Get your own Digital Clock

środa, 17 czerwca 2009

"ŚWIAT OSZALAŁ"...czyli odcinek 160 wg interpretacji Martham

Ula otworzyła oczy. Uśmiechnęła się. Z pośpiechem i pełna nowej energii wstała z łóżka. Założyła okulary i pobiegła do łazienki. Po kilku minutach znalazła się już w kuchni, przebrana i umyta.
- Nastał nowy dzień pomyślała.
- Oby był dla mnie szczęśliwy- pomyślała zalewając wrzątkiem filiżankę.
- Aaa – ziewając i zakrywając usta ręką wydobyła z siebie Ula, gdy otworzyły się drzwi od strony pokoju i w nich pojawił się pan Józef.
- Cześć tato. Siadaj, już robie śniadanie.
- A Jasiek nie wstaje? Jasiek! - wrzasneła.
- Nie wysilaj się. Jaśka nie ma. I nie krzycz tak bo obudzisz panią Dąbrowską. - odparł niezadowolonym głosem Józef.
- Jak to nie ma? Co?! Panią Dąbrowska? Co ona tutaj robi? - spytała zdziwiona Ula.
- No tak to. Wczoraj przyszła do nas przerażona. Podobno nadal ją te bandziory nachodzą. Na początku spytała czy może u nas zostać, potem zaczęła blagać, to wkońcu się zgodziłem.
-No tak...A nie zdziwiłabym się gdyby to wszystko okazało się jej wymysłem - pomyślała Ula.
- A wracając do Jaśka to wczoraj coś go opętało. Wogóle nie chciał mnie słuchać... i powiedział że się wyprowadza z domu. - powiedział ze złościa w głosie pan Józef.
- Co?! Czy on już kompletnie oszalał? - rzekła zdruzgotana córka.
- No widzisz Ula, a ty go tak broniłaś. Ja rozumiem, że młodość ma swoje prawa. Ale on musi wkońcu zrozumieć, że życie to nie tylko przyjemności, ale i obowiązki. - powiedział pan Józef stanowczym głosem.
- Wiem tato...A nie wiesz gdzie on teraz może byc? - spytała zkładając na siebie sweterek.
- Nie. Zaraz po naszej kłótni spakował się i wyszedł bez słowa.
- No nic. Chyba wiem gdzie on może być. Przyrzekam, że z nim jeszcze dziś o tym porozmawiam. Narazie. - powiedziała Ula i wyszła zarzucając torebkę na ramię.
- Narazie, narazie - odpowiedział od niechcenia pan Józef siadając na kuchenne krzesło.
W recepcji rozlegał się dżwięk dzwoniącego telefonu. PRomienie słoneczne przebijały się przez rzadkie chmury i wpadały przez okna rozświetlając eleganckie wnętrza firmowych pomieszczeń. Ula wyszła z windy. ODebrała luczyk z recepcji, swobodnie kroczyła po firmowym korytarzu w stronę swojego biurka. Uśmiech pojawiał się na wspomnienie o minionej nocy. Pomyślała:
- Ja. Marek. I czarodziejska noc nad Wiśłą. Ahhh...No Ula, ale czas wrócić na ziemię. Teraz czeka nas trudne zadanie. To znaczy MNIE czeka trudne zadanie. Zdobyć zaufanie pana Krzysztofa. Trzeba się wykazać. Wkońcu stanowisko dyrektora finansowego to nie lada gratka...nawet dla samego Kubusia Puchatka(uśmiechneła się szeroko). Trzeba zabłysnąć intelektem, dogłębną znajomością firmy, no i przedstawić na nią jakiś ciekawy pomysł. Ale Ula dasz radę. Bo jak to mawiała mama: Jak się bardzo postarasz to napewno się uda...
Zraz zabrała sie za szykowanie prezentacji...obrazy mijały bardzo szybko...była pracowita jak mróweczka...Raz siedziała przy biurku i pisała cos na komputerze przebiegajac zwinnie palcami po klawiaturze...raz przeglądała papiery które miała pod ręką...latała z biurka do pustej jeszcze księgowości...szperała...pisała...liczyła...usiadła przy biurku...wkońcu ułożyła wygrukowane przed nią kartki...z drukarki wyleciała ostatnia strona...ułorzyła ją na początku kartek...a na niej napisane było:
Ula Cieplak
Finanse F&D
Do pomieszczenia weszła Violetta i powiedziała przejęta:
- Ulka? A ty co robisz tutaj tak wcześnie? Wczoraj cała noc pracowałas. Dziewczyno! Zwolnij trochę! Zacharujesz się tu na nieboszczyka. A kto cię bedzie wtedy reanimował, co?...
Ula spojrzała na nia ze zdziwieniem.
-U mnie pierwsza pomoc to jak zasady ruchu drogowego. Mówią w prawo, a ja skręcam w lewo. No ale to już nie moja wina, że urodziłam sie daltonistką...
- Viola! Spokojnie. Miło, że się o mnie martwisz, ale ja sobie krzywdy nie dam zrobić - przerwała Ula.
- Przygotowuje prezentację na konkurs na dyrektora finansowego. Skoro tak się przejmujesz moim zdrowiem, to może skoczysz i skserujesz to dla mnie? - dokończyła wyciągając w jej stronę papiery.
- No wiesz...Teraz to nie mogę. Czekam na ważnego maila. Niestety musisz sama sobie z tym poradzić - odpowiedzała wznosząc ręce z udawanym poczuciem niewinności.
- No tak. A czego ja się spodziewałam - pomyślała.
Ula wstała od biurka i ruszyła w stronę ksero. Violetta rzuciła jej słodki i niewinny uśmieszek. Po chwili włączyła stronę z internetowymi aukcjami.
Cieplakówna snuła sie firmowym korytarzem.
- To tak. Najważniejsze żeby nie dać się zwariować. Muszę jeszcze trochę poszperac w ksiegowości i będzę zwarta i gotowa na konfrątację. Albo rozwarta i gotowa jakby to powiedziała Viola Heh! - z kolejnym uśmiechem pomyślała ulubiona asystentka prezesa.
- Ula! - odrzekła Ala wpadając na zamyśloną dziewczynę.
- O przepraszam cię Alu! - wydusiła Ula.
- Nic nie szkodzi. Co ty taka nieobecna, co? - spytała sekretarka Sebastiana.
- A nic, nic.
- Co u ciebie słychać?
- A no przygotowuje się na konkurs na dyrektora finansowego.
- Wow...no to nieżle. I jak idzie?
- No całkiem nieźle. Tylko się boje, że Aleks znowu z czymś wyskoczy. - odparła zdenerwowana Ula.
A no rozumiem cię. Z nim nic nigdy nie wiadomo. Pamiętaj, jakbyś tylko czegoś potrzebowała to zawsze możesz na mnie liczyć. - powiedziała Ala puszczając oko.
- Dzięki kochana, ale muszę sobie z tym poradzić sama. - powiedziała Ula.
- W takim razie powodzenia. Buziak mała. Ja lecę. Trzymaj się. - odpowiedziała przyjaciółka idąc w stronę gabinetu Sebastiana.
Tymczasem Viola nadal oglądała kreacje, które niedawno zostały dodane na aukcje.
- Cześć. - powiedziała Marek wychylając się z za ścianki.
Viola przerażona aż podskoczyłą i natychmiast wyszła z oglądanej przez nią strony.
- No cześć. Ale mnie wystraszyłeś. - odparła próbując udać, że ma czyste sumienie.
Marek spojrzał na nią podejrzliwym wzrokiem.
- Jest już może Ula? - zapytał.
- Tak. Wyszła na chwilę coś skserować. A co...? Coś się stało?
- Nie, nie...absolutnie. Mam prośbę. Jak tylko się pojawi to poproś ją do mnie do gabinetu. Ok? - zmienił temat i wszedł do swojego gabinetu szybkim krokiem.
- Ok - dodała Violetta.
W międzyczasie Ula weszła do księgowości i poprosiła Adama o tabele statystyczne firmy z przed miesiąca bo potrzebowała je do swojej prezentacji. Ten odmówił pod byle pretekstem. Ona zaparła się cytując firmowy regulamin o swobodnym przepływie informacji pomiędzy działami i w konsekwencji Adam był zmuszony ustąpić. Ula opuściła gabinet księgowego z zadowoleniem na twarzy, a on patrzał się na nią z pogardą.
Seba na luzie szedł do Marka.
- Hej Violuś. Marek u siebie? - spytał wlepiona w monitor Violę.
- Ehę... - nabąkneła niezainteresowana rozmowa sekretarka.
Seba otworzył drzwi i powitał kumpla:
- Cześć Marek!
-Cześć - odpowiedział zajęty prezes przeglądając papiery.
- Tu masz te faktury o które prosiłeś. - dodał Sebastian widziąc, że Marek jest w nie najlepszym nastroju.
- Dzięki.
- I jak tam z...Brzy-du-lą?
- Z Ulą! - poprawił zirytowany Dobrzański - Dobrze. - dodał.
- To znaczy, że dała się przekonać?
- Nie. Nie dała. - próbował zbyć przyjaciela Marek.
- No jak to? To co wtedy wczoraj robiłeś? A ten twój plan nie wypalił? - dociekał Seba.
- Seba daj spokój. Ula nie jest taka naiwna. Ją nie jest tak łatwo zmanipulować.
- No tak. Wiem, wiem. To nie jest Aśka, Domi, ani Mirabella.
- No właśnie.
- A szkoda. One zrobiły by dla ciebie wszystko. Wystarczyło by tylko jedno twoje spojrzenie. Ona powinna ci być wdzięczna za to, że nią się wogóle zainteresowałeś. - drążył Sebastian.
- Dobra. Skończmy już ten temat. Ona w każdej chwili może tutaj wejść. - powiedział próbując odwlec rozmowę.
