Weszła do swojego gabinetu. Postawiła na biurku kwiaty w wazonie i wygodnie usiadła w fotelu za biurkiem.Nadal nie wierzyła że się zgodziła na nominacje Marka, na to że wygrała z Adamem w konkursie. Nie wiedziała co robić.Marek potrzebował pomocy, nie namawiał jej. Wiedziała że rozumie, przeciesz jej to powiedział. To była jej decyzja. On też potrafił jej pomagać.Gdy ojciec zasłabł nie zastanawiał sie co ma robić. Nie czekał nawet pięciu minut. Karetka by jechała długo, sam go zawiózł do szpitala.Lekarze powiedzieli że uratował mu życie. Wtedy postanowiła że ona też uratuje .. jego prezesure. Zerkneła na zegarek.Marek tak jak codziennie powinien tu już być. Codziennie odkąd przeniosła się do gabinetu Aleksa, przychodził i dawał jej namiętnego całusa.Napewno nie były to całusy typu ten co miał miejsce na biurku ale karmiła się każdym który zechiał jej dać. Marek dobrzański całował Ją!Właśnie tą brzydulęUlę cieplak. Zaśmiała się w duchu na myśl co by powiedziały te wszystkie modelki które się koło niego kreciły gdyby to widziały. Spojrzała znowu na zegarek.Może to ona do niego pójdzie się przywitać? Woleli u niej bo jedyne okna były wystawione na zewnątrz i nikt im tutaj nie przeszkadzał. Nie musieli się kryć.To była tylko ich tajemnica jak wiele innych.zniecierpliwiła się i jednak postanowiła iść. Musiała go zobaczyć.Wiedziała że Viola jej nie przepuści z gołymi rękami więc wzięła byle jaką tęczkę i ruszyła przed siebie.Viola odkąd została asystentką prezesa i jeszcze zaczeła studiować marketing i zarządzanie waryowałą na swoim miejscu od rana do wieczora.Za każdym razem jak szła do gabinetu Marka czuła się jak na odprawie celnej. Viola musiąła wiedzieć wszystko.Tym razem jednak Violi nie było, nie zmartwiło jej to zbytnio. Miała problem z głowy. Nikomu sie nie musiała tłumaczyć.Zakradła się cicho i delikatnie uchyliła drzwi. Słyszała jak Mrek z kimś rozmawia.Nie chciała podsłuchiwać poprostu była ciekawa dla kogo zrezygnował z porannego całusa z nią. Czyżby jakaś modelka? Może problemy z Paulą? Nastawiła ucho.-Seba to się musi skończyć. Ja tak dłużej nie moge-Ale dlaczego źle sie bawisz? usłyszała rechot Sebastiana co bardziej ją zaintrygowało-Ty nic nie rozumiesz ona nie zasługuje, nie zasługiwała żeby ją okłamywać. Jestem podłą świnią..-Marek o czym ty mowisz? Popatrz co ona dzięki tobie zyskała, która sekretarka w ciągu kilku miesięcy siada w fotelu dyrektora finansowego? Troche się zagalopowałeś nie powinieneś jej dawać do zrozumienia że zostawisz dla niej Paule, każdy w tej firmie wie że ślub tak czy siak będzie.-Seba daj spokój!! nie o tym mówie!!-No co chyba nie było tak ciężko ? gdyby było nie całował byś jej tak często , iesz dziwie ci się całe to odrutowanie..- Seba!!
- A ty kanareczku co ty tutaj robisz?- usłyszała za sobą głos Violi, odskoczyła wystraszona otwierając przy tym drzwi do gabinetu Marka.- Viola o co chodzi?- Marek podsluchiwała was, dasz wiare?- Viola wskazała na Ule która wybiegła z pomieszczenia.- No to masz problem z głowy - zaśmiał się Sebastian- Nie, Seba ty nic nie rozumiesz problem to ja mam dopiero teraz. Czy ty nie rozumiesz ja ją kocham!!- Marek pobiegł za Ulką.
-Phy, kto by nie wiedział że on kocha Paule, dasz wiare? Dziwak myśli że nikt nie widzi.- Viola zniesmaczona usiadłą za biurkiem.- Tak Viola, kto by pomyslał…- Sebastian zdezorientowany poszedł do siebie.
Ula słuchała w osłupieniu tego co mówił Marek, tego co mówił Sebastian.. tych okropnych rzeczy które padały pod jej adresem z ust obydwóch żartownisiów. Przez tyle czasu bawili sie jej kosztem. Obydwoje. Ala miała racje, Sebastian zawsze wie. Dobrze że Violetta ją nakryła na podsłuchiwaniu bo pewnie stała by tam jak słup soli i wysłuchała jeszcze więcej przykrości a i tak to co powiedzieli było dla niej aż za wiele. Łzy leciały same znajomymi drogami po twarzy. Wszystko jej sie kotłowało w głowie. Wbiegając do gabinetu zabroniła Dorocie wpuszczać kogo kolwiek do gabinetu. Zwłaszcza Marka. Jeżeli będzie próbował się dostać do biura, kazała dziewczynie wezwać pana Władka. Dorota była troche podenerwowana bo jak miałaby sie sprzeciwić panu Prezesowi ale posłusznie się zgodziła. Weszła do gabinetu i oparła się o drzwi. Na co jej bylo to wszystko? Przez myśli przelatywały migawki. Marek za nią biegał, całował, przytulał. Po co ją tak okłamywał? Na czym mu tak zależało, co skłoniło go do takich podlości. Czy tylko dla niej wspólnie spędzona noc w SPA była otwarciem drzwi raju? Płakała wsłuchując się w krzyki na korytarzu. Marek próbował sforsować Dorote która tak łatwo się nie poddawała. Lojalna z niej dziewczyna pomyśłaął i zaświtała jej bardzo bolesna choć najprawdopodobniej najbardziej realna przyczyna adoracji Marka w stosunku do niej. Podeszła do biurka i wysuneła szuflade. Wyciągneła z niej dwie teczki. Obydwie bardzo ciążyły jej i sprawiały wręcz fizyczny ból.Podniosła słuchawke i zadzwoniła do Doroty.-Wpuść go-Pana prezesa?-tak- odłożyła słuchawke i zaczeła wyciągać kolorowe pudełka z szafy. Tak niedawno się tu wprowadziły że prawie czuła że są jeszcze ciepłe.Postawiła jej na biurku i zaczeła pakowanie od spakowania zdjęć z ojcem, Jaśkiem i Beti.
Gdy Marek zobaczył uciekającą Ulke, jego Ulkę wiedział co sie stało. Przeciesz ta rozmowa z Sebastianem to totalna pomyłka usłyszała wszystko co nie powinna. Chciał jej o tym powiedzięć. Miała się dowiedzieć ale nie w taki sposób. Właśnie to próbował powiedzieć Sebie, a on jakby wyskoczył z innej bajki. Gdy zobaczył jak ściemniały oczy Uli wiedział że to nie gniew. Nie mógł liczyć na policzek jak ze strony Pauli. Ta dziewczyna była zbyt dumna by ją oklamywać. Wiedział że u niej prawda stoi ponad wszystko. Że kocha go ponad wszystko. Wiedział że tylko dla niego mimo że miała opory zdecydowałą się kręcić kłamać. Dla niego zmieniła swoje priorytety. W stu procentach zawsze była z nim szczera, oddana a on jak taki Bartek zawiódł jej zaufanie. Po nocy w SPA utwierdził się w przekonaniu że to nie o weksle chodzi, i to już od dawna. Korzystał z przykrywki Sebastiana po to aby móc się spotykać z tą wyjątkową dziewczyną jaką była jego Ulka. Jego? Wszystko spaprał. Nie zważał że Viola słyszy jak mówi że kocha Ule. Nie zamierza już się z tym ukrywać Ta miłość jest piękna, ludzie ją powinni podziwiać a nie krytykować dlatego nie zamierza juz wiecej kłamać. Wszyscy sie dowiedzą nie ważne czy będzie z Ulą czy nie. Paula nie istniała dla niego nigdy jako kobieta. Teraz to widzi. Nawet przyjacielem nie była. Wybiegł za nią. Wiedział że teraz mu ucieknie tak jak zawsze. Nie może pozwolić jej na to, nie teraz kiedy jest pewien że znalazł swoją drugą połówkę. nie byłby w stanie tego przeżyć. Dorota nie chciała mu pozwolić do niej wejść. Groziła że wezwie władka. Miał ochote ją udusić nie robil jednak zbytniej afery bo od jego krzyków zeszła się cała firma. Paula pytająco spoglądała na niego, próbowała go uspokoić ale ją odepchnął. Widziął cień uli, opierała się o drzwi. Czuł że ma jeszcze szanse, widział światełko w tunelu kiedy ona odeszła. Poczuł jakby wyrwano mu czastkę jego ciała. Tak to bylo serce. Wraz z jej odejściem odchodzi jego serce. Serce które dopiero niedawno się narodziło i nauczyło stawiać pierwsze kroki umiera, nie będzię już szansy na happy end i na jego życie z Ulą. Wtedy zadzwoniła. Przeczuwał coś złego, wiedział że skoro zrobiła już taką scene z Dorotą to nie jest dobrze do niego nastawiona a jednak go wpuszcza. Jeszcze nigdy nie było mu tak ciężko gdy wchodził do tego pokoju. Nawet jak Aleks tutaj pracował.Wszedł i zamknął za sobą drzwi.
Ula słuchała w osłupieniu tego co mówił Marek, tego co mówił Sebastian.. tych okropnych rzeczy które padały pod jej adresem z ust obydwóch żartownisiów.Przez tyle czasu bawili sie jej kosztem. Obydwoje. Ala miała racje, Sebastian zawsze wie.Dobrze że Violetta ją nakryła na podsłuchiwaniu bo pewnie stała by tam jak słup soli i wysłuchała jeszcze więcej przykrości,a i tak to co powiedzieli było dla niej aż za wiele. Łzy leciały same znajomymi drogami po twarzy. Wszystko jej sie kotłowało w głowie.Wbiegając do gabinetu zabroniła Dorocie wpuszczać kogo kolwiek do gabinetu. Zwłaszcza Marka. Jeżeli będzie próbował się dostać do biura,kazała dziewczynie wezwać pana Władka. Dorota była troche podenerwowana bo jak miałaby sie sprzeciwić panu Prezesowi ale posłusznie się zgodziła.Weszła do gabinetu i oparła się o drzwi. Na co jej bylo to wszystko? Przez myśli przelatywały migawki. Marek za nią biegał, całował, przytulał.Po co ją tak okłamywał? Na czym mu tak zależało, co skłoniło go do takich podlości. Czy tylko dla niej wspólnie spędzona noc w SPA była otwarciem drzwi raju?Płakała wsłuchując się w krzyki na korytarzu. Marek próbował sforsować Dorote która tak łatwo się nie poddawała.Lojalna z niej dziewczyna pomyśłaął i zaświtała jej bardzo bolesna choć najprawdopodobniej najbardziej realna przyczyna adoracji Marka w stosunku do niej.Podeszła do biurka i wysuneła szuflade. Wyciągneła z niej dwie teczki. Obydwie bardzo ciążyły jej i sprawiały wręcz fizyczny ból.Podniosła słuchawke i zadzwoniła do Doroty.-Wpuść go-Pana prezesa?-tak- odłożyła słuchawke i zaczeła wyciągać kolorowe pudełka z szafy. Tak niedawno się tu wprowadziły że prawie czuła że są jeszcze ciepłe.Postawiła jej na biurku i zaczeła pakowanie od spakowania zdjęć z ojcem, Jaśkiem i Beti.
Staneli twarzą w twarz. Marek miał żołądek w gardle widział głeboki smutek w oczach uli. Jej delikatne dłonie szybko przemierzały droge z biurka do pudła. Widział jak sie pakuje ale nie potrafił wypowiedzieć słowa. Błagał by się odezwała pierwsza by jakoś mu ułatwiła tą sytuacje. Widział jak odkłada ostatnie pudełko z dokumentami.Podeszedł bliżej próbował dotknąć jej dłoni ale jej wzrok powiedziął mu żeby lepiej tego nie robił. Sekundy ciągły się jak godziny a cisza była tak ciężka że ledwo oddychał. Do gabinetu weszła wściekła Paula-Marco? co ty wyprawiasz syczała- taka afera, taki wstyd. Co ty wyprawiasz? O co ci właściwie chodzi?-wyjdz!!- krzyknął wściekły- wynoś się stąd-ty chyba żartujesz, zostaw nas samych - zwróciła się do Uli-już wychodzę - ula poukładała pudełka jedno na drugim i zamierzała wyjść-odchodzisz?- Paula była zdezorientowana-Paula wyjdż- Marek wypchał Pauline za drzwi i opierając się o nie zatorował uli przejście-Nie pozwole ci teraz odejść-Nie masz innego wyjścia - podała mu kartkę z wypowiedzeniem-czy ty nie rozumiesz że cie kocham? nie zostawisz mnie teraz nie pozwole ci na to- potargał wypowiedzenie-Kochasz? ty kochasz tylko siebie i dbasz o własny tyłek, zostawiłam ci na biurku to na czym tak naprawde ci cały czas zależało i do czego mnie potrzebowałeśOdsuneła go na bok i wyszła zostawiając go bezradnego. wiedział że musi ochłonąc inaczej nic z nią niezałatwi, nie uwierzy mu w nic.Jego tłumaczenia po tym co usłyszała były daremne. Zawiodła sie na nim. Podszedł do biurka i zobaczył dwie teczki.Otwarl pierwszą i zobaczył w niej raport na zebranie zarządu. przyjrzał się liczbom. Kłamała. Kłamała wbrew sobie dla niego.Usiadł na fotelu i łzy same mu pociekły po twarzy. Stracił to co najcenniejsze, z zamknięciem drzwi przez Ulę pękło jego serce.Do gabinetu weszła Paula krzyczała , wymachiwała rękami ale on jej wogule nie sluchał. Wyprosił ją krzykiem z pomieszczenia. Chciał zostać sam.Drugiej teczki nie musiał otwierać. Wiedział co sie w niej znajduje. Pamiętał ją dokładnie z rozmowy w parku.Ula domyśliła się że cała intryga była podyktowana chęcią przejęcia weksli. Plątał się po pomieszczeniu. Widział jak pod budynek podjechał Maciek.Zabrał ją a on czuł się jak zbity pies. Pozwolił na to żeby wszystko było ważniejsze od Uli a kiedy zrozumiał że nie tędy drogą że to nie szacunek,prestiż i związek na pokaz mu dają szczęście tylko ta skromna Ulka to było zapóżno. Wychodził, gdy coś na półce przykuło jego uwage.Wiedział co to za zeszyt bo sam go kupował. Czerwony notatnik.
Ula wyszła z budynku, nie miała ochoty na kolejne rozmowy z Markiem, jeszcze nie teraz. Nie pożegnałą się z dziewczynami. Będzię jeszcze na to czas.Marek zdążył już przyjechać i czekal na nią pod firmą. Obejrząła sie jeszcze raz na budynek firmy i pospiesznie wsiadła do samochodu.Maciek nie pytał o nic. Widział że to coś bardzo poważnego i czekał aż Ula sama mu opowie. Jednak ona wcale nie miała ochoty. Obróciła sie do okna i płakała.Łzy dawały jej ukojenie. O tym że Marek nie kocha Pauliny wiedziała. To było widac na kazdym kroku to że nie kocha jej uświadomiła sobie dopiero dzisiaj.Świat nie był już oglądany przez różowe okulary.Niestety ona, Ula Cieplak nie jest warta takich mężczyzn jakimi są Bartki i Marki. Ona służy do wykorzystania i pożucenia. Koniec bajki.Ojciec jak ją zobaczył nic nie powiedział. Prosiła żeby jej nie przeszkadzać, weszła do pokoju i położyła sie na łóżku. przez drzwi słyszała ściszone rozmowy ojca z Maćkiem. Jednak Maciek także nie wiedziął co się stało.Łzy leciały strumieniami dopóki wycieńczona nie zamkneła powiek.Marek usiadł w gabinecie. Drzwi zamknął na zamek. Violettcie zakazał łączyć jakiekolwiek rozmowy telefoniczne.Otwarł pamiętnik, na pierwszej stronie opisany był wieczór “truskawkowy”.Łzy nieustannie mu spływały po twarzy kiedy przemieszczał się ze strony na strone.Od czasu do czasu uderzał pięścią w biurko kiedy zdawał sobie sprawe jakie krzywdy jej wyrządzał.Jakim wrednym człowiekiem był gdy kłamał ją a ona wierzyła że mówi prawde gdy mówił że ją kocha a wcale jeszcze wtedy tak nie czuł.Jak każdy jego gest był przez nią analizowany a on nawet nie myślał że ona może to dostrzec. wszystko czarne na białym było w tym pamiętniku.czarna historia ich miłości. nie potrafił myśleć o niczym innym. najchętniej przytuliłby się do jej ciepłego ciała i powiedział że wszystko będzie dobrze.Sam jednak w to nie wierzył. Za bardzo ją zranił aby mogła mu to wybaczyć…
Ala zwolniła się na parę godzin jak tylko usłyszała że Ula odeszła z firmy. Plotka obeszla całą firmę z prędkością światła.Najlepszymi informatorami był Adam chcący jak najszybciej objąć stanowisko po “Brzyduli” oraz Viola karmiąca głodnymi kawałkami typu“Marek ją zwolnił bo podsłuchiwała jego rozmowy z Sebciem, Dacie wiare?.No ale ja stojąc na straży Marka interesów z nadepniętym przez słonia uchem pilnowałam i ją na tym przyłapałam. NIEWIERNICA jedna!!” lub“Jednego szpiega złapałam to i drugiego mi się teraz udało a co. W tej firmie jak na wojnie jak nie mieczem to pałką trzeba żeby nie strzelić gola do własnej bramki!!”Musiała pojechac do Uli, to jakim zbitym z tropu wzrokiem Sebastian patrzył na nia dało jej jasno do zrozumienia że obydwoje z Markiem maczali ręce w tym,co się Uli przytrafiło. Wiedziało że coś sie stało. Ula choćby sie paliło i waliło nie zostawiła by Marka przed zebraniem zarządu.Zresztą powtarzała to nie jednokrotnie przez ostatni miesiąc. Drzwi otworzył jej Józef.Minę miał nie mrawą wiec przepuszczała że jest jeszcze gorzej niż przepuszczała. Bez słów się zrozumieli, Józef wskazał jej pokój Uli.Delikatnie uchuliła drzwi żeby sprawdzić czy nie przeszkadza. Zastała Ule całą w łazach. Widok nie był przyjemny.Potargane włosy przyklejały się do twarzy. Tusz rozmył się po całej twarzy. Jeszcze jej takiej nie widziała. Wiedziała że coś strasznego sie wydarzyło w jej życiu.Nie pytała co się stało, wiedziała że jest za wcześnie na zwierzenia, zresztą nie po to przyjechała. Chciała ją pocieszyć.Ula schroniła się w jej ramionach i płakała. Jej spazmy były tak przejmujące że Ala także zaczeła płakać. Ula była dla niej jak córka i nie potrafiłaprzejść obojętnie obok jej nieszczęscia. Delikatnie ją kołysała w ramionach jak małą zagubioną dziewczynkę która stukła kolano.
Stała przed przesuwnymi drzwiami chyba z 20 piętrowego wieżowca. Nie chciała nigdzie wyjeżdżać. To był pomysł Ali.Jej kuzynka wynajmowałą apartament z widokiem na morze i obiecała dobrze się “zaopiekować” Ulą. Nie miała ochoty na odpoczynek. Musiała znaleść prace, zarabiać dla siebie. Ala jednak stwierdziła że odpoczynek we włoszech dobrze jej zrobi i że koniecznie powinna jechać. Nie chciała, jednak ojciec i Jasiek który powiedział że tylko jeżeli pojedzie wróci do domu, namówili ją na tą wyprawę. Przekroczyła próg wieżowca i spytała w recepcji o mieszkanie Anity. Recepcjonista wskazał jej boja który zaraz zajął się jej bagażem. Zaprowadził ją pod odpowiedni numer.Najwyrażniej Anita już wszystko zaplanowała i uprzedziła personel wieżowca. Drzwi otworzyła jej ślicznie opalona, ruda dziewczyna. Mimo że nie była typowąpięknością wyglądała cudnie. Dobrze skrojone ubrania- Ala uprzedziła ją o tym, Anita pracowała tak samo jak one w firmie odzieżowej. Była pomocnikiem projektanta i przełożoną krawcowych.Ula po kilku miesiącach w F&D potrafiła zauważyć co jest naprawde dobrej jakości. Dziewczyna potrafiła podkreślić to co w niej najlepsze. Właśnie na takie dziewczyny Marek zwracał uwage. Nie liczyło się wnętrze, wcale nie była dla niego najpiękniejsza.Liczyły się jednak modelki choć wolała wierzyć w to co mówił mimo że kłamał. Wiedziała że nie powinna myśleć o Marku jednak serce nie sługa i nie potrafiła powstrzymać sie od wspomnień z ich wspólnych chwil i rozmów.Weszła do pięknie urządzonego apartamentu.Anita okazała się super dziewczyną spieszyła się wprawdzie do pracy jednak zdążyła jej pokazać co gdzie znajduję się w jej mieszkaniu i z balkonu wskazała jej droge prowadzącą nad morze. Ula czuła się nieswojo, wykonała telefon do taty żeby poinformowac go że już dotarła szczęśliwie.Na wyświetlaczu było kilkadziesiąt połączeń nieodebranych. wiedziała od kogo.
Marek od paru dni próbował się skontaktować z Ulą jednak bez żadnej szansy. Nie odbierała jego telefonu a w Rysiowie wszyscy sie na niego dziwnie patrzyli.Nikt jednak nie chciał mu zdradzić gdzie jest Ula. Nie potrafił tak żyć musiał porozmawiać z matką. Mieli sie spotkac na lunchu. Czekał na nią już w restauracji przy firmie.Musi sie jej zwierzy bo inaczej oszaleje. Już nie jest tym pewnym siebie Markiem. Stał sie małym zagubionym człowiekiem przy tak dojrzałej i wielkiego serca kobiecie.-Witaj synku- z zamyśleń wyrwała go matka-mamo tak sie ciesze że miałaś czas- ucałował ją i pomógł usiąść przy stoliku.- chciałbym ci tyle powiedzieć i nie wiem od czego zacząć-może to zabrzmi banalnie ale najlepiej od początku, synku ja już od dawna widzę że cie coś trapi- pogłaskała go czule po twarzy- wiesz że nie ważne co będzie się działo ty zawsze zostaniesz moim synem i zawsze będe cię wspierać- mamo tak się cieszę .. ja potrzebuje tego. Potrzebuje twojej pomocy.. widzisz ..kocham ..ja musze być z osobą którą kocham ponad życie pomóż mi ją odzyskać-Marek rozmawiałam z Pauliną chyba nie jest tak żle bywają czasem gorsze dni i..-Mamo ja nie mówie o Pauli, ja jej nie kocham. Widzisz już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę że ja tak naprawdę jej nigdy nie kochałem- marek spóścił głowę i nie mogąc mamie patrzyc w twarz mówił dalej- mamo ja kocham Ulę.-Ale co ty wygadujesz za miesiąc ślub ..chcesz go odwołać?- Helena nie kryła zdziwienia-Mamo ja ją tak strasznie skrzywdziłem, nie potrafie tego opisać słowami ale moje serce będzie zawsze przy niej i mimo że uciekła że mnie zostawiła to nie potrafie być juz z nikim innym- nie wierzę że słyszę to z twoich ust, zawsze było mi żal Pauliny widziałam że żadnej nie odpuścisz miałam wrażenie że nigdy nie dorośniesz. To co mówisz mnie przekonuje. Nigdy nie mowiłeś z taką pasją, radością a jednocześnie smutkiem po stracie w głosie.-Mamo ja ją kocham, nic nie jest dla mnie ważne jeżeli jej przy mnie nie będzie to życie nie ma dla mnie sensu, czy moge na ciebie liczyć?-Na mnie możesz, akceptuje twój wybor mimo że bardzo lubie Paulinke, ba jest ona dla mnie jak córka. Jednak to ty jesteś dla mnie najważniejszy i jeżeli twoje szczęście jest przy niej to masz moją akceptacje.-dziękuje- marek pocałował matkę w policzek i przyt lił się do niej jak za dawnych lat-opowiedz mi o niej jaka ona jest?- jest wyjątkowa- oparł się z rozmażeniem na fotelu- nigdy niespotkałem tak cudownej kobiety. Jest czuła, opiekuńcza, martwi się o mnie, wyciąga po tysiąc razy z tarapatów, jest zabawna i wyciąga ze mnie to wszystko co dobre co przez tyle lat próbowalem ukrywać. Mamo ona jest taka jak ty, tak bardzo ją kocham…Helena uśmiechała się tylko widząc jak zwykła asystentka wywróciła świat jej syna do góry nogami. Wiedziała że to w jaki sposób o niej opowiada jak o niej mowi może znaczyć o czystej prawdziwej miłośći do Uli. Chciała mu pomóc ale nie wiedziała jak.
Marek po raz kolejny wrócił do domu Pauliny pijany. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Chodził sam po pubach ale nawet alkochol nie dawał ukojenia. Paulina czekała w łóżku i czytała książke. Tym razem nie potrafiła się opanować-co ty wyprawiasz- wstała z łóżka podchodząc do niego- codziennie przychodzisz bardziej pijany, jeżeli nioe przestaniesz to..- to co? zostawisz mnie ? wywalisz z domu?- marek ledwo trzymał się na nogach-Marek nie możesz się tak upijać, opowiedz mi masz jakiś problem co się dzieje, wiesz że chce ci pomoc ale jak nie wiem co c ie tak pochłania i martwi to nic nie będe mogła zrobić-nie moge z tobą być- Marek usiadł na kraju łóżka- nie kocham cię- marek co ty opowiadasz oczywiście że mnie kochasz, a ja wybacze ci tą kolejną kochankę choć połóż się już do łóżka-nie nie potrafię z tobą już spać, nie kocham cię kocham inną-Marek to że jesteś pijany nie tłumaczy tych bzdur które mówisz zastanów sie co ty wygadujesz, za 2 tygodnie ślub!!- nie będzie ślubu, odwołaj go. Wymyśl jakąś bajeczke jesteś w tym dobra zawsze zachowujesz twarz - Paulina spoliczkowała go-ślub będzie czy tego chcesz czy nie, przez twoje widzi mi się i twoje kochanki na boku nie zostanę pożucona na dwa tygodnie przed ślubem-przykro mi , nie potrafie z tobą być-kto to?-o kim mówisz?- marek nie zrozumiał pytania, wyciągnął z szafy torbę i zaczął się pakować.-kim jest twoja kochanka-to nie kochanka, to osoba którą kocham i chce spędzić resztę życia-kim ona jest!!!!!!- Paulina wpadła w furię zaczeła wyżucać wszystkie ubrania z torby które Marek tam spakował.- no kim?! piosenkarka aktorka modelka? kto, kim jest ta dziwka która odebrała mi narzeczonego!!-przestań histeryzować-nie przepuściłeś żadnej! myślisz że ja nie wiem! po tylu upokorzeniach teraz chcesz mnie zostawić? po moim trupie! Myślisz że nie wiem? Klaudia, Domi, Mirabella, Aśka, dobrze że brzydule sobie odpuściłeś-Ule!! i nie nie odpuściłem sobie- co takiego jak śmiesz mi takie rzeczy mówić-Paula taka prawda, kocham Ulę i mam nadzieję że zechce ze mną spędzić resztę życia-Wynoś się stąd, Marek nie chce cię więcej widzieć, wynoś się z mojego domu i życia, nienawidze cie. Miałeś wszystkie musiałeś mnie upokorzyć jeszcze nawet z Brzydulą? Zabije ją, uduszę ją własnoręcznie jak tylko spotkam.
Marek spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu Pauliny. Jak zakańcza się jakiś etap w swoim życiu to człowiekowi jest żal czuje że coś traci. Wiedział że u niego ten nowy rozdział życia może być tylko lepszy. Ula mu wybaczy musi tylko ją odnależć i wytłumaczyć wszystko, żeby tylko chciała go wysłuchać.
Marek po raz kolejny wrócił do domu Pauliny pijany. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Chodził sam po pubach ale nawet alkochol nie dawał ukojenia. Paulina czekała w łóżku i czytała książke. Tym razem nie potrafiła się opanować-co ty wyprawiasz- wstała z łóżka podchodząc do niego- codziennie przychodzisz bardziej pijany, jeżeli nioe przestaniesz to..- to co? zostawisz mnie ? wywalisz z domu?- marek ledwo trzymał się na nogach-Marek nie możesz się tak upijać, opowiedz mi masz jakiś problem co się dzieje, wiesz że chce ci pomoc ale jak nie wiem co c ie tak pochłania i martwi to nic nie będe mogła zrobić-nie moge z tobą być- Marek usiadł na kraju łóżka- nie kocham cię- marek co ty opowiadasz oczywiście że mnie kochasz, a ja wybacze ci tą kolejną kochankę choć połóż się już do łóżka-nie nie potrafię z tobą już spać, nie kocham cię kocham inną-Marek to że jesteś pijany nie tłumaczy tych bzdur które mówisz zastanów sie co ty wygadujesz, za 2 tygodnie ślub!!- nie będzie ślubu, odwołaj go. Wymyśl jakąś bajeczke jesteś w tym dobra zawsze zachowujesz twarz - Paulina spoliczkowała go-ślub będzie czy tego chcesz czy nie, przez twoje widzi mi się i twoje kochanki na boku nie zostanę pożucona na dwa tygodnie przed ślubem-przykro mi , nie potrafie z tobą być-kto to?-o kim mówisz?- marek nie zrozumiał pytania, wyciągnął z szafy torbę i zaczął się pakować.-kim jest twoja kochanka-to nie kochanka, to osoba którą kocham i chce spędzić resztę życia-kim ona jest!!!!!!- Paulina wpadła w furię zaczeła wyżucać wszystkie ubrania z torby które Marek tam spakował.- no kim?! piosenkarka aktorka modelka? kto, kim jest ta dziw** która odebrała mi narzeczonego!!-przestań histeryzować-nie przepuściłeś żadnej! myślisz że ja nie wiem! po tylu upokorzeniach teraz chcesz mnie zostawić? po moim trupie! Myślisz że nie wiem? Klaudia, Domi, Mirabella, Aśka, dobrze że brzydule sobie odpuściłeś-Ule!! i nie nie odpuściłem sobie- co takiego jak śmiesz mi takie rzeczy mówić-Paula taka prawda, kocham Ulę i mam nadzieję że zechce ze mną spędzić resztę życia-Wynoś się stąd, Marek nie chce cię więcej widzieć, wynoś się z mojego domu i życia, nienawidze cie. Miałeś wszystkie musiałeś mnie upokorzyć jeszcze nawet z Brzydulą? Zabije ją, uduszę ją własnoręcznie jak tylko spotkam.
Marek spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu Pauliny. Jak zakańcza się jakiś etap w swoim życiu to człowiekowi jest żal czuje że coś traci. Wiedział że u niego ten nowy rozdział życia może być tylko lepszy. Ula mu wybaczy musi tylko ją odnależć i wytłumaczyć wszystko, żeby tylko chciała go wysłuchać.
Ula siedziała wygodnie w fotelu plażowym i wstawiała twarz do słońca. Delikatny wiaterek poruszał kosmykami włosów które uciekły z upiętego koczka.Dzisiejszy dzień nie należy do łatwych. Bardzo tęskniła już za bliskimi ale jak się okazało Jasiek przyjeżdża z Magdą na sesje i spotka się z nimi.W końcu jakieś znajome twarze. Pogłaskała się po płaskim brzuchu. Jej dolegliwości żąłodkowe na które cierpiała już kolejny tydzień okazały się niczym innym jak ciążą.Nie przewidywała tego. Tak samo mocno chciała zapomnieć o Marku jak bardzo go kochała. Miała tyle sprzecznych uczuć i nagle ta wiadomość. Na razie wiedziałatym tylko Anita. Prędzej czy póżniej będzie musiała poinformować rodzinę o tym że spodziewa się dzięcka. Dla taty będzie to duży szok. Tak na dobra sprawę nie wiedział co się stało.Podejrzewał że Marek ma coś z tym wspólnego, niejednokrotnie w rozmowach telefonicznych przewijało się jego imię.Tata już nie wiedział co ma mu odpowiadac gdy ten przyjeżdżał do Rysiowa i wypytywał go o córkę. teraz sie okazuję że zostanie ojcem jej dziecka. Ironia losu,akurat dziś kiedy ma się ożenić Pauliną. Wiedziała że to koniec, niestety nie koniec jej miłości. Wiedziała że choć zranił ja tak głęboko nigdy nie będziepotrafiła o nim zapomnieć i nie pokocha już nikogo tak jak kocha Marka. Musiała to skończyć dlatego mimo iż Anita jej odradzała,postanowiła odwiedzić katedre w której miał się odbyć ślub Pauliny i Marka. Musi do niej w końcu dotrzeć że to koniec.że musi się wziąść w garść bo musi teraz zadbać nie tylko o siebie ale i o dziecko. Tak się cieszyła że nosi tą kruszynę w sobie, to była jej nadzieja.Obawiała się że już nikomu nie zaufa a tutaj taki prezent od losu. Nie będzie już sama , będzie mieć dziecko. Córeczkę lub chłopczyka.
Ula siedziała w potężnym wnętrzu katedry. Oczy jej się szkliły. Wiedziała że takiego miejsca nie rezerwuje byle kto dla byle kogo. Paulina była dla Marka największym skarbem a ona tego nie dostrzegała.Cieszyła się jak dziecko kiedy zabierał ją do parku, gdy dal zwykły kamyczek, gdy pokazywał gwiazdy z windy. Paulina Febo to kobieta z klasą która pasowala idealnie do świata w jakim żył Marek. Ona nie dostawała takich prezentów jak Ula.Kobietę z klasą i taką pozycją mógł jedynie zaspokoić prezent wyższej rangi. Taka katedro, ho to było coś. Ula ledwo się powstrzymała żeby nie gwizdnąć. Obraz Tamary Łępickiej, tak to były klimaty Pauli Febo Dobrzańskiej.Spóżniła się na ślub czego teraz bardzo żałowała. W katedrze przewijali się turyści popychając butami zmiętę już płatki białych róż.Wyszła przed budynek. Na ziemi leżały ziarenka ryżu. Nie widziała go jednak te drobneszczegóły jakie zauważała wbijały jej się jak ciernie do serca. Wszystko to świadczyło jednoznacznie o wcześniejszej tu obecności Marka. Wytarła łzy i ruszyła w kierunku samochodu Anity. Ciężko jej było poruszać się , jej ciało odmawiało posłuszeństwa, serce ciągło spowrotem do katedry.Tylko jej kruszynka która znajdowała pod sercem dawała jej siły. Obróciła się jeszcze raz aby zobaczyć olbrzymi budynek katedry i załkała cicho. To wszystko nie powinno tak być, to ona powinna stac przed ołtarzem i przysięgać mu wierność i miłość aż po śmierć tymczasem została sama z dzieckiem któremu nie wie czy da rade zapewnić pewny byt.W samochodzie siedzieli roześmiani Jasiek i Kinga. Przynajmniej oni się pogodzili. Anita zaprosiła Kingę na czas sesji Jaśka do siebie po tym jak Ulka opowiedziała jej jakie perypetie obydwoje przechodzili.Śmiali się nie widząc jej smutku i łez a jej serce pekało z bólu. W geście zrozumienia Anita położyła dłoń na jej ramieniu a jej oczy zdawały się mówić”Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Jesteś silna i dasz temu rade.”
- Zdrowie młodej pary!!- Marek usłyszał toast i podniósł kieliszek z szampanem do góry. To nie tak miało być. Planował być tu z Ulą. Nie, nie tutaj.W takich okolicznościach ale nie tutaj. Uli by sie to nie podobało. Ten przepych do niej nie pasował. Ula napewno by chciała coś skromnego.Ten przepych pasował do Pauli, nie do jego idealnej Ulci. W gronie najbliższych.Uśmiechnął się sam do siebie, tak miłe było jej wspomnienie atymczasem szara rzeczywistość go przytłaczała. Był jakby nieobecny, stojąc przy ołtarzu widział jak dziwnie wszyscy na niego patrzą. Tylko Seba go rozumiał.Gdy oczekiwali przed ołtarzem kilka razy go klepnał po przyjacielsku i powtarzał że da rade. Marek nie był jednak pewny czy te słowa są napewno dla niegoi czy przypadkiem Seba nie miał na myśli siebie. Póżniej potoczyło się szybko, dziewczynki rozsypujące płatki białych róż, wypuszczone gołebie i po polsku musiał być sypnięty ryż.Ciężko mu było odjeżdżać spod katedry. Czuł że powinien tam wrócić. Miał wrażenie że widzi podchodzącą pod katedre Ulę. Myśli kłębiły mu się w głowie.Czyżby chciała przyjść na jego ślub? Czy chciała go jeszcze zobaczyć?-Zatrzymajcie się! Muszę wysiąść! Natychmiast. Wiedział że to jest szansa jedna na milion że to faktycznie Ula ale musiał to sprawdzić. Kierowca zatrzymał się i Marek wybiegł z limuzyny.Przechodnie patrzyli jak biegł pomiędzy samochodami gości weselnych ale nie zwracał na to uwagi, liczyła się tylko Ula i to że być może zaraz ją zobaczy. Wbiegł zdyszany do Katedry i nie zobaczył jej.Był to odkąd go zostawiła największy zawód, liczył na to że ma szanse wszystko zakończyć się happy endem. Ściągnął marynarkę i wychodząc przed budynek usiadł na schodach i zastanowił sie co on właściwie wyprawia.Ula powoli zamienia się w jego fata morgana im bardziej o niej myśli i pragnie znaleść tym dziwniejsze rzeczy się dzieją.
Marek stał z kieliszkiem w ręce pochłaniając coraz większe ilośći alkocholu. Wiedział że prawie każdy pracowni F&D patrzy na niego z zaciekawieniem i że jest zaraz po panstwie młodym najwiekszą sensacją. Wszyscy znajomi plotkowali na jego temat.Zresztą powoli się do tego przyzwyczajał, zaraz po zerwaniu zaręczyn wybuchła bomba aferowa w firmie. Sebastian też troche mu dogryzał jednak Marek widział że coś jest nie tak w końcu wyparowała Viola-Marek słuchaj, tzn. Panie prezesie mam taką prośbe..- Viola mam już wystarczająco problemów na głowie odpuść-Ale ja musze..to sprawa śmierci i życia tzn na odwrót no nie ważne.. Marek!- oparła teatralnie ręce na jego biurku- ja wiem że jesteście z Sebkiem takimi przyjaciółmi do schodowej deski ale ja musze to powiedzieć..bo widzisz-Viola!! do rzeczy!-Z Sebastiana jest dobry chłopak tylko jakby to powiedzieć taki troche jakby z krowiej trąby rurka no i…- co? zresztą nie ważne mów dalej byle do sedna bo nie mam nastroju na takie bzdury-Ale Marek to nie bzdury chcieliśmy cie prosić … bo widzisz Sebciu mi się wczoraj oświadczył to chyba po tej aferze brzydulowej-Ula!!!!! Nie brzydula!! No to moje gratulacje- tak tak po aferze Ulowej, chyba jakoś tak go też wzieło na amory, wiesz nawet chyba zapomniał o tych liściach kapusty , niedorzecznych a tu człowiek myślał że w firmie przyjaciele a ta Izunia liście z kapusty mi poradziła dasz wiare? no ale wracając do mirutum sprawy-meritum?-no i meritum też, chcieliśmy byś został naszym świadkiem-dobrze nie ma sprawy- no i wiesz taki problem z tymi terminami pomyśleliśmy że po co ma sie marnować my byśmy biegali zamawiali a tu o! na ulicy prawie wszystko leży tylko wziąść, oczywiśćie jeżeli się zgodzisz… no i Paulina też, bo widzisz wszystko już zapłacone no naprawde szkoda by było żeby się zmarnowało…-Viola nie ma problemu, macie moje błogosławieństwo i zgode na wszystko.Tak o to Seba z Violą w dniu jego ślubu staneli na ślubnym kobiercu…
Ula siędziała osłonięta parasolem plażowym przed mocnymi promieniami słońca. Mogła godzinami razem z Kingą przyglądać się sesji Jaśka. Chłopak promieniał. Widać że służył mu powrót do Kingi. W każdej wolnej chwili tak jak i teraz przybiegał na małego całusa i wracał z powrotem przed aparaty.-chwilę z wami spędze- usiadł na krzesełkach koło nich przywierając ustami do Kingi, ta zdawała się nie mieć nic przeciwko. - potrzebują jakiejś ” normalnej dziewczyny do sesji”. Zaśmiał się a Ula zastanawiała się co znaczyło w słownictwie modeli normalna dziewczyna. Pewnie taka jak ona choć przy niej klisza mogła by pęknąć. Uśmiechneła się sama do siebie. Kto by chciał Ulę Cieplak. Ale może Kinga by się nadawała ? Fajnie by było ją w to wkręcić mogła by połączyć przyjemne z pożytecznym zawsze by sobie dorobiła do studiów. Chyba to przyjemne takie pozowanie.Z zamyśleń wyrwał ją jakiś mężczyzna.- no moje Piękne panie - na te słowa Ula mało się nie zakrztusiła kęsem kanapki którą właśnie jadła, ona i piękno mężczyzni to świetni manipulanci.-to ja już wiem co tak naszego Jaśka tu ciągnie. Przepraszam nie przedstawiłem się.Filip, Jestem z Fox Fashion. To nasza firma wynajeła modeli na tą sesje. Mamy chwilowe problemy bo potrzebujemy dodatkowej modelki.- pocałował najpierw dłoń Uli następnie Kingi która w momencie się zarumieniła.Obydwie dziewczyny się przedstawiły a Jasiek wyparował do niemogącego oderwać wzroku od Uli meżczyzny - A Ulka to jest z F&D.- Ula poczuła się nieswojo. Zaróno wyczuwając natarczliwy wzrok rozmówcy jak i komentarz Jaśka. Facet był miły a teraz pewnie pomyśli że jest szpiegiem własnej firmy. Szybko zatem sprostowała.- Właściwie to nie-Nie spokojnie nie przeszkadza mi z jakiej firmy jesteś, nie tłumacz się.Zresztą wasi też tutaj są, na przykład jest Marcel robi zdjęcia do waszych reklam. Prawda że to niesamowity zbieg okoliczności?-Właściwie to nie, jestem prywatnie oglądam prace brata. W F&D już nie pracuje, zwolnilam sie.-Poczekaj- przysiadl sie do ich stolika- czy to przypadkiem nie było to chuczne odejśćie dyrektora finansowego?-no jasne- Jasiek podchwycił temat Ulka tam była szychą-Jasiek co ty opowiadasz, żadną szychą . Filip wspomniałeś że chuczne odejście co miałeś na myśli?- Ula była wyrażnie zainteresowana, nie sądziła że to wyjdzie poza mury firmy.-Dziewczyno ty nic nie wiesz?- nie, zaraz wyjechałam tutaj.- Wszystkie domy mody o tym plotkują sensacja ostatnich miesięcy. Najpierw tajemnicze usunięcie sie Alexa Febo-ach o tym to akurat ja coś wiem pomyslała Ula.- Póżniej, wybacz to co powiem ale tak mówią - zwykła asystentka zostaje dyrektorem finansowym. Na koniec nawet ona to zostawia. Wszyscy twierdzą że F&D ma straszne problemy finansowe że każdy ucieka z firmy póki nie pójdzie ona na samo dno. Podobno nawet wszyscy z nimi rozwiązują umowy bo nie są wypłacalni ale akurat w to nie chce mi sie wierzyć. Pewne jest jednak to że od następnego miesiąca mają sprzedawać częśc aukcji więc wejdzie do spółki ktoś całkiem nowy…
Miło im się rozmawiało kiedy podszedł do nich Marcel. Nie odrazu ją poznał. Troche się zmieniła od momentu odejścia z firmy. Anita zadbała aby jej ubiory były bardziej zwiewne a skóra była ślicznie opalona wiec nie straszyła już białością cery jak u umarlaka.-Ula? kurcze dziewczyno ale sie zmieniłaś. Normalnie mało brakowało a bym cie nie poznał. Super zmiana. Filip musimy odwołać sesje na dzisiaj - zwrócił się do reprezentanta Fox Fashion- wyobraż sobie że nie nadajesię żadna włoszka przeciesz będzie się odróżniać od naszych. Musimy kogoś sprowadzić z Polski, nie ma innego wyjścia będzie zwłoka dwa, trzy dni.-nic nie zrobimy, trudno- zmarszczył brwi i zastanawiał się zapewne nad tym ile będzie ich to dodatkowo kosztowało.Dwa dwni dodatkowych oplat za całą ekipę i przelot dodatkowej modelki to napewno nie mało.-Usiądziesz z nami Marcel?-Ula bardzo chetnie bym z wami posiedział ale niestety nie moge skoro kończymy mam masę roboty przy złożeniu sprzętu.-To może byś nam zrobił pamiątkowe zdjęcie?- zaproponował Filip-Nie mam problemu ustawcie się i już pstrykam. Ściągnął przewieszony przez szyje aparat i zrobił parę zdjęć. Na koniec zerknął tylko jak wyszły i osłupiał.- Filip choć tutaj na chwile musisz to zobaczyć, musze odwołać sprowadzanie modeli dziewczyno ty jesteś idealna do tego. Już dawno nie widziałem kogoś tak fotogenicznego .Aparat cię kocha, ale jazda- zaczął się śmiać a Ula uściskała Kinge z radości. Proszę kto by pomyślał że wytypuje modelke dla Fox Fashion i F&D na sesje. Cieszyła się szczęściem Kingi jak swoim własnym.-To prawda - przyznał Filip- jeżeli tylko się zgodzisz to będziesz idealna. Mała charakteryzacja i będzie glamour.Popatrz taki skarb mieć pod ręką i szukać tak daleko.- No tak to prawdziwy skarb- dodał Marcel- napewno już nie jedna osoba się o tym przekonała i przekona nie raz.Oj złamiesz ty niejedno serce jak cie powiesimy na plakatach w całej Warszawie.
Marek siedział na kolejnym zebraniu zarządu. Nie miał zamiaru kłamać, chciał całe swoje życie wyprowadzić na prostą. Koniec kłamstw, matactw i oszukiwania najbliższuch.zwłaszcza koniec z tym ostatnim. Życie dało mu taką nauczkę że nie potrafił się pozbierać. Był emocjonalnym wrakiem. Już parę tygodni temu przekazał całemu zarządowi prawdziwe informacje o stanie firmy. Najbardziej cieszył się Alex. Paulina nie przychodziła na spotkania zarządu, nie potrafiła patrzeć na Marka. Przygotowywala się do wyjazdu do włoch. Ojciec był zawiedziony zresztą nie po raz pierwszy. Nie miało to już dla Marka znaczenia, wiedział że wiele rzeczy jakie zrobił robił wlasnie dla ojca, ten niestety zawsze wolał Alexa. Po rozmowie z rodzicami o Pauli ojciec stał się wobec Marka bardzo szorstki. Chciał syna ukierunkować że jego życie jest przy Pauli nie przy “tej Cieplak” kimkolwiek ona jest. Tym razem się nie poddał tak łatwo, wiedział że musi wyjść na prostą i aby móc szczęśliwie rzyć musi wszystko odkręcić bojuż nie raz przekonał się że nic samo się nie rozwiąże. Ojciec wszedł do sali. Na jego twarzy było widac zmęczenie, przez ostatnie tygodnie starał się znaleść najlepsze rozwiązanie dla sytuacji w jaką ich wpakował Marek. Nie było łatwo. Alex ani Paula nie zamierzali oddawać swoich prywatnych pieniędzy aby ratować coś co i tak upadnie. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było sprzedać część akcji aby nowa osobą włożyła kapitał w firme. Marek chociaż zdawał sobie sprawę że nie jest dobrym prezesem to nie mógł pozwolićaby Alex do końca pogrążył F&D. Pokazał ojcu nagranie które spowodowało odejście Alexa z firmy. Zarząd jedno głośnie zdecydował że prezesem zostanie nowy inwestor i nabywca trzydziestu procent udziałó firmy. Tak będzie najrozsądniej. Alex wiedział że nie ma już miejsca dla niego w tej formie i mimo prośb Krzysztofa oświadczył że jeżeli ktoś tylko zechce wykupić jego pięćdziesiąt procent chętnie je sprzeda. Kiedy indziej pewnie by rywalizowali, wyścigowali się. Alex wiedział że już nie ma co szukać haków na Marka bo czy to ważne ile kochanek ma? przecież ostatecznie Paula już z nim nie była,Marek nie miał głowy do interesów. Najważniejsze było dla niego odnaleść Ule i wytlumaczyć jej wszystko. Żal mu było tylko ojca. Wiedział ile wysilku włożył w tą firmę i ile go kosztowała utrata władzy nad nią. Miał tylko nadzieję że ta osoba która zainwestuje pieniądze będzie ugodowa i dojdą do porozumienia.
Ula siedziała u ortodonty i zastanawiała się jak właściwie ona się w to wplątała. Przeciesz to wszystko było takie idiotyczne. Kiedy Marcel z Filipem rozpływali się nad zdjęciem nawet przez myśl jej nie przyszło że mogli brać pod uwage kogoś innego jak Kinge. Filip krzyczał z radośći że jeżeli ona się nie zgodzi to będzie chodził za nią na kolanach aż będzie musiała mu ulec. Kinga była troche rozczarowana ale jak to ona cieszyła się szczęściem Uli. Sama nie mogła uwierzyć ale naprewde to zdjęcie było świetne. Właściwe najlepsze jakie miała. Sama nie wierzyła że na tym zdjęciu jest wlasnie ona. Była bez makijażu, w byle jakich ciuchach, żadna rewelacyjnafryzura ale naprawda widziała przed sobą ładną kobiete. Taką kobietę która może się podobać mężczyznie. Filip odwołał zdjęcia do następnego dnia. Musiał miec czas żeby przekonać Ule. Nie opierała się zbyt długo. Najważniejsze było ile może na tym zarobić. Jak usłyszała jaką zawrotną sume może dostać za reklamowanie najnowszej kolekcji Fox Fashion to aż usiadła. Wiedziała że takie pieniądzę wystarczyłyby na wychowanie dziesiątki dzieci a nie jednego. To wszystko dałoby jej gwarancje na życie, bezpieczeństwo dla jej dziecka.-Filip ale czy to konieczne?-Ula ja to widze że ty jesteś piękną kobietą i mi to wystarcza co widzę, wiesz jednak że modelki muszą być idealne-ja sie do tego nie nadaję, nie jestem modelką-Ula zawsze musi byc ten pierwszy raz, Jasiek też napewno się denerwował jak startował-i to jak!- ula się zaśmiała i już byla bardziej odważna. Poddała się najpierw ściągnięciu aparatu, póżniej fryzjer zrobił co uważał za słuszne a na koniec makijaż i przebrała się w ubrania które miała reklamować. Krawcowa aż przyklaskneła jak okazało się że żadnych przeróbek nie trzeba robić bo wszystko pasuje jakby było na ule szyte.Ula nieśmiale wyszła z przymierzalni i przejrzała się w lustrze. Sama nie wierzyła w to co widzi. Głaskała swoje wyprostowane i lekko skrócone włosy który prezentowały się wspaniale, jej twarz jakby jaśniaal od środka widać było jaka radość ją rozpiera. Ubranie choć nie w stylu Uli to wyglądało faktycznie pięknie.dotykała się jakby śniła, kaczątko przeobraziło się w łabędzia i to wcale nie za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Musiała się uszczypnąć żeby sprawdzić czy faktycznie nie śni. To wszystko było takie nie realne, magiczne. Ledwo powstrzymała łze szczęścia która zamazalaby starannie zrobiony makijaż.
-Marek nie uwierzysz- do gabinetu Marka wparował Sebastian a zaraz za nim Marcel- nie uwierzysz Marcel ją znalazł- Marek z ożywieniem podniósł sie w fotelu.Czyżby mówili o Uli? To by było jak spełnienie snu.Jego snu. Jego marzeń. Tyle na to czekał musi ja odnależć. Sebastian żucił jakieś zdjęcia na biurko Markai z zadowoloną mina przyglądał się jak on na to zareaguje. Marek podniósł zdjęcia do góry i bacznie sie im przyjżał. To była jego Ula.Poczuł jak żołądek mu podchodzi do gardła. Siedziała na plaży w obecności Jaśka, Kingi i jakiegoś faceta. Jakim prawem ten facet trzyma dłoń na jejodsłoniętym ramieniu? wciągnął głeboko powietrze po czym głośno je wypuścił. Takim prawem baranie że ją skrzywdziłeś i nie masz już do niej żadnych praw,pomyslał.-gdzie to było? kim jest ten facet do chole.ry- wzburzony wstał i zaczął się przechadzać po gabinecie.Marcel usiadł na sofie z IKEI i zaczął opowiadać- To było niesamowite, wiesz Jasiek jej brat brał udział w spolnej sesji dla nas i dla FF. Drugiego dnia zdjęć okazało się że nie nadaje się jedna z modelekmusieliśmy szukać zastępczyni i zdjęcia musiały się przeciągnąc. Poinformowałem o tym fakcie Filipa z FF który akurat przesiadywał niedaleko pod parasolkąz Jaśkiem i dwiema dziewczynami. Nie wiem czemu ale mnie całkiem zamgliło..-Marcel do rzeczy!- Marek prawie wydeptał ścieżke z nerwowego przechodzenie od drzwi do biurka.-Skończyło się jakoś tak że po tym zdjeciu - wskazał fotkę którą Marek wcześniej oglądał- Ula stała się twarzą nowej serii Ubrań dla FF.Sebastian wybuchł śmiechem.-no to jednych z konkurencji mamy z głowy-Sebastian!Spokój- Marka to nie dziwiło, przeciesz dla niego Ula była najpiękniejsza jednak jak ona mogła przejść do konkurencji!! aż tak go nienawidziła?-Nie śmiałbym się, Marek jak doszło do sesji to wiesz mi taką piękność z niej zrobili że żaden z was nie ma u niej szans.- Marek pokiwał głową ,on o napewno nie ma u niej szans. Nie po tym co jej zrobił. Cieszył się jednym że Ula się uśmiechała. Nie było więc tak żle.Może zaczeła układac sobie powoli życie od nowa. Nie mogł jednak znieść myśli że w tym życiu zabraknie dla niego miejsca a być może zastąpi go taki goguśz FF. Że to nie do niego będzie się tulić, że to nie z nim będzie rozmawiać na 100% i że to nie on będzie powiernikiem jej tajemnic.Nie mógł znieść myśli że to już nie dla niego są przeznaczone te uśmiechy.Ta szczerość i miłość..
Marek wstał przysłowiową lewą nogą. Dzien nie zapowiadał się dobrze. Cały wczorajszy dzień spędził na dotarciu do Uli i nie było takiej możliwości.W Rysiowie milczeli jak zaklęci, a w FF nie było mowy żeby ktokolwiek zdradził mu nowy numer Uli i juz napewno nie jej położenie. Nie wiedział czy jest w kraju czy zagranicą. Nie miał pojęcia czy udało jej się rozwinąć karierę modelki czy zamierza wogule jeszcze kiedykolwiek być jego skromna delikatną Ulą.Gdyby jej nie zranił, gdyby nie stracił jej zaufania.No właśnie gdyby.. ach co on by oddał żeby cofnąć czas. Czy oni naprawdę myśleli że on chce ją podkupić? Boże miała by ich w nosie gdyby jej nie zranił, byłoby cudownie tymczasem popada w coraz większe tarapaty. Gdy zbiegł z sypialni na parter mama za wszelką cene wciskała w niego śniadanie ale nie miał apetytu. To Ula wzmagała w nim ochote do zycia przy niej świat sam poprostu tak za machnięciem ręką odsłaniał swoje barwy i smaki. Wszystko to co w nim było najpiękniejsze i co warto było spróbować. Nawet zwykłe zapiekanki smakowały jak królewskie jedzenie.Ojciec w pośpiechu przypomniał mu że ktoś wykupił akcje, całe 50 % Alexa. Powiedział że życzy wszystkiego dobrego ale że raczej wtym momencie będziemy mieć z firmy karambę - cokolwiek miało to znaczyć. Zirytowany krzyknął wychodząc że mógł mu powiedzieć o tym wczęśniej a nie tak od nie chcenia i wybiegł do garażu.Zadzwonił telefon. Mimo że nie miał ochoty odbierac to natarczliwy dzwonek nie dawał spokoju. Wcisnął zieloną słuchaweczkę i warknął:- czego! seba nie mam nastroju!- to lepiej go znajdz za 10 min pod siłownią lepiej przyjedż zobaczysz że nie pożałujesz.- powiedział tajemniczo i rozłączył się. Marek zawrócił mimo że nie miał ochoty jechać i się spotykac z Sebastianem to wiedział że nie da mu spokoju póki mu czegoś nie pokaże. Miał ochotę pojechać do parku i pospacerowac tak jak to dawniej robił z Ulką. W sumie miał też nadzieję że spotka tam Ulę, może ona też mile wspominała te momenty, może miała wogule ochote wspominac czas spędzany z nim i też tam przyjdzie. Wiedział że to tylko głupie mrzonki jednak jego cierpienie dyktowało mu różne pomysły o których kiedyś nigdy by nie pomyślał. wiedział że zachowuje sie jak opętany jednak po części była to prawda, był opętany miłością do Uli. Zaparkował samochód na parkingu pod siłownią i coraz bardziej rozdrażniony wysiadł z samochodu. Seba szedł w jego kierunku i śmiał się od ucha do ucha.-Powiedz mi stary czy ty naprawde chcesz znaleść Ulę?- poirytowanie opadło z niego jak powietrze z balonika-O co ty mnie pytasz..-Powiedz mi jak ty ją chcesz odnaleść skoro jesteś slepy jak kret-Seba co ty wygadujesz!! - Sebastian wskazał bilboard który przykrywał pół najbliższego wieżowca-Chłopie jak ty tu jechałeś? wszędzie sa jej zdjęcia, póki co to jest największy z dwudziestu jakie dzisiaj od rana już zobaczyłem.-Marek z bezsilności opadł na maskę samochodu. Już tak dawno jej nie widział,nie patrzył on pochłaniał upragniony widok Uli tak bliskiej a tak dalekiej zarazem.Była ósmym cudem świata ta delikatność zarazem wewnątrz jak i zewnątrz poprostu od niej biła. Bał się że zrobią z niej zepsutego kociaka,kobiete wampa a ona tą swoją świerzością, naturalnością delikatnością och ile by mógł wymieniać.Ula wszystkie te znane modelki pobijała w przed biegach. Na tym plakacie było idealnie wyeksponowane wszystko to co było w jej środku, jej najpiękniejsze na świecie wnętrze. To wszystko co tak kochał.
Ula czekała na Maćka w samochodzie. Musiała jechać na badania do lekarza. To dopiero początek jednak musiała mieć pewność że z dzieckiem wszystko w porządku.Odkąd “powiesili ją” w całym mieście nie miała chwili spokoju.Ludzie od razu poznawali ją na ulicach. Wiadomo łatwe pieniądze nigdy nie dawały łatwego życia.Podróżowali ulicami miasta i Maciek wciąż się śmiał że co przejechali kilkaset metrow to natykali się na kolejne plakaty z Ulą. Było ich naprawd emnóstwo i każdy inny.FF faktycznie tak jak mówił Filip dosłownie zbombardowali miasto Plakatami, ulotkami, reklamami w gazetach. Ula miała juz tysiące ofert na ktore owszem,zamierzała sie odezwac ale jeszcze nie teraz musiała teraz odetchnąć i sprawdzić czy ten cały szum nie zaszkodzi jej dziecku.Ostatnią rzeczą jaką by sobie życzyła była strata dziecka lub fakt że mu zaszkodziła.Ula zastanawiała sie co pomyslał Marek kiedy zobaczył tą całą szopkę wokół niej.Napewno się zdziwił, może nawet jej nie poznał. Sama się ledwo poznawała. wszystko się w niej zmieniło, szkoda że większego poczucia wartości i odwagi też nie mogli do niej przykleić czy wymalować.-słyszysz mnie?-tak, tak Maciek co mówiłeś?-oj Ulka ty jak zawsze bujasz w niebieskich migdałach- Maciek był wyrażnie zaniepokojony.- Wyskakuj, jesteś na miejscu a ja jade załatwić wszystko o co mnie prosiłaś.-Dziękuje ci Maćku. To dla mnie naprawde ważne. Tylko pamiętaj to o co cie prosiłam, dobrze?-Jasne mała. No to biegnij bo sie spóżnisz a wiesz teraz musisz liczyć na mały poślizg może twoi fani będa czekać przed kliniką na autografy- uśmiechnął się do niej przyjacielsko i udawał że wyżuca ja z samochodu.
Marek wszedł do firmy. Jak zwykle wszyscy się gdzieś spieszyli. Widział jednak że każdy z niedowieżaniem przeglądał okładkę ostatniego Glamour Magazine.Doskonale wiedział kto jest na tej okładce i aby się nie torturować bardziej niż to miało miejsce przy ogladaniu bilbordów na mieście.To zdecydowanie wystarczyło. Teraz on czuł się jak szara myszka przy takiej kobbiecie. To wlaśnie on, Marek Brzydul Dobrzanski.Brzydki zarówno ze środka jak i z zewnątrz. Kto będąc takim brzydalem jak on śmiał by startować i błagać o litość u takiego anioła jak Ula PieknaNadewszystko Cieplak. Ania podając mu klucze nawet nie krępowała się faktem że czyta artykuł o JEGO Uli. Czy nikt w tej firmie nie widzi że on cierpi.Cierpi niemiłosiernie.-acha Marek, Krzysztof dzwonił. Kazał przekazać że dzis ma przyjść przedstawiciel wykupionych udziałów. Spotkanie umówione na 11.Świetnie jaka jeszcze dzisiaj wiadomość może popsuć mu dzisiaj humor? może tylko taka że jakaś żałosna pokraka zajmie jego fotel. No tak czego on oczekuje?że ktoś może być jeszcze gorszy od niego? mistrzostwo raczej nie do pokonania. On dał plame na całej linii.
Ula leżała na fotelu ginekologicznym, ogladała monitor na którym widać bylo efekty badania Usg jakie wykonywał jej lekarz. Po policzkach jej płyneły jej łzy szcześcia. Jej kruszyna powoli poruszała się w wodach płodowych. Na razie było wielkości fasolki ale Ula kochała to dziecko całym sercem. Nie wyobrażała sobie że mogła by je stracić. To był owoc miłości jej i Marka. Poprawka, to był owoc miłości jej do Marka. Czuła że powinna powiedzieć Markowi o tym że będa mieli razem dziecko ale nie potrafiła na razie. Nie potrafiła z nim rozmawiać a już napewno powiedzieć mu o tym dziecku. Wiedziała że może się po nim spodziewać wszystkiego wiećna razie nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji. Nie wiedziała nawet czy uwierzy, bo ona już mu nie wierzyła.
Marek siedział na fotelu naprzeciwko ojca. Po ostatnich wydarzeniach gdy Krzysztof dał wyraznie do zrozumienia że nie akceptuje decyzji syna, nie potrafili się dogadac na żadnej płaszczyżnie. Ten pokoj był dla nich stanowczo zamały. Obydwoje woleli się nie odzywać aby nie wybuchła pomiędzy nimi awantura. Ania otworzyła drzwo aby poinformowac ich że przyszedł nowy wspólnik. Marek odruchowo podniósł się w fotelu i poprawił marynarkę. Ania ponownie otwarła na ościez drzwi i wprowadziła mężczyzne do gabinetu.- to chyba jakiś żart- Marek nerwowo wstał i ruszył w stronę wyjścia.- Ty chyba żartujesz, ile masz satysfakcji że zajełeś moje miejsce?Był wściekły, trzasnął za sobądrzwiami i ruszył w kierunku własnego gabinetu. Nie mógł w to uwierzyć. On ma oddać to święte miejsce dla Tego człowieka? To jest jakis głupi żart ironia losu.Bóg doświadczał go ostro. To wszystko było przykre. Nie wyobrażał sobie oddac mu swojego sanktuarium. Jego świątyni wspomnień z Ulą. Chwile na kanapie, przy biurku,przy regale to wszystko dawało mu sens życia. Cierpiał wiedząc że Ula jest tak blisko a jednocześnie aż tak daleko.
Marek siedział w palmiarni. Nie potrafił wysiedzieć w firmie, to co dzisiaj się wydarzyło to musiał byc jakiś głupi koszmar. Nie potrafił się pogodzic z faktem że właśnie ten człowiek miał go zastąpić. Że właśnie on ma to wszystko czego Marek tak pragnął a jak za sprawą niewidzialnej wiedżmy stracił.Tak chochliki miały teraz ubał. Mogły się śmiać dowoli z tego jaki był głupi i z jaką łatwością oddał wszystko co było istotne i ważne. Miał ochote płakać jednak nie pozwalała mu na to męska duma. Cała wojna rozgrywała się w środku. w jego sercu. w jego duszy. Wiedział że nie powinien tu przychodzić, z tymi cudownymi wspomnieniami przychodził ból i tęsknota za Ulą. Te chwile mimo że same w sobie takie proste to były cudowne. Były wszystkim czego teraz pragnął, d czego tak tęsknił. Wszystko co w swoim życiu przeżywał było bezwartościowe, teraz zdawał sobie z tego sprawę. To Ula potrafiła sprawić że najprostsze rzeczy były ogromnym wydarzeniem. Walentynki razem Ulą w palmarni przy lampce szampana były o niebo lepsze niż te spędzone w najdroższej restauracji choćby w Paryżu. Nie ważne było miejsce, kiedy ona była w pobliżu nic się nie liczyło. Czuł się jakby wlaśnie zdobywał szczyt najwyższej góry, serce trzepało skrzydłami miłości ze szczęścia a żołądek na sam jej widok podchodził do gardła. Rozum odpływał w dalekie podróże. Nic się nie liczyło. Nic, w zupełności. Nie zwracał uwagi na to że wszyscy dookoła się śmiali. To on powinien śmiac z nich że sa na tyle ślepi że nie dostrzegali w jego Uli tego wewnętrznego piękna. Teraz każdy patrzył na nią z podziwem a wcześniej? Ile obelg musiała znieść? Różnie była nazywana. Przeciesz ona nie jest brzydulą!!!- krzyknął nie potrafiąc ukryć swojego cierpienia.- ona jest moją cudowna Ulą, najcudowniejszą , najpiękniejszą, najdelikatniejszą jak płatki róży..- powiedział cichutko i zaszlochał z nadmiaru buzujących w nim emocji.
Ula siedziała wygodnie w fotelu ogrodowym odpoczywając, Maciek wszystko pozałatwiał. Wszystko według jej planu. Mineły już dwa miesiące odkąd wróciła doPolski. Nie mogła już występowac w sesjach promujących ubrania. Póki co zwolniła tempo. Wiedziała że nadszedł czas na dokończenie innych spraw.Maciek zrobił wstęp teraz kolej na nią. Jasiek ubrany w garnitur czekał już na nią. Nie mogła się napatrzeć na swojego brata. Tak wydoroślał. Była z niego dumna.Mama także by była.Miała nadzieję że ze swojego szkraba także kiedyś będzie miała okazję. Ruszyła powolnym krokiem w stronę brata. Jasiek zrobil prawo jazdy i jak lubił mówić miał wypasioną brykę.Na szczęście mając na uwadze jej stan nie jeżdził z nią szybko. Wsiadła do samochodu i zatopiła się w miękkim fotelu. Jaś zamknął jej drzwi i szybko przebiegł żeby usiąść za kierownicą.Momentalnie wspomnienia wróciły. Tylko jeszcze jedna osobą tak ją traktowała. Wtedy odbierała to za oznaki miłości, oddania i szacunku dla niej teraz wiedziała że były to pokazy błaznaktory musiał publike bawić żeby za szybko nie uciekła z pod namiotu cyrkowego. Jechali do F&D. Bardzo bała się tej wizyty. Nie bez przyczyny tak dlugo z nią zwlekała.Nie wiedziała jak zareaguje na widok Marka, jak on zareaguje na jej widok. Jak zareaguje Paula? czy ona o wszystkim wie? Nie wiedziała jak to przetrzyma.Najboleśniejsze z tego wszystkiego jednak będzie ujrzec na jego palcu obrączkę. Być może brzuch Pauli także będzie już zaokraglony. Te wszystkie dylematy,cala ta aura tajemniczości co do dzisiejszego dnia nie wpływała dobrze na jej nastrój. Była podirytowana faktem że musi przekroczyć jeszcze raz progi tej firmy.Jeszcze tak nie dawno oddała by wszystko by móc siedzieć za swoim biureczkiem i poprostu wypelniać swoje obowiązki. Teraz nie wyobrażałaby sobie tego. Każdy kąt tej firmy przypominał jej będzie konkretne sytuacje.Nie potrafiła się torturować. Nie teraz, nie dzisiaj.-Jesteś gotowa?-Tak, chodżmy-Ula wiesz że nie musisz tego robić?- Jasiek zapytał dla pewności po raz ostatni- Ja to zrozumiem, zresztą wszyscy to zrozumieją-Jasiu no chodźmy, trzeba się w koncu z tym zmierzyć- Odkąd dowiedzieli się że jest w ciąży byli bardzo opiekuńczy.Ojcu jedynie bardzo ciężko było przełknąć fakt że Marek potrafił się tak dobrze bawić kosztem jego córki.Cały tata zawsze był szczery i mówił prawdę nawet tą najbardziej bolesną i tak też wychowywał całą trójkę. Niestety ludzie z różnych rodzin wychodzą iróżne zwyczaje z nich wynoszą. Tak jak i w tym przypadku. Wysiadła z samochodu i czekała aż Jasiek weźmie ją pod ręke. Czuła się nie swojo,jak pierwszoklasista który idzie nieświadomy swego losu pierwszy dzień do szkoły. Oparcie brata było jej bardzo potrzebne bo wiedziała że jak tylko otworzydrzwi F&D i wejdzie do środka nie będzie odwrotu a swoje rany po starciu zwłaszcza z jednym pracownikiem będzie musiała lizać miesiącami jak nie latami..
Ula przekroczyła próg F&D. Na posterunku stał pan Władek. Poznał ją od razu, wiedziała jednak że to nie dlatego że sie nie zmieniła. W normalnych warunkach nikt nie zwracał by na nią uwagi, teraz kiedy jej przemiana była dodatkowo rozgłoszona w mediach każdy chciał ją znać. Dziwne uczucie. Władek pochwalił jej wygląd i zajął się swoją pracą. Nic po za zwykłą uprzejmością. Nie zdziwiło jej to, z tej samej gliny byli ulepieni. Nie zamierzał się jej przychlebiać tylko dlatego żeteraz jest osobą publiczną. Tymbardziej szanowała go za to. Przeciesz nie była wcale od nikogo lepsza, wcale się tak nie czuła. Wsiedli do windy i wcisneli piąte piętro.Przed oczami staneła jej scna jak mówiła Markowi że odchodzi bo go kocha. Nią targały sprzeczne emocje a on miał taki dziwny, niezrozumiały wtedy dla niej wzrok.Zapewne właśnie wtedy stwierdził że nadchodzą kłopoty bo zakochana kobieta może ich przysporzyć wiele. Mimo że bardzo chciała to nie potrafiła tych wspomnień od siebie odepchnąć. Drzwi windy się otworzyły a ona zobaczyła tak znajomy szum w firmie. Każdy gdzieś się spieszył, każdy gdzieś biegał gonił. Dopiero jak wyszli z windy wszyscy obrócili sie w jej stronę. Sekundy trwały wieczność a ona speszona nie wiedziała jak ma się zachowywać. Poprawiła swój strój pospiesznie i nie trzymając sie już Jaśkapewnym krokiem ruszyła w strone gabinetu “prezesa”.- Aniu dzien dobry, sama go poinformuję- powiedziała widząc że ta podnosi słuchawke przyglądając sie jej w niemym zachwycie.Ruszyli razem, za plecami słychać było szepty. Weszli do jej dawnego miejsca pracy, lekko się zachwiała. Czuła się jakby jej ktoś przywalił w tył głowy. Emocje były góra. Musiała się jednak z tym zmierzyć.-Prezes jest zajęty - Viola szybko zareagowała na wejście gości.- Nie idę do prezesa, idę do Marka.- Powiedziała obracając się do niej twarzą. Viola otworzyła usta i nie była w stanie nic wypowiedzieć. Wskazała tylko ręka gabinet Marka i kiwneła głową. Ula cofneła się do tylu i przepuściła Jaśka przodem. Brat otworzył drzwi i razem weszli do gabinetu Marka..
Marek nie mogł uwierzyć że o to po tylu dniach poszukiwań, po tylu nieprzespanych nocach. Po miesiącach cierpień i rozpaczy ona stoi oto właśnie w jego drzwiach.To musial być sen. Nie wierzył że po tylu niepowodzeniach, po czasach kiedy chmura nie uciekała z nad jego głowy możliwe jest aby słońce zaświeciło wlaśnie dla niego.Wyglądała cudownie. Ciemne spodnie podkreślały jej smukłe nogi, kremowa tuniczka nadawała niewinności tak pasującej do Uli. Uli jaką znał, jaką pamietał. Czerwone buciki nie musiały byc na obcasie żeby prezentowała się dobrze.Mała koturenka była idealna, delikatna a zarazem gustowna. Ula bardzo dużo nauczyła się o modzie. Tak niewiele brakowało jej żeby się przemieniła z brzydkiegokaczątka w łabędzia. Wstal szybko i chciał jej pomóc usiąśc jednak jego dotyk sparaliżował ją. Odsunela sie jakby ją pażył.Nie bała się go, wiedział o tym. Ona się go brzydziła. Widzial jej pogardę w oczach.Czego on się spodziewał? że przyjdzie do niego i żuci mu się na szyję? Spuścił głowę jak zbity pies i wtedy zauważył coś niesamowitego. To dlatego tak promieniała. Aura szczęścia która się wokół niej rozchodziła nie była wynikiem ich wspólnego spotkania. Ula byla w ciąży!Jego Ula nie była już jego. Był największym głupcem na świecie. wrócił za biurko i usiadł. Nie mógł znieść tej myśli że ktoś inny ją tknął. Że z kimś innym ma dziecko i to tak szybko.Ból był nie do zniesienia. schował twarz w dłoniach i nie słyszał co do niego mówili. Już nic nie było ważne, chciał umrzeć. Po co przyszła? po to żeby mu pokazacże nie jest najważniejszy? przecież on o tym wiedział. Już dawno zruzumiał że jego priorytety były śmieszne. Dzięki niej zrozumiał. Był egoistą i nie widział nic po za czubkiem swojego nosa. Kiedy choryzonty mu sięposzerzyły i poczuł smak innego życia tak szybko wrócilo wszystko do normy. Było to niewyobrażalnie bolesne. Nie był w stanie opisać tego słowami.
Ula weszła do gabinetu Marka i serce wyrywało się jej do niego. Nie potrafiła nic powiedziec nic zrobić. Patrzyla na niego i przyglądała się. Nic się nie zmieniło. Jego włosy były jak zawsze zadziornie poukładane.Ledwo powstrzymała się żeby nie podejść i nie przecesać mu ich ręką. Twarz była radosna chociaż nie umkneło jej że miał pod oczami cienie. Napewno nic się niezmieniło. Imprezy do samego rana, póżniej szybko wymyślone kłamstwa w które Paula uwierzy i życie w kłamstwie toczy się dalej. Nic się nie zmienił. Była głupia,myślała że jej miłość go uzdrowi. Myślala że dla niej moze się zmienic. Jak ślepa była. Ucieszył się na jej widok. Myślał że zapomniała jakie jej świństwo robił?nie potrafił się zmienić w kanarka. Napewno nie dla niej i nie wybaczy mu nigdy że oczekując od niej szczerości ja potrafił tylko oklamać. Czy uważał że jej uczucie do niego coś zmieni.Wolałaby tysiąc razy przykra prawdę niz te najpiekniejsze kłamstwa.Podszedł do niej i chciał pomóc usiąść ale aż ją wzdrygneło gdy musnął ja swoja reką. Dreszcz przeszedłprzez całe jej ciało. Nie spodobało mu sie to. Chyba nie sądził że ma dalej na nią wpływ, że jest na tyle naiwna żeby znowu dać mu się zranić. Był,może smutny.Było jej przykro, nie zamierzała go ranić specjalnie, tak wyszło. Jednak to ona była ofiara w tej bajce nie on. Przeciesz wszystko było robione pod niego i dla niego.To on wyszedł obronną reka z tej niemiłej sytuacji. Usiadł za biurkiem i wiedziała że przyjemności się skończyły. Treaz pokaże swoja prawdziwa twarz. On tymczasem gdy zauważył że jest w ciąży schował głowe w dłoniach i nic nie powiedział.
Informacja kto jest nowym prezesem zaskoczyła wszystkich, nikt się tego nie spodziewał. Marek przedewszystkim. Kiedy Maciek powiedział że jest chwilowym wysłannikiem właściciela udziałów Marek miał cichą nadzieję że to znowu Ula przyjdzie mu na ratunek. Sądził że jest jeszcze zabardzo roztrzęsiona po wydarzeniach jakie jej zafundował tymczasem ona pewna siebie wchodzi do niego do biura i przedstawia mu nowego prezesa. Jana Cieplaka. Jak osoba bez doświadczenia, tak młoda i nie znająca zasad rządzących w takiej firmie ma przejać to stanowisko. Nie chodziło o to że był lepszy od niego, prawda była taka że był doświadczony równie mało jak i Jasiek. Miał jedynie nadzieję że firmą pokieruje osoba kompetentna która wyprowadzi ich z dołka finansowego. Na szczęście dla firmy i przedewszystkim dla Marka Ula postanowiła pomóc na początku Jaśkowi. Marek czuł że jest to dla niego wielka szansa. Musiał jednak najpierw ustalić kto jest ojcem dziecka Uli. Nie ważne że miala miec nie jego dziecko. Pokocha je tak jakby było jego byle Ula by mu na to pozwoliła. Miał nadzieję że nie zwiazała się z nikim. W zasadzie jakie miał prawo tak myśleć? Przeciesz wiedział jaka jest Ula.Jeżeli nie kochałaby to nie zgodziłaby się pójść z nikim do łóżka. Nie należała do osób które tego typu zbliżenie traktowały jak sport. Doskonale o tym wiedział jednak miał nadzieję. Przecież zawsze ją trzeba miec. Ula go tego nauczyła. Miał nadzieję że była dobrym prorokiem i jego nadzieja nie okaże się płonna.
Ula wyszła z gabinetu Marka. Oparła głowę o jego drzwi. Było jej ciężko. Spotkanie z nim było dla niej tak pełnym wrażeń przeżyciem że teraz trzesła się jak galareta. Nie potrafiła opanowac drżenia nóg, drżenia rąk a wargi poruszały się same jakby chciała lecz nie mogła złapac powietrza. Violetta szybko podbiegła do niej. Pierwszy raz cieszyła się że Viola jest tak wścibska.Nawet nie miała na kim się wesprzeć. Jasiek został w gabinecie żeby omówić szczegóły i zostawił ją samą. Na szczęście osoba z którą panicznie się bała zostać sam na sam zostala za zamkniętymi drzwiami. Wiedziała że Viola nie chciała jej pomóc dla samego faktu pomocy. Chciała wiedziec co wydarzyło się za tymi drzwiami.- Kochaniutka usiądz tutaj. Jestes biała jak ściana. Przytyło ci się czy jesteś…. o do cholewki ty jestes!!- Violetta daj spokój- no coś ty! ale afera dasz wiarę- wymachiwała rękami i dawała popis jakby miała ze sobą przynajmniej dwudziestoosobową widownię.- Marek jest ojcem?- Viola oszalałaś?- ula udała oburzenie. W głebi serca jednak panicznie się bała że skoro Viola tak pomyślała to co powiedzą inni.- no tak, tak wiem. Powiem ci że niezła z niego świnia. Sama też nie chciałabym go znać. Nie dziwie ci się.- Viola o czym ty mówisz?- Nie udawaj niewiniątka, cała firma wie jak było. Paula wpadła w szał jak się dowiedziała że się z tobą spotykał.- zaczeła się śmiać, trzymając się za brzuch.-Viola co cie tak śmieszy- Ula prubowała ją uspokoić ale na prózno, dopiero po paru minutach śmiechu Viola zdołała wypowiedzieć jakieś słowa- żebyś ty ją widziała, dała niezłą pokazówke całej firmie. Biegała jak opetana, rozżucała wszystko po podłodze co tylko wpadło jej w ręce. Niezły cyrk był.- opowiadała śmiejąc się jednocześnie-Ale jak.. Viola jak ona się dowiedziała- no jak? jak? glupio pytasz…- w tej chwili z gabinetu Marka wyszedł Jasiek wziął ją pod reke i wyprowadził. Pomachała na odchodne Violi i ruszyła za Jaśkiem…
Źle się czuła. Przez ostatnie dni miała mocne bóle w krzyżach. Nigdy nie była zbytnio chuda jednak to ile przytyła dawało jej się we znaki. Czasem miała wrażenie że nogi już dalej jej nie poniosą i że będzie musiała troche zwolnić. Spacerowała teraz po parku. Cieszyła się ostatnimi ciepłymi dniami jakie dawała im jesień. Kolorowe liście spadały z drzew ale nie potrafiła już z takim entuzjazmem się im przyglądać. Szalone tańce i wirowania kolorowych już zasuszonych liści nie robiły już na niej takiego wrażenia. Świat przestał być piekny i kolorowy kiedy koło niej zabrakło Marka. Jedynej osoby na której naprawde jej zależało. Kochała tatę, rodzeństwo. Kochała tez i potrzebowała bliskości znajomych. Ala choć przeciesz tylko znajoma tyle dla niej zrobiła. W tych ciężkich chwilach zastępowała jej matkę której Ula teraz potrzebowała jak nigdy. Jednak miłość do Marka była inna. Mimo że swoimi krętactwami i kłamstwami ją skrzywdził ona nie potrafiła go przestać kochac. Maciek tyle razy prosił ją żeby zapomniała o Marku, żeby znalazła sobie kogoś. Żartował wtedy że jakby chciała to i on jest chetny. Ona jednak nie potrafiła. To było dla niej zbyt bolesne. Bolesne było rozstanie tymbardziej bolesne było przebywanie w jego towarzystwie. Kochała go nad życie i wiedziała że pragnie być tylko z nim, wiedziała jednak równiez że nie może byc z nim bo rola kochanki jej nie wystarczała a on nie ma dla niej w swoim życiu więcej miejsca jak tylko na krótkie epizody w biurze, w parku w palmiarni. Wszędzie w ukryciu aby nie stracić Pauli. Paula, tak łatwo było zapomniec o jej istnieniu kiedy była w jego ramionach, tymbardziej bolesny był upadek z nieba kiedy w tych samych ramionach widziała zaraz jego narzeczoną.Bo to ona była najważniejsza. Nie potrafiła być z nimm także ze względu na niego samego. On ją lubiał szanował a mimo to oszukiwał i kłamał. Nie potrafiła być z człowiekiem który nie chciał lub nie umiał być szczery nawet przed sobą. Wiedziała zatem że przed nią tymbardziej nie potrafił sięotworzyć. Milczał lub mówił rzeczy których poźniej żałował bo nie potrafił być szczery a tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.- Nie Marek…- wyszeptała i ruszyła przyśpieszonym krokiem aby nikt nie widział jej łez. Przechodziła koło zbiorowiska ludzi i mineła by je gdyby nie usłysząła lamentu jakiejś kobiety.- Moje dziecko! moje dziecko - Ula odwróciła się w jej stronę i zobaczyła zapłakaną kobietę ktora tuliła małe dziecko w ramionach.Chłopiec był przemarznięty ale najprawdopodobniej nic mu nie będzie. W najgorszym razie dostanie zapalenia płuc albo się prziębi. Współczuła kobiecie. Wyobrażała sobie ile strachu kobieta musiała się najeść widząc że jej dziecko się topi, że jest w wodzie i nie może się z niej wydostać. Ona już żyła w strachu że jej dziecku byc może czegoś brakować, że nieodpowiednio się odżywia że może mieć to w póżniejszym czasie konsekwencje. Spytała kogoś obok czy wezwano karetkę. Musiał chłopca obejrzeć lekarz, ściagneła swój sweter i nażuciła go na niego. Ktoś z tłumu krzyknął żeby lepiej zostawiła ten sweter dla męzczyzny który ratował dziecko. Ktoś inny krzyknął że pewnie już żaden sweter nie będzie potrzebny że raczej nada się worek foliowy. Wszystko to docierało juz do niej w zwolnionym tempie bo ona znała wybawiciela chłopca. Znała tak dobrze tą twarz, wypowiedziała tylko jego imię i osuneła się na ziemię tonąc w ciemnym tunelu smutku.
Ula siedziała w fotelu w sali szpitalnej. Wiedziała że nie ma prawa. Wiedziała że to nie jej miejsce. To było miejsce Pauli.Przez ostatnie dwie godziny zastanawiała sie co Marek robił w tym parku. W ich parku. Czyżby wspólnie spedzony czas w tym miejscu dla niego także był miłym wspomnieniem? Tak by tego pragneła wiedziała jednak że nie ma takiej możliwości. Widocznie było to dla niego także miłe miejsce na chwilowe oderwanie się od pracy.Ula podała dane kogo mają powiadomić wiedziała że na nią już czas, że powinna już wyjść jednak nie potrafiła. Jego twarz była biała jak ściana,jego włosy były czymś wymazane liczne opatrunki i bandaże na głowie były przerażające. To całe zdażenie było przerażające. Wiedziała jednak że ta bezinteresowność jaką pokazał w parku była podobna do tego co chciała widziec. Przecież tym razem nie robił tego na pokaz. Nie robił tego dla weksli. Zrobil to dla tego chłopca który potrzebował w danej chwili pomocy. To było piekne, wiedziała że byłby dobrym ojcem. Pokazał to już chociażby przy dzieciach Borubara, z Betty też się dogadywał. Nawet się lubili. Ule zapiekło w sercu, cóż z tego że byłby nawet najlepszym ojcem skoro jej dziecko na tym nie skożysta. Jej dziecko będzie odsuniete przez konwenanse. Paula nigdy nie zgodzi się na wizyty Marka z dzieckiem. Wiedziała że dla niej było by to ciężkie do zniesienia ale dziecko zasługuje na obydwóch rodziców. Choćby nie mieli mieszkać razem. Przeczesała ręką jego ciemne włosy i poczuła się jak w niebie. To było takie cudowne. Dotknąć jego dłoń jego włosy. Miała ogromną ochote go przytulić. Ktoś chrząknął. Szybko zerwała się z krzesła po czym tak samo szybko na nim usiadła. Zakręciło jej się w głowie. Oparła na chwilę głowę na ręce i odczekłaaż wszystko wróci do normy, aż podłoga się ustabilizuje i obrazy nie przestaną jej pływać przed oczami. Spojrzała do góry i zobaczyła rodziców Marka i zniesmaczoną Paulę.- to jest szczyt beszczelności, kto ja wogule poinformował.- Paulinko spokojnie pani napewno już wychodzi- Krzysztof popatrzył na Ule znacząco więc ta powoli wstała i ruszyła do wyjścia. Gdy przechodziła koło nich Paulina chwycila ją za ręke.- jezeli myślisz że złapiesz go na dziecko to się grubo mylisz - syczała wściekła przez zęby. Do pokoju weszła pielęgniarka.- A pani tutaj, powinna pani leżeć. Nie wolno się pani denerwować - spojrzała na Pauline która do bialości ściskała ręke Uli.- Prosze nie siedziec długo-Dobrze- Paulina przybrała miłą maskę aby oczarować pielęgniarkę- Bardzo proszę aby tej kobiety nie wpuszczać więcej do pacjenta, nie wiem kto wpadł na pomysł żeby ją poinformować- Paulina kiwała z niedowierzaniem głową- Pani Urszula była przy wypadku, to właśnie dzięki niej poinformowaliśmy panią i rodziców bo rozpoznała pacjenta - powiedziała chłodno i wyprowadziła z sali Ule pozostawiając Paule w oslupieniu.
Marek się obudził. Nie widział gdzie jest i .. kim jest. Co to za pomieszczenie? Kim jest ta kobieta na fotelu obok? Była piekna. Cudownie piekna, jak anioł. Może umarł i jest w niebie?Sen zmożyl go ponownie. Tak było co moment.Jego sny mieszały się z żeczywistością, koło niego krzątały się na przemian nowe pielęgniarki. Godziny mijały. Ból głowy nie. Po trzech dniach w końcu udało mu się trochę dłużej nie spać. Musiał się dowiedzieć co się dzieje. Pielęgniarka nie była mu w stanie wytłumaczyć kim jest wiedziała jedynie że ma na imie Marek i że miał poważny uraz głowy.Marek. Ma na imię Marek, jakie to dziwne. Nie czuł się Markiem nikim innym także. Nie wiedział kim był co robił, gdzie pracował i czy miał jakąkolwiek rodzinę. Do pokoju weszła jakaś kobieta, chyba włoszka i dwoje już starszych osób. Pewnie to rodzice, może teściowie? zastanawiał się.- Kochany jak się czujesz?- kobieta podeszła do niego i chciała go przytulić ale on sie odsunął- Kim jesteś? - Marek był zdezorientowany, nie czuł się z nią związany. Nie chciał aby go przytulała.- Marco? Nie poznajesz mnie? - Paula roztrzęsiona uroniła pare łez, wyciągneła dłonie ku jego twarzy i uchwyciła ją.- Marco jestem twoją narzeczoną, jestem twoją przyszłą żona, matką twoich dzieci- Ja cie nie znam- Marek odsunął jej ręce- nie znam cie - przerażony patrzył na kobiete która przytłaczała go swoją miłością, swoim oddaniem. Spojrzał na pozostałe osoby w pomieszczeniu. Kobieta spuściła głowę. Czuł że to sa jego rodzice. Matka chyba nie akceptowała jego narzeczonej.Widział wyraznie jak patrzy na nią z dezaprobatą. Jakby z naganą.- Wy jesteście moimi rodzicami prawda? - kobieta uroniła łze. Podeszła do niego i przytuliła jego dłonie do swojej twarzy. Krople jej łez spływały po jego rękach. Wzruszył się.Wiedział że z matką musiała łączyć go wyjątkowa więż. Napewno byli zżyci.-Tak synku. Kochany tak się ciesze że żyjesz tak się baliśmy. Tak cie kochamy.- Czuł że musi przytulić tą kobietę. Swoją matke. Po jego twarzy rownież popłyneły łzy. Nie wiedział jak wygląda, jak przebiega jego życie, czy faktycznie kobieta która podaje się za jego narzeczona nia jest. Wiedział jednak że kobieta którą przytula jest w jego życiu bardzo ważna. Pielęgniarka wyprosiła gości z pokoju. Musiała coś zmienić, dac zaszczyki, leki.- Czy często miałem gości?- o tak- dziewczyna uśmiechneła się- pana narzeczona przesiadywała tutaj całymi dniami. Musicie się bardzo kochać- nie wiem nie pamietam jej, chciałbym ale nie pamiętam - zasmucony oparł się o poduszki i myślał o kobiecie którą widział. Może to był sen? Może to ktoś z rodziny, nurtowało go to…
Jego narzeczona przychodziła codziennie w odwiedziny.Paula przynajmniej tak twierdziła że jest jego narzeczoną. Otaczała go miłościa i troską aż czasem good tego mdliło. Nie czuł się z nią związany.Nie potrafił sobie także przypomniec tej osoby. Lekarz twierdził że tak może być. Czasem człowiek sam odżuca pewne mysli i wspomnienia. Nikt jednak nie mógł mu nic mówić wszystko musiał sobie przypomniec sam. Takie były zalecenia lekarza. Był tym okropnie oburzony. Chciał mieć odkrytych chociaz kilka puzli aby za pomoca nich mogł ukladac całą układankę jaką było teraz dla niego jego życie. Mijały dni tygodnie a on nic nie pamiętał. Na szczęście nadszedł czas kiedy mógł wyjśc już z tego okropnego miejsca. Nie potrafił tu przebywac czuł się jak w więzieniu. Potrzebował czegoś lecz nie potrafił przypomniec sobie czego. Czasem w snach widział siebie biegnącego w ciemnościach i szukającego kogoś lub czegoś. To było niesamowicie irytujące. Budził się wtedy cały mokry i zdyszany jakby faktycznie przemieżal te wszystkie kilometry które pokonywał w snach. Przepuszczał że to co szuka w swych snach to prawda na swój temat.
Paula pomogła mu wstać z łóżka. Ubrany był w garnitur. Tak dziwnie sie czuł. Czy on naprawde był osoba sztywną codziennie biegającą w garniturku ząłatwiającą na obiadkach i lunchach sprawy firmowe? Nie chcialo mu sie w to wierzyć. Czuł jakby wszedł w skorę,w życie kogoś innego. Najchętniej wżuciłby t-shirt i dżinsy. Paula jednak twierdziła że nie zabardzo mogła coś takiego w jego szafie znaleść. Nie bywałe. Nie miał dżinsow. Kobieta wyprowadziła go ze szpitala i pomogła wsiąść do samochodu. Chciała aby pojechali do ich wspólnego mieszkania ale on na razie był ostrozny. Chciał jechac do rodziców. Widział ile troski wkłada w opieke nad nim. Widział jak go kocha i też chciałby ją kochac ale w tym momencie był zdezorientowany.Chciał aby uczucia do Pauli w nim na nowo sie rozpalily ale nie potrafił sobie przypomniec chocby jednej chwili jaką razem przeżyli. Paula była piękną kobietą. Jednak na razie nie potrafił odwzajemnić jej uczuć. Nie chcial jej ranić więc w duchu modlił się aby wszystko sobie przypomniał. Przeciesz taki stan nie może trwac wiecznie. Paula chciała z nim założyć rodzinę i on napewno też będzie chciał niech tylko sobie wszystko przypomni. Nie będzie już wtedy taki zagubiony i niepewny siebie. Jechali przez miasto, nawet nie wiedział jakie. Chyba to była Warszawa. Rozglądał się przez okno łapiąc każdy szczegół. Taksówka jechała powoli więc pozwalało mu to na dokładne śledzenie trasy ze szpitala do domu rodziców. Do Heleny i Krzysztofa. Samochód zatrzymal się na skrzyżowaniu a on ujrzał plakat. To była kobieta z jego pokoju.Pamiętał ją dokładnie, to ona siedziała na fotelu koło jego łóżka. To ten jego anioł stróż. Rozbolała go głowa. Nie potrafił tego opanować miał ochotę wysiąść z samochodu i uciec z tego szumu i gwaru. Ścisnął mocno głowę dłońmi i skulił się na siedzeniu. Ból był nie do zniesienia ale chciał więcej. Widział jakieś miejsce. Było mu one tak znajome,to była jakaś migawka z przeszłości i pragnął aby się nie urywała aby przypomniał sobie jak najwięcej. Życzenie sie nie spełniło zarówno ból u nasady czaszki jak i wspomnienie ulotniły się tak szybko jak i go napadły. Widział miejsce, jakieś pomieszczenie. Było tam mnóstwo roślin. Nic więcej nie widział. Nie miał pojecia co to było i gdzie to było. Nie wiedział także czemu to miejsce właśnie się mu przypomniało.Paulina przytulała go do swojej piersi i pocieszała że wszytsko będzie ok. Że nie długo będzie w porządku. Uspokoił się i zapomniał zapytac Paulę czy znają kobietę z plakatu…
Ula jechała do szpitala, odeszły jej wody. Zaskoczyło ją to podczas zakupów. Musiała przeciesz zrobić swojemu maluszkowi wyprawkę. Kobieta ze sklepu wezwała taksówkę i pomogła jej wsiaść do niej. Jechala sama. Serce jej się ściskało. Nigdy nie pomyślałaby że kiedyś życie spłata jej takiego psikusa. Martwiła się o Marka, powinien być teraz przy niej. Tymczasem ona nie wiedziała co się z nim dzieje i czy wszystko już wróciło do normy. On powinien ją teraz wspierac i dbac o nia i ich wspolne dziecko. Miała żal lecz nie do Marka, do siebie. Za to że nie zauwazyła od razu z kim ma do czynienia, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Że to nie jej świat. Taksowkarz jej pomógł. Weszła obolała do budynku. Pielęgniarki posadziły ją na wozku i wywiozły do jakiejś sali. Lezało tam wiele kobiet. Każda oczekiwała na poród. Przy kilku byli mężowie. Czuła sie niekomfortowo.Miała wrażenie że nia nią patrzą z pytaniem w oczach gdzie jest jej maż. Czemu na jej palcu nie ma obrączki. Wiedziała że to tylko wymysly jej wyobrażni jednak czuła sie inna na tej sali. Pielęgniarki podpinały jej różne aparatury, słyszała serduszko swojego dziecka. To była tak piekna chwila, wiedziała że zapamieta ją na całe życie. Pielęgniarka jednak nie rozczulała się nad tym odglosem. W pierwszej chwili sądziła że ta kobieta poprostu ma to na codzień i już na niej to nie robi wrażenia. Pielęgniarka wsłuchiwała się w odgłos po czym wyszla z sali nie mowiąc nic. Ula położyla się wygodnie na poduszcze. Musiała chwilę odetchnąc za nim da znac rodzinie że juz przyszedł czas na rozwiązanie. Do sali weszła pielęgniarka chyba z położną. Wtedy Ula poczuła że coś jest nie tak. Coś powaznego musiało się dziac z jej dzieckiem. Mimo że spytala nie uslyszała odpowiedzi. Nie uspokoilo jej to, wrecz przeciwnie. Cała w nerwach odruchowo skubała rożek koca ktorym została nakryta. Kobiety znowu wyszły z sali pozostawiając ją bez słowa wytłumaczenia w niepewności. Patrzyła w sufit nie wiedząc co ze soba zrobić. Minuty uciekały jej przez palce niezauważalnie. Co moment patrzyła na zegarek, koło jej łóżka ciągle tylko przechodziły nowe osoby, lekarze, pielęgniarki, polozna. Coś sprawdzali, zapisywali i odchodzili. Ula tymczasem odchodziła od zmysłów walcząc ze swoim przeczuciem. Przeciesz wszystko musi byc dobrze, nie może stracic tego dziecka. Nie wytrzymała by tego. Jej serce by tego nie wytrzymało. Już dość cierpienia. Ona nie jest tak silna aby nieść tak ciężki krzyż przez życie.-Musimy zrobic cesarkę, czy pani się zgadza?-jeżeli trzeba to tak oczywiście- Ula popatrzyła na wchodzącą do sali lekarke, w koncu przyszedł do niej ktoś kto raczył ja poinformować co sie dzieje z jej dzieckiem- chciałabym jednak wiedzieć co się dzieje i jakie mam szanse-pani dziecko jest bardzo slabe, może nie przeżyć naturalnego porodu. Bicie serduszka jest dwa razy szybsze będe szczera to nie wróży dobrze…
Rodzice przyjeli Marka z wielka radością, Przede wszystkim matka. Przez łzy które ściskaly jej gardło próbowała Markowi powiedziec co gdzie się znajduje. Marek przechodził przez wysokie stylowo przyozdobione korytarze i podziwiał bogato umeblowane i wystrojone wnętrza kolejnych pokoi. Ten cały luksus, czy on naprawde w nim żył? Matka na końcu zaprowadziła go do jego pokoju. Postawił kilka swoich rzeczy jakie przywiozła mu Paulina i poprosił matke aby mógł zostac sam. Helena zamkneła za sobą drzwi i cichutko odeszła. Jego pokój był nieco przytulniejszy. Nie wyglądał na opuszczony. Wydawało mu się że on tutaj musiał mieszkac niedawno wiec skąd ta natarczliwość Pauli żeby pojechali do ich wspólnego mieszkania.Przechodził koło regałów. Oglądał pamiątkowe zdjęcia z wakacji z rodzicami, książki i mnóstwo róznych pierdółek. Wiekszość otwartych regałów zajęta była samochodzikami i malutkimi kijami do golfa. Widocznie lubiał w niego grać. Poprawił przekrzywiony puchar na którym widniało jego nazwisko, najwyrazniej zdobył go właśnie w tej dyscyplinie sportowej. Otworzył olbrzymią szafę, było w niej wiele garniturów. Dotknął błyszczącego materiału jednego z nich i stwierdził że był świetny gatunkowo. Zaskoczyło go to. Odezwało się w nim doświadczenie.Teraz wiezyl że faktycznie mógł pracować jako prezes firmy odzieżowej. Przejechał delikatnie po brzegach garniturów i przesunął je na bok szafy. Pod tymi eleganckimi rzeczami dostrzegł ciemno brązową torbę. Otworzył ją i oto jego oczom ukazały się dżinsy nawet kilka par, jakies sportowe bluzy, podkoszulki. Widocznie z momentem przejęcia stanowiska prezesa musiał tez zmienic swoj wygląd i te ubrania przeszły do lamusa. Wyciągnął ubrania i przymierzył. Dzińsy najwyrazniej już dawno mu nie służyły, ale nie były ciasne. Założył jasny podoszulek i nareszcie poczuł się swobodnie, według swoich odczuć, w swoim ciele, w swoim domu.
Ula leżała w oddzielnym pokoju. Było juz po wszystkim. Na początku nie pozwolili jej wstać a ona umierała ze strachu o swoją kruszynkę. Tak martwiła się czy wszystko w porzadku, czy nic jej nie brakuje. Na szczęście jej tata przy niej był. Ala także chciała czuć sie potrzebna więc przyszli do szpitala aby zadbac o dziecko Uli. Lekarz powiedział że bedzie mogła dopiero wstać i iść do sali noworodków dopiero jutro lub za dwa dni. Operacja byla bardzo ciężka więc Ulabyła wycieńczona. Zadzwonił telefon. Ula ostatkiem sił podniosła komórkę do ucha i odebrała połączenie od ojca.- Ulka jak się czujesz?- spytał rozradowanym głosem-Tato dobrze, jak dziecko. Nic nie wiem.Jest zdrowe? To chłopczyk, dziewczynka?- wyszeptała. Miała okropną suchość w ustach, wycieńczenie także dawało się we znaki.-Ulcia z dziecmi wszystko w porządku-z jakimi dziecmi?-twoimi!- wykrzyknął w radości- masz bliżniaki, chłopca i dziewczynkę. Chlopiec był słabszy ale teraz wszystko w porządku.- Telefon wyrwała mu Alicja- Uleczko, nie martw się my się tu zajmiemy twoimi szkrabami. Są zdrowe i piekne. Odpoczywaj, zobaczymy się jutro.Ula odłożyła komórkę, łży spływały same po policzkach. Miała córeczkę i synka. Nie wiedziała jak to się stało że nie wiedziała o tym wczesniej jednak dziękowała Bogu za obydwoje…
Marek zszedł na dół. Matka wołała go mówiąc że ma gościa, nie miał jednak pojęcia gdzie w tym domu przyjmuje się gości. Salonów było kilka, według niego każdy nadawał się idealnie. Usłyszał głosy dochodzące z kuchni więc zajrzał tam aby spytać kto chciał się z nim widzieć. Usłyszał wzburzone lecz szepczące głosy. To byli jego rodzice.-nie pozwolę na to żeby go tak okłamywać, lekarz nie pozwolił mu niczego sugerować. Nie zgadzam się z tym co ona zrobiła.- Matka wyglądała na oburzoną. Nie demaskował się wiedział że rozmawiają o nim. Ukryty za szafkami słuchał dalej co mówią.- Dobrze wiesz że ona nie pasuje do naszej rodziny, ona jest z całkiem innego świata.- Nie obchodzi mnie kim jest, skoro Marek ją zaakceptował to i my powinniśmy. On ją kocha i my także powinniśmy ją pokochać- chyba żartujesz, nigdy do tego nie dopuszczę, ta osoba nie przekroczy progu naszego domu – wzburzony ojciec wyszedł z pomieszczenia drugimi drzwiami. Uważał rozmowę za skończoną. Koniec dyskusji. Marek widział że mają jakiś problem i że ten problem dotyczy jego życia. Matka spojrzała na zdjęcie które trzymała w dłoni uroniła kilka łez głaszcząc śliski papier który zalewał się powoli jej smutkiem.-co wy dzieciaczki jesteście winne że miałyście nieodpowiedzialnego ojca, dziadka też macie, ale ja będę z wami zawsze. Już was kocham Schowała zdjęcie do kieszeni i wyszła za mężem do ogrodu. Marek zastanawiał się o kim oni rozmawiali. Z tego co wnioskował ma dzieci. Nikt mu jednak o tym nie chciał powiedzieć. Nie wiedział co się takiego wydarzyło zamierzał się jednak dowiedzieć. Wyszedł za rodzicami i dotarł po odgłosach rozmów do ogrodu. W pięknie oplątanej altance siedzieli rodzice i jakiś młody mężczyzna. Ojciec z ożywieniem mu coś tłumaczył. Kiedy Marek podszedł bliżej ojciec zamilkł. Mężczyzna podszedł do niego i uścisnął go po męsku.- dobrze że jesteś cały- uśmiechnął się do niego i dodał- złego diabli nie biorą-to jest Sebastian, jesteście przyjaciółmi od lat studiów- Marek przytaknął wierząc matce. Po tym co usłyszał w kuchni wiedział że matce może ufać. Musiał się wszystkiego dowiedzieć a na kogo mógł liczyć jak nie na przyjaciela. Zaproponował żeby się przeszli. Nie chciał rozmawiać przy rodzicach. Widział że ojciec srogo patrzy na Sebastiana. Jeżeli jednak był jego prawdziwym przyjacielem to dowie się od niego najszczerszej prawdy o sobie. Odeszli na bok gdzie mogli już spokojnie porozmawiać. Marek bez ogródek spytał wprost.-Sebastian czy mówiliśmy sobie wszystko? Mieliśmy jakieś tajemnice przed sobą?-chyba nie- przyjaciel nie bardzo wiedział o co mu chodzi-Chce wiedzieć kim jestem i mam nadzieję że ty mi w tym pomożesz.-Marek sorry ale nie mogę. Twoja mama powiedziała że nie wolno ci zdradzać nic z twojej przeszłości. To jest dla twojego dobra.- Sebastian usiadł na wystającym z ziemi kamyku przy skalniaku. – Naprawdę nie mogę.Marek był zawiedziony, myślał że przyjaciel powie mu coś więcej wiedział że jeżeli tak przykazała Sebastianowi matka to na pewno nie było to w złej mierze.-Marek, powiem ci tylko jedno. Dopóki nie przypomnisz sobie wszystkiego nie ufaj z taką łatwością we wszystko co ci mówią.-Mówisz o czymś konkretnym?- Marek łapał każde słowo które mogłoby go na coś naprowadzić.-tak- Sebastian zastanowił się chwilę jakby nie wiedział czy dobrze zrobi jak mu to powie- Marek Paulina była twoja narzeczoną ale wasze drogi się rozeszły. Dopóki sobie wszystkiego nie przypomnisz nie podejmuj żadnych decyzji bo możesz tego później bardzo żałować.
Czuła się już zdecydowanie lepiej, mogła odwiedzać swoje pociechy w sali noworodków. Były takie drobniutkie i zarazem śliczne. Obydwoje mieli czarne włosy po tacie i tak śliczne niebieskie oczy. Były one wyjątkowe, nie jakieś tam niebieskie. Te oczy były jak głębia morza lub oceanu. Kochała jej w Marku , tym bardziej kochała je teraz u Natalii i Damiana.Drobniutkie łapki chwytały jej palce i trzymały się jej mocno aby nie odeszła a ona wcale nie chciała odchodzić. Nie zamierzała ich nigdy zostawiać, te dni kiedy była z dala od nich były dla niej torturą nie do wytrzymania. Jak każda matka chciała już zobaczyć czy wszystko w porządku, czy są zdrowe i czy mają odpowiednią opiekę. Wszystko było w porządku, uspokoiła się jednak dopiero wtedy jak mogła na nie spojrzeć , dotknąć czy przytulić. Jej matczyna duma wzlatywała jak ptak do góry kiedy pracownicy F&D odwiedzali ją i rozpływali się nad dzieciakami. Oczywiście Ala, Iza i Ela były codziennymi gośćmi. Było jej tak przyjemnie że tyle osób o niej myśli i pamięta. Był u niej także Sebastian z Violą. Dziewczyna tez spodziewała się dziecka. Obydwoje patrzyli z przerażeniem że „to takie małe” Sebastian jednak mimo wszystko był zauroczony. Domyślił się że to dzieci Marka Kilka razy nawet podkreślił że podobizna dzieci do ojca jest wręcz niewyobrażalna. Prosił czy mogą zrobić dzieciom zdjęcie na pamiątkę. Ula miała mieszane uczucia. Przepuszczała że zaraz pójdzie i pokaże Markowi te zdjęcia a ona owszem chciała żeby wiedział ale jeszcze nie była gotowa się z tym wszystkim zmierzyć. Sebastian wytłumaczył jej że Marek o niczym nie wie i że nadal nie jest z nim dobrze. Nadal pozostały ślady po wypadku. Ula nie potrafiła spytać co miał na myśli mówiąc że coś pozostało miała tylko nadzieję że Marek z tego wyjdzie cało. Pozwoliła na zdjęcie. Przecież prędzej czy później zobaczą się w firmie.Parę dni po tym jak byli u niej z odwiedzinami Viola z Sebastianem odwiedziła ją matka Marka. Chciała zobaczyć swoje wnuki. Ula choć z oporami zgodziła się na to. Kobieta weszła do jej pokoju gdzie stały dwa łóżeczka . Podeszła najpierw do jednego później do drugiego i z szlochem wyszła z pokoju. Kobieta była najwyraźniej wzruszona i rozdygotana z nadmiaru emocji. Usiadły w kuchni, Ula bała się tej rozmowy jednak nie powinna. Matka Marka była przyjaźnie do niej nastawiona. Wyciągnęła z torebki album i kartkując go pokazywała Uli zdjęcia Marka jak był mały. Obydwie płakały przyglądając się uśmiechniętemu bobasowi na zdjęciach. Jednak każda miała swoje odrębne powody ku temu. Helena nawet próbowała coś z Ulą rozmawiać na temat Marka kiedy jednak zaczęła coś wspominać o synu dziewczyna się spinała i protestowała aby skończyć. Doświadczona kobieta to zrozumiała. Wiedziała że mimo że Ula kochała Marka to jeszcze było za wczesnie na cokolwiek. Jeszcze wszystkie rany były zbyt świeże.
Ula przebywała na urlopie macierzyńskim. Służyło jej to. Miała teraz mnóstwo pracy przy Natalce i Damianie. Nie sądziła że pierwsza wizyta matki Marka tak się zakończy, teraz widywały się codziennie. Pokochała tą osobę jak kogoś z rodziny. Teraz to było naturalne że Helena codziennie chociaż na dwie godzinki przychodziła w odwiedziny. Była miła i nie miała do Uli pretensji że czasem nie brała jej rad do serca. Rozumiała że Ula nie chce na źle swoim dzieciom i szanowała sposoby opieki nad jej wnukami. Ula cieszyła się że skoro Marek nie odwiedzał dzieci to że przynajmniej mają cząstkę normalności bo odwiedza je babcia. Nie mogła powiedzieć żeby Helena nie była przydatna. Te dwie godziny dziennie gdzie Ula mogła na spokojnie zająć się tylko jednym dzieckiem były dla niej chwilą relaksu. Nie musiała się starać rozdwoić aby dzieciaki które miały w zwyczaju wszystko robić razem, nie płakały. Tak było też dziś. Tato otworzył jej drzwi i Helena czując się już jak u siebie weszła pewnym krokiem do jej pokoju. Dzieciaki zawsze reagowały wyciągniętymi rączkami kiedy ją widziały. Ula podejrzewała że być może było to w pewnym sensie spowodowane tym że za każdym razem kiedy przychodziła przynosiła im jakiś drobiazg. Pokój pękał w szwach od misiów laleczek samochodzików z pluszu, od ubranek kosmetyków i kolorowych baloników. Ula nie chciała przyjmować tych prezentów jednak Helena była nieugięta. Mówiła że to są jej jedyne wnuki a babcie są od tego by rozpieszczać wnuki. Ula szybko rozwiała swoje obawy. Tym razem Helena nie miała żadnych prezentów a jednak dzieci zareagowały równie żywo i radośnie na jej widok. Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo. Być może jej myśli wędrowały w tym samym kierunku. Przywitała się z wnuczętami i usiadła koło Uli która składała wyprane pieluszki.- Wiesz Ula codziennie coś przynosiłam dla twoich dzieci.- Heleno wiesz że to nie potrzebne..- Spokojnie, dzisiaj postanowiłam że za to że na nowo mnie odrodziłaś do życia, że spełniłaś moje największe marzenie o wnukach chce cię czymś obdarować- Przecież wiesz że nie chce, to wszystko nie potrzebne. Ja sama daje sobie rade. Muszę sobie dawać radę. Widzisz kiedy dowiedziałam się o sprzedaży akcji Aleksa w pierwszej chwili pomyślałam że je kupie. Dobro dzieci jednak zaważyło. Zostawiłam wszystko co zarobiłam na kampanii reklamowej Fox Fashion na wychowanie dziecka. Jest ich dwoje ale wiem że nie zabraknie im nic do końca życia.- A jednak twój brat kupił te udziały.. To był gest miłości w stosunku do Marka nie mów że nie- Ula spuściła głowę aby nie patrzeć Helenie w twarz i przytaknęła.-tak to prawda, to ja go do tego namówiłam. Właściwie jest pomiędzy nami pewna umowa , Jasiek teraz prowadzi firmę jednak kiedy tylko uzbieram kwotę którą wpłacił Aleksowi połowa firmy będzie moja.- co ty opowiadasz- Helena wyraźnie się ucieszyła- to niesamowite, musicie się bardzo kochać że tak sobie pomagacie.- tak, pomiędzy nami jest wyjątkowa więź-Ula nie będę zwlekać, jest coś co bardzo bym ci chciała podarować. Nie, nie ma żadnego „ale”- od razu powstrzymała Ule przed niepotrzebną dyskusja widząc że ta nie chce nic od niej przyjmować- Ula, chciałabym abyś ty razem z twoimi dziećmi zamieszkała w Warszawie w mieszkaniu które dla ciebie kupiłam.- Helena widziała że dziewczyna była zdezorientowana , nie spodziewała się takich prezentów po niej. Helena jednak musiała zadbać o ta dziewczynę pokrzywdzoną przez los i przez jej syna. Marek teraz nic nie pamiętał jednak wiedziała że kiedy się wszystko skończy to będzie jej wdzięczny że zaopiekowała się Ulą i ich dziećmi. Wiedziała że ją kochał i teraz kiedy ona sama pokochała ją jak córkę wiedziała że syn podjął najsłuszniejszą decyzje w swoim życiu. Ta kobieta była ciepla skromna i oddana do końca mimo cierpień i upokorzeń osobie która kochała- mam tylko jeden warunek- dodała po chwili dając Uli czas do namysłu – bardzo bym pragnęła abyś mówiła do mnie „mamo”. Nigdy nie miałam córki mimo że tak bardzo pragnęłam, więc gdybyś mogła…
Mam nadzieję że nie ciągnie się to już jak flaki z olejem. Pewnie juz bede zmierzać ku końcowi. Pomęcze was jednak jeszcze trochę bo do wrzesnia jeszcze tak daleko…. buuu
Marek grał z Sebastianem w tenisa. Czuł się już całkiemdobrze jednak nadal nic nie pamiętał. To było tak denerwujące że nie myślał o niczym innym jak o tym żeby cokolwiek sobie przypomnieć. Sebastian milczał jak zaklęty a on nic nie pamiętał. Na domiar złego Paulin aprobowała na nim wymusić przygotowania do ślubu. Wszystko szybko aby było z głowy skoro jest taki zagubiony. Nie chciał być niegrzeczny jednak powiedział że na razie ślubu nie będzie. Trochę się zezłościła, płakała że jak może być tak nie czuły ale nie za bardzo się tym przejął. Wierzył że jeżeli faktycznie chciał tego ślubu przed wypadkiem to on nie ucieknie i Paulina mu wybaczy swoje zagubienie. Teraz jednak nie był niczego pewny wiec wolał nie podejmować decyzji na całe życie. Sebastian zbiegł z kortu aby odebrać dzwoniący telefon. Powoli ruszył za nim aby odpocząć chwilkę na krześle.Ula nie wiedziała czemu się zgodziła. W Rysiowie było jej dobrze ale za ciasno się zrobiło. Przyjęła mieszkanie od Heleny. Poprawka. Uśmiechnęła się. Miała przecież nazywać ją mamą. Nie było problemu. Od dłuższego czasu właśnie tak ją traktowała więc to była tylko czysta formalność. Tata zajął się maluszkami. Na dzień przeprowadzki Ala wzięła urlop aby pomóc dziewczynie. Ostatnio mieli dużo możliwości do spotkań co nie uszło uwadze Uli. Byli sobie coraz bliżsi. Ala jak nastolatka była wpatrzona w Józefa co znowuż ojciec nie ukrywał imponowało mu to. Ula wynosiła kolejne pudło z samochodu Heleny. Przywieźli już też meble które razem z Heleną wybierały tydzień wcześniej. Wszystko było gotowe trzeba było tylko zamieszkać. Cieszyła się jak dziecko z lizaka. Miała własne cztery kąty. Natalia z Damianem miała osobne pokoiki, dla niej była także sypialnia. W mieszkaniu znajdowały się jeszcze dwa pokoje. Jeden duży który przeznaczyła na salon oraz jak to Helena powiedziała drugi aby jeszcze się zapełnił. Wiedziała że na razie nie jest to możliwe. Może kiedyś w przyszłości. Póki co drzwi do pokoju były zamknięte. Ula po wyniesieniu ostatniego pudełka usiadła zmęczona. Helena przyniosła z kuchni sok i obydwie śmiejąc się zachłannie go piły.Zadzwonił telefon. Ula zdziwiona odebrała telefon od Jaśka.-Ulka błagam cię, zastąp mnie. Jestem teraz na sesji, nie mogę jechać do firmy. Dzwoniła do mnie Ania. Firma została okradnięta . Znikneły najważniejsze projekty Pshemko na najbliższy pokaz!- Jasiek podenerwowany przekazał jej informacje.-Oczywiście. Uspokój się już tam jadę.- Poprosiła Helenę o podwiezienie do firmy. Nie było to daleko, stanie w korkach okazało się tak długie że Ula zdenerwowana nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Przeprosiła Helenę i wybiegła z samochodu. Wiedziała że pieszo dużo szybciej tam dotrze. Do firmy wbiegła zdyszana. Przywitała się z Władkiem i wbiegła do otwierającej się windy. Zderzyła się z Markiem i Sebastianem. Nie miała czasu nawet na tłumaczenia. Drzwi się za nią zamknęły , pozostawiła za nimi zdumionego Marka i ucieszonego Sebastiana. Była rozczęsiona, z tego wszystkiego nie pomyślała że mogą się tutaj spotkać. Wiedziała jednak co się może dziać w pracowni. Pshemko na pewno szalał z rozpaczy i ona musiała coś zrobić bo inaczej byłby zdolny poukręcać wszystkim pracownikom głowy.
Marek był w szoku znowu ją zobaczył. Jego anioł stróż tutaj był. Przebiegła koło niego i tak szybko jak się pojawiła tak znikła.-Sebastian kim jest ta dziewczyna?- Marek ledwo wydusił z siebie jedno zdanie. W gardle mu zaschło.-To jest Ula. Była twoja asystentką.-Ula…- Marek powtórzył to imię jakby chciał sprawdzić czy to imię brzmi dla niego znajomo- Teraz jej brat jest współwłaścicielem firmy. Na pewno przyszła w zastępstwie Jaśka. Pewnie Ania ją poinformowała o kradzieży.-Ja ją już widziałem..-Tak? – Sebastian był wyraźnie zadowolony z zainteresowania jakim obdarzył Marek Ulkę.-Widziałem ją na plakacie…- znowu to samo, przytrzymał się przyjaciela gdyż zrobiło mu się słabo. Ten okropny ból głowy nie dawał mu spokoju. Znowu widział to miejsce. Te duże ilości drzew. W śród nich plecami do niego stała obrócona jakaś kobieta. Nie wiedział kim była ani gdzie razem się znajdowali.
Sebastian pomagał Markowi utrzymać równowagę. Już nie po raz pierwszy zdarzyło się że Marek miał przebłyski. Nie powiedział przyjacielowi jednak z tego co on opowiadał Sebastian wywnioskował że te nagłe ataki miały miejsce zawsze wtedy kiedy widział Ule. W rzeczywistości lub na plakacie. Marek widział jakieś miejsce, Sebastian wiedział że w wizjach przyjaciela ukazuje się palmiarnia. Nie wiedział jednak czy powinien mu o tym powiedzieć. Na razie się z tym wstrzymywał mimo iż Viola bardzo chciała już ich pogodzić. Ula przebiegła koło nich jak burza. Widział zatroskanie i zmęczenie w jej oczach. Dwójka dzieci na pewno dawały jej popalić. Mimo tego wszystkiego widział jakie jest piękna. Marek nie musiał pamiętać co do niej czuł, był mężczyzną i byłby dziwny i ślepy gdyby nie zauważył tak zjawiskowej kobiety.Ula wbiegła do pracowni Pshemko. Momentalnie przeszło roztrzęsienie wywołane spotkaniem z Markiem. W pracowni wszystko latało. Pshemko wpadł w istną furię. Sposoby Izy na nic się zdały. Mężczyzna lamentował że nie zdąży zaprojektować nowych ubrań a ten ktoś kto ukradł jego projekty może ogłosić że skopiował wcześniejsze. Przecież to złodziej miał oryginały. Ula starała się go uspokoić ale na marne. Nie wytrzymała w końcu i wzburzona krzyknęła na bliźniaków.-natychmiast po czekoladę i wszyscy mają stąd wyjść. Ale to już! – pogoniła ociągające się krawcowe. Ten szum i gwar jaki panował w firmie wywołał natychmiastowy ból głowy, czuła że słabnie. Pshemko chwilowo się uspokoił widząc co się dzieje.- bella nie denerwuj się , może ci to zaszkodzić- Pshemko natychmiast stał się opiekuńczy. Ula usiadła koło niego.- Pshemko ja wiem że się denerwujesz ale nie ma czym. Przełożymy ten pokaz. Przecież wiesz że szkoda twoich i tak skołatanych nerwów.- Ula dyplomatycznie próbowała załagodzić sytuacje.- Pokaz odbędzie się jak już będziesz do niego gotowy. Pshemko zadowolony zgodził się na taki układ i zaczął wzywać wszystkich pracowników żeby posprzątali bałagan jaki zrobili w jego pracowni.- no już szybko, szybko sprzątać. Chciało się wam bałaganić to teraz trzeba to posprzątać.Dopiero po chwili Ula poczuła się zmęczona. Przeszły emocje wyciszyła się i miała nieodparta ochotę usiąść i choć chwilę od sapnąć. Usiadła na ławeczce i oparła głowę o okna przez które było widać zamieszanie w pracowni Pshemka. Powrócił w swój tryb pracy i jak zwykle wszystkich poganiał. W korytarzu pojawiła się Helena. Usiadła koło niej i spytała jak Pshemko.-mamo wszystko w porządku, dał się udobruchać. Ula odetchnęła i odwróciła się na bok wyczuwając kogoś wzrok na sobie.-mamo? – w korytarzu stał Marek z Sebastianem- Mamo kto to jest? Czy to jest moja siostra?Spojrzał na Ule a ta zdezorientowana z niedowierzaniem na niego. O co właściwie mu chodziło? Nie pamiętał jej? Nie rozpoznał? Co się z nim dzieje?
Paulina słyszała już pod budynkiem krzyki. Doskonale wiedziała do kogo należą. Pshemko musiał wpaść w furię. Weszła do holu. Na posterunku stał ochroniarz. Powiedział dzień dobry jednak Paula nie zamierzała się kontaktować w żaden sposób z takim pospólstwem. Minęła go udając że nie słyszy go. Spieszyła się do pracowni Pshemko. Musiała go uspokoić przecież tylko jej zawsze się to udawało. Była w tej firmie niezastąpiona. Dobrze że z amnezją Marka przyszła możliwość powrotu do firmy. Przemierzała szybko korytarze. Z daleko już widziała że Pshemko się uspokoił. Zwolniła kroku i wtedy ja zobaczyła. Cieplak siedziała na ławeczce koło Heleny. Widziała że się dobrze dogadują. Cieplak mimo zmęczenia była piękna. Zabójczo piękna, wiedziała o tym i to ją przerażało. Nie wyobrażała sobie aby mogła Marka stracić znowu dla tej prostaczki która udawała księżniczkę. Co on w niej właściwie widział? Przecież zanim się zmieniła nic sobą nie prezentowała. Paulina gardziła tą dziewczyną i pewnie wywołałaby kłótnie w firmie gdyby nie fakt że pod pracownie od drugiej strony korytarza podszedł Marek. Był zdziwiony, pytał o coś matkę a ta zmieszana najwyraźniej nie potrafiła mu odpowiedzieć. Wtedy Marek popatrzył na Ulę. Wiedziała że jej nie pamiętał. Jednak jego wzrok był jednoznaczny, wiedziała już teraz że żadne intrygi, żadne kłamstwa ich nie rozdzielą. Patrzyli obydwoje na siebie z taką miłością że Paulę przeszedł dreszcz. Nikt nigdy tak na nią nie patrzył. W tym jednym wzroku jakim się nawzajem obdarzali było tyle miłości ile ona przez całe życie nie marzyła doświadczyć. Wiedziała już że nie ma szans na odzyskanie Marka. Oni się kochają. Cieplak jak zraniona sarna ostrożnie a mimo wszystko z tą swoją głupią ufnością. Marek zafascynowany i do końca pochłonięty jej widokiem. Tak bardzo go kochała wiedziała jednak że nie będą już nigdy razem szczęśliwi. To szczęście odnaleźli już pomiędzy sobą i nigdy ono już nie opuści tej pary. Wiedziała że nie będzie im łatwo się na nowo odnaleźć ale postanowiła że nie będzie już tego utrudniać. Zrozumiała w końcu że jedyne co może zrobic to pozwolić mu w spokoju i w przyjaznych stosunkach odejść. Jego myśli były cały czas przy niej, mimo że nie świadomie jego do niej ciągnęło. Widziała to już wtedy kiedy jej nie poznał a widząc plakat z reklama Fox Fashion miał migawki z przeszłości. Ona jest już dla niego przyszłością. Paula zrozumiała że nie cofnie się czasu i na sile nie da się ciągnąć czegoś za uszy. Odeszła zostawiając ich samych. Nie była tu już potrzebna. Ta historia prędzej czy później musiała nauczyć jej pokory. To było do przewidzenia. Weszła do sali konferencyjnej. Wzięła do ręki długopis i napisała list. Pożegnalny list do Marka. Zostawiła go w biurze ukochanego po czym opuściła budynek F&D. To nie był już jej dom, jej firma. Dostała porządną lekcje od życia. Lekcje pokory.
Ula siedziała na ławeczce. Widok Marka ją speszył. Marek pytał o coś ale do niej to nie docierało. Jak za pierwszym razem kiedy go spotkała pod firmą zatopiła się w jego oczach. Łza zakręciła się pod powiekami kiedy je na chwile przymknęła. Natalia i Damian też mieli takie oczy. Były one tak podobni do swojego ojca. Nie mogłaby nawet próbować się wypierać kogo to dzieci. Helena odruchowo uścisnęła jej dłoń Chciała jej w tym miłym geście przekazać że jest z nią i że stoi za nią murem.-Ula nie dziw się że Marek cię nie pamięta- Sebastian tłumaczył. – Wtedy gdy Marek ratował chłopca w parku uderzył głową mocno o kamień. Na wskutek tego stracił pamięć-nic nie pamiętasz?- pytała Marka który zatopiony w jej oczach tylko kiwnął głową- jak ja tez bym tak chciała – odparła smutno- O ile łatwiej by mi było.- Wstała z ławki i omijając Marka szerokim łukiem odeszła. Musiała wszystko sobie poukładać, musiała się uspokoić. To wszystko nie było na jej nerwy. Mimo że tak bardzo ją poruszyło ich spotkanie to dziękowała Bogu za to że mimo wszystko pozwolił jej spotkać go na swojej drodze. Tak bała się o niego a jednak duma nie pozwalała się spytać Heleny o jego stan zdrowia. Bała się zdradzić choćby słowem lub gestem, bała się że wszyscy zauważą że jej nienawiść do Marka już dawno się ulotniła a jej miejsce zastąpi jej bezgraniczna miłość do niego. Powoli szła alejką parku. To wszystko było dla niej tak bolesne. Wiedziała że powinna wracać do domu.-Boże czemu mnie tak doświadczasz?- mówiła sama do siebie- czemu to nie może być łatwiejsze? Tak łatwo jej było myśleć że on nie widzi w niej kobiety. Tak łatwo dzięki temu odpychała miłe wspomnienia z nim które ją raniły. Był zły i kropka. Wykorzystał ja. Tak dobrze było go zaszufladkować do kategorii niegodziwych i złych ludzi a teraz okazuję się że mogła się pomylić. On ją mógł kochać, on mógł jej pragnąć jak każdą inną kobietę. Widziała jak na nią patrzył przy gabinecie Marka. Nie widział przed sobą już weksli. Nie pamiętał o nich. Nie pamiętał jak ją zranił. Widział Ule Cieplak. Widział kobietę jaka mu się podobała i jaką mógł pożądać. Nie potrafiła powstrzymać łez. Tak bardzo by tego wszystkiego pragnęła. Jednak Paula nadal była przeszkodą pomiędzy nimi. Przystanęła. Nie powinna uciekać. Już za dużo uciekała. Powinna z tym skończyć, powinni sobie wszystko wytłumaczyć. Powinna w końcu zmierzyć się z tą sytuacją. Odwróciła się szybko i zobaczyła że Marek biegnie za nią.-co ty tutaj robisz?- zdziwiło ją że za nią poszedł.- nie wiem- zmieszał się-chodź przejdźmy się- zaproponował a ona się zgodziła. Spacerowali alejkami. – Mama mi już wytłumaczyła- zaśmiał się- wyobraź sobie że ja naprawdę myślałem że jesteś moją siostrą.- nie, nie jestem- Ula zapatrzyła się w jego dołeczki na policzkach które się ukazały przy uśmiechu. W duchu prosiła aby potrafiła na niego nie patrzeć. Nie potrafiła. Łapczywie pożerała każdy jego gest każda jego mimikę twarzy. To była jak uczta dla jej oczu.-mam coś na twarz y?- znowu obdarzył ją uśmiechem a ona speszona odwróciła wzrok przecząc ruchem głowy.- to dobrze. Widzisz nie wiem dlaczego za tobą pobiegłem, wydaje mi się że ty mnie dobrze znasz. Że ty mi coś o mnie powiesz. Każdy milczy, nie chcą ze mną rozmawiać a ja tak bym chciał coś wiedzieć…-Marek ja…-Proszę, wydajesz mi się tak bliska. Nie wiem czemu! Może ty mi to powiesz?- Nie powinniśmy rozmawiać. To był zły pomysł- chciała odejść jednak Marek uchwycił jej ramię.- Ula dlaczego ty przede mną uciekasz. Przecież byłaś u mnie w szpitalu… Znaliśmy się, martwiłaś się o mnie.. dlaczego?-Pamiętasz? – nogi odmówiły posłuszeństwa. Usiadła na pobliskiej ławeczce. Chciała się z nim rozmówić. Powiedzieć co czuje, co czuła wcześniej.- Dlaczego nikt nic ci nie chce powiedzieć?-Podobno tak trzeba, lekarz zabronił i ..- więc czego ty ode mnie oczekujesz? Może w końcu nauczy cię to cierpliwości..- Ula no proszę cię- widział że Ula się waha więc była to jedyna możliwość aby z niej coś wyciągnąć.- Marek, tak martwiłam się o ciebie.. byłam w szpitalu bo.. bałam się co się z tobą dzieję. Bałam się bo lekarze mówili że już możesz się nie obudzić. Czemu przed tobą uciekam? Bo bardzo mnie zraniłeś. Okłamywałeś mnie kiedy ja ci pomagałam w najcięższym dla ciebie momencie życia.- wstała i z łzami w oczach dodała- zostaw mnie, już więcej ci nie zaufam. Nie ufa się ludziom którzy cię wykorzystują do niecnych celów.Marek siedział w osłupieniu. Nie czegoś takiego się spodziewał. Widział jak się oddala ale po tak wzruszającym wyznaniu nie był w stanie jej gonić i przepraszać.
Marek leżał jeszcze w łóżku. Miał przed sobą list od Pauliny. Wczoraj za długo rozmyślał nad tym co powiedziała mu Ula żeby czytać jeszcze to. Za dużo myśli mu się kotłowało w głowie. Mamy nie było nie miał kogo spytać co ma robić dalej. Czuł się zagubiony. Otworzył białą kopertę i wyciągnął z niej kartkę.
„Drogi Marku,Zawsze cię kochałam, pamiętam jak byliśmy dziećmi i razem bawiliśmy się podczas moich wakacji w Polsce. Zawsze z utęsknieniem czekałam na następne kiedy mijał ich czas. Kiedy zmarli moi rodzice nie widzieliśmy się parę lat. Umierałam z tęsknoty czekając aż ukończę pełnoletność, marzyłam aby wrócić do polski i zobaczyć cię. Kontaktowaliśmy się często z Heleną i Krzysztofem ty jednak nigdy nie miałeś czasu. Miałeś rówieśników w Polsce i my nie byliśmy ci do niczego potrzebni. Kiedy na stałe wróciliśmy do Polski byłam cała szczęśliwa bo zwróciłeś na mnie uwagę. Mówiłeś że kochasz, że chcesz spędzić razem całe życie. Jednocześnie mnie okłamywałeś. Spotykałeś się z wieloma kobietami zdradzając mnie kiedy tylko miałeś ku temu sposobność. Nie liczyłam już nawet ile ich było a było ich naprawdę dużo obydwoje o tym wiemy i ty to sobie z czasem przypomnisz. Nie raz błagałam skończ już z tym nie potrafiłeś. Ja także nie potrafiłam bez ciebie żyć, sens mojego życia to bycie z tobą. Nagle to wszystko się zmieniło. Stałeś się odpowiedzialny, zaradny. Miałeś już jakiś cel w życiu. Planowaliśmy ślub bo oświadczyłeś mi się. Nadal jednak nie zmieniło to nic pomiędzy nami. Byłam oszukiwana, okłamywana. Znosiłam to bo cię kocham. Teraz jednak widzę że ty nic do mnie nie czujesz. Obdarzyłeś prawdziwym szczerym i trwałym aż po grob uczuciem kobietę która najwyraźniej na to bardziej zasłużyła niż ja. Myślałam że dam rade jeszcze coś zmienić. Do dziś kiedy ujrzałam jak patrzysz na nią. Jak mimo to że jej nie pamiętasz twoje oczy i ciało jej nie zapomniały. Tylko dla niej byłeś w stanie zrobić tak dużo, dużo więcej niż dla wszystkich modelek. Mimo że nie była ładna ty Casanova zakochałeś się i wpadłeś jak nastolatek po uszy. Dla mnie to niedorzeczne dla ciebie to teraz codzienność. Mimo że bardzo cię kocham i nie chcę opuszczać to teraz już rozumiem że prawdziwa miłość nie jest samolubna, jest poświęceniem aby osoba na której nam zależy była szczęśliwa. W końcu zrozumiałam że twoim szczęściem jest wolność. Wolność ode mnie, a życie przy boku tamtej kobiety.Na zawsze kochająca i oddana Paula F. ”Marek czytając to miał w oczach łzy. Wiedział że zranił Paulinę bardzo, wczoraj powiedziała mu o tym Ula. Jakim podłym człowiekiem był zanim uległ wypadkowi. Czy komukolwiek choć na chwilę przyniósł odrobinę szczęścia?
Marek przeglądał swoje rzeczy. Nie mógł sobie przypomnieć na kogo patrzył dwa dni temu a kogo miała na myśli Paulina tym bardziej. Żadnej brzydkiej kobiety nie pamięta. Musiał znaleźć jakiś ślad który świadczył o obecności kobiety w jego życiu. Wiedział że kobieta którą kochał miała z nim dzieci. To na jej temat słyszał rozmowę rodziców w kuchni. Wiedział także że Ula była mu w stanie wyjaśnić wiele zagadek dotyczących jego życia. Gdyby tylko chciała. Postanowił porozmawiać z nią jeszcze raz. Od Sebastiana dowiedział się jaki jest numer Uli i zadzwonił do niej.-Witaj-Marek?-tak to ja, nie przeszkadzam?- właściwie to troszkę tak…-chciałbym cię prosić o spotkanie, zgodzisz się?- raczej nie, to nie ma sensu- poczekaj- Marek zareagował szybko w obawie że może się rozłączyć. – Czy ty byłaś moją przyjaciółką?- tak, dobrze to ująłeś, byłam. Marek naprawdę nie mam czasu na bezsensowne rozmowy. Nie jesteś w stanie teraz wrócić tamtych dni kiedy byliśmy ze sobą szczerzy. Kiedy byliśmy przyjaciółmi. Marek to jest dla mnie zbyt ciężkie.Helena kiedy tylko usłyszała że Ula rozmawia z Markiem podeszła bliżej aby lepiej słyszeć co dziewczyna mówi jej synowi. Nikt bardziej niż ona nie pragnął aby się pogodzili. To było nie bywałe. On jej nie pamiętał a z dziecięcą ufnością lgnął do niej. Widziała to w firmie, patrzył na nią jakby ją pamiętał. Jakby chciał znowu krzyczeć kocham cię! Kiedy wyszła pobiegł za nią. Był tym samym wrażliwym chłopakiem jak wtedy kiedy rozpoczął prace w F&D. To ta obłuda która panowała w show biznesie go zmieniła. Musiał być twardy i w specyficzny sposób zaradny żeby nie zginąć. Cichutko, tak aby Marek nie słyszał powiedziała Uli że zajmie się dziećmi. Ula nie wiedziała co ma począć. Kobieta się uśmiechnęła. Widziała że serce Uli wyrywa się do jej syna. Jej zraniona duma buntowała się ale Helena wiedziała że prędzej czy później rozum przegra bezsensowną walkę z sercem. Ula się zgodziła. Zarówno Marek jak i Helena odetchnęli z ulgą. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Helena wierzyła że pogodzenie się dwójki zakochanych choć zagubionych ludzi jest możliwe.
Viola podniosła się na łóżku. Gdzieś dzwonił telefon. Sebastian nawet nie podniósł powieki a ona nie mogła już znieść wciąż dzwoniącego telefonu męża. Przeszukała leżące na ziemi ubrania i wreszcie odnalazła przedmiot z piekła rodem przez który musiała wstać tak wcześnie.-Sebastian , Sebastian- próbowała go obudzić.Daremnie.- Sebastian Marek dzwoni! – krzykła co zerwało chłopaka z łóżka.- no już już- wziął od niej telefon i zaspanym głosem odezwał się do słuchawki- co się stało? Czemu dzwonisz tak wcześnie?- wcześnie? Seba jest przed dwunastą. Musze wiedziec gdzie jest palmiarnia, bo..- Sebastian przełknął śline. Nie musiał mu mówić co to za miejsce które widział w swoich migawkach z przeszłości. To samo do niego przyszło.- Marek budzisz mnie żeby się dowiedzieć gdzie jest palmiarnia?- Zrozum, Ula się tam ze mną umowiła- Sebastian już był całkiem rozbudzony jednak nie wierzył w to co slyszy.- Poważnie? No to słuchaj na którą tam masz być? Podwiozę cię.
Viola już nie była zła o to że Marek ją obudził. Jak tylko usłyszała że Ula z Markiem się umówili była szczęśliwa jakby to co najmniej jej samej dotyczyło. Szybko przygotowała Sebastianowi śniadanie i ubranie i pospieszała żeby tyle nie siedział w łazience. Na pożegnanie dała mu buziaka i kazała wracać tylko z dobrymi informacjami. Sebastian też poddał się tej euforii. Miał wrażenie że odwozi syna na pierwszą randkę. Wiedział że dla Marka jest to zwykłe spotkanie bo jeszcze Uli sobie nie przypomniał ale tym bardziej jak się nad tym zastanawiał był pod wrażeniem uczucia obydwojga. Ula, zraniona do żywego pomaga Markowi w najcięższych momentach wysyłając brata. Marek nie pamięta Uli a mimo wszystko go do niej ciągnie. Kiedy wszystko wyjdzie będą ze sobą ogromnie szczęśliwi. Prawie tak jak on i Viola. Marek wsiadł do samochodu i Sebastian ruszył w dalszą drogę. W myślach krytykował go za to że tak zwyczajnie się ubrał ale tak jak wcześniej przepuszczał chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy jak to spotkanie może zaważyć na jego późniejszym życiu. No i to spotkanie w palmiarni. Ulka to dopiero potrafiła być sentymentalna. Ciekawe jak Marek zareaguje na widok miejsca które mu się przypominało. Zaparkował samochód i wskazał jak ma dotrzeć na miejsce. Marek ruszył przed siebie. Miał wrażenie że zna to miejsce. Na pewno tu już był. Wszedł do budynku gdzie miała znajdować się palmiarnia i oniemiał. Te ilości drzew to miejsce. Wszystko wokół niego się kręciło. Nie potrafił zatrzymać tej karuzeli. Był oszołomiony. Co takiego zdarzyło się tutaj że to miejsce było dla niego takie ważne. Czul się jak w kinie przed oczami przelatywały mu jakieś fragmenty. Był tutaj. Był tu z jakąś dziewczyną. Świętowali coś. Czuli się świetnie. Już wiedział że ta kobieta była matką jego dzieci to ją kochał choć nie wiedział czemu Paula uważała że on ją dwa dni temu widział. Nie przypominał sobie tego. Dziewczyna miała na sobie zielony nie modny płaszcz, czerwone okulary zasłaniały jej pół twarzy i te piękne duże wystraszone oczy. Podwinięta grzywka oszpecała jej twarz ale on widział że pod tą całą otoczką była piękna młoda kobieta. Już do niej tęsknił. Wiedział że musiała być wyjątkową kobietą. Zapewne zostawiła go przez to że był wobec niej takim samym draniem jak wobec Uli i Pauli. Widział jak przez mgłę jak prowadziła go przez gąszcz drzew palmowych. Słyszał jak z daleka jej aksamitny głos. Wzięła go za rękę i prowadziła do przodu.- Wiesz musisz wejść głębiej- zrobiła pauzę- żeby poczuć że tu jest taki specyficzny klimat. Ale nie że ciepło i wilgotno, tylko taki duchowy. Idealny na takie wyjątkowe spotkanie.- No czyli coś dla nas, nie?- No, pomyślałam sobie że tutaj mógł by być taki , taki piknik pod wiszącą palmą- uśmiechnęła się a jego oczom ukazał się aparat na zębach. Mimo wszystko miał ochotę wziąć ją w ramiona i wtopić się w jej usta pomalowane delikatnie błyszczykiem. On też się zaśmiał. Usiedli do siebie tyłem. Podała mu kanapkę. Czuł się jak w domu. Jego serce wyrywało się do niej. Zetknęli się głowami. Zaskoczyło ich to. Musiał być to początek ich znajomości. Zarówno on jak i jego towarzyszka się zmieszali. Było im dobrze razem. Cieszyli się swoim towarzystwem. Poddali się intymnej atmosferze. Rozmawiali i się śmiali. Było im niewyobrażalnie dobrze. Nie potrzebne luksusy. Wystarczyło im swoje nawzajem towarzystwo. Czuli się jak na bezludnej wyspie. Rozkoszowali się ciszą i sobą.
Ula weszła do palmiarni. Widziała go, był już w środku. Nie wiedziała co się dzieje trzymał się za głowę i wydawało się jakby miał się zaraz przewrócić. Chciała do niego podbiec i mu pomoc jednak on usiadł ale najwyraźniej ból głowy nadal mu dolegał. Patrzyła na niego z miłością. Tak chciałaby o wszystkim zapomnieć i zawrócić bieg czasu aby na nowo móc smakować wspólnie spędzonych dni.
Widział siebie z tą samą kobietą. Musiało być to dużo później niż to co widział wcześniej. Miłość jego życia zmieniła się nie do poznania. Widział ich jak spacerowali alejkami palmiarni. Dziewczyna wyglądała o niebo lepiej ale dla niego to nie miało znaczenia. Rozpuszczone włosy otaczały jej twarz. Grzywka lekko spływa na skos po czole. Wyglądała ślicznie. Niezmienne okulary nadal zakrywały jej twarz ale on widział inne piękno. Nie wiedział czemu ale widział piękno jakiego nie widział jeszcze nigdy u nikogo.Wtedy usłyszał swój głos, zaśmiał się i wypowiedział imię.- Ula ja wiem że może, nie wiem ukradłem twój pomysł ale.. pomyślałem sobie że tutaj jest naprawdę przyjemnie.- I.. raczej nie grozi nam tutaj żadne przypadkowe spotkanie- wyczuł w jej głosie żal.- No właściwie jak zwykle jest problem z kateringiem. Ula no nie wiem może tutaj coś upolujemy- zaśmiała się a on rozpływał się w jej oczach śmiejących się do niego. Tak by chciał znów zobaczyć ten szczery uśmiech przeznaczony tylko dla niego.- No oprócz tłustego dozorcy będzie kiepsko- To może kokosa albo chociaż daktyla- Dobry pomysł ale jest luty, za wcześnie chyba- Ula usłyszała jakiś głos i się wystraszyła- co, co to?- Marek skorzystał z nieuwagi dziewczyny i wyciągnął schowany w liściach szampan.- Co? – zadowolony schował wino za plecy- Tam? –ula pokazała mu palcem jakiegoś skrzeczącego ptaka- Tam, tam jest owoc. Drzewa szampanowego- Marek zaczął się śmiać wymachując butelkę za pleców. Ula uraczyła go kolejnym uśmiechem.- Nigdy o takim nie słyszałam- No Ula bo to jest bardzo rzadki okaz- No to chyba jest pod ochroną- przeszli koło sadzawki- Myślisz że nam pozwolą trochę upić?- Marek zalotnie uśmiechnął się do niej i usiadł na brzegu sadzawki.- A kieliszki?- Ula także usiadła- Kieliszki? Kieliszki ja jestem przekonany że też gdzieś tutaj też rosną- rozejrzał się dookoła i wyciągnął schowane w kamieniach przy sadzawce szklane szampanówki. Ula się uśmiechnęła kryjąc twarz w zachwycie. – proszę- Czary..- Tak to jest czar świętego Walentego.- Zadzwonił telefon. Widział że Ula nie jest już zadowolona, czar prysł. Przeprosił ją na sekundę.- Ula tylko ten jeden. Odszedł na bok i odebrał telefon od Pauli. Czuł się jak zwierze w klatce. Powinien jechać już do Pauli która wścieknie się jak tylko spróbuje zepsuć jej Walentynki a tymczasem tak dobrze było mu tutaj. Tak ciężko zrezygnować z tej przyjemności dla obowiązków. Okłamał Paulę, wezwał na pomoc Sebastiana i wrócił do Uli. Ją też okłamał. Był taką świnią.- Przepraszam ciebie ale.. chyba będę musiał jechać.- Widział jej smutek na twarzy była rozczarowana. Przecież na pewno inaczej to planowała a tymczasem on to zepsuł- Jasne, Paulina?- dobrze wyczuwała co się stało. Nie chciał jej robić przykrości.- Nie, nie – kręcił nie potrafiąc spojrzec jej w twarz- rodzice. Jakaś nagla sprawa, nie wiem. Prosili żebym przyjechał.- Coś z twoim tatą? – ula się zaniepokoiła wierząc w jego łganie a on czuł się z tym okropnie.- Nie ,nie, on akurat ma się dobrze. Najlepsi lekarze czuwają nad jego sercem.- kiwneła w zrozumieniu- No to , to chodźmy- ula podnosiła się z miejsca. Podała mu kieliszek- schowasz?- Może wypijmy chociaż trochę szampana- No a twoi rodzice?- uśmiech rozpromienił twarz- Pół godziny ich nie zbawi, a mnie tak – jej uśmiech był tak szczery, widział że mu wierzy ale teraz patrząc na to z boku wolał by mu nie wierzyła. Żeby odkryła jak ja krzywdzi. Żeby nie musiała później tak bardzo się na nim rozczarować. Wyłączył telefon i dodał – no teraz to już prawie jak w dżungli…
Ula stała w osłupieniu. Nie wiedziała co ma robić. Czy wzywać karetkę, Helenę czy sama sobie poradzi. Marek zachowywał się jak obłąkany. Rzucał się jak zwierze w klatce. Obawiała się że za moment jego krzyki może usłyszeć strażnik i wezwie policje. Jeszcze tego trzeba było. Podbiegła do niego i przytrzymała jego dłonie.-Marek to ja, słyszysz mnie?-odejdź chce zostać sam- mówił przez łzy. Jego ciałem wstrząsały spazmy. –nie chce już żyć, byłem takim draniem. Otworzyłaś mi oczy. Wiedziałaś gdzie mam przyjść żeby sobie wszystko przypomnieć. Tak ją zraniłem- zawył jak pies skaleczywszy łapę. Ula się od niego odsunęła na wspomnienie o Pauli. Co on właściwie od niej oczekiwał? Chciał się z nią spotkać a teraz takie przedstawienia? Już mało ja zranił?– ty ją znasz prawda?- uniósł głowę do góry i patrzył jej prosto w oczy, zaczęła się go bać. W jego wzroku było tyle szaleństwa że mogła spodziewać się teraz po nim wszystkiego.- znasz ją! Powiedz mi gdzie ona jest!- krzyczał potrząsając nią– o kim ty mówisz?– Ty znasz Ule, moją Ule- zapłakał znowu i na nowo był małym chłopcem- moja Ulka. Taka piękna. Najpiękniejsza.– Marek oszalałeś? Ty postradałeś zmysły– Tak wiem ty jesteś ładna ale nie obraź się moja Ula jest najpiękniejsza. Muszę ją odnaleźć i przeprosić– Nie dasz rady, ona już nie żyje. Nie ma jej. Tamta Ula nie żyje. Zabiłeś ją.– Ja? O mój boże. Zabiłem miłość swojego życia.– Nie przesadzaj,- Ula była coraz bardziej wkurzona na niego. Widziała że sobie przypomniał i teraz prosto w twarz się z niej nabijał.– Widziałem ją, przypomniałem sobie jak tutaj z nią spędzałem czas. O tutaj- wskazał sadzawkę – piliśmy szampana. To były nasze Walentynki. Tak pięknie się do mnie uśmiechała. -Usiadł smutny na ławeczce- a tutaj jedliśmy kanapki. Dbała o mnie. Wiedziała że jestem głodny. Ja ją zabiłem? Ale jak?– Pękło jej serce z rozpaczy. Zraniłeś ją jak nikt inny wcześniej. Nie potrafiła sobie z tym poradzić.- Ula mówiła w przenośni nie była już jednak tak do końca pewna czy on faktycznie sobie z niej żartuje. Minę miał jak najbardziej poważną. Czyżby faktycznie jej nie rozpoznał? Przecież nie była supermanem który ściągnął okulary i nikt nie zorientował się że to ten sam człowiek. No tak nie była supermanem ale też nie ściągnęła tylko okularów. Można by było wyliczać. Grzywka, okulary, aparat, inne ciuchy, makijaż, włosy wyprostowane i przycięte. To nie mało. Czy faktycznie mógł jej nie rozpoznać?– Ula, co ja mam robić. Ja nie potrafię bez niej żyć. Potrzebuje jej jak powietrza.Ula nie wiedziała co ma zrobić Marek. Wiedziała jednak co ona zrobi z tym co usłyszała przed momentem..
Paulina płakała. Nie potrafiła powstrzymać swoich łez i wcale nie pomógł jej w tym przyjazd Aleksa do Polski. Wiedziała że mimo że nie zostało to przez niego wypowiedziane to że najchętniej skwitowałby to jednym „a nie mówiłem?”. Pakowała swoje ubrania w sypialni zatapiając się w smutku po stracie ukochanego. Jednak im dłużej o tym myślała to zdawała sobie sprawę że nie kochali się z Markiem nigdy tak jak on teraz z Ulą. Odnaleźli się nawzajem i ona tez miała nadzieje że kiedyś będzie jej dane spotkać swoją drugą połówkę. Tą na którą zasłużyła po tak długim czasie upokarzania.
Ula wróciła rozczęsiona do domu. W progu czekała na nią Helena. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Co ma ze swoim życiem dalej zrobić. Torebka wypadła jej z dłoni na ziemię. Łzy zalały całą twarz. Wtuliła się w ramiona stojącej koło niej kobiety. Matki mężczyzny którego kochała.-Mamo, ja go kocham-wiem- Ula odsunęła się od niej i spojrzała jej w twarz. Zobaczyła na nim matczyny uśmiech zrozumienia.- wiedziałam od początku.Ula zapłakała z jeszcze większym zapomnieniem. Nie istniało dla niej nic po za smutkiem i cierpieniem za stratą ukochanej osoby. Musiała porozmawiać z Heleną. Usiadły w salonie.- Mamo, on sobie mnie przypomniał- kobieta kiwnęła głową- To było do przewidzenia- Ale ja nie wiem co ja mam o tym myśleć. – Ula wstała z sofy i nerwowo zaczęła przemierzać pokój- przecież to wszystko było tylko wymuszone przez weksle dlaczego teraz kiedy niczego nie pamięta przypomniały mu się wspólnie spędzone chwile?- Ula to owszem na początku było spowodowane firmą. Wszystko co robił kierowane było zaspokojeniem ojcowskich oczekiwań. Rozmawiałam z nim po tym jak odeszłaś jak od niego uciekłaś. Prosił mnie o pomoc a ja nie potrafiłam nic zrobić- Ula wpatrywała się Helenę jakby nie docierał do niej sens tych słów- Myślałam że ma problemy z Pauliną tymczasem on z takim oddaniem i miłością mówił o tobie że po raz pierwszy uwierzyłam że mój syn dorósł. Że w końcu zauważył co się liczy w tym zakłamanym świecie. Wierzyłam że kiedyś się to zmieni jednak on nie potrafił zrezygnować z tak wesołego i rozrywkowego życia dla narzeczonej, zrobił to dla ciebie..- To nie możliwe..- Ula- Helena jej przerwała aby kontynuować- nie wiesz co masz z tym zrobić, nie opowiadałam ci tego bo tak bardzo bałam się że nie zgodzisz się abym tutaj przychodziła. Bałam się że pomyślisz że przyszłam żeby wstawić się za Markiem. Nie pytałaś , nie chciałaś rozmawiać wiec milczałam. Te sprawy musicie wyjaśnić między sobą. Marek teraz nie jest ci w stanie pewnych rzeczy wyjaśnić bo ich nie pamięta ja za to mogę wyprowadzić cię z kilku faktów z których świadomością teraz żyjesz. Kiedy odeszłaś, świat Marka się zawalił. Pierwszym krokiem była rezygnacja z prezesury. Przyznał się do wszystkiego. Nie cieszyło go już nic po twoim odejściu. Nie potrafił wytrzymac jednego pełnego dnia w tych murach. W dzien spacerował po parku, jednego dnia pokazał mi jak jest piękny. To ty mu go pokazałaś. Od tamtego czasu nazywał go waszych parkiem. Pokazał mi palmiarnię. Opowiadał jak szczęśliwi byliście wtedy w tych momentach kiedy jak złodzieje ukrywaliście się przed całym światem aby nikt was nie zobaczył. Płakał wtedy mówiąc że na początku się ciebie wstydził a obecnie mógł całemu światu wykrzyczeć kogo kocha. – Ula nie wierzyła to by było zbyt piękne a ona nie grała w bajce o kopciuszku. Marek przecież nie mógł się w niej zakochać.- Jemu się tak tylko zdawało że mnie kocha, myli niestety miłość z potrzebą królowania nad innymi osobami, chciał mieć nade mną władzę i dlatego tak mnie od siebie próbował uniezależnić. Ślub przecież się w końcu odbył musiał kochać Paule..- Ula poczekaj, daj mi dokończyć. Następnym jego krokiem było zerwanie z Paulina. Ona miała już dość kiedy przychodził do domu pijany a on nie chciał już słuchać wymówek bo przecież cierpiał po stracie ciebie. Wyprowadził się do nas. Ślub a i owszem odbył się. Ja także na nim byłam. Jednak to Sebastian i Viola wzięli ślub.- Ula usiadła z wrażenia coraz większy miała mętlik w głowie. Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję. Czy musiała stracić tyle czasu żeby ktoś otworzył jej oczy i naświetlił sprawę?- Szukał ciebie jak tylko potrafił. Nie uwierzysz nawet w dzień ślubu wydawało mu się że cię widzi i wrócił do katedry. Kiedy zawiedziony wrócił wydawało się jakby przybyło mu dziesięć lat. Ula zawinił ale nawet nie wiesz ile przez to wycierpiał. Wiem że cierpiałaś i teraz też nie jest ci to wszystko obojętne. Gwarantuje ci jednak że mój syn cię kocha szczerze. Kiedy Marcel pokazał mu twoje zdjęcia z Włoch mało nie wyrywał sobie włosów z głowy. Nikt nie wiedział gdzie jesteś. Twoje plakaty na mieście, najpierw się cieszył że jesteś że będzie mógł z tobą porozmawiać kiedy jednak nie dotarł do ciebie każdy dzień, każda podróż przez miasto była istna męczarnia dla niego. Gdzie by nie pojechał jak duch z przeszłości wszędzie go odnajdywałaś.- Mamo on mnie nie pamięta, on pamięta tamtą Ule. Tą której już nie ma…- Mówiłaś że sobie ciebie przypomniał- Przypomniał sobie wspólnie spędzone chwile. Nawet przez myśl mu nie przeszło że to ta sama osoba..
Marek przeszukiwał swoje rzeczy. Wiedział że coś znajomego może mu więcej przypomnieć o Uli. Jakieś zdjęcie, list. Cokolwiek. Palmiarnia zadziałała na niego jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Cieplak nie była nastawiona pozytywnie do tego spotkania. Liczył że dowie się więcej tymczasem ona z tym swoim tekstem że on zabił Ule. Że złamał jej serce. Miał wrażenie że ta Cieplak to się na nim odgrywała bo pokochał nie ją. Widział jak na niego patrzyła. Jakby mogła to by się na niego rzuciła. Może i był Casanovą jak to powiedziała Paula ale teraz nie będzie. Musi odnaleźć Ulę i ich dzieci. Musi jej pokazać że potrafi być wierny, że inne kobiety go nie obchodzą. Szuflada za szufladą lądowały na podłodze razem z zawartością. Szafki za szafkami opróżniał jak w amoku. Szukając czegoś co przykuje jego uwagę. Nie znalazł nic. Pozostały tylko dwa kartonowe pudełka na jednej z szaf. Ściągnął obydwa. Był okurzone. Wiedział że nie znajdzie tam nic. Taka warstwa kurzu musiała się tam zbierać latami. Otworzył mniejsze. Były tam jakieś pamiątki, i chyba niezbyt trafione prezenty. Odłożył pudło na bok i westchnął. Czy aż tak się bał żeby Paulina nic nie zauważyła że teraz nie znajdzie żadnego dowodu miłości do Uli? Jak ślepy po omacku szukał jakiegokolwiek punktu odniesienia. Otworzył drugie pudło. Było tam mnóstwo dokumentów. Wyciągnął tekturowe teczki. W pierwszej były jakieś raporty. Na samym dole widniał podpis Cieplak. Nic mu one nie mówiły. Odłożył to na bok. Bilanse zysków i strat na pewno nie miały nic wspólnego z jego Ulą. Wyciągnął następna teczkę. Była w niej potargana a następnie posklejana informacja o odejściu z firmy Uli Cieplak. To też nie istotne. Odłożył na bok. Kolejna teczka zawierała zastaw udziałów firmy, na poczet Uli Cieplak. Zirytował się. Wszędzie ta Cieplak! Musiała mu nieźle mącić w głowie. Może miał z nią romans. Może to właśnie przez nią jego Ula go zostawiła. On zwracał się do niej z prośbą, uważa ja za przyjaciółkę a ona? Na pewno przez nią jego świat runął w gruzach. Na spodzie kartonu leżał jeszcze jakiś czerwony zeszyt. Nie wiedział co to może być więc go wyjął i otworzył..Pierwsza strona. To było jego pismo. Dla Uli, od Marka. Przewrócił stronę i przeczytał wpis.„Marek jest u mnie. Nie wiem, co będzie dalej, ale chciałabym, żeby jak najdłużej było tak jak jest teraz: dobrze… Zwyczajnie…” Marek zamknął oczy. To było ich spotkanie Truskawkowe. Pamiętał jakby miało to miejsce wczoraj. Ula źle zrozumiała to co jej powiedział i myślała że pójdą na truskawki. Widział siebie jakby z boku. Jakby był trzecią osobą w domu Uli. Ula cos robiła w kuchni a on? On martwił się jak wyplatać się z tej sytuacji. Nie chciał iść na TRUSKAWKI. Plątał się jakby wpadł w pułapkę.-Ula po co ten pośpiech?- bo to nie może czekać!- ula weszła wtedy z lodami. Nie potrafił przypomnieć sobie swoich myśli. Widział jedno, na twarzy miał wymalowaną ulgę. Jego głos drżał nie wiedział co ma zrobić z rękami. Ula nie myślała nawet o tym czego on bał się strasznie. Wtedy podarował jej ten pamiętnik. Miał o to w rękach pamiętnik który przypomni mu przynajmniej część tego co razem przeżyli. Cały ich wspólnie spędzony czas widziany oczami Uli. Dowie się w końcu co takiego zrobił że stracił ją być może już nieodwracalnie.
Marek jeszcze raz spojrzał na dedykacje. Dla Uli , od Marka. Nie wiedział jak ten zeszyt znalazł się w jego posiadaniu dziękował jednak Bogu za to że teraz go posiadał. Nie zawaha się go użyć. Jeżeli tylko ten pamiętnik pomoże mu w odnalezieniu i odzyskaniu Uli to przeczyta go nawet tysiąc razy. Powrócił do czytania„Po tym wszystkim to wszystko?” Przypomniał sobie jak do domu przerywając im spotkanie weszli Jasiek z ojcem Uli. Nagle doznał olśnienia. Przecież Jasiek był teraz prezesem firmy. Jan Cieplak. Sebastian mu go przedstawił jak byli kiedyś razem w firmie. Powiedział wtedy że to jest brat Uli Cieplak. Boże czy ona mogła się aż tak zmienić? Czy dlatego powiedziała że zabił tamtą Ulę? Czy mówiła o sobie? Cieszyło go jedno, ona coś nadal do niego czuła skoro się zgodziła na spotkanie. Widział jak na niego patrzyła. Może ona go jeszcze kochała. Przecież była dobrą osobą. Przecież właśnie to piękno wewnętrzne go oszołomiło a nie powłoczka. Wyciągnął jeszcze raz dokumenty z teczek. Wszystko już teraz pamiętał. Przypomniało mu się dlaczego zranił Ulę. Wszystko mu się mieszało w głowie. Nie był masochistą jednak musiał przeczytać ten pamiętnik. Musiał sobie wszystko uporządkować.„Nie chcę resztek ze stołu! Nie chcę tak. Nie mogę. Już wszystko wróciło do normy. Marek wrócił do narzeczonej. Ja wróciłam na ziemię. Pora zacząć twardo po niej stąpać. Przypadkiem jesteś związany z Pauliną. A ja przypadkiem poszłam z Tobą na randkę… To nie ma sensu. Przecież On zaraz bierze ślub. Nowy pamiętnik, od Marka. Nowy toster… Wszystko zaczyna się od nowa? Najpierw chciałam, potem nie. Potem zaprosiłam go na truskawki, a on… Powiedział, że jestem wyjątkowa… Ale jednak mnie nie pocałował. Wciąż nie wiem, gdzie to wszystko zmierza. Co On tak naprawdę o mnie myśli.” Te zdania przelatywały mu przed oczami. Jak bardzo ją ranił. Jak ona musiała przez ten cały czas cierpieć. Ranił ją, zwodził a ona w ślepo mu wierzyła. Bo kochała szczerze a wtedy wierzy się bezgranicznie. Wierzy się że druga osoba nie zrani. Wierzy się że druga osoba też kocha i jest tak samo szczera jak my, a co Marek jej za to zaserwował? Ciągłe kłamstwa, zwodzenie i oszukiwanie. Ciągłą niepewność co będzie dalej, kogo wybierze bo przecież wiedział że w gruncie rzeczy ona marzyła o tym aby kiedyś byli razem. Marzyła o tym o czym on teraz. Tęskniła do niego każdej jednej nocy, każdego jednego wieczora kiedy był z inna nie z nią. Kiedy opuszczał ja po to aby oddać się w ramiona narzeczonej. Ona zdawała sobie z tego sprawę mimo że milczała.„Nic nie działa jak powinno. Zawsze jest coś, co przeszkadza. Albo ktoś… Szkoda, że nie ma instrukcji obsługi Marka. A może nie będzie tak źle? Innym się udaje. Dlaczego nam ma się nie udać?” Przeczytał te słowa na głos i zapłakał. Płakał nad swoją nie świadomością i nad tym że dzień po dniu ranił ją. Ranił osobę na której mu najbardziej w świecie zależało. Nie chciał dalej czytać jednak nie potrafił też przestać. „Pojutrze dzień zakochanych. Dzień, który powinno się spędzić z ukochaną osobą. Okaże się w końcu, czyj to będzie dzień, miesiąc, rok. Marek się przecież nie rozdwoi. Wybierze ją albo… nie ją. Ja wybrałabym Marka. Zawsze.Kurde blaszka. Muszę jakoś przeżyć do jutra. Pojutrze choćby potop. Koniec świata. Koniec wszechświata. Ale jutro… Jutro mam… dzień zakochanych z Markiem. A raczej wieczór zakochanych. Muszę Mu coś podarować. Coś, czego jeszcze nikt nigdy Mu nie podarował.” Marek wciągnął powietrze, kolejne kłamstwa i oszustwa. To, to zdarzenie widział w palmiarni. To tam zabrał ja wstydząc się przed wszystkimi że on i Ula się spotykają. Tylko tam spokojnie mogli spotykać się bez widzów. Dla niego choć miłe spotkania to jednak były ukradkowe, dla niej to było wszystko. Te chwile spędzone z nim był utwierdzeniem jej w myśli że jest jej. Tak jest jej, teraz jest tylko jej i nie będzie już nigdy nikogo innego. Tylko jej dotyk potrafi go rozbudzić, tylko przy niej potrafi być szczęśliwy. Tak naprawdę w pełni szczęśliwy. Teraz jest wtedy jeszcze nie, wtedy kłamał. Boże daj jej siłę aby mi wybaczyła, poprosił w duchu i czytał dalej.„Nie daje jej prezentów. Nawet małych. A gdyby tak Paulina jednak z Lwem? Lew i Lwica pośród drogich prezentów. A wtedy Marek mógłby… ułożyć sobie życie z kimś innym.” Po raz już setny westchnął nad zapełnioną kartka zeszytu. Jak proste i skromne miała życzenia i marzenia. Tylko jego pragnęła a on jak ślepiec jej nie dostrzegał. Nie chciała zranić Pauliny, taka właśnie była. Mimo iż nie jedna nazwałaby ją swoja rywalką ona chciała aby obydwie zaznały szczęścia. Ula z nim a Paula z Lwem. Tak ciężko mu było kontynuować czytanie tych wpisów. Te zdania jak nóż wbijały mu się w serce, były ostrzejsze niż nie jedno słowo jakie w gniewie się wypowiada. Były boleśniejsze bo płynęły prosto z serca i Marek o tym doskonale sobie zdawał sprawę. Przełożył kartkę i wyciągnął zwiniętą pomiędzy nimi pocztówkę. Koperta zaadresowana dla niego. W środku była walentynkowa karta.„Dziwnie się czuję pisząc do Ciebie. Bo to święto nie moje i Ty też jesteś nie mój. Nigdy nie byłeś i może nigdy nie będziesz. A jednak jestem szczęśliwa, bo jesteś trochę mniej nie mój niż jeszcze całkiem niedawno temu.” To przepełniło Czar goryczy i żalu. M usiał na chwile przerwać. Pamiętał jak wzruszył się pierwszy raz kiedy to przeczytał. Podszedł do otwartych drzwi balkonowych i zaczerpnął świeżego powietrza. To były Walentynki. Zastał Ule w biurze. Coś myszkowała przy jego biurku. Wiedział że nie otwarła jego skarbnicy prezentów przygotowanych dla niej przez Sebastiana bo miała wciąż dobry humor. Chciała schować walentynkę i jej się nie udało. Podała mu i wyszła. To było dziwne, tak prosto to napisała a tak prawdziwie. Rozumieli się bez słów. Najdelikatniejsza struna w jego sercu wtedy drgnęła. Nie chciał jej okłamywać dalej, jednak nie potrafił jej tez rozczarować swoją wersją prawdy.„No to już nie ma odwrotu. On też myślał o mnie. Czekoladki… Słodki Marek. Marek podarował mi pudełko w kształcie serca z czekoladkami. Tylko gdzie startujemy? Dziś na randkę. A jutro? Pojutrze? Cel podróży nieznany. Jedno jest pewne: we trójkę nie zalecimy daleko. Zabrał mnie do palmiarni. Tropiki, szampan i brak zasięgu. Prawdziwa randka. Chciałam Ci podziękować. Za walentynkę. I za książkę, za pamiętnik, za kwiaty, za to, że przyjąłeś z powrotem Elę… I za to, że jesteś.” Nie chciał wyjść na nie przygotowanego wiec dał jej czekoladki. Jak dziękował w duchu wtedy Sebastianowi że zestaw awaryjny znajdował się w jego biurku. Jak potrafiła się różnić od Pauli. Całą twarzą uśmiechała się wtedy do niego. Zwykłe pudełeczko czekoladek ale wiedział że to nie dlatego się cieszyła. Cieszyła ją świadomość że pamiętał, że poszedł specjalnie do sklepu choć drobiazg to kupił coś dla niej. Przygotował się. Oh w jakim błędzie żyła. Dzięki niemu żyła w świadomości że jest kochana, że ktoś ją pragnie że chce z nią spędzać czas tylko dla niej samej nie dla innych powódek. Nie miał dla siebie szacunku, gardził sam sobą za to co jej uczynił, za to jak ją zranił.
Paulina wchodziła do restauracji. Była kompletnie rozbita. Bez Marka, bez F&D nie miała co ze sobą zrobić. Spotkania ze śmietanką towarzyską nie miały najmniejszego sensu. Nie miała ochoty wszystkim opowiadać czy raczej tłumaczyć dla kogo zostawił ją narzeczony. Sama nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przy wejściu podała nazwisko. Poinformowano ją że ktoś już na nią czeka. Aleks za wszelką cenę próbował ją wyciągnąć z domu gdzie oddawała się swojemu cierpieniu. Podeszła do stolika który wskazała jej kelnerka. Zobaczyła Lwa. Szybko wstał żeby się z nią przywitać. Nie miała ochoty się kłócić. Westchnęła i nie witając się z nim usiadła przy stoliku. Miała już dość upokorzeń, jej brat widząc co się z nią dzieje postanowił najwyraźniej znaleźć godnego zastępcę Marka. Oparła głowę na ręce. Była wyczerpana , pozbawiona jakichkolwiek emocji i uczuć.-Dobrze się pani czuję- zmartwiony Lew przysunął się do jej krzesełka-Nic nie jest dobrze, nic się nie układa- Paulina pierwszy raz straciła kontrole nad swoim życiem. Nie mogła powiedzieć żeby jej się to podobało. Pierwszy raz znajdowała się w sytuacji z której nie widziała wyjścia, czy wiele oczekiwała od życia? Chciała kochać i być kochana- chodźmy stąd- podał jej rękę a ona po chwili zastanowienia przyjęła ją. Czuła się zagubiona i być może ten mężczyzna wskaże jej co ma robić. Nie miała nic do stracenia.Lew był szarmancki, pomógł jej wstać, przytrzymał drzwi kiedy wychodzili z lokalu. To było takie miłe. Był wyjątkowo kulturalnym mężczyzną. Prawdziwy dżentelmen. Pomógł jej wsiąść do ekskluzywnego ciemnego samochodu. Wygodnie zatopiła się w miękkim fotelu i oczekiwała dalszego rozwoju zdarzeń.
Ojciec wszedł kiedy był w trakcie dalszego czytania pamiętnika Uli.- czy ty nie wiesz gdzie twoja matka od tylu miesięcy znika dzień w dzień?- Nie mam pojęcia…- Martwię się, czasem mi się zdaję że pomimo tych wszystkich lat nie znam jej w ogóle. Gdybyś nie stracił pamięci może potrafiłbyś mi doradzić czy matka może mnie zdradzać. – zamyślił się, jego twarz wyglądała na zmęczoną i postarzałą.- przez ostatnie miesiące znika codziennie przynajmniej na kilka godzin. Już dawno jej nie widziałam tak ożywionej i tak szczęśliwej.- Marek wzruszył ramionami, cóż mógł mu na to odpowiedzieć.- No tak, wiedziałem. Ty nigdy nic nie wiesz- miał wrażenie że ojciec ma do niego pretensje. Przecież nawet jeżeli matka była nieszczęśliwa przy ojcu to tylko sobie mógł to zawdzięczać a nie nikomu innemu. Ojciec wyszedł i zostawił go w swojej rozpaczy. Każdy miał jakieś problemy, te sercowe były najbolesniejsze. Wrócił do swojej lektury, do podsumowania jego grzechów.„Marek i Bartek bili się. Zabrali ich na komisariat. Musze ratować Marka! Nie mogę go tak teraz zostawić. To przeze mnie ta cała chryja, gdyby nie obronił mnie przed Bartkiem. Tak właśnie wygląda koniec dnia zakochanych w Rysiowie. Na każdą namiętność znajdzie się paragraf…Tym razem trudno mu będzie ukryć nasze spotkanie. Może wreszcie powie Paulinie prawdę? Tylko co wtedy ze mną? Najchętniej zostałabym w domu i przeczekała to wszystko. Zamiast romantycznych wspomnień zostanie mu tylko kilka mało romantycznych siniaków. A ja nawet nie mogę mu powiedzieć, jak mi przykro…Nie tak miała wyglądać nasza randka w dniu zakochanych. W takim dniu wybrał mnie. Czy to znaczy, że mógłby mnie wybrać jutro… I pojutrze… I we wszystkie inne dni. Już na zawsze?” Dla niej ten dzień był tak ważny, a dla niego? On uważał to za kolejną rozgrywkę w walce o swoje weksle. Przecież cały czas tylko o to mu chodziło. Ona mu ufała a on dzień po dniu się coraz bardziej pogrążał w kłamstwach i tracił jej zaufanie. Wydawało mu się że buduje z nią nic porozumienia tymczasem on rozbierał most który do niej prowadził. Deseczka po deseczce, dzień po dniu. Bo przecież na kłamstwie nie da się nic zbudować.
- A ty kanareczku co ty tutaj robisz?- usłyszała za sobą głos Violi, odskoczyła wystraszona otwierając przy tym drzwi do gabinetu Marka.- Viola o co chodzi?- Marek podsluchiwała was, dasz wiare?- Viola wskazała na Ule która wybiegła z pomieszczenia.- No to masz problem z głowy - zaśmiał się Sebastian- Nie, Seba ty nic nie rozumiesz problem to ja mam dopiero teraz. Czy ty nie rozumiesz ja ją kocham!!- Marek pobiegł za Ulką.
-Phy, kto by nie wiedział że on kocha Paule, dasz wiare? Dziwak myśli że nikt nie widzi.- Viola zniesmaczona usiadłą za biurkiem.- Tak Viola, kto by pomyslał…- Sebastian zdezorientowany poszedł do siebie.
Ula słuchała w osłupieniu tego co mówił Marek, tego co mówił Sebastian.. tych okropnych rzeczy które padały pod jej adresem z ust obydwóch żartownisiów. Przez tyle czasu bawili sie jej kosztem. Obydwoje. Ala miała racje, Sebastian zawsze wie. Dobrze że Violetta ją nakryła na podsłuchiwaniu bo pewnie stała by tam jak słup soli i wysłuchała jeszcze więcej przykrości a i tak to co powiedzieli było dla niej aż za wiele. Łzy leciały same znajomymi drogami po twarzy. Wszystko jej sie kotłowało w głowie. Wbiegając do gabinetu zabroniła Dorocie wpuszczać kogo kolwiek do gabinetu. Zwłaszcza Marka. Jeżeli będzie próbował się dostać do biura, kazała dziewczynie wezwać pana Władka. Dorota była troche podenerwowana bo jak miałaby sie sprzeciwić panu Prezesowi ale posłusznie się zgodziła. Weszła do gabinetu i oparła się o drzwi. Na co jej bylo to wszystko? Przez myśli przelatywały migawki. Marek za nią biegał, całował, przytulał. Po co ją tak okłamywał? Na czym mu tak zależało, co skłoniło go do takich podlości. Czy tylko dla niej wspólnie spędzona noc w SPA była otwarciem drzwi raju? Płakała wsłuchując się w krzyki na korytarzu. Marek próbował sforsować Dorote która tak łatwo się nie poddawała. Lojalna z niej dziewczyna pomyśłaął i zaświtała jej bardzo bolesna choć najprawdopodobniej najbardziej realna przyczyna adoracji Marka w stosunku do niej. Podeszła do biurka i wysuneła szuflade. Wyciągneła z niej dwie teczki. Obydwie bardzo ciążyły jej i sprawiały wręcz fizyczny ból.Podniosła słuchawke i zadzwoniła do Doroty.-Wpuść go-Pana prezesa?-tak- odłożyła słuchawke i zaczeła wyciągać kolorowe pudełka z szafy. Tak niedawno się tu wprowadziły że prawie czuła że są jeszcze ciepłe.Postawiła jej na biurku i zaczeła pakowanie od spakowania zdjęć z ojcem, Jaśkiem i Beti.
Gdy Marek zobaczył uciekającą Ulke, jego Ulkę wiedział co sie stało. Przeciesz ta rozmowa z Sebastianem to totalna pomyłka usłyszała wszystko co nie powinna. Chciał jej o tym powiedzięć. Miała się dowiedzieć ale nie w taki sposób. Właśnie to próbował powiedzieć Sebie, a on jakby wyskoczył z innej bajki. Gdy zobaczył jak ściemniały oczy Uli wiedział że to nie gniew. Nie mógł liczyć na policzek jak ze strony Pauli. Ta dziewczyna była zbyt dumna by ją oklamywać. Wiedział że u niej prawda stoi ponad wszystko. Że kocha go ponad wszystko. Wiedział że tylko dla niego mimo że miała opory zdecydowałą się kręcić kłamać. Dla niego zmieniła swoje priorytety. W stu procentach zawsze była z nim szczera, oddana a on jak taki Bartek zawiódł jej zaufanie. Po nocy w SPA utwierdził się w przekonaniu że to nie o weksle chodzi, i to już od dawna. Korzystał z przykrywki Sebastiana po to aby móc się spotykać z tą wyjątkową dziewczyną jaką była jego Ulka. Jego? Wszystko spaprał. Nie zważał że Viola słyszy jak mówi że kocha Ule. Nie zamierza już się z tym ukrywać Ta miłość jest piękna, ludzie ją powinni podziwiać a nie krytykować dlatego nie zamierza juz wiecej kłamać. Wszyscy sie dowiedzą nie ważne czy będzie z Ulą czy nie. Paula nie istniała dla niego nigdy jako kobieta. Teraz to widzi. Nawet przyjacielem nie była. Wybiegł za nią. Wiedział że teraz mu ucieknie tak jak zawsze. Nie może pozwolić jej na to, nie teraz kiedy jest pewien że znalazł swoją drugą połówkę. nie byłby w stanie tego przeżyć. Dorota nie chciała mu pozwolić do niej wejść. Groziła że wezwie władka. Miał ochote ją udusić nie robil jednak zbytniej afery bo od jego krzyków zeszła się cała firma. Paula pytająco spoglądała na niego, próbowała go uspokoić ale ją odepchnął. Widziął cień uli, opierała się o drzwi. Czuł że ma jeszcze szanse, widział światełko w tunelu kiedy ona odeszła. Poczuł jakby wyrwano mu czastkę jego ciała. Tak to bylo serce. Wraz z jej odejściem odchodzi jego serce. Serce które dopiero niedawno się narodziło i nauczyło stawiać pierwsze kroki umiera, nie będzię już szansy na happy end i na jego życie z Ulą. Wtedy zadzwoniła. Przeczuwał coś złego, wiedział że skoro zrobiła już taką scene z Dorotą to nie jest dobrze do niego nastawiona a jednak go wpuszcza. Jeszcze nigdy nie było mu tak ciężko gdy wchodził do tego pokoju. Nawet jak Aleks tutaj pracował.Wszedł i zamknął za sobą drzwi.
Ula słuchała w osłupieniu tego co mówił Marek, tego co mówił Sebastian.. tych okropnych rzeczy które padały pod jej adresem z ust obydwóch żartownisiów.Przez tyle czasu bawili sie jej kosztem. Obydwoje. Ala miała racje, Sebastian zawsze wie.Dobrze że Violetta ją nakryła na podsłuchiwaniu bo pewnie stała by tam jak słup soli i wysłuchała jeszcze więcej przykrości,a i tak to co powiedzieli było dla niej aż za wiele. Łzy leciały same znajomymi drogami po twarzy. Wszystko jej sie kotłowało w głowie.Wbiegając do gabinetu zabroniła Dorocie wpuszczać kogo kolwiek do gabinetu. Zwłaszcza Marka. Jeżeli będzie próbował się dostać do biura,kazała dziewczynie wezwać pana Władka. Dorota była troche podenerwowana bo jak miałaby sie sprzeciwić panu Prezesowi ale posłusznie się zgodziła.Weszła do gabinetu i oparła się o drzwi. Na co jej bylo to wszystko? Przez myśli przelatywały migawki. Marek za nią biegał, całował, przytulał.Po co ją tak okłamywał? Na czym mu tak zależało, co skłoniło go do takich podlości. Czy tylko dla niej wspólnie spędzona noc w SPA była otwarciem drzwi raju?Płakała wsłuchując się w krzyki na korytarzu. Marek próbował sforsować Dorote która tak łatwo się nie poddawała.Lojalna z niej dziewczyna pomyśłaął i zaświtała jej bardzo bolesna choć najprawdopodobniej najbardziej realna przyczyna adoracji Marka w stosunku do niej.Podeszła do biurka i wysuneła szuflade. Wyciągneła z niej dwie teczki. Obydwie bardzo ciążyły jej i sprawiały wręcz fizyczny ból.Podniosła słuchawke i zadzwoniła do Doroty.-Wpuść go-Pana prezesa?-tak- odłożyła słuchawke i zaczeła wyciągać kolorowe pudełka z szafy. Tak niedawno się tu wprowadziły że prawie czuła że są jeszcze ciepłe.Postawiła jej na biurku i zaczeła pakowanie od spakowania zdjęć z ojcem, Jaśkiem i Beti.
Staneli twarzą w twarz. Marek miał żołądek w gardle widział głeboki smutek w oczach uli. Jej delikatne dłonie szybko przemierzały droge z biurka do pudła. Widział jak sie pakuje ale nie potrafił wypowiedzieć słowa. Błagał by się odezwała pierwsza by jakoś mu ułatwiła tą sytuacje. Widział jak odkłada ostatnie pudełko z dokumentami.Podeszedł bliżej próbował dotknąć jej dłoni ale jej wzrok powiedziął mu żeby lepiej tego nie robił. Sekundy ciągły się jak godziny a cisza była tak ciężka że ledwo oddychał. Do gabinetu weszła wściekła Paula-Marco? co ty wyprawiasz syczała- taka afera, taki wstyd. Co ty wyprawiasz? O co ci właściwie chodzi?-wyjdz!!- krzyknął wściekły- wynoś się stąd-ty chyba żartujesz, zostaw nas samych - zwróciła się do Uli-już wychodzę - ula poukładała pudełka jedno na drugim i zamierzała wyjść-odchodzisz?- Paula była zdezorientowana-Paula wyjdż- Marek wypchał Pauline za drzwi i opierając się o nie zatorował uli przejście-Nie pozwole ci teraz odejść-Nie masz innego wyjścia - podała mu kartkę z wypowiedzeniem-czy ty nie rozumiesz że cie kocham? nie zostawisz mnie teraz nie pozwole ci na to- potargał wypowiedzenie-Kochasz? ty kochasz tylko siebie i dbasz o własny tyłek, zostawiłam ci na biurku to na czym tak naprawde ci cały czas zależało i do czego mnie potrzebowałeśOdsuneła go na bok i wyszła zostawiając go bezradnego. wiedział że musi ochłonąc inaczej nic z nią niezałatwi, nie uwierzy mu w nic.Jego tłumaczenia po tym co usłyszała były daremne. Zawiodła sie na nim. Podszedł do biurka i zobaczył dwie teczki.Otwarl pierwszą i zobaczył w niej raport na zebranie zarządu. przyjrzał się liczbom. Kłamała. Kłamała wbrew sobie dla niego.Usiadł na fotelu i łzy same mu pociekły po twarzy. Stracił to co najcenniejsze, z zamknięciem drzwi przez Ulę pękło jego serce.Do gabinetu weszła Paula krzyczała , wymachiwała rękami ale on jej wogule nie sluchał. Wyprosił ją krzykiem z pomieszczenia. Chciał zostać sam.Drugiej teczki nie musiał otwierać. Wiedział co sie w niej znajduje. Pamiętał ją dokładnie z rozmowy w parku.Ula domyśliła się że cała intryga była podyktowana chęcią przejęcia weksli. Plątał się po pomieszczeniu. Widział jak pod budynek podjechał Maciek.Zabrał ją a on czuł się jak zbity pies. Pozwolił na to żeby wszystko było ważniejsze od Uli a kiedy zrozumiał że nie tędy drogą że to nie szacunek,prestiż i związek na pokaz mu dają szczęście tylko ta skromna Ulka to było zapóżno. Wychodził, gdy coś na półce przykuło jego uwage.Wiedział co to za zeszyt bo sam go kupował. Czerwony notatnik.
Ula wyszła z budynku, nie miała ochoty na kolejne rozmowy z Markiem, jeszcze nie teraz. Nie pożegnałą się z dziewczynami. Będzię jeszcze na to czas.Marek zdążył już przyjechać i czekal na nią pod firmą. Obejrząła sie jeszcze raz na budynek firmy i pospiesznie wsiadła do samochodu.Maciek nie pytał o nic. Widział że to coś bardzo poważnego i czekał aż Ula sama mu opowie. Jednak ona wcale nie miała ochoty. Obróciła sie do okna i płakała.Łzy dawały jej ukojenie. O tym że Marek nie kocha Pauliny wiedziała. To było widac na kazdym kroku to że nie kocha jej uświadomiła sobie dopiero dzisiaj.Świat nie był już oglądany przez różowe okulary.Niestety ona, Ula Cieplak nie jest warta takich mężczyzn jakimi są Bartki i Marki. Ona służy do wykorzystania i pożucenia. Koniec bajki.Ojciec jak ją zobaczył nic nie powiedział. Prosiła żeby jej nie przeszkadzać, weszła do pokoju i położyła sie na łóżku. przez drzwi słyszała ściszone rozmowy ojca z Maćkiem. Jednak Maciek także nie wiedziął co się stało.Łzy leciały strumieniami dopóki wycieńczona nie zamkneła powiek.Marek usiadł w gabinecie. Drzwi zamknął na zamek. Violettcie zakazał łączyć jakiekolwiek rozmowy telefoniczne.Otwarł pamiętnik, na pierwszej stronie opisany był wieczór “truskawkowy”.Łzy nieustannie mu spływały po twarzy kiedy przemieszczał się ze strony na strone.Od czasu do czasu uderzał pięścią w biurko kiedy zdawał sobie sprawe jakie krzywdy jej wyrządzał.Jakim wrednym człowiekiem był gdy kłamał ją a ona wierzyła że mówi prawde gdy mówił że ją kocha a wcale jeszcze wtedy tak nie czuł.Jak każdy jego gest był przez nią analizowany a on nawet nie myślał że ona może to dostrzec. wszystko czarne na białym było w tym pamiętniku.czarna historia ich miłości. nie potrafił myśleć o niczym innym. najchętniej przytuliłby się do jej ciepłego ciała i powiedział że wszystko będzie dobrze.Sam jednak w to nie wierzył. Za bardzo ją zranił aby mogła mu to wybaczyć…
Ala zwolniła się na parę godzin jak tylko usłyszała że Ula odeszła z firmy. Plotka obeszla całą firmę z prędkością światła.Najlepszymi informatorami był Adam chcący jak najszybciej objąć stanowisko po “Brzyduli” oraz Viola karmiąca głodnymi kawałkami typu“Marek ją zwolnił bo podsłuchiwała jego rozmowy z Sebciem, Dacie wiare?.No ale ja stojąc na straży Marka interesów z nadepniętym przez słonia uchem pilnowałam i ją na tym przyłapałam. NIEWIERNICA jedna!!” lub“Jednego szpiega złapałam to i drugiego mi się teraz udało a co. W tej firmie jak na wojnie jak nie mieczem to pałką trzeba żeby nie strzelić gola do własnej bramki!!”Musiała pojechac do Uli, to jakim zbitym z tropu wzrokiem Sebastian patrzył na nia dało jej jasno do zrozumienia że obydwoje z Markiem maczali ręce w tym,co się Uli przytrafiło. Wiedziało że coś sie stało. Ula choćby sie paliło i waliło nie zostawiła by Marka przed zebraniem zarządu.Zresztą powtarzała to nie jednokrotnie przez ostatni miesiąc. Drzwi otworzył jej Józef.Minę miał nie mrawą wiec przepuszczała że jest jeszcze gorzej niż przepuszczała. Bez słów się zrozumieli, Józef wskazał jej pokój Uli.Delikatnie uchuliła drzwi żeby sprawdzić czy nie przeszkadza. Zastała Ule całą w łazach. Widok nie był przyjemny.Potargane włosy przyklejały się do twarzy. Tusz rozmył się po całej twarzy. Jeszcze jej takiej nie widziała. Wiedziała że coś strasznego sie wydarzyło w jej życiu.Nie pytała co się stało, wiedziała że jest za wcześnie na zwierzenia, zresztą nie po to przyjechała. Chciała ją pocieszyć.Ula schroniła się w jej ramionach i płakała. Jej spazmy były tak przejmujące że Ala także zaczeła płakać. Ula była dla niej jak córka i nie potrafiłaprzejść obojętnie obok jej nieszczęscia. Delikatnie ją kołysała w ramionach jak małą zagubioną dziewczynkę która stukła kolano.
Stała przed przesuwnymi drzwiami chyba z 20 piętrowego wieżowca. Nie chciała nigdzie wyjeżdżać. To był pomysł Ali.Jej kuzynka wynajmowałą apartament z widokiem na morze i obiecała dobrze się “zaopiekować” Ulą. Nie miała ochoty na odpoczynek. Musiała znaleść prace, zarabiać dla siebie. Ala jednak stwierdziła że odpoczynek we włoszech dobrze jej zrobi i że koniecznie powinna jechać. Nie chciała, jednak ojciec i Jasiek który powiedział że tylko jeżeli pojedzie wróci do domu, namówili ją na tą wyprawę. Przekroczyła próg wieżowca i spytała w recepcji o mieszkanie Anity. Recepcjonista wskazał jej boja który zaraz zajął się jej bagażem. Zaprowadził ją pod odpowiedni numer.Najwyrażniej Anita już wszystko zaplanowała i uprzedziła personel wieżowca. Drzwi otworzyła jej ślicznie opalona, ruda dziewczyna. Mimo że nie była typowąpięknością wyglądała cudnie. Dobrze skrojone ubrania- Ala uprzedziła ją o tym, Anita pracowała tak samo jak one w firmie odzieżowej. Była pomocnikiem projektanta i przełożoną krawcowych.Ula po kilku miesiącach w F&D potrafiła zauważyć co jest naprawde dobrej jakości. Dziewczyna potrafiła podkreślić to co w niej najlepsze. Właśnie na takie dziewczyny Marek zwracał uwage. Nie liczyło się wnętrze, wcale nie była dla niego najpiękniejsza.Liczyły się jednak modelki choć wolała wierzyć w to co mówił mimo że kłamał. Wiedziała że nie powinna myśleć o Marku jednak serce nie sługa i nie potrafiła powstrzymać sie od wspomnień z ich wspólnych chwil i rozmów.Weszła do pięknie urządzonego apartamentu.Anita okazała się super dziewczyną spieszyła się wprawdzie do pracy jednak zdążyła jej pokazać co gdzie znajduję się w jej mieszkaniu i z balkonu wskazała jej droge prowadzącą nad morze. Ula czuła się nieswojo, wykonała telefon do taty żeby poinformowac go że już dotarła szczęśliwie.Na wyświetlaczu było kilkadziesiąt połączeń nieodebranych. wiedziała od kogo.
Marek od paru dni próbował się skontaktować z Ulą jednak bez żadnej szansy. Nie odbierała jego telefonu a w Rysiowie wszyscy sie na niego dziwnie patrzyli.Nikt jednak nie chciał mu zdradzić gdzie jest Ula. Nie potrafił tak żyć musiał porozmawiać z matką. Mieli sie spotkac na lunchu. Czekał na nią już w restauracji przy firmie.Musi sie jej zwierzy bo inaczej oszaleje. Już nie jest tym pewnym siebie Markiem. Stał sie małym zagubionym człowiekiem przy tak dojrzałej i wielkiego serca kobiecie.-Witaj synku- z zamyśleń wyrwała go matka-mamo tak sie ciesze że miałaś czas- ucałował ją i pomógł usiąść przy stoliku.- chciałbym ci tyle powiedzieć i nie wiem od czego zacząć-może to zabrzmi banalnie ale najlepiej od początku, synku ja już od dawna widzę że cie coś trapi- pogłaskała go czule po twarzy- wiesz że nie ważne co będzie się działo ty zawsze zostaniesz moim synem i zawsze będe cię wspierać- mamo tak się cieszę .. ja potrzebuje tego. Potrzebuje twojej pomocy.. widzisz ..kocham ..ja musze być z osobą którą kocham ponad życie pomóż mi ją odzyskać-Marek rozmawiałam z Pauliną chyba nie jest tak żle bywają czasem gorsze dni i..-Mamo ja nie mówie o Pauli, ja jej nie kocham. Widzisz już jakiś czas temu zdałem sobie sprawę że ja tak naprawdę jej nigdy nie kochałem- marek spóścił głowę i nie mogąc mamie patrzyc w twarz mówił dalej- mamo ja kocham Ulę.-Ale co ty wygadujesz za miesiąc ślub ..chcesz go odwołać?- Helena nie kryła zdziwienia-Mamo ja ją tak strasznie skrzywdziłem, nie potrafie tego opisać słowami ale moje serce będzie zawsze przy niej i mimo że uciekła że mnie zostawiła to nie potrafie być juz z nikim innym- nie wierzę że słyszę to z twoich ust, zawsze było mi żal Pauliny widziałam że żadnej nie odpuścisz miałam wrażenie że nigdy nie dorośniesz. To co mówisz mnie przekonuje. Nigdy nie mowiłeś z taką pasją, radością a jednocześnie smutkiem po stracie w głosie.-Mamo ja ją kocham, nic nie jest dla mnie ważne jeżeli jej przy mnie nie będzie to życie nie ma dla mnie sensu, czy moge na ciebie liczyć?-Na mnie możesz, akceptuje twój wybor mimo że bardzo lubie Paulinke, ba jest ona dla mnie jak córka. Jednak to ty jesteś dla mnie najważniejszy i jeżeli twoje szczęście jest przy niej to masz moją akceptacje.-dziękuje- marek pocałował matkę w policzek i przyt lił się do niej jak za dawnych lat-opowiedz mi o niej jaka ona jest?- jest wyjątkowa- oparł się z rozmażeniem na fotelu- nigdy niespotkałem tak cudownej kobiety. Jest czuła, opiekuńcza, martwi się o mnie, wyciąga po tysiąc razy z tarapatów, jest zabawna i wyciąga ze mnie to wszystko co dobre co przez tyle lat próbowalem ukrywać. Mamo ona jest taka jak ty, tak bardzo ją kocham…Helena uśmiechała się tylko widząc jak zwykła asystentka wywróciła świat jej syna do góry nogami. Wiedziała że to w jaki sposób o niej opowiada jak o niej mowi może znaczyć o czystej prawdziwej miłośći do Uli. Chciała mu pomóc ale nie wiedziała jak.
Marek po raz kolejny wrócił do domu Pauliny pijany. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Chodził sam po pubach ale nawet alkochol nie dawał ukojenia. Paulina czekała w łóżku i czytała książke. Tym razem nie potrafiła się opanować-co ty wyprawiasz- wstała z łóżka podchodząc do niego- codziennie przychodzisz bardziej pijany, jeżeli nioe przestaniesz to..- to co? zostawisz mnie ? wywalisz z domu?- marek ledwo trzymał się na nogach-Marek nie możesz się tak upijać, opowiedz mi masz jakiś problem co się dzieje, wiesz że chce ci pomoc ale jak nie wiem co c ie tak pochłania i martwi to nic nie będe mogła zrobić-nie moge z tobą być- Marek usiadł na kraju łóżka- nie kocham cię- marek co ty opowiadasz oczywiście że mnie kochasz, a ja wybacze ci tą kolejną kochankę choć połóż się już do łóżka-nie nie potrafię z tobą już spać, nie kocham cię kocham inną-Marek to że jesteś pijany nie tłumaczy tych bzdur które mówisz zastanów sie co ty wygadujesz, za 2 tygodnie ślub!!- nie będzie ślubu, odwołaj go. Wymyśl jakąś bajeczke jesteś w tym dobra zawsze zachowujesz twarz - Paulina spoliczkowała go-ślub będzie czy tego chcesz czy nie, przez twoje widzi mi się i twoje kochanki na boku nie zostanę pożucona na dwa tygodnie przed ślubem-przykro mi , nie potrafie z tobą być-kto to?-o kim mówisz?- marek nie zrozumiał pytania, wyciągnął z szafy torbę i zaczął się pakować.-kim jest twoja kochanka-to nie kochanka, to osoba którą kocham i chce spędzić resztę życia-kim ona jest!!!!!!- Paulina wpadła w furię zaczeła wyżucać wszystkie ubrania z torby które Marek tam spakował.- no kim?! piosenkarka aktorka modelka? kto, kim jest ta dziwka która odebrała mi narzeczonego!!-przestań histeryzować-nie przepuściłeś żadnej! myślisz że ja nie wiem! po tylu upokorzeniach teraz chcesz mnie zostawić? po moim trupie! Myślisz że nie wiem? Klaudia, Domi, Mirabella, Aśka, dobrze że brzydule sobie odpuściłeś-Ule!! i nie nie odpuściłem sobie- co takiego jak śmiesz mi takie rzeczy mówić-Paula taka prawda, kocham Ulę i mam nadzieję że zechce ze mną spędzić resztę życia-Wynoś się stąd, Marek nie chce cię więcej widzieć, wynoś się z mojego domu i życia, nienawidze cie. Miałeś wszystkie musiałeś mnie upokorzyć jeszcze nawet z Brzydulą? Zabije ją, uduszę ją własnoręcznie jak tylko spotkam.
Marek spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu Pauliny. Jak zakańcza się jakiś etap w swoim życiu to człowiekowi jest żal czuje że coś traci. Wiedział że u niego ten nowy rozdział życia może być tylko lepszy. Ula mu wybaczy musi tylko ją odnależć i wytłumaczyć wszystko, żeby tylko chciała go wysłuchać.
Marek po raz kolejny wrócił do domu Pauliny pijany. Nie potrafił sobie z tym poradzić. Chodził sam po pubach ale nawet alkochol nie dawał ukojenia. Paulina czekała w łóżku i czytała książke. Tym razem nie potrafiła się opanować-co ty wyprawiasz- wstała z łóżka podchodząc do niego- codziennie przychodzisz bardziej pijany, jeżeli nioe przestaniesz to..- to co? zostawisz mnie ? wywalisz z domu?- marek ledwo trzymał się na nogach-Marek nie możesz się tak upijać, opowiedz mi masz jakiś problem co się dzieje, wiesz że chce ci pomoc ale jak nie wiem co c ie tak pochłania i martwi to nic nie będe mogła zrobić-nie moge z tobą być- Marek usiadł na kraju łóżka- nie kocham cię- marek co ty opowiadasz oczywiście że mnie kochasz, a ja wybacze ci tą kolejną kochankę choć połóż się już do łóżka-nie nie potrafię z tobą już spać, nie kocham cię kocham inną-Marek to że jesteś pijany nie tłumaczy tych bzdur które mówisz zastanów sie co ty wygadujesz, za 2 tygodnie ślub!!- nie będzie ślubu, odwołaj go. Wymyśl jakąś bajeczke jesteś w tym dobra zawsze zachowujesz twarz - Paulina spoliczkowała go-ślub będzie czy tego chcesz czy nie, przez twoje widzi mi się i twoje kochanki na boku nie zostanę pożucona na dwa tygodnie przed ślubem-przykro mi , nie potrafie z tobą być-kto to?-o kim mówisz?- marek nie zrozumiał pytania, wyciągnął z szafy torbę i zaczął się pakować.-kim jest twoja kochanka-to nie kochanka, to osoba którą kocham i chce spędzić resztę życia-kim ona jest!!!!!!- Paulina wpadła w furię zaczeła wyżucać wszystkie ubrania z torby które Marek tam spakował.- no kim?! piosenkarka aktorka modelka? kto, kim jest ta dziw** która odebrała mi narzeczonego!!-przestań histeryzować-nie przepuściłeś żadnej! myślisz że ja nie wiem! po tylu upokorzeniach teraz chcesz mnie zostawić? po moim trupie! Myślisz że nie wiem? Klaudia, Domi, Mirabella, Aśka, dobrze że brzydule sobie odpuściłeś-Ule!! i nie nie odpuściłem sobie- co takiego jak śmiesz mi takie rzeczy mówić-Paula taka prawda, kocham Ulę i mam nadzieję że zechce ze mną spędzić resztę życia-Wynoś się stąd, Marek nie chce cię więcej widzieć, wynoś się z mojego domu i życia, nienawidze cie. Miałeś wszystkie musiałeś mnie upokorzyć jeszcze nawet z Brzydulą? Zabije ją, uduszę ją własnoręcznie jak tylko spotkam.
Marek spakował swoje rzeczy i wyszedł z domu Pauliny. Jak zakańcza się jakiś etap w swoim życiu to człowiekowi jest żal czuje że coś traci. Wiedział że u niego ten nowy rozdział życia może być tylko lepszy. Ula mu wybaczy musi tylko ją odnależć i wytłumaczyć wszystko, żeby tylko chciała go wysłuchać.
Ula siedziała wygodnie w fotelu plażowym i wstawiała twarz do słońca. Delikatny wiaterek poruszał kosmykami włosów które uciekły z upiętego koczka.Dzisiejszy dzień nie należy do łatwych. Bardzo tęskniła już za bliskimi ale jak się okazało Jasiek przyjeżdża z Magdą na sesje i spotka się z nimi.W końcu jakieś znajome twarze. Pogłaskała się po płaskim brzuchu. Jej dolegliwości żąłodkowe na które cierpiała już kolejny tydzień okazały się niczym innym jak ciążą.Nie przewidywała tego. Tak samo mocno chciała zapomnieć o Marku jak bardzo go kochała. Miała tyle sprzecznych uczuć i nagle ta wiadomość. Na razie wiedziałatym tylko Anita. Prędzej czy póżniej będzie musiała poinformować rodzinę o tym że spodziewa się dzięcka. Dla taty będzie to duży szok. Tak na dobra sprawę nie wiedział co się stało.Podejrzewał że Marek ma coś z tym wspólnego, niejednokrotnie w rozmowach telefonicznych przewijało się jego imię.Tata już nie wiedział co ma mu odpowiadac gdy ten przyjeżdżał do Rysiowa i wypytywał go o córkę. teraz sie okazuję że zostanie ojcem jej dziecka. Ironia losu,akurat dziś kiedy ma się ożenić Pauliną. Wiedziała że to koniec, niestety nie koniec jej miłości. Wiedziała że choć zranił ja tak głęboko nigdy nie będziepotrafiła o nim zapomnieć i nie pokocha już nikogo tak jak kocha Marka. Musiała to skończyć dlatego mimo iż Anita jej odradzała,postanowiła odwiedzić katedre w której miał się odbyć ślub Pauliny i Marka. Musi do niej w końcu dotrzeć że to koniec.że musi się wziąść w garść bo musi teraz zadbać nie tylko o siebie ale i o dziecko. Tak się cieszyła że nosi tą kruszynę w sobie, to była jej nadzieja.Obawiała się że już nikomu nie zaufa a tutaj taki prezent od losu. Nie będzie już sama , będzie mieć dziecko. Córeczkę lub chłopczyka.
Ula siedziała w potężnym wnętrzu katedry. Oczy jej się szkliły. Wiedziała że takiego miejsca nie rezerwuje byle kto dla byle kogo. Paulina była dla Marka największym skarbem a ona tego nie dostrzegała.Cieszyła się jak dziecko kiedy zabierał ją do parku, gdy dal zwykły kamyczek, gdy pokazywał gwiazdy z windy. Paulina Febo to kobieta z klasą która pasowala idealnie do świata w jakim żył Marek. Ona nie dostawała takich prezentów jak Ula.Kobietę z klasą i taką pozycją mógł jedynie zaspokoić prezent wyższej rangi. Taka katedro, ho to było coś. Ula ledwo się powstrzymała żeby nie gwizdnąć. Obraz Tamary Łępickiej, tak to były klimaty Pauli Febo Dobrzańskiej.Spóżniła się na ślub czego teraz bardzo żałowała. W katedrze przewijali się turyści popychając butami zmiętę już płatki białych róż.Wyszła przed budynek. Na ziemi leżały ziarenka ryżu. Nie widziała go jednak te drobneszczegóły jakie zauważała wbijały jej się jak ciernie do serca. Wszystko to świadczyło jednoznacznie o wcześniejszej tu obecności Marka. Wytarła łzy i ruszyła w kierunku samochodu Anity. Ciężko jej było poruszać się , jej ciało odmawiało posłuszeństwa, serce ciągło spowrotem do katedry.Tylko jej kruszynka która znajdowała pod sercem dawała jej siły. Obróciła się jeszcze raz aby zobaczyć olbrzymi budynek katedry i załkała cicho. To wszystko nie powinno tak być, to ona powinna stac przed ołtarzem i przysięgać mu wierność i miłość aż po śmierć tymczasem została sama z dzieckiem któremu nie wie czy da rade zapewnić pewny byt.W samochodzie siedzieli roześmiani Jasiek i Kinga. Przynajmniej oni się pogodzili. Anita zaprosiła Kingę na czas sesji Jaśka do siebie po tym jak Ulka opowiedziała jej jakie perypetie obydwoje przechodzili.Śmiali się nie widząc jej smutku i łez a jej serce pekało z bólu. W geście zrozumienia Anita położyła dłoń na jej ramieniu a jej oczy zdawały się mówić”Będzie dobrze, wszystko będzie dobrze. Jesteś silna i dasz temu rade.”
- Zdrowie młodej pary!!- Marek usłyszał toast i podniósł kieliszek z szampanem do góry. To nie tak miało być. Planował być tu z Ulą. Nie, nie tutaj.W takich okolicznościach ale nie tutaj. Uli by sie to nie podobało. Ten przepych do niej nie pasował. Ula napewno by chciała coś skromnego.Ten przepych pasował do Pauli, nie do jego idealnej Ulci. W gronie najbliższych.Uśmiechnął się sam do siebie, tak miłe było jej wspomnienie atymczasem szara rzeczywistość go przytłaczała. Był jakby nieobecny, stojąc przy ołtarzu widział jak dziwnie wszyscy na niego patrzą. Tylko Seba go rozumiał.Gdy oczekiwali przed ołtarzem kilka razy go klepnał po przyjacielsku i powtarzał że da rade. Marek nie był jednak pewny czy te słowa są napewno dla niegoi czy przypadkiem Seba nie miał na myśli siebie. Póżniej potoczyło się szybko, dziewczynki rozsypujące płatki białych róż, wypuszczone gołebie i po polsku musiał być sypnięty ryż.Ciężko mu było odjeżdżać spod katedry. Czuł że powinien tam wrócić. Miał wrażenie że widzi podchodzącą pod katedre Ulę. Myśli kłębiły mu się w głowie.Czyżby chciała przyjść na jego ślub? Czy chciała go jeszcze zobaczyć?-Zatrzymajcie się! Muszę wysiąść! Natychmiast. Wiedział że to jest szansa jedna na milion że to faktycznie Ula ale musiał to sprawdzić. Kierowca zatrzymał się i Marek wybiegł z limuzyny.Przechodnie patrzyli jak biegł pomiędzy samochodami gości weselnych ale nie zwracał na to uwagi, liczyła się tylko Ula i to że być może zaraz ją zobaczy. Wbiegł zdyszany do Katedry i nie zobaczył jej.Był to odkąd go zostawiła największy zawód, liczył na to że ma szanse wszystko zakończyć się happy endem. Ściągnął marynarkę i wychodząc przed budynek usiadł na schodach i zastanowił sie co on właściwie wyprawia.Ula powoli zamienia się w jego fata morgana im bardziej o niej myśli i pragnie znaleść tym dziwniejsze rzeczy się dzieją.
Marek stał z kieliszkiem w ręce pochłaniając coraz większe ilośći alkocholu. Wiedział że prawie każdy pracowni F&D patrzy na niego z zaciekawieniem i że jest zaraz po panstwie młodym najwiekszą sensacją. Wszyscy znajomi plotkowali na jego temat.Zresztą powoli się do tego przyzwyczajał, zaraz po zerwaniu zaręczyn wybuchła bomba aferowa w firmie. Sebastian też troche mu dogryzał jednak Marek widział że coś jest nie tak w końcu wyparowała Viola-Marek słuchaj, tzn. Panie prezesie mam taką prośbe..- Viola mam już wystarczająco problemów na głowie odpuść-Ale ja musze..to sprawa śmierci i życia tzn na odwrót no nie ważne.. Marek!- oparła teatralnie ręce na jego biurku- ja wiem że jesteście z Sebkiem takimi przyjaciółmi do schodowej deski ale ja musze to powiedzieć..bo widzisz-Viola!! do rzeczy!-Z Sebastiana jest dobry chłopak tylko jakby to powiedzieć taki troche jakby z krowiej trąby rurka no i…- co? zresztą nie ważne mów dalej byle do sedna bo nie mam nastroju na takie bzdury-Ale Marek to nie bzdury chcieliśmy cie prosić … bo widzisz Sebciu mi się wczoraj oświadczył to chyba po tej aferze brzydulowej-Ula!!!!! Nie brzydula!! No to moje gratulacje- tak tak po aferze Ulowej, chyba jakoś tak go też wzieło na amory, wiesz nawet chyba zapomniał o tych liściach kapusty , niedorzecznych a tu człowiek myślał że w firmie przyjaciele a ta Izunia liście z kapusty mi poradziła dasz wiare? no ale wracając do mirutum sprawy-meritum?-no i meritum też, chcieliśmy byś został naszym świadkiem-dobrze nie ma sprawy- no i wiesz taki problem z tymi terminami pomyśleliśmy że po co ma sie marnować my byśmy biegali zamawiali a tu o! na ulicy prawie wszystko leży tylko wziąść, oczywiśćie jeżeli się zgodzisz… no i Paulina też, bo widzisz wszystko już zapłacone no naprawde szkoda by było żeby się zmarnowało…-Viola nie ma problemu, macie moje błogosławieństwo i zgode na wszystko.Tak o to Seba z Violą w dniu jego ślubu staneli na ślubnym kobiercu…
Ula siędziała osłonięta parasolem plażowym przed mocnymi promieniami słońca. Mogła godzinami razem z Kingą przyglądać się sesji Jaśka. Chłopak promieniał. Widać że służył mu powrót do Kingi. W każdej wolnej chwili tak jak i teraz przybiegał na małego całusa i wracał z powrotem przed aparaty.-chwilę z wami spędze- usiadł na krzesełkach koło nich przywierając ustami do Kingi, ta zdawała się nie mieć nic przeciwko. - potrzebują jakiejś ” normalnej dziewczyny do sesji”. Zaśmiał się a Ula zastanawiała się co znaczyło w słownictwie modeli normalna dziewczyna. Pewnie taka jak ona choć przy niej klisza mogła by pęknąć. Uśmiechneła się sama do siebie. Kto by chciał Ulę Cieplak. Ale może Kinga by się nadawała ? Fajnie by było ją w to wkręcić mogła by połączyć przyjemne z pożytecznym zawsze by sobie dorobiła do studiów. Chyba to przyjemne takie pozowanie.Z zamyśleń wyrwał ją jakiś mężczyzna.- no moje Piękne panie - na te słowa Ula mało się nie zakrztusiła kęsem kanapki którą właśnie jadła, ona i piękno mężczyzni to świetni manipulanci.-to ja już wiem co tak naszego Jaśka tu ciągnie. Przepraszam nie przedstawiłem się.Filip, Jestem z Fox Fashion. To nasza firma wynajeła modeli na tą sesje. Mamy chwilowe problemy bo potrzebujemy dodatkowej modelki.- pocałował najpierw dłoń Uli następnie Kingi która w momencie się zarumieniła.Obydwie dziewczyny się przedstawiły a Jasiek wyparował do niemogącego oderwać wzroku od Uli meżczyzny - A Ulka to jest z F&D.- Ula poczuła się nieswojo. Zaróno wyczuwając natarczliwy wzrok rozmówcy jak i komentarz Jaśka. Facet był miły a teraz pewnie pomyśli że jest szpiegiem własnej firmy. Szybko zatem sprostowała.- Właściwie to nie-Nie spokojnie nie przeszkadza mi z jakiej firmy jesteś, nie tłumacz się.Zresztą wasi też tutaj są, na przykład jest Marcel robi zdjęcia do waszych reklam. Prawda że to niesamowity zbieg okoliczności?-Właściwie to nie, jestem prywatnie oglądam prace brata. W F&D już nie pracuje, zwolnilam sie.-Poczekaj- przysiadl sie do ich stolika- czy to przypadkiem nie było to chuczne odejśćie dyrektora finansowego?-no jasne- Jasiek podchwycił temat Ulka tam była szychą-Jasiek co ty opowiadasz, żadną szychą . Filip wspomniałeś że chuczne odejście co miałeś na myśli?- Ula była wyrażnie zainteresowana, nie sądziła że to wyjdzie poza mury firmy.-Dziewczyno ty nic nie wiesz?- nie, zaraz wyjechałam tutaj.- Wszystkie domy mody o tym plotkują sensacja ostatnich miesięcy. Najpierw tajemnicze usunięcie sie Alexa Febo-ach o tym to akurat ja coś wiem pomyslała Ula.- Póżniej, wybacz to co powiem ale tak mówią - zwykła asystentka zostaje dyrektorem finansowym. Na koniec nawet ona to zostawia. Wszyscy twierdzą że F&D ma straszne problemy finansowe że każdy ucieka z firmy póki nie pójdzie ona na samo dno. Podobno nawet wszyscy z nimi rozwiązują umowy bo nie są wypłacalni ale akurat w to nie chce mi sie wierzyć. Pewne jest jednak to że od następnego miesiąca mają sprzedawać częśc aukcji więc wejdzie do spółki ktoś całkiem nowy…
Miło im się rozmawiało kiedy podszedł do nich Marcel. Nie odrazu ją poznał. Troche się zmieniła od momentu odejścia z firmy. Anita zadbała aby jej ubiory były bardziej zwiewne a skóra była ślicznie opalona wiec nie straszyła już białością cery jak u umarlaka.-Ula? kurcze dziewczyno ale sie zmieniłaś. Normalnie mało brakowało a bym cie nie poznał. Super zmiana. Filip musimy odwołać sesje na dzisiaj - zwrócił się do reprezentanta Fox Fashion- wyobraż sobie że nie nadajesię żadna włoszka przeciesz będzie się odróżniać od naszych. Musimy kogoś sprowadzić z Polski, nie ma innego wyjścia będzie zwłoka dwa, trzy dni.-nic nie zrobimy, trudno- zmarszczył brwi i zastanawiał się zapewne nad tym ile będzie ich to dodatkowo kosztowało.Dwa dwni dodatkowych oplat za całą ekipę i przelot dodatkowej modelki to napewno nie mało.-Usiądziesz z nami Marcel?-Ula bardzo chetnie bym z wami posiedział ale niestety nie moge skoro kończymy mam masę roboty przy złożeniu sprzętu.-To może byś nam zrobił pamiątkowe zdjęcie?- zaproponował Filip-Nie mam problemu ustawcie się i już pstrykam. Ściągnął przewieszony przez szyje aparat i zrobił parę zdjęć. Na koniec zerknął tylko jak wyszły i osłupiał.- Filip choć tutaj na chwile musisz to zobaczyć, musze odwołać sprowadzanie modeli dziewczyno ty jesteś idealna do tego. Już dawno nie widziałem kogoś tak fotogenicznego .Aparat cię kocha, ale jazda- zaczął się śmiać a Ula uściskała Kinge z radości. Proszę kto by pomyślał że wytypuje modelke dla Fox Fashion i F&D na sesje. Cieszyła się szczęściem Kingi jak swoim własnym.-To prawda - przyznał Filip- jeżeli tylko się zgodzisz to będziesz idealna. Mała charakteryzacja i będzie glamour.Popatrz taki skarb mieć pod ręką i szukać tak daleko.- No tak to prawdziwy skarb- dodał Marcel- napewno już nie jedna osoba się o tym przekonała i przekona nie raz.Oj złamiesz ty niejedno serce jak cie powiesimy na plakatach w całej Warszawie.
Marek siedział na kolejnym zebraniu zarządu. Nie miał zamiaru kłamać, chciał całe swoje życie wyprowadzić na prostą. Koniec kłamstw, matactw i oszukiwania najbliższuch.zwłaszcza koniec z tym ostatnim. Życie dało mu taką nauczkę że nie potrafił się pozbierać. Był emocjonalnym wrakiem. Już parę tygodni temu przekazał całemu zarządowi prawdziwe informacje o stanie firmy. Najbardziej cieszył się Alex. Paulina nie przychodziła na spotkania zarządu, nie potrafiła patrzeć na Marka. Przygotowywala się do wyjazdu do włoch. Ojciec był zawiedziony zresztą nie po raz pierwszy. Nie miało to już dla Marka znaczenia, wiedział że wiele rzeczy jakie zrobił robił wlasnie dla ojca, ten niestety zawsze wolał Alexa. Po rozmowie z rodzicami o Pauli ojciec stał się wobec Marka bardzo szorstki. Chciał syna ukierunkować że jego życie jest przy Pauli nie przy “tej Cieplak” kimkolwiek ona jest. Tym razem się nie poddał tak łatwo, wiedział że musi wyjść na prostą i aby móc szczęśliwie rzyć musi wszystko odkręcić bojuż nie raz przekonał się że nic samo się nie rozwiąże. Ojciec wszedł do sali. Na jego twarzy było widac zmęczenie, przez ostatnie tygodnie starał się znaleść najlepsze rozwiązanie dla sytuacji w jaką ich wpakował Marek. Nie było łatwo. Alex ani Paula nie zamierzali oddawać swoich prywatnych pieniędzy aby ratować coś co i tak upadnie. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem było sprzedać część akcji aby nowa osobą włożyła kapitał w firme. Marek chociaż zdawał sobie sprawę że nie jest dobrym prezesem to nie mógł pozwolićaby Alex do końca pogrążył F&D. Pokazał ojcu nagranie które spowodowało odejście Alexa z firmy. Zarząd jedno głośnie zdecydował że prezesem zostanie nowy inwestor i nabywca trzydziestu procent udziałó firmy. Tak będzie najrozsądniej. Alex wiedział że nie ma już miejsca dla niego w tej formie i mimo prośb Krzysztofa oświadczył że jeżeli ktoś tylko zechce wykupić jego pięćdziesiąt procent chętnie je sprzeda. Kiedy indziej pewnie by rywalizowali, wyścigowali się. Alex wiedział że już nie ma co szukać haków na Marka bo czy to ważne ile kochanek ma? przecież ostatecznie Paula już z nim nie była,Marek nie miał głowy do interesów. Najważniejsze było dla niego odnaleść Ule i wytlumaczyć jej wszystko. Żal mu było tylko ojca. Wiedział ile wysilku włożył w tą firmę i ile go kosztowała utrata władzy nad nią. Miał tylko nadzieję że ta osoba która zainwestuje pieniądze będzie ugodowa i dojdą do porozumienia.
Ula siedziała u ortodonty i zastanawiała się jak właściwie ona się w to wplątała. Przeciesz to wszystko było takie idiotyczne. Kiedy Marcel z Filipem rozpływali się nad zdjęciem nawet przez myśl jej nie przyszło że mogli brać pod uwage kogoś innego jak Kinge. Filip krzyczał z radośći że jeżeli ona się nie zgodzi to będzie chodził za nią na kolanach aż będzie musiała mu ulec. Kinga była troche rozczarowana ale jak to ona cieszyła się szczęściem Uli. Sama nie mogła uwierzyć ale naprewde to zdjęcie było świetne. Właściwe najlepsze jakie miała. Sama nie wierzyła że na tym zdjęciu jest wlasnie ona. Była bez makijażu, w byle jakich ciuchach, żadna rewelacyjnafryzura ale naprawda widziała przed sobą ładną kobiete. Taką kobietę która może się podobać mężczyznie. Filip odwołał zdjęcia do następnego dnia. Musiał miec czas żeby przekonać Ule. Nie opierała się zbyt długo. Najważniejsze było ile może na tym zarobić. Jak usłyszała jaką zawrotną sume może dostać za reklamowanie najnowszej kolekcji Fox Fashion to aż usiadła. Wiedziała że takie pieniądzę wystarczyłyby na wychowanie dziesiątki dzieci a nie jednego. To wszystko dałoby jej gwarancje na życie, bezpieczeństwo dla jej dziecka.-Filip ale czy to konieczne?-Ula ja to widze że ty jesteś piękną kobietą i mi to wystarcza co widzę, wiesz jednak że modelki muszą być idealne-ja sie do tego nie nadaję, nie jestem modelką-Ula zawsze musi byc ten pierwszy raz, Jasiek też napewno się denerwował jak startował-i to jak!- ula się zaśmiała i już byla bardziej odważna. Poddała się najpierw ściągnięciu aparatu, póżniej fryzjer zrobił co uważał za słuszne a na koniec makijaż i przebrała się w ubrania które miała reklamować. Krawcowa aż przyklaskneła jak okazało się że żadnych przeróbek nie trzeba robić bo wszystko pasuje jakby było na ule szyte.Ula nieśmiale wyszła z przymierzalni i przejrzała się w lustrze. Sama nie wierzyła w to co widzi. Głaskała swoje wyprostowane i lekko skrócone włosy który prezentowały się wspaniale, jej twarz jakby jaśniaal od środka widać było jaka radość ją rozpiera. Ubranie choć nie w stylu Uli to wyglądało faktycznie pięknie.dotykała się jakby śniła, kaczątko przeobraziło się w łabędzia i to wcale nie za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Musiała się uszczypnąć żeby sprawdzić czy faktycznie nie śni. To wszystko było takie nie realne, magiczne. Ledwo powstrzymała łze szczęścia która zamazalaby starannie zrobiony makijaż.
-Marek nie uwierzysz- do gabinetu Marka wparował Sebastian a zaraz za nim Marcel- nie uwierzysz Marcel ją znalazł- Marek z ożywieniem podniósł sie w fotelu.Czyżby mówili o Uli? To by było jak spełnienie snu.Jego snu. Jego marzeń. Tyle na to czekał musi ja odnależć. Sebastian żucił jakieś zdjęcia na biurko Markai z zadowoloną mina przyglądał się jak on na to zareaguje. Marek podniósł zdjęcia do góry i bacznie sie im przyjżał. To była jego Ula.Poczuł jak żołądek mu podchodzi do gardła. Siedziała na plaży w obecności Jaśka, Kingi i jakiegoś faceta. Jakim prawem ten facet trzyma dłoń na jejodsłoniętym ramieniu? wciągnął głeboko powietrze po czym głośno je wypuścił. Takim prawem baranie że ją skrzywdziłeś i nie masz już do niej żadnych praw,pomyslał.-gdzie to było? kim jest ten facet do chole.ry- wzburzony wstał i zaczął się przechadzać po gabinecie.Marcel usiadł na sofie z IKEI i zaczął opowiadać- To było niesamowite, wiesz Jasiek jej brat brał udział w spolnej sesji dla nas i dla FF. Drugiego dnia zdjęć okazało się że nie nadaje się jedna z modelekmusieliśmy szukać zastępczyni i zdjęcia musiały się przeciągnąc. Poinformowałem o tym fakcie Filipa z FF który akurat przesiadywał niedaleko pod parasolkąz Jaśkiem i dwiema dziewczynami. Nie wiem czemu ale mnie całkiem zamgliło..-Marcel do rzeczy!- Marek prawie wydeptał ścieżke z nerwowego przechodzenie od drzwi do biurka.-Skończyło się jakoś tak że po tym zdjeciu - wskazał fotkę którą Marek wcześniej oglądał- Ula stała się twarzą nowej serii Ubrań dla FF.Sebastian wybuchł śmiechem.-no to jednych z konkurencji mamy z głowy-Sebastian!Spokój- Marka to nie dziwiło, przeciesz dla niego Ula była najpiękniejsza jednak jak ona mogła przejść do konkurencji!! aż tak go nienawidziła?-Nie śmiałbym się, Marek jak doszło do sesji to wiesz mi taką piękność z niej zrobili że żaden z was nie ma u niej szans.- Marek pokiwał głową ,on o napewno nie ma u niej szans. Nie po tym co jej zrobił. Cieszył się jednym że Ula się uśmiechała. Nie było więc tak żle.Może zaczeła układac sobie powoli życie od nowa. Nie mogł jednak znieść myśli że w tym życiu zabraknie dla niego miejsca a być może zastąpi go taki goguśz FF. Że to nie do niego będzie się tulić, że to nie z nim będzie rozmawiać na 100% i że to nie on będzie powiernikiem jej tajemnic.Nie mógł znieść myśli że to już nie dla niego są przeznaczone te uśmiechy.Ta szczerość i miłość..
Marek wstał przysłowiową lewą nogą. Dzien nie zapowiadał się dobrze. Cały wczorajszy dzień spędził na dotarciu do Uli i nie było takiej możliwości.W Rysiowie milczeli jak zaklęci, a w FF nie było mowy żeby ktokolwiek zdradził mu nowy numer Uli i juz napewno nie jej położenie. Nie wiedział czy jest w kraju czy zagranicą. Nie miał pojęcia czy udało jej się rozwinąć karierę modelki czy zamierza wogule jeszcze kiedykolwiek być jego skromna delikatną Ulą.Gdyby jej nie zranił, gdyby nie stracił jej zaufania.No właśnie gdyby.. ach co on by oddał żeby cofnąć czas. Czy oni naprawdę myśleli że on chce ją podkupić? Boże miała by ich w nosie gdyby jej nie zranił, byłoby cudownie tymczasem popada w coraz większe tarapaty. Gdy zbiegł z sypialni na parter mama za wszelką cene wciskała w niego śniadanie ale nie miał apetytu. To Ula wzmagała w nim ochote do zycia przy niej świat sam poprostu tak za machnięciem ręką odsłaniał swoje barwy i smaki. Wszystko to co w nim było najpiękniejsze i co warto było spróbować. Nawet zwykłe zapiekanki smakowały jak królewskie jedzenie.Ojciec w pośpiechu przypomniał mu że ktoś wykupił akcje, całe 50 % Alexa. Powiedział że życzy wszystkiego dobrego ale że raczej wtym momencie będziemy mieć z firmy karambę - cokolwiek miało to znaczyć. Zirytowany krzyknął wychodząc że mógł mu powiedzieć o tym wczęśniej a nie tak od nie chcenia i wybiegł do garażu.Zadzwonił telefon. Mimo że nie miał ochoty odbierac to natarczliwy dzwonek nie dawał spokoju. Wcisnął zieloną słuchaweczkę i warknął:- czego! seba nie mam nastroju!- to lepiej go znajdz za 10 min pod siłownią lepiej przyjedż zobaczysz że nie pożałujesz.- powiedział tajemniczo i rozłączył się. Marek zawrócił mimo że nie miał ochoty jechać i się spotykac z Sebastianem to wiedział że nie da mu spokoju póki mu czegoś nie pokaże. Miał ochotę pojechać do parku i pospacerowac tak jak to dawniej robił z Ulką. W sumie miał też nadzieję że spotka tam Ulę, może ona też mile wspominała te momenty, może miała wogule ochote wspominac czas spędzany z nim i też tam przyjdzie. Wiedział że to tylko głupie mrzonki jednak jego cierpienie dyktowało mu różne pomysły o których kiedyś nigdy by nie pomyślał. wiedział że zachowuje sie jak opętany jednak po części była to prawda, był opętany miłością do Uli. Zaparkował samochód na parkingu pod siłownią i coraz bardziej rozdrażniony wysiadł z samochodu. Seba szedł w jego kierunku i śmiał się od ucha do ucha.-Powiedz mi stary czy ty naprawde chcesz znaleść Ulę?- poirytowanie opadło z niego jak powietrze z balonika-O co ty mnie pytasz..-Powiedz mi jak ty ją chcesz odnaleść skoro jesteś slepy jak kret-Seba co ty wygadujesz!! - Sebastian wskazał bilboard który przykrywał pół najbliższego wieżowca-Chłopie jak ty tu jechałeś? wszędzie sa jej zdjęcia, póki co to jest największy z dwudziestu jakie dzisiaj od rana już zobaczyłem.-Marek z bezsilności opadł na maskę samochodu. Już tak dawno jej nie widział,nie patrzył on pochłaniał upragniony widok Uli tak bliskiej a tak dalekiej zarazem.Była ósmym cudem świata ta delikatność zarazem wewnątrz jak i zewnątrz poprostu od niej biła. Bał się że zrobią z niej zepsutego kociaka,kobiete wampa a ona tą swoją świerzością, naturalnością delikatnością och ile by mógł wymieniać.Ula wszystkie te znane modelki pobijała w przed biegach. Na tym plakacie było idealnie wyeksponowane wszystko to co było w jej środku, jej najpiękniejsze na świecie wnętrze. To wszystko co tak kochał.
Ula czekała na Maćka w samochodzie. Musiała jechać na badania do lekarza. To dopiero początek jednak musiała mieć pewność że z dzieckiem wszystko w porządku.Odkąd “powiesili ją” w całym mieście nie miała chwili spokoju.Ludzie od razu poznawali ją na ulicach. Wiadomo łatwe pieniądze nigdy nie dawały łatwego życia.Podróżowali ulicami miasta i Maciek wciąż się śmiał że co przejechali kilkaset metrow to natykali się na kolejne plakaty z Ulą. Było ich naprawd emnóstwo i każdy inny.FF faktycznie tak jak mówił Filip dosłownie zbombardowali miasto Plakatami, ulotkami, reklamami w gazetach. Ula miała juz tysiące ofert na ktore owszem,zamierzała sie odezwac ale jeszcze nie teraz musiała teraz odetchnąć i sprawdzić czy ten cały szum nie zaszkodzi jej dziecku.Ostatnią rzeczą jaką by sobie życzyła była strata dziecka lub fakt że mu zaszkodziła.Ula zastanawiała sie co pomyslał Marek kiedy zobaczył tą całą szopkę wokół niej.Napewno się zdziwił, może nawet jej nie poznał. Sama się ledwo poznawała. wszystko się w niej zmieniło, szkoda że większego poczucia wartości i odwagi też nie mogli do niej przykleić czy wymalować.-słyszysz mnie?-tak, tak Maciek co mówiłeś?-oj Ulka ty jak zawsze bujasz w niebieskich migdałach- Maciek był wyrażnie zaniepokojony.- Wyskakuj, jesteś na miejscu a ja jade załatwić wszystko o co mnie prosiłaś.-Dziękuje ci Maćku. To dla mnie naprawde ważne. Tylko pamiętaj to o co cie prosiłam, dobrze?-Jasne mała. No to biegnij bo sie spóżnisz a wiesz teraz musisz liczyć na mały poślizg może twoi fani będa czekać przed kliniką na autografy- uśmiechnął się do niej przyjacielsko i udawał że wyżuca ja z samochodu.
Marek wszedł do firmy. Jak zwykle wszyscy się gdzieś spieszyli. Widział jednak że każdy z niedowieżaniem przeglądał okładkę ostatniego Glamour Magazine.Doskonale wiedział kto jest na tej okładce i aby się nie torturować bardziej niż to miało miejsce przy ogladaniu bilbordów na mieście.To zdecydowanie wystarczyło. Teraz on czuł się jak szara myszka przy takiej kobbiecie. To wlaśnie on, Marek Brzydul Dobrzanski.Brzydki zarówno ze środka jak i z zewnątrz. Kto będąc takim brzydalem jak on śmiał by startować i błagać o litość u takiego anioła jak Ula PieknaNadewszystko Cieplak. Ania podając mu klucze nawet nie krępowała się faktem że czyta artykuł o JEGO Uli. Czy nikt w tej firmie nie widzi że on cierpi.Cierpi niemiłosiernie.-acha Marek, Krzysztof dzwonił. Kazał przekazać że dzis ma przyjść przedstawiciel wykupionych udziałów. Spotkanie umówione na 11.Świetnie jaka jeszcze dzisiaj wiadomość może popsuć mu dzisiaj humor? może tylko taka że jakaś żałosna pokraka zajmie jego fotel. No tak czego on oczekuje?że ktoś może być jeszcze gorszy od niego? mistrzostwo raczej nie do pokonania. On dał plame na całej linii.
Ula leżała na fotelu ginekologicznym, ogladała monitor na którym widać bylo efekty badania Usg jakie wykonywał jej lekarz. Po policzkach jej płyneły jej łzy szcześcia. Jej kruszyna powoli poruszała się w wodach płodowych. Na razie było wielkości fasolki ale Ula kochała to dziecko całym sercem. Nie wyobrażała sobie że mogła by je stracić. To był owoc miłości jej i Marka. Poprawka, to był owoc miłości jej do Marka. Czuła że powinna powiedzieć Markowi o tym że będa mieli razem dziecko ale nie potrafiła na razie. Nie potrafiła z nim rozmawiać a już napewno powiedzieć mu o tym dziecku. Wiedziała że może się po nim spodziewać wszystkiego wiećna razie nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji. Nie wiedziała nawet czy uwierzy, bo ona już mu nie wierzyła.
Marek siedział na fotelu naprzeciwko ojca. Po ostatnich wydarzeniach gdy Krzysztof dał wyraznie do zrozumienia że nie akceptuje decyzji syna, nie potrafili się dogadac na żadnej płaszczyżnie. Ten pokoj był dla nich stanowczo zamały. Obydwoje woleli się nie odzywać aby nie wybuchła pomiędzy nimi awantura. Ania otworzyła drzwo aby poinformowac ich że przyszedł nowy wspólnik. Marek odruchowo podniósł się w fotelu i poprawił marynarkę. Ania ponownie otwarła na ościez drzwi i wprowadziła mężczyzne do gabinetu.- to chyba jakiś żart- Marek nerwowo wstał i ruszył w stronę wyjścia.- Ty chyba żartujesz, ile masz satysfakcji że zajełeś moje miejsce?Był wściekły, trzasnął za sobądrzwiami i ruszył w kierunku własnego gabinetu. Nie mógł w to uwierzyć. On ma oddać to święte miejsce dla Tego człowieka? To jest jakis głupi żart ironia losu.Bóg doświadczał go ostro. To wszystko było przykre. Nie wyobrażał sobie oddac mu swojego sanktuarium. Jego świątyni wspomnień z Ulą. Chwile na kanapie, przy biurku,przy regale to wszystko dawało mu sens życia. Cierpiał wiedząc że Ula jest tak blisko a jednocześnie aż tak daleko.
Marek siedział w palmiarni. Nie potrafił wysiedzieć w firmie, to co dzisiaj się wydarzyło to musiał byc jakiś głupi koszmar. Nie potrafił się pogodzic z faktem że właśnie ten człowiek miał go zastąpić. Że właśnie on ma to wszystko czego Marek tak pragnął a jak za sprawą niewidzialnej wiedżmy stracił.Tak chochliki miały teraz ubał. Mogły się śmiać dowoli z tego jaki był głupi i z jaką łatwością oddał wszystko co było istotne i ważne. Miał ochote płakać jednak nie pozwalała mu na to męska duma. Cała wojna rozgrywała się w środku. w jego sercu. w jego duszy. Wiedział że nie powinien tu przychodzić, z tymi cudownymi wspomnieniami przychodził ból i tęsknota za Ulą. Te chwile mimo że same w sobie takie proste to były cudowne. Były wszystkim czego teraz pragnął, d czego tak tęsknił. Wszystko co w swoim życiu przeżywał było bezwartościowe, teraz zdawał sobie z tego sprawę. To Ula potrafiła sprawić że najprostsze rzeczy były ogromnym wydarzeniem. Walentynki razem Ulą w palmarni przy lampce szampana były o niebo lepsze niż te spędzone w najdroższej restauracji choćby w Paryżu. Nie ważne było miejsce, kiedy ona była w pobliżu nic się nie liczyło. Czuł się jakby wlaśnie zdobywał szczyt najwyższej góry, serce trzepało skrzydłami miłości ze szczęścia a żołądek na sam jej widok podchodził do gardła. Rozum odpływał w dalekie podróże. Nic się nie liczyło. Nic, w zupełności. Nie zwracał uwagi na to że wszyscy dookoła się śmiali. To on powinien śmiac z nich że sa na tyle ślepi że nie dostrzegali w jego Uli tego wewnętrznego piękna. Teraz każdy patrzył na nią z podziwem a wcześniej? Ile obelg musiała znieść? Różnie była nazywana. Przeciesz ona nie jest brzydulą!!!- krzyknął nie potrafiąc ukryć swojego cierpienia.- ona jest moją cudowna Ulą, najcudowniejszą , najpiękniejszą, najdelikatniejszą jak płatki róży..- powiedział cichutko i zaszlochał z nadmiaru buzujących w nim emocji.
Ula siedziała wygodnie w fotelu ogrodowym odpoczywając, Maciek wszystko pozałatwiał. Wszystko według jej planu. Mineły już dwa miesiące odkąd wróciła doPolski. Nie mogła już występowac w sesjach promujących ubrania. Póki co zwolniła tempo. Wiedziała że nadszedł czas na dokończenie innych spraw.Maciek zrobił wstęp teraz kolej na nią. Jasiek ubrany w garnitur czekał już na nią. Nie mogła się napatrzeć na swojego brata. Tak wydoroślał. Była z niego dumna.Mama także by była.Miała nadzieję że ze swojego szkraba także kiedyś będzie miała okazję. Ruszyła powolnym krokiem w stronę brata. Jasiek zrobil prawo jazdy i jak lubił mówić miał wypasioną brykę.Na szczęście mając na uwadze jej stan nie jeżdził z nią szybko. Wsiadła do samochodu i zatopiła się w miękkim fotelu. Jaś zamknął jej drzwi i szybko przebiegł żeby usiąść za kierownicą.Momentalnie wspomnienia wróciły. Tylko jeszcze jedna osobą tak ją traktowała. Wtedy odbierała to za oznaki miłości, oddania i szacunku dla niej teraz wiedziała że były to pokazy błaznaktory musiał publike bawić żeby za szybko nie uciekła z pod namiotu cyrkowego. Jechali do F&D. Bardzo bała się tej wizyty. Nie bez przyczyny tak dlugo z nią zwlekała.Nie wiedziała jak zareaguje na widok Marka, jak on zareaguje na jej widok. Jak zareaguje Paula? czy ona o wszystkim wie? Nie wiedziała jak to przetrzyma.Najboleśniejsze z tego wszystkiego jednak będzie ujrzec na jego palcu obrączkę. Być może brzuch Pauli także będzie już zaokraglony. Te wszystkie dylematy,cala ta aura tajemniczości co do dzisiejszego dnia nie wpływała dobrze na jej nastrój. Była podirytowana faktem że musi przekroczyć jeszcze raz progi tej firmy.Jeszcze tak nie dawno oddała by wszystko by móc siedzieć za swoim biureczkiem i poprostu wypelniać swoje obowiązki. Teraz nie wyobrażałaby sobie tego. Każdy kąt tej firmy przypominał jej będzie konkretne sytuacje.Nie potrafiła się torturować. Nie teraz, nie dzisiaj.-Jesteś gotowa?-Tak, chodżmy-Ula wiesz że nie musisz tego robić?- Jasiek zapytał dla pewności po raz ostatni- Ja to zrozumiem, zresztą wszyscy to zrozumieją-Jasiu no chodźmy, trzeba się w koncu z tym zmierzyć- Odkąd dowiedzieli się że jest w ciąży byli bardzo opiekuńczy.Ojcu jedynie bardzo ciężko było przełknąć fakt że Marek potrafił się tak dobrze bawić kosztem jego córki.Cały tata zawsze był szczery i mówił prawdę nawet tą najbardziej bolesną i tak też wychowywał całą trójkę. Niestety ludzie z różnych rodzin wychodzą iróżne zwyczaje z nich wynoszą. Tak jak i w tym przypadku. Wysiadła z samochodu i czekała aż Jasiek weźmie ją pod ręke. Czuła się nie swojo,jak pierwszoklasista który idzie nieświadomy swego losu pierwszy dzień do szkoły. Oparcie brata było jej bardzo potrzebne bo wiedziała że jak tylko otworzydrzwi F&D i wejdzie do środka nie będzie odwrotu a swoje rany po starciu zwłaszcza z jednym pracownikiem będzie musiała lizać miesiącami jak nie latami..
Ula przekroczyła próg F&D. Na posterunku stał pan Władek. Poznał ją od razu, wiedziała jednak że to nie dlatego że sie nie zmieniła. W normalnych warunkach nikt nie zwracał by na nią uwagi, teraz kiedy jej przemiana była dodatkowo rozgłoszona w mediach każdy chciał ją znać. Dziwne uczucie. Władek pochwalił jej wygląd i zajął się swoją pracą. Nic po za zwykłą uprzejmością. Nie zdziwiło jej to, z tej samej gliny byli ulepieni. Nie zamierzał się jej przychlebiać tylko dlatego żeteraz jest osobą publiczną. Tymbardziej szanowała go za to. Przeciesz nie była wcale od nikogo lepsza, wcale się tak nie czuła. Wsiedli do windy i wcisneli piąte piętro.Przed oczami staneła jej scna jak mówiła Markowi że odchodzi bo go kocha. Nią targały sprzeczne emocje a on miał taki dziwny, niezrozumiały wtedy dla niej wzrok.Zapewne właśnie wtedy stwierdził że nadchodzą kłopoty bo zakochana kobieta może ich przysporzyć wiele. Mimo że bardzo chciała to nie potrafiła tych wspomnień od siebie odepchnąć. Drzwi windy się otworzyły a ona zobaczyła tak znajomy szum w firmie. Każdy gdzieś się spieszył, każdy gdzieś biegał gonił. Dopiero jak wyszli z windy wszyscy obrócili sie w jej stronę. Sekundy trwały wieczność a ona speszona nie wiedziała jak ma się zachowywać. Poprawiła swój strój pospiesznie i nie trzymając sie już Jaśkapewnym krokiem ruszyła w strone gabinetu “prezesa”.- Aniu dzien dobry, sama go poinformuję- powiedziała widząc że ta podnosi słuchawke przyglądając sie jej w niemym zachwycie.Ruszyli razem, za plecami słychać było szepty. Weszli do jej dawnego miejsca pracy, lekko się zachwiała. Czuła się jakby jej ktoś przywalił w tył głowy. Emocje były góra. Musiała się jednak z tym zmierzyć.-Prezes jest zajęty - Viola szybko zareagowała na wejście gości.- Nie idę do prezesa, idę do Marka.- Powiedziała obracając się do niej twarzą. Viola otworzyła usta i nie była w stanie nic wypowiedzieć. Wskazała tylko ręka gabinet Marka i kiwneła głową. Ula cofneła się do tylu i przepuściła Jaśka przodem. Brat otworzył drzwi i razem weszli do gabinetu Marka..
Marek nie mogł uwierzyć że o to po tylu dniach poszukiwań, po tylu nieprzespanych nocach. Po miesiącach cierpień i rozpaczy ona stoi oto właśnie w jego drzwiach.To musial być sen. Nie wierzył że po tylu niepowodzeniach, po czasach kiedy chmura nie uciekała z nad jego głowy możliwe jest aby słońce zaświeciło wlaśnie dla niego.Wyglądała cudownie. Ciemne spodnie podkreślały jej smukłe nogi, kremowa tuniczka nadawała niewinności tak pasującej do Uli. Uli jaką znał, jaką pamietał. Czerwone buciki nie musiały byc na obcasie żeby prezentowała się dobrze.Mała koturenka była idealna, delikatna a zarazem gustowna. Ula bardzo dużo nauczyła się o modzie. Tak niewiele brakowało jej żeby się przemieniła z brzydkiegokaczątka w łabędzia. Wstal szybko i chciał jej pomóc usiąśc jednak jego dotyk sparaliżował ją. Odsunela sie jakby ją pażył.Nie bała się go, wiedział o tym. Ona się go brzydziła. Widzial jej pogardę w oczach.Czego on się spodziewał? że przyjdzie do niego i żuci mu się na szyję? Spuścił głowę jak zbity pies i wtedy zauważył coś niesamowitego. To dlatego tak promieniała. Aura szczęścia która się wokół niej rozchodziła nie była wynikiem ich wspólnego spotkania. Ula byla w ciąży!Jego Ula nie była już jego. Był największym głupcem na świecie. wrócił za biurko i usiadł. Nie mógł znieść tej myśli że ktoś inny ją tknął. Że z kimś innym ma dziecko i to tak szybko.Ból był nie do zniesienia. schował twarz w dłoniach i nie słyszał co do niego mówili. Już nic nie było ważne, chciał umrzeć. Po co przyszła? po to żeby mu pokazacże nie jest najważniejszy? przecież on o tym wiedział. Już dawno zruzumiał że jego priorytety były śmieszne. Dzięki niej zrozumiał. Był egoistą i nie widział nic po za czubkiem swojego nosa. Kiedy choryzonty mu sięposzerzyły i poczuł smak innego życia tak szybko wrócilo wszystko do normy. Było to niewyobrażalnie bolesne. Nie był w stanie opisać tego słowami.
Ula weszła do gabinetu Marka i serce wyrywało się jej do niego. Nie potrafiła nic powiedziec nic zrobić. Patrzyla na niego i przyglądała się. Nic się nie zmieniło. Jego włosy były jak zawsze zadziornie poukładane.Ledwo powstrzymała się żeby nie podejść i nie przecesać mu ich ręką. Twarz była radosna chociaż nie umkneło jej że miał pod oczami cienie. Napewno nic się niezmieniło. Imprezy do samego rana, póżniej szybko wymyślone kłamstwa w które Paula uwierzy i życie w kłamstwie toczy się dalej. Nic się nie zmienił. Była głupia,myślała że jej miłość go uzdrowi. Myślala że dla niej moze się zmienic. Jak ślepa była. Ucieszył się na jej widok. Myślał że zapomniała jakie jej świństwo robił?nie potrafił się zmienić w kanarka. Napewno nie dla niej i nie wybaczy mu nigdy że oczekując od niej szczerości ja potrafił tylko oklamać. Czy uważał że jej uczucie do niego coś zmieni.Wolałaby tysiąc razy przykra prawdę niz te najpiekniejsze kłamstwa.Podszedł do niej i chciał pomóc usiąść ale aż ją wzdrygneło gdy musnął ja swoja reką. Dreszcz przeszedłprzez całe jej ciało. Nie spodobało mu sie to. Chyba nie sądził że ma dalej na nią wpływ, że jest na tyle naiwna żeby znowu dać mu się zranić. Był,może smutny.Było jej przykro, nie zamierzała go ranić specjalnie, tak wyszło. Jednak to ona była ofiara w tej bajce nie on. Przeciesz wszystko było robione pod niego i dla niego.To on wyszedł obronną reka z tej niemiłej sytuacji. Usiadł za biurkiem i wiedziała że przyjemności się skończyły. Treaz pokaże swoja prawdziwa twarz. On tymczasem gdy zauważył że jest w ciąży schował głowe w dłoniach i nic nie powiedział.
Informacja kto jest nowym prezesem zaskoczyła wszystkich, nikt się tego nie spodziewał. Marek przedewszystkim. Kiedy Maciek powiedział że jest chwilowym wysłannikiem właściciela udziałów Marek miał cichą nadzieję że to znowu Ula przyjdzie mu na ratunek. Sądził że jest jeszcze zabardzo roztrzęsiona po wydarzeniach jakie jej zafundował tymczasem ona pewna siebie wchodzi do niego do biura i przedstawia mu nowego prezesa. Jana Cieplaka. Jak osoba bez doświadczenia, tak młoda i nie znająca zasad rządzących w takiej firmie ma przejać to stanowisko. Nie chodziło o to że był lepszy od niego, prawda była taka że był doświadczony równie mało jak i Jasiek. Miał jedynie nadzieję że firmą pokieruje osoba kompetentna która wyprowadzi ich z dołka finansowego. Na szczęście dla firmy i przedewszystkim dla Marka Ula postanowiła pomóc na początku Jaśkowi. Marek czuł że jest to dla niego wielka szansa. Musiał jednak najpierw ustalić kto jest ojcem dziecka Uli. Nie ważne że miala miec nie jego dziecko. Pokocha je tak jakby było jego byle Ula by mu na to pozwoliła. Miał nadzieję że nie zwiazała się z nikim. W zasadzie jakie miał prawo tak myśleć? Przeciesz wiedział jaka jest Ula.Jeżeli nie kochałaby to nie zgodziłaby się pójść z nikim do łóżka. Nie należała do osób które tego typu zbliżenie traktowały jak sport. Doskonale o tym wiedział jednak miał nadzieję. Przecież zawsze ją trzeba miec. Ula go tego nauczyła. Miał nadzieję że była dobrym prorokiem i jego nadzieja nie okaże się płonna.
Ula wyszła z gabinetu Marka. Oparła głowę o jego drzwi. Było jej ciężko. Spotkanie z nim było dla niej tak pełnym wrażeń przeżyciem że teraz trzesła się jak galareta. Nie potrafiła opanowac drżenia nóg, drżenia rąk a wargi poruszały się same jakby chciała lecz nie mogła złapac powietrza. Violetta szybko podbiegła do niej. Pierwszy raz cieszyła się że Viola jest tak wścibska.Nawet nie miała na kim się wesprzeć. Jasiek został w gabinecie żeby omówić szczegóły i zostawił ją samą. Na szczęście osoba z którą panicznie się bała zostać sam na sam zostala za zamkniętymi drzwiami. Wiedziała że Viola nie chciała jej pomóc dla samego faktu pomocy. Chciała wiedziec co wydarzyło się za tymi drzwiami.- Kochaniutka usiądz tutaj. Jestes biała jak ściana. Przytyło ci się czy jesteś…. o do cholewki ty jestes!!- Violetta daj spokój- no coś ty! ale afera dasz wiarę- wymachiwała rękami i dawała popis jakby miała ze sobą przynajmniej dwudziestoosobową widownię.- Marek jest ojcem?- Viola oszalałaś?- ula udała oburzenie. W głebi serca jednak panicznie się bała że skoro Viola tak pomyślała to co powiedzą inni.- no tak, tak wiem. Powiem ci że niezła z niego świnia. Sama też nie chciałabym go znać. Nie dziwie ci się.- Viola o czym ty mówisz?- Nie udawaj niewiniątka, cała firma wie jak było. Paula wpadła w szał jak się dowiedziała że się z tobą spotykał.- zaczeła się śmiać, trzymając się za brzuch.-Viola co cie tak śmieszy- Ula prubowała ją uspokoić ale na prózno, dopiero po paru minutach śmiechu Viola zdołała wypowiedzieć jakieś słowa- żebyś ty ją widziała, dała niezłą pokazówke całej firmie. Biegała jak opetana, rozżucała wszystko po podłodze co tylko wpadło jej w ręce. Niezły cyrk był.- opowiadała śmiejąc się jednocześnie-Ale jak.. Viola jak ona się dowiedziała- no jak? jak? glupio pytasz…- w tej chwili z gabinetu Marka wyszedł Jasiek wziął ją pod reke i wyprowadził. Pomachała na odchodne Violi i ruszyła za Jaśkiem…
Źle się czuła. Przez ostatnie dni miała mocne bóle w krzyżach. Nigdy nie była zbytnio chuda jednak to ile przytyła dawało jej się we znaki. Czasem miała wrażenie że nogi już dalej jej nie poniosą i że będzie musiała troche zwolnić. Spacerowała teraz po parku. Cieszyła się ostatnimi ciepłymi dniami jakie dawała im jesień. Kolorowe liście spadały z drzew ale nie potrafiła już z takim entuzjazmem się im przyglądać. Szalone tańce i wirowania kolorowych już zasuszonych liści nie robiły już na niej takiego wrażenia. Świat przestał być piekny i kolorowy kiedy koło niej zabrakło Marka. Jedynej osoby na której naprawde jej zależało. Kochała tatę, rodzeństwo. Kochała tez i potrzebowała bliskości znajomych. Ala choć przeciesz tylko znajoma tyle dla niej zrobiła. W tych ciężkich chwilach zastępowała jej matkę której Ula teraz potrzebowała jak nigdy. Jednak miłość do Marka była inna. Mimo że swoimi krętactwami i kłamstwami ją skrzywdził ona nie potrafiła go przestać kochac. Maciek tyle razy prosił ją żeby zapomniała o Marku, żeby znalazła sobie kogoś. Żartował wtedy że jakby chciała to i on jest chetny. Ona jednak nie potrafiła. To było dla niej zbyt bolesne. Bolesne było rozstanie tymbardziej bolesne było przebywanie w jego towarzystwie. Kochała go nad życie i wiedziała że pragnie być tylko z nim, wiedziała jednak równiez że nie może byc z nim bo rola kochanki jej nie wystarczała a on nie ma dla niej w swoim życiu więcej miejsca jak tylko na krótkie epizody w biurze, w parku w palmiarni. Wszędzie w ukryciu aby nie stracić Pauli. Paula, tak łatwo było zapomniec o jej istnieniu kiedy była w jego ramionach, tymbardziej bolesny był upadek z nieba kiedy w tych samych ramionach widziała zaraz jego narzeczoną.Bo to ona była najważniejsza. Nie potrafiła być z nimm także ze względu na niego samego. On ją lubiał szanował a mimo to oszukiwał i kłamał. Nie potrafiła być z człowiekiem który nie chciał lub nie umiał być szczery nawet przed sobą. Wiedziała zatem że przed nią tymbardziej nie potrafił sięotworzyć. Milczał lub mówił rzeczy których poźniej żałował bo nie potrafił być szczery a tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień.- Nie Marek…- wyszeptała i ruszyła przyśpieszonym krokiem aby nikt nie widział jej łez. Przechodziła koło zbiorowiska ludzi i mineła by je gdyby nie usłysząła lamentu jakiejś kobiety.- Moje dziecko! moje dziecko - Ula odwróciła się w jej stronę i zobaczyła zapłakaną kobietę ktora tuliła małe dziecko w ramionach.Chłopiec był przemarznięty ale najprawdopodobniej nic mu nie będzie. W najgorszym razie dostanie zapalenia płuc albo się prziębi. Współczuła kobiecie. Wyobrażała sobie ile strachu kobieta musiała się najeść widząc że jej dziecko się topi, że jest w wodzie i nie może się z niej wydostać. Ona już żyła w strachu że jej dziecku byc może czegoś brakować, że nieodpowiednio się odżywia że może mieć to w póżniejszym czasie konsekwencje. Spytała kogoś obok czy wezwano karetkę. Musiał chłopca obejrzeć lekarz, ściagneła swój sweter i nażuciła go na niego. Ktoś z tłumu krzyknął żeby lepiej zostawiła ten sweter dla męzczyzny który ratował dziecko. Ktoś inny krzyknął że pewnie już żaden sweter nie będzie potrzebny że raczej nada się worek foliowy. Wszystko to docierało juz do niej w zwolnionym tempie bo ona znała wybawiciela chłopca. Znała tak dobrze tą twarz, wypowiedziała tylko jego imię i osuneła się na ziemię tonąc w ciemnym tunelu smutku.
Ula siedziała w fotelu w sali szpitalnej. Wiedziała że nie ma prawa. Wiedziała że to nie jej miejsce. To było miejsce Pauli.Przez ostatnie dwie godziny zastanawiała sie co Marek robił w tym parku. W ich parku. Czyżby wspólnie spedzony czas w tym miejscu dla niego także był miłym wspomnieniem? Tak by tego pragneła wiedziała jednak że nie ma takiej możliwości. Widocznie było to dla niego także miłe miejsce na chwilowe oderwanie się od pracy.Ula podała dane kogo mają powiadomić wiedziała że na nią już czas, że powinna już wyjść jednak nie potrafiła. Jego twarz była biała jak ściana,jego włosy były czymś wymazane liczne opatrunki i bandaże na głowie były przerażające. To całe zdażenie było przerażające. Wiedziała jednak że ta bezinteresowność jaką pokazał w parku była podobna do tego co chciała widziec. Przecież tym razem nie robił tego na pokaz. Nie robił tego dla weksli. Zrobil to dla tego chłopca który potrzebował w danej chwili pomocy. To było piekne, wiedziała że byłby dobrym ojcem. Pokazał to już chociażby przy dzieciach Borubara, z Betty też się dogadywał. Nawet się lubili. Ule zapiekło w sercu, cóż z tego że byłby nawet najlepszym ojcem skoro jej dziecko na tym nie skożysta. Jej dziecko będzie odsuniete przez konwenanse. Paula nigdy nie zgodzi się na wizyty Marka z dzieckiem. Wiedziała że dla niej było by to ciężkie do zniesienia ale dziecko zasługuje na obydwóch rodziców. Choćby nie mieli mieszkać razem. Przeczesała ręką jego ciemne włosy i poczuła się jak w niebie. To było takie cudowne. Dotknąć jego dłoń jego włosy. Miała ogromną ochote go przytulić. Ktoś chrząknął. Szybko zerwała się z krzesła po czym tak samo szybko na nim usiadła. Zakręciło jej się w głowie. Oparła na chwilę głowę na ręce i odczekłaaż wszystko wróci do normy, aż podłoga się ustabilizuje i obrazy nie przestaną jej pływać przed oczami. Spojrzała do góry i zobaczyła rodziców Marka i zniesmaczoną Paulę.- to jest szczyt beszczelności, kto ja wogule poinformował.- Paulinko spokojnie pani napewno już wychodzi- Krzysztof popatrzył na Ule znacząco więc ta powoli wstała i ruszyła do wyjścia. Gdy przechodziła koło nich Paulina chwycila ją za ręke.- jezeli myślisz że złapiesz go na dziecko to się grubo mylisz - syczała wściekła przez zęby. Do pokoju weszła pielęgniarka.- A pani tutaj, powinna pani leżeć. Nie wolno się pani denerwować - spojrzała na Pauline która do bialości ściskała ręke Uli.- Prosze nie siedziec długo-Dobrze- Paulina przybrała miłą maskę aby oczarować pielęgniarkę- Bardzo proszę aby tej kobiety nie wpuszczać więcej do pacjenta, nie wiem kto wpadł na pomysł żeby ją poinformować- Paulina kiwała z niedowierzaniem głową- Pani Urszula była przy wypadku, to właśnie dzięki niej poinformowaliśmy panią i rodziców bo rozpoznała pacjenta - powiedziała chłodno i wyprowadziła z sali Ule pozostawiając Paule w oslupieniu.
Marek się obudził. Nie widział gdzie jest i .. kim jest. Co to za pomieszczenie? Kim jest ta kobieta na fotelu obok? Była piekna. Cudownie piekna, jak anioł. Może umarł i jest w niebie?Sen zmożyl go ponownie. Tak było co moment.Jego sny mieszały się z żeczywistością, koło niego krzątały się na przemian nowe pielęgniarki. Godziny mijały. Ból głowy nie. Po trzech dniach w końcu udało mu się trochę dłużej nie spać. Musiał się dowiedzieć co się dzieje. Pielęgniarka nie była mu w stanie wytłumaczyć kim jest wiedziała jedynie że ma na imie Marek i że miał poważny uraz głowy.Marek. Ma na imię Marek, jakie to dziwne. Nie czuł się Markiem nikim innym także. Nie wiedział kim był co robił, gdzie pracował i czy miał jakąkolwiek rodzinę. Do pokoju weszła jakaś kobieta, chyba włoszka i dwoje już starszych osób. Pewnie to rodzice, może teściowie? zastanawiał się.- Kochany jak się czujesz?- kobieta podeszła do niego i chciała go przytulić ale on sie odsunął- Kim jesteś? - Marek był zdezorientowany, nie czuł się z nią związany. Nie chciał aby go przytulała.- Marco? Nie poznajesz mnie? - Paula roztrzęsiona uroniła pare łez, wyciągneła dłonie ku jego twarzy i uchwyciła ją.- Marco jestem twoją narzeczoną, jestem twoją przyszłą żona, matką twoich dzieci- Ja cie nie znam- Marek odsunął jej ręce- nie znam cie - przerażony patrzył na kobiete która przytłaczała go swoją miłością, swoim oddaniem. Spojrzał na pozostałe osoby w pomieszczeniu. Kobieta spuściła głowę. Czuł że to sa jego rodzice. Matka chyba nie akceptowała jego narzeczonej.Widział wyraznie jak patrzy na nią z dezaprobatą. Jakby z naganą.- Wy jesteście moimi rodzicami prawda? - kobieta uroniła łze. Podeszła do niego i przytuliła jego dłonie do swojej twarzy. Krople jej łez spływały po jego rękach. Wzruszył się.Wiedział że z matką musiała łączyć go wyjątkowa więż. Napewno byli zżyci.-Tak synku. Kochany tak się ciesze że żyjesz tak się baliśmy. Tak cie kochamy.- Czuł że musi przytulić tą kobietę. Swoją matke. Po jego twarzy rownież popłyneły łzy. Nie wiedział jak wygląda, jak przebiega jego życie, czy faktycznie kobieta która podaje się za jego narzeczona nia jest. Wiedział jednak że kobieta którą przytula jest w jego życiu bardzo ważna. Pielęgniarka wyprosiła gości z pokoju. Musiała coś zmienić, dac zaszczyki, leki.- Czy często miałem gości?- o tak- dziewczyna uśmiechneła się- pana narzeczona przesiadywała tutaj całymi dniami. Musicie się bardzo kochać- nie wiem nie pamietam jej, chciałbym ale nie pamiętam - zasmucony oparł się o poduszki i myślał o kobiecie którą widział. Może to był sen? Może to ktoś z rodziny, nurtowało go to…
Jego narzeczona przychodziła codziennie w odwiedziny.Paula przynajmniej tak twierdziła że jest jego narzeczoną. Otaczała go miłościa i troską aż czasem good tego mdliło. Nie czuł się z nią związany.Nie potrafił sobie także przypomniec tej osoby. Lekarz twierdził że tak może być. Czasem człowiek sam odżuca pewne mysli i wspomnienia. Nikt jednak nie mógł mu nic mówić wszystko musiał sobie przypomniec sam. Takie były zalecenia lekarza. Był tym okropnie oburzony. Chciał mieć odkrytych chociaz kilka puzli aby za pomoca nich mogł ukladac całą układankę jaką było teraz dla niego jego życie. Mijały dni tygodnie a on nic nie pamiętał. Na szczęście nadszedł czas kiedy mógł wyjśc już z tego okropnego miejsca. Nie potrafił tu przebywac czuł się jak w więzieniu. Potrzebował czegoś lecz nie potrafił przypomniec sobie czego. Czasem w snach widział siebie biegnącego w ciemnościach i szukającego kogoś lub czegoś. To było niesamowicie irytujące. Budził się wtedy cały mokry i zdyszany jakby faktycznie przemieżal te wszystkie kilometry które pokonywał w snach. Przepuszczał że to co szuka w swych snach to prawda na swój temat.
Paula pomogła mu wstać z łóżka. Ubrany był w garnitur. Tak dziwnie sie czuł. Czy on naprawde był osoba sztywną codziennie biegającą w garniturku ząłatwiającą na obiadkach i lunchach sprawy firmowe? Nie chcialo mu sie w to wierzyć. Czuł jakby wszedł w skorę,w życie kogoś innego. Najchętniej wżuciłby t-shirt i dżinsy. Paula jednak twierdziła że nie zabardzo mogła coś takiego w jego szafie znaleść. Nie bywałe. Nie miał dżinsow. Kobieta wyprowadziła go ze szpitala i pomogła wsiąść do samochodu. Chciała aby pojechali do ich wspólnego mieszkania ale on na razie był ostrozny. Chciał jechac do rodziców. Widział ile troski wkłada w opieke nad nim. Widział jak go kocha i też chciałby ją kochac ale w tym momencie był zdezorientowany.Chciał aby uczucia do Pauli w nim na nowo sie rozpalily ale nie potrafił sobie przypomniec chocby jednej chwili jaką razem przeżyli. Paula była piękną kobietą. Jednak na razie nie potrafił odwzajemnić jej uczuć. Nie chcial jej ranić więc w duchu modlił się aby wszystko sobie przypomniał. Przeciesz taki stan nie może trwac wiecznie. Paula chciała z nim założyć rodzinę i on napewno też będzie chciał niech tylko sobie wszystko przypomni. Nie będzie już wtedy taki zagubiony i niepewny siebie. Jechali przez miasto, nawet nie wiedział jakie. Chyba to była Warszawa. Rozglądał się przez okno łapiąc każdy szczegół. Taksówka jechała powoli więc pozwalało mu to na dokładne śledzenie trasy ze szpitala do domu rodziców. Do Heleny i Krzysztofa. Samochód zatrzymal się na skrzyżowaniu a on ujrzał plakat. To była kobieta z jego pokoju.Pamiętał ją dokładnie, to ona siedziała na fotelu koło jego łóżka. To ten jego anioł stróż. Rozbolała go głowa. Nie potrafił tego opanować miał ochotę wysiąść z samochodu i uciec z tego szumu i gwaru. Ścisnął mocno głowę dłońmi i skulił się na siedzeniu. Ból był nie do zniesienia ale chciał więcej. Widział jakieś miejsce. Było mu one tak znajome,to była jakaś migawka z przeszłości i pragnął aby się nie urywała aby przypomniał sobie jak najwięcej. Życzenie sie nie spełniło zarówno ból u nasady czaszki jak i wspomnienie ulotniły się tak szybko jak i go napadły. Widział miejsce, jakieś pomieszczenie. Było tam mnóstwo roślin. Nic więcej nie widział. Nie miał pojecia co to było i gdzie to było. Nie wiedział także czemu to miejsce właśnie się mu przypomniało.Paulina przytulała go do swojej piersi i pocieszała że wszytsko będzie ok. Że nie długo będzie w porządku. Uspokoił się i zapomniał zapytac Paulę czy znają kobietę z plakatu…
Ula jechała do szpitala, odeszły jej wody. Zaskoczyło ją to podczas zakupów. Musiała przeciesz zrobić swojemu maluszkowi wyprawkę. Kobieta ze sklepu wezwała taksówkę i pomogła jej wsiaść do niej. Jechala sama. Serce jej się ściskało. Nigdy nie pomyślałaby że kiedyś życie spłata jej takiego psikusa. Martwiła się o Marka, powinien być teraz przy niej. Tymczasem ona nie wiedziała co się z nim dzieje i czy wszystko już wróciło do normy. On powinien ją teraz wspierac i dbac o nia i ich wspolne dziecko. Miała żal lecz nie do Marka, do siebie. Za to że nie zauwazyła od razu z kim ma do czynienia, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Że to nie jej świat. Taksowkarz jej pomógł. Weszła obolała do budynku. Pielęgniarki posadziły ją na wozku i wywiozły do jakiejś sali. Lezało tam wiele kobiet. Każda oczekiwała na poród. Przy kilku byli mężowie. Czuła sie niekomfortowo.Miała wrażenie że nia nią patrzą z pytaniem w oczach gdzie jest jej maż. Czemu na jej palcu nie ma obrączki. Wiedziała że to tylko wymysly jej wyobrażni jednak czuła sie inna na tej sali. Pielęgniarki podpinały jej różne aparatury, słyszała serduszko swojego dziecka. To była tak piekna chwila, wiedziała że zapamieta ją na całe życie. Pielęgniarka jednak nie rozczulała się nad tym odglosem. W pierwszej chwili sądziła że ta kobieta poprostu ma to na codzień i już na niej to nie robi wrażenia. Pielęgniarka wsłuchiwała się w odgłos po czym wyszla z sali nie mowiąc nic. Ula położyla się wygodnie na poduszcze. Musiała chwilę odetchnąc za nim da znac rodzinie że juz przyszedł czas na rozwiązanie. Do sali weszła pielęgniarka chyba z położną. Wtedy Ula poczuła że coś jest nie tak. Coś powaznego musiało się dziac z jej dzieckiem. Mimo że spytala nie uslyszała odpowiedzi. Nie uspokoilo jej to, wrecz przeciwnie. Cała w nerwach odruchowo skubała rożek koca ktorym została nakryta. Kobiety znowu wyszły z sali pozostawiając ją bez słowa wytłumaczenia w niepewności. Patrzyła w sufit nie wiedząc co ze soba zrobić. Minuty uciekały jej przez palce niezauważalnie. Co moment patrzyła na zegarek, koło jej łóżka ciągle tylko przechodziły nowe osoby, lekarze, pielęgniarki, polozna. Coś sprawdzali, zapisywali i odchodzili. Ula tymczasem odchodziła od zmysłów walcząc ze swoim przeczuciem. Przeciesz wszystko musi byc dobrze, nie może stracic tego dziecka. Nie wytrzymała by tego. Jej serce by tego nie wytrzymało. Już dość cierpienia. Ona nie jest tak silna aby nieść tak ciężki krzyż przez życie.-Musimy zrobic cesarkę, czy pani się zgadza?-jeżeli trzeba to tak oczywiście- Ula popatrzyła na wchodzącą do sali lekarke, w koncu przyszedł do niej ktoś kto raczył ja poinformować co sie dzieje z jej dzieckiem- chciałabym jednak wiedzieć co się dzieje i jakie mam szanse-pani dziecko jest bardzo slabe, może nie przeżyć naturalnego porodu. Bicie serduszka jest dwa razy szybsze będe szczera to nie wróży dobrze…
Rodzice przyjeli Marka z wielka radością, Przede wszystkim matka. Przez łzy które ściskaly jej gardło próbowała Markowi powiedziec co gdzie się znajduje. Marek przechodził przez wysokie stylowo przyozdobione korytarze i podziwiał bogato umeblowane i wystrojone wnętrza kolejnych pokoi. Ten cały luksus, czy on naprawde w nim żył? Matka na końcu zaprowadziła go do jego pokoju. Postawił kilka swoich rzeczy jakie przywiozła mu Paulina i poprosił matke aby mógł zostac sam. Helena zamkneła za sobą drzwi i cichutko odeszła. Jego pokój był nieco przytulniejszy. Nie wyglądał na opuszczony. Wydawało mu się że on tutaj musiał mieszkac niedawno wiec skąd ta natarczliwość Pauli żeby pojechali do ich wspólnego mieszkania.Przechodził koło regałów. Oglądał pamiątkowe zdjęcia z wakacji z rodzicami, książki i mnóstwo róznych pierdółek. Wiekszość otwartych regałów zajęta była samochodzikami i malutkimi kijami do golfa. Widocznie lubiał w niego grać. Poprawił przekrzywiony puchar na którym widniało jego nazwisko, najwyrazniej zdobył go właśnie w tej dyscyplinie sportowej. Otworzył olbrzymią szafę, było w niej wiele garniturów. Dotknął błyszczącego materiału jednego z nich i stwierdził że był świetny gatunkowo. Zaskoczyło go to. Odezwało się w nim doświadczenie.Teraz wiezyl że faktycznie mógł pracować jako prezes firmy odzieżowej. Przejechał delikatnie po brzegach garniturów i przesunął je na bok szafy. Pod tymi eleganckimi rzeczami dostrzegł ciemno brązową torbę. Otworzył ją i oto jego oczom ukazały się dżinsy nawet kilka par, jakies sportowe bluzy, podkoszulki. Widocznie z momentem przejęcia stanowiska prezesa musiał tez zmienic swoj wygląd i te ubrania przeszły do lamusa. Wyciągnął ubrania i przymierzył. Dzińsy najwyrazniej już dawno mu nie służyły, ale nie były ciasne. Założył jasny podoszulek i nareszcie poczuł się swobodnie, według swoich odczuć, w swoim ciele, w swoim domu.
Ula leżała w oddzielnym pokoju. Było juz po wszystkim. Na początku nie pozwolili jej wstać a ona umierała ze strachu o swoją kruszynkę. Tak martwiła się czy wszystko w porzadku, czy nic jej nie brakuje. Na szczęście jej tata przy niej był. Ala także chciała czuć sie potrzebna więc przyszli do szpitala aby zadbac o dziecko Uli. Lekarz powiedział że bedzie mogła dopiero wstać i iść do sali noworodków dopiero jutro lub za dwa dni. Operacja byla bardzo ciężka więc Ulabyła wycieńczona. Zadzwonił telefon. Ula ostatkiem sił podniosła komórkę do ucha i odebrała połączenie od ojca.- Ulka jak się czujesz?- spytał rozradowanym głosem-Tato dobrze, jak dziecko. Nic nie wiem.Jest zdrowe? To chłopczyk, dziewczynka?- wyszeptała. Miała okropną suchość w ustach, wycieńczenie także dawało się we znaki.-Ulcia z dziecmi wszystko w porządku-z jakimi dziecmi?-twoimi!- wykrzyknął w radości- masz bliżniaki, chłopca i dziewczynkę. Chlopiec był słabszy ale teraz wszystko w porządku.- Telefon wyrwała mu Alicja- Uleczko, nie martw się my się tu zajmiemy twoimi szkrabami. Są zdrowe i piekne. Odpoczywaj, zobaczymy się jutro.Ula odłożyła komórkę, łży spływały same po policzkach. Miała córeczkę i synka. Nie wiedziała jak to się stało że nie wiedziała o tym wczesniej jednak dziękowała Bogu za obydwoje…
Marek zszedł na dół. Matka wołała go mówiąc że ma gościa, nie miał jednak pojęcia gdzie w tym domu przyjmuje się gości. Salonów było kilka, według niego każdy nadawał się idealnie. Usłyszał głosy dochodzące z kuchni więc zajrzał tam aby spytać kto chciał się z nim widzieć. Usłyszał wzburzone lecz szepczące głosy. To byli jego rodzice.-nie pozwolę na to żeby go tak okłamywać, lekarz nie pozwolił mu niczego sugerować. Nie zgadzam się z tym co ona zrobiła.- Matka wyglądała na oburzoną. Nie demaskował się wiedział że rozmawiają o nim. Ukryty za szafkami słuchał dalej co mówią.- Dobrze wiesz że ona nie pasuje do naszej rodziny, ona jest z całkiem innego świata.- Nie obchodzi mnie kim jest, skoro Marek ją zaakceptował to i my powinniśmy. On ją kocha i my także powinniśmy ją pokochać- chyba żartujesz, nigdy do tego nie dopuszczę, ta osoba nie przekroczy progu naszego domu – wzburzony ojciec wyszedł z pomieszczenia drugimi drzwiami. Uważał rozmowę za skończoną. Koniec dyskusji. Marek widział że mają jakiś problem i że ten problem dotyczy jego życia. Matka spojrzała na zdjęcie które trzymała w dłoni uroniła kilka łez głaszcząc śliski papier który zalewał się powoli jej smutkiem.-co wy dzieciaczki jesteście winne że miałyście nieodpowiedzialnego ojca, dziadka też macie, ale ja będę z wami zawsze. Już was kocham Schowała zdjęcie do kieszeni i wyszła za mężem do ogrodu. Marek zastanawiał się o kim oni rozmawiali. Z tego co wnioskował ma dzieci. Nikt mu jednak o tym nie chciał powiedzieć. Nie wiedział co się takiego wydarzyło zamierzał się jednak dowiedzieć. Wyszedł za rodzicami i dotarł po odgłosach rozmów do ogrodu. W pięknie oplątanej altance siedzieli rodzice i jakiś młody mężczyzna. Ojciec z ożywieniem mu coś tłumaczył. Kiedy Marek podszedł bliżej ojciec zamilkł. Mężczyzna podszedł do niego i uścisnął go po męsku.- dobrze że jesteś cały- uśmiechnął się do niego i dodał- złego diabli nie biorą-to jest Sebastian, jesteście przyjaciółmi od lat studiów- Marek przytaknął wierząc matce. Po tym co usłyszał w kuchni wiedział że matce może ufać. Musiał się wszystkiego dowiedzieć a na kogo mógł liczyć jak nie na przyjaciela. Zaproponował żeby się przeszli. Nie chciał rozmawiać przy rodzicach. Widział że ojciec srogo patrzy na Sebastiana. Jeżeli jednak był jego prawdziwym przyjacielem to dowie się od niego najszczerszej prawdy o sobie. Odeszli na bok gdzie mogli już spokojnie porozmawiać. Marek bez ogródek spytał wprost.-Sebastian czy mówiliśmy sobie wszystko? Mieliśmy jakieś tajemnice przed sobą?-chyba nie- przyjaciel nie bardzo wiedział o co mu chodzi-Chce wiedzieć kim jestem i mam nadzieję że ty mi w tym pomożesz.-Marek sorry ale nie mogę. Twoja mama powiedziała że nie wolno ci zdradzać nic z twojej przeszłości. To jest dla twojego dobra.- Sebastian usiadł na wystającym z ziemi kamyku przy skalniaku. – Naprawdę nie mogę.Marek był zawiedziony, myślał że przyjaciel powie mu coś więcej wiedział że jeżeli tak przykazała Sebastianowi matka to na pewno nie było to w złej mierze.-Marek, powiem ci tylko jedno. Dopóki nie przypomnisz sobie wszystkiego nie ufaj z taką łatwością we wszystko co ci mówią.-Mówisz o czymś konkretnym?- Marek łapał każde słowo które mogłoby go na coś naprowadzić.-tak- Sebastian zastanowił się chwilę jakby nie wiedział czy dobrze zrobi jak mu to powie- Marek Paulina była twoja narzeczoną ale wasze drogi się rozeszły. Dopóki sobie wszystkiego nie przypomnisz nie podejmuj żadnych decyzji bo możesz tego później bardzo żałować.
Czuła się już zdecydowanie lepiej, mogła odwiedzać swoje pociechy w sali noworodków. Były takie drobniutkie i zarazem śliczne. Obydwoje mieli czarne włosy po tacie i tak śliczne niebieskie oczy. Były one wyjątkowe, nie jakieś tam niebieskie. Te oczy były jak głębia morza lub oceanu. Kochała jej w Marku , tym bardziej kochała je teraz u Natalii i Damiana.Drobniutkie łapki chwytały jej palce i trzymały się jej mocno aby nie odeszła a ona wcale nie chciała odchodzić. Nie zamierzała ich nigdy zostawiać, te dni kiedy była z dala od nich były dla niej torturą nie do wytrzymania. Jak każda matka chciała już zobaczyć czy wszystko w porządku, czy są zdrowe i czy mają odpowiednią opiekę. Wszystko było w porządku, uspokoiła się jednak dopiero wtedy jak mogła na nie spojrzeć , dotknąć czy przytulić. Jej matczyna duma wzlatywała jak ptak do góry kiedy pracownicy F&D odwiedzali ją i rozpływali się nad dzieciakami. Oczywiście Ala, Iza i Ela były codziennymi gośćmi. Było jej tak przyjemnie że tyle osób o niej myśli i pamięta. Był u niej także Sebastian z Violą. Dziewczyna tez spodziewała się dziecka. Obydwoje patrzyli z przerażeniem że „to takie małe” Sebastian jednak mimo wszystko był zauroczony. Domyślił się że to dzieci Marka Kilka razy nawet podkreślił że podobizna dzieci do ojca jest wręcz niewyobrażalna. Prosił czy mogą zrobić dzieciom zdjęcie na pamiątkę. Ula miała mieszane uczucia. Przepuszczała że zaraz pójdzie i pokaże Markowi te zdjęcia a ona owszem chciała żeby wiedział ale jeszcze nie była gotowa się z tym wszystkim zmierzyć. Sebastian wytłumaczył jej że Marek o niczym nie wie i że nadal nie jest z nim dobrze. Nadal pozostały ślady po wypadku. Ula nie potrafiła spytać co miał na myśli mówiąc że coś pozostało miała tylko nadzieję że Marek z tego wyjdzie cało. Pozwoliła na zdjęcie. Przecież prędzej czy później zobaczą się w firmie.Parę dni po tym jak byli u niej z odwiedzinami Viola z Sebastianem odwiedziła ją matka Marka. Chciała zobaczyć swoje wnuki. Ula choć z oporami zgodziła się na to. Kobieta weszła do jej pokoju gdzie stały dwa łóżeczka . Podeszła najpierw do jednego później do drugiego i z szlochem wyszła z pokoju. Kobieta była najwyraźniej wzruszona i rozdygotana z nadmiaru emocji. Usiadły w kuchni, Ula bała się tej rozmowy jednak nie powinna. Matka Marka była przyjaźnie do niej nastawiona. Wyciągnęła z torebki album i kartkując go pokazywała Uli zdjęcia Marka jak był mały. Obydwie płakały przyglądając się uśmiechniętemu bobasowi na zdjęciach. Jednak każda miała swoje odrębne powody ku temu. Helena nawet próbowała coś z Ulą rozmawiać na temat Marka kiedy jednak zaczęła coś wspominać o synu dziewczyna się spinała i protestowała aby skończyć. Doświadczona kobieta to zrozumiała. Wiedziała że mimo że Ula kochała Marka to jeszcze było za wczesnie na cokolwiek. Jeszcze wszystkie rany były zbyt świeże.
Ula przebywała na urlopie macierzyńskim. Służyło jej to. Miała teraz mnóstwo pracy przy Natalce i Damianie. Nie sądziła że pierwsza wizyta matki Marka tak się zakończy, teraz widywały się codziennie. Pokochała tą osobę jak kogoś z rodziny. Teraz to było naturalne że Helena codziennie chociaż na dwie godzinki przychodziła w odwiedziny. Była miła i nie miała do Uli pretensji że czasem nie brała jej rad do serca. Rozumiała że Ula nie chce na źle swoim dzieciom i szanowała sposoby opieki nad jej wnukami. Ula cieszyła się że skoro Marek nie odwiedzał dzieci to że przynajmniej mają cząstkę normalności bo odwiedza je babcia. Nie mogła powiedzieć żeby Helena nie była przydatna. Te dwie godziny dziennie gdzie Ula mogła na spokojnie zająć się tylko jednym dzieckiem były dla niej chwilą relaksu. Nie musiała się starać rozdwoić aby dzieciaki które miały w zwyczaju wszystko robić razem, nie płakały. Tak było też dziś. Tato otworzył jej drzwi i Helena czując się już jak u siebie weszła pewnym krokiem do jej pokoju. Dzieciaki zawsze reagowały wyciągniętymi rączkami kiedy ją widziały. Ula podejrzewała że być może było to w pewnym sensie spowodowane tym że za każdym razem kiedy przychodziła przynosiła im jakiś drobiazg. Pokój pękał w szwach od misiów laleczek samochodzików z pluszu, od ubranek kosmetyków i kolorowych baloników. Ula nie chciała przyjmować tych prezentów jednak Helena była nieugięta. Mówiła że to są jej jedyne wnuki a babcie są od tego by rozpieszczać wnuki. Ula szybko rozwiała swoje obawy. Tym razem Helena nie miała żadnych prezentów a jednak dzieci zareagowały równie żywo i radośnie na jej widok. Kobieta uśmiechnęła się tajemniczo. Być może jej myśli wędrowały w tym samym kierunku. Przywitała się z wnuczętami i usiadła koło Uli która składała wyprane pieluszki.- Wiesz Ula codziennie coś przynosiłam dla twoich dzieci.- Heleno wiesz że to nie potrzebne..- Spokojnie, dzisiaj postanowiłam że za to że na nowo mnie odrodziłaś do życia, że spełniłaś moje największe marzenie o wnukach chce cię czymś obdarować- Przecież wiesz że nie chce, to wszystko nie potrzebne. Ja sama daje sobie rade. Muszę sobie dawać radę. Widzisz kiedy dowiedziałam się o sprzedaży akcji Aleksa w pierwszej chwili pomyślałam że je kupie. Dobro dzieci jednak zaważyło. Zostawiłam wszystko co zarobiłam na kampanii reklamowej Fox Fashion na wychowanie dziecka. Jest ich dwoje ale wiem że nie zabraknie im nic do końca życia.- A jednak twój brat kupił te udziały.. To był gest miłości w stosunku do Marka nie mów że nie- Ula spuściła głowę aby nie patrzeć Helenie w twarz i przytaknęła.-tak to prawda, to ja go do tego namówiłam. Właściwie jest pomiędzy nami pewna umowa , Jasiek teraz prowadzi firmę jednak kiedy tylko uzbieram kwotę którą wpłacił Aleksowi połowa firmy będzie moja.- co ty opowiadasz- Helena wyraźnie się ucieszyła- to niesamowite, musicie się bardzo kochać że tak sobie pomagacie.- tak, pomiędzy nami jest wyjątkowa więź-Ula nie będę zwlekać, jest coś co bardzo bym ci chciała podarować. Nie, nie ma żadnego „ale”- od razu powstrzymała Ule przed niepotrzebną dyskusja widząc że ta nie chce nic od niej przyjmować- Ula, chciałabym abyś ty razem z twoimi dziećmi zamieszkała w Warszawie w mieszkaniu które dla ciebie kupiłam.- Helena widziała że dziewczyna była zdezorientowana , nie spodziewała się takich prezentów po niej. Helena jednak musiała zadbać o ta dziewczynę pokrzywdzoną przez los i przez jej syna. Marek teraz nic nie pamiętał jednak wiedziała że kiedy się wszystko skończy to będzie jej wdzięczny że zaopiekowała się Ulą i ich dziećmi. Wiedziała że ją kochał i teraz kiedy ona sama pokochała ją jak córkę wiedziała że syn podjął najsłuszniejszą decyzje w swoim życiu. Ta kobieta była ciepla skromna i oddana do końca mimo cierpień i upokorzeń osobie która kochała- mam tylko jeden warunek- dodała po chwili dając Uli czas do namysłu – bardzo bym pragnęła abyś mówiła do mnie „mamo”. Nigdy nie miałam córki mimo że tak bardzo pragnęłam, więc gdybyś mogła…
Mam nadzieję że nie ciągnie się to już jak flaki z olejem. Pewnie juz bede zmierzać ku końcowi. Pomęcze was jednak jeszcze trochę bo do wrzesnia jeszcze tak daleko…. buuu
Marek grał z Sebastianem w tenisa. Czuł się już całkiemdobrze jednak nadal nic nie pamiętał. To było tak denerwujące że nie myślał o niczym innym jak o tym żeby cokolwiek sobie przypomnieć. Sebastian milczał jak zaklęty a on nic nie pamiętał. Na domiar złego Paulin aprobowała na nim wymusić przygotowania do ślubu. Wszystko szybko aby było z głowy skoro jest taki zagubiony. Nie chciał być niegrzeczny jednak powiedział że na razie ślubu nie będzie. Trochę się zezłościła, płakała że jak może być tak nie czuły ale nie za bardzo się tym przejął. Wierzył że jeżeli faktycznie chciał tego ślubu przed wypadkiem to on nie ucieknie i Paulina mu wybaczy swoje zagubienie. Teraz jednak nie był niczego pewny wiec wolał nie podejmować decyzji na całe życie. Sebastian zbiegł z kortu aby odebrać dzwoniący telefon. Powoli ruszył za nim aby odpocząć chwilkę na krześle.Ula nie wiedziała czemu się zgodziła. W Rysiowie było jej dobrze ale za ciasno się zrobiło. Przyjęła mieszkanie od Heleny. Poprawka. Uśmiechnęła się. Miała przecież nazywać ją mamą. Nie było problemu. Od dłuższego czasu właśnie tak ją traktowała więc to była tylko czysta formalność. Tata zajął się maluszkami. Na dzień przeprowadzki Ala wzięła urlop aby pomóc dziewczynie. Ostatnio mieli dużo możliwości do spotkań co nie uszło uwadze Uli. Byli sobie coraz bliżsi. Ala jak nastolatka była wpatrzona w Józefa co znowuż ojciec nie ukrywał imponowało mu to. Ula wynosiła kolejne pudło z samochodu Heleny. Przywieźli już też meble które razem z Heleną wybierały tydzień wcześniej. Wszystko było gotowe trzeba było tylko zamieszkać. Cieszyła się jak dziecko z lizaka. Miała własne cztery kąty. Natalia z Damianem miała osobne pokoiki, dla niej była także sypialnia. W mieszkaniu znajdowały się jeszcze dwa pokoje. Jeden duży który przeznaczyła na salon oraz jak to Helena powiedziała drugi aby jeszcze się zapełnił. Wiedziała że na razie nie jest to możliwe. Może kiedyś w przyszłości. Póki co drzwi do pokoju były zamknięte. Ula po wyniesieniu ostatniego pudełka usiadła zmęczona. Helena przyniosła z kuchni sok i obydwie śmiejąc się zachłannie go piły.Zadzwonił telefon. Ula zdziwiona odebrała telefon od Jaśka.-Ulka błagam cię, zastąp mnie. Jestem teraz na sesji, nie mogę jechać do firmy. Dzwoniła do mnie Ania. Firma została okradnięta . Znikneły najważniejsze projekty Pshemko na najbliższy pokaz!- Jasiek podenerwowany przekazał jej informacje.-Oczywiście. Uspokój się już tam jadę.- Poprosiła Helenę o podwiezienie do firmy. Nie było to daleko, stanie w korkach okazało się tak długie że Ula zdenerwowana nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Przeprosiła Helenę i wybiegła z samochodu. Wiedziała że pieszo dużo szybciej tam dotrze. Do firmy wbiegła zdyszana. Przywitała się z Władkiem i wbiegła do otwierającej się windy. Zderzyła się z Markiem i Sebastianem. Nie miała czasu nawet na tłumaczenia. Drzwi się za nią zamknęły , pozostawiła za nimi zdumionego Marka i ucieszonego Sebastiana. Była rozczęsiona, z tego wszystkiego nie pomyślała że mogą się tutaj spotkać. Wiedziała jednak co się może dziać w pracowni. Pshemko na pewno szalał z rozpaczy i ona musiała coś zrobić bo inaczej byłby zdolny poukręcać wszystkim pracownikom głowy.
Marek był w szoku znowu ją zobaczył. Jego anioł stróż tutaj był. Przebiegła koło niego i tak szybko jak się pojawiła tak znikła.-Sebastian kim jest ta dziewczyna?- Marek ledwo wydusił z siebie jedno zdanie. W gardle mu zaschło.-To jest Ula. Była twoja asystentką.-Ula…- Marek powtórzył to imię jakby chciał sprawdzić czy to imię brzmi dla niego znajomo- Teraz jej brat jest współwłaścicielem firmy. Na pewno przyszła w zastępstwie Jaśka. Pewnie Ania ją poinformowała o kradzieży.-Ja ją już widziałem..-Tak? – Sebastian był wyraźnie zadowolony z zainteresowania jakim obdarzył Marek Ulkę.-Widziałem ją na plakacie…- znowu to samo, przytrzymał się przyjaciela gdyż zrobiło mu się słabo. Ten okropny ból głowy nie dawał mu spokoju. Znowu widział to miejsce. Te duże ilości drzew. W śród nich plecami do niego stała obrócona jakaś kobieta. Nie wiedział kim była ani gdzie razem się znajdowali.
Sebastian pomagał Markowi utrzymać równowagę. Już nie po raz pierwszy zdarzyło się że Marek miał przebłyski. Nie powiedział przyjacielowi jednak z tego co on opowiadał Sebastian wywnioskował że te nagłe ataki miały miejsce zawsze wtedy kiedy widział Ule. W rzeczywistości lub na plakacie. Marek widział jakieś miejsce, Sebastian wiedział że w wizjach przyjaciela ukazuje się palmiarnia. Nie wiedział jednak czy powinien mu o tym powiedzieć. Na razie się z tym wstrzymywał mimo iż Viola bardzo chciała już ich pogodzić. Ula przebiegła koło nich jak burza. Widział zatroskanie i zmęczenie w jej oczach. Dwójka dzieci na pewno dawały jej popalić. Mimo tego wszystkiego widział jakie jest piękna. Marek nie musiał pamiętać co do niej czuł, był mężczyzną i byłby dziwny i ślepy gdyby nie zauważył tak zjawiskowej kobiety.Ula wbiegła do pracowni Pshemko. Momentalnie przeszło roztrzęsienie wywołane spotkaniem z Markiem. W pracowni wszystko latało. Pshemko wpadł w istną furię. Sposoby Izy na nic się zdały. Mężczyzna lamentował że nie zdąży zaprojektować nowych ubrań a ten ktoś kto ukradł jego projekty może ogłosić że skopiował wcześniejsze. Przecież to złodziej miał oryginały. Ula starała się go uspokoić ale na marne. Nie wytrzymała w końcu i wzburzona krzyknęła na bliźniaków.-natychmiast po czekoladę i wszyscy mają stąd wyjść. Ale to już! – pogoniła ociągające się krawcowe. Ten szum i gwar jaki panował w firmie wywołał natychmiastowy ból głowy, czuła że słabnie. Pshemko chwilowo się uspokoił widząc co się dzieje.- bella nie denerwuj się , może ci to zaszkodzić- Pshemko natychmiast stał się opiekuńczy. Ula usiadła koło niego.- Pshemko ja wiem że się denerwujesz ale nie ma czym. Przełożymy ten pokaz. Przecież wiesz że szkoda twoich i tak skołatanych nerwów.- Ula dyplomatycznie próbowała załagodzić sytuacje.- Pokaz odbędzie się jak już będziesz do niego gotowy. Pshemko zadowolony zgodził się na taki układ i zaczął wzywać wszystkich pracowników żeby posprzątali bałagan jaki zrobili w jego pracowni.- no już szybko, szybko sprzątać. Chciało się wam bałaganić to teraz trzeba to posprzątać.Dopiero po chwili Ula poczuła się zmęczona. Przeszły emocje wyciszyła się i miała nieodparta ochotę usiąść i choć chwilę od sapnąć. Usiadła na ławeczce i oparła głowę o okna przez które było widać zamieszanie w pracowni Pshemka. Powrócił w swój tryb pracy i jak zwykle wszystkich poganiał. W korytarzu pojawiła się Helena. Usiadła koło niej i spytała jak Pshemko.-mamo wszystko w porządku, dał się udobruchać. Ula odetchnęła i odwróciła się na bok wyczuwając kogoś wzrok na sobie.-mamo? – w korytarzu stał Marek z Sebastianem- Mamo kto to jest? Czy to jest moja siostra?Spojrzał na Ule a ta zdezorientowana z niedowierzaniem na niego. O co właściwie mu chodziło? Nie pamiętał jej? Nie rozpoznał? Co się z nim dzieje?
Paulina słyszała już pod budynkiem krzyki. Doskonale wiedziała do kogo należą. Pshemko musiał wpaść w furię. Weszła do holu. Na posterunku stał ochroniarz. Powiedział dzień dobry jednak Paula nie zamierzała się kontaktować w żaden sposób z takim pospólstwem. Minęła go udając że nie słyszy go. Spieszyła się do pracowni Pshemko. Musiała go uspokoić przecież tylko jej zawsze się to udawało. Była w tej firmie niezastąpiona. Dobrze że z amnezją Marka przyszła możliwość powrotu do firmy. Przemierzała szybko korytarze. Z daleko już widziała że Pshemko się uspokoił. Zwolniła kroku i wtedy ja zobaczyła. Cieplak siedziała na ławeczce koło Heleny. Widziała że się dobrze dogadują. Cieplak mimo zmęczenia była piękna. Zabójczo piękna, wiedziała o tym i to ją przerażało. Nie wyobrażała sobie aby mogła Marka stracić znowu dla tej prostaczki która udawała księżniczkę. Co on w niej właściwie widział? Przecież zanim się zmieniła nic sobą nie prezentowała. Paulina gardziła tą dziewczyną i pewnie wywołałaby kłótnie w firmie gdyby nie fakt że pod pracownie od drugiej strony korytarza podszedł Marek. Był zdziwiony, pytał o coś matkę a ta zmieszana najwyraźniej nie potrafiła mu odpowiedzieć. Wtedy Marek popatrzył na Ulę. Wiedziała że jej nie pamiętał. Jednak jego wzrok był jednoznaczny, wiedziała już teraz że żadne intrygi, żadne kłamstwa ich nie rozdzielą. Patrzyli obydwoje na siebie z taką miłością że Paulę przeszedł dreszcz. Nikt nigdy tak na nią nie patrzył. W tym jednym wzroku jakim się nawzajem obdarzali było tyle miłości ile ona przez całe życie nie marzyła doświadczyć. Wiedziała już że nie ma szans na odzyskanie Marka. Oni się kochają. Cieplak jak zraniona sarna ostrożnie a mimo wszystko z tą swoją głupią ufnością. Marek zafascynowany i do końca pochłonięty jej widokiem. Tak bardzo go kochała wiedziała jednak że nie będą już nigdy razem szczęśliwi. To szczęście odnaleźli już pomiędzy sobą i nigdy ono już nie opuści tej pary. Wiedziała że nie będzie im łatwo się na nowo odnaleźć ale postanowiła że nie będzie już tego utrudniać. Zrozumiała w końcu że jedyne co może zrobic to pozwolić mu w spokoju i w przyjaznych stosunkach odejść. Jego myśli były cały czas przy niej, mimo że nie świadomie jego do niej ciągnęło. Widziała to już wtedy kiedy jej nie poznał a widząc plakat z reklama Fox Fashion miał migawki z przeszłości. Ona jest już dla niego przyszłością. Paula zrozumiała że nie cofnie się czasu i na sile nie da się ciągnąć czegoś za uszy. Odeszła zostawiając ich samych. Nie była tu już potrzebna. Ta historia prędzej czy później musiała nauczyć jej pokory. To było do przewidzenia. Weszła do sali konferencyjnej. Wzięła do ręki długopis i napisała list. Pożegnalny list do Marka. Zostawiła go w biurze ukochanego po czym opuściła budynek F&D. To nie był już jej dom, jej firma. Dostała porządną lekcje od życia. Lekcje pokory.
Ula siedziała na ławeczce. Widok Marka ją speszył. Marek pytał o coś ale do niej to nie docierało. Jak za pierwszym razem kiedy go spotkała pod firmą zatopiła się w jego oczach. Łza zakręciła się pod powiekami kiedy je na chwile przymknęła. Natalia i Damian też mieli takie oczy. Były one tak podobni do swojego ojca. Nie mogłaby nawet próbować się wypierać kogo to dzieci. Helena odruchowo uścisnęła jej dłoń Chciała jej w tym miłym geście przekazać że jest z nią i że stoi za nią murem.-Ula nie dziw się że Marek cię nie pamięta- Sebastian tłumaczył. – Wtedy gdy Marek ratował chłopca w parku uderzył głową mocno o kamień. Na wskutek tego stracił pamięć-nic nie pamiętasz?- pytała Marka który zatopiony w jej oczach tylko kiwnął głową- jak ja tez bym tak chciała – odparła smutno- O ile łatwiej by mi było.- Wstała z ławki i omijając Marka szerokim łukiem odeszła. Musiała wszystko sobie poukładać, musiała się uspokoić. To wszystko nie było na jej nerwy. Mimo że tak bardzo ją poruszyło ich spotkanie to dziękowała Bogu za to że mimo wszystko pozwolił jej spotkać go na swojej drodze. Tak bała się o niego a jednak duma nie pozwalała się spytać Heleny o jego stan zdrowia. Bała się zdradzić choćby słowem lub gestem, bała się że wszyscy zauważą że jej nienawiść do Marka już dawno się ulotniła a jej miejsce zastąpi jej bezgraniczna miłość do niego. Powoli szła alejką parku. To wszystko było dla niej tak bolesne. Wiedziała że powinna wracać do domu.-Boże czemu mnie tak doświadczasz?- mówiła sama do siebie- czemu to nie może być łatwiejsze? Tak łatwo jej było myśleć że on nie widzi w niej kobiety. Tak łatwo dzięki temu odpychała miłe wspomnienia z nim które ją raniły. Był zły i kropka. Wykorzystał ja. Tak dobrze było go zaszufladkować do kategorii niegodziwych i złych ludzi a teraz okazuję się że mogła się pomylić. On ją mógł kochać, on mógł jej pragnąć jak każdą inną kobietę. Widziała jak na nią patrzył przy gabinecie Marka. Nie widział przed sobą już weksli. Nie pamiętał o nich. Nie pamiętał jak ją zranił. Widział Ule Cieplak. Widział kobietę jaka mu się podobała i jaką mógł pożądać. Nie potrafiła powstrzymać łez. Tak bardzo by tego wszystkiego pragnęła. Jednak Paula nadal była przeszkodą pomiędzy nimi. Przystanęła. Nie powinna uciekać. Już za dużo uciekała. Powinna z tym skończyć, powinni sobie wszystko wytłumaczyć. Powinna w końcu zmierzyć się z tą sytuacją. Odwróciła się szybko i zobaczyła że Marek biegnie za nią.-co ty tutaj robisz?- zdziwiło ją że za nią poszedł.- nie wiem- zmieszał się-chodź przejdźmy się- zaproponował a ona się zgodziła. Spacerowali alejkami. – Mama mi już wytłumaczyła- zaśmiał się- wyobraź sobie że ja naprawdę myślałem że jesteś moją siostrą.- nie, nie jestem- Ula zapatrzyła się w jego dołeczki na policzkach które się ukazały przy uśmiechu. W duchu prosiła aby potrafiła na niego nie patrzeć. Nie potrafiła. Łapczywie pożerała każdy jego gest każda jego mimikę twarzy. To była jak uczta dla jej oczu.-mam coś na twarz y?- znowu obdarzył ją uśmiechem a ona speszona odwróciła wzrok przecząc ruchem głowy.- to dobrze. Widzisz nie wiem dlaczego za tobą pobiegłem, wydaje mi się że ty mnie dobrze znasz. Że ty mi coś o mnie powiesz. Każdy milczy, nie chcą ze mną rozmawiać a ja tak bym chciał coś wiedzieć…-Marek ja…-Proszę, wydajesz mi się tak bliska. Nie wiem czemu! Może ty mi to powiesz?- Nie powinniśmy rozmawiać. To był zły pomysł- chciała odejść jednak Marek uchwycił jej ramię.- Ula dlaczego ty przede mną uciekasz. Przecież byłaś u mnie w szpitalu… Znaliśmy się, martwiłaś się o mnie.. dlaczego?-Pamiętasz? – nogi odmówiły posłuszeństwa. Usiadła na pobliskiej ławeczce. Chciała się z nim rozmówić. Powiedzieć co czuje, co czuła wcześniej.- Dlaczego nikt nic ci nie chce powiedzieć?-Podobno tak trzeba, lekarz zabronił i ..- więc czego ty ode mnie oczekujesz? Może w końcu nauczy cię to cierpliwości..- Ula no proszę cię- widział że Ula się waha więc była to jedyna możliwość aby z niej coś wyciągnąć.- Marek, tak martwiłam się o ciebie.. byłam w szpitalu bo.. bałam się co się z tobą dzieję. Bałam się bo lekarze mówili że już możesz się nie obudzić. Czemu przed tobą uciekam? Bo bardzo mnie zraniłeś. Okłamywałeś mnie kiedy ja ci pomagałam w najcięższym dla ciebie momencie życia.- wstała i z łzami w oczach dodała- zostaw mnie, już więcej ci nie zaufam. Nie ufa się ludziom którzy cię wykorzystują do niecnych celów.Marek siedział w osłupieniu. Nie czegoś takiego się spodziewał. Widział jak się oddala ale po tak wzruszającym wyznaniu nie był w stanie jej gonić i przepraszać.
Marek leżał jeszcze w łóżku. Miał przed sobą list od Pauliny. Wczoraj za długo rozmyślał nad tym co powiedziała mu Ula żeby czytać jeszcze to. Za dużo myśli mu się kotłowało w głowie. Mamy nie było nie miał kogo spytać co ma robić dalej. Czuł się zagubiony. Otworzył białą kopertę i wyciągnął z niej kartkę.
„Drogi Marku,Zawsze cię kochałam, pamiętam jak byliśmy dziećmi i razem bawiliśmy się podczas moich wakacji w Polsce. Zawsze z utęsknieniem czekałam na następne kiedy mijał ich czas. Kiedy zmarli moi rodzice nie widzieliśmy się parę lat. Umierałam z tęsknoty czekając aż ukończę pełnoletność, marzyłam aby wrócić do polski i zobaczyć cię. Kontaktowaliśmy się często z Heleną i Krzysztofem ty jednak nigdy nie miałeś czasu. Miałeś rówieśników w Polsce i my nie byliśmy ci do niczego potrzebni. Kiedy na stałe wróciliśmy do Polski byłam cała szczęśliwa bo zwróciłeś na mnie uwagę. Mówiłeś że kochasz, że chcesz spędzić razem całe życie. Jednocześnie mnie okłamywałeś. Spotykałeś się z wieloma kobietami zdradzając mnie kiedy tylko miałeś ku temu sposobność. Nie liczyłam już nawet ile ich było a było ich naprawdę dużo obydwoje o tym wiemy i ty to sobie z czasem przypomnisz. Nie raz błagałam skończ już z tym nie potrafiłeś. Ja także nie potrafiłam bez ciebie żyć, sens mojego życia to bycie z tobą. Nagle to wszystko się zmieniło. Stałeś się odpowiedzialny, zaradny. Miałeś już jakiś cel w życiu. Planowaliśmy ślub bo oświadczyłeś mi się. Nadal jednak nie zmieniło to nic pomiędzy nami. Byłam oszukiwana, okłamywana. Znosiłam to bo cię kocham. Teraz jednak widzę że ty nic do mnie nie czujesz. Obdarzyłeś prawdziwym szczerym i trwałym aż po grob uczuciem kobietę która najwyraźniej na to bardziej zasłużyła niż ja. Myślałam że dam rade jeszcze coś zmienić. Do dziś kiedy ujrzałam jak patrzysz na nią. Jak mimo to że jej nie pamiętasz twoje oczy i ciało jej nie zapomniały. Tylko dla niej byłeś w stanie zrobić tak dużo, dużo więcej niż dla wszystkich modelek. Mimo że nie była ładna ty Casanova zakochałeś się i wpadłeś jak nastolatek po uszy. Dla mnie to niedorzeczne dla ciebie to teraz codzienność. Mimo że bardzo cię kocham i nie chcę opuszczać to teraz już rozumiem że prawdziwa miłość nie jest samolubna, jest poświęceniem aby osoba na której nam zależy była szczęśliwa. W końcu zrozumiałam że twoim szczęściem jest wolność. Wolność ode mnie, a życie przy boku tamtej kobiety.Na zawsze kochająca i oddana Paula F. ”Marek czytając to miał w oczach łzy. Wiedział że zranił Paulinę bardzo, wczoraj powiedziała mu o tym Ula. Jakim podłym człowiekiem był zanim uległ wypadkowi. Czy komukolwiek choć na chwilę przyniósł odrobinę szczęścia?
Marek przeglądał swoje rzeczy. Nie mógł sobie przypomnieć na kogo patrzył dwa dni temu a kogo miała na myśli Paulina tym bardziej. Żadnej brzydkiej kobiety nie pamięta. Musiał znaleźć jakiś ślad który świadczył o obecności kobiety w jego życiu. Wiedział że kobieta którą kochał miała z nim dzieci. To na jej temat słyszał rozmowę rodziców w kuchni. Wiedział także że Ula była mu w stanie wyjaśnić wiele zagadek dotyczących jego życia. Gdyby tylko chciała. Postanowił porozmawiać z nią jeszcze raz. Od Sebastiana dowiedział się jaki jest numer Uli i zadzwonił do niej.-Witaj-Marek?-tak to ja, nie przeszkadzam?- właściwie to troszkę tak…-chciałbym cię prosić o spotkanie, zgodzisz się?- raczej nie, to nie ma sensu- poczekaj- Marek zareagował szybko w obawie że może się rozłączyć. – Czy ty byłaś moją przyjaciółką?- tak, dobrze to ująłeś, byłam. Marek naprawdę nie mam czasu na bezsensowne rozmowy. Nie jesteś w stanie teraz wrócić tamtych dni kiedy byliśmy ze sobą szczerzy. Kiedy byliśmy przyjaciółmi. Marek to jest dla mnie zbyt ciężkie.Helena kiedy tylko usłyszała że Ula rozmawia z Markiem podeszła bliżej aby lepiej słyszeć co dziewczyna mówi jej synowi. Nikt bardziej niż ona nie pragnął aby się pogodzili. To było nie bywałe. On jej nie pamiętał a z dziecięcą ufnością lgnął do niej. Widziała to w firmie, patrzył na nią jakby ją pamiętał. Jakby chciał znowu krzyczeć kocham cię! Kiedy wyszła pobiegł za nią. Był tym samym wrażliwym chłopakiem jak wtedy kiedy rozpoczął prace w F&D. To ta obłuda która panowała w show biznesie go zmieniła. Musiał być twardy i w specyficzny sposób zaradny żeby nie zginąć. Cichutko, tak aby Marek nie słyszał powiedziała Uli że zajmie się dziećmi. Ula nie wiedziała co ma począć. Kobieta się uśmiechnęła. Widziała że serce Uli wyrywa się do jej syna. Jej zraniona duma buntowała się ale Helena wiedziała że prędzej czy później rozum przegra bezsensowną walkę z sercem. Ula się zgodziła. Zarówno Marek jak i Helena odetchnęli z ulgą. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Helena wierzyła że pogodzenie się dwójki zakochanych choć zagubionych ludzi jest możliwe.
Viola podniosła się na łóżku. Gdzieś dzwonił telefon. Sebastian nawet nie podniósł powieki a ona nie mogła już znieść wciąż dzwoniącego telefonu męża. Przeszukała leżące na ziemi ubrania i wreszcie odnalazła przedmiot z piekła rodem przez który musiała wstać tak wcześnie.-Sebastian , Sebastian- próbowała go obudzić.Daremnie.- Sebastian Marek dzwoni! – krzykła co zerwało chłopaka z łóżka.- no już już- wziął od niej telefon i zaspanym głosem odezwał się do słuchawki- co się stało? Czemu dzwonisz tak wcześnie?- wcześnie? Seba jest przed dwunastą. Musze wiedziec gdzie jest palmiarnia, bo..- Sebastian przełknął śline. Nie musiał mu mówić co to za miejsce które widział w swoich migawkach z przeszłości. To samo do niego przyszło.- Marek budzisz mnie żeby się dowiedzieć gdzie jest palmiarnia?- Zrozum, Ula się tam ze mną umowiła- Sebastian już był całkiem rozbudzony jednak nie wierzył w to co slyszy.- Poważnie? No to słuchaj na którą tam masz być? Podwiozę cię.
Viola już nie była zła o to że Marek ją obudził. Jak tylko usłyszała że Ula z Markiem się umówili była szczęśliwa jakby to co najmniej jej samej dotyczyło. Szybko przygotowała Sebastianowi śniadanie i ubranie i pospieszała żeby tyle nie siedział w łazience. Na pożegnanie dała mu buziaka i kazała wracać tylko z dobrymi informacjami. Sebastian też poddał się tej euforii. Miał wrażenie że odwozi syna na pierwszą randkę. Wiedział że dla Marka jest to zwykłe spotkanie bo jeszcze Uli sobie nie przypomniał ale tym bardziej jak się nad tym zastanawiał był pod wrażeniem uczucia obydwojga. Ula, zraniona do żywego pomaga Markowi w najcięższych momentach wysyłając brata. Marek nie pamięta Uli a mimo wszystko go do niej ciągnie. Kiedy wszystko wyjdzie będą ze sobą ogromnie szczęśliwi. Prawie tak jak on i Viola. Marek wsiadł do samochodu i Sebastian ruszył w dalszą drogę. W myślach krytykował go za to że tak zwyczajnie się ubrał ale tak jak wcześniej przepuszczał chłopak nawet nie zdawał sobie sprawy jak to spotkanie może zaważyć na jego późniejszym życiu. No i to spotkanie w palmiarni. Ulka to dopiero potrafiła być sentymentalna. Ciekawe jak Marek zareaguje na widok miejsca które mu się przypominało. Zaparkował samochód i wskazał jak ma dotrzeć na miejsce. Marek ruszył przed siebie. Miał wrażenie że zna to miejsce. Na pewno tu już był. Wszedł do budynku gdzie miała znajdować się palmiarnia i oniemiał. Te ilości drzew to miejsce. Wszystko wokół niego się kręciło. Nie potrafił zatrzymać tej karuzeli. Był oszołomiony. Co takiego zdarzyło się tutaj że to miejsce było dla niego takie ważne. Czul się jak w kinie przed oczami przelatywały mu jakieś fragmenty. Był tutaj. Był tu z jakąś dziewczyną. Świętowali coś. Czuli się świetnie. Już wiedział że ta kobieta była matką jego dzieci to ją kochał choć nie wiedział czemu Paula uważała że on ją dwa dni temu widział. Nie przypominał sobie tego. Dziewczyna miała na sobie zielony nie modny płaszcz, czerwone okulary zasłaniały jej pół twarzy i te piękne duże wystraszone oczy. Podwinięta grzywka oszpecała jej twarz ale on widział że pod tą całą otoczką była piękna młoda kobieta. Już do niej tęsknił. Wiedział że musiała być wyjątkową kobietą. Zapewne zostawiła go przez to że był wobec niej takim samym draniem jak wobec Uli i Pauli. Widział jak przez mgłę jak prowadziła go przez gąszcz drzew palmowych. Słyszał jak z daleka jej aksamitny głos. Wzięła go za rękę i prowadziła do przodu.- Wiesz musisz wejść głębiej- zrobiła pauzę- żeby poczuć że tu jest taki specyficzny klimat. Ale nie że ciepło i wilgotno, tylko taki duchowy. Idealny na takie wyjątkowe spotkanie.- No czyli coś dla nas, nie?- No, pomyślałam sobie że tutaj mógł by być taki , taki piknik pod wiszącą palmą- uśmiechnęła się a jego oczom ukazał się aparat na zębach. Mimo wszystko miał ochotę wziąć ją w ramiona i wtopić się w jej usta pomalowane delikatnie błyszczykiem. On też się zaśmiał. Usiedli do siebie tyłem. Podała mu kanapkę. Czuł się jak w domu. Jego serce wyrywało się do niej. Zetknęli się głowami. Zaskoczyło ich to. Musiał być to początek ich znajomości. Zarówno on jak i jego towarzyszka się zmieszali. Było im dobrze razem. Cieszyli się swoim towarzystwem. Poddali się intymnej atmosferze. Rozmawiali i się śmiali. Było im niewyobrażalnie dobrze. Nie potrzebne luksusy. Wystarczyło im swoje nawzajem towarzystwo. Czuli się jak na bezludnej wyspie. Rozkoszowali się ciszą i sobą.
Ula weszła do palmiarni. Widziała go, był już w środku. Nie wiedziała co się dzieje trzymał się za głowę i wydawało się jakby miał się zaraz przewrócić. Chciała do niego podbiec i mu pomoc jednak on usiadł ale najwyraźniej ból głowy nadal mu dolegał. Patrzyła na niego z miłością. Tak chciałaby o wszystkim zapomnieć i zawrócić bieg czasu aby na nowo móc smakować wspólnie spędzonych dni.
Widział siebie z tą samą kobietą. Musiało być to dużo później niż to co widział wcześniej. Miłość jego życia zmieniła się nie do poznania. Widział ich jak spacerowali alejkami palmiarni. Dziewczyna wyglądała o niebo lepiej ale dla niego to nie miało znaczenia. Rozpuszczone włosy otaczały jej twarz. Grzywka lekko spływa na skos po czole. Wyglądała ślicznie. Niezmienne okulary nadal zakrywały jej twarz ale on widział inne piękno. Nie wiedział czemu ale widział piękno jakiego nie widział jeszcze nigdy u nikogo.Wtedy usłyszał swój głos, zaśmiał się i wypowiedział imię.- Ula ja wiem że może, nie wiem ukradłem twój pomysł ale.. pomyślałem sobie że tutaj jest naprawdę przyjemnie.- I.. raczej nie grozi nam tutaj żadne przypadkowe spotkanie- wyczuł w jej głosie żal.- No właściwie jak zwykle jest problem z kateringiem. Ula no nie wiem może tutaj coś upolujemy- zaśmiała się a on rozpływał się w jej oczach śmiejących się do niego. Tak by chciał znów zobaczyć ten szczery uśmiech przeznaczony tylko dla niego.- No oprócz tłustego dozorcy będzie kiepsko- To może kokosa albo chociaż daktyla- Dobry pomysł ale jest luty, za wcześnie chyba- Ula usłyszała jakiś głos i się wystraszyła- co, co to?- Marek skorzystał z nieuwagi dziewczyny i wyciągnął schowany w liściach szampan.- Co? – zadowolony schował wino za plecy- Tam? –ula pokazała mu palcem jakiegoś skrzeczącego ptaka- Tam, tam jest owoc. Drzewa szampanowego- Marek zaczął się śmiać wymachując butelkę za pleców. Ula uraczyła go kolejnym uśmiechem.- Nigdy o takim nie słyszałam- No Ula bo to jest bardzo rzadki okaz- No to chyba jest pod ochroną- przeszli koło sadzawki- Myślisz że nam pozwolą trochę upić?- Marek zalotnie uśmiechnął się do niej i usiadł na brzegu sadzawki.- A kieliszki?- Ula także usiadła- Kieliszki? Kieliszki ja jestem przekonany że też gdzieś tutaj też rosną- rozejrzał się dookoła i wyciągnął schowane w kamieniach przy sadzawce szklane szampanówki. Ula się uśmiechnęła kryjąc twarz w zachwycie. – proszę- Czary..- Tak to jest czar świętego Walentego.- Zadzwonił telefon. Widział że Ula nie jest już zadowolona, czar prysł. Przeprosił ją na sekundę.- Ula tylko ten jeden. Odszedł na bok i odebrał telefon od Pauli. Czuł się jak zwierze w klatce. Powinien jechać już do Pauli która wścieknie się jak tylko spróbuje zepsuć jej Walentynki a tymczasem tak dobrze było mu tutaj. Tak ciężko zrezygnować z tej przyjemności dla obowiązków. Okłamał Paulę, wezwał na pomoc Sebastiana i wrócił do Uli. Ją też okłamał. Był taką świnią.- Przepraszam ciebie ale.. chyba będę musiał jechać.- Widział jej smutek na twarzy była rozczarowana. Przecież na pewno inaczej to planowała a tymczasem on to zepsuł- Jasne, Paulina?- dobrze wyczuwała co się stało. Nie chciał jej robić przykrości.- Nie, nie – kręcił nie potrafiąc spojrzec jej w twarz- rodzice. Jakaś nagla sprawa, nie wiem. Prosili żebym przyjechał.- Coś z twoim tatą? – ula się zaniepokoiła wierząc w jego łganie a on czuł się z tym okropnie.- Nie ,nie, on akurat ma się dobrze. Najlepsi lekarze czuwają nad jego sercem.- kiwneła w zrozumieniu- No to , to chodźmy- ula podnosiła się z miejsca. Podała mu kieliszek- schowasz?- Może wypijmy chociaż trochę szampana- No a twoi rodzice?- uśmiech rozpromienił twarz- Pół godziny ich nie zbawi, a mnie tak – jej uśmiech był tak szczery, widział że mu wierzy ale teraz patrząc na to z boku wolał by mu nie wierzyła. Żeby odkryła jak ja krzywdzi. Żeby nie musiała później tak bardzo się na nim rozczarować. Wyłączył telefon i dodał – no teraz to już prawie jak w dżungli…
Ula stała w osłupieniu. Nie wiedziała co ma robić. Czy wzywać karetkę, Helenę czy sama sobie poradzi. Marek zachowywał się jak obłąkany. Rzucał się jak zwierze w klatce. Obawiała się że za moment jego krzyki może usłyszeć strażnik i wezwie policje. Jeszcze tego trzeba było. Podbiegła do niego i przytrzymała jego dłonie.-Marek to ja, słyszysz mnie?-odejdź chce zostać sam- mówił przez łzy. Jego ciałem wstrząsały spazmy. –nie chce już żyć, byłem takim draniem. Otworzyłaś mi oczy. Wiedziałaś gdzie mam przyjść żeby sobie wszystko przypomnieć. Tak ją zraniłem- zawył jak pies skaleczywszy łapę. Ula się od niego odsunęła na wspomnienie o Pauli. Co on właściwie od niej oczekiwał? Chciał się z nią spotkać a teraz takie przedstawienia? Już mało ja zranił?– ty ją znasz prawda?- uniósł głowę do góry i patrzył jej prosto w oczy, zaczęła się go bać. W jego wzroku było tyle szaleństwa że mogła spodziewać się teraz po nim wszystkiego.- znasz ją! Powiedz mi gdzie ona jest!- krzyczał potrząsając nią– o kim ty mówisz?– Ty znasz Ule, moją Ule- zapłakał znowu i na nowo był małym chłopcem- moja Ulka. Taka piękna. Najpiękniejsza.– Marek oszalałeś? Ty postradałeś zmysły– Tak wiem ty jesteś ładna ale nie obraź się moja Ula jest najpiękniejsza. Muszę ją odnaleźć i przeprosić– Nie dasz rady, ona już nie żyje. Nie ma jej. Tamta Ula nie żyje. Zabiłeś ją.– Ja? O mój boże. Zabiłem miłość swojego życia.– Nie przesadzaj,- Ula była coraz bardziej wkurzona na niego. Widziała że sobie przypomniał i teraz prosto w twarz się z niej nabijał.– Widziałem ją, przypomniałem sobie jak tutaj z nią spędzałem czas. O tutaj- wskazał sadzawkę – piliśmy szampana. To były nasze Walentynki. Tak pięknie się do mnie uśmiechała. -Usiadł smutny na ławeczce- a tutaj jedliśmy kanapki. Dbała o mnie. Wiedziała że jestem głodny. Ja ją zabiłem? Ale jak?– Pękło jej serce z rozpaczy. Zraniłeś ją jak nikt inny wcześniej. Nie potrafiła sobie z tym poradzić.- Ula mówiła w przenośni nie była już jednak tak do końca pewna czy on faktycznie sobie z niej żartuje. Minę miał jak najbardziej poważną. Czyżby faktycznie jej nie rozpoznał? Przecież nie była supermanem który ściągnął okulary i nikt nie zorientował się że to ten sam człowiek. No tak nie była supermanem ale też nie ściągnęła tylko okularów. Można by było wyliczać. Grzywka, okulary, aparat, inne ciuchy, makijaż, włosy wyprostowane i przycięte. To nie mało. Czy faktycznie mógł jej nie rozpoznać?– Ula, co ja mam robić. Ja nie potrafię bez niej żyć. Potrzebuje jej jak powietrza.Ula nie wiedziała co ma zrobić Marek. Wiedziała jednak co ona zrobi z tym co usłyszała przed momentem..
Paulina płakała. Nie potrafiła powstrzymać swoich łez i wcale nie pomógł jej w tym przyjazd Aleksa do Polski. Wiedziała że mimo że nie zostało to przez niego wypowiedziane to że najchętniej skwitowałby to jednym „a nie mówiłem?”. Pakowała swoje ubrania w sypialni zatapiając się w smutku po stracie ukochanego. Jednak im dłużej o tym myślała to zdawała sobie sprawę że nie kochali się z Markiem nigdy tak jak on teraz z Ulą. Odnaleźli się nawzajem i ona tez miała nadzieje że kiedyś będzie jej dane spotkać swoją drugą połówkę. Tą na którą zasłużyła po tak długim czasie upokarzania.
Ula wróciła rozczęsiona do domu. W progu czekała na nią Helena. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć. Co ma ze swoim życiem dalej zrobić. Torebka wypadła jej z dłoni na ziemię. Łzy zalały całą twarz. Wtuliła się w ramiona stojącej koło niej kobiety. Matki mężczyzny którego kochała.-Mamo, ja go kocham-wiem- Ula odsunęła się od niej i spojrzała jej w twarz. Zobaczyła na nim matczyny uśmiech zrozumienia.- wiedziałam od początku.Ula zapłakała z jeszcze większym zapomnieniem. Nie istniało dla niej nic po za smutkiem i cierpieniem za stratą ukochanej osoby. Musiała porozmawiać z Heleną. Usiadły w salonie.- Mamo, on sobie mnie przypomniał- kobieta kiwnęła głową- To było do przewidzenia- Ale ja nie wiem co ja mam o tym myśleć. – Ula wstała z sofy i nerwowo zaczęła przemierzać pokój- przecież to wszystko było tylko wymuszone przez weksle dlaczego teraz kiedy niczego nie pamięta przypomniały mu się wspólnie spędzone chwile?- Ula to owszem na początku było spowodowane firmą. Wszystko co robił kierowane było zaspokojeniem ojcowskich oczekiwań. Rozmawiałam z nim po tym jak odeszłaś jak od niego uciekłaś. Prosił mnie o pomoc a ja nie potrafiłam nic zrobić- Ula wpatrywała się Helenę jakby nie docierał do niej sens tych słów- Myślałam że ma problemy z Pauliną tymczasem on z takim oddaniem i miłością mówił o tobie że po raz pierwszy uwierzyłam że mój syn dorósł. Że w końcu zauważył co się liczy w tym zakłamanym świecie. Wierzyłam że kiedyś się to zmieni jednak on nie potrafił zrezygnować z tak wesołego i rozrywkowego życia dla narzeczonej, zrobił to dla ciebie..- To nie możliwe..- Ula- Helena jej przerwała aby kontynuować- nie wiesz co masz z tym zrobić, nie opowiadałam ci tego bo tak bardzo bałam się że nie zgodzisz się abym tutaj przychodziła. Bałam się że pomyślisz że przyszłam żeby wstawić się za Markiem. Nie pytałaś , nie chciałaś rozmawiać wiec milczałam. Te sprawy musicie wyjaśnić między sobą. Marek teraz nie jest ci w stanie pewnych rzeczy wyjaśnić bo ich nie pamięta ja za to mogę wyprowadzić cię z kilku faktów z których świadomością teraz żyjesz. Kiedy odeszłaś, świat Marka się zawalił. Pierwszym krokiem była rezygnacja z prezesury. Przyznał się do wszystkiego. Nie cieszyło go już nic po twoim odejściu. Nie potrafił wytrzymac jednego pełnego dnia w tych murach. W dzien spacerował po parku, jednego dnia pokazał mi jak jest piękny. To ty mu go pokazałaś. Od tamtego czasu nazywał go waszych parkiem. Pokazał mi palmiarnię. Opowiadał jak szczęśliwi byliście wtedy w tych momentach kiedy jak złodzieje ukrywaliście się przed całym światem aby nikt was nie zobaczył. Płakał wtedy mówiąc że na początku się ciebie wstydził a obecnie mógł całemu światu wykrzyczeć kogo kocha. – Ula nie wierzyła to by było zbyt piękne a ona nie grała w bajce o kopciuszku. Marek przecież nie mógł się w niej zakochać.- Jemu się tak tylko zdawało że mnie kocha, myli niestety miłość z potrzebą królowania nad innymi osobami, chciał mieć nade mną władzę i dlatego tak mnie od siebie próbował uniezależnić. Ślub przecież się w końcu odbył musiał kochać Paule..- Ula poczekaj, daj mi dokończyć. Następnym jego krokiem było zerwanie z Paulina. Ona miała już dość kiedy przychodził do domu pijany a on nie chciał już słuchać wymówek bo przecież cierpiał po stracie ciebie. Wyprowadził się do nas. Ślub a i owszem odbył się. Ja także na nim byłam. Jednak to Sebastian i Viola wzięli ślub.- Ula usiadła z wrażenia coraz większy miała mętlik w głowie. Dlaczego dopiero teraz się o tym dowiaduję. Czy musiała stracić tyle czasu żeby ktoś otworzył jej oczy i naświetlił sprawę?- Szukał ciebie jak tylko potrafił. Nie uwierzysz nawet w dzień ślubu wydawało mu się że cię widzi i wrócił do katedry. Kiedy zawiedziony wrócił wydawało się jakby przybyło mu dziesięć lat. Ula zawinił ale nawet nie wiesz ile przez to wycierpiał. Wiem że cierpiałaś i teraz też nie jest ci to wszystko obojętne. Gwarantuje ci jednak że mój syn cię kocha szczerze. Kiedy Marcel pokazał mu twoje zdjęcia z Włoch mało nie wyrywał sobie włosów z głowy. Nikt nie wiedział gdzie jesteś. Twoje plakaty na mieście, najpierw się cieszył że jesteś że będzie mógł z tobą porozmawiać kiedy jednak nie dotarł do ciebie każdy dzień, każda podróż przez miasto była istna męczarnia dla niego. Gdzie by nie pojechał jak duch z przeszłości wszędzie go odnajdywałaś.- Mamo on mnie nie pamięta, on pamięta tamtą Ule. Tą której już nie ma…- Mówiłaś że sobie ciebie przypomniał- Przypomniał sobie wspólnie spędzone chwile. Nawet przez myśl mu nie przeszło że to ta sama osoba..
Marek przeszukiwał swoje rzeczy. Wiedział że coś znajomego może mu więcej przypomnieć o Uli. Jakieś zdjęcie, list. Cokolwiek. Palmiarnia zadziałała na niego jak przysłowiowy kubeł zimnej wody. Cieplak nie była nastawiona pozytywnie do tego spotkania. Liczył że dowie się więcej tymczasem ona z tym swoim tekstem że on zabił Ule. Że złamał jej serce. Miał wrażenie że ta Cieplak to się na nim odgrywała bo pokochał nie ją. Widział jak na niego patrzyła. Jakby mogła to by się na niego rzuciła. Może i był Casanovą jak to powiedziała Paula ale teraz nie będzie. Musi odnaleźć Ulę i ich dzieci. Musi jej pokazać że potrafi być wierny, że inne kobiety go nie obchodzą. Szuflada za szufladą lądowały na podłodze razem z zawartością. Szafki za szafkami opróżniał jak w amoku. Szukając czegoś co przykuje jego uwagę. Nie znalazł nic. Pozostały tylko dwa kartonowe pudełka na jednej z szaf. Ściągnął obydwa. Był okurzone. Wiedział że nie znajdzie tam nic. Taka warstwa kurzu musiała się tam zbierać latami. Otworzył mniejsze. Były tam jakieś pamiątki, i chyba niezbyt trafione prezenty. Odłożył pudło na bok i westchnął. Czy aż tak się bał żeby Paulina nic nie zauważyła że teraz nie znajdzie żadnego dowodu miłości do Uli? Jak ślepy po omacku szukał jakiegokolwiek punktu odniesienia. Otworzył drugie pudło. Było tam mnóstwo dokumentów. Wyciągnął tekturowe teczki. W pierwszej były jakieś raporty. Na samym dole widniał podpis Cieplak. Nic mu one nie mówiły. Odłożył to na bok. Bilanse zysków i strat na pewno nie miały nic wspólnego z jego Ulą. Wyciągnął następna teczkę. Była w niej potargana a następnie posklejana informacja o odejściu z firmy Uli Cieplak. To też nie istotne. Odłożył na bok. Kolejna teczka zawierała zastaw udziałów firmy, na poczet Uli Cieplak. Zirytował się. Wszędzie ta Cieplak! Musiała mu nieźle mącić w głowie. Może miał z nią romans. Może to właśnie przez nią jego Ula go zostawiła. On zwracał się do niej z prośbą, uważa ja za przyjaciółkę a ona? Na pewno przez nią jego świat runął w gruzach. Na spodzie kartonu leżał jeszcze jakiś czerwony zeszyt. Nie wiedział co to może być więc go wyjął i otworzył..Pierwsza strona. To było jego pismo. Dla Uli, od Marka. Przewrócił stronę i przeczytał wpis.„Marek jest u mnie. Nie wiem, co będzie dalej, ale chciałabym, żeby jak najdłużej było tak jak jest teraz: dobrze… Zwyczajnie…” Marek zamknął oczy. To było ich spotkanie Truskawkowe. Pamiętał jakby miało to miejsce wczoraj. Ula źle zrozumiała to co jej powiedział i myślała że pójdą na truskawki. Widział siebie jakby z boku. Jakby był trzecią osobą w domu Uli. Ula cos robiła w kuchni a on? On martwił się jak wyplatać się z tej sytuacji. Nie chciał iść na TRUSKAWKI. Plątał się jakby wpadł w pułapkę.-Ula po co ten pośpiech?- bo to nie może czekać!- ula weszła wtedy z lodami. Nie potrafił przypomnieć sobie swoich myśli. Widział jedno, na twarzy miał wymalowaną ulgę. Jego głos drżał nie wiedział co ma zrobić z rękami. Ula nie myślała nawet o tym czego on bał się strasznie. Wtedy podarował jej ten pamiętnik. Miał o to w rękach pamiętnik który przypomni mu przynajmniej część tego co razem przeżyli. Cały ich wspólnie spędzony czas widziany oczami Uli. Dowie się w końcu co takiego zrobił że stracił ją być może już nieodwracalnie.
Marek jeszcze raz spojrzał na dedykacje. Dla Uli , od Marka. Nie wiedział jak ten zeszyt znalazł się w jego posiadaniu dziękował jednak Bogu za to że teraz go posiadał. Nie zawaha się go użyć. Jeżeli tylko ten pamiętnik pomoże mu w odnalezieniu i odzyskaniu Uli to przeczyta go nawet tysiąc razy. Powrócił do czytania„Po tym wszystkim to wszystko?” Przypomniał sobie jak do domu przerywając im spotkanie weszli Jasiek z ojcem Uli. Nagle doznał olśnienia. Przecież Jasiek był teraz prezesem firmy. Jan Cieplak. Sebastian mu go przedstawił jak byli kiedyś razem w firmie. Powiedział wtedy że to jest brat Uli Cieplak. Boże czy ona mogła się aż tak zmienić? Czy dlatego powiedziała że zabił tamtą Ulę? Czy mówiła o sobie? Cieszyło go jedno, ona coś nadal do niego czuła skoro się zgodziła na spotkanie. Widział jak na niego patrzyła. Może ona go jeszcze kochała. Przecież była dobrą osobą. Przecież właśnie to piękno wewnętrzne go oszołomiło a nie powłoczka. Wyciągnął jeszcze raz dokumenty z teczek. Wszystko już teraz pamiętał. Przypomniało mu się dlaczego zranił Ulę. Wszystko mu się mieszało w głowie. Nie był masochistą jednak musiał przeczytać ten pamiętnik. Musiał sobie wszystko uporządkować.„Nie chcę resztek ze stołu! Nie chcę tak. Nie mogę. Już wszystko wróciło do normy. Marek wrócił do narzeczonej. Ja wróciłam na ziemię. Pora zacząć twardo po niej stąpać. Przypadkiem jesteś związany z Pauliną. A ja przypadkiem poszłam z Tobą na randkę… To nie ma sensu. Przecież On zaraz bierze ślub. Nowy pamiętnik, od Marka. Nowy toster… Wszystko zaczyna się od nowa? Najpierw chciałam, potem nie. Potem zaprosiłam go na truskawki, a on… Powiedział, że jestem wyjątkowa… Ale jednak mnie nie pocałował. Wciąż nie wiem, gdzie to wszystko zmierza. Co On tak naprawdę o mnie myśli.” Te zdania przelatywały mu przed oczami. Jak bardzo ją ranił. Jak ona musiała przez ten cały czas cierpieć. Ranił ją, zwodził a ona w ślepo mu wierzyła. Bo kochała szczerze a wtedy wierzy się bezgranicznie. Wierzy się że druga osoba nie zrani. Wierzy się że druga osoba też kocha i jest tak samo szczera jak my, a co Marek jej za to zaserwował? Ciągłe kłamstwa, zwodzenie i oszukiwanie. Ciągłą niepewność co będzie dalej, kogo wybierze bo przecież wiedział że w gruncie rzeczy ona marzyła o tym aby kiedyś byli razem. Marzyła o tym o czym on teraz. Tęskniła do niego każdej jednej nocy, każdego jednego wieczora kiedy był z inna nie z nią. Kiedy opuszczał ja po to aby oddać się w ramiona narzeczonej. Ona zdawała sobie z tego sprawę mimo że milczała.„Nic nie działa jak powinno. Zawsze jest coś, co przeszkadza. Albo ktoś… Szkoda, że nie ma instrukcji obsługi Marka. A może nie będzie tak źle? Innym się udaje. Dlaczego nam ma się nie udać?” Przeczytał te słowa na głos i zapłakał. Płakał nad swoją nie świadomością i nad tym że dzień po dniu ranił ją. Ranił osobę na której mu najbardziej w świecie zależało. Nie chciał dalej czytać jednak nie potrafił też przestać. „Pojutrze dzień zakochanych. Dzień, który powinno się spędzić z ukochaną osobą. Okaże się w końcu, czyj to będzie dzień, miesiąc, rok. Marek się przecież nie rozdwoi. Wybierze ją albo… nie ją. Ja wybrałabym Marka. Zawsze.Kurde blaszka. Muszę jakoś przeżyć do jutra. Pojutrze choćby potop. Koniec świata. Koniec wszechświata. Ale jutro… Jutro mam… dzień zakochanych z Markiem. A raczej wieczór zakochanych. Muszę Mu coś podarować. Coś, czego jeszcze nikt nigdy Mu nie podarował.” Marek wciągnął powietrze, kolejne kłamstwa i oszustwa. To, to zdarzenie widział w palmiarni. To tam zabrał ja wstydząc się przed wszystkimi że on i Ula się spotykają. Tylko tam spokojnie mogli spotykać się bez widzów. Dla niego choć miłe spotkania to jednak były ukradkowe, dla niej to było wszystko. Te chwile spędzone z nim był utwierdzeniem jej w myśli że jest jej. Tak jest jej, teraz jest tylko jej i nie będzie już nigdy nikogo innego. Tylko jej dotyk potrafi go rozbudzić, tylko przy niej potrafi być szczęśliwy. Tak naprawdę w pełni szczęśliwy. Teraz jest wtedy jeszcze nie, wtedy kłamał. Boże daj jej siłę aby mi wybaczyła, poprosił w duchu i czytał dalej.„Nie daje jej prezentów. Nawet małych. A gdyby tak Paulina jednak z Lwem? Lew i Lwica pośród drogich prezentów. A wtedy Marek mógłby… ułożyć sobie życie z kimś innym.” Po raz już setny westchnął nad zapełnioną kartka zeszytu. Jak proste i skromne miała życzenia i marzenia. Tylko jego pragnęła a on jak ślepiec jej nie dostrzegał. Nie chciała zranić Pauliny, taka właśnie była. Mimo iż nie jedna nazwałaby ją swoja rywalką ona chciała aby obydwie zaznały szczęścia. Ula z nim a Paula z Lwem. Tak ciężko mu było kontynuować czytanie tych wpisów. Te zdania jak nóż wbijały mu się w serce, były ostrzejsze niż nie jedno słowo jakie w gniewie się wypowiada. Były boleśniejsze bo płynęły prosto z serca i Marek o tym doskonale sobie zdawał sprawę. Przełożył kartkę i wyciągnął zwiniętą pomiędzy nimi pocztówkę. Koperta zaadresowana dla niego. W środku była walentynkowa karta.„Dziwnie się czuję pisząc do Ciebie. Bo to święto nie moje i Ty też jesteś nie mój. Nigdy nie byłeś i może nigdy nie będziesz. A jednak jestem szczęśliwa, bo jesteś trochę mniej nie mój niż jeszcze całkiem niedawno temu.” To przepełniło Czar goryczy i żalu. M usiał na chwile przerwać. Pamiętał jak wzruszył się pierwszy raz kiedy to przeczytał. Podszedł do otwartych drzwi balkonowych i zaczerpnął świeżego powietrza. To były Walentynki. Zastał Ule w biurze. Coś myszkowała przy jego biurku. Wiedział że nie otwarła jego skarbnicy prezentów przygotowanych dla niej przez Sebastiana bo miała wciąż dobry humor. Chciała schować walentynkę i jej się nie udało. Podała mu i wyszła. To było dziwne, tak prosto to napisała a tak prawdziwie. Rozumieli się bez słów. Najdelikatniejsza struna w jego sercu wtedy drgnęła. Nie chciał jej okłamywać dalej, jednak nie potrafił jej tez rozczarować swoją wersją prawdy.„No to już nie ma odwrotu. On też myślał o mnie. Czekoladki… Słodki Marek. Marek podarował mi pudełko w kształcie serca z czekoladkami. Tylko gdzie startujemy? Dziś na randkę. A jutro? Pojutrze? Cel podróży nieznany. Jedno jest pewne: we trójkę nie zalecimy daleko. Zabrał mnie do palmiarni. Tropiki, szampan i brak zasięgu. Prawdziwa randka. Chciałam Ci podziękować. Za walentynkę. I za książkę, za pamiętnik, za kwiaty, za to, że przyjąłeś z powrotem Elę… I za to, że jesteś.” Nie chciał wyjść na nie przygotowanego wiec dał jej czekoladki. Jak dziękował w duchu wtedy Sebastianowi że zestaw awaryjny znajdował się w jego biurku. Jak potrafiła się różnić od Pauli. Całą twarzą uśmiechała się wtedy do niego. Zwykłe pudełeczko czekoladek ale wiedział że to nie dlatego się cieszyła. Cieszyła ją świadomość że pamiętał, że poszedł specjalnie do sklepu choć drobiazg to kupił coś dla niej. Przygotował się. Oh w jakim błędzie żyła. Dzięki niemu żyła w świadomości że jest kochana, że ktoś ją pragnie że chce z nią spędzać czas tylko dla niej samej nie dla innych powódek. Nie miał dla siebie szacunku, gardził sam sobą za to co jej uczynił, za to jak ją zranił.
Paulina wchodziła do restauracji. Była kompletnie rozbita. Bez Marka, bez F&D nie miała co ze sobą zrobić. Spotkania ze śmietanką towarzyską nie miały najmniejszego sensu. Nie miała ochoty wszystkim opowiadać czy raczej tłumaczyć dla kogo zostawił ją narzeczony. Sama nie potrafiła sobie z tym poradzić. Przy wejściu podała nazwisko. Poinformowano ją że ktoś już na nią czeka. Aleks za wszelką cenę próbował ją wyciągnąć z domu gdzie oddawała się swojemu cierpieniu. Podeszła do stolika który wskazała jej kelnerka. Zobaczyła Lwa. Szybko wstał żeby się z nią przywitać. Nie miała ochoty się kłócić. Westchnęła i nie witając się z nim usiadła przy stoliku. Miała już dość upokorzeń, jej brat widząc co się z nią dzieje postanowił najwyraźniej znaleźć godnego zastępcę Marka. Oparła głowę na ręce. Była wyczerpana , pozbawiona jakichkolwiek emocji i uczuć.-Dobrze się pani czuję- zmartwiony Lew przysunął się do jej krzesełka-Nic nie jest dobrze, nic się nie układa- Paulina pierwszy raz straciła kontrole nad swoim życiem. Nie mogła powiedzieć żeby jej się to podobało. Pierwszy raz znajdowała się w sytuacji z której nie widziała wyjścia, czy wiele oczekiwała od życia? Chciała kochać i być kochana- chodźmy stąd- podał jej rękę a ona po chwili zastanowienia przyjęła ją. Czuła się zagubiona i być może ten mężczyzna wskaże jej co ma robić. Nie miała nic do stracenia.Lew był szarmancki, pomógł jej wstać, przytrzymał drzwi kiedy wychodzili z lokalu. To było takie miłe. Był wyjątkowo kulturalnym mężczyzną. Prawdziwy dżentelmen. Pomógł jej wsiąść do ekskluzywnego ciemnego samochodu. Wygodnie zatopiła się w miękkim fotelu i oczekiwała dalszego rozwoju zdarzeń.
Ojciec wszedł kiedy był w trakcie dalszego czytania pamiętnika Uli.- czy ty nie wiesz gdzie twoja matka od tylu miesięcy znika dzień w dzień?- Nie mam pojęcia…- Martwię się, czasem mi się zdaję że pomimo tych wszystkich lat nie znam jej w ogóle. Gdybyś nie stracił pamięci może potrafiłbyś mi doradzić czy matka może mnie zdradzać. – zamyślił się, jego twarz wyglądała na zmęczoną i postarzałą.- przez ostatnie miesiące znika codziennie przynajmniej na kilka godzin. Już dawno jej nie widziałam tak ożywionej i tak szczęśliwej.- Marek wzruszył ramionami, cóż mógł mu na to odpowiedzieć.- No tak, wiedziałem. Ty nigdy nic nie wiesz- miał wrażenie że ojciec ma do niego pretensje. Przecież nawet jeżeli matka była nieszczęśliwa przy ojcu to tylko sobie mógł to zawdzięczać a nie nikomu innemu. Ojciec wyszedł i zostawił go w swojej rozpaczy. Każdy miał jakieś problemy, te sercowe były najbolesniejsze. Wrócił do swojej lektury, do podsumowania jego grzechów.„Marek i Bartek bili się. Zabrali ich na komisariat. Musze ratować Marka! Nie mogę go tak teraz zostawić. To przeze mnie ta cała chryja, gdyby nie obronił mnie przed Bartkiem. Tak właśnie wygląda koniec dnia zakochanych w Rysiowie. Na każdą namiętność znajdzie się paragraf…Tym razem trudno mu będzie ukryć nasze spotkanie. Może wreszcie powie Paulinie prawdę? Tylko co wtedy ze mną? Najchętniej zostałabym w domu i przeczekała to wszystko. Zamiast romantycznych wspomnień zostanie mu tylko kilka mało romantycznych siniaków. A ja nawet nie mogę mu powiedzieć, jak mi przykro…Nie tak miała wyglądać nasza randka w dniu zakochanych. W takim dniu wybrał mnie. Czy to znaczy, że mógłby mnie wybrać jutro… I pojutrze… I we wszystkie inne dni. Już na zawsze?” Dla niej ten dzień był tak ważny, a dla niego? On uważał to za kolejną rozgrywkę w walce o swoje weksle. Przecież cały czas tylko o to mu chodziło. Ona mu ufała a on dzień po dniu się coraz bardziej pogrążał w kłamstwach i tracił jej zaufanie. Wydawało mu się że buduje z nią nic porozumienia tymczasem on rozbierał most który do niej prowadził. Deseczka po deseczce, dzień po dniu. Bo przecież na kłamstwie nie da się nic zbudować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz