcej.

-Ula...najdroższa...kocham cię tak bardzo...

-Wiem -szeptała-nie przestawaj...kochaj mnie

Jak cyklon ich uczucia dały upust wszystkim pragnieniom.Kiedy już opadli z sił spojrzał na nią tak tęsknym spojrzeniem,że aż pieszczotliwie pogładziła go po twarzy

-Nie smuć się ukochany -jej głos był dla niego najpiękniejszą muzyką

-Umierałem teskniąc za tobą,nic już nie miało sensu.Tylko ty możesz przywrócić mi szczęście.Powiedz,że mi wybaczyłaś...proszę.Powiedz,że nic już nas nie rozdzieli-błagał

-Marek!

Ten głos był jak zgrzyt

-Marek!

Rozejrzał się nie wiedząc co to za głos

-Marek obudź sie musimy porozmawiać!

Otworzył oczy.Był we własnym łóżku,ujrzał nie Ulę a pochyloną nad nim Helenę

-Synu obudź się ,musimy poważnie porozmawiać

-Nieeeeeeee!!!-wydarł się z jego gardła przeraźliwy krzyk

-Boże! Nieeee...-zakrył twarz dłońmi i rozpłakał się głośno.

Tłumiony żal,bół i rozczarowanie po przebudzeniu dały upust łzom.

Szlochał jak małe dziecko w ramionach matki która tuliła go nie wiedząc co się z nim dzieje

-Mareczku co się stało,powiedz mi synu!-jej głos rwał się,widząc jego rozpacz nie potrafiła ukryć współczucia

-Mamo ona odeszła...na zawsze odeszła!-łkał

-Kto?Paulina?

-Nie!-wrzasnął aż ją przeraził-Ula... mamo moja Ula.Cudowna istota którą zraniłem,skrzywdziłem.Kocham ją mamo,tak bardzo ją kocham!Nie potrafie bez niej żyć… mamo!-jeszcze nigdy Helena nie widziała Marka w takim stanie.Nie rozumiała nic ale wiedziała jedno,jej syn cierpiał i miało to coś wspólnego z Urszulą Cieplak.Musiała dowiedzieć się o co chodzi,lecz nie teraz.Teraz musiała ukoić bół syna.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz