Get your own Digital Clock

środa, 10 czerwca 2009

CzarnA bajki pisze...czyli GENIALNA BAJKA O "PIEKIELNYM KANARKU" cz.8 (odcinek 157)

Nie zdziwił się kiedy pomysł rozwiązania problemu przyszedł mu tak szybko. Właściwie to było jedyne rozwiązanie. Kanarek zdawał sobie z tego sprawę ,ale to nie dodawało mu otuchy. Wręcz przeciwnie , teraz jeszcze bardziej sprawy się skomplikują. A on wiedział ,że czeka go potężniejsze zadanie niż samo wymycie kotła. Wyczyszczenie kotła to poważna , mozolna, ciężka i brudna sprawa. Ale przekonać kogoś by wtoczył się do kotła i pomógł mu babrać się w smole , w smole którą on sam miał wyczyścić, nie było już takie łatwe. W dodatku jedyną istotą , która miała na tyle mocy , siły i możliwości by to zrobić - była Ona. To ,że tylko Ona była na tyle potężna by mu pomóc , wiedział od początku. Ale czy uda mu się przekonanie jej by podjęła się tej próby ,tego już nie był taki pewny . Z całej duszy pragnął by go zrozumiała i by była dla niego pomocą . Jednak nie chciał jej urazić, narażać na niebezpieczeństwo , nie chciał jej wykorzystywać dla własnych celów. Pragnął ją taką jaką była , pożądał jej delikatnych gałązek i kochał szum wiatru miedzy jej igłami. Nie chciał by dla niego w jakikolwiek sposób ryzykowała. Wielbił ją z daleka i to mu wystarczało. Myśl ,że może kiedyś i ona go pokocha i pozwoli mu zasiąść na swych konarach trzymała jego malutkie kanarkowe serce przy życiu. Każdego dnia wstawał dla niej . Każdego dnia śpiewał coraz głośniej dla niej . Każdego dnia kochał ją bardziej. Nie chciał nic w zamian . Wystarczyły mu jej gałęzie pochylające się nad kotłem. Wiedział ,że kiedyś musi się przemóc , kiedyś musi powiedzieć jej co tak naprawdę czuje. Ale teraz. Teraz była jego jedynym ratunkiem. Teraz chciał od niej pomocy. Pomocy przy najbardziej brudnej sprawie jaką przyszło mu załatwić. Wiedział ,że to może zaważyć na ich przyszłości. Wiedział ,że jej postrzeganie go zmieni się diametralnie. I że może już nigdy nie być tak jak było. Nie chciał jej prosić o taką przysługę ,ale nie miał wyjścia. Ona albo nikt. A jeśli nie Ona , to on ale bardzo daleko od kotła i od niej. To była najcięższa decyzja jego dotychczasowego życia. Bił się z myślami , które wirowały w małej główce jak tornado. Nie wiedział co było słuszniejsze. Ale postanowił! Po ciężkiej , nieprzespanej nocy. Stanął rankiem pod kotłem , popatrzył w niebo , wziął głęboki oddech i wzbił się w powietrze. Teraz albo nigdy. Pierwszy raz udało mi się wzbić tak wysoko. Ona to zauważyła i poddała mu jedną z gałązek by nie machał mozolnie w powietrzu. Był zachwycony jej widokiem. Piękna, zielona, pełna wdzięku. Ona pierwsza zapytała co go sprowadza. Kanarkowi zaschło w dziubku. Wiedział ,że musi zdobyć się na odwagę, ale był zbyt przejęty obecnością przy niej. Zimny pot zlepił mu puszek na grzbiecie. Serce łomotało w piersi. Brakowało mu tchu. To była naprawdę poważna prośba. A Ona mogła się nie zgodzić i znienawidzić go . I chyba tego bał się bardziej niż wygnania na pustkowie na krańcu Piekła. Nie mógł dłużej tego odwlekać. Powiedział po co przybył i jak bardzo prosi ją o pomoc. Czuł jak krew napływa mu do mózgu. Zrobiło mu się ciemno przed oczyma. Zatoczył się przymroczony .Nóżka ześlizgnęła mu się z gałęzi i wpadł z hukiem do kotła. Ostatnim widokiem jaki zarejestrował , była Ona z przerażeniem zaglądająca do kotła. Teraz już wszystko w jej gałązkach, pomyślał i zamknął oczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz