Get your own Digital Clock

wtorek, 30 czerwca 2009

“Część I historii Marka i Uli” wg Pyśki

Ula już była w pracy. Zapukała do gabinetu swego szefa, Marka Dobrzańskiego oczywiście.
- Cześć, nie przeszkadzam?- Nie, wejdź proszę, śmiało...
Ula uśmiechnęła się, weszła i siadła na białej, miękkiej kanapie z “IKEI”
Marek bez żadnej jakiejkolwiek krępacji, przysiadł obok niej.
Uśmiechał się i patrzył. Aż w końcu nie wytrzymał i zapytał :
- Ula, dlaczego właściwie przyszłaś tu tylko ze słowem “cześć”i bez żadnego przywitania? - popatrzył na nią wzrokiem, jakbychciał zaraz ją schrupać jak wafelek, jak paluszek z solą,jak chips, jak … Ulę.
- Ech, - westchnęła Ula.
- No to ja zrobię to za Ciebie, słoneczko ..
Zaczął ją namiętnie całować, przysuwali się coraz bliżej połki na książki, kręcili się razem po całym gabinecie, obdarzali pocałunkami tak gorącymi jak wschodzące słońce w dzień, który stanie się za godzinę baardzo gorącym,kolejnym dnem upalnego lata.
Ula opamiętając się :
- Marek, no co Ty, przestań wreszcie !
- Czemu? Rozpalasz mnie.. mrrau !
- Ale, ale..- Niee ma żadnego ale, ko.. ..
(pomyślał chwilę) co się ze mną dzieje, przeciez ja sie staje…jakby jej kochankiem i to w dodatku tak słodko do niej mówię,’tak pieszczotliwie, jezu, zaczynam przerażać sam siebię.
Czuł jak kuło go serducho. Biło tak mocno ale i tak dosyc delikatnie.
Nie wiedział jak nazwać to uczucie do niej.
Mimo to, całował ją dalej.
Aż tu ...….

BrzydUla - odcinek 159 - cz.2 wg Miśki3

P-Marco, kochanie zjemy razem lunch.?
Tyle pracujesz należy ci sie odpoczynek.

Ula w tym momencie chciała wyjść.Schować sie gdzieś.
Tak bardzo czuła się niepotrzebna tak bardzo ją to bolało. Chociaż właściwie co?
Przecież ona była tym kimś trzecim nie Paula. Przecież to była jego narzyczona nie Ula.
Nie pasowała do tej układanki. Była niepotrzebnym, nigdzie nie pasującym puzzlem.
Zawsze gdy Paulina się pojawiała ona się tak czuła.
Dziewczyna posmutniała ale wiedziała że musi grać twardą.
‘Wszystko przecież będzie dobrze’ powtarzała w myślach choć tak naprawdę samej z trudem było jej w to uwierzyć.
‘Życie to nie bajka Ula’ skarciła się w duchu.
Ale teraz, teraz przy Paulinie nie mogła się rozpłakać więc udawała że zawzięcie szuka czegoś w papierach przysuchując sie jednocześnie rozmowie Marka .

M-Paula mam dużo pracy…-po chwili dodał- z Ulą.
P-W ogóle nie masz dla mnie czasu. Całe dnie musisz siedzieć w biurze,lub na spotkaniach biznesowych.
M-wiesz jak to jest.
P-nie wiem. to co teraz wymyślisz? czym jesteś tak zajęty? -i dodała-kochanką?-z ironicznym uśmiechem.
M-Paula.! Dość!Nie będę jadł żadnego lunchu z tobą jestem już umówiony.
P-Z kim?

Ula czuła jak robi się czerwona na twarzy. Wiedziałą bowiem że to z nia Marek się umówił.
Ale czy on jej to powie? Nie wiedziała jak zaaragowac wiec tylko uważnie słuchała dyskusji.

M-Z Ulą - i w tym momencie wskazał w jej kierunku głową.

Ula podniosła się znad sterty papierów. Teraz musiała coś powiedzieć, odparła niesmiało:

U-w sprawach służbowych …oczywiście.

Paulina byla zdenerwowana na Marka, tej złości nie da się opisać. Jej gniewny wzrok przeszywał Ulę i Marka na wskroś.
Przecież jak ‘jej’ Marco mógł odmówć komuś takiemu jak ona lunch.
Jeszcze, żeby była to ważna sprawa ,a tu wyskakuje ta cała Brzydula.
Paula ocknęła sie z rozmyśleń i nerwowa odpowiedziała , nie , nie odpowiedziała ona wręcz krzyczała:
P- no a ty w jakich myślałas ? Marco no skoro jakaś tam asysteneczka jest wazniejsza od narzeczonej to....

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.21 wg Pantomimy

Całą drogę do Rysiowa nie zamienili ze sobą ani słowa. Marek tępo patrzył przed siebie (czy walka się powiodła-sam nie wiedział za to Ula wylała mu na głowę kubeł zimnej wody) a Pani prezes wpatrywała się w odbicie w szybie i nie dała po sobie poznać jakie targają nią emocje. Tylko te oczy, w nich było witać cały żal i smutek jaki w sobie skrywała. Teraz dopiero Marek uświadomił sobie jaki był głupi. Weszli do domu. Pan Józef zaprosił Marka do środka. Widać było ,że przebaczył i znowu się do niego przekonał. Siedzieli przy stole prawie od godziny. Odpowiadając tylko na pojedyncze pytania ojca Uli. Do kuchni wbiegła Beatka
- Ulaaa?- Co skarbie?- Opowiesz mi bajkę?- A jaką dzisiaj chcesz usłyszeć?- Jakąś nową, sama wymyśl- Dobrze ,więc chodź
Wzięła siostrę za ręke i poprowadziła do łóżka. Beatka wślizgnęła się pod kołdrę i przysłuchiwała się każdemu słowu jakie wypowiedziała jej starsza siostra. Ula zaczęła.
- Opowiem ci dzisiaj bajkę o miłości. Chcesz?- Tak-Dawno temu na oceanie istniała wyspa, którą zamieszkiwały emocje, uczucia oraz ludzkie cechy. Pewnego dnia wyspa zaczęła tonąć. Miłość czekała do ostatniej chwili. Gdy pozostał tylko skrawek lądu, poprosiła o pomoc. Bogactwo powiedziało, że na jego pokładzie nie ma miejsca na Miłość. Duma stwierdziła, że Miłość na pewno by wszystko popsuła na jej uporządkowanym statku. Na zbutwiałej łódce popłynął Smutek, ale zaraz sam odpłynął w dal sam jak palec. Dobry Humor przepłynął obok Miłości, nie zauważając jej, bo był tak bardzo rozbawiony...nagle Miłość usłyszała: - Chodź! Zabiorę Cię ze sobą! - powiedział nieznajomy starzec. Miłość była tak szczęśliwa, że zapomniała zapytać, kim jest jej wybawca. Dopiero Wiedza jej powiedziała: - To był Czas, bo tylko on rozumie, jak ważna w życiu każdego człowieka jest Miłość...- zobaczyła ,że Beatka odeszła już w nicość ,więc wstała z łóżka i odwróciwszy wzrok. Zobaczyła przysłuchującego się Marka
-ładna bajka- bo prawdziwa- zastanawiam się...- może chodźmy na spacer. Wtedy porozmawiamy- Dobrze
Wyszli z domu. Przemierzając ulice Rysiowa w ciemnościach nie było widać ich twarzy , nie trudno jednak było odkryć zdenerwowanie w ich głosie.
- Zastanawiam się- spróbował znowu Marek- czy dałabyś mi drugą szanse?- Drugą szanse na co? Na kolejną gre, na kolejny zestaw kłamstw czy na...- miłość -przerwał Marek- A myślisz, że potrafisz kochać?- Wiem to- A myślisz ,że mnie kochasz?- to również wiem- A jesteś tego pewien?- Jak niczego nigdy w życiu- Nie wiem czy nasza miłość nie możliwa jest jednak możliwa- Ula. Powiedz wprost ,że nie chcesz kochać takiego idiotę jak ja. Nie dość, że cię wcześniej zraniłem to jeszcze nie wyglądam tak jak przystało na mężczyznę takiej kobiety jak ty. Mam aparat na zębach, jestem łysy ,a do tego cały posiniaczony. Ty nie chcesz pokochać takiego brzydala jak ja...- Marek! Znowu to robisz. Ranisz mnie. Robisz ze mnie materialistkę, która patrzy tylko na wygląd zewnętrzny człowieka. Włosy odrosną, siniaki znikną, a aparat w końcu zdejmiesz. A zresztą kto powiedział ,że z nim nie jest ci do twarzy? Kocha się nie za wygląd, wręcz przeciwnie za całą resztę. Kocham w tobie wszystko włącznie z aparatem, łysiną i siniakami. A ty kiedy ostatnio powiedziałeś mi co we mnie kochasz? Uprzedzę twoją odpowiedź. Nigdy, nigdy nie powiedziałeś mi co we mnie kochasz. Wiesz dlaczego? Bo nigdy mnie nie kochałeś. Więc po co pytasz czy możesz wziąć to co już dawno jest twoje? Marek spójż prawdzie w oczy. Czujesz się zobowiązany mnie kochać po tym co mi zrobiłeś ,ale to nie jest twoje uczucie. To tylko jakiś oklepany scenariusz chorej książki twojego autorstwa.
Znowu chciała odejść, zniknąć mu z oczu i już się nie pojawić. Zostawiła go i samotnie zrobiła kilkadziesiąt kroków gdy usłyszała wołanie.
- Kocham twoją upierdliwość, prostote, punktualność. Kocham twoją mądrość, wiarę w ludzi i dobroć. Kocham jak się śmiejesz, płaczesz, denerwujesz.- w tym momencie zatrzymała się ,ale nie odwróciła. Kocham twoje stopy, nogi, pośladki. Kocham wcięcie w talii , piersi i szyje. Kocham twoja piękną twarz, twój nos , oczy warki. Kocham twoje puszyste włosy, twój zapach, twój głos.- teraz jej oczy skierowały się w strone twarzy ukochanego. Nie ma rzeczy ,której w tobie nie kocham. Wszystko jest dla mnie najcenniejszym skarbem. Chciałbym móc cię pocieszać, przytulać, ogrzewać. Marzę by cię pocałować. Pragnę utonąć w twych oczach, ale najbardziej chcę żebyś wróciła, abyś uwierzyła w moją miłość. Abyś rzuciła się teraz w moje ramiona. Bym mógł cię już nigdy z nich nie wypuścić. Do szczęścia brakuje mi tylko ciebie. Nie liczy się nic innego. Dziękuje bogu za wszystkie spędzone z tobą chwile, nawet te kiedy płakałaś. Najwazniejsze jest to ,że wtedy byłaś moja, przy mnie ,ze mną.
Ruszyli w swoją stronę. Wtulili się w swoje ramiona.
- Czy teraz mi wierzysz?- Nie, ale mam nadzieje ,że jeszcze mi to udowodnisz- Udowodnie, obiecuje
I złożył na jej ustach pocałunek.
- A Jacek to kto?- zapytał po upojeniu sie chwilą- Jacek to mój facet...
CDN

poniedziałek, 29 czerwca 2009

"Dalsza część serialu - odcinek 159" cz.1 wg Double

Ula z Markiem w gabinecie.
Nadal całują się, całkiem zapominająco bożym świecie.
Nagle z pocałunku wyrywa się Ula, zdejmując okulary i kładąc je na biurko.
U: Marek, coś słyszałąm. Chyba ktos tu idzie.. Z resztą ja tak nie mogę.. Ja..- zapina bluzkę.
M: Ula, co ? O tej porze? Nie możliwe ..- kręci głową Marek.
U: Ale ja słyszałam, na prawdę. - przekonuje
Oboje słyszą szmery i kroki w kierunku gabinetu.
M: No teraz to i ja słyszałem.
U: Widzisz?
Nagle słyszą Puk! Puk! To ja ..A wy tutaj ? O tej porze ? - wchodzi do gabinetu Viola
M: A ty co tutaj robisz? - zapytał Marek na widok Violi.
V: Ja?… Przyszłam studiować stosunki - odpowiada Kubasińska.
U: Co? - zainteresowałą się Ulcia.
V: No, te relacje publiczne. Do tych studiów, co… - Viola dalej kłamie jak z nut.
M: Tutaj chciałaś studiować? - zdziwił się Dobrzański.
V: Słucham? - pytaniem na pytanie odpowiada Viola.
M: W moim gabinecie? - dociekał Dobrzański.
V: Yy.. no myślałam, ze tu nikogo nie będzie.A Co przeszkodziłam wam w czymś? - pyta sprytnie Viola.
M: Nie, właściwie to świetnie, że wpadłaś - ucieszył się Marek.
[Ula myśli:]- Co? Dlaczego on się tak ucieszył na widok Violi?Co on knuje?
V: Tak? - pyta zdziwiona.
M: Tak, bo my tu właśnie z Ulą przygotowujemy raport dla zarządu, i może byś nam pomogła? - pyta.
V: No wiesz.. hmm.. zgłodniałam,dasz wiarę?Mogłeś chociaż pizzę zamówić jakąś ! - krzyczy Viola.
M: No wiesz, nie wiedziałem, że przyjdziesz.
V: A, Ula czemu nie masz okularów. Oo..leżą na biurku. - zauważa Violetta.
U: No wiesz, oczy mnie trochę bolały.. - zmyśla Ula.- Późno już, nie sądzicie ? Ja chyba już pójdę,dokończymy jutro. - kieruje się w stronę drzwi, Ula.
M: Ulaa, zaczekaj ! - próbuje ją zatrzymać Dobrzański.
V: Jak się człowiek cieszy, to sie diabeł śpieszy. Ula, zaczekałabyś? No nic. Widzisz. Poszła - rzekła Viola. Z resztą ja już pójdę, przypomniałam sobie o czymś. Na razie, Marek - macha ręką i odchodzi.
Marek zostaje sam w biurze. Siada przed biurkiem. Chowa papiery, i patrzy na zegarek. Bierze teczkę i wychodzi. Nie goni już Ulki tylko jedzie do domu.
Wie, że musi, bo czeka na niego zła Paula,i na samą myśl o tym robi mu się nie dobrze.
Ale mimo tego, jedzie do domu.

Ula po namiętnych pocałunkach w F&D nie będzie w stanie wrócić do domu.
Pójdzie na samotny spacer po Wiśle. Sądzi, że chociaż tak zapomni chwilę co się wydarzyło.
Ale myśli nie dają jej spokoju.
- Co ja wyprawiam ? Staję się kochanką Marka !Przecież ja tak nie mogę.
Spaceruje dalej. Nagle zawiewa wiatr.Uli zrobiło się zimno.
- Może zadzwonie do Marka, przyjedzie po mnie?Bo po Maćka to tak głupio, zaraz będzie dopytywał,co się stało, że tu sama jestem, i po co.- myśli dziewczyna.
- Dobrze, tak zrobię, - po czym wyjmuje telefon.

W TYM SAMYM CZASIE..

Viola idzie do łązienki. Tam obmyśla, co zrobić.
Co wymyślić, by nie stracić przyjaciółki. (Pauliny).
- Wiem ! Zmyślę Paulinie,że Marek ma romans z BrzydUlą !Tak ! Jestem genialna ! - mówi na głos sama do siebie i wychodzi z biurowca.

MAREK W DOMU

M: Ale jestem zmęczony - narzeka prezes.
P: O, już jesteś. A raczej - dopiero. - mówi dociekliwie Paula.
M: Paula, daj spokój jestem wykończony. Musiałem pracować nad raportem dla zarządu, sama wiesz. Dużo pracy. - mówi to po czym siada na łóżku.
P: Tak? Niech ci będzie, ale to i tak jest podejrzane. - mówi złośliwie.
M: Jakie podejrzane? Ide wziąść prysznic. - udaje sie do łazienki z telefonem w ręku.
Dzwoni komórka: Marek spostrzegł napis widniejący na ekranie : Ula.
Bez wahania odbiera go:
U: Marek, to ty? - pyta zapłakana Ula.
M; Ula, co się stało? - pyta przestraszony Marek.
U: Przyjedź do mnie, proszę. Jestem nad Wisłą.
M; Dobrze zaraz tam będę.
Marek nie czekając schował komórkę do kieszenii już chciał otwierać drzwi, po czym Paulina pyta go :
- A ty gdzie znów sie wybierasz?
M: Kochanie, Seba do mnie dzwonił żebym przyjechał do firmy.
Nie wiem, co się stało, dlatego muszę jechać.- zmyśla Paulinie na poczekaniu.
P: Co? O tej porze ty chcesz gdzieś jechać?
M: Tak, musze.

W DOMU CIEPLAKÓW :

Józef niepokoi się tym, że Uli nie ma tak długow domu.
Martwi go też, że Jasiek się wyprowadził, nie wiadomo, gdzie.
Siada na krześle, po czym nagle kręci mu się w głowie.Mdleje.

MAREK NAD WISŁĄ:

Wychodzi z samochodu. Chodzi, szuka.
Nagle widzi w ciemnościach idącą w jego kierunku postać.
M: O boże, to Ty, Ula. - cieszy się na widok asystentki.
U: Tak, to ja, jak widać - uśmiecha się przez łzy.
M: Czemu płaczesz? - pyta Marek.
U: Płaczę? Płakałam. Już mi przeszło.Przepraszam, że uciekłam.
M; Nie masz za co przepraszać, to ja powinienem przeprosić. Z resztą widzę, że zmarzłaś.
Na to Ula nieśmiało i cicho:- Trochę.
Marek zbiera drewno. Ula dziwi sie, po coi nawet nie myśli o tym by go nie spytać.
Ale Marek mówi, ze zaraz się przekona.Rozpalają ognisko.
Grzeją się w cieple ogniai świecącego nad nimi księżyca.
M: Spójrz, jest pełnia księżyca.
U: Tak, faktycznie. Piękne.
M: Teraz powinny wyć wilki.
U: Tak, dziwne, że nic nie wyją.
M: A chcesz? To zaraz może któryś zawyć.Auuu ! - wyje Marek.
Ula śmieje sie cicho.
U: Przestań, jeszcze jakiegoś obudzisz.
M: I co z tego? A bałabyś sie?
Ula na to : No z Tobą, niekoniecznie.
Ich usta dotykają się po czym całują długo i namiętnie.
Razem bawią się i śmieją tej nocy.
Dobrze im w swoim towarzystwie.
Marek łapie Ulę za kolano, a ona go za kostkę.
Nie chce im się wracać do domu.
Wiedzą, ze muszą, ale póki co czeka ich świetna zabawa przy ognisku.

BrzydUla - odcinek 159 - cz.1 wg Miśki3

Marek zdenerwowany po wczorajszym zdarzeniu siedział przy biurku w swoim gabinecie zakrywając głowe rękoma.
Gdy nagle w drzwiach stanę ona.
Jego i tylko jego anioł imieniem-Ula.
Marek natychmiastowo zapomniał o wszystkich problemach związanych z firmą i podszedł do niej.
Chwycił ją jedną ręką w talii drugą przybliżył jej twarz do swojej tak by ich ustastanowiły jedność. Muskał swoimi wargami jej piękna, pachnącą delikatnie konwaliami szyję.Pomyślał- Ula kupiała nowy perfum.
Po czym odsunąl ją od siebie i rzekł:
-Cóż to za namiętny zapach kochanie?Ula nieco skrępowana że wyczuł to tak szybko oblała się rumieńcem i odpowiedziała:-A nie podoba ci sie?- zaczęła się droczyć
M- Oczywiście że mi się podoba.-zamruczał.
Po tych słowach nie dał jej szans na odpowiedź bowiem wpił się z nią z takim uczuciem, że Ula nie miała zamiaru przerywać tak pięknej chwili.Marek zaczął ją przesuwać w kierunku biurka.
Na jego nieszczęscie Ula się opamietała mimo ze chciała jak najwiecej takich chwil zebrala sie w sobbie i wyszptała :
U-Marek, nie możemy tak. Tutaj? A jak ktoś wejdzie..
M-Niech wchodzi- i znów zaczął pieszcić swą ukochana.
Ula jednak nie dala za wygraną. Odskoczyła od niego i stanowczym głosem powiedziała
-Jeśli teraz będziesz mnie całował to obiecuję ci że stąd wyjdę-oczywiście nie miała takiego zamiaru, ale chciałaby to się stało w wyjatkowym miejscu.
M-Dobrze już dobrze Pani dyrektor- zrobil mine nadasanego chłopcaUle to rozbawiło
U-Głuptas-dałamu pstryczka w nos. Już miala odchodzic gdy ten chwycil jaza reke i przybliżył do niebezpiecznie pożdanej odleglosi.
U-powiedziałam coś.
M- a czy to coś mogłoby ugiąć na 2 minutki zasady i przeznaczyć je dla moich ust.Ula nie mogła się powstrzymać.
Marek zauważył to momentalnie i zaczął namiętnie całowac jej pełne smaku wargi.
Pocałunek dłużył się trwał znacznie wiecej niż miał.
Nagle usłyszeli stukotkroków ktoś zbliżał sie do gabinetu.
Marek ociągając się oderwała Uli usta i wyjął jakieś papiery -przeciez nikt jeszcze nie wiedział o nich prócz Ali i Sebastiana musieli udawać ze pracują.
Ula powróciła do szarej rzeczywistości, gdy w drzwiach stanęła nie kto inny tylko Paula.

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.20 wg Pantomimy

Marek odwrócił się gdy poczuł jej oddech na swojej szyi
-Marku? Czego ty ode mnie oczekujesz? Ja naprawdę się staram, próbuje zapomnieć o tym co było. Wymazać z pamięci. Chcę zrobić miejsce dla tego co jest i będzie, ale to nie jest takie łatwe. Przychodzę do firmy i zmierzam w kierunku swojego stanowiska. Nie, nie mówie o gabinecie. Mówię o skromnym biurku nieporadnej asystentki, która bezgranicznie zakochana w swoim szefie każdego dnia czekała na jego głupkowaty ,sztuczny uśmiech...
Ula odwróciła się wiedząc ,że ją słucha.
Usiadła na sofie , wytarła zapłakaną twarz i kontynuowała
-...,która zrobiła by dla niego wszystko. Gdyby powiedział jej skacz ona zapytała by JAK WYSOKO. Patrzę na to samo biurko i to samo krzesło i widzę tą kobiete. S
kromną osobę, która cieszyła się z każdego dnia i wierzyła, ona naprawdę wierzyła w to co było niedoosiągnięcia. Przypominam sobie twarz tego mężczyzny. Pięknego, dumnego, pewnego siebie, dla niej idealnego mimo licznych wad.
Podchodzi do tej kobiety. Ona z zapałem czeka na jakieś miłe słowo,na jakiś najmniejszy gest a on podchodzi do niej i mówi: POCZTA ODEBRANA, TAK?
Marek słuchał spowiedzi Uli. Usiadł na krześle obok i zamknął oczy by wszystko sobie dokładnie przypomnieć, wyobrazić
- a później... ona znowu płacze. Kolejny raz płacze z powodu nieszczęśliwej miłości. Podbiegają do niej przyjaciółki, pomagają jej się pozbierać.
Tłumaczą, wbijają do głowy prawdę jakiej ona nie chce znać. Odsuwa je na dalszy plan. Idzie by dalej walczyć i widzi... widzi tego mężczyzne ,który całuje inną kobiete. Kolejną, znowu inną. Marzy jak by to było gdyby to ona była w jego objęciach. Oglądam ten jakże dobrze znany mi film. Wiem co zdarzy się potem, ale za każdym razem mam nadzieje ,że będzie inaczej.
I wiesz co widzę? Widzę ,że nic się nie zmieniło. Są już tylko łzy, łzy i jeszcze raz łzy. Czuje nieprzyjemny powiew, oglądam się za siebie w poszukiwaniu otwartego okna, ale takowego niema.
Uświadamiam sobie ,że to z tej kobiety Urszuli Brzyduli Cieplak uchodzi życie. Ostatnie tchnienie jej duszy łączy się z nikomu nie potrzebym kurzem na meblach. A wiesz co jest najgorsze? To, że jedna jedyna rzecz, której za wszelką cene chciała się pozbyć zostaje nawet wtedy gdy jej już niema. To pamięć.
Ta sama która dawała nadzieje, pocieszała, dopingowała teraz rani. Ciągle zadaje ten sam cios. Nie wbija noża prosto w serce, ona zabija człowieka powoli. Najpier odbiera człowiekowi chęć do życia, później rani nogi i ręce by nie mogły chodzić.
Przekłuwa płuca by nie dało się oddychać. Sprawia ,że cały mózg gnije od tej jednej myśli, a później dopiero zabija serce. To głupie serce ,które ciągle kocha.
Przybliżył się do niej. Do Uli ,której nie mógł już nazwać swoją. Nie wiedział co powiedzieć. Zrozumiał co ona czuła.
-Ja, ja byłem ślepy- I nadal jesteś. Nie widzisz teraz tej kobiety, prawda?- Bo jej już nie ma. Jest tylko kawałek Uli jaką znałem. Teraz widzę kobiete pewną siebie, biznesmenke...- Nie! I to jest właśnie tragizm całej tej historii ,którą ci opowiedziałam.
Ta kobieta nie potrafiła się zmienić, by przeżyć musiała zostać taka jaka była dawniej. Teraz jest jednak ona uszkodzona. Ta chęć życia, te nogi i ręce, te płuca i to zranione serce, one nadal sie nie zabliźniły. Ciągle przychodzi do niej ta pamięć. Przychodzi do niej ten sam mężczyzna i liczy na to ,że ona tak nagle na pstryknięcie palcami się poskłada i stanie przy nim jak tarcza w którą swobodnie będzie mógł sobie dalej porzucać- Tak mnie postrzegasz? Jak jakiegoś nożownika? Ja nie chcę cię zranić, Ula- Nie chcesz? Przecież właśnie to robisz. Ja przez cały czas próbuję usunąć, a ty upierdliwie ciągle coś do tej pamięci wklejasz- I jak ja mam ci pomóc? Nie chcę żebyś cierpiała- Ta historia... ona się jeszcze nie skończyła. Trwa dalej i od ciebie zależy jej happy end- A jeśli powiedziałaś ,że serce tej kobiety nie przestało kochać, a ona nie odeszła tylko jest dalej w tobie to czy...- Tak. Dalej kocham. Spełniło się to czego najbardziej się obawiałam- Obawiałaś się swojej miłości?- Obawiałam się ,że jej nie odwzajemnisz. Czekam... w aucie.
Wstała. Zostawiła go samego na polu bitwy. Sam musi zawalczyć z mężczyzną z przeszłości, który gdzieś głęboko ,ale jednak w nim siedzi...
CDN

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.19 wg Pantomimy

Minął tydzień. Najdłuższy, ale nie najgorszy tydzień w życiu Urszuli Cieplak. Już o 10.00 Ula była gotowa do wyjścia i poszła po wypis.
-Niech Pani uważa na ślinę- usłyszała głos lekarza gdy wychodziła z gabinetu
- I jak, gotowa? Pożegnałaś się już z koleżankami z oddziału?-dopytywał Marek (który jak lew walczył o możliwość odebrania Uli)
- Tak
- A nie będziesz tęsknić za Jadzią ?
- Którą Janką? Były dwie
- No za tą co cierpi na wzdęcia
- Aaaa, nie nie będę. Zresztą chcę się napawać świeżym powietrzem
- Haha rozumiem. To co jedziemy do domu?
- Nie do firmy.
- Absolutnie nie zgadzam się
- Marek! Jestem prezesem i mam pewne obowiązki. Pojadę tylko sprawdzić czy wszystko ok i później wrócę do domu
- Czyli jednak nie mam szans z tobą wygrać?- mówił ze skrzywiona miną
- Nawet nikłych- zaśmiała się

Po chwili pędzili już po drogach w samym centrum Warszawy.
Marek nie krępował się i w kółko krzyczał
- Gdzie jedziesz idioto?
- Tu jest jednokierunkowa matole itd itp.
Zaparkowali przed budynkiem firmy.

- Witam Panie Władku-mówiła uśmiechnięta- jak Panu mija dzień w pracy?
- Pani Ula! A w pracy jak w pracy, da się żyć
- Jeszcze 4 godziny Pan jakoś wytrzyma
- Tak, na pewno

Pożegnali się i Pani prezes wraz ze swoim sekretarzem weszli do windy. Marek złapał Ulę za rękę, ale widząc jak zabiła go wzrokiem od razu ją puścił.
Drzwi otworzyły się i wyszli z windy. Ula zrobiła kilka kroków do przodu z zamkniętymi oczami

-Marek! Powiedz mi ,że w gabinecie nie ma już tych cholernych pomidorów
- Nie ma, bez obaw
- Uff- jęknęła otwierając oczy
- Ula!- zawołała rozradowana Ania
- Cześć Aniu- Jak zdrowie?-
Dobrze. A firma jak? Widzę ,że jeszcze stoi
- Tak- śmiała się
- Bez obaw. W czasie twojej nieobecności nie działo się nic ważnego
- To dobrze. Idę do gabinetu
- Ale Ula. Ty masz odpoczywać!
- A co robię? Skacze na trampolinie?
- Wiesz o co mi chodzi- skwitował
- Ok, ok zrzędo. Zaraz idziemy
- No to już
- ZARAZ najpierw idę do gabinetu- i poszła w swoim kierunku
- Ah te baby- podążał za nią
Ula usiadła na swoim fotelu, otworzyła laptopa i sprawdziła pocztę.
Na głos czytała listy: PZU SA , AG FIRMA, ADAM, MACIEK, SEBASTIAN, JACEK
- Marek to ty tu stoisz?
- Muszę cię pilnować. Co to za JACEK jeśli można wiedzieć?
- Nie można. Zanieś proszę TO Adamowi, TO Maćkowi , a TO Sebastianowi
- Ok. Przyjdę po Ciebie jak od nich wrócę i zawiozę cię do domu
- Ok

Już wychodził, nie odwracając się do niej dodał jeszcze

- Chyba wiem dlaczego wolisz jakiegoś Jacka.
Chyba wiem dlaczego mnie już nie kochasz, chyba...
- chyba nie wiesz- dokończyła za niego i powolnym krokiem zmierzała w jego kierunku

CDN

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.7 wg Małgośki

Kiedy Józef wszedł do kuchni Ula nadal siedziała na podłodze.Zdziwił się tym bardzo.
-Ula a co to u nas już krzeseł brak?
-N…nie tato ja tylko tak…Ali pokazywałam ćwiczenia jakie robił dziś Miłoszek
-Ach rozumiem,smyk rośnie jak na drożdżach -wyraźnie rozczuliła go sama myśl o wnuku
Ala z Ulą wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
-A ty co Alu płakałaś?Oczy masz takie czerwone.
-Ze śmiechu Józeczku ,tak mnie Ula rozbawiła-trudno jej było kłamać
-Małe dzieci są wspaniałe,prawda tato?
-O tak są naprawdę wspaniałe,gdybym nie był taki stary postarałbym się o własne.Prawda kochanie?-spojrzał na Alę która zrobiła się purpurowa na twarzy,schylił się i pocałował jej dłoń
-Tak-odchrząknęła bo coś blokowało jej gardło
-Tato myślę,że ty i Ala powinniście porozmawiać na osobności.Ja będę w ogrodzie.
Czmychnęła szybko bojąc się,że ją zatrzyma Ala.Podsłuchiwała jednak pod oknem w razie gdyby potrzebna była jej pomoc.
-Józefie kochany m…muszę ci o czymś powiedzieć ale najpierw usiądź
-Stało się coś?
-Tak i to coś przedziwnego.Byłam dziś u lekarza i…
-O boże jesteś chora!-krzyknął Józef
-Nn…no tak jakby chora a dokładnie…-tu wzięła głęboki oddech
-…jestem w ciąży
-Oj Aleczko ty to masz pomysły-Józef się zaśmiał
-Nie,to nie żart…będziemy mieli dziecko!
-Ale jak to…ja nie rozumiem…my będziemy?
-Tak wiem,że jest to dla ciebie szok dla mnie też i…
Józef nie pozwolił jej skończyć.Usiadł obok i przytulił ją.
-To jak cud a z cudu trzeba się cieszyć Alu
-Cieszysz się?Naprawdę?
-Tak kochanie-pocałował ją w skroń
-Wychowałem troje dzieci więc poradzę sobie i z czwartym.
-Ale przecież jesteśmy już za starzy na dzieci-pochlipywała Ala
-Eee jacy tam starzy jak serca mamy gorące-Józef ze śmiechem przytulił jeszcze mocniej żonę
Ala rozpłakała się na dobre ze szczęścia.Ula też zaczęła płakać.Przypomniała sobie nagle,że miała zadzwonić do Marka.
-Marek?Wszystko już w porządku…nie nic się złego nie stało.Będę miała siostrę lub brata(zachichotała)…Nie no nie żartuję,Ala będzie mamą!Zaraz będę w firmie to opowiem ci ze szczegółami.
Ula była szczęśliwa z takiego obrotu sprawy,tata przyjął wiadomość nad wyraz spokojnie.Pożegnała sie z Alą i ojcem i pospiesznie ruszyła do taksówki która czekała już na nią.Zamykając bramkę zobaczyła Dąbrowską,która pędziła w jej kierunku gnana ciekawością
-A co Uleczka do domu rodzinnego tęskno co?
-Ja tylko Alę odwiedzałam
Dąbrowska zrobiła krzywa minę na samo imię nowej żony ojca,trudno jej było przełknąć porażkę.
-O to z macochą masz taki dobry kontakt?Ula macocha to jednak nie matka!
-Pani Dąbrowska…dla mnie Ala jest jak matka i przyjaciółka ,bardzo ją kocham!
-No no no kto by pomyślał-powiedziała ironicznym głosem
Mina i wścibskość Dąbrowskiej bardzo rozdrażniły Ulę,nie trawiła tej kobiety.Z wielka przyjemnością postanowiła ją wkurzyć
-Pani Dąbrowska tata i Ala bardzo się kochają a my wszyscy jesteśmy zadowoleni z ich małżeństwa.A teraz dali nam jeszcze jeden powód do radości,będą mieli dziecko!-uśmiechnęła się z satysfakcją widząc zaszokowaną minę sąsiadki
-O Jezusie święty!!!-zapiszczała Dąbrowska załamując ręce
-Niech pani wybaczy czas już na mnie ,do widzenia-powiedziała Ula kierując się do taksówki.
Na jej twarzy pozostawał uśmieszek satysfakcji.Była zadowolona z siebie,może się wreszcie baba odczepi!Odjeżdżając widziała ją jeszcze jak ze spuszczoną głową szła do domu.Nie znosiła jej tak bardzo,że nie miała nawet wyrzutów sumienia.

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.18 wg Pantomimy

Wszedł do sali… Ula siedziała tyłem do niego na łóżku szpitalnym
- Boże kochanie co on ci zrobił ?- biegł do niej przestraszony- A co miał mi zrobić? Co prawda zbliżał się do mnie z szurakiem ,ale jak powiedziałam ,że trenuje capueire to stwierdził ,że…- Że co?-…, że moja skóra jest odporna na bakterie z twojej śliny hahaha- Uff ulżyło mi ,że nic ci nie jest. Ale z jakim szurakiem?- Takim do mycia naczyć. Jak byś widział skąd on go wyciągnął…- Skąd?- Nie chcesz wiedzieć, uwierz mi na słowo- Skoro tak… a słyszałaś dobrą wiadomość?- Którą? Tą ,że nie zedrą mi skóry z twarzy szurakiem? Czy tą ,że udało mi się powstrzymać i nie wybiłam lekarzowi zębów?- Yyy szkoda ,że to drugie ci się udało- prychnął- Ale najlepsze jest to ,że za tydzień cię wypuszczą- Świetnie. W końcu wrócę do firmy- O nie! Po moim trupie. Będziesz odpoczywać!- Wrócę do firmy!- Będziesz odpoczywać!- Wrócę do firmy!- Będziesz odpoczywać!- Zagrajmy w kamień, papier i nożyczki. Kto wygra tak postąpię.- Nie ma mowy, z moim pechem i tak przegram.- No to z twoim pechem w walce na słowa i tak przegrasz- śmiała się- Dzięki- udał obrażonego- No już się nie gniewaj- poklepała go po ramieniu- jestem strasznie głodna idziesz ze mną do bufetu- Przecież zaraz przyniosą ci obiad do łóżka- Te trociny prosto z klatki starego, umierającego chomika nazywasz obiadem? Na samą myśl dostaje mdłości. Mam ochotę na… pierogi ! No już wstawaj!- Ale nic ci nie jest? Dojdziesz sama?- Po to idziesz ze mną. Jak upadnę to mnie podniesiesz- Z moim pechem to raczej ty mnie będziesz nieść. Daje głowę ,że w przeciągu 10 minut dostane patelnią czy coś w tym rodzaju.- Przestań już z tym pechem
I wstali z łóżka by pójść posilić się do bufetu. Kilka kroków przed szpitalną windą Uli zakręciło się w głowie.
- Marek! Stój chwilę- Ula co ci się dzieje?- Trochę kręci mi się w głowie- No już, wracamy do sali- Nie ma mowy, nie będę jadła tych śmieci. Idę na pierogi.- spuściła z tonu- tylko mi pomóż- uśmiechnęła się
Marek nie wiele myśląc wziął Ulę na ręce i poniósł do bufetu. Nie zwracał uwagi na krzyki- Stój! Postaw mnie!- dotarli do zamierzonego celu
- Do usług- powiedział z uśmiechem- A czy w pańskich usługach mieści się również szukanie po całym szpitalu mojego pantofla. Wołałam STÓJ ale kto by mnie słuchał?- Eee trudno. Zjemy te pierogi i bez twojego pantofla.- Ale…- Ty usiądź ,a ja załatwię ci nowe obuwie
Wrócił po chwili z parą foliowych butów szpitalnych
- Marek znowu ratuje świat!- wołał uśmiechnięty- Idź ty wariacie!- Wolał bym raczej: Idź ty MÓJ wariacie- Ta yhymm
Po kilku znaczących spojrzeniach usłyszeli z oddali głos:
- Na litość boską czy pani wie ile bakterii grzybiczych wytwarza się w tych foliowych but…- w tym momencie zobaczył twarz swojego celu- Smacznego- dodał uśmiechnięty, odwrócił się na pięcie i wyszedł
- Marek?- Słucham?- Czy ja trawiłam do dobrego szpitala?- Dlaczego pytasz?- Bo mam wrażenie jakbym była w wariatkowie- Przesadzasz- Jesteś pewien? -wskazała palcem na siedzącego na drugim końcu bufetu mężczyzne ,który z pasją dłubał w swoim nosie wykałaczką-( Marek zażenowaną miną) Nie, nie jestem pewien. Ale ten tydzień chyba wytrzymasz?- Tak, jak mnie uśpicie
CDN

sobota, 27 czerwca 2009

"ULA CIEPLAK - DYREKTOR FINANSOWY"...czyli odcinek 162 wg interpretacji Martham

Ula była zszokowana zachowaniem Jaśka. Bezwiednym krokiem wracała do domu snują się jeszcze po ciemnych ulicach. Tysiąc myśli chodziło jej po głowie. - On naprawdę oszalał. To nie ten sam Jasiek. Modeling zawrócił mu w głowie i stworzył potwora. A najgorsze, że to JA jestem temu wszystkiemu winna. Wkońcu ja go w to wpakowałam. – myślała. W domu panowała cisza, a na kuchennym stole czekał na nią zimny obiad. Beatka usłyszała otwierające się drzwi i szybko przybiegła do przedpokoju. - Ula! - Cześć Beti. – powiedziała ściskając młodszą siostrę. - Czekaliśmy na ciebie z obiadem. No i zaczęliśmy bez ciebie, bo wszystko by wystygło jakbyśmy tak długo czekali. - Wiem. Przepraszam Beti. - Ula? Co tak długo? – powiedział pan Józef wychodząc zza rogu. -Bardzo was przepraszam, ale musiałam jeszcze załatwić pewną pilną sprawę. – odpowiedziała córka, a w głosie jej było słychać załamanie. - Pani Dąbrowska ugotowała pierogi. Nie tak dobre jak twoje. Odłożyłam ci trz cztery bo inaczej by ci nic nie zostawili. – mówiła Beatka licząc palcem każdego pierożka. - Dziękuję, ale nie jestem głodna. Raczej trochę zmęczona. Lepiej położę się spać. –dodała Cieplakówna i ruszyła w stronę pokoju. Tymczasem Paulina siedziała sama w mieszkaniu. Leżała na łóżku nadąsana, gdy nagle trzasnęły drzwi. Po chwili w drzwiach pokoju pojawił się Marek. - Cześć Paula. – przywitał ją. Ta nie odpowiedziała. Kładąc teczkę na podłogę i zdejmując krawat spojrzał na nią z zimnym wyrazem twarzy. - No tak. Zapomniałem, że jesteś na mnie obrażona. - Nie obrażona tylko zirytowana twoim zachowaniem. Dziwisz mi się? Co ja mam myśleć kiedy ty ciągle wracasz póżno do domu, kiedy ty mnie wogóle nie słuchasz, gdy masz przedemną jakieś tajemnice? – krzyczała wstając z łóżka i idąc w stronę narzeczonego. - Ale ja nie mam przed toba żadnych tajemnic. – kłamał myśląc, że to w dobrej sprawie. - Byłem z Sebastianem na piwie. – odparł. - I do tego mi kłamiesz. – dodała panna Febo. -Paula. Uspokój się. Nie mam siły się z tobą kłócić. - Ale na panienki to ty masz siłę. – wypominała. Marek wyłączył światło i położył się. Nie chciał już więcej wysłuchiwać jej bezpodstawnych oskarżeń. Nie miał nawet siły się na nią gniewać. Co wieczór powtarzał mu ciągle to samo gdy wracał do domu. Tak naprawdę to nie był już dom. Lecz cztery puste ściany, w których czuł się jak w klatce. A to wszystko powodowała jego narzeczona. Osoba, z którą powinien być blisko. A był, mimo bliskości ciał, od niej bardzo daleko. Odsuwali się od siebie każdego dnia coraz bardziej. Już się nie rozumieli jak dawniej. Ten płomyk namiętności dawno się spalił w ich sercach. Teraz pozostała pustka. Ula chciała być wcześniej w pracy mieć pewność, że ma wszystko przygotowane. Gdy chciała odebrać kluczyk z recepcji, okazało się, że pan prezes już go wziął. Asystentka weszła do gabinetu i zobaczyła Marka pracującego przy biurku. - Witaj Ula! Co tak wcześnie? – powiedział, wstał od biurka i ją ucałował. Całowanie jej na powitanie było już z jego strony spontanicznym gestem. Czymś tak normalnym. Tak realnym. Nie czuł już dyskomfortu. - I jak? Zdenerwowana?- spytał z podekscytowaniem. - Trochę – odpowiedziała.
- Nie masz czym. Dasz radę. Ratowałaś mnie już z gorszych opresji. Nieraz myślę, że to ty powinnaś być tu prezesem. – zażartował bez przerwy uśmiechając się w jej stronę. - Przestań. – powiedziała zawstydzona rumieniąc się, odwracając od niego lekko głowę i szeroko szczerze uśmiechając. W międzyczasie z pracowni Pshemko wydobywały się przerażające dla wolnego obserwatora krzyki. Na drzwiach była wywieszona kartka: NIE PRZESZKADZAĆ! PSHEMKO PRACUJE Azyl Pshemko wyglądał jak dżungla, w której zamiast bujnej roślinności można było zauważyć stosy porozrzucanych ubrań. -Nie! Nie! Nie! Mówił rozwścieczony projektant biorąc od pomocnika z żółtą szarfą brania i rzucając je na podłogę. - To miał być perłowy turkus! A co ty mi tu dajesz, co? Izabella notuje? Czy Izabella notuje?! Widziała co żółty Kuba zrobił?- pytał zirytowany zabieganą Izę. - Tak panie Przemysławie. Widziała. – odpowiedziała speszona. - To teraz czerwony Kuba. Przynieś mi proszę czekoladę. – odparł zadowolony Pshemko siadając na swoim czerwonym fotelu. - Już się robi mistrzu. – powiedział pomocnik wybiegając z pracowni. Drugi patrzał się na wszystko z grumasem na twarzy. - A co żółty Kuba się tak gapi?! Co się gapi?! Niech to posprząta! – wrzasnął mistrz. Ula i Marek stali przy regale i rozmawiali. Byli tak blisko siebie, że żadne z nich nie potrafiło utrzymać przy sobie rąk. Marek obejmował ją delikatnie. Nie wpatrywał się już w nią tak jak kiedy zaczynała prace w F&D, z odrazą. Teraz zauważał jej cudne oczy w kolorze rozkwitającej wiosny wpadające odcień spokojnego oceanu. Mógł się w nie wpatrywać godzinami. - Mam nadzieję, że jak się to skończy to będziemy mogli wreszcie się gdzieś wybrać, odpocząć. – powiedział robiąc maślane oczy w stronę Ulki. - Wybór nowego dyrektora nie rozwiąże od razu problemu. Co będzie z tym raportem? –mówiła roztargniona. Marek bujał w obłokach, myślami był w innym miejscu, odległym od zwykłej, szarej rzeczywistości, a Ula stała twardo na ziemi. - Ula, nie myśl teraz o tym. Zrelaksuj się choć przez chwilę. – po tych słowach dotknął palcami twarz upragnionej i zaczął namiętnie całować. Asystentka bez sprzeciwu dała ponieść się chwili, zapominając o narzeczonej szefa. Po błogim pocałunku oparła swoją głowę o jego bark, a on ją objął swoimi silnymi rękoma. Już o nic się nie potrafiła martwić. Uśmiech rysował się na jej porcelanowej twarzy. Marek zamyślił się i dumał. W domu Cieplaków wróciło wszystko do normy. Prawie wszystko. Pani Dąbrowska wrociła do siebie po tym jak dowiedziała się, że pan Józef chodził na randki z Alą. Niewiadomo dlaczego, poczuła się urażona i bardzo ją to dotknęło. Po krzykach Jaśka z poprzedniego dnia nie zapowiadało się by miał on w najbliższym czasie wrócić do domu. Kilkuletnia córka i ojciec siedzieli przy kuchennym stole. Beatka rysowała w swojej książeczce, a pan Józef obierał ziemniaki. Zaskrzypieli wejściowe drzwi, a w nich pojawił się Jasiek. - Jasiek? – spytał zaskoczony ojciec. - Cześć tato Mogę? – odparł zakłopotany syn. - Wejdź. Jasiek stanął w korytarzu. Pan Józef wstał z krzesła i podszedł do syna. - No to widzisz Ja chciałem cię przeprosić za tą naszą kłótnię. Zachowałem się nieodpowiedzialnie. Wcale nie chciałem się z tobą kłócić. Poniosło mnie. – tłumaczył się nastolatek. - Oj Jasiek, Jasiek. Co ja mam z tobą – powiedział opanowany pan domu klepiąc syna po głowie.
Wybiła godzina w której miał odbyć się konkurs na dyrektora finansowego. Przed salą konferencyjną stali prezes F&D i jego asystentka oraz Aleks i jego księgowy. - Pamiętaj. Nie możesz dać plamy. Trzymaj się mnie. – szeptał Aleks do swojego wspólnika. - Marek. Dzisiaj nie masz szans. To już pewne, że Adam zostanie ty dyrektorem. – dogryzał konkurentowi Aleks. - To się jeszcze okaże. – docinał mu wkurzony młody Dobrzański patrząc na niego z podełba. - Marek – rzuciła Ula przytrzymując najdroższego. Wtedy do nich podszedł Krzysztof, powiedział: - Witam wszystkich. Zapraszam. – i otworzył drzwi do konferencyjnej. Po czym wszyscy weszli do Sali. Paulina pewnym krokiem szła w stronę biurka Violetty. Viola ją zauważyła i powitała serdecznie. Paulina. Jak miło cię widzieć. No opowiadaj kochana co tam u ciebie słychać. - Violetta, przyszłam tu na pogaduchy. Co masz dla mnie? – mówiła zaciekawiona. - Przepraszam. Zapomniałam. A ty masz dzisiaj urodziny czy imieniny? – odparła przyjaciółka” nie zdając sobie sprawy, że podburza zniecierpliwioną koleżankę. - Violetta. Nie zgrywaj głupiej. Mówię o tym nagraniu które miałaś dla mnie przygotować. Ten dowód zdrady Marka z tajemniczą inwestorską – kontynuowała półszeptem. -Aaa A ja już myślałam, że o tym zapomniałaś. Wczoraj się nie oddzywałaś- próbowała się wymigać. - Jak widać nie zapomniałam. To wkońcu dasz mi to nagranie czy nie? – pytała zirytowana - Paulina. To ja może ci opowiem jak to było. Bo wiesz. Byłam na zakupach w centrum handlowym z Sebulkiem. Kupiłam tam piękną zieloną bluzeczkę. No mówię ci cudeńko. Później ci pokażę... - Viola!- przerwała jej Paula zaciskając zęby. - No ale mniejsza z tym. Sebuś tylko mi potwierdził, że Marek będzie tamtej nocy w biurze. - To Seba też wie o tym romansie? - Nieme- powiedziała Viola z pewnością w głosie – On po prostu powiedział, że siedzi w biurze. No i gdy szłam do gabinetu Marka to zatrzymał mnie pan Waldek. Na początku nie chciał mnie wpuścić, ale go przekonałam. Bo wkońcu kto ma większy urok personalny odemnie? - Osobisty! – poprawiła ją zfrustrowana panna Febo. - No tak. A co ja powiedziałam. - Viola, do rzeczy! No wiec byłam cicho jak miś pod miotłą, szłam cichutko na paluszkach. Stałam już pod drzwiami jego gabinetu i wiesz co? - Co? – pytała zainteresowana Paula opierając palce na biurku i nachylając się nad koleżanką. - Pstro. Marek otworzył drzwi i okazało się, że on i Ula siedzą przy jakimś raporcie. Udało mi się tylko nagrać pana Waldka: No to jjjak szef jest to i ppani może. Ale co było dziwne, podczas mojej rozmowy z Markiem Brzydula nagle wybiegła z gabinetu. Może ma problem z pęcherzem. No, ale jej pomoc nie mogłam, Storepanu ze sobą w torebce nie noszę. – mówiła jak najęta. - Jaka ja byłam głupia, że dałam się na to nabrać - NO ja też nie wiem jak ja mogłam się w to wciągnąć – potakiwała jej Kubasińska. - Marek jest uczciwy. Jak ja mogłam w to kiedykolwiek wątpić? Viola, mi więcej nie będziesz potrzebna. Jak ja mogłam być tak naiwna by się ci dać zmanipulować. – dodała mówiąc jej wszystko prosto w twarz i odeszła. - Że co? Jak to? Paulina?! Nie możesz mnie tak zostawić! Potrzebujesz mnie. – wołała za nią zrozpaczona Violetta. W tym samym momencie w sali trwały ostre wymiany zań pomiędzy prezesem a byłym dyrektorem finansowym F&D. Ala i Iza przyglądały się temu z firmowego korytarza. - I jak idzie? – spytała Iza podchodząc do Ali i podając jej gorącą filiżankę kawy.
- A trudno cokolwiek się dowiedzieć jak się nie słyszy ich rozmów. – odpowiedziała Ala. - Ale widać, że Marek i Aleks są mocno na siebie cięci. – odparła krawcowa. - Od zawsze tak było i to się chyba nigdy nie zmieni. – rzekła księgowa. - No wiec muszę przyznać, że wasi kandydaci świetnie się przygotowali. – mówił Krzysztof- Na pewno każde z nich wspaniale by sobie poradziło na nowym stanowisku. – w tym momencie Aleks i Marek uśmiechnęli się do siebie szyderczo. - Muszę przyznać, że jedna osoba zaimponowała mi bardzo swoją pomysłowością i Świerzym spojrzeniem. – tu wstał i wyciągnął rękę w stronę Uli. – Pani Urszulo, gratuluję. Od dziś zostaje pani nowym dyrektorem finansowym Febo&Dobrzański. Ula była zdumiona. Wstała, podziękowała i szeroko się uśmiechnęła przekręcając głowę w stronę Marka. Marek był przeszczęśliwy. Zagryzał zębami wargę. Mina Adama była nie do opisania. Wyglądał jak małe dziecko, któremu odmówiono słodkiego lizaka. Siedział załamany. Aleks za to przeszywał Marka swoim wzrokiem. Był wściekły, lecz nie chciał okazywać tego przy Krzysztofie. Wszyscy wyszli z sali konferencyjnej prócz Uli. Marek stanął przed drzwiami i czekał aż wyjdzie jego była asystentka. Ula gdy zobaczyła swojego szefa uradowała się ogromnie i rzuciła się mu na szyję. Ten ją złapał w ramiona i obkręcił dookoła siebie, niczym w jej śnie gdy zasnęła czekając na rozmowę kwalifikacyjną do F&D. - Udało się. – krzyknęła rozradowana panna Cieplak. - Nie mogło być inaczej, Wiedziałem, że wygramy. – powiedział Marek. - No. Widzę, że zostałaś nowym dyrektorem. Gratuluję. – odparła Viola wstając od biurka. - Finansowym. – poprawiła ją Ula. - No przecież, że nie całej firmy. – dodała Viola. Wszyscy wrócili do swoich obowiązków. Paula przed swoim wyjściem z biura postanowiła wstąpić na chwilę do Marka by się go o coś spytać. - Marek. Chciałabym z tobą o czymś porozmawiać. - Słucham – odpowiedział narzeczony. - Wiesz, że Pshemko jutro wybiera się na Fashion Week do Mediolanu. - Tak. No bo wiesz, może byśmy się też wybrali. Wiesz jak dawno nie byłam w Mediolanie, a to takie wspaniałe miejsce. - Paula kochanie. Wiesz, że nie mogę. Mam dużo pracy. Wkońcu stanowisko prezesa do czegoś zobowiązuje. - No kochanie – mówiła błagalnym głosem głaszcząc go po twarzy. – Nie możesz zrobić sobie chociaż kilka dni wolnego? - Nie mogę. Ale jak ci tak bardzo zależy do jedź z Pshemko. On na pewno będzie zachwycony twoim towarzystwem. - No dobrze. Skoro nie możesz. Na pewno go zapytam. Dozobaczenia w domu. Nie siedź za dużo nad tymi papierami. – dała mu całusa i wyszła. Violetta z powodu ponurego nastroju wyszła szybciej z pracy, za to Ula dalej kombinowała nad raportem Terleckiego. Nagle zadowolony pan prezes otworzył szeroko drzwi i zwrócił się do panny Cieplak. - Ula. Mogę cię prosić na moment? - Jasne – odparła. - Wpadłem na taki pomysł. Bo widzisz dużo ostatnio pracujemy i należy nam się porządny odpoczynek. Więc mam taką propozycję. Może wybierzemy się gdzieś w ten weekend. Dostałem dwa wstępy na weekend do Hotelu SPA nad Zalewem Zegrzyńskim. – zachęcał zachwycony pomysłem szef. - A Paulina? – spytała zdziwiona Ula. - Paulina wyjeżdża na weekend do Mediolanu razem z Pshemko. - No nie wiem.
- Ula. Ale no wiesz trzeba pomyśleć co zrobić z tą sprzedaż Sportivo. Liczę na twoją pomoc. - Więc służbowo? – spytała spokojniejsza. - Służbowo- odpowiedział prezes – Taka praca w połączeniu z przyjemnością. - A mówią że nie należy łączyć pracy z życiem prywatnym – pomyślała. - To co, zgadzasz się? Spytał.

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.6 wg Małgośki

Cała wielka afera z Aleksem skończyła się poważną rozmową pomiędzy obydwoma panami i przeprosinami z obydwu stron.Aleks wyjechał do Londynu ratować związek z Julią.Napięcie opadło i życie wróciło do równowagi.
Ula wybrała się do firmy z Miłoszem,ojciec chrzestny upominał się o wizytę.Ula zostawiła go u Pshemko i poszła do Marka.Violetta siedziała przy biurku wściekła i zmęczona.Brzuszek miała ogromny a mały Sebula dokuczał jej okropnie.
-Och Ula,kochana jak dobrze że cie widzę-ucieszyła się na jej widok
-Cześć Viola-przywitała ja uśmiechem
-Czy życie kobiety musi być tak straszne,gdybym wiedziała ze ciąża jest tak okropna nigdy nie zgodziłabym się na dziecko!
-Ale Viola to ty sama suszyłaś Sebastianowi głowę ze chcesz mieć dziecko odkąd urodziłam Miłoszka!
-Tak?No może i tak,ale czy on widzi jak ja się poświęcam!-zaczęła płakać
-Nie mam figury,chodzę w jakiś worach a nie ciuchach!Jestem zmęczona i do tego mały Sebek wciąż mnie kopie!-ryczała już na dobre
Ula objęła ja i pocieszająco pogładziła po plecach
-Viola cierpliwości,jeszcze tylko dwa tygodnie i znowu będziesz sobą
-Naprawdę?-spytała przez łzy
-Naprawdę.Nie powinnaś się tak denerwować to szkodzi dziecku.
-Oj Ulka ty zawsze wiesz co powiedzieć by mnie uspokoić
wycierała nos garścią chusteczek.Jej twarz obrzmiała przez ciążę teraz wyglądała jeszcze gorzej po tej scenie histerii
-A gdzie Miłosz?-spytała pociągając nosem
-Na szkoleniu u Pshemko-zaśmiała się Ula
-Pshemko postawił sobie z punkt honoru zrobić z malca sławnego projektanta-chichotała
Violetta uśmiechnęła się wreszcie.
-No…ten to ma pomysły!- popukała się w czoło palcem
-Daj spokój ,ciesze się ze obaj się tak kochają.A to co razem robią nie martwi mnie dopóki Miłosz nie dostanie do raczek igieł
-No,to wasza sprawa ja tam mam własne problemy-Zrzędziła już jak zwykle Violetta
-Ty pewnie do Marka?Jest u siebie.
Ula poszła do gabinetu szybkim krokiem,rozmowa z Violą rozbawiła ją ale też i lekko zirytowała.Nikt tak przecież nie cierpiał jak ona.
Marek na jej widok usmiechnął się
-A gdzie mój mały geniusz?
-Szaleje u Pshemko
-Znowu!-Marek zaśmiał się na wspomnienie poprzedniej wizyty
- Kuba jak ostatnio będzie lamentował sprzątając przez cały dzień
-No wiesz po pracy dwóch mistrzów zawsze jest co robić-uśmiechnęła się komicznie
Marek podszedł do niej blisko i wziął ją w ramiona
-To na czym skończyliśmy rano moja pani?-zamruczał jej za uchem
-O…jaki pan nachalny panie Dobrzański
-A pani…jaka dziś pociągająca pani Dobrzańska
Pocałunek smakował Markowi poziomkami
-Smakujesz dziś wyjątkowo-mówiąc to lekko przygryzał jej usta
-To kaszka naszego syna kochanie-zachichotała
-Skoro tak to tez poproszę odrobinę-mówiąc to wpił się w jej usta namiętnie
Tę czułą scenę przerwała im Violetta
-Pshemko chce byście natychmiast przyszli
Oderwali się od siebie z ociąganiem.Marek puścił do Uli oko
-Skończymy to wieczorkiem pani Dobrzańska
-Trzymam pana za słowo-jej uśmiech obiecywał mu bardzo wiele.

-//-

W studio Pshemka panował bałagan jak po przejściu tornado.Kuba łamał ręce z rozpaczy pochlipując cicho w kącie.Na podłodze leżały stosy kartek a wśród nich siedział dumny Miłosz bazgrał co się dało.Pshemko leżał na brzuchu obserwując jego poczynania.Gdy zauważył ich wejście zerwał się z podłogi ze śmiechem i krzyknął
-Wasz syn to geniusz,popatrzcie tylko jakie genialne rysunki wykonał!Ta kreska czy nie wspaniała!
Spojrzeli na obrazek który im podsunął pod same nosy projektant.Nic tam nie widzieli poza bazgrołami małego dziecka.
-Oooooo,mówię wam jakem Pshemko to będzie genialny projektant mody!-ekscytował się
Ula i Marek spojrzeli na siebie tłumiąc wybuch śmiechu,nie chcieli urazić przyjaciela.
-Ja mu pomogę,przeprowadzę przez najtrudniejsze etapy i nie musicie mi za to dziękować-Pshemko mówił szybko i z ekscytacją.
-Pshemko…-Marek odezwał się wreszcie
-Wiem ze kochasz Miłosza jak własnego syna i cieszy mnie to ze leży ci na sercu jego przyszłość
-O tak!To wspaniałe dziecko i widzę jego przyszłość we wspaniałych barwach.Kocham go i zadbam o niego
Ula podeszła do Pshemko objęła go i ucałowała w policzek
-Dziękuje ci w imieniu naszego syna-powiedziała z uśmiechem
Pshemko wytarł łzę spływająca po jego policzku.Rozczuliło go to podziękowanie.Dzięki młodym Dobrzańskim poznał co to rodzinne ciepło,dbali o niego,zapraszali na każde święta i wszelkie rodzinne okazje.To ze został ojcem chrzestnym Miłoszka uznał za największy zaszczyt jaki mógł go spotkać.Kochał tego szkraba i zrobiłby dla niego wszystko.
Ula wiedziała ze Pshemko jest szczęśliwy,to ze byli dla niego rodziną zmieniło go nie do poznania.Chociaż zostało mu kilka manier ale na to wszyscy przymrużali oko,przecież można mu je było wybaczyć.Nagle zadzwonił telefon,Ula odebrała go pospiesznie
-Tak,tak…ale dlaczego płaczesz.Dobrze…już…zaraz będę u ciebie.
Marek obserwował te rozmowę z niepokojem.
-Kochanie czy coś się stało?-zapytał
-Nie wiem,coś się stało Ali.Płacze i nie mogłam zrozumieć dokładnie o co jej chodzi-w głosie Uli był strach
-Zostaw wiec Miłosza i jedź,tylko zadzwoń i powiedz co się stało bo sam się już martwię
-Dobrze,tak zrobię
Pocałowała Marka,Miłosza i Pshemko.Pomachała do Kuby i już jej nie było.
Jechała taksówką modląc się,by nic nie stało się jej rodzinie.Biegiem pokonała dystans miedzy samochodem i domem.wbiegła zdyszana i zobaczyła Alę siedząca w kuchni przy stole.
-Ula!Jesteś!-Ala zerwała się ze szlochem z krzesła
-Ala usiądź i powiedz mi co się stało?!-Ula była bardzo zdenerwowana
-Bo…bo…ja nie wiem jak mam ci to powiedzieć!O boże!-płakała Ala
Ula ukucnęła obok siedzącej na krześle Ali wzięła ja za ręce
-Ala uspokój się wreszcie i powiedz co się stało!
-Bo…bo…ja jestem w ciążyyyyyyy!!!-rozszlochała się na dobre.
Ula aż usiadła na ziemi z wrażenia i zaczęła się śmiać w głos
-Co cię tak śmieszy do cholery!-zdenerwowała się Ala
-Ja myślałam,że ktoś umarł,czy miał wypadek,same najgorsze rzeczy przychodziły mi do głowy a tu taka bomba-rechotała Ula
Ala patrzyła na nią jak na pomyloną ,nic nie rozumiała
-No i co w tym śmiesznego,jestem stara i mam zostać teraz matką?!
-To cudowna wiadomość!Na to nigdy nie jest za późno!-Ula ucałowała Alę w policzek
Ala patrzyła na nią zdezorientowana
-A tata wie?-spytała Ula
-No nie,tobie pierwszej powiedziałam
-No to się tata zdziwi-chichotała nadal Ula
-Ula!Jak ja mu to powiem!Boje się o jego serce-powiedziała smutno
-Tak,masz racje to jest problem.Jak mu o tym powiemy…

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.17 wg Pantomimy

Oboje odwrócili się w stronę niespodziewanego gościa. W progu stał lekarz
-Naprawdę wzruszające, ale miał mnie Pan poinformować jak żona, przepraszam przyszła żona się obudzi
Ula zakryła usta ręką i cicho zachichotała
- A tak wiem tylko...- Nie ma tylko. Musimy wziąć pacjentkę na badania. Nie interesuje Pana stan zdrowia ukochanej?- Interesuje...- No właśnie (znowu przerwał) To na co Pan jeszcze czeka? Proszę wyjść
Marek pochylił się nad Ulą i pocałował w policzek
- Na litość boską ! (jęknął lekarz) Czy Pan wie ile bakterii znajduje się w pańskiej ślinie? Chce Pan żeby ukochana przed ślubem kopnęła w kalendarz ?!- Ja, ja nie chciałem -wystraszył się Marek- Bez przesady, od całusa chyba ducha nie wyzionę -wtrąciła Ula- A ma Pani pewność? -kontynuował lekarz- Dość tych dyskusji. Wyjdzie Pan sam czy ma Pana zaprowadzić na poczekalnie Zdzisław?
W progu stanął dwu metrowy asystent ,który z wyglądu przypominał Pudziana. Oczy Marka zbielały.
- To ,to pa kochanie- i wyszedł pospiesznie z sali- Dziękuje- powiedziała Ula z ironią do lekarza- właśnie pogorszył Pan mój stan przez to nieludzkie zachowanie- Nie moja wina, to na pewno przez tą ślinę- O tak, na pewno- wzdychała
Marek kręcił się po korytarzu spanikowany. Po kilku minutach z sali wyszedł lekarz
- I co Panie doktorze?- Na szczęście ślina jeszcze nie wchłonęła do skóry. Zdążyliśmy zdezynfekować policzek- Słucham? Ale jak jej głowa?- A to ja sale pomyliłem? Pacjentka jest nienormalna?- Nie!( natychmiastowo Markowi podniosło się ciśnienie) Za ile dni będzie mogła stąd wyjść?- To pacjentka ma chore nogi?- Nie! Zapytam inaczej. Jaki jest stan zdrowia pacjentki?- Której?- Urszuli Cieplak- Aaaa Urszuli. Tak, tak. Nie wiem.-Jak to Pan nie wie?- Proszę zapytać Urszule. A teraz proszę mi już nie zawracać głowy, mam ważniejsze sprawy- zauważył stojącego na końcu korytarza mężczyznę i pobiegł do niego z krzykiem- Wiesiek! To kiedy gramy w karty?
Ktoś poklepał Marka po ramieniu. To była jedna z pielęgniarek- Bardzo mi przykro- Dlaczego?- Doktor Maniek jest chwilami nieco niezrównoważony- Tak widzę- Ale to dobry specjalista- Nie wątpię- mówił z ironią- Pani Cieplak zostanie wypuszczona za tydzień, jeśli jest stan się nie pogorszy. Będzie jednak musiała przyjechać kilka razy na kontrolę. Tak kazał przekazać lekarz- Dziękuje Pani bardzo- A mam pytanie- Słucham?- Czy miał już Pan z nim pogadankę o bakteriach w ślinie?- O tak. Widział jak dałem całusa w policzek Uli i troszkę się zdenerwował- O mój Boże! - złapała się za głowe- biedna Pani Cieplak, biedna. O Boże!- O co chodzi?- przestraszył się Marek
Nie uzyskał odpowiedzi. Załamana pielęgniarka wróciła do kantorka.
- O nie! -zorientował się Marek- O co mu chodziło z dezynfekcją policzka?- ręcę mu się roztrzęsły- Boże! Ula!- i pobiegł do sali
Otworzył szybko drzwi i zobaczył...
CDN

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.5 wg Małgośki

Powietrze tężało od pragnień obojga.Ich usta namiętnie syciły się swoim smakiem.Marek nienasycony całował Ulę z jakąś szaloną intensywnością.Słychać było tylko szelest pocałunków i ciche westchnienia.
-Pragnę cię-wyszeptał smakując jej usta
-Bardziej niż ja ciebie?-jej śmiech wywołał u niego jeszcze większe podniecenie
-Jeśli mi nie przerwiesz to będziemy kochać się na tej zimnej podłodze łazienki
-A czy to źle?-spytała bo rozbawił ją tym ostrzeżeniem
-Kusicielko!
-Łazienki są takie romantyczne-chichotała czując jego usta na szyi
-Mów dalej-szeptał a jego pocałunki wywoływały u niej dreszcz
-Kochałeś mnie już pod prysznicem…
-Yhmmm-mruczał a jego usta wędrowały ku jej piersiom
-…W…wiele…razy…-jej głos się łamał
-I teraz też będę…bardzo…gorąco…namiętnie-każde słowo akcentował pocałunkiem
Ula bardzo pragnęła go po tych dnach samotności.Muskała dłońmi jego ramiona,plecy co wywoływało większą intensywność jego pieszczot.Odzież walała się po całej łazience a oni oboje nadzy kochali się szepcząc czułe słowa.Nie straszna im była zimna podłoga ciepło ramion Marka sprawiało ze płonęła,intensywnym magicznym płomieniem.Płonęli oboje!

-//_

Obudziła się cała obolała.
-No tak,podłoga-uświadomiła sobie nagle.
Rozejrzała się i zdziwiła,leżała w ciepłym miękkim łożu,Marek musiał przynieść ja gdy spała.Uśmiechnęła się,spał wtulony w jej nagie ciało.Pogładziła go po ciepłym policzku.
-Mój zazdrośnik-zachichotała cichutko
Patrzyła na jego twarz.Tak bardzo go kochała a on myślał,że coś ją łączy z Aleksem.Oszalał!Przecież nie mogłaby być z nikim innym.Tak o niego walczyła,odnalazła w nim tyle pięknych cech a on w chwili krytycznej znowu jej nie ufał.Czuła do niego zal.Wiedziała ze kochał ją ale wciąż potrafił ją skrzywdzić.Nie było to zamierzone lecz jednak się zdarzyło.Przebaczyli sobie oboje ale jakaś dziwna nuta wkradła się w ich miłość.Już nic nie będzie takie samo.Ula bała się kolejnych nieporozumień.Marek tak łatwo wierzył temu co widział a nie rozumowi i sercu.Zapadła w sen.Śniło jej się ze spada w przepaść a Marek patrzy na nią z góry mówiąc ZDRADZIŁAŚ MNIE.Zerwała się zapłakana.To był tylko koszmar,jej ukochany spał.Dotknęła drżącym palcem jego ust.Marek otworzył oczy.
-Prosisz się o kontynuację kobieto-zachrypłym lecz śmiejącym się głosem dał jej ostrzeżenie
-Jestem przerażona-prowokowała go
-Co?Drwisz ze mnie?
Zerwał się i ugryzł ja delikatnie w udo.Ula śmiała się głośno z niespodziewanego ataku.Marek ponawiał ugryzienia wyżej i wyżej
-Mamo!!!!!!!!!-oboje usłyszeli głos Miłosza
-Mój obrońca przybywa-chichotała zakładając szlafroczek
-Taaa-burknął Marek
-I po uroczym poranku-westchnął przykrywając się kołdrą
Po chwili wbiegł do pokoju Miłosz wskakując do łóżka
-Tata stawaj sypko-krzyczał szarpiąc kołdrę próbował zerwać ją z głowy ojca
Marek bał się trochę by syn nie zobaczył go nagiego wiec wychylił głowę
-A ty smyku już nie spisz?
-Yy jus byłem pospany-odpowiedział grzecznie chłopiec
-Chyba wyspany-Marek zaśmiał się ze słów syna
Miłosz patrzył na ojca zdziwiony tym co go tak mogło rozbawić.
-Mamo…!!!Cemu tata lechoce
-Bo jest głupol syneczku-zaśmiała się Ula
-Cemu gupol?-zapytał malec
-Bo też jest już pospany a śmieje się z ciebie-chichotała
-Aaaaaa…-ze zrozumieniem pokiwał główką
Ula i Marek spojrzeli na siebie rozbawieni.Poranki były takie wesołe,zwłaszcza gdy Miłosz wprowadzał nowe słowa.
-Kocham cię-powiedział Marek bezgłośnie
Odczytała to wyznanie z ruchów jego warg i pokazując mu język wyszła robić śniadanie swoim pospanym mężczyznom.

piątek, 26 czerwca 2009

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA" cz.16 wg Pantomimy

Po tym znaczącym geście Marek nie odstąpił Uli ani na krok. Jedynym plusem w całej zaistniałej sytuacji był fakt ,że mógł mówić Uli co tylko chce, a ona nie mogła mu przerwać. Godzinami opowiadał jej o tym co czuł gdy odeszła, o jego myślach samobójczych, o tym co poczuł jak zobaczył ją na rozmowie kwalifikacyjnej. Bez przerwy opisywał miłość do niej ,a wychodził z sali tylko w czasie wizyt lekarzy.Po pomieszczeniu wciąż kręciło się wiele osób rodzina, przyjaciele, pracownicy- wszyscy chcieli ją odwiedzić. Początkowo Pan Józef nie był zadowolony z obecności Marka, ale nie był ślepy i zauważył ,że mężczyzna bardzo chce dotrzymywać jego córce towarzystwa. Minęło 12 dni. 12 najdłuższych dni w życiu Marka. Ula powolutku otworzyła słabe powieki. Dostrzegła siedzącego na krześle Marka. Mężczyzna trzymał ją za rękę i cicho chrapał. Uśmiechnęła się sama do siebie i czekała aż ten się obudzi. Sala pełna była kwiatów, baloników, kartek ,,ZDROWIEJ SZYBKO". Na kozetce obok łóżka stało zdjęcie rodziny i rysunek, który zapewne narysowała Beatka. Nie minęło 15 minut ,a Marek się obudził. Ula widząc ,że mężczyzna wraca do rzeczywistości celowo zamknęła oczy. Ten znowu zaczął swój monolog nie wiedząc ,że ma słuchacza z krwi i kości.
- Ale ty jesteś śliczna. Jaki ja byłem głupi. Moglibyśmy teraz spacerować po parku trzymając się za ręce. Jak ja marzę o to by móc trzymać cię za rękę...-rozmarzył się mężczyzna
- Jak przestaniesz mi ją zgniatać to może da się to załatwić- przerwała Ula
-Ula! Obudziłaś się! Jak się czujesz? Zawołam lekarza- Nie! Dobrze się czuję, a lekarza na razie nie wołaj- Jak ja się cieszę ,że się obudziłaś- Ja również się cieszę, że się obudziłeś- nabijała się z niego- Chyba humor ci dopisuje?- Tyle dni w ciemnościach i samotności nie były miłe ,więc widok czyjejś twarz przysparza mi wiele radości. A właściwie ile dni spałam?- 12- 12! Myślałam ,że trzy razy więcej. Ale przynajmniej od czasu do czasu słyszałam twój głos- Słyszałaś?!- Tak- To, to co mówiłem? -zmieszał się troszkę- Mówiłeś, że jesteś głupi (zaśmiała się), że żałujesz. Opowiadałeś o tym jak mnie spotkałeś w firmie i takie tam.- Aha- posmutniał- I było coś jeszcze, że, że jesteś moim przyszłym mężem? -pytała zaciekawiona- A tak, tak bo by mnie lekarz do sali nie wpuścił- Rozumiem. I coś tam jeszcze było. Niech sobie przypomnę. Hymm... coś ,że mnie kochasz? Nie, nie tak chyba nie mówiłeś. Musiałam źle zrozumieć- droczyła się- Ale ja tak mówiłem!- zerwał się z krzesła- Mówiłem ,że cię kocham i... i to prawda- Usiądź proszę- wskazała na krzesło i podała mu rękę by ją trzymał- Popatrz mi w oczy- Nie- Dlaczego?- Bo jestem tchórzem- Niech nikt nie mówi ,że jest tchórzem, bo cały świat na tchórzu stoi- Nie potrafię spojrzeć ci w twarz po tym co ci zrobiłem.- Ok- Ok?- Mam inny pomysł
Wcisnęła guzik wołający pielęgniarkę.
- Czy ma Pani może jakieś czasopismo dla kobiet?- Tak coś się znajdzie- A mogę poczytać?- Proszę bardzo
Przyniosła jej gazetę i wyszła. Ula zakryła sobie twarz okładką i wskazała na oczy zamieszczonej tam kobiety
- Skoro nie potrafisz powiedzieć mi tego w twarz, to powiedz w twarz tej kobiety- Ale ,że tak teraz?- Nie jutro- zmieniła głos na piskliwy i dodała w imieniu kobiety z czasopisma- NO DALEJ SŁUCHAM PANA
Marek wziął od Uli gazete, wyrzucił za siebie i złapał pacjentkę za twarz
- Ula ja naprawdę bardzo Cię ko...kocham- wydukał z siebie
Jakże romantyczna chwila pękła jak bańska z porcelany
- Wzruszające- odezwał się z ironią jakiś głos zza pary
CDN

"ULA I MAREK W SPA" wg magdaleny-originals

Hm… Pierwszy raz piszę opowiadanie więc proszę o wyrozumiałość.

magdalena - oryginals
1 cze 2009 o godz. 14:54


na podstawie http://seriale.com.pl/


Cz. 1
- Mazury.. jak echo odbijało się to słowo wypowiedziane przez Marka w uszach Uli. Docierało do niej pomału dokąd zmierza z Markiem. SPA, on bez Pauliny i Sebastiana.. Ona bez Ali, Maćka.. Tylko Ula i Marek. Z dala od wszystkiego, od całego paskudnego świata mody, ludzi i problemów. Przed nimi 2 dni wspaniałych przygód, nowych doznań.
- Ach gdyby tak mogło być już zawsze – pomyślała Ula uśmiechając się smutno do siebie samej, przypominając jak jest naprawdę.
- Ula martwisz się czymś? bo widzę, że jesteś smutna – wyrwał ją nagle z rozmyślań troskliwy głos Marka.
- Nie, dlaczego? Po prostu się zamyśliłam i tyle.
- A powiesz mi nad czym tak myślałaś? – uśmiechnął się zaczepnie.
- Sprawy osobiste, Panie prezesie, szkoda czasu na nie – rzekła zachęcającym tonem Ula.
- Sprawy osobiste mojej asystentki są moimi sprawami, czy Pani nie wie o tym? No to już słucham. Uśmiechnął się czarująco ukazując swoje piękne dołeczki, które Ula tak bardzo uwielbiała.
- No to tak naprawdę myślałam o Panu Prezesie jako…. – zaczęła obniżonym, tajemniczym tonem głosu, który spodobał się Markowi.
- jako…W tym momencie rozdźwięczał się telefon. To była Paulina. Marek nie musiał nic mówić. Wystarczyła jego mina i Ula już wiedziała wszystko. Przeszła jej ochota na grę flirciarską.
- To nic ważnego – odrzekł zniesmaczony Marek, jednak zauważył, że Ula domyśliła się kto był przyczyną przerwania ich czarująco zapowiadającej się rozmowy. Był wściekły na narzeczoną, że psuje mu naprawdę cudowną chwilę. Spróbował jednak uratować sytuację mówiąc żartobliwym tonem – to na czym skończyliśmy droga asystentko?
- Yyy… Myślałam o Jaśku i Kindze. Czy uda im się pogodzić.. – zmieniła nagle ton dając Markowi do zrozumienia, że nie ma ochoty na rozmowę. Wystarczył jeden telefon Pauliny a wróciły wszystkie przykre wspomnienia i szara rzeczywistość.
- Ula przepraszam za ten telefon, już go wyłączam, żeby nikt nam nie przeszkadzał. W końcu to nasz weekend, musimy wykorzystać go jak najlepiej, co nie?
Ula nie chciała kontynuować tej rozmowy, która prowadziła donikąd.
- Marek chyba troszkę się prześpię. Zmęczona jestem.. Obudzisz mnie jak dojedziemy?
- Pewnie.- odpowiedział niepewnie Marek i skupił się na dalszej części drogi jaką mieli przed sobą.


CZ 2.
Przyglądał jej się ukradkiem od dłuższego czasu. Mimo swego aparatu i okularów wyglądała cudownie. W rozpuszczonych włosach było jej o wiele ładniej, dodatkowo wiatr przedostający się przez otwartą szybę samochodu rozwichrzył loki tak, że każdy wylądował w innym miejscu twarzy dodając jej uroku. Nie przeszkadzały mu już czerwone, duże okulary, wręcz przeciwnie – podobały mu się, intrygowały. Do tego sukienka Uli. Letnia, przewiewna unosząca się z wiatrem odsłaniając co jakiś czas kolana jego asystentki. Przypomniał sobie tą dziewczynę sprzed paru miesięcy.. Kompletnie zaniedbana,mimo, nie interesująca się opinią innych, a teraz? Teraz coś się zmieniło. Zaczęła o siebie dbać, przecież wcale taka brzydka nie jest. Czemu w firmie tak o niej mówią i to nawet jego najlepszy przyjaciel ? Ona ma to „cos” w sobie, co sprawia, że jest inna niż wszystkie jego poprzednie kochanki. - zaraz, przecież Ula nie jest moja kochanką- zakpił z siebie Marek. Ale owszem To totalne przeciwieństwo Pauliny. Przez głowę przemknęło mu jakby to było, gdyby zerwał rzeczywiście z Pauliną a zaczął być z Ulą. Na jego ustach pojawił się rozmarzony uśmiech.
- Cholera Stary, o czym Ty myślisz w ogóle! – opamiętał się. Przecież Ulka to tylko asystentka.. Ale zaraz przypomniał mu się namiętny pocałunek w gabinecie na biurku. Na początku będący tylko planem, który w chwili zetknięcia się jego ust z ustami Uli stał się prawdziwym pożądaniem. Przeraził się na tą myśl, że Ula tak na niego zmysłowo podziała.
- I jeszcze jak zwykle te jej rozsądne myślenie, kiedy przerwała w obawie, żeby ktoś ich nie zobaczył.. – No tak, cała Ula, mądra, wspaniała i ….. ładna. Później noc nad jeziorem.. Najlepsza noc jego życia.. – Tu poraz kolejny spojrzał na swoją śpiącą asystentkę i przyłapał się na tym, że myśli o niej w kategorii kobiety, ideału, z którą chciałby być naprawdę.



CZ 3
Przyjechali pod SPA po południu. Ula sama obudziła się czując, że samochód zatrzymał się na parkingu. Odwróciła się w stronę Marka, który siedział w swoim fotelu i patrzył się na nią dziwnym wzrokiem. Wzrokiem mówiącym – pożądam Cię. – O czym Ty w ogóle Ulka myślisz. Trzepnij się w głowę. Uśmiechając się do niego powiedziała:
- No to co już na miejscu? Długo spałam?
- Na miejscu, spałaś ponad 2 h.
Otwarł drzwi samochodu i pomógł Uli wyjść. Zaczęła się rozglądać i oniemiała z wrażenia. Oto przed nią wyłonił się cudowny hotel SPA usytuowany nad jeziorem. W dali dostrzegła molo.
- No i jak? Podoba Ci się? Po Twojej minie widzę, że chyba tak – rzekł Marek dumny z tego, że udało mu się znów zrobić na swojej asystentce wrażenie.
- Maaarek… Tu jest pięknie.. – w jej oczach dostrzegł błysk radości, którego nigdy w zyciu nie widział u Pauliny – Dziękuję Ci, że mnie tu wziąłeś, Panie prezesie ! – znów powrócił jej humor z poprzedniej rozmowy.
- Chyba mi się coś należy więc za to – odparł skromnie Marek.
- o tak należy Ci się – podbiegła, dając mu buziaka w policzek. Marek jednak nie pozwolił jej tak szybko od siebie odskoczyć. Przyciągnął ją ku sobie i bez słowa namiętnie pocałował. Marzył o tym odkąd zobaczył ją śpiącą w samochodzie. Pragnął jej kształtnych, pełnych ust, które przynosiły mu taką radość, gdy je całował. Ula zaskoczona namiętnością Marka również dała ponieść się emocjom. Pocałunek przerwał im mężczyzna, który zjawił się po bagaż. Na policzkach Uli pojawiły się rumieńce co Markowi sprawiło jeszcze większą radość.
- No.. uznajmy więc, że na razie to była część Twojej formy podziękowania, że Cię tu wziąłem – powiedział nonszalancko. – A teraz chodźmy, obiad już powinnien być gotowy  Zjemy, pójdziemy się zakwaterować w pokojach i później pomyślimy co dalej.
- Dobrze – oznajmiła Ula, oszołomiona jeszcze pocałunkiem Marka.
Wyruszyli w stronę hotelu.



CZ 4
Po obiedzie wybrali się do pokojów. Marek otwarł Uli drzwi do jej apartamentu i czekał na jej reakcję. Jak zwykle przyłapał się na tym, że bardzo lubił sprawiać jej niespodzianki i sam z niecierpliwością czekał na jej niezapomnianą minę zaskoczenia i radosnego błysku w oczach.
- O jeny…. – Ula nie kryła zdziwienia – Nigdy nie przypuszczałam, że będę spędzać 2 dni w takim hotelu, z takim… - spojrzała się wymownie na Marka.
- Z jakim?- spytał zaczepnie
- Z takim wyposażeniem – odrzekła żartując widząc minę Marka na te słowa. – Chciałam zobaczyć twoja minę na te słowa. I nie żałuję jej ! Hahaha !
- Hm… takie to zabawne? Myślałem, że powiesz z „takim świetnym prezesem jak Ja”, ale dobrze skoro chodzi Ci tylko o wyposażenie to zostawiam Cię tutaj samą ! – odparł udając obrażonego. Ula chwyciła go za rękę:
- Nie, nie „takim świetnym prezesem jak Ty”, raczej chciałam powiedzieć – z takim cudownym mężczyzną jak Ty – zaczerwieniła się na te słowa, a Marek nie myśląc pocałował ją. Było im tak dobrze razem.
- Weź prysznic, rozpakuj się i widzimy się za jakiś czas dobrze? – rzekł Marek
- Tak jest szefie ! – odparła salutując Ula.
Usiadła na hotelowym łóżku:
- Czy ja śnię? Ja i Marek razem w hotelu SPA całujący się namiętnie. – uszczypnęła się jak najmocniej mogła. – Nie to nie sen. Uśmiech zagościł na jej twarzy. Wyszła na balkon. Wyłaniał się tam cudowny widok na jezioro i las, w dali molo. Południe dobiegało końca.
- Muszę się przejść – stwierdziła na głos.. Wzięła prysznic, przebrała się w krótkie spodenki z koszulką na ramiączkach odsłaniającą więcej niż do tej pory. Kupiła ją sobie specjalnie na taką okazję. Rozpuściła mokre włosy by wiatr szybciej je wysuszył. Wyszła nie mówiąc nic Markowi dokąd zmierza. Czuła potrzebę pobycia chwilę sama w tym cichym i spokojnym miejscu. Skierowała się w stronę molo, tymczasem Marek zapukał do hotelowego pokoju Uli. Nie uzyskując odpowiedzi w obawie, że coś się stało przejeżdżając kartą wbiegł do pokoju. Nigdzie śladu jego asystentki. Podszedł do okna. W dali dojrzał jakąś postać kierującą się brzegiem jeziora do mola. Ale osoba była ubrana nie w stylu Uli.. Ula nigdy by się tak nie ubrała przecież. To nie ona.. Odszedł od okna:
- Co się mogło stać? Ula zawsze była tajemnicza, - ale tego po niej się nie spodziewał. - Żeby uciekła? Nie to niemożliwe… Wybiegł zaniepokojony z pokoju…


Cz. 5
- Przepraszam czy widziała Pani młodą dziewczynę w okularach i aparatem na zębach wychodzącą z hotelu? – spytał Marek, żałując, że tak skonstruował pytanie. – Do licha, czy to są jej znaki rozpoznawcze czy jak? :/ - pomyślał ze złością na siebie.
- Owszem wychodziła, kierowała się w stronę mola o ile dobrze widziałam – odrzekła recepcjonistka – a mogę Panu w czymś pomóc? – spytała zaczepnie.
- Nie dziękuję, już mi Pani pomogła wystarczająco, dziękuję bardzo !
- a więc to była Ula wędrująca w stronę molo? Pomyślał Marek? Coś mu mówiło, że Ula zaczyna się zmieniać dla niego i bardzo go to ucieszyło. Wybiegł z hotelu i pobiegł w stronę zachodzącego słońca.. w stronę jego Uli..
Słońce chowało się za linią horyzontu.. Ula łapała jego ostatnie promienie.. Wiatr kołysał jej długimi, mokrymi rozpuszczonymi włosami. Nie wierzyła, że to, co kiedyś było nieosiągalne teraz jest na wyciągnięcie ręki.
Stała oparta o barierki molo wpatrując się w złotą tafle odbijającą słońce. Patrzyła przed siebie myśląc o Marku.
Nagle dostrzegła, że nie jest sama. Na molu znajdował się mężczyzna jej marzeń. Patrzył na nią ciemnymi oczami, lustrując od góry na dół. Ula poczuła się nieswojo, ale nie dała tego po sobie poznać.
- Czy Ty wiesz co ja przeżyłem jak zobaczyłem, że nie ma Cię w pokoju? Myślałem najpierw, że cos się stało, a później, że uciekłaś… - odparł dziwnym tonem, którego Ula nie umiała doprecyzować czy to gniew, złość, czy troska.
( Marek nie mógł wydusić z siebie słowa widząc Ulę w krótkich spodenkach i koszulce z dekoltem.. Pierwszy raz widział swoją asystentkę w luźnym stroju. Zszokowało go to, że poczuł falę pożądania. Owszem na początku był zły, ale złość przeszła w momencie ujrzenia w świetle zachodzącego słońca Uli w rozpuszczonych mokrych włosach i sportowym stroju, który jednak ukazywał jej wdzięki)
- Marek przepraszam.. powinnam była dać Ci znać.. Wyszłam na balkon i zobaczyłam te molo o zachodzie słońca.. musiałam tu przyjść sama… Pomyśleć trochę..
- Rozumiem – glos Marka jakby trochę się zmienił, ale szło wyczuć, że to z zachwytu nad Ulką.. – Ula, pierwszy raz Cię widzę w takim stroju, wyglądasz całkowicie inaczej.. Wyglądasz… zjawiskowo.. –nie wiedział co powiedzieć, język odmawiał mu posłuszeństwa.. podszedł do niej chwytając ją w talii i zbliżając swoje usta do jej szyi, następnie do ust. Poczuł zapach olejku po kapieli..
- Jak Ty to robisz, że przy Tobie nie myślę o niczym ani nikim innym tylko o Tobie? – Po tych słowach wtopił się w jej usta z całą siłą przesuwając dłońmi po całym ciele Uli. Dziewczyna poddała się natychmiast tym pieszczotom. Była przecież z mężczyzną, którego kocha całym sercem.
- Marek – szepcząc po pocałunku Ula – a może zostaniemy tutaj na zawsze? Uśmiechnęła się zachęcająco.
- Z Tobą zawsze – odrzekł całując ją w szyję. – Swoją Drogą - Panno Cieplak –muszę stwierdzić, że ma Pani czarujący uśmiech.
Ula odwróciła się plecami do Marka i oparła o jego tors.. Ten objął ją w pasie. Obydwoje nie wiedząc o tym, zamknęli jednocześnie oczy oddając się tej chwili, szepcząc w myślach „Kocham Cię”..



CZ6
Wrócili do hotelu. Przez drogę powrotną nie odezwali się do siebie ani jednym słowem, nie chcąc niszczyć tej chwili.. Trzymali się tylko za ręce spoglądając na siebie co jakiś czas.
- To co, przebieramy się i idziemy na kolacje, a później? – spojrzał na Ulę zadziornie
- A później co? – rzekła śmiejąc się Ula
- a później zabiorę Cię poraz drugi windą do nieba
- Eee..znowu? –
- Nie przemądrzać mi się tu proszę! – odrzekł z uśmiechem Marek -to polecenie służbowe!
- Aaa… rozumiem. Skoro polecenie służbowe, to nie mam nic do gadki. Do zobaczenia zatem- uciekła do swego pokoju nim Marek zdążył ją złapać. Uśmiechnął się sam do siebie. Chciał widzieć teraz jej minę, która w pokoju właśnie odkryła list z paczką, gdzie znajdowała się piękna długa suknia. Zobaczył, że Ula przechodząc po obiedzie zauważyła ją na wystawie sklepowej. Chciał jej zrobić niespodziankę, toteż po pójściu jej do pokoju zbiegł na dół i kupił karząc zapakować i dostarczyć do jej pokoju o określonej godzinie. Z uśmiechem na twarzy wrócił do swojego pokoju.
Ula wbiegła do pokoju zamykając drzwi przed Markiem. Oparła się plecami o nie i po chwili wskoczyła rozradowana na łóżko. Nagle poczuła, że uderzyła o coś. Podniosła się i ujrzała duże pudło. Otwarła je i znalazła tą sukienkę, która tak bardzo podobała jej się na wystawie.
- Ale zaraz, zaraz – pomyślala- Przecież ja Markowi nic nie mówiłam…Uśmiech na twarzy pojawił się jeszcze szerszy.. – on zauważył, że się jej przyglądam ! Jaki spostrzegawczy! Prócz sukienki znalazła list :
„ Dziś o 20. Czekam na Ciebie w ogrodzie przy basenie. Kolacja tylko we dwójkę. Ubierz tę suknię. Nie mogę się doczekać widząc Cię w niej” Twój Marek.

Cz. 7
Ula popłakała się. To były łzy szczęścia. Nigdy nie sądziła, że przeżyje takie cudowne chwile w swoim życiu. Po rozstaniu z Bartkiem w nic już nie wierzyła, a teraz.. czyżby los dał jej druga szansę? Pobiegła szybko do łazienki, ubrała suknię, rozpuściła włosy – a może jednak wypadałoby się pomalować do tej sukienki? Kupiłam parę kosmetyków.. no cóż zaryzykujmy.. ( w tle „mam nowy plan” ) Zabrała się do roboty… Do pokoju weszła sprzątaczka.. widząc Ulę przeprosiła ją mówiąc, że myślała, że nikogo nie ma.. Uwagi jej nie umknęło jednak, że Uli byłoby ładniej w wyprostowanych włosach.
- Czy mogę Pani cos doradzić?
- Słucham?
- Moim zdaniem wygląda Pani zjawiskowo, ale te włosy.. owszem loki są piękne, choć w wyprostowanych byłoby Pani o wiele lepiej !
- Dziękuję, ale nie mam żadnego sprzętu do prostowania włosów ze sobą – rzekła Ulka
- a to nie problem, za chwilę Pani podrzucę – odparła z uśmiechem pokojówka i znikła za drzwiami.
Wróciła po 5 min. Przynosząc prostownicę:
- Powodzenia!
- Dziękuję, przyda się, bo to będzie mój pierwszy raz z prostownicą – ze śmiechem powiedziała Ula.
Po 20 min udało jej się osiągnąć efekt. Spojrzała w lustro. Wiedziała, ze jest ładniejsza, ale dalej przeszkadzał jej aparat na zębach i okulary.. – no nic, trudno,, więcej nic ze sobą już nie zrobię..
Zeszła zanieść pokojówce prostownicę.
- No to teraz ten Facet będzie Pani.
- Przynajmniej na chwilę, bo na resztę życia ma kogoś innego… - pomyślała smutno Ulka.


cz. 8
Zeszła na dół, w stronę ogrodu z basenem. Dostrzegła tam jeden stolik, ze świecami, winem i piękną zastawą stołową. Ale Marka nigdzie nie było.
- Przyszłam za wcześnie – pomyślała.
- Nie przyszłaś za wcześnie – jakby jej myśli usłyszał Marek- widzisz mnie?
Ulka rozglądała się dookoła, ale nigdzie nie mogła go dostrzec.
- Marek, gdzie Ty się podziałeś?
- Idź tam skąd dobiega mój głos, a znajdziesz…
Marek musiał ochłonąć.. Przynajmniej miał czas na to nim Ula zobaczy go.. Wyglądała najpiękniej na świecie. Sukienka, którą jej kupił pasowała jak ulał ( w końcu w każdym serialu, musi facet wiedzieć jaki rozmiar haha ), ale to co zrobiła ze swoją urodą.. Nie widział już jej okularów ani aparatu.. widział pięknie pomalowaną twarz i wyprostowane długie wlosy.. Przeraził się nie na żarty:
- Chłopie trzymaj się !
Ula w końcu dotarła do Marka, uśmiechnęła się widząc go:
- A co Ty się tak chowasz? Viole nas szpieguje czy jak ?
- E tam Viola, czy ja już Ci dziś przypadkiem nie mówiłem, że wyglądasz zjawiskowo?
Pocałował ją tym razem delikatnie w policzek wręczając różę. Zaprowadził ją do stolika. Przy odbijającym się świetle świec i tafli wody z basenu w myślach obydwoje zachwycali się sobą nawzajem. Marek nie wiedział co się z nim dzieje. Zapomniał o wszystkim. Sebastian, Paulina po prostu nie istnieli. Istniał tylko on i Ula..
- Marek, możemy porozmawiać o pracy? – wyparowała nagle Ula.
- Ula, teraz chcesz o tym rozmawiać? W takiej chwili? – odpowiedział sprowadzony na ziemię Marek
- Marku, musimy wymyślić coś z tym raportem.. jak Cię ocalić i firmę.. Pomyślałam, że może Terleckiego jakoś da się przekonać do przedłużenia umowy.. Postanowiłam się z nim spotkać jak tylko wrócę.. i przekonać go jakoś..
- Ula dobrze.. Jeśli tylko uda Ci się wymyślić jakiś porządny argument zgadzam się, a teraz możemy zjeść kolację?
- No możemy zjeść, ale co innego – powiedziała Ula zszokowana swoimi słowami. Marek spojrzał na nią wymownie, po czym wybuchnął śmiechem.
- Chodziło mi raczej o deser – rzekła czerwona Ula, która tym razem też wybuchła śmiechem.
- Chodź pokażę Ci coś – nagle wstał stanowczo Marek i pociągnął Ulkę za sobą..
Poszli w głąb ogrodu, gdzie panowała ciemność, by móc spoglądać na niebo pełne gwiazd.
- Ula dziękuję, że przyjechałaś tu ze mną. Bez Ciebie to nie było by to. – rzekł spokojnie Marek.. po czym zbliżył się do Uli i zaczął zachłannie całować. Uli po tych słowach było wszystko jedno. Gdzie to się stanie. Wiedziała, że dziś odda się Markowi w pełni.
- Chodźmy stąd – przerwał Marek i pobiegli z Ulką do hotelu.
Wbiegli śmiejąc się do siebie do pokoju Marka… a tam Ula doznała poraz kolejny szoku..
Pokój był obłożony czerwonymi płatkami róż, wszędzie było mnóstwo zapalonych świec…
- Ty……. to uknułeś specjalnie – wydusiła Ula z siebie.. widząc rozbrajający uśmiech Marka.
- Nie mogłem się oprzeć – odpowiedział przyciągając ją do siebie.
Zaczął od szyi.. Podniecało go już samo odwdzięczanie się Ulki na pieszczoty, która palcami niewdzięcznie przejechała po jego włosach… Czuła się wyjątkową. Wiedziała, że Marek traktuje ją inaczej niż wszystkie puste modelki. Przeszedł z szyi delikatnie na dekolt, zaś ręce Ulki spoczęły na krawacie Marka już rozpinając go i przy okazji koszulę…
- Ula, tak bardzo Cię pragnę, działasz na mnie tak zmysłowo…- wypowiedział te słowa tak czule i szczerze, że Uli pokazały się łzy w oczach
- Ula – zaczął dostrzegając co się dzieje..
- Ciii.. dziś Jestem Twoja, - zaczął ją całować - jutro będę Twoja.. na zawsze pozostanę Twoja.. odparła pomiędzy pocałunkami.
To była wyjątkowa noc. Kochali się kilkakrotnie, za każdym razem z większym zapałem. Tego wieczoru Ula i Marek nie zapomną do końca swego życia.


Cz.9
Wczesnym rankiem Ula obudziła się przy boku Marka. Leżał wtulony w jej ciało. Postanowiła zrobić mu niespodziankę i przynieść do łóżka śniadanie. Zeszła na dół zamawiając kawę i rogaliki. Wchodząc do pokoju, usiadła na krześle patrząc na śpiącego Marka. Widziała go już raz w firmie tak śpiącego słodko, po jego nieudanym wieczorze z Paulą( tu zrobiła kwaśną minę) a w tym jednak momencie nie mogła opisać tego uczucia jakie w niej kiełkowało. Była taka radosna, a jednak coś jej mówiło, że stanie się coś złego…
- No nie Ulka proszę nie płacz znowu – z rozważań wyrwał ją głos Marka, który pożerał ją śpiącym jeszcze wzrokiem.
Uli natychmiast czarne myśli przeszły i z uśmiechem odparła:
- Dzień dobry , jako asystentka przyniosłam Panu Prezesowi śniadanie do łóżka. Mam nadzieję, że będzie smakować !
- Jak nigdy dotąd – rzekł z uśmiechem Marek.
Po śniadaniu wzięli prysznic razem i wybrali się na masaż do salonu. Następnie basen a na koniec dnia spacer znów brzegiem jeziora w stronę mola.
Wieczorem przed wyjazdem Marek zapukał do pokoju Uli. Nikt nie odpowiedział.
- Ula jesteś tam? Nie mów, że znów wywijasz mi ten sam numer co wczoraj !
Drzwi otwarły się.. Stanęła w nich zapłakana Ulka…
- Boże Ula, co się stało? – podbiegł do niej.
- Marek, ja nie wiem co teraz będzie.. Co będzie z nami… Pakując się dotarło do mnie, że Ty jesteś z Pauliną.. za 2 miesiące ślub.. – rozpłakała się na tą gorzką myśl. Serce Marka pękło.
- Ula, wiesz, że nie kocham jej. Jak tylko wrócimy przerwę to czego, już tak naprawdę dawno nie ma. Uwierz mi, po tym weekendzie przekonałem się jak bardzo mi na Tobie zależy. Ula nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Przytuliła ją do siebie i pocałował w czoło. Siedzieli tak dłuższą chwilę. Po czym Ula rzekła:
- Dobra, szefie czas wracać do rzeczywistości, miejmy nadzieję, że nie Az tak szarej.
- Ula już wszystko w porządku na pewno?
- Tak, a teraz zmykaj się pakować, bo za pół godziny wyjeżdżamy !
- Racja, jak ten czas zleciał.. – wychodząc odwrócił się i jeszcze raz spojrzał na Ulkę, która była dla niego tą jedyną. Teraz tego był pewien.
Spakowali do bagażnika swoje rzeczy:
- To chyba wszystko już co nie? – odparła smutno Ula – czas wracać. MArek dziękuję za te 2 dni, były niesamowite….. pod każdym względem, jeśli wiesz o czym mówię..- uśmiechnęła się promiennie.
- Ula takich dni czeka nas więcej, obiecuję…
Tak to zdecydowanie były niezapomniane 2 dni w ich życiu. Dni zapowiadające świetlaną i rozkoszną przyszłość.
KONIEC



"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.4 wg Małgośki

Takiego Marka jeszcze nie znała.Jego wzrok gdyby mógł zabijac zrobiłby to na pewno.Podszedł szybkim krokiem,złapał Ule za rękę szarpiąc ja w swoim kierunku.Wściekłym głosem wysyczał do Aleksa
-Jak smiesz dotykac i całować moją zonę!!!
-Marek...-próbowała sie wtrącić
-Ty milcz!-skierował w jej kierunku palec
-Jeszcze z nim nie skończyłem!
-Odczep sie od nas!Chcesz zemsty?! Tak?!
-Marek ale ty nie...
-Zamknij się!-wrzasnął Marek
-Jeśli chcesz zemsty to mścij sie na mnie,ale nie mieszaj w to mojej rodziny rozumiesz!-uścisk jego reki stawał sie coraz silniejszy
-Marek...to boli-Ula wyrwała dłoń
Spojrzał na nia niewidzacym wzrokiem,nie wiedział co sie dzieje.Aleks znowu spróbował wyjasnień
-Ja nie chcę zemsty Marek!
-Zejdź mi z oczu!-wysyczał wściekle Marek
Złapał Ulę za ramię i pociągnął ją do samochodu.Nie odzywali sie do siebie nawet słowem

-//-

To były ciche dni,mijał tydzień a Marek nadal traktował Ulę jak powietrze.Bawił sie z Miłoszem,przemawiał do niego ciepłym głosem a jej nie zauważał.Ula czuła sie pokrzywdzona.Przecież nie zrobiła nic złego.Oboje zawziecie nie zamierzali sie poddać.W nocy leżeli na krańcach duzego łoża starajac nie dotknąć siebie na wzajem.Po 10 dniach Marek nie wytrzymał.
-Czy nie powinnaś mi coś wyjaśnić?-jego głos był zimny jak stal
-Nie!-ucięła krótko Ula
-A jednak mam wrazenie ,że tak-nie dawał za wygraną
-No dobrze jak chcesz,tylko nie wiem czy jesteś gotowy by to usłyszeć
-Przekonajmy sie,mam czas-skrzyzował rece na piersi i oczekiwał relacji wydarzeń
Ula opowiedziała o tym jak zadzwoniła do Aleksa ,o spotkaniu w parku i ciągu dalszym tej historii.Marek słuchał,lecz jego twarz nie zdradzała zadnych uczuć.Kiedy Ula skończyła wstał i bez słowa wyszedł z domu.Nie było go przez cztery godziny.Ula zamartwiała się tak długa nieobecnością lecz nie zadzwoniła do niego.Miała swój honor.Kiedy wszedł,poszedł od razu pod prysznic,nie odzywał sie do niej.Nie mogła zrozumiec o co mu nadal chodzi,przecież znał juz prawde.Ula zajrzała do Miłosza,spał jak susełek pochrapujac cicho.Nakryła go kołderką.
-Śpij słodko kochanie-powiedziała całując spocone czoło synka
Zamknęła drzwi od jego pokoju,zastanawiała sie gdzie może być Marek.Zajrzała do sypialni,nie było go tam.Zajrzała do kuchni,to samo.Widocznie był w łazience,zajrzała i tam.Marek siedział na brzegu wanny z twarzą ukrytą w dłoniach.Płakał.Podeszła do i kucnęła próbując oderwac jego dłonie od twarzy.
-Kochany co ci jest
Patrzył na nią przez łzy nie mówiąc nawet słowa
-Mareczku powiedz mi co sie stało-jej głos łamał sie
-Jestem skonczonym durniem!
-Dlaczego?
-Bo znowu ci nie zaufałem...
-Kiedy was zobaczyłem razem...jak cię całował,obejmował...chciałem go zabić!
-Marek oszalałeś?!
-Myslałem ze cie straciłem
Ula roześmiała sie w głos
-Jak mogłes tak pomyśleć głuptasie.Przecież nikogo tak nie kocham jak ciebie,jestes moja najwiekszą miłościa.
Zsunął sie na kolana i biorąc jej twarz w dłonie wyszeptał
-Kocham cie jak wariat,jak szaleniec.Nie potrafie bez ciebie zyc,nie istnieję bez ciebie
Oczy Uli zaszły łzami.Ona tez tak go kochała.
-Wybacz mi-wyszeptał z twarzą i cal od jej twarzy
-Wybaczam-jej usta zblizały sie do jego ust

czwartek, 25 czerwca 2009

"NA ZAWSZE RAZEM - KONTYNUACJA" cz.3 wg Małgośki

Nie wspominała Markowi o spotkaniu z Aleksem.Wiedziała ,że nie pochwali tego co zrobiła.Dręczyło ja to strasznie.Nie chciała mieć przed nim tajemnic ale jego reakcja wystarczająco ja powstrzymywała.Kiedy przekręcała już klucz w zamku usłyszała dźwięk dzwoniącego telefonu.Pobiegła szybko by odebrać
-Ula…
Zaskoczył ja głos Aleksa
-Tak…
-Czy moglibyśmy się znowu spotkać? Chciałbym z tobą porozmawiać.
-No jasne ,że tak-poczuła nadzieję
-To…może w parku,jak przedtem
-Ok ale o której
-16 może być?
-Jasne,będę…
Rozłączył się.W jego głosie Ula wyczuła jakąś nieznana nutę.Czyżby zmienił zdanie? Dlaczego chce z nią porozmawiać?Wiele pytań kłębiło się w jej głowie.Zadzwoniła do Ali z pytaniem czy może na dwie godziny podrzucić Miłosza,zamówiła taksówkę i gotowa do kolejnej rozmowy wyszła.

-//-

Aleks siedział na ławce ze spuszczoną głową.Kiedy podeszła uśmiechnął się nieznacznie.
-O czym chciałeś rozmawiać?-spytała siadając obok
-…myślałem nad tym co powiedziałaś
-Jestem już zmęczony!Mam dosyć!Wiele lat pielęgnowałem w sobie tę nienawiść do Marka.Kiedy pojawiłaś się ty,jego prawa ręka, znienawidziłem i ciebie.Przepraszam ale tak było.Straciłem jasność widzenia,chciałem tylko zobaczyć go pokonanego!Być może to włoska krew tak działa,ze nie umiemy przebaczać i pielęgnujemy urazy.
Ula nawet nie wiedziała,że wzięła go za rękę.Spojrzał na nią smutnym wzrokiem
-Poczułem wstyd,ty mi wybaczyłaś a ja nadal byłem podłym człowiekiem.
-Aleks,poradzisz sobie z tym zobaczysz!Powinieneś odszukać Julię i dać jej drugą szansę.Ona bardzo cię kocha
-Wiem…ja też ją wciąż kocham
-Więc na co czekasz?Jedź do niej,wyjaśnijcie sobie wszystko.Aleks ludzie popełniają błędy i żałują ich potem.Wybacz jej i zacznijcie życie od nowa.Dajcie sobie drugą szansę
Ścisnął jej dłoń na znak wdzięczności.
-Ula,nie znałem ciebie tak dobrze ale teraz wiem,że Marek dostał najwspanialszą kobietę za żonę.Nie tylko inteligentną i piękną ale też kobietę o wielkim sercu.
Uśmiechnęła się do niego
-Aleks zawsze możesz na mnie liczyć
-Przepraszam,że winiłem ciebie za Paulinę.Postąpiła źle i sama jest sobie winna,teraz to rozumiem i mam nadzieję,że nie masz do mnie żalu
-Jak bym mogła-zaśmiała się czując ulgę
-To dobrze,nie chciałem by miedzy nami były jeszcze jakieś nieporozumienia
Wstali i wolnym krokiem przemierzali park
-Przyjaciele?-Ula wyciągnęła rękę
-Przyjaciele!-uścisnął jej dłoń mówiąc to z cała szczerością
-Co zamierzasz teraz robić ?-spytała
-Pojadę do Londynu do Julii,muszę ja przeprosić i naprawić to co schrzaniłem!
-Ciesze się ,że tak zrobisz,to wspaniała kobieta
-Ula…powinienem jeszcze porozmawiać z Markiem,przeprosić go za wszystkie świństwa…mam nadzieję,że mi wybaczy.
-No jasne,że tak.Marek wbrew pozorom jest człowiekiem nie chowającym uraz,ma dobre serce,na pewno ci wybaczy !
Aleks już się zupełnie rozluźnił.Jego twarz nabrała blasku,kiedy zrzucił z siebie całe to brzemię przeszłości,odetchnął mogąc zacząć żyć na nowo.Uśmiechał się i dobrze mu było z tym.Nadzieja dodawała mu sił
-Postaram się go przygotować a potem zaaranżuje wasze spotkanie-stanowczym głosem powiedziała Ula
-Cieszę się,że mogłem z siebie to wszystko wyrzucić,że mnie wysłuchałaś.To była najwyższa pora by się z tego oczyścić.
Aleks wziął Ulę za ramiona i pocałował w policzek
-Dziękuje Ula-przytulił ja do siebie z wdzięczności
Kiedy się odsunął zauważyła jak jego uśmiech gaśnie i zastępuje go przerażenie.Obejrzała się w kierunku gdzie patrzył i oniemiała.
Kilka metrów od nich stał Marek z miną tak straszną,że aż poczuła ciarki.W jego wzroku była wściekłość i nienawiść
-Marek…-tylko to udało się jej wyszeptać
cdn…

"NIESPODZIEWANA ZAMIANA WIDZIANA OCZAMI ULI" cz.15 wg Pantomimy

Te powtórzenia, zacięcia i jąkania są celowe.
Chciałam przedstawić to tak jakby opowiadała to Ula, a w takich chwilach jak ludzie opowiadają coś w co bardzo emocjonalnie są zaangażowani to często tak właśnie się zachowują.
To ma być jakby kolejna cecha Uli( którą w serialu też dało się dostrzec). Mam nadzieje ,że udało mi się przedstawić to w taki sposób żeby większość zrozumiała :)
Jeśli ktoś nie czytał WG MARKA to nie zrozumie o co chodziło z mokrymi wargami, zaciśniętą pięścią itp. bo starałam się wszystko ze sobą powiązać :D






Marek zamknął za sobą drzwi. Pochyliłam się do szuflady gdy tu nagle... poczułam ogromny ból w głowie i upadłam. Początkowo przed oczami widziałam nieprzeniknioną ciemność, po chwili jednak dostrzegłam twarz Marka. Niewyraźną, rozmazaną jakby stał za mgłą. Wołał mnie, tak rozpaczliwie mnie wołał ,a ja nie mogłam odpowiedzieć. A później... później znowu to samo, ciemność, nieprzenikniona pustka. Błąkałam się samotnie po... sama nie wiem po czym. Co jakiś czas słyszałam tylko krzyki. W pomieszczeniu był Marek, chyba Viola i... i Pshemko?-Co on tak jęczy?- pomyślałam- płacze jakbym umarła. Umarła! Nie to nie możliwe żebym nie żyła. Przecież to nie jest ani niebo, ani piekło, ani...czyściec? Czyściec istnieje?- przeraziłam się
Z obłędu wybudził mnie jakiś obcy głos. Wołał:

-Proszę się przesunąć, wieziemy ją do szpitala

- Do szpitala? Czyli nie jest ze mną aż tak źle. Zaraz! W szpitalu jest też kostnica.

Przekonałabym się w 100% ,że nie żyję ale usłyszałam dźwięk karetki. Trupa nie zawozili by przecież na sygnale. Błąkałam się w ciemnościach szukając namacalnego dowodu na to ,że żyje.

Wołałam, krzyczałam wręcz ale odpowiadało mi tylko echo. Mój jedyny rozmówca. Samotność i pustka przygniatały mnie z minuty na minutę, a raczej z mrugnięcia na mrugnięcie. Nie wiedziałam ,która godzina odliczałam jedynie czas po ilości zamykających się powiek. Jeśli tak miało wyglądać piekło to nigdy nie chciałam umrzeć. Brakowało mi ciągłego gwaru w jakim byłam nauczona funkcjonować. Bezsilna usiadłam na tej ,,podłodze". Nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem. Uczona by walczyć zaczęłam wyrywać sobie włosy, szczypać, łaskotać. Chciałam coś poczuć ale nic mnie nie dosięgało. Nie czułam zupełnie nic. Wtedy znowu usłyszałam głos:

- Pan z rodziny?- Tak.Jestem jej przyszłym mężem
Zaraz zaraz ja nie mam męża. Przeniosłam się do ciała jakiejś innej osoby? Co to jakieś archiwum X do cholery?

Wkurzyłam się . Znowu krzyczałam- HALO!! JEST TAM KTO?- jak zawsze upierdliwa Ula Cieplak. Wzięłam głęboki wdech, pusty wdech bo tam gdzie się znajdowałam nie było powietrza. Starałam się rozpoznać głosy. Obcy baryton i... i dobrze znany mi bas.

-Marek! Marek słyszysz mnie?- wołałam

-On mnie nie słyszał, ale ja dobrze słyszałam i jego i pikanie czyjegoś serca. Mówił do mnie o tym ,że mnie ranił-o czym przecież dobrze wiedziałam- że nie wie jak mi pomóc i... nie nie możliwe.

On mówił ,że mnie kocha. Nawet teraz mnie oszukiwał? Zaraz co on jeszcze mówi? Jak
Cię nie słyszę? Słysze cię dobrze, halo! Jestem tu! Co on robi? Nie odchodź, słyszysz! Nie zostawiaj mnie!- pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam coś innego oprócz pustki i samotności. To ból, ogromny ból umierającego z tęsknoty serca.

Wtedy pikanie nasiliło się. Zrozumiałam ,że to moje serce przyspiesza. Poczułam na policzku mokre wargi. Instynktownie złapałam się za twarz.
Nagle poczułam fale energii i rozpaczy równocześnie. Ścisnęłam dłoń w pięść z rozpaczliwym krzykiem.

Płakałam, tak głośno szlochałam, ale ciche chlipanie rozchodziło się w próżni. Wtedy poczułam jego ciepły oddech na moim ciele. Nie widziałam go, był ukryty za niewidzialną tarczą, ale zrozumiałam ,że zauważył.
Wiedziałam ,że wie ,że jestem i słyszę.

Zrozumiałam ,że nieświadomy niczego przedstawił mi swoje 100 % prawdy.