Mijały dni a Ula stawała się coraz bardziej cicha i zamyślona.Marka bardzo to niepokoiło.Pytał ją wielokrotnie o powód smutku,lecz ona z uśmiechem mówiła ,że to tylko jego wyobraźnia.Marek postanowił że już czas oficjalnie zapoznać Ulę z rodzicami.Zaprosił ich na obiad.Ula przeraziła się gdy usłyszała o tym
-Oni mnie nie zaakceptują-kołatało jej w głowie
-Ula,czy ty się ich boisz-spytał widząc jej minę
-Bardzo-odpowiedziała szczerze
-Nie powinnaś się bać,pokochają cię tak jak ja cię kocham-przytulił ją do siebie
-Marek,oni przecież uwielbiają Paulinę
-To co?Ciebie wybrałem,dajesz mi tak wiele ciepła.Jak mogą nie cieszyć się moim szczęściem?
Ula nie była jednak do końca przekonana.
Zbliżała się pora spotkania i Ula stawała się coraz bardziej nerwowa.Wybrała strój bardzo starannie,była u fryzjera i kosmetyczki.Niby gotowa a jednak nie do końca.Czuła że rozpada się w środku,umiera powolną śmiercią!Siedzieli przy stoliku gdy nagle pojawili się rodzice Marka.Ula wstała i cała krew odpłynęła z jej twarzy.Nadeszła chwila prawdy.Podeszli do nich uśmiechnięci,Marek przedstawił ją jako swoją narzeczoną.Mówili coś do niej lecz ona miała tylko szum w uszach.
-Kochanie źle się czujesz-spytał Marek z troską
-Chyba zbyt nagle wstałam i zakręciło mi się w głowie,przepraszam-wyszeptała
Marek otoczył ją ramieniem.Helena i Krzysztof obserwowali zachowanie syna.Pierwszy raz w życiu ujrzeli go tak opiekuńczego,troskliwego.Nie byli zadowoleni z jego wyboru,Paulina była przecież odpowiednia,idealna ale…teraz nie byli już tacy pewni.Miłość Marka była tak bardzo widoczna,był szczęśliwy.Kiedy ostatnio widzieli go takim?Nie mogli sobie przypomnieć.Ula była śliczna,delikatna i podobała im się,doszli do wniosku że jednak się mylili co do niej.Skoro ta dziewczyna tak odmieniła ich syna jak mogliby jej nie zaakceptować.Spojrzeli na siebie i byli już pewni,Marek dokonał dobrego wyboru.
Kiedy już Ula doszła do siebie,a na jej twarz wróciły kolory Krzysztof zaproponował
-To może tak uczcimy to wspaniałe wydarzenie jakim są wasze zaręczyny,dobrym szampanem?
Ula spojrzała na niego zaskoczona a on wstał,wziął jej dłoń i ucałował
-Niedługo zostaniesz naszą córką a my jesteśmy z tego bardzo radzi
Ula nie wierzyła,czy to naprawdę usłyszała?Akceptują ją,ją Ulę Cieplak?
Marek pocałował matkę w policzek i wyszeptał jej do ucha
-Kocham was
Pogładziła go po głowie
-My też ciebie kochamy i cieszy nas twoje szczęście
Obiad przebiegł w miłej atmosferze.Na pożegnanie oboje ucałowali Ulę jak córkę a Marek patrząc na to czuł się ogromnie szczęśliwy.Wszystko układało się idealnie,tak myślał.Nie wiedział że gdzieś tam ktoś przepełniony nienawiścią planuje zemstę.
-//-
Paulina odchodziła od zmysłów,czuła tylko nienawiść.Nienawidziła i tylko to czuła,początkowo tylko Ulę.Ale gdy jej zabiegi o odzyskanie Marka nie powiodły sie,jego też znienawidziła.Jej duma została zszargana.Czarę goryczy przepełniła wieść o akceptacji rodziców Marka,jak mogli przyjąć tę prostaczkę.Paulina dostawała obłędu,chodziła po domu i krzyczała rozpaczliwie jak bardzo ich wszystkich nienawidzi.Niszczyła wszystko co tylko przypominało jej Dobrzańskich.Aleks próbował z nią rozmawiać,tłumaczyć.Ona tylko się na niego wściekła.Wyjechał więc do Włoch i zostawił ją samą.Viola też trzymała się z dala bojąc się furii Pauliny.Z każdym dniem było coraz gorzej.Przestała wychodzić z domu,odbierać telefony, upajała się tylko swoją nienawiścią.
-//-
Ula rozkwitła,piękniała z każdym dniem coraz bardziej.
Wróciła jej dawna wesołość,energiczność.Wiedziała już że nic nie stoi na przeszkodzie by była z Markiem.A szczęśliwy narzeczony chodził dumny jak paw.Widział spojrzenia innych mężczyzn,widział ich zazdrość.To on był tym szczęściarzem który posiadał jej serce.Powinni wyznaczyć datę ślubu.Z tą myślą pobiegł do jej biura.
-Ula?
Podniosła głowę z nad sterty faktur
-Czy wyjdziesz za mnie?
Spojrzała na niego jak na wariata
-A czy ja przypadkiem się już nie zgadzałam na twoją propozycję-zaśmiała się
-No tak ale…
-Co ale?-spytała
-No ale kiedy?-mówiąc to zbliżał się do niej wolno
-Co kiedy?-nie do końca rozumiała o co mu chodzi
-Co powiesz na to by ślub był powiedzmy…-udawał że się zastanawia
-Za miesiąc!
-Co?????-Ula zapiszczała
-Za późno?-spytał z miną cwaniaczka
-Za wcześnie,Marek.To nie takie proste-tłumaczyła
-A jaki to problem,idziemy załatwiamy formalności a potem…jesteś moja na wieki- wybuchła śmiechem
-Widać że jesteś mężczyzną-puknęła go palcem w czoło
-Zakochanym na pewno-zaśmiał się
-Formalności,przygotowania to trochę potrwa-tłumaczyła
Złapał ja za rękę i ciągnąc delikatnie powiedział
-Więc idziemy natychmiast wszystko załatwiać,dłużej nie można czekać!
Ula śmiała się z jego zachowania,ledwie zdążyła złapać torebkę tak mu się spieszyło.Roześmiani szli w kierunku windy.Drzwi rozsunęły się i stanęła w nich Paulina.Spoważnieli widząc jej obłąkany,przesycony nienawiścią wzrok.Zatrzymali się.
-Zniszczę was oboje,nie pozwolę na to by ktoś ze mnie kpił-wyciągnęła pistolet i wymierzyła w Marka
-Ty pierwszy
Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie.Paulina strzeliła lecz Ula wiedziona impulsem zasłoniła Marka.Ten poczuł jak zaczęła osuwać się na ziemię.Złapał ją i upadł na kolana.Nie rozumiał co się dzieje.Spojrzał na Ulę miała zamknięte oczy a na jej błękitnej sukience rozlewała się czerwona plama.
-Ula…kochanie…Ula,co się dzieje!!!-krzyczał
-O boże…-jego oczy szukały wytłumaczenia,patrzył na twarze obecnych ludzi i widział w nich przerażenie
-Ula…odezwij się…kochanie!-próbował ja obudzić lecz ona nie dawała znaku życia
-Niech ktoś coś zrobi!Pogotowie…szybko!!!-jego rozdzierający krzyk odbił się echem od ścian holu
Jego szloch wybuchł jak wystrzał
-Ula…o boże Ula…nie możesz odejść!!!-kołysał i tulił ją do siebie
-Spójrz na mnie błagam!-łkał
-Nie możesz mnie zostawić…Ula…tak bardzo cię kocham!-całował jej blade usta
-Mnie nie ma bez ciebie…Ula…proszę
Po chwili zjawili się sanitariusze i zajęli się reanimacją,odsunęli go .Stał obok jak manekin,patrzył na nią.Jej drobne ciało było jeszcze bardziej kruche i ta potworna czerwień!Jej dłoń leżała bezwładnie a na palcu skrzył się pierścionek zaręczynowy.Łzy płynęły mu po twarzy jakby żyły własnym życiem.Spojrzał na swoje ręce,były całe we krwi,drżały
-Boże,daj mi nadzieję-szeptał jak modlitwę
-Oddycha!-powiedział jeden z sanitariuszy
W Marka wróciło życie,próbował dostać się do niej,lecz jeden z sanitariuszy odepchnął go i powiedział
-Proszę nie przeszkadzać,zabieramy tę panią natychmiast.
Ułożyli ja na noszach a Marek krążył jak oszalały.Sanitariusz zwrócił na niego uwagę,zrobiło mu się go żal.
-Jeśli jest pan krewnym może pan jechać z nami-powiedział do Marka.
Nie trzeba mu było powtarzać dwa razy,ruszył pospiesznie razem z nimi.Wchodząc do windy zauważył leżącą na ziemi ,unieszkodliwioną przez Sebę Paulinę.Wskazał palcem na nią i z ogromną nienawiścią powiedział
-Módl się by ona przeżyła,bo jeśli nie, znajdę cię wszędzie!!!…A wtedy zobaczysz co to zemsta!!!
Paulina przyciśnięta do ziemi przez Sebastiana z wykręconymi do tyłu rękami nie zwracała na niego uwagi,była jak obłąkana.Na jej ustach pozostał tylko ironiczny grymas radości.Lecz tego już Marek nie widział.Drzwi windy zamknęły się z szelestem.
cdn…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz