Get your own Digital Clock

środa, 30 września 2009

Opowiadanko Myszonicy 21 cz. - 30 cz.

21.


Marek siedział w palmiarni. Nie potrafił wysiedzieć w firmie, to co dzisiaj się wydarzyło to musiał byc jakiś głupi koszmar. Nie potrafił się pogodzic z faktem że właśnie ten człowiek miał go zastąpić. Że właśnie on ma to wszystko czego Marek tak pragnął a jak za sprawą niewidzialnej wiedżmy stracił.
Tak chochliki miały teraz ubał. Mogły się śmiać dowoli z tego jaki był głupi i z jaką łatwością oddał wszystko co było istotne i ważne. Miał ochote płakać jednak nie pozwalała mu na to męska duma. Cała wojna rozgrywała się w środku. w jego sercu. w jego duszy. Wiedział że nie powinien tu przychodzić, z tymi cudownymi wspomnieniami przychodził ból i tęsknota za Ulą. Te chwile mimo że same w sobie takie proste to były cudowne. Były wszystkim czego teraz pragnął, d czego tak tęsknił. Wszystko co w swoim życiu przeżywał było bezwartościowe, teraz zdawał sobie z tego sprawę. To Ula potrafiła sprawić że najprostsze rzeczy były ogromnym wydarzeniem. Walentynki razem Ulą w palmarni przy lampce szampana były o niebo lepsze niż te spędzone w najdroższej restauracji choćby w Paryżu. Nie ważne było miejsce, kiedy ona była w pobliżu nic się nie liczyło. Czuł się jakby wlaśnie zdobywał szczyt najwyższej góry, serce trzepało skrzydłami miłości ze szczęścia a żołądek na sam jej widok podchodził do gardła. Rozum odpływał w dalekie podróże. Nic się nie liczyło. Nic, w zupełności. Nie zwracał uwagi na to że wszyscy dookoła się śmiali. To on powinien śmiac z nich że sa na tyle ślepi że nie dostrzegali w jego Uli tego wewnętrznego piękna. Teraz każdy patrzył na nią z podziwem a wcześniej? Ile obelg musiała znieść? Różnie była nazywana. Przeciesz ona nie jest brzydulą!!!- krzyknął nie potrafiąc ukryć swojego cierpienia.- ona jest moją cudowna Ulą, najcudowniejszą , najpiękniejszą, najdelikatniejszą jak płatki róży..- powiedział cichutko i zaszlochał z nadmiaru buzujących w nim emocji.


22.


Ula siedziała wygodnie w fotelu ogrodowym odpoczywając, Maciek wszystko pozałatwiał. Wszystko według jej planu. Mineły już dwa miesiące odkąd wróciła do
Polski. Nie mogła już występowac w sesjach promujących ubrania. Póki co zwolniła tempo. Wiedziała że nadszedł czas na dokończenie innych spraw.
Maciek zrobił wstęp teraz kolej na nią. Jasiek ubrany w garnitur czekał już na nią. Nie mogła się napatrzeć na swojego brata. Tak wydoroślał. Była z niego dumna.
Mama także by była.Miała nadzieję że ze swojego szkraba także kiedyś będzie miała okazję. Ruszyła powolnym krokiem w stronę brata. Jasiek zrobil prawo jazdy i jak lubił mówić miał wypasioną brykę.
Na szczęście mając na uwadze jej stan nie jeżdził z nią szybko. Wsiadła do samochodu i zatopiła się w miękkim fotelu. Jaś zamknął jej drzwi i szybko przebiegł żeby usiąść za kierownicą.
Momentalnie wspomnienia wróciły. Tylko jeszcze jedna osobą tak ją traktowała. Wtedy odbierała to za oznaki miłości, oddania i szacunku dla niej teraz wiedziała że były to pokazy błazna
ktory musiał publike bawić żeby za szybko nie uciekła z pod namiotu cyrkowego. Jechali do F&D. Bardzo bała się tej wizyty. Nie bez przyczyny tak dlugo z nią zwlekała.
Nie wiedziała jak zareaguje na widok Marka, jak on zareaguje na jej widok. Jak zareaguje Paula? czy ona o wszystkim wie? Nie wiedziała jak to przetrzyma.
Najboleśniejsze z tego wszystkiego jednak będzie ujrzec na jego palcu obrączkę. Być może brzuch Pauli także będzie już zaokraglony. Te wszystkie dylematy,
cala ta aura tajemniczości co do dzisiejszego dnia nie wpływała dobrze na jej nastrój. Była podirytowana faktem że musi przekroczyć jeszcze raz progi tej firmy.
Jeszcze tak nie dawno oddała by wszystko by móc siedzieć za swoim biureczkiem i poprostu wypelniać swoje obowiązki. Teraz nie wyobrażałaby sobie tego. Każdy kąt tej firmy przypominał jej będzie konkretne sytuacje.
Nie potrafiła się torturować. Nie teraz, nie dzisiaj.
-Jesteś gotowa?
-Tak, chodżmy
-Ula wiesz że nie musisz tego robić?- Jasiek zapytał dla pewności po raz ostatni- Ja to zrozumiem, zresztą wszyscy to zrozumieją
-Jasiu no chodźmy, trzeba się w koncu z tym zmierzyć- Odkąd dowiedzieli się że jest w ciąży byli bardzo opiekuńczy.
Ojcu jedynie bardzo ciężko było przełknąć fakt że Marek potrafił się tak dobrze bawić kosztem jego córki.
Cały tata zawsze był szczery i mówił prawdę nawet tą najbardziej bolesną i tak też wychowywał całą trójkę. Niestety ludzie z różnych rodzin wychodzą i
różne zwyczaje z nich wynoszą. Tak jak i w tym przypadku. Wysiadła z samochodu i czekała aż Jasiek weźmie ją pod ręke. Czuła się nie swojo,
jak pierwszoklasista który idzie nieświadomy swego losu pierwszy dzień do szkoły. Oparcie brata było jej bardzo potrzebne bo wiedziała że jak tylko otworzy
drzwi F&D i wejdzie do środka nie będzie owrotu a swoje rany po starciu zwłaszcza z jednym pracownikiem będzie musiała lizać miesiącami jak nie latami..


23.


Ula przekroczyła próg F&D. Na posterunku stał pan Władek. Poznał ją od razu, wiedziała jednak że to nie dlatego że sie nie zmieniła. W normalnych warunkach nikt nie zwracał by na nią uwagi, teraz kiedy jej przemiana była dodatkowo rozgłoszona w mediach każdy chciał ją znać. Dziwne uczucie. Władek pochwalił jej wygląd i zajął się swoją pracą. Nic po za zwykłą uprzejmością. Nie zdziwiło jej to, z tej samej gliny byli ulepieni. Nie zamierzał się jej przychlebiać tylko dlatego że

teraz jest osobą publiczną. Tymbardziej szanowała go za to. Przeciesz nie była wcale od nikogo lepsza, wcale się tak nie czuła. Wsiedli do windy i wcisneli piąte piętro.
Przed oczami staneła jej scna jak mówiła Markowi że odchodzi bo go kocha. Nią targały sprzeczne emocje a on miał taki dziwny, niezrozumiały wtedy dla niej wzrok.
Zapewne właśnie wtedy stwierdził że nadchodzą kłopoty bo zakochana kobieta może ich przysporzyć wiele. Mimo że bardzo chciała to nie potrafiła tych wspomnień od siebie odepchnąć. Drzwi windy się otworzyły a ona zobaczyła tak znajomy szum w firmie. Każdy gdzieś się spieszył, każdy gdzieś biegał gonił. Dopiero jak wyszli z windy wszyscy obrócili sie w jej stronę. Sekundy trwały wieczność a ona speszona nie wiedziała jak ma się zachowywać. Poprawiła swój strój pospiesznie i nie trzymając sie już Jaśka
pewnym krokiem ruszyła w strone gabinetu “prezesa”.
- Aniu dzien dobry, sama go poinformuję- powiedziała widząc że ta podnosi słuchawke przyglądając sie jej w niemym zachwycie.
Ruszyli razem, za plecami słychać było szepty. Weszli do jej dawnego miejsca pracy, lekko się zachwiała. Czuła się jakby jej ktoś przywalił w tył głowy. Emocje były góra. Musiała się jednak z tym zmierzyć.
-Prezes jest zajęty – Viola szybko zareagowała na wejście gości.
- Nie idę do prezesa, idę do Marka.- Powiedziała obracając się do niej twarzą. Viola otworzyła usta i nie była w stanie nic wypowiedzieć. Wskazała tylko ręka gabinet Marka i kiwneła głową. Ula cofneła się do tylu i przepuściła Jaśka przodem. Brat otworzył drzwi i razem weszli do gabinetu Marka..

24.

Marek nie mogł uwierzyć że o to po tylu dniach poszukiwań, po tylu nieprzespanych nocach. Po miesiącach cierpień i rozpaczy ona stoi oto właśnie w jego drzwiach.
To musial być sen. Nie wierzył że po tylu niepowodzeniach, po czasach kiedy chmura nie uciekała z nad jego głowy możliwe jest aby słońce zaświeciło wlaśnie dla niego.
Wyglądała cudownie. Ciemne spodnie podkreślały jej smukłe nogi, kremowa tuniczka nadawała niewinności tak pasującej do Uli. Uli jaką znał, jaką pamietał. Czerwone buciki nie musiały byc na obcasie żeby prezentowała się dobrze.
Mała koturenka była idealna, delikatna a zarazem gustowna. Ula bardzo dużo nauczyła się o modzie. Tak niewiele brakowało jej żeby się przemieniła z brzydkiego
kaczątka w łabędzia. Wstal szybko i chciał jej pomóc usiąśc jednak jego dotyk sparaliżował ją. Odsunela sie jakby ją pażył.Nie bała się go, wiedział o tym. Ona się go brzydziła. Widzial jej pogardę w oczach.
Czego on się spodziewał? że przyjdzie do niego i żuci mu się na szyję? Spuścił głowę jak zbity pies i wtedy zauważył coś niesamowitego. To dlatego tak promieniała. Aura szczęścia która się wokół niej rozchodziła nie była wynikiem ich wspólnego spotkania. Ula byla w ciąży!
Jego Ula nie była już jego. Był największym głupcem na świecie. wrócił za biurko i usiadł. Nie mógł znieść tej myśli że ktoś inny ją tknął. Że z kimś innym ma dziecko i to tak szybko.
Ból był nie do zniesienia. schował twarz w dłoniach i nie słyszał co do niego mówili. Już nic nie było ważne, chciał umrzeć. Po co przyszła? po to żeby mu pokazac
że nie jest najważniejszy? przecież on o tym wiedział. Już dawno zruzumiał że jego priorytety były śmieszne. Dzięki niej zrozumiał. Był egoistą i nie widział nic po za czubkiem swojego nosa. Kiedy choryzonty mu się
poszerzyły i poczuł smak innego życia tak szybko wrócilo wszystko do normy. Było to niewyobrażalnie bolesne. Nie był w stanie opisać tego słowami.

Ula weszła do gabinetu Marka i serce wyrywało się jej do niego. Nie potrafiła nic powiedziec nic zrobić. Patrzyla na niego i przyglądała się. Nic się nie zmieniło. Jego włosy były jak zawsze zadziornie poukładane.
Ledwo powstrzymała się żeby nie podejść i nie przecesać mu ich ręką. Twarz była radosna chociaż nie umkneło jej że miał pod oczami cienie. Napewno nic się nie
zmieniło. Imprezy do samego rana, póżniej szybko wymyślone kłamstwa w które Paula uwierzy i życie w kłamstwie toczy się dalej. Nic się nie zmienił. Była głupia,
myślała że jej miłość go uzdrowi. Myślala że dla niej moze się zmienic. Jak ślepa była. Ucieszył się na jej widok. Myślał że zapomniała jakie jej świństwo robił?
nie potrafił się zmienić w kanarka. Napewno nie dla niej i nie wybaczy mu nigdy że oczekując od niej szczerości ja potrafił tylko oklamać. Czy uważał że jej uczucie do niego coś zmieni.
Wolałaby tysiąc razy przykra prawdę niz te najpiekniejsze kłamstwa.Podszedł do niej i chciał pomóc usiąść ale aż ją wzdrygneło gdy musnął ja swoja reką. Dreszcz przeszedł
przez całe jej ciało. Nie spodobało mu sie to. Chyba nie sądził że ma dalej na nią wpływ, że jest na tyle naiwna żeby znowu dać mu się zranić. Był,może smutny.
Było jej przykro, nie zamierzała go ranić specjalnie, tak wyszło. Jednak to ona była ofiara w tej bajce nie on. Przeciesz wszystko było robione pod niego i dla niego.
To on wyszedł obronną reka z tej niemiłej sytuacji. Usiadł za biurkiem i wiedziała że przyjemności się skończyły. Treaz pokaże swoja prawdziwa twarz. On tymczasem gdy zauważył że jest w ciąży schował głowe w dłoniach i nic nie powiedział.


25.


Informacja kto jest nowym prezesem zaskoczyła wszystkich, nikt się tego nie spodziewał. Marek przedewszystkim. Kiedy Maciek powiedział że jest chwilowym wysłannikiem właściciela udziałów Marek miał cichą nadzieję że to znowu Ula przyjdzie mu na ratunek. Sądził że jest jeszcze zabardzo roztrzęsiona po wydarzeniach jakie jej zafundował tymczasem ona pewna siebie wchodzi do niego do biura i przedstawia mu nowego prezesa. Jana Cieplaka. Jak osoba bez doświadczenia, tak młoda i nie znająca zasad rządzących w takiej firmie ma przejać to stanowisko. Nie chodziło o to że był lepszy od niego, prawda była taka że był doświadczony równie mało jak i Jasiek. Miał jedynie nadzieję że firmą pokieruje osoba kompetentna która wyprowadzi ich z dołka finansowego. Na szczęście dla firmy i przedewszystkim dla Marka Ula postanowiła pomóc na początku Jaśkowi. Marek czuł że jest to dla niego wielka szansa. Musiał jednak najpierw ustalić kto jest ojcem dziecka Uli. Nie ważne że miala miec nie jego dziecko. Pokocha je tak jakby było jego byle Ula by mu na to pozwoliła. Miał nadzieję że nie zwiazała się z nikim. W zasadzie jakie miał prawo tak myśleć? Przeciesz wiedział jaka jest Ula.
Jeżeli nie kochałaby to nie zgodziłaby się pójść z nikim do łóżka. Nie należała do osób które tego typu zbliżenie traktowały jak sport. Doskonale o tym wiedział jednak miał nadzieję. Przecież zawsze ją trzeba miec. Ula go tego nauczyła. Miał nadzieję że była dobrym prorokiem i jego nadzieja nie okaże się płonna.

Ula wyszła z gabinetu Marka. Oparła głowę o jego drzwi. Było jej ciężko. Spotkanie z nim było dla niej tak pełnym wrażeń przeżyciem że teraz trzesła się jak galareta. Nie potrafiła opanowac drżenia nóg, drżenia rąk a wargi poruszały się same jakby chciała lecz nie mogła złapac powietrza. Violetta szybko podbiegła do niej. Pierwszy raz cieszyła się że Viola jest tak wścibska.Nawet nie miała na kim się wesprzeć. Jasiek został w gabinecie żeby omówić szczegóły i zostawił ją samą. Na szczęście osoba z którą panicznie się bała zostać sam na sam zostala za zamkniętymi drzwiami. Wiedziała że Viola nie chciała jej pomóc dla samego faktu pomocy. Chciała wiedziec co wydarzyło się za tymi drzwiami.
- Kochaniutka usiądz tutaj. Jestes biała jak ściana. Przytyło ci się czy jesteś…. o do cholewki ty jestes!!
- Violetta daj spokój
- no coś ty! ale afera dasz wiarę- wymachiwała rękami i dawała popis jakby miała ze sobą przynajmniej dwudziestoosobową widownię.- Marek jest ojcem?
- Viola oszalałaś?- ula udała oburzenie. W głebi serca jednak panicznie się bała że skoro Viola tak pomyślała to co powiedzą inni.
- no tak, tak wiem. Powiem ci że niezła z niego świnia. Sama też nie chciałabym go znać. Nie dziwie ci się.
- Viola o czym ty mówisz?
- Nie udawaj niewiniątka, cała firma wie jak było. Paula wpadła w szał jak się dowiedziała że się z tobą spotykał.- zaczeła się śmiać, trzymając się za brzuch.
-Viola co cie tak śmieszy- Ula prubowała ją uspokoić ale na prózno, dopiero po paru minutach śmiechu Viola zdołała wypowiedzieć jakieś słowa
- żebyś ty ją widziała, dała niezłą pokazówke całej firmie. Biegała jak opetana, rozżucała wszystko po podłodze co tylko wpadło jej w ręce. Niezły cyrk był.- opowiadała śmiejąc się jednocześnie
-Ale jak.. Viola jak ona się dowiedziała
- no jak? jak? glupio pytasz…- w tej chwili z gabinetu Marka wyszedł Jasiek wziął ją pod reke i wyprowadził. Pomachała na odchodne Violi i ruszyła za Jaśkiem…


26.


Źle się czuła. Przez ostatnie dni miała mocne bóle w krzyżach. Nigdy nie była zbytnio chuda jednak to ile przytyła dawało jej się we znaki. Czasem miała wrażenie że nogi już dalej jej nie poniosą i że będzie musiała troche zwolnić. Spacerowała teraz po parku. Cieszyła się ostatnimi ciepłymi dniami jakie dawała im jesień. Kolorowe liście spadały z drzew ale nie potrafiła już z takim entuzjazmem się im przyglądać. Szalone tańce i wirowania kolorowych już zasuszonych liści nie robiły już na niej takiego wrażenia. Świat przestał być piekny i kolorowy kiedy koło niej zabrakło Marka. Jedynej osoby na której naprawde jej zależało. Kochała tatę, rodzeństwo. Kochała tez i potrzebowała bliskości znajomych. Ala choć przeciesz tylko znajoma tyle dla niej zrobiła. W tych ciężkich chwilach zastępowała jej matkę której Ula teraz potrzebowała jak nigdy. Jednak miłość do Marka była inna. Mimo że swoimi krętactwami i kłamstwami ją skrzywdził ona nie potrafiła go przestać kochac. Maciek tyle razy prosił ją żeby zapomniała o Marku, żeby znalazła sobie kogoś. Żartował wtedy że jakby chciała to i on jest chetny. Ona jednak nie potrafiła. To było dla niej zbyt bolesne. Bolesne było rozstanie tymbardziej bolesne było przebywanie w jego towarzystwie. Kochała go nad życie i wiedziała że pragnie być tylko z nim, wiedziała jednak równiez że nie może byc z nim bo rola kochanki jej nie wystarczała a on nie ma dla niej w swoim życiu więcej miejsca jak tylko na krótkie epizody w biurze, w parku w palmiarni. Wszędzie w ukryciu aby nie stracić Pauli. Paula, tak łatwo było zapomniec o jej istnieniu kiedy była w jego ramionach, tymbardziej bolesny był upadek z nieba kiedy w tych samych ramionach widziała zaraz jego narzeczoną.
Bo to ona była najważniejsza. Nie potrafiła być z nimm także ze względu na niego samego. On ją lubiał szanował a mimo to oszukiwał i kłamał. Nie potrafiła być z człowiekiem który nie chciał lub nie umiał być szczery nawet przed sobą. Wiedziała zatem że przed nią tymbardziej nie potrafił się
otworzyć. Milczał lub mówił rzeczy których poźniej żałował bo nie potrafił być szczery a tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.
- Nie Marek…- wyszeptała i ruszyła przyśpieszonym krokiem aby nikt nie widział jej łez. Przechodziła koło zbiorowiska ludzi i mineła by je gdyby nie usłysząła lamentu jakiejś kobiety.
- Moje dziecko! moje dziecko – Ula odwróciła się w jej stronę i zobaczyła zapłakaną kobietę ktora tuliła małe dziecko w ramionach.
Chłopiec był przemarznięty ale najprawdopodobniej nic mu nie będzie. W najgorszym razie dostanie zapalenia płuc albo się prziębi. Współczuła kobiecie. Wyobrażała sobie ile strachu kobieta musiała się najeść widząc że jej dziecko się topi, że jest w wodzie i nie może się z niej wydostać. Ona już żyła w strachu że jej dziecku byc może czegoś brakować, że nieodpowiednio się odżywia że może mieć to w póżniejszym czasie konsekwencje. Spytała kogoś obok czy wezwano karetkę. Musiał chłopca obejrzeć lekarz, ściagneła swój sweter i nażuciła go na niego. Ktoś z tłumu krzyknął żeby lepiej zostawiła ten sweter dla męzczyzny który ratował dziecko. Ktoś inny krzyknął że pewnie już żaden sweter nie będzie potrzebny że raczej nada się worek foliowy. Wszystko to docierało juz do niej w zwolnionym tempie bo ona znała wybawiciela chłopca. Znała tak dobrze tą twarz, wypowiedziała tylko jego imię i osuneła się na ziemię tonąc w ciemnym tunelu smutku.


27.


Ula siedziała w fotelu w sali szpitalnej. Wiedziała że nie ma prawa. Wiedziała że to nie jej miejsce. To było miejsce Pauli.
Przez ostatnie dwie godziny zastanawiała sie co Marek robił w tym parku. W ich parku. Czyżby wspólnie spedzony czas w tym miejscu dla niego także był miłym wspomnieniem? Tak by tego pragneła wiedziała jednak że nie ma takiej możliwości. Widocznie było to dla niego także miłe miejsce na chwilowe oderwanie się od pracy.Ula podała dane kogo mają powiadomić wiedziała że na nią już czas, że powinna już wyjść jednak nie potrafiła. Jego twarz była biała jak ściana,
jego włosy były czymś wymazane liczne opatrunki i bandaże na głowie były przerażające. To całe zdażenie było przerażające. Wiedziała jednak że ta bezinteresowność jaką pokazał w parku była podobna do tego co chciała widziec. Przecież tym razem nie robił tego na pokaz. Nie robił tego dla weksli. Zrobil to dla tego chłopca który potrzebował w danej chwili pomocy. To było piekne, wiedziała że byłby dobrym ojcem. Pokazał to już chociażby przy dzieciach Borubara, z Betty też się dogadywał. Nawet się lubili. Ule zapiekło w sercu, cóż z tego że byłby nawet najlepszym ojcem skoro jej dziecko na tym nie skożysta. Jej dziecko będzie odsuniete przez konwenanse. Paula nigdy nie zgodzi się na wizyty Marka z dzieckiem. Wiedziała że dla niej było by to ciężkie do zniesienia ale dziecko zasługuje na obydwóch rodziców. Choćby nie mieli mieszkać razem. Przeczesała ręką jego ciemne włosy i poczuła się jak w niebie. To było takie cudowne. Dotknąć jego dłoń jego włosy. Miała ogromną ochote go przytulić. Ktoś chrząknął. Szybko zerwała się z krzesła po czym tak samo szybko na nim usiadła. Zakręciło jej się w głowie. Oparła na chwilę głowę na ręce i odczekła
aż wszystko wróci do normy, aż podłoga się ustabilizuje i obrazy nie przestaną jej pływać przed oczami. Spojrzała do góry i zobaczyła rodziców Marka i zniesmaczoną Paulę.
- to jest szczyt beszczelności, kto ja wogule poinformował.
- Paulinko spokojnie pani napewno już wychodzi- Krzysztof popatrzył na Ule znacząco więc ta powoli wstała i ruszyła do wyjścia. Gdy przechodziła koło nich Paulina chwycila ją za ręke.
- jezeli myślisz że złapiesz go na dziecko to się grubo mylisz – syczała wściekła przez zęby. Do pokoju weszła pielęgniarka.
- A pani tutaj, powinna pani leżeć. Nie wolno się pani denerwować – spojrzała na Pauline która do bialości ściskała ręke Uli.
- Prosze nie siedziec długo
-Dobrze- Paulina przybrała miłą maskę aby oczarować pielęgniarkę- Bardzo proszę aby tej kobiety nie wpuszczać więcej do pacjenta, nie wiem kto wpadł na pomysł żeby ją poinformować- Paulina kiwała z niedowierzaniem głową
- Pani Urszula była przy wypadku, to właśnie dzięki niej poinformowaliśmy panią i rodziców bo rozpoznała pacjenta – powiedziała chłodno i wyprowadziła z sali Ule pozostawiając Paule w oslupieniu.


28.

Marek się obudził. Nie widział gdzie jest i .. kim jest. Co to za pomieszczenie? Kim jest ta kobieta na fotelu obok? Była piekna. Cudownie piekna, jak anioł. Może umarł i jest w niebie?Sen zmożyl go ponownie. Tak było co moment.
Jego sny mieszały się z żeczywistością, koło niego krzątały się na przemian nowe pielęgniarki. Godziny mijały. Ból głowy nie. Po trzech dniach w końcu udało mu się trochę dłużej nie spać. Musiał się dowiedzieć co się dzieje. Pielęgniarka nie była mu w stanie wytłumaczyć kim jest wiedziała jedynie że ma na imie Marek i że miał poważny uraz głowy.Marek. Ma na imię Marek, jakie to dziwne. Nie czuł się Markiem nikim innym także. Nie wiedział kim był co robił, gdzie pracował i czy miał jakąkolwiek rodzinę. Do pokoju weszła jakaś kobieta, chyba włoszka i dwoje już starszych osób. Pewnie to rodzice, może teściowie? zastanawiał się.
- Kochany jak się czujesz?- kobieta podeszła do niego i chciała go przytulić ale on sie odsunął
- Kim jesteś? – Marek był zdezorientowany, nie czuł się z nią związany. Nie chciał aby go przytulała.
- Marco? Nie poznajesz mnie? – Paula roztrzęsiona uroniła pare łez, wyciągneła dłonie ku jego twarzy i uchwyciła ją.- Marco jestem twoją narzeczoną, jestem twoją przyszłą żona, matką twoich dzieci
- Ja cie nie znam- Marek odsunął jej ręce- nie znam cie – przerażony patrzył na kobiete która przytłaczała go swoją miłością, swoim oddaniem. Spojrzał na pozostałe osoby w pomieszczeniu. Kobieta spuściła głowę. Czuł że to sa jego rodzice. Matka chyba nie akceptowała jego narzeczonej.
Widział wyraznie jak patrzy na nią z dezaprobatą. Jakby z naganą.
- Wy jesteście moimi rodzicami prawda? – kobieta uroniła łze. Podeszła do niego i przytuliła jego dłonie do swojej twarzy. Krople jej łez spływały po jego rękach. Wzruszył się.Wiedział że z matką musiała łączyć go wyjątkowa więż. Napewno byli zżyci.
-Tak synku. Kochany tak się ciesze że żyjesz tak się baliśmy. Tak cie kochamy.- Czuł że musi przytulić tą kobietę. Swoją matke. Po jego twarzy rownież popłyneły łzy. Nie wiedział jak wygląda, jak przebiega jego życie, czy faktycznie kobieta która podaje się za jego narzeczona nia jest. Wiedział jednak że kobieta którą przytula jest w jego życiu bardzo ważna. Pielęgniarka wyprosiła gości z pokoju. Musiała coś zmienić, dac zaszczyki, leki.
- Czy często miałem gości?
- o tak- dziewczyna uśmiechneła się- pana narzeczona przesiadywała tutaj całymi dniami. Musicie się bardzo kochać
- nie wiem nie pamietam jej, chciałbym ale nie pamiętam – zasmucony oparł się o poduszki i myślał o kobiecie którą widział. Może to był sen? Może to ktoś z rodziny, nurtowało go to…

29.

Jego narzeczona przychodziła codziennie w odwiedziny.Paula przynajmniej tak twierdziła że jest jego narzeczoną. Otaczała go miłościa i troską aż czasem go
od tego mdliło. Nie czuł się z nią związany.Nie potrafił sobie także przypomniec tej osoby. Lekarz twierdził że tak może być. Czasem człowiek sam odżuca pewne mysli i wspomnienia. Nikt jednak nie mógł mu nic mówić wszystko musiał sobie przypomniec sam. Takie były zalecenia lekarza. Był tym okropnie oburzony. Chciał mieć odkrytych chociaz kilka puzli aby za pomoca nich mogł ukladac całą układankę jaką było teraz dla niego jego życie. Mijały dni tygodnie a on nic nie pamiętał. Na szczęście nadszedł czas kiedy mógł wyjśc już z tego okropnego miejsca. Nie potrafił tu przebywac czuł się jak w więzieniu. Potrzebował czegoś lecz nie potrafił przypomniec sobie czego. Czasem w snach widział siebie biegnącego w ciemnościach i szukającego kogoś lub czegoś. To było niesamowicie irytujące. Budził się wtedy cały mokry i zdyszany jakby faktycznie przemieżal te wszystkie kilometry które pokonywał w snach. Przepuszczał że to co szuka w swych snach to prawda na swój temat.

Paula pomogła mu wstać z łóżka. Ubrany był w garnitur. Tak dziwnie sie czuł. Czy on naprawde był osoba sztywną codziennie biegającą w garniturku ząłatwiającą na obiadkach i lunchach sprawy firmowe? Nie chcialo mu sie w to wierzyć. Czuł jakby wszedł w skorę,w życie kogoś innego. Najchętniej wżuciłby t-shirt i dżinsy. Paula jednak twierdziła że nie zabardzo mogła coś takiego w jego szafie znaleść. Nie bywałe. Nie miał dżinsow. Kobieta wyprowadziła go ze szpitala i pomogła wsiąść do samochodu. Chciała aby pojechali do ich wspólnego mieszkania ale on na razie był ostrozny. Chciał jechac do rodziców. Widział ile troski wkłada w opieke nad nim. Widział jak go kocha i też chciałby ją kochac ale w tym momencie był zdezorientowany.
Chciał aby uczucia do Pauli w nim na nowo sie rozpalily ale nie potrafił sobie przypomniec chocby jednej chwili jaką razem przeżyli. Paula była piękną kobietą. Jednak na razie nie potrafił odwzajemnić jej uczuć. Nie chcial jej ranić więc w duchu modlił się aby wszystko sobie przypomniał. Przeciesz taki stan nie może trwac wiecznie. Paula chciała z nim założyć rodzinę i on napewno też będzie chciał niech tylko sobie wszystko przypomni. Nie będzie już wtedy taki zagubiony i niepewny siebie. Jechali przez miasto, nawet nie wiedział jakie. Chyba to była Warszawa. Rozglądał się przez okno łapiąc każdy szczegół. Taksówka jechała powoli więc pozwalało mu to na dokładne śledzenie trasy ze szpitala do domu rodziców. Do Heleny i Krzysztofa. Samochód zatrzymal się na skrzyżowaniu a on ujrzał plakat. To była kobieta z jego pokoju.Pamiętał ją dokładnie, to ona siedziała na fotelu koło jego łóżka. To ten jego anioł stróż. Rozbolała go głowa. Nie potrafił tego opanować miał ochotę wysiąść z samochodu i uciec z tego szumu i gwaru. Ścisnął mocno głowę dłońmi i skulił się na siedzeniu. Ból był nie do zniesienia ale chciał więcej. Widział jakieś miejsce. Było mu one tak znajome,
to była jakaś migawka z przeszłości i pragnął aby się nie urywała aby przypomniał sobie jak najwięcej. Życzenie sie nie spełniło zarówno ból u nasady czaszki jak i wspomnienie ulotniły się tak szybko jak i go napadły. Widział miejsce, jakieś pomieszczenie. Było tam mnóstwo roślin. Nic więcej nie widział. Nie miał pojecia co to było i gdzie to było. Nie wiedział także czemu to miejsce właśnie się mu przypomniało.
Paulina przytulała go do swojej piersi i pocieszała że wszytsko będzie ok. Że nie długo będzie w porządku. Uspokoił się i zapomniał zapytac Paulę czy znają kobietę z plakatu…


30.


Ula jechała do szpitala, odeszły jej wody. Zaskoczyło ją to podczas zakupów. Musiała przeciesz zrobić swojemu maluszkowi wyprawkę. Kobieta ze sklepu wezwała taksówkę i pomogła jej wsiaść do niej. Jechala sama. Serce jej się ściskało. Nigdy nie pomyślałaby że kiedyś życie spłata jej takiego psikusa. Martwiła się o Marka, powinien być teraz przy niej. Tymczasem ona nie wiedziała co się z nim dzieje i czy wszystko już wróciło do normy. On powinien ją teraz wspierac i dbac o nia i ich wspolne dziecko. Miała żal lecz nie do Marka, do siebie. Za to że nie zauwazyła od razu z kim ma do czynienia, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Że to nie jej świat. Taksowkarz jej pomógł. Weszła obolała do budynku. Pielęgniarki posadziły ją na wozku i wywiozły do jakiejś sali. Lezało tam wiele kobiet. Każda oczekiwała na poród. Przy kilku byli mężowie. Czuła sie niekomfortowo.
Miała wrażenie że nia nią patrzą z pytaniem w oczach gdzie jest jej maż. Czemu na jej palcu nie ma obrączki. Wiedziała że to tylko wymysly jej wyobrażni jednak czuła sie inna na tej sali. Pielęgniarki podpinały jej różne aparatury, słyszała serduszko swojego dziecka. To była tak piekna chwila, wiedziała że zapamieta ją na całe życie. Pielęgniarka jednak nie rozczulała się nad tym odglosem. W pierwszej chwili sądziła że ta kobieta poprostu ma to na codzień i już na niej to nie robi wrażenia. Pielęgniarka wsłuchiwała się w odgłos po czym wyszla z sali nie mowiąc nic. Ula położyla się wygodnie na poduszcze. Musiała chwilę odetchnąc za nim da znac rodzinie że juz przyszedł czas na rozwiązanie. Do sali weszła pielęgniarka chyba z położną. Wtedy Ula poczuła że coś jest nie tak. Coś powaznego musiało się dziac z jej dzieckiem. Mimo że spytala nie uslyszała odpowiedzi. Nie uspokoilo jej to, wrecz przeciwnie. Cała w nerwach odruchowo skubała rożek koca ktorym została nakryta. Kobiety znowu wyszły z sali pozostawiając ją bez słowa wytłumaczenia w niepewności. Patrzyła w sufit nie wiedząc co ze soba zrobić. Minuty uciekały jej przez palce niezauważalnie. Co moment patrzyła na zegarek, koło jej łóżka ciągle tylko przechodziły nowe osoby, lekarze, pielęgniarki, polozna. Coś sprawdzali, zapisywali i odchodzili. Ula tymczasem odchodziła od zmysłów walcząc ze swoim przeczuciem. Przeciesz wszystko musi byc dobrze, nie może stracic tego dziecka. Nie wytrzymała by tego. Jej serce by tego nie wytrzymało. Już dość cierpienia. Ona nie jest tak silna aby nieść tak ciężki krzyż przez życie.
-Musimy zrobic cesarkę, czy pani się zgadza?
-jeżeli trzeba to tak oczywiście- Ula popatrzyła na wchodzącą do sali lekarke, w koncu przyszedł do niej ktoś kto raczył ja poinformować co sie dzieje z jej dzieckiem- chciałabym jednak wiedzieć co się dzieje i jakie mam szanse
-pani dziecko jest bardzo slabe, może nie przeżyć naturalnego porodu. Bicie serduszka jest dwa razy szybsze będe szczera to nie wróży dobrze…


Smerfetkowe opowiadanie cz.5

Widział, że Paulina, co kilka chwil nerwowo rozgląda się dookoła, szukając dla siebie ratunku. Może czekała na kogoś? Ale, na kogo? Wiedział, że kilka sekund dzieli go od popełnienia największego błędu w życiu. I nie tylko swoim, lecz także Pauliny. Koniec, muszę to przerwać…

- Paulina musimy porozmawiać.- Powiedział na tyle głośno, że goście to usłyszeli. Byli zszokowani. Jak tak można przerywać, nagle, w czasie ceremonii…Skandal…
- Dobrze.
Zdziwiło go jej zachowanie. Jeszcze nie dawno za takie coś nakrzyczałaby na niego, narobiła hałasu, nie zrozumiała by nic z tego, co by jej powiedział, a na końcu obraziłaby się na całego. Rzeczywiście coś się z nią stało, nigdy taka nie była… Usiedli…
- Paulina nie kocham cię, nie będzie ślubu. Nie będzie naszego ślubu… Gdybym się zgodził i powiedział: tak, wyrządziłbym ci największą krzywdę, a twoje życie zamieniłoby się w koszmar, piekło… Widzisz byłbym z tobą tylko miesiąc, dwa, najwyżej pół roku. Potem nabrałbym pewności siebie i znalazłbym sobie inne. Najgorsze byłoby to, że w myślach nazywałbym je nie tobą a Ulą. Bylibyśmy razem, ty ze mną a ja z innymi. Przerwijmy to tak będzie lepiej dla nas wszystkich. Teraz wróć tam, pozwól się kochać tak jak ja nigdy nie potrafiłem. Bądź szczęśliwa…- wstał, z zamiarem wyjścia.
Przytrzymała jego dłoń, miała w oczach łzy…
- Dziękuję Marek, co teraz zrobisz?
- Nie wiem, Paulina, naprawdę nie wiem…
-A Ula?
- Nie chce mnie znać, nieważne. Wracaj, czeka na ciebie. Szkoda psuć taką ładną zabawę…

Wszystko w domu ją denerwowało. Gdzie nie spojrzała widziała jego. Czuła jego zapach, a przecież nie było go tu już cały tydzień. Cały tydzień bez Marka i całe życie bez Marka. Teraz jest jej i tylko jej na wieki wieków…
Postanowiła wyjść gdzieś, gdzie nic nie będzie jej przypominało Marka. Wybrała się do Warszawy, do parku, ale innego niż ten, w którym była częstym gościem. Tamten zostawiła razem z kaczkami, marzeniami i wspomnieniami. Spacerowała alejkami, spoglądała na drzewa, widziała tam i ówdzie ławki, tylko kaczek brakowało… Wszystko tutaj było obce… Bez niego czuła się bezbronna, i tak bardzo osamotniona… Tak jest dobrze. Muszę się nauczyć żyć bez niego. Zapomnę o nim, jego dotyk, słowa. Zapomnę? Przecież tego wszystkiego nie można tak po prostu wymazać, ot jak pstryknięcie palca i już nie ma. To jest i nadal będzie tkwić we mnie, w mojej pamięci. Czy kiedykolwiek jeszcze kiedyś kogoś pokocham? Zaufam? Wiem jak czuł się Aleks, kiedy Julia zdradzała go z Markiem i okłamywała go? Ja jednak mam łatwiej, wiedziałam o narzeczonej. Nie znałam tylko reguł, zasad gry, w którą zagrałam na ślepo, stawiając wszystko w ostatecznej rozgrywce. Przegrałam. A nagrodę, którą myślałam, że jest przeznaczona dla mnie odbiera teraz inna. Widzę to, cieszy się… Kto by się nie cieszył… Nawet pogoda składa życzenia…Pięknie, tylko dlaczego mi jest tak smutno…
- Przepraszam, nie zauważyłam pana.- Powiedziała, gdy wpadła na kogoś.
Co on tu robi? Dlaczego nie jest na ich ślubie?
- Nie szkodzi, to ja przepraszam. Zamyśliłem się i nie zauważyłem pani.
- Też byłam gdzieś indziej myślami.- Nigdy z nim nie rozmawiała. A przynajmniej nie w taki sposób, w firmie były to typowo służbowe uprzejmości. Teraz jego głos był łagodny, nie miał w sobie tego chłodu i tej klasy, co tam. – A dlaczego nie jest pan na ślubie?
- Nie chciałem brać udziału w tej tragedii. Paulina pewnie się nawet tego nie spodziewa, a ja wiem, że Marek zaraz znajdzie sobie inną, albo już kogoś ma. Zresztą są dorośli i wiedzą, co robią.- Był dziwnie blady.
- Nie ma nikogo. To znaczy miał, ale tydzień temu to się rozpadło.
- No widzi pani, miałem rację. Marek nigdy się nie zmieni, zawsze będzie taki sam. A zna pani tą kobietę, z którą się rozstał?
- Tak to ja nią jestem.- Nie ukrywała tego. Sama się zdziwiła, że to właśnie jemu o tym powiedziała.
- Pani?- Nie dowierzał.
- Tak ja. Byłam kochanką Marka podobnie jak Klaudia, Domi, Mirabella. Trwało to… Widzi pan, nie jestem w stanie powiedzieć ile, a byłam pewna, że zapamiętam każdy dzień z nim spędzony, każdą rozmowę, gesty… I nie pamiętam. Może wszystko zaczęło się od walentynek, a może później… Nie pamiętam, nie chcę pamiętać…
- To pani z nim zerwała?- Nie chciał być natrętny, samo jakoś tak wyszło. Teraz już nie cofnę pytania. Odpowie albo nie…
- Tak, gdy dowiedziałam się o czymś bardzo ważnym, dotyczącym mojej posady w F&D.
Opowiedziała mu wszystko od samego początku. Nie zastanawiała się, dlaczego to robi, dlaczego mówi o najboleśniejszym dla niej czasie, o jej wielkiej, pełnej tajemnic, kłamstw, przekrętów miłości. Uczuciu, które powinno było coś budować, zostawiło tylko ruiny i zgliszcza. Płakała i śmiała się na przemian, nie obchodziło jej, co zrobi z tymi wiadomościami, które miał zaszczyt usłyszeć… Tak naprawdę nie obchodziło ją już nic.


Cała prawda o oszustwach Marka cz.3 i 4 wg apsik

Cz. 3

Marek nie chce oszukiwać Uli i pchać się w tą całą zagmatwaną sytuację, decyduje się powiedzieć jej prawdę. Informuje Sebastiana, że wyjaśni nieporozumienie i powie Uli, że ceni ją za profesjonalizm. Nie mówi koledze prawdy. Nie tylko za to Marek ceni Ulę, nie dlatego mu na niej zależy. Ale Sebie przecież nie można powiedzieć, że Ula to jego bratnia dusza, że rozumieją się bez słów… W końcu dochodzi do rozmowy z Ulą. Marek chce jej powiedzieć o swoich uczuciach, opowiada jej o ich znajomości od samego początku, o tym jak bardzo jest dla niego ważna. Nie wie jednak, jak w to wszystko wpleść słowa: „bądźmy tylko przyjaciółmi”, tak żeby nie zranić. I może w końcu udałoby mu się wyjaśnić nieporozumienie z liścikiem, gdyby nie fakt, że Ula przerywa rozmowę i wraca w najmniej odpowiednim momencie. Przyciśnięty do muru przez Paulinę Marek wykrzykuje o parę słów za dużo. Ula słyszy, że Marek nie ma z nią nic wspólnego. On jest na siebie wściekły. Zachował się idiotycznie – po raz pierwszy i jedyny nazwał Ulę Brzydulą, a ona to słyszała, w dodatku usłyszała nieprawdę, że Marek jej nie chce, a przecież chce i to bardzo. Wie, że ją zranił i że znowu może stracić. Wybiega przed firmę i w desperacji całuje Ulę w usta. Nie martwi się, że ktoś mógł ich zobaczyć, najważniejsze, żeby Ula nie odeszła. Co gorsza, ten pocałunek naprawdę dobrze smakuje. I tak miło jest zobaczyć to jej zaskoczenie i radość.


Cz. 4

Teraz Ula jest już przekonana o tym, że łączy ich coś kompletnie nieplatonicznego, a Marek nie ma wyjścia – musi dalej iść za ciosem. Zaprasza Ulę na randkę do palmiarni.

Na drugi dzień Ula widzi Marka i Paulinę całujących się na korytarzu. Marek zupełnie nie myśli o tym, że taki widok mógłby komuś sprawić przykrość, w końcu Paulina jest jego narzeczoną i takie sprawy są oczywiste. Dla Uli ten widok był bardzo bolesny. Postanawia nie spotykać się z ukochanym mężczyzną.

Marek nie chciał umawiać się z Ulą na randki, ale kiedy słyszy, że Ula nie będzie się z nim już spotykać, jest zawiedziony i zbity z tropu. Właśnie dostał od Uli kosza…Nie chce z nią być, ale jednak byłoby miło pójść razem do palmiarni, a ją coś ugryzło i nawet nie wiadomo co. Nic nie da się z niej wyciągnąć. Marek jest skołowany, a Seba oczywiście wyjaśnia mu całą sytuac. Rzecz jasna chodzi o Maćka, to on manipuluje Ulą. W tym momencie do gabinetu wchodzi Ula i mówi, że chce jechać do domu … z Maćkiem.

Znowu ten Maciek wchodzi Markowi w drogę. Być może chce wykorzystać Ulę. Nie można mu na to pozwolić. Pshemko odchodzi z firmy, ale Marek ma ważniejszy problem na głowie – szuka Uli. W końcu udaje mu się znaleźć ją w sekretariacie. Cieszy się, że dziewczyna wróciła.

Ula nie wróciła jednak, żeby pójść do palmiarni, chociaż chciałaby przecież, ale nie pójdzie, bo oni już byli w palmiarni, a nie wszystkie drzewa są takie same. Graby nie trzymają się z brzozami, tylko z innymi grabami i ciężko je rozdzielić. Marek bez zastanowienia mówi: „jeżeli czegoś się bardzo chce…” Ula sądzi, że mógłby zostawić dla niej Paulinę, i w sumie się nie myli.

Co ciekawe, Marek zrozumiał cała prawdziwą treść tej dziwacznej rozmowy o drzewach. Ciągle myślał o Uli i o tym, że go poniosło. Nie okłamał jej co do swoich uczuć, odpowiedział instynktownie, a jednak będzie się czuł jak oszust, bo dał Uli do zrozumienia, że chce z nią być, a takiej decyzji nie podjął. Wcale nie chce zmieniać dla niej całego życia, jeszcze nie teraz. Seba jest zdziwiony jego rozterkami, nigdy takich przecież nie miał np. z Klaudią… Marek mówi, że Ula to nie Klaudia. Co, jak co, ale to Seba zauważył. Wiadomo – Marek nie jest z Ulą dla jej urody, tylko dla weksli. Ale Marek wyprowadza go z błędu – to nie o weksle tu chodzi. To o co? O miłość? No i chyba Sebastian trafia w sedno. Marek jest zmieszany, może wcześniej nie przyszło mu to do głowy. Nie powie Sebie nic więcej, bo on nie zrozumie, że jego i Ulę łączy coś wyjątkowego, że kiedy jest blisko, to jest… tak fajnie i serce troszkę szybciej bije.

wtorek, 29 września 2009

Cała prawda o oszustwach Marka cz.1 i 2 wg apsik

Cz. 1

Niemal od początku, kiedy Ula zaczęła pracę u Marka, Marek traktował ją wyjątkowo i to nie tylko dlatego, że Ula uratował mu życie. Marek szybko zorientował się, że to bystra, pracowita dziewczyna, spodobał mu się jej charakter. Otaczający go ludzie uważali ją za dziwadło, a on wiedział, że to wyjątkowa dziewczyna. Traktował ją sprawiedliwie, nie przypisywał sobie jej zasług, doceniał – nawet publicznie i bronił, kiedy było trzeba. Dzięki Uli, powoli uczył się, że można żyć inaczej – lepiej. Oczywiście, że zdarzały mu się wpadki, ale potrafił zrozumieć błędy i przepraszać.

Do świąt Bożego Narodzenie ich znajomość ewoluowała w przyjaźń. Marek był z Ulą szczery, jak z nikim innym, szedł do niej, kiedy pojawiał się problem, mówił o wszystkim, ufał jej. Ula ukrywała przed nim swoją słodką tajemnicę, że go kocha. Marek, w przeciwieństwie do ludzi z jego otoczenie nie wstydził się pokazywać z Ulą chodzili na spacery, do restauracji, odwoził ją do domu.

Nie fascynowała go fizycznie i nie pociągała, ale była mu bardzo bliska, dlatego spontanicznie ją całował – w czoło, policzek, rękę, czasem pogłaskał, objął ramieniem. Tak naturalnie.

W Wigilię oboje czuli potrzebę, żeby złożyć sobie życzenia i wręczyć prezenty – sam na sam. Marek wybrał dla Uli drobiazg, ale od serca. Nie pokazał go nawet Sebastianowi, bo on by nie zrozumiał. I po raz kolejny okazało się, że Ulę i Marka łączy coś niezwykłego – prezenty były identyczne…

Po rozmowie w parku Marek odwiózł Ulę do domu –życzenia, całusy na pożegnanie i nagle ich poniosło. Ula trafiła swoimi ustami w jego usta, a Marek, zanim zorientował się co to wszystko znaczy i że zdarzyć się nie powinno, oddał pocałunek. Ula uciekła z samochodu, a on został sam ze swoimi myślami. Ten pocałunek go zaskoczył i wystraszył. Bał się o to co się stanie z tą niezwykła przyjaźnią, ale najbardziej wystraszył się tego co poczuł przez krótką chwilę, całując Ulę. To co poczuł, nie przypominało wcale platonicznego uczucia, które ich łączyło i wcale mu się nie spodobało. Zdarzenia tak bardzo wytrąciło go z równowagi, że nie zauważył czerwonego światła. Po koszmarnej Wigilii, podczas której będzie ciągle o niej myślał, w rozmowie z Pauliną w zawoalowanej formie powie na głos to o czym myślał cały czas. Jest przyjaciółka, prawdziwa, fajna i nagle okazuje się, że go kocha, no ale on jej nie kocha i nie chce zranić. Nie kocha … tylko co się z nim dzieje, do cholery?


Cz. 2

Sebastian, jak zwykle dostrzega tylko jedną płaszczyznę problemu – weksle. Marek ma udawać, że jest zainteresowany Ulą, bo straci kontrolę nad firmą. Marek nie chce być z Ulą, ani udawać, że jest inaczej. Ma dylemat, bo nie chce jej oszukiwać ani ranić. Nie wierzy że jego udziały w firmie są zagrożone, ale , niestety, jakaś mała wątpliwość została zasiana. Pech chce, że Maciek nakłonił Ulę, aby odeszła z firmy i przygotował kalkulację wcześniejszej spłaty kredytu. Kiedy Ula mówi Markowi, że odchodzi, on jest wściekły, czuje się zdradzony i oszukany. Myśli, że Seba jednak miał rację. Rzuca jej w twarz teksem o kredycie, a Ula zaczyna myśleć, ze tylko na tym mu zależy. Marek dał się ponieść emocjom, ale już po chwili czuje, że źle ją ocenił, że zrobił błąd. Miota się. Patrzy, na Ulę, która stoi przed budynkiem, a kiedy Seba wejdzie do gabinetu zostanie przez Marka wypchnięty za drzwi. Marek nie chce stracić Uli, jest zdeterminowany, żeby z nią porozmawiać, dowiaduje się, że dziewczyna się w nim zakochała. Marek jest wytrącony z równowagi. Patrzy, jak Ula wsiada do windy z pudłem w ręku. Seba namawia go, żeby ją zatrzymał. Ale Marek rozumie decyzję Uli, sam też miałby ochotę uciec. Nagle orientuje się, że nie może jej pozwolić odejść, bo ona jest dla niego zbyt ważna, nie może jej stracić. Dogania ją na parterze, zabrania odchodzić i przytula. Ula rozumie, że Marek zaakceptował to, że ona go kocha, ma nadzieję, że on może czuje coś podobnego. Po chwili czar pryska – zjawia się Paulina z pretensjami, a Marek zostawia Ulę i odchodzi na bok uspokoić narzeczoną. Ula odchodzi z pracy.

Marek chce porozmawiać z Ulą, próbuje umówić się z nią na spotkanie. Seba cały czas truje mu o wekslach, Marek stawia sprawę jasno – nie zostawi Uli bez zabezpieczenia. Sebastian zatem wymyśla alternatywne zabezpieczenie i przygotowuje dokumenty. Ula chce się przekonać czy Markowi chodzi tylko o weksle, pisze, ze jeśli mu zależy – za pół godziny w parku. Markowi najwidoczniej zależy naprawdę, bo bez chwili namysłu zawraca samochód na najbliższym skrzyżowaniu i pędzi do Uli. Spotykają się w parku, Marek wziął teczkę dla świętego spokoju, ale w głębi duszy wie, że nie da Uli tych dokumentów. Bo tak naprawdę nie przyszedł tam po weksle, tylko po nią. Nie chodzi nu o udziały i nawet nie chodzi tylko o pracę. Ula nie wiedziała… to teraz już wie.

Seba jest zawiedziony, że Marek nie odebrał weksli, jak zwykle nic nie rozumie, nie rozumie, że jego naprawdę łączy coś z ta niezwykła dziewczyną. Marek jest zdołowany, bo Ula nie powiedziała że wróci, chyba nic już jej nie przekona.

Sebastian chcąc ratować tyłek przyjaciela i przy okazji (lub przede wszystkim)swój własny, wysyła Uli wielki bukiet kwiatów od Marka. Marek dowiaduje się o tym, kiedy jest już za późno… W chwili gdy podjeżdża pod dom Uli, dziewczyna ma już bukiet kwiatów w rękach. Tu Marek kłamie po raz pierwszy - nie ma wyboru. Miałby jej powiedzieć wprost, że zaszła pomyłka? Przecież właściwie ten bukiet mógłby być od niego. Niestety sytuacja się komplikuje, bo Ula znajduje w bukiecie liścik. W końcu Markowi udaje się dowiedzieć, że w tym liściku prawdopodobnie wyznał Uli miłość.

Opowiadanko Myszonicy 11 cz. - 20 cz.

11.

Ula siedziała w potężnym wnętrzu katedry. Oczy jej się szkliły. Wiedziała że takiego miejsca nie rezerwuje byle kto dla byle kogo. Paulina była dla Marka największym skarbem a ona tego nie dostrzegała.
Cieszyła się jak dziecko kiedy zabierał ją do parku, gdy dal zwykły kamyczek, gdy pokazywał gwiazdy z windy. Paulina Febo to kobieta z klasą która pasowala idealnie do świata w jakim żył Marek. Ona nie dostawała takich prezentów jak Ula.
Kobietę z klasą i taką pozycją mógł jedynie zaspokoić prezent wyższej rangi. Taka katedro, ho to było coś. Ula ledwo się powstrzymała żeby nie gwizdnąć. Obraz Tamary Łępickiej, tak to były klimaty Pauli Febo Dobrzańskiej.
Spóżniła się na ślub czego teraz bardzo żałowała. W katedrze przewijali się turyści popychając butami zmiętę już płatki białych róż.Wyszła przed budynek. Na ziemi leżały ziarenka ryżu. Nie widziała go jednak te drobne
szczegóły jakie zauważała wbijały jej się jak ciernie do serca. Wszystko to świadczyło jednoznacznie o wcześniejszej tu obecności Marka. Wytarła łzy i ruszyła w kierunku samochodu Anity. Ciężko jej było poruszać się , jej ciało odmawiało posłuszeństwa, serce ciągło spowrotem do katedry.
Tylko jej kruszynka która znajdowała pod sercem dawała jej siły. Obróciła się jeszcze raz aby zobaczyć olbrzymi budynek katedry i załkała cicho. To wszystko nie powinno tak być, to ona powinna stac przed ołtarzem i przysięgać mu wierność i miłość aż po śmierć tymczasem została sama z dzieckiem któremu nie wie czy da rade zapewnić pewny byt.
W samochodzie siedzieli roześmiani Jasiek i Kinga. Przynajmniej oni się pogodzili. Anita zaprosiła Kingę na czas sesji Jaśka do siebie po tym jak Ulka opowiedziała jej jakie perypetie obydwoje przechodzili.
Śmiali się nie widząc jej smutku i łez a jej serce pekało z bólu. W geście zrozumienia Anita położyła dłoń na jej ramieniu a jej oczy zdawały się mówić”Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Jesteś silna i dasz temu rade.”

12.

- Zdrowie młodej pary!!- Marek usłyszał toast i podniósł kieliszek z szampanem do góry. To nie tak miało być. Planował być tu z Ulą. Nie, nie tutaj.
W takich okolicznościach ale nie tutaj. Uli by sie to nie podobało. Ten przepych do niej nie pasował. Ula napewno by chciała coś skromnego.
Ten przepych pasował do Pauli, nie do jego idealnej Ulci. W gronie najbliższych.Uśmiechnął się sam do siebie, tak miłe było jej wspomnienie a
tymczasem szara rzeczywistość go przytłaczała. Był jakby nieobecny, stojąc przy ołtarzu widział jak dziwnie wszyscy na niego patrzą. Tylko Seba go rozumiał.
Gdy oczekiwali przed ołtarzem kilka razy go klepnał po przyjacielsku i powtarzał że da rade. Marek nie był jednak pewny czy te słowa są napewno dla niego
i czy przypadkiem Seba nie miał na myśli siebie. Póżniej potoczyło się szybko, dziewczynki rozsypujące płatki białych róż, wypuszczone gołebie i po polsku musiał być sypnięty ryż.
Ciężko mu było odjeżdżać spod katedry. Czuł że powinien tam wrócić. Miał wrażenie że widzi podchodzącą pod katedre Ulę. Myśli kłębiły mu się w głowie.
Czyżby chciała przyjść na jego ślub? Czy chciała go jeszcze zobaczyć?
-Zatrzymajcie się! Muszę wysiąść! Natychmiast. Wiedział że to jest szansa jedna na milion że to faktycznie Ula ale musiał to sprawdzić. Kierowca zatrzymał się i Marek wybiegł z limuzyny.
Przechodnie patrzyli jak biegł pomiędzy samochodami gości weselnych ale nie zwracał na to uwagi, liczyła się tylko Ula i to że być może zaraz ją zobaczy. Wbiegł zdyszany do Katedry i nie zobaczył jej.
Był to odkąd go zostawiła największy zawód, liczył na to że ma szanse wszystko zakończyć się happy endem. Ściągnął marynarkę i wychodząc przed budynek usiadł na schodach i zastanowił sie co on właściwie wyprawia.
Ula powoli zamienia się w jego fata morgana im bardziej o niej myśli i pragnie znaleść tym dziwniejsze rzeczy się dzieją.

13.

Marek stał z kieliszkiem w ręce pochłaniając coraz większe ilośći alkocholu. Wiedział że prawie każdy pracowni F&D patrzy na niego z zaciekawieniem i że jest zaraz po panstwie młodym najwiekszą sensacją. Wszyscy znajomi plotkowali na jego temat.
Zresztą powoli się do tego przyzwyczajał, zaraz po zerwaniu zaręczyn wybuchła bomba aferowa w firmie. Sebastian też troche mu dogryzał jednak Marek widział że coś jest nie tak w końcu wyparowała Viola
-Marek słuchaj, tzn. Panie prezesie mam taką prośbe..
- Viola mam już wystarczająco problemów na głowie odpuść
-Ale ja musze..to sprawa śmierci i życia tzn na odwrót no nie ważne.. Marek!- oparła teatralnie ręce na jego biurku- ja wiem że jesteście z Sebkiem takimi przyjaciółmi do schodowej deski ale ja musze to powiedzieć..bo widzisz
-Viola!! do rzeczy!
-Z Sebastiana jest dobry chłopak tylko jakby to powiedzieć taki troche jakby z krowiej trąby rurka no i…
- co? zresztą nie ważne mów dalej byle do sedna bo nie mam nastroju na takie bzdury
-Ale Marek to nie bzdury chcieliśmy cie prosić … bo widzisz Sebciu mi się wczoraj oświadczył to chyba po tej aferze brzydulowej
-Ula!!!!! Nie brzydula!! No to moje gratulacje
- tak tak po aferze Ulowej, chyba jakoś tak go też wzieło na amory, wiesz nawet chyba zapomniał o tych liściach kapusty , niedorzecznych a tu człowiek myślał że w firmie przyjaciele a ta Izunia liście z kapusty mi poradziła dasz wiare? no ale wracając do mirutum sprawy
-meritum?
-no i meritum też, chcieliśmy byś został naszym świadkiem
-dobrze nie ma sprawy
- no i wiesz taki problem z tymi terminami pomyśleliśmy że po co ma sie marnować my byśmy biegali zamawiali a tu o! na ulicy prawie wszystko leży tylko wziąść, oczywiśćie jeżeli się zgodzisz… no i Paulina też, bo widzisz wszystko już zapłacone no naprawde szkoda by było żeby się zmarnowało…
-Viola nie ma problemu, macie moje błogosławieństwo i zgode na wszystko.
Tak o to Seba z Violą w dniu jego ślubu staneli na ślubnym kobiercu…

14.

Ula siędziała osłonięta parasolem plażowym przed mocnymi promieniami słońca. Mogła godzinami razem z Kingą przyglądać się sesji Jaśka. Chłopak promieniał. Widać że służył mu powrót do Kingi. W każdej wolnej chwili tak jak i teraz przybiegał na małego całusa i wracał z powrotem przed aparaty.
-chwilę z wami spędze- usiadł na krzesełkach koło nich przywierając ustami do Kingi, ta zdawała się nie mieć nic przeciwko. – potrzebują jakiejś ” normalnej dziewczyny do sesji”. Zaśmiał się a Ula zastanawiała się co znaczyło w słownictwie modeli normalna dziewczyna. Pewnie taka jak ona choć przy niej klisza mogła by pęknąć. Uśmiechneła się sama do siebie. Kto by chciał Ulę Cieplak. Ale może Kinga by się nadawała ? Fajnie by było ją w to wkręcić mogła by połączyć przyjemne z pożytecznym zawsze by sobie dorobiła do studiów. Chyba to przyjemne takie pozowanie.
Z zamyśleń wyrwał ją jakiś mężczyzna.
- no moje Piękne panie – na te słowa Ula mało się nie zakrztusiła kęsem kanapki którą właśnie jadła, ona i piękno mężczyzni to świetni manipulanci.-to ja już wiem co tak naszego Jaśka tu ciągnie. Przepraszam nie przedstawiłem się.Filip, Jestem z Fox Fashion. To nasza firma wynajeła modeli na tą sesje. Mamy chwilowe problemy bo potrzebujemy dodatkowej modelki.- pocałował najpierw dłoń Uli następnie Kingi która w momencie się zarumieniła.
Obydwie dziewczyny się przedstawiły a Jasiek wyparował do niemogącego oderwać wzroku od Uli meżczyzny – A Ulka to jest z F&D.- Ula poczuła się nieswojo. Zaróno wyczuwając natarczliwy wzrok rozmówcy jak i komentarz Jaśka. Facet był miły a teraz pewnie pomyśli że jest szpiegiem własnej firmy. Szybko zatem sprostowała.
- Właściwie to nie
-Nie spokojnie nie przeszkadza mi z jakiej firmy jesteś, nie tłumacz się.Zresztą wasi też tutaj są, na przykład jest Marcel robi zdjęcia do waszych reklam. Prawda że to niesamowity zbieg okoliczności?
-Właściwie to nie, jestem prywatnie oglądam prace brata. W F&D już nie pracuje, zwolnilam sie.
-Poczekaj- przysiadl sie do ich stolika- czy to przypadkiem nie było to chuczne odejśćie dyrektora finansowego?
-no jasne- Jasiek podchwycił temat Ulka tam była szychą
-Jasiek co ty opowiadasz, żadną szychą . Filip wspomniałeś że chuczne odejście co miałeś na myśli?- Ula była wyrażnie zainteresowana, nie sądziła że to wyjdzie poza mury firmy.
-Dziewczyno ty nic nie wiesz?
- nie, zaraz wyjechałam tutaj.
- Wszystkie domy mody o tym plotkują sensacja ostatnich miesięcy. Najpierw tajemnicze usunięcie sie Alexa Febo-ach o tym to akurat ja coś wiem pomyslała Ula.- Póżniej, wybacz to co powiem ale tak mówią – zwykła asystentka zostaje dyrektorem finansowym. Na koniec nawet ona to zostawia. Wszyscy twierdzą że F&D ma straszne problemy finansowe że każdy ucieka z firmy póki nie pójdzie ona na samo dno. Podobno nawet wszyscy z nimi rozwiązują umowy bo nie są wypłacalni ale akurat w to nie chce mi sie wierzyć. Pewne jest jednak to że od następnego miesiąca mają sprzedawać częśc aukcji więc wejdzie do spółki ktoś całkiem nowy…

15.

Miło im się rozmawiało kiedy podszedł do nich Marcel. Nie odrazu ją poznał. Troche się zmieniła od momentu odejścia z firmy. Anita zadbała aby jej ubiory były bardziej zwiewne a skóra była ślicznie opalona wiec nie straszyła już białością cery jak u umarlaka.
-Ula? kurcze dziewczyno ale sie zmieniłaś. Normalnie mało brakowało a bym cie nie poznał. Super zmiana. Filip musimy odwołać sesje na dzisiaj – zwrócił się do reprezentanta Fox Fashion- wyobraż sobie że nie nadaje
się żadna włoszka przeciesz będzie się odróżniać od naszych. Musimy kogoś sprowadzić z Polski, nie ma innego wyjścia będzie zwłoka dwa, trzy dni.
-nic nie zrobimy, trudno- zmarszczył brwi i zastanawiał się zapewne nad tym ile będzie ich to dodatkowo kosztowało.
Dwa dwni dodatkowych oplat za całą ekipę i przelot dodatkowej modelki to napewno nie mało.
-Usiądziesz z nami Marcel?
-Ula bardzo chetnie bym z wami posiedział ale niestety nie moge skoro kończymy mam masę roboty przy złożeniu sprzętu.
-To może byś nam zrobił pamiątkowe zdjęcie?- zaproponował Filip
-Nie mam problemu ustawcie się i już pstrykam. Ściągnął przewieszony przez szyje aparat i zrobił parę zdjęć. Na koniec zerknął tylko jak wyszły i osłupiał.
- Filip choć tutaj na chwile musisz to zobaczyć, musze odwołać sprowadzanie modeli dziewczyno ty jesteś idealna do tego. Już dawno nie widziałem kogoś tak fotogenicznego .Aparat cię kocha, ale jazda- zaczął się śmiać a Ula uściskała Kinge z radości. Proszę kto by pomyślał że wytypuje modelke dla Fox Fashion i F&D na sesje. Cieszyła się szczęściem Kingi jak swoim własnym.
-To prawda – przyznał Filip- jeżeli tylko się zgodzisz to będziesz idealna. Mała charakteryzacja i będzie glamour.
Popatrz taki skarb mieć pod ręką i szukać tak daleko.
- No tak to prawdziwy skarb- dodał Marcel- napewno już nie jedna osoba się o tym przekonała i przekona nie raz.
Oj złamiesz ty niejedno serce jak cie powiesimy na plakatach w całej Warszawie.

16.

Marek siedział na kolejnym zebraniu zarządu. Nie miał zamiaru kłamać, chciał całe swoje życie wyprowadzić na prostą. Koniec kłamstw, matactw i oszukiwania najbliższuch.
zwłaszcza koniec z tym ostatnim. Życie dało mu taką nauczkę że nie potrafił się pozbierać. Był emocjonalnym wrakiem. Już parę tygodni temu przekazał całemu zarządowi prawdziwe informacje o stanie firmy. Najbardziej cieszył się Alex. Paulina nie przychodziła na spotkania zarządu, nie potrafiła patrzeć na Marka. Przygotowywala się do wyjazdu do włoch. Ojciec był zawiedziony zresztą nie po raz pierwszy. Nie miało to już dla Marka znaczenia, wiedział że wiele rzeczy jakie zrobił robił wlasnie dla ojca, ten niestety zawsze wolał Alexa. Po rozmowie z rodzicami o Pauli ojciec stał się wobec Marka bardzo szorstki. Chciał syna ukierunkować że jego życie jest przy Pauli nie przy “tej Cieplak” kimkolwiek ona jest. Tym razem się nie poddał tak łatwo, wiedział że musi wyjść na prostą i aby móc szczęśliwie rzyć musi wszystko odkręcić bo
już nie raz przekonał się że nic samo się nie rozwiąże. Ojciec wszedł do sali. Na jego twarzy było widac zmęczenie, przez ostatnie tygodnie starał się znaleść najlepsze rozwiązanie dla sytuacji w jaką ich wpakował Marek. Nie było łatwo. Alex ani Paula nie zamierzali oddawać swoich prywatnych pieniędzy aby ratować coś co i tak upadnie. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było sprzedać część akcji aby nowa osobą włożyła kapitał w firme. Marek chociaż zdawał sobie sprawę że nie jest dobrym prezesem to nie mógł pozwolić
aby Alex do końca pogrążył F&D. Pokazał ojcu nagranie które spowodowało odejście Alexa z firmy. Zarząd jedno głośnie zdecydował że prezesem zostanie nowy inwestor i nabywca trzydziestu procent udziałó firmy. Tak będzie najrozsądniej. Alex wiedział że nie ma już miejsca dla niego w tej formie i mimo prośb Krzysztofa oświadczył że jeżeli ktoś tylko zechce wykupić jego pięćdziesiąt procent chętnie je sprzeda. Kiedy indziej pewnie by rywalizowali, wyścigowali się. Alex wiedział że już nie ma co szukać haków na Marka bo czy to ważne ile kochanek ma? przecież ostatecznie Paula już z nim nie była,
Marek nie miał głowy do interesów. Najważniejsze było dla niego odnaleść Ule i wytlumaczyć jej wszystko. Żal mu było tylko ojca. Wiedział ile wysilku włożył w tą firmę i ile go kosztowała utrata władzy nad nią. Miał tylko nadzieję że ta osoba która zainwestuje pieniądze będzie ugodowa i dojdą do porozumienia.

Ula siedziała u ortodonty i zastanawiała się jak właściwie ona się w to wplątała. Przeciesz to wszystko było takie idiotyczne. Kiedy Marcel z Filipem rozpływali się nad zdjęciem nawet przez myśl jej nie przyszło że mogli brać pod uwage kogoś innego jak Kinge. Filip krzyczał z radośći że jeżeli ona się nie zgodzi to będzie chodził za nią na kolanach aż będzie musiała mu ulec. Kinga była troche rozczarowana ale jak to ona cieszyła się szczęściem Uli. Sama nie mogła uwierzyć ale naprewde to zdjęcie było świetne. Właściwe najlepsze jakie miała. Sama nie wierzyła że na tym zdjęciu jest wlasnie ona. Była bez makijażu, w byle jakich ciuchach, żadna rewelacyjna
fryzura ale naprawda widziała przed sobą ładną kobiete. Taką kobietę która może się podobać mężczyznie. Filip odwołał zdjęcia do następnego dnia. Musiał miec czas żeby przekonać Ule. Nie opierała się zbyt długo. Najważniejsze było ile może na tym zarobić. Jak usłyszała jaką zawrotną sume może dostać za reklamowanie najnowszej kolekcji Fox Fashion to aż usiadła. Wiedziała że takie pieniądzę wystarczyłyby na wychowanie dziesiątki dzieci a nie jednego. To wszystko dałoby jej gwarancje na życie, bezpieczeństwo dla jej dziecka.
-Filip ale czy to konieczne?
-Ula ja to widze że ty jesteś piękną kobietą i mi to wystarcza co widzę, wiesz jednak że modelki muszą być idealne
-ja sie do tego nie nadaję, nie jestem modelką
-Ula zawsze musi byc ten pierwszy raz, Jasiek też napewno się denerwował jak startował
-i to jak!- ula się zaśmiała i już byla bardziej odważna. Poddała się najpierw ściągnięciu aparatu, póżniej fryzjer zrobił co uważał za słuszne a na koniec makijaż i przebrała się w ubrania które miała reklamować. Krawcowa aż przyklaskneła jak okazało się że żadnych przeróbek nie trzeba robić bo wszystko pasuje jakby było na ule szyte.
Ula nieśmiale wyszła z przymierzalni i przejrzała się w lustrze. Sama nie wierzyła w to co widzi. Głaskała swoje wyprostowane i lekko skrócone włosy który prezentowały się wspaniale, jej twarz jakby jaśniaal od środka widać było jaka radość ją rozpiera. Ubranie choć nie w stylu Uli to wyglądało faktycznie pięknie.dotykała się jakby śniła, kaczątko przeobraziło się w łabędzia i to wcale nie za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Musiała się uszczypnąć żeby sprawdzić czy faktycznie nie śni. To wszystko było takie nie realne, magiczne. Ledwo powstrzymała łze szczęścia która zamazalaby starannie zrobiony makijaż.


17.

-Marek nie uwierzysz- do gabinetu Marka wparował Sebastian a zaraz za nim Marcel- nie uwierzysz Marcel ją znalazł- Marek z ożywieniem podniósł sie w fotelu.
Czyżby mówili o Uli? To by było jak spełnienie snu.Jego snu. Jego marzeń. Tyle na to czekał musi ja odnależć. Sebastian żucił jakieś zdjęcia na biurko Marka
i z zadowoloną mina przyglądał się jak on na to zareaguje. Marek podniósł zdjęcia do góry i bacznie sie im przyjżał. To była jego Ula.
Poczuł jak żołądek mu podchodzi do gardła. Siedziała na plaży w obecności Jaśka, Kingi i jakiegoś faceta. Jakim prawem ten facet trzyma dłoń na jej
odsłoniętym ramieniu? wciągnął głeboko powietrze po czym głośno je wypuścił. Takim prawem baranie że ją skrzywdziłeś i nie masz już do niej żadnych praw,
pomyslał.
-gdzie to było? kim jest ten facet do chole.ry- wzburzony wstał i zaczął się przechadzać po gabinecie.Marcel usiadł na sofie z IKEI i zaczął opowiadać
- To było niesamowite, wiesz Jasiek jej brat brał udział w spolnej sesji dla nas i dla FF. Drugiego dnia zdjęć okazało się że nie nadaje się jedna z modelek
musieliśmy szukać zastępczyni i zdjęcia musiały się przeciągnąc. Poinformowałem o tym fakcie Filipa z FF który akurat przesiadywał niedaleko pod parasolką
z Jaśkiem i dwiema dziewczynami. Nie wiem czemu ale mnie całkiem zamgliło..
-Marcel do rzeczy!- Marek prawie wydeptał ścieżke z nerwowego przechodzenie od drzwi do biurka.
-Skończyło się jakoś tak że po tym zdjeciu – wskazał fotkę którą Marek wcześniej oglądał- Ula stała się twarzą nowej serii Ubrań dla FF.
Sebastian wybuchł śmiechem.
-no to jednych z konkurencji mamy z głowy
-Sebastian!Spokój- Marka to nie dziwiło, przeciesz dla niego Ula była najpiękniejsza jednak jak ona mogła przejść do konkurencji!! aż tak go nienawidziła?
-Nie śmiałbym się, Marek jak doszło do sesji to wiesz mi taką piękność z niej zrobili że żaden z was nie ma u niej szans.- Marek pokiwał głową ,
on o napewno nie ma u niej szans. Nie po tym co jej zrobił. Cieszył się jednym że Ula się uśmiechała. Nie było więc tak żle.
Może zaczeła układac sobie powoli życie od nowa. Nie mogł jednak znieść myśli że w tym życiu zabraknie dla niego miejsca a być może zastąpi go taki goguś
z FF. Że to nie do niego będzie się tulić, że to nie z nim będzie rozmawiać na 100% i że to nie on będzie powiernikiem jej tajemnic.
Nie mógł znieść myśli że to już nie dla niego są przeznaczone te uśmiechy.Ta szczerość i miłość..

18.

Marek wstał przysłowiową lewą nogą. Dzien nie zapowiadał się dobrze. Cały wczorajszy dzień spędził na dotarciu do Uli i nie było takiej możliwości.W Rysiowie milczeli jak zaklęci, a w FF nie było mowy żeby ktokolwiek zdradził mu nowy numer Uli i juz napewno nie jej położenie. Nie wiedział czy jest w kraju czy zagranicą. Nie miał pojęcia czy udało jej się rozwinąć karierę modelki czy zamierza wogule jeszcze kiedykolwiek być jego skromna delikatną Ulą.Gdyby jej nie zranił, gdyby nie stracił jej zaufania.No właśnie gdyby.. ach co on by oddał żeby cofnąć czas. Czy oni naprawdę myśleli że on chce ją podkupić? Boże miała by ich w nosie gdyby jej nie zranił, byłoby cudownie tymczasem popada w coraz większe tarapaty. Gdy zbiegł z sypialni na parter mama za wszelką cene wciskała w niego śniadanie ale nie miał apetytu. To Ula wzmagała w nim ochote do zycia przy niej świat sam poprostu tak za machnięciem ręką odsłaniał swoje barwy i smaki. Wszystko to co w nim było najpiękniejsze i co warto było spróbować. Nawet zwykłe zapiekanki smakowały jak królewskie jedzenie.Ojciec w pośpiechu przypomniał mu że ktoś wykupił akcje, całe 50 % Alexa. Powiedział że życzy wszystkiego dobrego ale że raczej wtym momencie będziemy mieć z firmy karambę – cokolwiek miało to znaczyć. Zirytowany krzyknął wychodząc że mógł mu powiedzieć o tym wczęśniej a nie tak od nie chcenia i wybiegł do garażu.
Zadzwonił telefon. Mimo że nie miał ochoty odbierac to natarczliwy dzwonek nie dawał spokoju. Wcisnął zieloną słuchaweczkę i warknął:
- czego! seba nie mam nastroju!
- to lepiej go znajdz za 10 min pod siłownią lepiej przyjedż zobaczysz że nie pożałujesz.- powiedział tajemniczo i rozłączył się. Marek zawrócił mimo że nie miał ochoty jechać i się spotykac z Sebastianem to wiedział że nie da mu spokoju póki mu czegoś nie pokaże. Miał ochotę pojechać do parku i pospacerowac tak jak to dawniej robił z Ulką. W sumie miał też nadzieję że spotka tam Ulę, może ona też mile wspominała te momenty, może miała wogule ochote wspominac czas spędzany z nim i też tam przyjdzie. Wiedział że to tylko głupie mrzonki jednak jego cierpienie dyktowało mu różne pomysły o których kiedyś nigdy by nie pomyślał. wiedział że zachowuje sie jak opętany jednak po części była to prawda, był opętany miłością do Uli. Zaparkował samochód na parkingu pod siłownią i coraz bardziej rozdrażniony wysiadł z samochodu. Seba szedł w jego kierunku i śmiał się od ucha do ucha.
-Powiedz mi stary czy ty naprawde chcesz znaleść Ulę?- poirytowanie opadło z niego jak powietrze z balonika
-O co ty mnie pytasz..
-Powiedz mi jak ty ją chcesz odnaleść skoro jesteś slepy jak kret
-Seba co ty wygadujesz!! – Sebastian wskazał bilboard który przykrywał pół najbliższego wieżowca
-Chłopie jak ty tu jechałeś? wszędzie sa jej zdjęcia, póki co to jest największy z dwudziestu jakie dzisiaj od rana już zobaczyłem.-
Marek z bezsilności opadł na maskę samochodu. Już tak dawno jej nie widział,nie patrzył on pochłaniał upragniony widok Uli tak bliskiej a tak dalekiej zarazem.
Była ósmym cudem świata ta delikatność zarazem wewnątrz jak i zewnątrz poprostu od niej biła. Bał się że zrobią z niej zepsutego kociaka,kobiete wampa a ona tą swoją świerzością, naturalnością delikatnością och ile by mógł wymieniać.Ula wszystkie te znane modelki pobijała w przed biegach. Na tym plakacie było idealnie wyeksponowane wszystko to co było w jej środku, jej najpiękniejsze na świecie wnętrze. To wszystko co tak kochał.

19.

Ula czekała na Maćka w samochodzie. Musiała jechać na badania do lekarza. To dopiero początek jednak musiała mieć pewność że z dzieckiem wszystko w porządku.
Odkąd “powiesili ją” w całym mieście nie miała chwili spokoju.Ludzie od razu poznawali ją na ulicach. Wiadomo łatwe pieniądze nigdy nie dawały łatwego życia.
Podróżowali ulicami miasta i Maciek wciąż się śmiał że co przejechali kilkaset metrow to natykali się na kolejne plakaty z Ulą. Było ich naprawd emnóstwo i każdy inny.
FF faktycznie tak jak mówił Filip dosłownie zbombardowali miasto Plakatami, ulotkami, reklamami w gazetach. Ula miała juz tysiące ofert na ktore owszem,
zamierzała sie odezwac ale jeszcze nie teraz musiała teraz odetchnąć i sprawdzić czy ten cały szum nie zaszkodzi jej dziecku.
Ostatnią rzeczą jaką by sobie życzyła była strata dziecka lub fakt że mu zaszkodziła.Ula zastanawiała sie co pomyslał Marek kiedy zobaczył tą całą szopkę wokół niej.
Napewno się zdziwił, może nawet jej nie poznał. Sama się ledwo poznawała. wszystko się w niej zmieniło, szkoda że większego poczucia wartości i odwagi też nie mogli do niej przykleić czy wymalować.
-słyszysz mnie?
-tak, tak Maciek co mówiłeś?
-oj Ulka ty jak zawsze bujasz w niebieskich migdałach- Maciek był wyrażnie zaniepokojony.- Wyskakuj, jesteś na miejscu a ja jade załatwić wszystko o co mnie prosiłaś.
-Dziękuje ci Maćku. To dla mnie naprawde ważne. Tylko pamiętaj to o co cie prosiłam, dobrze?
-Jasne mała. No to biegnij bo sie spóżnisz a wiesz teraz musisz liczyć na mały poślizg może twoi fani będa czekać przed kliniką na autografy- uśmiechnął się do niej przyjacielsko i udawał że wyżuca ja z samochodu.

Marek wszedł do firmy. Jak zwykle wszyscy się gdzieś spieszyli. Widział jednak że każdy z niedowieżaniem przeglądał okładkę ostatniego Glamour Magazine.
Doskonale wiedział kto jest na tej okładce i aby się nie torturować bardziej niż to miało miejsce przy ogladaniu bilbordów na mieście.
To zdecydowanie wystarczyło. Teraz on czuł się jak szara myszka przy takiej kobbiecie. To wlaśnie on, Marek Brzydul Dobrzanski.
Brzydki zarówno ze środka jak i z zewnątrz. Kto będąc takim brzydalem jak on śmiał by startować i błagać o litość u takiego anioła jak Ula Piekna
Nadewszystko Cieplak. Ania podając mu klucze nawet nie krępowała się faktem że czyta artykuł o JEGO Uli. Czy nikt w tej firmie nie widzi że on cierpi.
Cierpi niemiłosiernie.
-acha Marek, Krzysztof dzwonił. Kazał przekazać że dzis ma przyjść przedstawiciel wykupionych udziałów. Spotkanie umówione na 11.
Świetnie jaka jeszcze dzisiaj wiadomość może popsuć mu dzisiaj humor? może tylko taka że jakaś żałosna pokraka zajmie jego fotel. No tak czego on oczekuje?
że ktoś może być jeszcze gorszy od niego? mistrzostwo raczej nie do pokonania. On dał plame na całej linii.


20.


Ula leżała na fotelu ginekologicznym, ogladała monitor na którym widać bylo efekty badania Usg jakie wykonywał jej lekarz. Po policzkach jej płyneły jej łzy szcześcia. Jej kruszyna powoli poruszała się w wodach płodowych. Na razie było wielkości fasolki ale Ula kochała to dziecko całym sercem. Nie wyobrażała sobie że mogła by je stracić. To był owoc miłości jej i Marka. Poprawka, to był owoc miłości jej do Marka. Czuła że powinna powiedzieć Markowi o tym że będa mieli razem dziecko ale nie potrafiła na razie. Nie potrafiła z nim rozmawiać a już napewno powiedzieć mu o tym dziecku. Wiedziała że może się po nim spodziewać wszystkiego wieć
na razie nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji. Nie wiedziała nawet czy uwierzy, bo ona już mu nie wierzyła.

Marek siedział na fotelu naprzeciwko ojca. Po ostatnich wydarzeniach gdy Krzysztof dał wyraznie do zrozumienia że nie akceptuje decyzji syna, nie potrafili się dogadac na żadnej płaszczyżnie. Ten pokoj był dla nich stanowczo zamały. Obydwoje woleli się nie odzywać aby nie wybuchła pomiędzy nimi awantura. Ania otworzyła drzwo aby poinformowac ich że przyszedł nowy wspólnik. Marek odruchowo podniósł się w fotelu i poprawił marynarkę. Ania ponownie otwarła na ościez drzwi i wprowadziła mężczyzne do gabinetu.
- to chyba jakiś żart- Marek nerwowo wstał i ruszył w stronę wyjścia.- Ty chyba żartujesz, ile masz satysfakcji że zajełeś moje miejsce?Był wściekły, trzasnął za sobą
drzwiami i ruszył w kierunku własnego gabinetu. Nie mógł w to uwierzyć. On ma oddać to święte miejsce dla Tego człowieka? To jest jakis głupi żart ironia losu.
Bóg doświadczał go ostro. To wszystko było przykre. Nie wyobrażał sobie oddac mu swojego sanktuarium. Jego świątyni wspomnień z Ulą. Chwile na kanapie, przy biurku,
przy regale to wszystko dawało mu sens życia. Cierpiał wiedząc że Ula jest tak blisko a jednocześnie aż tak daleko.