- No dobra, dobra. Powiedz mi wtedy chociaż co masz teraz zamiar zrobić.
- Nie wiem Seba. Nie wiem. - dodał załamany prezes.
Po chwili ciszy kadrowy Sebastian wyszedł z gabinetu.
W bufecie F&D panowała cisza.Zakłócały ją dwa chichoczące głosy. Przy jednym ze stolików siedziały Ela i Iza. Były zajęte prywatną rozmową.
- I wtedy on zamiast dosypac do ciasta cukru to nasypał pół kilograma soli! Rozumiesz? - mówiła Iza żartując na temat swojego męża.
- O rany! Naprawdę? - spytała zaciekawiona Ela.
- Naprawde. Trzeba było wszystko wyrzucić i robić od nowa.
- Hahaha - śmiały się dziewczyny.
Wtedy do bufetu wparował Pshemko zachowując się jak furiat.
- Izabello! Izabello! - wołał.
- A co Izabella tu robi?! Ja jej szukam co całej firmie. A gdzie ona jest? W bufecie, NA KAWUSI, z PRZYJACIÓŁECZKĄ. - zaakcentował - I jak ja mam pracować w takich warunkach?! No jak?!
- Spokojnie panie Przemysławie ja już idę. - uspokajała go Iza.
- Ehh... - westchnął projektant wychodząc.
- Iza. On znowu zaczyna? Czy on przypadkiem nie zapomniał, że jesteś w ciąży? Nie możesz tak kochana dawać się sobą pomiatać. - odparła Ela.
- Ale ja nie daję się sobą pomiatać. - odpowiedziała krawcowa. - On jest miły. Tylko trochę zestresowany tym Fashion Week w Mediolanie.
- On się tobą wysługuje. Tak nie można. - kontynuowała bufetowa.
- By tylko spróbował. To bym go tak urządziła. No wkońcu mam jeszcze ten zaległy urlop. W każdej chwili moge go wykorzystać, prawda? Ciekawe co by wtedy powiedział.
- Już widzę minę pana Przemysława. Chyba by na zawał zszedł.
- No nic. Ja już uciekam. Pa. - powiedziała mijajac się w drzwiach z Ulą.
- Pa!... - rzekła Ela popijając kawę.
- O...Ula. Chodż, usiadź. Zaraz zrobię ci kawę. - dodała bufetowała zrywając się z krzesła.
- A co ona? - spytała Ula.
- A no wiesz. Pan Przemysław. Fashion Week.
-Aaa...
- No, a co tam u ciebie? Opowiadaj.
Księgowy Turek nie zamierzał się tak łatwo poddać. Ze złością na twarzy myślał:
- O nie! Ze mną jakaś tam Cieplak nie wygra. - krocząc w stronę gabinetu Marka.
Przy biurku zobaczył Violettę.
- Cześć Viooola. Wiesz...w recepcji jest jakaś przesyłka dla ciebie, czy coś. - oznajmił zmieszany.
- Przesyłkę? - powiedziała ze zdumieniem Viola.
- Aaa...już wiem. Moją sukienkę mieli dzisiaj przywieźć - odparła i poleciała w stronę recepcji.
Adam spojrzał na biurko Uli i zaczął szukać jej prezentacji, ale zamiast niej znalazł raport ze sprzedarzy Tarleckiego.
Przeglądnął go i dodał z intrygującym uśmieszkiem:
- No to się doigrałaś Cieplak. Ty i ten twój szefunio.
Po czym opuścił pomieszczenie.
Ula po szybko wypitej kawie wróciła do biurka.
- Gdzieś ty była? - spytła Violetta.
- No jak to gdzie? Kserowałam ważne dokumenty. - odpowiedziała Ula.
- Marek czeka na ciebie. - dodała przyszła studentka.
Marek siedział przy swoim komputerze zawalony robota. Otworzyły się drzwi i Ula weszła do gabinetu.
- Prosiłeś bym przyszła. powiedziała.
- Tak. Wchodź. - oznajmił wstając od biurka i siadając na blacie biurka.
Ula zamkneła drzwi i zaczęłą rozmowę.
- Marek. Ja cię przepraszam za to wczorajsze zachowanie...
- Ula nie przejmuj się - przerwał jej i chwycił dłońmi jej twarz.
- Ale ja sobie to wszystko przemyślałam. No i ...dzisiaj rano zrobiłam taka wstępna prezentację na ten konkurs - mówiła wręczając ją markowi.
- Naprawdę? - spytał zaskoczony.
- Tak - dodała.
- Ula. Nie wiem jak ci dziękować. To świetnie, że sie zdecydowałaś.
Nagle do gabinetu weszła Ania i oznajmiła:
- Marek. Twój tata przyjechał. Jest w konferencyjnej. Prosi cię do siebie. Podobno to pilne. Chodź o ja jakiś raport Tarleckiego.
Po tych słowach nastała cisza. Ula i Marek spojrzeli na siebie z przerażeniem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz