Wtorek. Godzina 8.45. Marek niepewnym, zawstydzonym, krokiem wchodzi do firmy. W zamyśleniu kroczy prosto do biura prezesa. Nie przypomina sobie nawet ,że to już nie jego gabinet. Otwiera drzwi i dostrzega Ule.
- Słucham Pana? Przyniósł Pan pocztę- A,a,a (zmieszany) Nie, zaraz po nią pójdę. Tylko chce się dowiedzieć czy napijesz to znaczy czy Pani napije się kawy?- Nie, herbatę proszę- Dwie łyżeczki, jak zawsze?- Tak( zmarszczyła brwi, nie podobało jej się ,że mężczyzna o którym chce zapomnieć, udawać ,że go nie zna wie o niej wszystko)
Marek wyszedł czerwony jak burak. Poszedł w zamyśleniu robić napój. Zapukał do gabinetu i wszedł. Postawił tacę na stolik i już miał wychodzić, gdy usłyszał:
- Czy może Pan na chwilę pozwolić?- Tak- Proszę zawołać jeszcze Violę
Mężczyzna posłusznie wykonał zadanie. Viola weszła
- Cześć Ula!- Cześć. Pan Marek uczy się dopiero na czym polega ta trudna praca sekretarza. Proszę cię abyś mu pomagała się do tego przystosować.- Dobrze ( Violetta patrzyła ze zdziwieniem na to jak Ula zwracała się do Marka przez Pan)- Dziękuje to tyle
Właśnie wychodzili
- A Panie Marku ,proszę jeszcze chwilę zostać
Usiadł. Może przejdźmy na TY skoro będziemy razem pracować.
- Ula Cieplak. Miło mi (ledwie wykrztusiła)- Marek, Marek Dobrzański.- To co Marku napijesz się herbaty?
Nie oczekując odpowiedzi nalała jej do filiżanki.
- Za firmę (stuknęli się filiżankami)
Oboje napili się herbaty i w tej samej chwili ją wypluli
- Na litość boską. Ile wsypałeś tych łyżeczek? Miało być dwie, a nie dwadzieścia.
-Przepraszam. To ja zrobię nową.- Nie, nie ,broń boże. Sama sobie zrobię.
Wyszła. Marek patrzył na stylowe wnętrze eleganckiego gabinetu. Na biurku stały zdjęcia rodziny, laptop i jej śmieszny budzik z kogutem.
-” A więc Ula tylko udaje taką oschłą, To nadal ta sama kobieta jaką znałem”- myślał Marek
Ula wróciła. Nalała herbaty. Marek zanurzył się w jej smaku. Przypomniały mu się te wszystkie chwile. Uśmiechał się od ucha do ucha. Zamknął oczy by pomarzyć. Ula natychmiast to zauważyła. Chciała by i on trochę pocierpiał
- Halo! Nie śpimy- (Marek wyrwany brutalnie z marzeń) A tak. To ja już pójdę.
Wyszedł i usiadł przed biurkiem. Biurkiem które należało wcześniej do Uli. Porozkładał swoje rzeczy. Zdjęcia rodziców, małe piłeczki golfowe.
-” przyjemnie tu”, “ciekawe kto jest nowym kadrowym”- myślał
Wsiadł do windy. Cała firma wrzała jak nowo narodzona. Zbliżył się do pomieszczenia kadr i zobaczył siedzącego przyjaciela.
- Seba ,a co ty tu robisz?- Ula przyjeła mnie ,,z powrotem”- Po tym wszystkim co jej zrobiliśmy, ona okazuje serce- Stary ,widziałeś jaka z niej laska- Widziałem ,jestem jej sekretarzemSebastian wybuchnął śmiechem- Role się odwróciły- Tak. Mam nadzieje, że nie będę musiał przeżywać tego co ona. A teraz idę, bo jeszcze mnie zwolni.
Wrócił na swoje stanowisko. Po drugiej stornie siedziała Viola, która zajadała pomidory. Po chwili do Marka przyszedł fax z zadaniami. Ponad 15 punktów przeraziło Marka. Nigdy tyle nie miał do zrobienia. Przypomniał sobie jednak ile rzeczy Ula dla niego zrobiła. Zakasał rękawy i wziął się do roboty. Viola czytała gazet. Dopiero teraz uświadomił sobie, że Ulka kiedys pracowała za dwóch. Po chwili drzwi gabinetu uchyliły się i wyszła z nich zjawiskowa piękność. Spojrzała na Marka. Ten miał nadzieje, że powie mu cos miłego,a ta tylko:
- Poczta nadal do mnie nie dotarła.
Marek wyskoczył z krzesła jak oparzony. Wziął korespondencje i szybko pobiegł do gabinetu. Ula rozmawiała przez telefon:
- Tak, dobrze, dobrze-****- Ja ciebie też-****- Tak, tak bardzo cię kocham
“kocham,kocham”- powtarzał z bólem w myślach.“Nie mam już żadnych szans”- myślał załamany Marek. Położył koperty na stół i załamany wyszedł…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz