Get your own Digital Clock

sobota, 6 czerwca 2009

DALSZA HISTORIA ULI i MARKA wg Pantomimy

1.
Nastał kolejny poranek w F&D. Ula skupiona już na papierach siedziała zabiurkiem. Marek zaś po nieprzespanej nocy siedział zmęczony na fotelu w gabinecie. Ula postanowiła pocieszyć prezesa i pewnym krokiem weszła do pomieszczenia:
U: I jak głowa mniej boli?
M: Tak już lepiej dziękuje, a mogłabyś mi zrobić kawy?
U: Nie
M: A,a,ale dlaczego?
U: (z lekkim uśmiechem) niedawno zażyłeś lek, nie powinieneś mieszać teraz tabletek z kofeiną.
M: Masz rację to mogę prosić herbatę ?
U: Herbatę a owszem, zaraz przyniosę.

Ula uśmiechnęła się i wyszła. Marek przetarł oczy i flegmatycznym ruchem otworzył laptopa. ,,No, czas zająć się pracą” pomyślał.

Minęło kilka minut. Asystentka niosła właśnie tacę gdy naglę na jej drodze stanęła Violetta.

V: Ulka, Ulka nie wiesz o której do bufetu przywożą pomidory? Muszę zjeść pomidora ( mówiła z przejęciem)
U: Nie wiem, a Viola coś się stało?
V: Zacięłam się w windzie i prawie 15 minut czekałam aż mnie wypuszczą, dasz wiarę?
U: Ale na szczęście nic ci się nie stało
V: Nie stało? Wiesz co ja przeżywałam z moją klaustronomią.
U: Klaustrofobią( poprawiła Ula)
V: Co? A ty i tak nic nie rozumiesz
Zdenerwowana Violetta pobiegła do bufetu- schodami

Ula weszła do gabinetu, położyła herbatę na stole, podeszła do Marka i zapytała:
U: To jak, pomóc Ci w czymś
M: Właściwie to może chwilę odpoczniemy?
U: Przecież jeszcze nawet nie zaczęliśmy

Marek wstał z fotela i usiadł na sofie z IKEA, Ula zaś stała tyłem do drzwi wpatrując się w książki stojące na półce za biurkiem. Zaciekawiona tekstem nie zauważyła nawet jak ktoś zapukał. Kontynuowała przeglądanie książki, gdy osoba pewnym głosem odezwała się do Dobrzańskiego.
Osoba: Dzień dobry Panie Prezesie, szukam Pani Uli Cieplak
Marek popatrzył chwilę na kobieta a następnie odpowiedział:
M: O to ona. Ula masz gościa!
Cieplakówna szybkim ruchem odwróciła się od regału. Zobaczyła stojącą w progu piękną, młodą kobietę z niebieskimi oczami,kręconymi brązowymi włosami, cudowną figurą i olśniewającym uśmiechem.
Całość idealnej kobiety dopełniał cudowny zestaw eleganckiego stroju
U: Majka ( wykrzyknęła ze szczęściem)
Maja: Ula witaj!
Przytuliły się mocno ciesząc się swoją obecnością. Po chwili Ula zauważyła wpatrującego się w dziewczyny Marka.
U: A właśnie Marek to jest moja kuzynka, bratnia dusza, Maja Motylska
Maja: Ula nie przesadzaj ( z uśmiechem) Jestem Majka, miło mi.
Marek: Marek Dobrzański, przyjaciel Uli
Maja: Ten Dobrzański? Dużo, naprawdę dużo o Panu słyszałam
U: Majka przestań co nieco poopowiadałam( Ula zaczerwieniła się jednak jej stan ,,zaburaczenia” nie trwał długo)
Maja: Przepraszam Panie prezesie, ale muszę na chwilę porwać Ulcie, mam dla niej niespodziankę.
M: Proszę bardzo
U: Marek to ja zaraz wrócę

Ula i Majka wyszły z gabinetu zamykając za sobą drzwi. Marek podszedł do okna i przyglądał się fajnej ,,furce” stojącej przed budynkiem. Patrzył na wychodzącą z firmy Ule, która po chwili zagubienia poczęła biec wstronę fajnego samochodu. Stojący obok mężczyzna chwycił Ulę w ramiona,podniósł w uścisku do góry i kręcił w powietrzu.
Marek oniemiał.
Szok ogarnął go jeszcze bardziej gdy usłyszał wołanie asystentki:,, Filip,ale się za tobą stęskniłam”…

2.

Marek bardzo się wściekł. Szybko odszedł od okna, nie mógł patrzeć jak Ula tuli się do jakiegoś obcego mężczyzny. Był zazdrosny, ale bał się sam do tego przyznać.
Po kilku minutach do gabinetu weszła uśmiechnięta Ula.
U: Już jestem. To jak od czego zaczynamy?
M: Nie wiem ( próbował utrzymać na twarzy obojętność)
U: To może przeglądnijmy tą umowę?
M: Nie wiesz, a może porozmawiajmy o… o Filipie?( nie wytrzymał)
U: O Filipie? To ty go znasz?
M: Ja nie ale Ty chyba bardzo dobrze, skoro tak się za nim stęskniłaś(mówił ze złością)
U: Ale o co Ci chodzi Marek? To mój przyjaciel
M: A no tak przyjaciel. Maciek, Filip może jeszcze jakiś Andrzej, Jacek,Grzegorz? Dużo masz tych ,,przyjaciół”! (krzyczał)
U: Nie rozumiem o co Ci chodzi!
M: Nie rozumiesz? Z ilo ma jeszcze na boku kręcisz?
Łzy, które płynęły po twarzy Uli zniknęły, a oczy okryły się gniewem. Odwróciła się na pięcie i wybiegła z gabinetu.
W tej samej chwili wszedł Seba.
S: Oj, stary chyba przesadziłeś
M: A co ty tam możesz wiedzieć
S: Twoje weksle uciekną nim się obejrzysz
M: Seba przestań już z tymi wekslami! A teraz proszę wyjdź, muszę ochłonąć

Wujek dobra rada nie sprzeciwiał się tylko wyszedł. Marek zaś rozmyślał: ,, Nie no świetnie to Mareczku rozwiązałeś. Ona do Ciebie spokojnie, a ty do niej z krzykiem.
A jeśli to naprawdę jej przyjaciel? Co się wogóle z tobą dzieje? Przecież ty tylko udajesz.”.
Marek kłócił się w myślach sam ze sobą. Udowadniał, sprzeciwiał, walczył.
Na poligonie stało jego serce i jego rozumek. Bitwę przerwała nieustraszona Panna Febo,która wyrwała narzeczonego z transu.

P: Marek! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
M: Tak, tak
P: To o co Cię prosiłam?
M: yyy, o tego yyy
P: Widzę ,że teraz nie ma szans się z tobą dogadać. Przyjdę później.
Dama za grosik wyszła z gabinetu , a Marek znowu zanurzył się w przemyśleniach.

Tymczasem w domu Cieplaków. Ula wróciła z pracy. Wściekła zawołała:
U: Jeeeestem!
Józef: Ula! Pan Marek pozwolił Ci wyjść wcześniej? To taki dobry człowiek.
A wiesz kto do nas przyjechał?
Majka: Wujku ja już się z Ulą widziałam, byłam u niej w pracy
U: Widzisz tato i nici z twojej niespodzianki.

Ula umyła ręce i zaczęła wyciągać produkty z szafki. Majka od razu zauważyła, że coś nie tak.
M: Wujku czy możesz zostawić nas same? Tyle się nie widziałyśmy, chciałabym trochę poplotkować( mówiła z uśmiechem)
J: A tak Maju oczywiście, rozumiem.
Józef wyszedł zamykając za sobą drzwi do kuchni. Ula wyciągnęła potrzebne rzeczy do lepienia pierogów.
M: Oho, co się stało?
U: (udając mówiła z uśmiechem) Nic. Myślała: ,, Majka za dobrze mnie
zna”
M: Czy ty myślisz ,że jestem taka głupia? Ostatnio widziałam cię jak lepisz pierogi gdy…
U: gdy rozstałam się z Bartkiem. Wiem , wiem, ale nie chcę teraz o tym mówić. Dobrze?
M: Ok. Rozumiem to pomilczmy sobie teraz razem.

Dziewczyny lepiły pierogi już dobrą chwilę, aż Ula nie wytrzymała.
U: Bo… bo gdy pojechałaś poszłam do Marka , a ten zaczął po mnie krzyczeć.
Pytał ilu mam jeszcze ,,przyjaciół” na boku.

Ula znowu zaczęła płakać, a Maja wręcz przeciwnie.
M: Hahaha, żartujesz?
U: A Ciebie co tak śmieszy?
M: Facet jest o Ciebie zazdrosny, a ty się tu łzami zalewasz.
U: Zazdrosny?
M: Widział Cię pewnie jak tulisz się do Filipa i nie wytrzymał
U: Tak myślisz?
M: Jestem pewna ,że to zazdrość. Uwierz wiem co to znaczy Majka podała kuzynce chusteczki.
M:A teraz idę do Beatki, obiecałam ,że pogramy w domino.
( wychodząc)Aha Ulka, nie wybaczaj mu tak od razu. Niech się trochę pomęczy(mówiła gdy na wyświetlaczu telefonu Uli pokazało się 22 połączenia
nieodebrane od: Marek)
Ula uśmiechała się teraz od ucha do ucha: ,, Zazdrosny, Marek o mnie?”myślała nie dowierzając

Ranek. Marek siedział już w biurze czekając na Ule. Wymyślał jakby ją przeprosić.
Ula zaś w domu szykowała Beatkę do szkoły. Postanowiła napisać do Marka sms-a:
,,Panie prezesie, przyjdę do pracy trochę później ,bo mam pewne sprawy do załatwienia.
Majka przyniesie Panu rano potrzebne dokumenty”
Marek czytając:,, Panie Prezesie, przyniesie Panu” od razu domyślił się ,że Ula nadal jest zła.
Po pewnej chwili do gabinetu weszła Majka.

Majka: Dzień dobry. Mogę?
Marek: Tak proszęMajka: Ula kazała to Panu dać
Marek: Proszę mówmy sobie po imieniu. Marek
Majka: Majka ( z uśmiechem)
Marek: A Uli coś się stało?
Majka: Nie, ma pewne sprawy do załatwienia.
Marek: A… a jaki ma humor?( dopytywał skrępowany)
Kobieta od razu zauważyła ,że biedak cierpi.
Majka: Trudno powiedzieć, ale wczoraj chodziła zła jak osa.
Nalepiła tyle pierogów ,że starczy na dwa miesiące, a jak już lepi pierogi to oznacza…
Marek: Tak wiem, coś złego
Majka uśmiechnęła się. Chciała uświadomić Markowi ,że z kobieta minie ma tak łatwo.
Pożegnała się i wyszła. Marek kręcił się i wiercił w jednym miejscu przez kilka godzin, aż do pracy przyszła Ula. Otworzyła drzwi i powiedziała.

U: Dzień dobry, informuje posłusznie ,że już jestem.( zaczęła wychodzić)
M: Ula, Ula! Wejdź proszę
U: Słucham Pana prezesa
M: Nie męcz mnie już tak z tym Panem, błagam
U: Marek skończyłeś? Jestem zajęta kręceniem z Grzegorzem, Andrzejem i Jackiem na boku!
Marek zauważył ,że to już nie przelewki. ,,Pamięta każde moje słowo” myślał.

M: Ula przepraszam Ciebie, nie wiem co mnie napadło. Wybaczysz mi? Jakoś tak samo wyszło. Tak bardzo mi przykro. Jesteś na mnie zła?
U: Nie, nie jestem już zła
M:Uff
U: Ale obrażona owszem
M: Ula! Ja Cię naprawdę przepraszam( podszedł do niej i przytulił) Po prostu byłem zazdrosny jak widziałem cię z tym facetem.
Na to Ulka czekała. Czekała aż Marek się przyzna. Znowu Majka miała racje.
U: No dobrze, wybaczam. Ale następnym razem pomyśl zanim coś zrobisz.
M: O tak. Teraz myślę już tylko o jednym
Marek przybliżył Ulę do siebie i namiętnie pocałował

3.

Prezes odsunął od siebie asystentkę i przyciszonym głosem powiedział:

M: To jak idziemy na lunch?
U: W sumie nie jestem głodna, ale herbaty mogę się napić
M: A więc chodźmy
Marek jak przystało na dżentelmena otworzył drzwi i wypuścił Ule przodem. Po chwili siedzieli już w bufecie.
M: Powiesz mi jakie ważne sprawy miałaś dziś do załatwienia?
U: A takie tam
M: A więc (dopytywał)
U: W przedszkolu u Beatki, rano obchodzono spóźniony dzień kobiet. Nie chciałam ,żeby małej było przykro ,że mama nie mogła iść, więc poszłam za nią.
M: Aha rozumiem ( Marek posmutniał, wiedział jak bardzo cała rodzina cierpi po stracie ukochanej osoby, było mu wstyd ,że tak nalegał odpowiedzi)
U: I dlatego poprosiłam Majkę, aby Ci przyniosła dokumenty

Oczy Uli zaszkliły się, mężczyzna widząc to chwycił ją za ręce i powiedział:
M: Jesteś wspaniałą siostrą

Dobiła godzina 17.00. Violetty już nie było. Ula poszła do gabinetu Marka, który właśnie pakował ,,pracę domową”.
U: To ja idę na autobus. Do jutra
M: Ale ja cię odwiozę
U: A masz czas?
M: Ula dla Ciebie zawszę (z uśmiechem)
Szybkim ruchem założył kurtkę i chwycił teczkę.
Po chwili byli już w drodze do Rysiowa.
U:To co odbijesz sobie dzisiaj tą herbatkę?
M: Słucham?
U: Kiedyś powiedziałeś, że odwiedzisz mnie innym razem, pamiętasz?
M: A tak, ale nie jest za późno?
U: Nieee, wejdź proszę
M: Skoro nalegasz

Weszli do domu. Domu ,który był przyjazny dla każdego. Domu od którego bije ciepłem.
Marek zawsze czuł się tam dobrze. Usiadł przy stole w kuchni, a Ula parzyła herbatę.
Po chwili do pomieszczenia weszła Majka. Wzwiewnej satynowej koszuli nocnej i śmiesznych kolorowych pantoflach.
Maj: O Marek, myślałam, że Ula wróciła sama
M: Witam
U: Postanowiliśmy z Markiem napić się herbatki
Maj: No tak, nie ma to jak gorąca herbatka u Cieplaków. A jak tam Panie Prezesie humor? Lepiej niż rano? ( puściła oczko)
M: A tak ,dziękuje ( uśmiechnął się)
Maj: To ja wam już nie przeszkadzam. Dzisiaj opowiadam Beatce bajkę nadobranoc. Ciekawe co powie na ,,Czerwonego Kapturka”
U:Idź, idź , w końcu ja będę miała trochę spokoju
Majka wyszła, a Ula postawiła filiżanki z herbatą na stole. Usiadła obok Marka w ,,bezpiecznej” odległości co nie spodobało się mężczyźnie.
Podniósł krzesło i przysunął je do kobiety.

U: To jak, jutro znowu dużo pracy
M: Dzień jak co dzień, ale przy tobie przeżyję
U: Odpoczniemy po zebraniu zarządu
M: O tak, na szczęście został nie cały miesiąc

Rozmawiali tak przez prawie półtorej godziny. Czas jaki spędzali ze sobą mijał nieubłaganie szybko. Marek spojrzał na zegarek.
M: Ale już późno!
U: Nie przesadzaj dopiero 21.00
M: Nie będę Ci dużej zawracał głowy
U: Wiesz ,że mi nie przeszkadzasz

Marek wstał od stołu i poszedł się ubierać. Ula odprowadziła go pod samochód.

M: To co, do jutra?
U: Do jutra (odwracała się już)
M: I tak odejdziesz bez pożegnania?

Ula podeszła do Marka i delikatnie pocałowała.
Mężczyzna cieszył się jak dziecko z każdego pocałunku z nią, z każdej chwili spędzonej razem. Jednak w głębi duszy ciągle przekonywał się, że to tylko okropne kłamstwa.
Wsiadł do samochodu i odjechał, a Ula wróciła do domu.

Minęło dwa tygodnie. Każdy dzień był dla Uli tak samo niesamowity i piękny. Cieszyła się miłością jaka ogarniała jej serce.
Szczęśliwą miłością aż do tego dnia.
Sekretarka postanowiła przynieść ukochanemu jedzenie zanim przyjdzie do pracy.
Podeszła do biurka i kładąc tacę niechcący strąciła z niego stojący samochodzik, który pojechał po podłodze.
Zmuszona podnieść przedmiot weszła pod biurko, gdy po chwili usłyszała rozmowę wchodzących do pomieszczenia mężczyzn.

Marek: I co ja mam zrobić? Coraz bardziej się pogrążam
Seba: Stary najważniejsze, że masz ją w garści. Skoro wierzy w twoją miłość to i weksle są bezpieczne.
M: Może do zebrania zarządu przeżyje.
S: Bez obaw. Ale stary ja cię podziwiam. Ja nie mógł bym jej tak całować z tym całym odrutowaniem,bleee
M: A mi jej żal
S: Stary to przecież świetna zabawa. Manipulacja brzydulą jest ciekawa

Mężczyźni kontynuowali rozmowę wychodząc z gabinetu. Marek przyszedł tylko rzucić teczkę na stolik. Wyszli.
Ula z trudem podniosła się z ziemi.Czuła jak jej serce pęka na małe kawałeczki.
Nie chciała zostać tu dużej, nie chciała więcej widzieć Marka. Po pewnym czasie ubrała się i wyszła z budynku.

Po godzinie Marek wrócił do gabinetu. Zdziwił się ,że Uli nie ma jeszcze w pracy.
Miał właśnie do niej dzwonić gdy zobaczył leżącą nabiurku kartkę. Zaczął czytać:

,,Nie spodziewałam się tego po tobie. Myślałam, że jesteś inny. Tobie żal mnie, a mnie żal Ciebie. Życzę Ci abyś nigdy nie zdobył nowejz abawki i kiedyś przestał manipulować ludźmi. No cóż to chyba dla Ciebie za duże wyzwanie. Mam nadzieje ,że już nigdy się nie spotkamy”.

Brzydula

Serce zabiło Markowi szybciej. Zrozumiał, że gra skończona, zrozumiał, że stracił wszystko.


4.

Załamany nie wiedział co zrobić. Wstał z fotela i wybiegł z gabinetu.
Rozejrzał się po biurkach. Violetty nie było, Uli stanowisko stało puste.
Żadnych zdjęć, budzika, kalkulatora, papierów. Osamotnione niczym człowiek bez duszy.
Marek podszedł bliżej. Zobaczył kluczyki włożone do zamka w jej szafce.
M:,, Spieszyła się “(pomyślał)
Podszedł bliżej, wysunął szufladę. Począł przeglądać leżące w niej papiery, notatki, informacje. Wśród sterty materiałów zobaczył czerwony zeszyt. Wiedział co to jest, przecież sam go kupował.

Opuszkami palców dotykał jego gładką powierzchnie. Coś kusiło go aby otworzyć, przeczytać, jednak sumienie nie pozwalało. Sumienie, którego według Uli nigdy nieposiadał.
Do pomieszczenia weszła Viola. Marek tak zamyślony nie zauważył kobiety,która z wielką uwagą wpatrywała się jego nieobecnym oczom.

V: Marek, co ty robisz? Gdzie Ulka?
M: (obudzony z transu) U,u,Ula poszła, poszła gdzieś.
Chcąc wywinąć się z niefortunnej sytuacji krzyknął:
M: A ty co dopiero przyszłaś? Ludzie pracują już od godziny!
V: Bo, bo mi uciekł autobus, dasz wiarę?
Marek wściekły nie na Violettę ale na samego siebie wszedł do gabinetu trzaskając drzwiami
V: Tłucze się jak koń w składzie porcelany, dziecko hipopotama

Tymczasem w domu Uli

Józef: Ula, Ulcia dlaczego płaczesz?Pan Józef dobijał się do drzwi pokoju, ale nie uzyskał odpowiedzi.
Majka: Wujku ja z nią porozmawiam
Powoli weszła do pokoju. Zobaczyła leżącą na łóżku Ulę.

M: Powiesz mi co się stało?
U: Nie (przez łzy)
M: Rozumiem, nie chcesz nie mów. Ale rozmowa czasem pomaga.
U: Nieprawda! To rozmowa jest źródłem nieporozumień!
M: Uspokój się, weź głęboki wdech. Opowiedz mi wszystko ,a jak nie będę mogła ci pomóc to pozwolę byś nadal bez sensu zalewała się łzami.
Ula usiadła na skraju łóżka płacząc dalej i wycierając nos chusteczką.

U: Tak mi źle. Dlaczego to ja zawsze muszę cierpieć?
M: Chodź tu do mniePrzyciągnęła do siebie Ulę i mocno przytuliła.
Jeszcze chwile było słychać szlochanie, ale po nim nastał długi dźwięk zrozpaczonych słów kobiety. Majka z uwagą przysłuchiwała się wyznaniom Uli.
Na jej twarzy przewijała się złość, smutek, gniew i determinacja. Zawsze była przyniej i teraz też nie zostawiła ją samą.

U: Maju i mam do Ciebie prośbę (mówiła kończąc opowiadać całą historie)
M: Słucham?
U: Nie mów ojcu, dobrze?
M: Obiecuje
U: I, i czy zaniesiesz jutro moje wypowiedzenie?
M: Skoro uważasz ,że to jedyne rozwiązanie pójdę jutro do Marka.
U:Dziękuje Ci. Nie zniosła bym jego widoku.
M:Rozumiem Cię, nie chcę byś cierpiała. Mam pomysł…
Ula patrzyła swoimi podpuchniętymi oczami
M:… jutro wieczorem lecę do Londynu, muszę sprawdzić czy firma dobrze beze mnie prosperuje. Może dotrzymasz mi towarzystwa? Poukładasz sobie wszystko, a później zdeterminowana wrócisz do działania?

U: Nie wiem…
M: Wolisz leżeć tu i płakać niż poznać trochę świata? Chcesz dać mu satysfakcje? Pokazać ,że nie potrafisz bez niego żyć?
Te słowa przekonały Ulę. Nie chciała być ofiarom.
Firma zmieniła ją na tyle, że zdobyła trochę pewności siebie.

U: Dobrze to lecimy! Pokażesz mi jak w twojej firmie się pracuje. Może nawet zostawię tam CV (w końcu na jej twarzy pokazał się nieco wymuszony uśmiech)

Czas pracy w F&D dobiegał końca. Pracownicy wymieniali już tylko uśmiechy, uściski rąk, pożegnania. W całej firmie panowała radosna atmosfera.
Po całym korytarzu rozbrzmiewały dźwięki wołających osób : " Do jutra! Do zobaczenia”.
Nawet Pshemko wychodził w dobrym humorze uśmiechając się delikatnie do OSÓB.
Cała firma powoli pustoszała. Marek siedział samotnie w swoim gabinecie wpatrując się w leżący na biurku czerwony kajecik.
W końcu pod wpływem impulsu chwycił go do rąk. Otworzył na przypadkowej stronie i zaczął czytać:

,,Marek- moja miłość nieszczęśliwa… Szczęśliwa? Sama nie wiem. Ile jeszcze mam udawać? Udaję, że to nic. Ale nie jestem, aż taka twarda. W końcu i tak będę musiała powiedzieć. Bo i tak ktoś w końcu się dowie”

Przewrócił kilka kolejnych kartek i czytał dalej:

,,Naprawdę jestem z Tobą na sto procent. Sto procent Marka, sto procent Uli. Sto procent prawdy.”

Nie mógł dalej tego czytać. Szybko zamknął pamiętnik i odłożył naladę. Uświadomił sobie, że Ona naprawdę go kochała, zawsze była z nim szczera. Tylko czekała aby mu pomóc, podać rękę, uśmiechnąć się,przytulić.
Nie chciała tych weksli, potrzebowała tylko miłości, a nawet tego nie zdołał jej zapewnić.
Zamknął oczy by jeszcze raz przypomnieć sobie jej twarz.
Pogrążony w marzeniach… zasnął

5.

Ze snu wybudził go Seba. Nieco przymrużonymi oczami spojrzał na przyjaciela.

M: Co ty tu robisz? Która godzina?
S: Witaj truskaweczko, już 11.00
M: W nocy?
S: Nie, rano( zaśmiał się )
M: O mój Boże

Marek przetarł oczy i spojrzał na telefon. Na ekranie wyświetliły się 32 połączenia nieodebrane od: Paula.

M: Seba poczekaj tu na mnie, pójdę tylko się odświeżyć.

Wyszedł z gabinetu. Zmierzał w kierunku toalety gdy zaczepiła go recepcjonistka Ania

A: Marcos nie wróciły do mnie wczoraj klucze…
M: Tak ,tak przez przypadek wziąłem je ze sobą
A: Aha czyli wszystko ok
M: Oczywiście Aniu
A: A weźmiesz pocztę, bo Ulka chyba zapomniała?
Marek na słowo ULKA stanął jak wryty. Zakuło go w sercu.
Po chwili odpowiedział:
M: Aniu a możesz położyć wszystko na jej biurku?
A: Skoro chcesz to już idę

Po tej krótkiej, ale jak znaczącej rozmowie dotarł do toalety. Doprowadził się do porządku. Gotowy do działania zmierzał w kierunku gabinetu.
Stanął przed stanowiskiem sekretarki, zamknął oczy i przypomniał sobie wszystko.
Jej skupienie na twarzy, a oczy wlepione w stertę papierów. Jej dłonie, które tak delikatne, a pracowite leciutko przesuwały się po klawiaturze. Jej uśmiech, który zawsze dawał dobre prognozy na przyszłość.Wreszcie ujrzał ją całą.
Taką ciepłą, zawsze radosną, przyjazną,kochającą. Uśmiechała się do niego i mówiła cichutku:
,, Wszystko będzie dobrze, dasz sobie radę”.

Wreszcie czuł się szczęśliwy, unosił się gdzieś nad chmurami trzymając ją w objęciach. Ze snu wybudził go Seba, którywciągnął przyjaciela do gabinetu.

S: Stary co się z tobą dzieje?
M: Seba, Ulka odeszła( mówił załamany)
S: Co? Brzydula odeszła razem z twoimi wekslami!
M: Ula! I przestań już, tylko te weksle i weksle
S: No bo chyba to jest najważniejsze?
M: Nie! Najważniejsza jest Ulka.
S: Stary mówisz jakbyś się…
M: Zakochał? Tak zakochałem się (mówił odważnie)
S: Stary zakochałeś się w brzyduli?

,,Uli” Powiedział jakiś głos zza mężczyzn. Oboje równocześnie odwrócili się i zobaczyli Majkę, która wcześniej niepostrzeżenie wślizgnęła się do gabinetu.

Majka: Jak już to zakochał się w Uli , a nie brzyduli (powtórzyła)
M: Maja? Witam Cię (mówił nieco skrępowany, wiedział, że nie przychodzi tu na towarzyskie pogaduchy)
Majka: Radzę ci ze mną porozmawiać(spojrzała na Sebe) w cztery oczy
S: To ja idę. Wpadnę do Ciebie później!
Sebastian wyszedł.
Majka i Marek zostali sami. Mężczyzna krzątał się po pomieszczeniu, lecz gdy ujrzał ostry wzrok kobiety, usiadł na fotelu za biurkiem.
Majka: Przyniosłam Ci wypowiedzenie Urszuli Cieplak.
M: Ale ja nie mogę go przyjąć.
Majka:Znam moją kuzynkę na tyle dobrze, że wiem kiedy cierpi. Myślałam,że jesteś facetem, który ma serce…(kontynuowała)
M: Ale…(przerwał jej)
Majka: Nie przerywaj mi! Myślałam, że jesteś facetem, który posiada serce i nie myliłam się.
To serce podpowiadało ci jakich świństw użyć,aby zadziałały na kobietę.
Jednak nie skreślam ludzi tak szybko, wierzę, że to co usłyszałam przed chwilą jest prawdą…
M: I nie…( zobaczył ciągle złowrogi wzrok kobiety, wiedział, że znią nie ma przelewek ,więc zamilkł)
Majka: Tak więc jak już mówiła, wierzę ,że naprawdę kochasz Ule.Jakbym była na jej miejscu jak przystało na kobietę, kulturalnie dałabym ciw twarz, ale Ula nie poniża się do tego stopnia. Odeszła, bo touważałaza słuszne. Od Ciebie zależy czy wróci czy zniknie.
M: Ja wiem, wiem ,że ją skrzywdziłem i chce to wszystko naprawić.
Majka: Nie wiem czy to da się naprawić. Mogę ci tylko doradzić, abyś dał jej czas. Musi ochłonąć, wszystko sobie poukładać. A wątpię, żeby teraz twoje słowa miały dla niej jakieś większe znaczenie. Jednak teraz powinieneś to przechować.
(przysunęła do niego wypowiedzenie)
Wiedziała, że teraz Marek sam musi sobie z tym poradzić. Odwracała się już w stronę wyjścia , gdy dostrzegła leżący na biurku znany jej czerwony zeszycik.

Majka: A to nie jest chyba twoje?(wzięła pamiętnik do ręki i zmierzała w kierunku drzwi)

Prezes zmieszał się z lekka i powiedział:
M: Dziękuje.
Majka nie odwróciła się już do niego. Stojąc w progu na odchodne powiedziała:
Majka: Nie dziękuj kwiatu za to ,że otworzył pąk. A twój znajomy niech lepiej nauczy się ,że Ulka to nie brzydula. Jeszcze nie raz go zaskoczy.

Wyszła. Zostawiła Marka samego.
Mężczyzna rozmyślał: ,, O co chodzi? Nie dziękuj kwiatu za to , że otworzył pąk”.
Nie zauważył nawet gdy w progu gabinetu stanęła Paula.
P: Co to była za kobieta?
M: Co?
P: Co to była za kobieta?(powtórzyła)
M:Aaa to? To była kuzynka Uli
P: Cieplak?!( zszokowana)
M: Nie rozumiem o co ci chodzi?
P: A nie ,nie nic. Przyszłam tylko zobaczyć co się z tobą dzieje,wczoraj nie wróciłeś do domu.
M: Tak wiem, nawet nie zauważyłem kiedy zamknąłem oczy i zasnąłem.
P: Aha, porozmawiamy później (wychodziła)
M: Paula!
P: Słucham?
M: Jak rozumiesz zdanie: ,,Nie dziękuj kwiatu za to, że otworzył pąk”?( Marek dopytywał, bo czuł, że Majka dała mu kolejną wskazówkę)
P: Co?M: No jak rozumiesz to zdanie?
P: Hymm, dziwne pytanie. Kwiat musi otwierać pąk żeby pszczoły mogły go zapylić. Inaczej by zginął. W przenośni może chodzi o to aby nie dziękować człowiekowi za to, że spełnia swoje obowiązki, które i jemu potrzebne są do życia. Co z ciebie za romantyk się zrobił? To ja już idę,Pshemko na mnie czeka. Pa!
M: Pa
Rozmyślał teraz samotnie w swoich czterech ścianach. Nie mógł skupić się na pracy , wszędzie była Ula, jego Ula. Wszystko przypominało mu Cieplakówne.
Myślał: ,, Tu siedziała, to pisała, tam kładła kawę”. Bardzo cierpiał.
Wmawiał sobie ,że zniesie rozstanie. Ulżyło mu jednak, że wkońcu przyznał się do tego uczucia przed przyjacielem i samym sobą. No została tylko Paulina.

Dom Cieplaków wrzał od przygotowań do wyjazdu. Wszyscy biegali po pokojach pomagając pakować rzeczy.
U: Tato! Co się stało z moją szczoteczką do zębów?
J: Córcia już spakowałaś
U: Aha to dobrze, czyli mam wszystko
Majka: Jestem! Gotowa do wyjazdu?
U: Tak. I co dałaś mu…
M: Tak. Powiedział, że tego nie przyjmie
U: I?
M: I …
J: To ja ide po zakupy na drogę
Józef wyszedł. Majka nie wiedziała co powiedzieć. Rzuciła ,więc:
M: I doradziłam, że musicie ochłonąć Ula ciągnęła dalej.
U: I?
M: I wyszłam
U: Aha, dziękuje ,że poszłaś tam za mnie.( sama nie wiedziała na co liczy, gdzieś w głębi duszy pragnęła,aby Majka zaczęła przekonywać ją o wielkiej miłości jaką Marek ją darzy)
M: Nie ma sprawy, chodź pomóż mi się spakować.

Czas mijał nieubłaganie. Majka i Ula ani nie spostrzegły gdy zajeły już swoje miejsca w samolocie. Ula zobaczyła ,że na telefonie wyświetla się informacja ,, Dzwoni: Marek” .
Coś kusiło ją by odebrać, ale od zamiarów odsunął ją komunikat:,, Prosimy o zapięcie pasów i wyłączenie telefonów, bądź przełączenie ich na tryb samolotowy”.
Telefon Uli nie miał takiego trybu więc dziewczyna posłusznie go wyłączyła.
Ani się nieobejrzały jak samolot wzbił się w powietrze zostawiając za sobą budynki,wspomnienia, stare życie. Ula spojrzała w znikającą za chmurami Warszawe i pomyślała:
,,Nie ma już Nas, teraz jestem ja i cierpienie- oddzielnie”

6.

Niebo jeszcze okryte szatą nocy. Gwieździste, pełne euforii witało Ule i Maje na londyńskim lotnisku. Maja pewnym ruchem wezwała stojącą nieopodal taksówkę.
Po 20 minutach były już na miejscu. Samochód zatrzymał się przed ślicznym nowoczesnym domkiem z nutką polskości.
Ula: Wow! To twój dom?
Majka: Witaj w moich skromnych progach.
Weszły do środka. Ula w ekstazie biegała po pokojach zachwycając się pięknym wnętrzem. Kuzynka pokazała jej pokój, który przez te kilka dni miał zastąpić jej choć w pewnym stopniu dom. Cieplakówna była zszokowana patriotyzmem , którego po tylu latach przebywania za granicą Motylska się nie pozbyła. Na kominku stały zdjęcia rodziny, bukiet kwiatów i niewielka biało-czerwona flaga. Ula długo wpatrywała się w falujący dwukolorowy materiał, który pod wpływem przeciągu delikatnie poruszał się nawietrze.
Majka podeszła do niej i zapytała:
M: Co tak patrzysz?
U: Nigdy nie zapomniałaś? Nie zapomniałaś kim jesteś?
M: Zawsze byłam Polką i Polką pozostanę
Ula uśmiechnęła się
U: To co? Jakie plany na jutro?
M: Rano pójdziemy do firmy, przedstawię ci wszystkich. Później pozwiedzamy…
U: W sumie to ja już atrakcje turystyczne widziałam
M: Pozwiedzamy sklepy :D Myślisz, że chcę cie ciągnąć po tych zatłoczonych ulicach byś zobaczyła niezwykle przeludniony McDonald’s ?A teraz choć już spać. Jutro ciężki dzień, musimy mieć siły na maraton po sklepach.
Dziewczyny przebrały się w strój nocny. Maja swoją zwiewną nocną sukienkę, a Ula rociągnięte szare spodnie i poszarpaną bluzkę. Gdy Maja tylkoją zobaczyła krzyknęła:
M: Na litość boską Ulka!
U: Coś nie tak?
Majka szybko wyciągnęła kartkę z szuflady i zapisała: ,, Kupić:koszule nocną”
M: Nie, nie, dobranoc

Poranek. Dziewczyny jeszcze nieco zmęczone lotem, ale gotowe do wyjścia na zakupy jadły śniadanie. Majka wstała od stołu i powiedziała:
M: To ja idę się pomalować. Muszę jakoś wyglądać
U: Przecież wyglądasz świetnie bez makijażu
M: Ulka, proszę
Majka wyszła, po dłuższej chwili wróciła w ,,nowej skórze”. Kredką do oczu podkreśliła wyraziste niebieskie spojrzenie, usta pomalowała lekko czerwoną szminką, a jej długie naturalne rzęsy dopełniały piękno jej trochę pucuowatej twarzy.
M: No to ja gotowa ,a ty?
U: Ja też
M: A więc chodźmy

Kobieta zaprowadziła kuzynkę do garażu. Wsiadły do stylowego samochodu i z szybką prędkością popędziły po londyńskich ulicach. Już po krótkiej chwili zatrzymały się przed ogromnym budynkiem zbudowanym w stylu gotyckim.
U: To… to jest twoja firma?
M: No tak
U: A co to za napis nad wejściem?
M: Życie to prawo człowieka, człowiek ma prawo do życia

Weszły. Wnętrze było przyjemne, oświetlone ciepłym światłem. Pocałym budynku biegali zapracowani ludzie.-,, Podobnie jak w F&D” pomyślała Ula

M: Popatrz teraz. Za to ich kocham. Poznają mnie wszędzie.
Kobieta zrobiła kilka kroków, w powietrzu uniósł się cichy dźwięk szpilek. Nagle na sali gwar zamilkł. Wszyscy stanęli nieruchomo ,a po chwili nie pewnym wzrokiem spojrzeli w stronę drzwi wejściowych. Nie fortunna cisza zamieniła się w pełną krzyków melodie(rozmowa po angielsku):
,,Majka!Jak się czujesz!”
M: Dobrze, dziękuje( odpowiadała kilkakrotnie każdemu z osobna)
Pracownik: Już, już baliśmy się ,że cie nie zobaczymy
M: Ja tak szybko się nie poddaje. A właśnie przywiozłam ze sobą moją ukochaną kuzynkę Ule
Ula: Witam
Ku wielkiemu zaskoczeniu wszyscy pracownicy rzucili się z uściskami i całusami w stronę Uli. Maja uśmiechnęła się do dziewczyny i wśród gwaru rozmów przebiła się przez ,,tłum” okrzyków.
M: Halo! To powie mi ktoś jak tam się rozwija nasza kochana firma?Początkowy gwar zamienił się w cisze, a później w rumor biegających ludzi.
Ludzie: Tu są papiery, list od Obamy, umowy, a sprawa Smitha czeka na akceptacje sędziego. Inne informacje masz przelane faksem w swoim gabinecie(przekrzykiwali się)
M: Dziękuje wam wszystkim. Wrócę tu zaraz tylko pokaże Uli gabinet.

Ruszyły. Pojechały windą do góry i dotarły do opustoszałego obecnie piętra.
U: O! Co tu tak cicho?
M: Wychodząc stąd zabieram dusze tych pomieszczeń
Odchyliła ogromne drewniane drzwi. Przed oczami Uli ukazał się ogromny,niezwykle jasny gabinet.
M: Witaj w moim świecie
U: Czy tutaj zawsze tak jest? Tak przyjaźnie?
M: Jesteśmy jedną wielką rodziną.
U: A o co im chodziło, gdy pytali o twój stan zdrowia?
Dotąd wesoła Majka posmutniała
M: Oj, Ula tak dobrze mnie znasz, a tak mało o mnie wiesz.
Ula nadal nie wiedziała o co chodzi. Majka jednak sama musiała znaleźć odpowiedni moment ,aby powiedzieć Uli prawdę. Kobieta nie chciała ciągnąć tego przygnębiającego tematu.
Wyrwała się z marzeniami i pomyślała: ,,Nie, tu jest inaczej niż w Febo&Dobrzański, tutaj jest dużo lepiej”

7.

Po godzinnym spotkaniu w firmie, dziewczyny wybrały się na miasto.
Biegały od sklepu do sklepu kupując stery ubrań.
M: Maraton zakończony! (krzyknęła, niosąc mały woreczek z nową zdobyczą)
U: Na szczęście, bo ja już nie mam siły ( zmęczona Ula położyła kilkanaście worków z ciuchami na ziemi)
M: Poddajesz się? ( przedrzeźniała się przyjacielsko)
U: Jeszcze nigdy nie kupiłam sobie tyle rzeczy na raz
M: Ale w końcu musiał być ten pierwszy raz. Zmiana stylu nikomu jeszczenie zaszkodziła
Wsiadły do samochodu.
U: No to teraz kolejny cel- dom
M: Dom?
U: A nie?
M: Teraz jeszcze do fryzjera, kosmetyczki i…
U: No nie żartuj, i… ? (pytał zaniepokojona)
M: I optyka
U: Optyka? Przecież ty nie nosisz okularów

Samochód ruszył. Majka popatrzyła radośnie na Ulke.
M: Ja nie, ale ty nosisz
U: Ale ja lubię swoje okulary, podobają mi się
M: Yhym , tak , tak

Po krótkich przekomarzaniach zatrzymały się przed salonem fryzjerskim.

Majka: Witamy w nowym życiu Ulcia!
U: To co ci się w obecnym nie podoba?
M: Jakby się przyjrzał to chyba kolor włosów
U: Ale masz przecież bardzo ładny kolor, taki brązowy
M: Halo! Ulka! Ziemia! Ja nic nie zmieniam w swoim wyglądzie, ale mam już koncepcje na twój nowy image.
U: Ale tyle rzeczy mi już kupiłaś, nie chcę cię naciągać na większe koszty.
M: Tym się już nie przejmuj

Kobieta wciągnęła Ule do salonu. Fryzjer od razu je przyjął. W powietrzu fruwały nożyczki, farby do włosów, prostownica, grzebień i odżywki.
Po godzinie fryzura była gotowa.
M: Wow! Ale z ciebie laska
U: Przestań Ula jak Ula
M: Nie! Teraz jest Panna Urszula Cieplak
U: Z naciskiem na PANNA
M: Oj przestań. Teraz do kosmetyczki.

Relaks dobrze zrobił dziewczynom. Z maseczkami na twarzy, rękach i stopach wsłuchiwały się odprężającej muzyki. Majka myślała o… o niewiadomych sprawach, a Ulka znowu powróciła do Marka. Na tą myśl serce biło jejmocniej, a w kącikach oczu znowu pojawiły się łzy gdy nagle…

Majka: O nie!
U: Co się stało?
M: Już za późno, nie zdążymy dzisiaj do optyka.
U: Eee tam
M: Jutro wstajemy skoro świt i jedziemy
U: Już się boje

Wizyta w salonie zakończona. Zrelaksowane dziewczyny wróciły do domu. Życzyły sobie miłych snów i skierowały się w stronę pokoi. Na odchodneMajka powiedziała:
M: A właśnie, lepiej się wyśpij ,bo jutro idziemy pobiegać w parku
Majka robiła wszystko ,aby Ulka nie miała czasu na żale i rozpaczanie nad własnym losem. Wiedziała, że jest na to za słaba. Kobieta wiele razy słyszała gdy jej cierpiąca z nieszczęśliwej miłości kuzynka płacze nocami do poduszki. I tak było również tym razem. Ulka stała przy oknie wpatrując się w piękny księżyc, łzy płynęły jej po twarzy a ona w myślach krzyczała:
,, Dlaczego pozwalasz na to księżycu? Na to cierpienie,którego ujścia nie ma końca, na te łzy, które potokiem spływają po mej twarzy, na te roztrzęsione dłonie, które nie mają już siły do walki,na toserce ,które dzień po dniu rozpada się na małe kawałki? Księżycu!Rozwiej już wszystkie wątpliwości i pozwól mi choćby samotnie ale jednak normalnie żyć. Chce zapomnieć już o nim, o tym co usłyszałam, o tymcobyło. Nowa Ula Cieplak chce z pobocza wejść na odpowiednią drogę”.
Ula zamknęła oczy pochłonięta marzeniami o lepszym życiu zasnęła. Po kilku sekundach, które tak naprawdę były 9 godzinami ze snu wyrwała ją Majka.
M: Pobudka śpiochu. Już słońce cię wita. Wstawaj bo ci wątroba zgnije.
U: Ktora godzina?( mówiła zaspana)
M: 8.30 , ubierz się, a ja czekam w kuchni

Zjadły. W dresach powolnym biegiem ruszyły do parku. Wolno ominęły fontannę i po kilkunastominutowej sztafecie usiadły na ławce.

U: Wiesz Majka, bo ja mam do ciebie pytanie ( niepewnie zaczęła)
M: Słucham
U: Znasz już Filipa tyle lat, kochacie się, a nadal nie jesteście małżeństwem
M: Tak już wyszło.
U: Nie kochasz go?
M: Kocham, bardzo go kocham, ale bardzo chce ,żeby był szczęśliwy. Jeśli teraz za niego wyjdę, zatarasuje mu drogę na lepszą przyszłość
U: Czyli?

Majka wstała i zaczęła biec. Ulka domyśliła się, że stąpa po niepewnym gruncie ,więc zrezygnowała z tematu. Nigdy jednak nie myślała,że zawsze otwarta, wesoła Majka może kryć tyle tajemnic.

Wróciły do domu. Siedziały w zacisznym ogródku.
M: To co jutro wracamy?
U: Tak, prosto w paszcze lwa.
M: Lwa?U: Jutro spotkanie zarządu, ale na pewno na nie nie pójdę.
M: Nie?
U: Nie
M: Dziwie ci się. Ja bym mu pokazała, że nie pozbędzie się mnie tak łatwo.
Ulka roześmiała się.
U: Ale co ja mam w ogóle do gadania. Przecież już tam nie pracuje
M: Ja jednak myślę inaczej. Przecież powiedział, że nie rozpatrzy twojego wypowiedzenia.
U: A takie tam gadanie.
Majka kolejny raz spojrzała na Ule wzrokiem w stylu : ,, I komu ty wciskasz kit?”
M: Sama musisz podjąć decyzje, a teraz tyle lenistwa. Optyk wzywa.

Ula bez żadnych narzekań wstała. Ani nie spostrzegła jak stały już koło lady sklepu.
Sklepowa: Witam , w czym mogę pomóc?
M: Przyszłyśmy po soczewki do oczu( położyła na ladzie kartkę zbrioprie)
U: A ,a ty skąd to masz?
M: Z twojej torby. Trzeba sobie jakoś radzić (zaśmiała się)
Ekspedientka podała pudełeczko z odpowiednimi soczewkami.
Dziewczyny podziękowaly i wyszły.
M: A ty na co czekasz? Zakładaj
U: Nie wiem…
M: Ulka, bo zaraz umrę z ciekawości
Ulka założyła soczewki.
M: No w końcu widze te twoje cudne oczęta
U: Co chwile mnie zawstydzasz

Reszte dnia dziewczyny spędziły na wygłupach, zabawach i rozmowie.Kolejna noc nastała. Spokojna noc dla dziewczyn .Po tylu przeżyciach wtuliły sie w poduszki. Świat przywitał ich deszczem. Ula wcześnie rano usiadła w kuchni, po kilku minutach dotarła do niej Majka.
U: Niebo płacze ,bo za 3 godziny już nas tu nie będzie
M: Chyba raczej dlatego, że nadal tu jesteśmy hahaha (śmiała się)

Pakowanie, ubieranie, przygotowania i już stiuardesa ponownie wzywa do wyłączenia telefonów. ,,Jakby to mówiła wczoraj” pomyślała Ula.
Telefoni tak miała wyłączony przez cały pobyt w Londynie. Rodzina dzwoniła na stacjonarny, a z nikim innym nie chciała rozmawiać. Samolot wystartował.
Majka spojrzała w zanikającą już panorame Londynu. Po twarzy popłyneło jej kilka łez, ale szybko je wytarła, aby nie wzbudzić zainteresowania kuzynki.

W czasie gdy Ula układała sobie życie za granicami Polski w firmieF&D…

8.

… w F&D wszyscy odczuli brak Uli. Nawet Pshemko wielokrotnie pytał o Urszule.
Marek właśnie dotarł do budynku. Smutny, a wręcz załamany wsiadł do windy. Po chwili wybiła 5 piętro. Wyszedł. Stanął w progu i oniemiał.
Asystent Pshemko- Kuba niósł pod pachą JEGO Ule, to znaczy jej portret.
Marek: Kuba! Kuba! (biegł za nim) Co ty robisz? (wyrwał mu z ręki zdjęcie)
Kuba: No przecież dzisiaj wieszamy zdjęcia przyjętych osób w ostatnim półroczu(chciał wziąć je od prezesa)
M: To , to ja je później sam powieszę
K: Ale…Marek już go nie słuchał. Niósł ogromny portret ukochanej osoby. Wszedł do gabinetu, usiadł na fotelu i przyglądał się jej pięknej twarzy uwiecznionej na fotografii. Niczym mały chłopiec zakochany w bohaterce kreskówki ,,wbił się” z ustami w jej papierowe wargi.
Całował tak niedosięgalną, ukrytą za szklaną szybą Ule.
Po chwili do gabinetu weszła Paula.
P: Marek! Co ty robisz?
M: YyyyMężczyzna oderwał od siebie zdjęcie. Zapewne kiedyś wymyśliłby coś wstylu: ,,Chucham ,bo jest plama i trzeba wypolerować”, ale nie tym razem.
Wiedział, że musi to skończyć tu i teraz.
M: Paula, musimy porozmawiać
Paula zatrzasnęła drzwi. Cała firma zamarła.
Ania upuściła słuchawkę telefonu, Ela wylała kawę na klienta, Pshemko wytrzeszczył oczy ,a Adam zatrzasnął się w WC. Nikt nie wiedział z jakiego powodu Paula wybiegła z gabinetu krzycząc: NIENAWIDZĘ CIE!
Wszyscy spoglądali na siebie z ciekawością, gdy winda zamknęła się i zjechała na dół. Po chwili z pomieszczenia wyszedł uśmiechnięty Marek,który na luzie odwiesił zdjęcie swojej asystentki na przeznaczone jej miejsce.
Odwrócił się i zobaczył wpatrzone w niego twarze.
M: No co moi mili tak patrzycie?
Wszyscy: Nie ,nie nic
M: No to wracamy do pracy (uśmiechnął się )
Wszyscy: Tak, tak do pracy
Marek wszedł ponownie do swojego gabinetu. Usiadł na fotelu i wzdychał.Po chwili wbiegł zdenerwowany wujek dobra rada.
Seba: Stary co się stało?
M: Zerwałem zaręczyny
S: Tak po prostu
M: Uwierz mi nie było prosto.
S: A co z…( porozglądał się w obawie czy nie stoi za nim Majka, która już mu kiedyś groziła) BRZYDULĄ (wyszeptał)
M: Wyjdź!
S: Co?
M: Tyle razy ci powtarzałem ,że to Ula ,a nie Brzydula. Jeśli nie umiesz się do tego przyzwyczaić to wyjdź!
S: Ok, to co z Ulą?
M: Nic, wielkie NIC. Mam nadzieje, ze pojawi się na zebraniu zarządu.
S: Nadzieja matką głupich
M: Dzięki za słowa wsparcia
Przyjaciele zakończyli rozmowę. Seba wrócił do swoich obowiązków, a Marek znowu bił się w pierś.
M: Jaki ja byłem głupi (mówił cicho)Super, nawet nie mam już teraz gdzie mieszkać. Muszę poprosić Sebe aby mnie przenocował
Jak powiedział tak zrobił. Seba oczywiście się zgodził.
Marek nie spał nocą wpatrując się w nieco zachmurzone niebo. W dzień usychał z tęsknoty.
Seba na wiele sposobów próbował pomóc przyjacielowi, ale jego starania kończyły się na niczym. Ulka nie odbierała telefonów.
Z Majką nie było kontaktu, a rodzina nie wydała miejsca pobytu kobiet. Marek bał się,że już więcej jej nie zobaczy.
Powoli stawał się wrakiem człowieka,a przecież nie widział jej tylko, bądź aż kilka dni.
Na głowie siedzieli mu jeszcze rodzice, którzy wypominali mu to co zrobił ich ukochanej Paulince.
Tylko Aleks był zadowolony. Dzień przed zarządem przyszedł do Marka,który właśnie przeglądał papiery.
Aleks: No Mareczku brawo. Nie spodziewałem się tego po tobie.
M: Aleks, jak chcesz to kop leżącego, ja już i tak się nie podniosę
A: Jestem pod wrażeniem. Wiecznie dumny, zadufany w sobie Marek zakochał się na zabój w…M: Czy ty się słyszysz? Ty pierwszy raz mnie nie obrażasz.
A: Zakochał się w Pannie Cieplak. Mam czego chciałem. Zemsta sama przyszła bez mojego udziału, a ty odczepiłeś się od mojej siostry.
M: Dziękuje za słowa pocieszenia
A: Proszę bardzo i tak nie ma cie już jak bardziej dobić. Urszula wgniotła cię w ziemie
Marek popatrzył ze złością na Aleksa. Wiedział jednak ,że ten maracje. Dyrektor finansowy podszedł do prezesa, klepnął go po plecach po przyjacielsku i powiedział:
A: Powodzenia, przyda ci się

Wyszedł. Ku zaskoczeniu Marka, Aleks nie sprzedał serca na allegro. Pokazał, że potrafi być człowiekiem. Ale to nie było najważniejsze,najważniejsza była Ula.

Wrócił do domu Seby. I z nadzieją na lepszą przyszłość zasnął. Śniła mu się Ula, która przed budynkiem rzuca mu się na szyje i całuje. Obudził się, za oknem świeciło słońce.
Godzina zebrania zbliżała się nieubłaganie.
M: Dzisiaj ważą się moje losy. Naważyłem piwa, więc musze je teraz wypić.
Został dwie godziny do zebrania. Marek wyszedł z domu i powoli zbliżał się do firmy.

W tym samym czasie Ula…

9.


… w tym samym czasie Ula wysiadała z samolotu. Stiuardesy dziękowały za lot,a ludzie przepychali się w drzwiach pojazdu latającego.
U: Witamy w domu!
M: Witamy w drugim domu! (zaśmiała się)

Po około 30 minutach były już gotowe do wyjazdu z PRZYLOTÓW. Wsiadły do taksówki i pojechały. Majka szepnęła coś do kierowcy, a ten na rondzie energicznie skręcił.
Po kolejnych 30 minutach stały już przed wejściemdo F&D Ulka z ironią zapytała
U: Wysiadasz? Bo ja nie
M: Ula! Nie opieraj się temu. Walcz z tym przez co musisz cierpieć.
U: Uważasz ,że powinnam tam iść?
M: Niezakończone sprawy nie wróżą nic dobrego
Ula zastanowiła się chwile.
U: Skoro tak mówisz to idę, ale tylko by posłuchać co mówią na zebraniu.Wysiadała.
M: Ulka! Jeszcze to! (wyciągnęła z torby teczkę)
U: Skąd masz moje papiery?
M: Przezorny zawsze ubezpieczony. Za dobrze cie znam
Ulka stanęła przed drzwiami budynku. Taksówka odjechała. Nie było odwrotu.

Weszła.,,Mam jeszcze godzinę, a do tej pory jadłam tylko kanapki” pomyślała
Wsiadła do windy i pojechała na trzecie piętro. Drzwi otworzyły się,weszła do bufetu. Nie było tam Eli, miała urlop, zastępowała ją jakaś dziewczyny.
Dziewczyna: Co podać?
U: Herbatę i coś do jedzenia
D: Mamy dzisiaj pyszne sushi
Ula zauważyła ,że za nią w kolejce stanął Marek, popatrzył w jej stronę obojętnym wzrokiem.
Ula posmutniała. ,,Wykorzystał mnie a teraz udaje,że nie zna” pomyślała
U: Nie na sushi mam uczulenie. Wystarczy tylko herbata

Zapłaciła. Odeszła jej chęć do jedzenia. Usiadła przy stoliku. Dookoła przechadzali się znani jej ludzie, ale nikt nie zwracał na nią uwagi.
,,Nie było mnie zaledwie kilka dni, a już zapomnieli”
Odstawiła pustą już szklankę i wyszła.
U: Mam jeszcze 20 minut. Wsiadła do windy i pojechała na 5 piętro.
Znowu nic, żadnego zainteresowania jej osobą.
Jedynym śladem jaki po niej został było jej biurko i wiszący na ścianie portret. Podeszła do niego przyglądając się,,starej”Uli.
Po chwili podszedł do niej Seba
S: Witam, pomóc w czymś?
U: Witam (myślała, że Seba się z nią przedrzeźnia)
S: Zgubiła się Pani?U: Nie
S: A to…
Ula już miała powiedzieć: Seba to ja Ula! Gdy z oddali ktoś krzyczał Ulaaaaaaa, cześć, ledwo Cię poznałam.
To była Viola.
V: No Sebulku dość tych pogaduszek.
Pociągnęła Ule ze sobą.
V: Wszyscy już są w konferencyjnej
Seba stał jeszcze dłuższą chwile z otwartą buzią. Nie wierzył własnym oczom.
Majka miała racje, Ula nie raz go zaskoczy.
Ula stanęła przed drzwiami do konferencyjnej.
Uświadomiła sobie, że nikt jej nie poznaje. Zebrała siły i… weszła.
Krzysztof, Helena, Aleks,Paulina , Pshemko i Marek patrzyli na nią ze zdziwieniem.
Nasuwało im się pytanie,, Czego ta kobieta tutaj szuka?”.
Po chwili milczenia odezwałsię Marek:
M: Zgubiła się pani? Tutaj odbywa się posiedzenie.
U: Tak wiem Panie Prezesie, dziękuje za miłe powitanie. Wzięła głęboki wdech, usiadła i kontynuowała
U: Jako Pańska BYŁA asystentka zobowiązana jestem przeczytać powierzone mi dokumenty.

Marek wytrzeszczył oczy. Nie był pewien czy dobrze słyszał, Ula nieprzerywała

U: Bilans zysków i strat dla domu mody Febo & Dobrański z Sportivo wynosi…

10.

… wynosi ( założyła na oczy czarne ,stylowe okulary i nie zwracając uwagi na wlepione w nią zszokowane oczy kontynuowała).
Marek siedział bezruchu. ,,Nie to niemożliwe” myślał.
Krzysztof i Helena nie wiedzieli nadal kim jest owa piękność, myśleli, że to kolejna zdobycz ich syna.
Paulina Febo nie była zadowolona pojawieniem się TEJ Cieplak, gdyż wiedziała ,że przez Cieplak jej związek się rozpadł.
Aleks spoglądał na Marka i Ule na przemian, nie był ślepy, widział, że Ula jak to już mu kiedyś powiedział: ,,Wgniata go w ziemie”.
Pshemko nie słuchał nawet co sekretarka czyta. Zachwycał się jej śliczną kaszmirową apaszką. Ula skończyła, zdjęła z oczu okulary, włożyła do oprawki, podziękowała, wstała i wyszła.

W pomieszczeniu narosła wrzawa szepczących ludzi. Wszyscy mieli coś do powiedzenia oprócz Marka, który z otwartą buzią nadal wpatrywał się w miejsce na którym wcześniej siedziała Ula. Po chwili odezwał się głos rozsądku Mareckiego:
,, Stary, na co ty czekasz? Biegnij! “.
JuniorDobrzański wstał.
M: Przepraszam na chwile
Paulina: Marek! Jest posiedzenie, nie możesz sobie od tak wyjść
Ale Marek już jej nie słuchał, biegł w stronę windy. Jego nadzieje prysły gdy zobaczył zanikającą za zamykającymi się drzwiami postać kobiety. Załamany stał wpatrując się w numerki nad windą, jakby chciał aby znowu przyjechały na górę.
M: Zaraz! Są jeszcze schody!
Pobiegł jak na złamanie NÓG ( :) )
Dotarł na dół.
M: Panie Włodku! Gdzie poszła Ula?!
W: U,U,Ula?
M: Ula Cieplak!
W: Nie, nie, nie widziałem je,je, jej
Nawet Pan Włodek nie poznał Panny Cieplak.
Marek wybiegł z budynku, rozejrzał się dookoła.
Pomyślał: ,,Nie znajdę jej teraz, ale na pewno się nie poddam”

Pojechał do domu Cieplaków- nie było jej.
Pojechał do palmiarni- tamteż jej nie było.
Pytał Pani od zapiekanek- nie widziała.
Pojechał ,,windą do nieba”- pusto.
Stracił już nadzieje, został tylko park.
Powoli robiło się ciemno. Usiadł na ławce na której zawsze siedział z Ulą.
Już nie było tak samo. Wcześniejsze szczęście, miłość, namiętność,pożądanie tej ławki zamieniło się w strach, ból, cierpienie, skruchę.
Chwycił głowę w dłonie. Nie płakał na zewnątrz, ale jego dusza rozpaczała.
Ostatnia iskierka nadziei zgasła przygnieciona wiatrem ciemności.
Podniósł wzrok by ostatni raz spojrzeć w niebo, ostatni raz wspomnieć jej twarz.
Nagle stojąca obok fontanna jakby ,,zawołała” siedzącego Marka swoim głośnym szumem. Odwrócił on wzrok i zobaczył ją siedzącą na murku fontanny. Wpatrzona w leżący na dłoniach czarny pamiętnik.
Delikatnymi rękoma poruszała długopis po gładkiej powierzchni zeszytu. Pisała w nim o…

11.

…Pisała w nim o ostatnich przeżyciach:

,,Nie podejrzewałam, że ten wyjazd tak dobrze mi zrobi. Majka wiele mnienauczyła, nabrałam pewności siebie i choć chwilę zapomniałam o NIM. Dzisiaj odbyło się zebranie zarządu, ON tam był. Czego ja się spodziewałam? Dobrze, że nie odezwał się do mnie ani słowem, bo nie wiem czy zdołałabym słuchać jego głosu…

…Urszula Cieplak dotrzymuje umowy, obiecałam ,że będę wiec byłam. Nieukrywam jednak ,że zdecydowałam się na to po namowach Majki…

…Nie będę rozpamiętywać już tego co było. Nie ma już starej Uli Cieplak, teraz jest Panna Urszula Cieplak, która nie jest już tak naiwna jak dawniej”.

W tej chwili niepewnym krokiem podszedł do niej Marek.
M: Cześć (mówił zmieszany)
Ulka już miała wstawać, ale Marek zatrzymał ją i powiedział:
M: Usiądź proszę, chce ci wszystko wyjaśnić
U: Tu nie ma już co wyjaśniać(znowu zaczęła wstawać)
Marek znowu rękoma przytrzymał Ule
M:Proszę Cię usiądź , wysłuchaj mnie
U: Nie!
Zaczęli się szarpać. Ula chciała odejść, a Marek prosił aby usiadła.
Ani nie spostrzegli gdy oboje znaleźli się w fontannie.
Myśli zawarte w pamiętniku Uli rozpłynęły się jakby nie chciały by ich właścicielka zamykała ten rozdział.
Ula wyszła cała mokra z fontanny krzycząc:
U: Odbiło ci!
M: Ja muszę z tobą porozmawiać
U: Powiedziałam, nie mamy o czym
M: Ulka ja naprawdę Ciebie kocham
Ulka cała mokra zaczęła już iść. Z włosów kapały jej krople wody, a twarz z lekko rozmazanym makijażem oznajmiała ,że nie pała teraz szczęściem.
M: Ula! Błagam! Ja naprawdę Ciebie kocham!
U: Nie wierze Ci( mówiła ciągle idąc)
Nagle za nimi odezwał się głos starca. Był to bezdomny mężczyzna leżący na ławce.
Człowiek: Cicho! Tutaj ludzie próbują spać!
Marek podbiegł do mężczyzny
M: A czy Pan mi wierzy, że kocham tą kobietę ?
C: Tak ,tak ale cicho już
M: Ula, wszyscy mi wierzą, a więc dlaczego ty mi nie wierzysz?
U: Dziwisz się? Po tym co mi zrobiłeś masz czelność jeszcze do mnie podchodzić?
M: Z miłości można zrobić wszystko
U: Wiem co to znaczy miłość, ale chyba ty nie
M: Wiem co to znaczy. Przekonałem się gdy Ciebie poznałem
U: Nie ośmieszaj się
M: Co mam zrobić żebyś mi uwierzyła
U: Pierwszy raz w życiu powiedz prawdę
M: Mówię prawdę, uwierz mi!
Przytrzymał jej twarz w rękach i spojrzał głęboko w oczy.
M: Znasz mnie
U: Myślałam, że Cię znam
M: Wiesz o mnie więcej niż sam o sobie wiem
U: Marek skończ już z tymi kłamstwami. Drugi raz mnie nie zaczarujesz
M: Ja Ciebie nie czaruje! Ulka! Daj mi jeszcze jedną szanse, proszę.
Ulka spojrzała w jego twarz. Kiedyś na prawdę go znała ,więc czy i teraz mówi prawdę?
Marek nie poddawał się. Opowiedział jej całą historie. O tym co czuł zanim wyjechała, gdy wyjechała i teraz gdy wróciła. Przyznał się do swoich błędów, powiedział, że zerwał zaręczyny, opowiedział o wskazówkach jakie dawała mu jej kuzynka. Ulka nie mogła się dalej sprzeciwiać. Za bardzo go kochała. Dała mu ostatnią szanse. Marek mocno ją przytulił i pocałował tak namiętnie jak nikogo dotąd. Tak bardzo cierpiał, tak bardzo tęsknił, tak bardzo żałował tego co zrobił, a jego ból w końcu znalazł ujście.
Uniósł Ule do nieba i krzyczał: DZIĘKUJE. Rozmawiali jeszcze długo spacerując po parku, Ula trzęsła się już z zimna, niska temperatura i jej mokre ciało nie stanowiły odpowiedniej kompozycji. Marek czuł,że ręce Uli drżą.
Zdjął z siebie mokrą marynarkę i położył naramiona ukochanej. Odeszli razem w objęciach wpatrując się w świecący księżyc, który nieśmiało wychylał się zza chmur. To on był słuchaczem ich wyznań, poduszką do której wylewali łzy.
Teraz będzie miał chwilę spokoju, przez chwili nie będzie łez, problemów, bólu. Szczęście jednak niepotrwa długo…

12.

Minął miesiąc. Marek właśnie wprowadził swoją ukochaną Ule do firmy chwaląc się przy tym wszystkim obecnym.
Podszedł do biurka sekretarki Ani
M: Przyszedłem dzisiaj do firmy z MOJĄ Ulą. Czy Violetta wzięła już klucz?
A: Nie, proszę bardzo (podała klucz prezesowi)
M: Dziękuje. Ulcia chodźmy
Złapał Ule za rękę i poprowadził. Nie szli jednak razem długo, gdyż Ula musiała skręcić w stronę gabinetu dyrektora finansowego, jej gabinetu(nie rozpisuje się jak go zdobyła, on po prostu był już jej przypisany).
U: Marek to ja idę
M: Nie, nie to ja Cię odprowadzę (nie mógł się od niej oderwać)

Doszli do gabinetu. Pożegnali się czułym pocałunkiem
M: To porozmawiamy przez telefon (na marginesie- rachunki z TP wzrosły dwukrotnie)
U: Albo przez e-maila
M: To do zobaczenia niebawem( szepną jej do ucha) Jako prezes mogę cię przecież wezwać ,,służbowo" do siebie (uśmiechnął się szyderczo)
U: Tak, tak. To pa
Ula usiadła na fotelu, a Marek rozanielony wrócił do swojego gabinetu.
Wszystko układało się po jego myśli, miał przy sobie SWOJĄ Ule, którą jego rodzice zaczęli akceptować. Nic nie mogło zepsuć jego dobrego humoru,a może jednak...?

Niespodziewanie po całym gabinecie rozbrzmiał się dźwięk telefonu. To Terlecki.
Pshemko nie zdążył z projektami, a czas dobiegł końca. Jedna ze stron nie dotrzymała umowy, więc można było ją zerwać.
,, A miałobyć tak pięknie, a miało nie wiać w oczy nam" pomyślał i zadzwonił do ukochanej.
M: Ula, pozwól do mnie
U: Marek tyle co się widzieliśmy (mówiła z radością)
M: Ula. Proszę przyjdź do mnie
Kobieta usłyszała załamany głos ukochanego ,więc szybko udała się do jego gabinetu.
PUK PUK
U: Jestem
M: Usiądź proszę
U: Coś się stało?
M: Terlecki chce zerwać umowę
U: Ale jak to? Przecież nie może
M: Może
U: Jak to?
M: Pshemko nie zdążył z projektami. Będą gotowe za dwa dni, a czas już się skończył
U: I co teraz? (pytała załamana)
M: Nie wiem. myślałam, że znowu mnie uratujesz
Ula wstała z sofy z IKEA i krążyła po pokoju. Po dłuższej chwiliwy krzyknęła:
U: Mam pomysł! Nie wiem czy wypali, ale warto spróbować
M: Słucham
U: Majka jest prawnikiem, może coś wymyśli
M: Prawnikiem? Nie wiedziałem, że...,a nie ważne. To zadzwoń do niej

Ula zadzwoniła do Majki

-Majka?-Tak słucham?
-Czy możesz przyjechać do firmy?
-Ula trochę źle się czuje...
-Potrzebuje twojej pomocy
-Skoro tak zaraz będę

Minęło pół godziny. Zakochani zniecierpliwieni czekali na pojawienie się kobiety.
W końcu weszła. Blada, smutna, z podpuchniętymi oczami.

Maj: A więc w czym mogę wam pomóc?
U: (od razu widziała, że z Majką jest coś nie tak) Coś się stało?
Maj: To nie jest teraz ważne. Słucham co wy macie mi do powiedzenia

Marek przedstawił jej całą sytuacje. Majka słuchała go z uwagą
Maj: No cóż to nie wygląda za dobrze, ale może da coś się z tym zrobić.
Muszę zadzwonić. Wykonała kilka telefonów.
Najpierw mówiła po polsku, później po francusku, następnie po angielsku, aż skończyła na chińskim.
Marek patrzył zszokowany na kobietę
Mar: Czy jest jakiś język, którego nie znasz?
Maj: Tak, kilka wymarłych ( zaśmiała się) Wróćmy do sprawy. Zgodznie z kodeksem prawnym jest przepis, który mówi, że w razie zagrożenia zerwaniem umowy można wnieść o trzy dniowy okres ,,rehabilitacyjny". Potrzebna jest jedynie zgoda tego yyy Terleckiego? Wtedy będziecie mieli dodatkowe trzy dni, a skoro mistrz ( zaśmiała się) przepraszam, a skoro mistrz Pshemko za dwa dni skończy projekty to wyrobicie się w terminie.
Mar: To może się udać. Już do niego dzwonie
Marek dłuższą chwile rozmawiał z Terleckim przekonując go o słusznościtej decyzji. Odłożył słuchawke i krzykną:
Mar: Udało się! (przytulił Ule i ucałował, podszedł do Majki i również jednak po przyjacielsku przytulił) Dziękuje Ci! Znowu mnie uratowałaś,znowu mi pomogłaś.
Maj: Bez przesady. Ubolewam ,bo nie mogłam dać ci wskazówki zagadki(zaśmiała się) miał byś się nad czym głowić. A teraz żegnam się z wami gołąbeczki. Mam nadzieje, że zdąże jeszcze kiedyś wam pomóc.
Ula: Zdążę?
Maj: (nieco zmieszana) No tak, tak. A teraz przepraszam, nie czuję się najlepiej. Szeregowa Motylska odmeldowuje się ( zasalutowała zabawnie i wyszła)
Ulka znowu powtórzyła
U: Zdążę?(spojrzała na Marka pytająco)
M: A może się przejęzyczyła( podszedł teraz do niej i zaczęli się całować)
Poddali się tej chwili nie wiedząc, że...


…,że najgorsze miało dopiero nadejść. Siedzieli tak kilka godzin śmiejąc się, rozmawiając, żartując, całując się, tuląc i nie zwracając uwagi na pracę.
Na zegarkach dobiła godzina 15.00. Zakochani wybrali się właśnie na spóźniony lunch.
Doszli do windy ,gdy Ula przypomniała sobie, że nie wzięła torebki
M:Kochanie, ja zapłacę
U: Marek ja się po nią wrócę, a jak ktoś zadzwoni?
M: Ula masz przerwę
U: Ale ja się dziwnie czuje bez torebki, poczekaj na mnie w bufecie.
Jak rozkazała tak zrobił. Czekał kilkanaście minut, a miłość jego życia nie przychodziła. Nie wytrzymał i poszedł sprawdzić.
Zastał swoją ukochaną w gabinecie. Płakała wycierając twarz roztrzęsionymi rękoma.
M: Ula co się stało? (pytał zaniepokojony)Ula nie mogła wydusić z siebie ani słowa. Kucnął koło niej, wytarł krople łez z policzków i kontynuował.
M: Ula spokojnie, co się stało?
U: Majka, Majka jest w szpitalu
M: Szpitalu? Ale dlaczego?
U: Marek! Ona umiera
M: Ale jak to? (pytał roztrzęsiony)
U: Dzwonił do mnie Filip. Powiedział, że Maja leży na oddziele onkologii
M: Wstań, jedziemy!
U: Nie. Nie wpuszczą nas, na razie jest bardzo słaba.
M: Ale jak to możliwe? Przecież rano tu była, śmiała się. Była blada, ale myślałem, że się przeziębiła.
U: Ja tego nie zniosę! (mówiła przez łzy) Nie zniosę utraty kolejnej tak ukochanej mi osoby
Marek przytulił Ule tak mocno jak tylko mógł
M: Wszystko będzie dobrze, na pewno wszystko się ułoży

Minuta za minutą płynęła bardzo powoli. Ula i Marek siedzieli na sofie czekając na telefon od Filipa. Telefon, który miał być wyrokiem uniewinniającym bądź skazującym. Wpatrywali się oboje w aparat jakby chcieli telepatycznie namówić go do wybudzenia.
Po chwili rozbrzmiał dźwięk
U: Tu Ula
Filip: Możecie przyjechać, jeśli chcecie
U: Zaraz będziemy
Na te słowa Marek chwycił do rąk kluczyki i nie zwracając uwagi na resztę pracowników , wyszli. Jakimś cudem przedarli się przez korek i po niespełna 15 minutach stali już na progu oddziału.
Lekarz: Czy państwo z rodziny?
U: Tak
M: Tak prawie
Lekarz: Pani Motylska jest bardzo słaba, ale na razie jej stan jest stabilny.
U: Panie doktorze ,ale jak to możliwe ,że tak nagle…
L: Nowotwór nie zaatakował nagle. Pani Motylska wiedziała już dużo wcześniej. Dzisiaj jej stan się pogorszył
Lekarz zaprowadził ich do szyby przy której stał już Filip. Załamany przytulił Ule i uścisnął dłoń Marka.
W pomieszczeniu leżała blada kobieta o podpuchniętych oczach i smutnym wyrazie twarzy. Była ona wrakiem człowieka jakiego wcześniej znała Ula. Majka otworzyła lekko oczy i ujrzawszy bliskich uśmiechnęła się delikatnie.
Ula: Czy możemy do niej iść
L: Tak ,ale tylko na chwilę
Weszli po cichutku zbliżając się do łóżka.
Majka: Witajcie (mówiła z uśmiechem)
Marek zmusił się do ustawienia mimiki twarzy w podobny sposób.
Ula jednak nie wytrzymała, rzuciła się na szyje kuzynki.
U: Majka dlaczego, dlaczego mi nie powiedziałaś?
M: A po co? Żeby wszyscy patrzyli na mnie z politowaniem, nie traktowali mnie poważnie, pobłażali we wszystkim? Nie zniosłabym tego. Traktowania mnie i tego czego siedzi we mnie łącznie.
Filip chwycił ukochaną za rękę.
F: Nie poddawaj się kochanie. Słyszysz? Nie możesz się poddać
Majka: Filip (mówiła z ciągłym uśmiechem). Ale ja się nie poddaje, ja właśnie wygrywam

Marek stał ciągle milcząc. Chora dostrzegła jego niezręczność i odezwała się do niego
Majka: Marku? A pamiętasz co mi kiedyś obiecałeś? Ja pamiętam
Marek pobłądził po wszystkich chwilach spędzonych z Majką.
Marek: Tak pamiętam-pomyślał: ,, Obiecałem ,że poruszę ziemie i niebo, aby Ulka była szczęśliwa”
Majka jakby czytała w jego myślach powiedziała Majka: Ziemie i NIEBO (podkreśliła)

Po kilku minutach lekarz wyprosił Marka i Ule z sali. Został tylko Filip ,który do końca trwał przy ukochanej. Marek i Ula podążali właśnie w stronę wyjścia, gdy usłyszeli wołający ich głos Filip: Zaczekajcie!
Równocześnie odwrócili się w jego stronę
Filip: Maja kazała wam to dać
Podał im pudełko.
Filip: Powiedziała tylko ,żebyście otworzyli je później
Pożegnali się i pojechali do parku.
Tam zawsze wszystko wydawało się dobre, piękne, szczęśliwe. Usiedli na ławce.
Ula otworzyła pudełko. Znajdowała się w nim figurka białego gołębia z szarymi, rozłożonymi skrzydłami. Kobieta ujrzała głębiej schowaną kartkę.
Wyciągnęła ją i zaczęła czytać:
,, KOCHANI

Piszę do was ten list, bo wiem ,że nadszedł już czas pożegnania. Byłam już przygotowana na to, że w końcu będę musiała wam to dać. Pragnę przeprosić za wszystko złe co wam wyrządziłam, mam nadzieje ,że mi wybaczycie. Ofiaruje wam oto figurkę. Figurkę ,która jest moim symbolem. Gołąb ten ma rozłożone skrzydła, jest wolny i ja też jestem wolna.

Marku- mam nadzieje, że nie dałam ci za bardzo w kość. Moje ,,wskazówki” były zapewne powodem bólu głowy, rozkojarzenia, jak i refleksji. Przyznasz mi jednak racje, że dzięki nim nie zapominałeś o Uli. Czyli uzyskałam swój cel? Wiedz również, że zawsze możesz zwrócić się do mnie z prośbą o pomoc. Nigdy nie odmówię. Pamiętaj o mnie i o tym ,że będę miała na Ciebie oko.
Ula- tak wiele razem ze sobą przeżyłyśmy. Z tylu wzlotów i upadków wyszłyśmy razem obronną ręką. Tyle godzin razem plotkowałyśmy, a tu nadszedł czas rozstania. Zapytałaś mnie wtedy w Londynie dlaczego uważam ,że jestem przeszkodą w życiu Filipa. Teraz już wiesz. Wiem ,że gdybym teraz była Panią Potocką on nigdy nie pogodził by się z moją utratą. Nie potrafiłby ułożyć sobie życia z kimś innym, a nie zniosła bym jego bólu. Wiedz, że patrzę na Ciebie z góry i choć nie mogę zapewnić ci bezkresnego szczęścia to obiecuje, że będę o Ciebie jak i o twoich bliskich dbać ile tylko pozwoli mi na to pomożenie.

Proszę was o to abyście za mną nie rozpaczali. Nie opłakujcie róży gdy wokół pali się cały las. Nie odchodzę przecież na zawsze. Kiedyś się spotkamy. I chociaż moje ciało odchodzi to dusza pozostaje. Zawszę będę z wami , na dobre i na złe."
Kochająca Majka

13.


Ula odłożyła kartkę na ławkę i nie odezwała się ani słowem. Marek także milczał. Oboje wiedzieli ,że to nie koszmar, to rzeczywistość. Nadzieja uzdrowienia odeszła razem z wiosennymi burzami.

Minęło kilka dni. Waga przechyliła się już na jedną stronę, stronę śmierci. Ceremonia pogrzebowa przyciągnęła wielu ludzi. Przyjaciele i pracownicy z Polski, Anglii, Francji i Chin przylecieli by uczcić pamięć kobiety, pracodawcy jak i cudownego człowieka. Wokół małej kaplicy stało kilkadziesiąt ludzi wsłuchujących się w słowa księdza:

,,... Żegnamy dzisiaj kobietę, która przez całe swoje życie niosła na barkach ciężkie wyzwanie. Wyzwanie, które Bóg kazał jej podjąć. Z trudem kolejnych lat starała się je wykonać. Pomagać, pomagać, pomagać mówił jej Bóg, a ona wiernie szła przez całe życie z nadzieją ,że zwycięży. Każdy z was tu obecnych najlepiej wie czy sprostała zadaniu. Dla mnie jednak wygrała. Jedno wiemy na pewno. Niepozorna ,radosna osoba, która dla wielu była uczłowieczonym aniołem z dnia na dzień coraz bardziej zanikała w naszych oczach aż rozpłynęła się w otchłani. Została po niej tylko pamięć ,która w każdym z was tkwi gdzieś głęboko. Jestem pewien, że nigdy jej nie zapomnicie. Ja na pewno nie zapomnę osoby, która nie myślała tylko o sobie. Dla której każdy dzień był ostatnim, a każdy spotkaniem pierwszym. Która z biegiem lat rozwijała skrzydła i aureole. Ostanie słowa, które powiem dla wielu pewnie nie będą znaczące. Mam nadzieje jednak ,że wszyscy zrozumieją ,że jej śmierć nie poszła na marne. Odeszła po to by żyć, a teraz będzie żyć wiecznie".

Ula wtuliła się w silne ramiona marka. Rozglądnęła się po twarzach ludzi, którzy ze smutkiem wycierali zapłakane oczy. Bogaci, biedni, mali, duzi, starzy, młodzi, czarni i biali z równością żegnali jej kuzynkę.
-,, Nawet teraz jednoczy ludzi"- myślała Ula coraz mocniej ściskając Marka

Nie wiedział czy zniesie przemowę Filipa ,który z trudem podszedł do mównicy.Mężczyzna mówił ze łzami w oczach:

,, Majka zapewne nie chciałaby abym teraz użalał się nad sobą. To trudne nie płakać patrząc jak odchodzi całe moje życie. Postanawiam jednak pożegnać ją słowami wiersza, który bardzo kochała, który przez długi , niewiadomy mi czas prowadził ją przez życie:

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
zostaną po nich buty i telefon głuchy
tylko to co nieważne jak krowa się wlecze
najważniejsze tak prędkie że nagle się staje
potem cisza normalna więc całkiem nieznośna
jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy
kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna
zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście
przychodzi jednocześnie jak patos i humor
jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej
tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu
jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon
żeby widzieć naprawdę zamykają oczy
chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć
kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze
a będziesz tak jak delfin łagodny i mocny
Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

Kochanie wiedz ,że ty zawsze będziesz moją pierwszą, jedyną i ostatnią miłością.
Czekaj tam na mnie. Do zobaczenia".

c.d.n. ........................

5 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ślicznee.. naprawde śliczne :( Łzy same się zbierają do oczu..
    PauliSsSia

    OdpowiedzUsuń
  3. Normalnie poryczałam się jak głupia ;(
    ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. mi się nie podobało
    napisane bez opisów, pourywane kawałki tekstów, aten list Uli był tak żałosny i prymitywny

    OdpowiedzUsuń
  5. mi sie podobało naprawde dobre napisane

    OdpowiedzUsuń